Re: problem z dzieckiem sąsiadów
Mam ten sam problem. I nie winię dzieci, tylko rodziców. Nie można im zwrócić uwagi, bo to "tyko dzieci". Jak tylko zaczyna się brzydka pogoda, dzieciaki są wystawiane na klatkę schodową, żeby się...
rozwiń
Mam ten sam problem. I nie winię dzieci, tylko rodziców. Nie można im zwrócić uwagi, bo to "tyko dzieci". Jak tylko zaczyna się brzydka pogoda, dzieciaki są wystawiane na klatkę schodową, żeby się tam bawiły. Drą się jak opętane, biegają, skaczą po schodach z góry na dół przy okazji uderzając łapami w drzwi. Ale nie, rodzice mają to gdzieś. Bo tak się cudownie rozwijają. A ja chcę święty spokój i tyle. Jak ja byłam mała i wracaliśmy np z imienin od ciotki po 20stej miało być cicho jak makiem zasiał, bo sąsiedzi odpoczywają. I nie przeszło mi przez myśl wydzierać się w domu czy skakać komuś nad głową, bo nie ja dyktowałam w domu warunki. I przede wszystkim mnie wychowywano, a nie cackano się jak z jajkiem.
A jak wierciliśmy z mężem w sobotę o godz. 15.00 4 dziurki pod 2 szafki w kuchni, to sąsiadka przyszła i prosiła, żebyśmy przestali, bo cyt." jej córka nie znosi odgłosu wiercenia i dostaje spazmów". Rodzice, trochę rozumu, bo nie jesteście pępkiem świata, są inni ludzie, którzy czasem są zmęczeni, źle się czują, albo najzwyczajniej w świecie chcą odpocząć. I nie mówicie, że mamy się wynieść do domku na wieś, żeby mieć spokój, bo to łatwo odwrócić - chcecie przestrzeni i miejsca do biegania dla dzieci możecie zrobić dokładnie to samo.
zobacz wątek