Odpowiadasz na:

Re: powikłania po wirusie bostońskim

Ja po maratonie bostonki jestem mądrzejsza - najpierw 3,5-latek, równolegle tata, potem 1,5-roczniak, tata cały czas, w międzyczasie mama. Ponoć bostonka to potoczna nazwa zakażenia enterowirusem,... rozwiń

Ja po maratonie bostonki jestem mądrzejsza - najpierw 3,5-latek, równolegle tata, potem 1,5-roczniak, tata cały czas, w międzyczasie mama. Ponoć bostonka to potoczna nazwa zakażenia enterowirusem, co u różnych osób może dawać trochę różne objawy. Dzieciaki zasadniczo krótkotrwała i niedokuczliwa gorączka, potem wysypka na dłoniach i stopach (i od wewnątrz i trochę na zewnątrz) oraz w okolicach intymnych. Zmiany skórne również na języku, ustach i podniebieniu, co było bardziej dokuczliwe od reszty. Ale generalnie dało się przeżyć przy zmianie diety na płynną i półpłynną (bez żadnych soków i owoców oczywiście). Zapalenie jamy ustnej, które przechodziliśmy na wiosnę było o niebo gorsze. Bostonki nie leczyliśmy - tylko w buzi smarowanie roztworem wodnym gencjany. I dużo płynów (wody letniej).
U dorosłych - głównie zmiany na języku. Borykamy się z tym już od ok. miesiąca w cyklach - wysypuje na 2-3 dni, przechodzi. Do przeżycia.
Po ok. 2-3 tygodniach dzieciakom zaczęła schodzić skóra z dłoni i stóp - samo z siebie nie dokuczało, ale dzieciaki skubały i obrywały te odstające skórki. Teraz (po 1,5 miesiąca) schodzą paznokcie u rąk (po 1 na dłoni) - tak jakby od spodu narastały nowe, a stare się "odklejały". To też dzieciaków nie boli, ale skubią odstające kawałki paznokcia.
Moja konkluzja - ta cała bostonka to przeczekanie. Aż przejdzie gorączka, potem wysypka, aż zejdzie skóra, a potem paznokcie. Mam nadzieję, że na tym się skończy.

zobacz wątek
8 lat temu
~agn

Odpowiedź

Autor

Ogłoszenie
Polityka prywatności
do góry