Re: szpital dla dzieci ... relacja internautki - mnie ruszyło...
Nie należy uogólniać.Co szpital to zwyczaj. Co siostra to inne nawyki czy humory. To samo tyczy się lekarzy.
Ja leżałam z moją 12miesięczną wówczas córcią w grudniu w Wojewódzkim....
rozwiń
Nie należy uogólniać.Co szpital to zwyczaj. Co siostra to inne nawyki czy humory. To samo tyczy się lekarzy.
Ja leżałam z moją 12miesięczną wówczas córcią w grudniu w Wojewódzkim. Siostry z oddziału były przesympatyczne.
Ale zadarzały się takie specjalistki, że głowa boli.
Nocne bardzo głośne chodzenie po korytarzach stawiało na nogi dzieci. I to nikt nie biegł do nagłego przypadku, tylko siostra lubiła szurać swoimi drewniakami. Dodatkowo (mimo lampki na sali) co niektóre w środku nocy z przyjemnością włączały najmocniejsze światło jakie tylko mogły. Czynności, które spokojnie mogły wykonać wieczorem, przekładały na środek nocy. I nie mówie o terminowym podawaniu leków tylko o kąpielach etc.
Na izbie przyjęć potraktowano mnie jak gówniarę - "a co pani może wiedzieć, to pani pierwsze dziecko". Do niesmiałych nie należę tak więc poinformowałam panią, żeby zmieniła swoje źródło informacji, bo mam 2 dzieci. Wtedy zaczęła się inna gadka.
Poza tym Pan doktor stwierdził, że "w sumie to mogliby założyć cewnik, bo może się za jakiś czas przydać". Nie wyraziłam zgody i po małej wymianie zdań, odstąpili od tej czynności.
Co się okazało, że cewnik wogóle niebyłby potrzebny i zaserwowałby mojemu dziecku tylko niepotrzebnego bólu. Tym bardziej, że bylismy tylko na obserwacji i nie podawano nam żadnych leków. Czekaliśmy na neurologa, który się nigdy nie pojawił.
Tłumaczyli, że jego konsultacja jest bardzo potrzebna a później kiedy dr nie dotarł, zmienili zdanie. Ciekawe :-)
Pomimo uchybień ogólnie byłam zadowolona z opieki. Ale w niektórych sytuacjach miałam ochotę wypisać dziecko na żądanie.
Było kilka matek, które nie wytrzymały i tak właśnie zrobiły.
Jednak nie uogólniam, bo dziwne sytuacje wynikały z jednostkowych zachowań personelu. Większość sióstr była przesympatycznych i bardzo pomocnych.
Najbardziej w pamięci utkwiła mi jedna - tuląca chłopczyka, którego mama nie mogła być z nim. Aż się łzy cinęły. Karmiła go, zajmowała się nim, nosiła na ręku i przytulała. Gdyby nie fartuch pielęgniarski, nikt by nie pomyślał, że nie jest jego mamą.
zobacz wątek