Od 2 lat męczę się z bachorami hodowlanymi sąsiadów. Pierwszy był dzieciak (7 lat) z góry który skakał przez 8h dziennie. Próby rozmowy z matką nic nie dały więc gdy sytuacja się powtórzyła...
rozwiń
Od 2 lat męczę się z bachorami hodowlanymi sąsiadów. Pierwszy był dzieciak (7 lat) z góry który skakał przez 8h dziennie. Próby rozmowy z matką nic nie dały więc gdy sytuacja się powtórzyła następnego dnia zaczęłam uderzać młotkiem w sufit przez kilkanaście minut non stop. Nagle drzwi na górze trzasnęły i przyszedł do mnie zbulwersowany mąż baby z góry. Gadałam z nim przez pół godziny podniesionym głosem i na chwilę pomogło. Tak było kilka razy. Dzieciak lepiej się zachowuje i myślałam że zyskałam spokój. Przez kilka miesięcy cieszyłam się bardzo bo mogłam wypocząć w mieszkaniu. Moja sielanka nie trwała długo. Obok mnie ściana w ścianę sprowadziła się rodzinka. Młodzi ludzie ok 30-tki z 2 córkami w wieku 8 i 11 lat. Wydawałoby się, że w tym wieku to już ogarnięte dziewczynki. Jakże się pomyliłam. Zaczęło się kopanie w moje drzwi gdy jaśnie panie wbiegały wraz z koleżankami do mieszkania. Zwracałam 2 razy uwagę. Pomogło na chwilę. Za 3 razem kobieta powiedziała mi , że to przecież niemożliwe żeby mi nie uderzały w drzwi bo mieszkamy blisko siebie. To tłumaczę jej, żę przed nimi też mieszkali tu ludzie z dziećmi i nigdy nikt mi w drzwi nie uderzał. Do tego wszystkiego pannice wraz z koleżankami zrobił sobie na klatce schodowej przedłużenie mieszkania. Siedzą przy otwartych drzwiach od mieszkania i drą mordy. Otwierałam moje drzwi i zwracałam uwagę ale nic to nie daje. Sąsiadka jak twierdzi czuje się bardzo "swojsko" i nie ma zamiaru nic z tym robić bo cytuję " w tych czasach nie da się zapanować nad dziećmi". Mam problemy z sercem i spokój jest dla mnie ważny. Bachorzyce grasują od 15 do 20 non stop. Nie mam pomysłu co mogę z tym jeszcze zrobić. Znajomi aż nie mogli uwierzyć dopóki mnie nie odwiedzili. Posypały się wyrazy współczucia ale nikt nie mógł mi poradzić co da się zrobić. Rodzina nie jest patologiczna ale uznaje mieszkanie jako dom jednorodzinny. Byłam u ludzi którzy mieszkają pod nimi i pytałam jak to znoszą. Starsi panstwo powiedzieli, że oni nie chcą się mieszać. Ręce opadają. :(((((( Jestem wykończona
zobacz wątek