Widok
Ja w poprzednich ciążach nic nie kupowałam i teraz również nie zamierzam kupować. Obecnie chodzę prywatnie, więc płacę a w szpitalu najczęściej jest tak, że to położna gra pierwsze skrzypce
https://www.facebook.com/groups/200268143516906/?fref=ts
Zapraszam grupa zamknięta, sprzedaż ubranek dziewczęcych
Zapraszam grupa zamknięta, sprzedaż ubranek dziewczęcych
mnie krępują wszelkie nawet najmniejsze materialne dowody wdzięczności od moich pacjentów lub ich rodziców - to jest moja praca, za którą mi płacą! Owszem miło jest usłyszeć "dziękuję", zobaczyć uśmiech na twarzy kogoś komu sie pomogło czy dostać kartę (szczególnie własnoręcznie zrobioną), ale nawet czekoladki są dla mnie krępujące i dlatego też nikogo nie mam zamiaru wprowadzać w stan zakłopotania moją potrzebą odwdzięczenia się!
Pierwsza ciaza, porod Silami natury - po porodzie bylam tydzien na poporodowym, i na tym oddziale na wyjsciu zostawilam TORT dla poloznych, a lekarzowi ktory odebral porod, uratowal mi zycie i dziecku, pieknie mnie pozszywal dalam czekoladki MERSI :)
Druga ciaza, 10 dni na patologi ciazy,porod Cesarskie ciecie, lekarz do ktorego chodzilam prywatnie zostal po pracy aby "asystowac" przy moim CC, cala operacje informowal mnie o wszystkim, po operacji przychodzil do mnie i dokladal mi Znieczulaczy, poszlam do niego na wizyte kontrolna po pologu i po wizycie podarowalam mu Tort. W szpitalu na odziale patologi, poporodowym i do pokoju lekarskiego po sciagnieciu szfow zanioslam kartony z paczkami w sumie chyba z 50 sztuk :)
Ja bylam wdzieczna calemu personelowi szpitala wojewodzkiego za ich prace, za ich troske i za to iz pomogli moim skarbom bezpiecznie przyjsc na swiat pomimo komplikacji. Dla mnie ci ludzie zaslugiwali na odrobine slodyczy, ktora im umili prace. Beda wiedzieli ze sa ludzie ktorzy sa im wdzieczni za ich prace.
Alkohol jako prezent jest w moim mniemaniu OK jesli jest to np. Bochia z Tunezji przywieziona dla Brata czy Taty, lub Wino przyniesione do proszonego obiadu. Obcym nie wypada dawac alkoholu, przynajmniej ja mam takie zdanie.
Druga ciaza, 10 dni na patologi ciazy,porod Cesarskie ciecie, lekarz do ktorego chodzilam prywatnie zostal po pracy aby "asystowac" przy moim CC, cala operacje informowal mnie o wszystkim, po operacji przychodzil do mnie i dokladal mi Znieczulaczy, poszlam do niego na wizyte kontrolna po pologu i po wizycie podarowalam mu Tort. W szpitalu na odziale patologi, poporodowym i do pokoju lekarskiego po sciagnieciu szfow zanioslam kartony z paczkami w sumie chyba z 50 sztuk :)
Ja bylam wdzieczna calemu personelowi szpitala wojewodzkiego za ich prace, za ich troske i za to iz pomogli moim skarbom bezpiecznie przyjsc na swiat pomimo komplikacji. Dla mnie ci ludzie zaslugiwali na odrobine slodyczy, ktora im umili prace. Beda wiedzieli ze sa ludzie ktorzy sa im wdzieczni za ich prace.
Alkohol jako prezent jest w moim mniemaniu OK jesli jest to np. Bochia z Tunezji przywieziona dla Brata czy Taty, lub Wino przyniesione do proszonego obiadu. Obcym nie wypada dawac alkoholu, przynajmniej ja mam takie zdanie.
ja rodziłam w Redłowie lekarzom nic nie dałam - nie było za co. A było ich 4 przy moim porodzie SN (i dwie położone i jedna pielęgniarka no i mąż). Prawdopodobnie lekarka która miała odbierać mój poród (młoda dziewczyna) wzięła ich bo spodziewała się komplikacji (zielone wody).
Ale położna która mnie przeprowadziła przez pierwszy okres porodu była przecudowna, słuchała tego co mówię, sprawiła że czuliśmy się swobodnie i wyjątkowo, była ciepła, zabawna i nie narzucająca, sprawiła że nic a nic się nie bałam. Szczerze chciałam jej dać jakieś kwiaty, ale przez różne pierepały nie dałam rady - ale jak ją spotkałam gdy odbierałam wypis to się wyściskałyśmy i bardzo jej podziękowałam.
Moja córeczka dzień po porodzie trafiła na OIOM i była tam 12 dni. Ja wyszłam do domu i dojeżdżaliśmy do szpitala. I te dziewczyny (położne i pielęgniarki noworodkowe) były naprawdę przecudowne. A zapewniam że trudno dogodzić roztrzęsionej ze strachu o życie dziecka matce pogrążonej w depresji poporodowej. Przyjeżdżałam o najróżniejszych porach, siedziałam z małą godzinami i widziałam jak zasuwają koło niej, i koło innych maluszków - delikatnie, z wyczuciem, gadały do tych maleństw jak do własnych dzieci. To one nauczyły mnie jak pielęgnować małą, ułatwiały kontakt z lekarką (też b. miłą), mogłam do nich dzwonić całą dobę, odpowiadały na najgłupsze pytania, były genialne.
Jak wychodziliśmy do domu zostawiliśmy paczkę pieluch i chusteczki na oddziale dla innych maluszków (do niektórych nie przychodzili rodzice i nie miały pieluch ani nic) i mąż na moja prośbę kupił "kosz" ze słodyczami i kawą dla tych pielęgniarek z oddziału. Nie za to że wykonywały swoją pracę, ale za serce dla małej i dla nas i np. za tachanie ciężkiego fotela żebym mogła wygodnie z małą posiedzieć (a nie na krzesełku).
Ale położna która mnie przeprowadziła przez pierwszy okres porodu była przecudowna, słuchała tego co mówię, sprawiła że czuliśmy się swobodnie i wyjątkowo, była ciepła, zabawna i nie narzucająca, sprawiła że nic a nic się nie bałam. Szczerze chciałam jej dać jakieś kwiaty, ale przez różne pierepały nie dałam rady - ale jak ją spotkałam gdy odbierałam wypis to się wyściskałyśmy i bardzo jej podziękowałam.
Moja córeczka dzień po porodzie trafiła na OIOM i była tam 12 dni. Ja wyszłam do domu i dojeżdżaliśmy do szpitala. I te dziewczyny (położne i pielęgniarki noworodkowe) były naprawdę przecudowne. A zapewniam że trudno dogodzić roztrzęsionej ze strachu o życie dziecka matce pogrążonej w depresji poporodowej. Przyjeżdżałam o najróżniejszych porach, siedziałam z małą godzinami i widziałam jak zasuwają koło niej, i koło innych maluszków - delikatnie, z wyczuciem, gadały do tych maleństw jak do własnych dzieci. To one nauczyły mnie jak pielęgnować małą, ułatwiały kontakt z lekarką (też b. miłą), mogłam do nich dzwonić całą dobę, odpowiadały na najgłupsze pytania, były genialne.
Jak wychodziliśmy do domu zostawiliśmy paczkę pieluch i chusteczki na oddziale dla innych maluszków (do niektórych nie przychodzili rodzice i nie miały pieluch ani nic) i mąż na moja prośbę kupił "kosz" ze słodyczami i kawą dla tych pielęgniarek z oddziału. Nie za to że wykonywały swoją pracę, ale za serce dla małej i dla nas i np. za tachanie ciężkiego fotela żebym mogła wygodnie z małą posiedzieć (a nie na krzesełku).
do lekarza chodziłam prywatnie-nic po porodzie mu nie zaniosłam-i tak nie było go przy porodzie.
po drugim porodzie (naturalny) jak szłam po wypis i na zdjęcie szwów - zaniosłam czekoladki i kartkę z podziękowaniem dla jednej z położnych, która była przy nas podczas przyjścia na świat naszej córeczki i niesamowicie mi pomagała:):):)
rodziłam w redłowie!
po drugim porodzie (naturalny) jak szłam po wypis i na zdjęcie szwów - zaniosłam czekoladki i kartkę z podziękowaniem dla jednej z położnych, która była przy nas podczas przyjścia na świat naszej córeczki i niesamowicie mi pomagała:):):)
rodziłam w redłowie!