Re: problem z dzieckiem sąsiadów
Ja miałam podobną sytuację z dziećmi sąsiadów - zresztą opisywałam sytuację na Rodzina i Dziecko, bo jakieś 2-3 tygodnie temu był podobny temat założony, tylko tam Matki-Polki aktywnie tłumaczyły...
rozwiń
Ja miałam podobną sytuację z dziećmi sąsiadów - zresztą opisywałam sytuację na Rodzina i Dziecko, bo jakieś 2-3 tygodnie temu był podobny temat założony, tylko tam Matki-Polki aktywnie tłumaczyły swoją patologię tekstami "to tylko dziecko", "co ja mam je do kaloryfera przywiązać" etc.
Ale do rzeczy - nad nami mieszka małżeństwo z dwójką dzieci: 2 i 3.5 roku. Jestem raczej cierpliwą osobą, lubię dzieci, chociaż swoich jeszcze nie mam (wg mamuś z forum czyni mnie to lokatorem niższej kategorii, nie mam prawa do spokoju w swoim mieszkaniu, bo "nie wiem jak to jest z dziećmi"). Słodkie pociechy moich sąsiadów jeździły rowerkami, grały w piłkę w mieszkaniu, oczywiście mamusia nigdzie z nimi nie wychodzi, chociaż nie pracuje i cały dzień spędza z potomstwem. Wielokrotne prośby, rozmowy, sugestie o wyciszenie pomieszczeń nie przynosiły efektów (dodam, że prośby były nie tylko z naszej strony, ale również innych sąsiadów). W końcu stwierdziliśmy, że skoro nie da się z sąsiadami jak z ludźmi - porozmawiać, to trzeba zastosować inne środki. Dzieci sąsiadów między 13 a 15 mają poobiednią drzemkę. Gram trochę na gitarze elektrycznej, zawsze podłączam pod nią słuchawki, tak żeby nie było mnie słychać, ale kilka razy "zapomniałam" o takiej możliwości. Oczywiście resztę sąsiadów uprzedziłam, żeby nie mieli pretensji, ale wszyscy mnie poparli. No i zaczął się cyrk z mamuśką z góry. Oburzona przybiegła po 10 minutach, że ona ma dzieci i mam się uciszyć bo jej maluchy nie mogą spać. Odpowiadałam jej bezczelnie, że jej dzieci mi też nie dają spać, że przecież każdy jest u siebie i nie ma godzin nocnych, więc mogę zrobić co chcę. Muzykowanie powtarzałam przez tydzień, dwa razy sąsiadka nasłała na mnie policję (raz zauważyłam ich przez okno, skończyłam grać, policjanci popytali innych sąsiadów czy zakłócam ciszę - oczywiście dowiedzieli się, że nie :D, drugi raz upomnieli, żeby być trochę ciszej). Po tygodniu sąsiadka zapukała do mnie, że chce porozmawiać. Obiecała trochę popracować nad dziećmi w zamian za zaprzestanie mojego "rzępolenia". Od tego czasu minęło niecałe dwa tygodnie, rowerki chyba zostały pochowane, a ostatnio dzieciaki razem z mamuśką widziałam na placu zabaw. W razie czego wiedzą, że mam gitarę i nie zawaham się jej użyć.
To samo radzę osobom z podobnym problemem - zgadajcie się z innymi sąsiadami, pewnie im też hałaśliwi lokatorzy nie odpowiadają. Jak staniecie wszyscy jednym murem i wytoczycie "ciężkie działa" to z pewnością sytuacja się poprawi.
zobacz wątek