Widok
moją ciąże prowadził dr Milczek, bylam w 100% zadowolona. Wszystkie badania zlecone, usg zrobione, wizyty w ramach NFZ w przychodni na Chałubińskiego. Polecam pana doktora, chociaż słyszałam opinie że pan doktor nie wszystkim pacjentkom pasuje ze względu na swoje czasem specyficzne poczucie humoru :) ale ja akurat nie narzekałam, wolę lekarzy bezpośrednich i konkretnych i sympatycznych.
Potwierdzam. Jeśli chodzi o moją ostatnią wizytę a 6 u tego lekarza:
- zgłaszałam dolegliwości ("jak się Pani gorzej poczuje to proszę pojechać do szpitala" - jedyny komentarz i jedyna reakcja)
- prosiłam o skierowanie na badania wprost (dostanę skierowanie na morfologię ? "jak Pani przyjdzie następny raz to Pani dostanie:" - wizyta za 4 tygodnie, ostatnia morfologia 1,5 miesiąca wcześniej)
Po 2 tygodniach od wizyty poszłam do lekarza rodzinnego ze względu na stale pogarszające się samopoczucie.
Lekarz rodzinny przeprowadził wywiad, wypisał skierowania na badania i do specjalistów. Z badań wyszło, że cierpię na zaawansowaną niedokrwistość - hemoglobina tragedia, praktyczny brak żelaza (zwykłe suplementowanie i wołowina najwyrażniej w moim przypadku to za mało), niedoczynność tarczycy.
Jak się teraz zastanowie, to weterynarz wykazał większe zainteresowanie moją kotką niż dr Milczek zdrowiem moim i mojego nienarodzonego dziecka. Straciłam zaufanie do dr jako do lekarza.
Pomijam wypowiadanie się w/s"specyficznego poczucia humoru", z którym też miałam "przyjemność" mieć styczność bo chodzi o zdrowie, profilaktykę, diagnostykę, reagowanie zanim stan pacjenta się pogorszy itd. gdy się chodzi do lekarza a reszta to kwestia poboczna.
- zgłaszałam dolegliwości ("jak się Pani gorzej poczuje to proszę pojechać do szpitala" - jedyny komentarz i jedyna reakcja)
- prosiłam o skierowanie na badania wprost (dostanę skierowanie na morfologię ? "jak Pani przyjdzie następny raz to Pani dostanie:" - wizyta za 4 tygodnie, ostatnia morfologia 1,5 miesiąca wcześniej)
Po 2 tygodniach od wizyty poszłam do lekarza rodzinnego ze względu na stale pogarszające się samopoczucie.
Lekarz rodzinny przeprowadził wywiad, wypisał skierowania na badania i do specjalistów. Z badań wyszło, że cierpię na zaawansowaną niedokrwistość - hemoglobina tragedia, praktyczny brak żelaza (zwykłe suplementowanie i wołowina najwyrażniej w moim przypadku to za mało), niedoczynność tarczycy.
Jak się teraz zastanowie, to weterynarz wykazał większe zainteresowanie moją kotką niż dr Milczek zdrowiem moim i mojego nienarodzonego dziecka. Straciłam zaufanie do dr jako do lekarza.
Pomijam wypowiadanie się w/s"specyficznego poczucia humoru", z którym też miałam "przyjemność" mieć styczność bo chodzi o zdrowie, profilaktykę, diagnostykę, reagowanie zanim stan pacjenta się pogorszy itd. gdy się chodzi do lekarza a reszta to kwestia poboczna.
Trafne słowa, popieram w 100% komentarz "merlagda". Ja miałam podobnie już na pierwszej wizycie kontrolnej u tego lekarza. Za każdym razem jak wychodził z gabinetu wołając kolejne pacjentki, dodawał dziwne komentarze - nikt nie wiedział o co chodzi, niby wszyscy się uśmiechali a swoje myśleli. Po wizycie ok 5 min, ekspresowym badaniu nawet nie zajrzał do mojej karty informacyjnej ani wyników. Nie zdążyłam nawet zapytać o dalsze leczenie pooperacyjne a usłyszałam tekst "Proszę się więcej u mnie nie pokazywać!!!"
Totalnie nie rozumiem zarzutów pod adresem Dr. Milczka, mi bardzo pomógł, idealnie zdiagnozował, przeprowadził zabieg, poprowadził od A do Z, fakt humorek ma specyficzny, ale mi akurat taki humor odpowiada, ale to chyba najmniej istotna kwestia, chyba najważniejsze jest to, że jest wybitnym lekarzem, cokolwiek się będzie działo z moim zdrowiem tylko Dr. Milczek!!! Bo uważam, że słodkie pierdzenie a diagnoza zerowa jest mega słabą aczkolwiek częstą opcją u innych lekarzy, zdecydowanie wybieram konkrety u Dr. Milczka.