Widok

what's up?

Szczerze mówiąc: nie wierzę, że ktoś mi odpowie tu, na tym Forum.
Ale może podrzuci mi link na fora znacząco bardziej "tematyczne"? Już mnie to ucieszy :)

Działkę mam.
Od roku.
Wzorcowy ugór :D

Kiedy ją posiadłem, było jedno wielkie chwastowisko.
W zeszłym roku potraktowałem je glifosatem i nie było czasu czegokolwiek więcej zrobić.
Tego roku, na wiosnę, spaliłem żywym ogniem wszystkie to, co wystawało z ziemi (i tak było przez zimę i glifosat wysuszone na pieprz).
Potem, w miarę czasu i sił, przekopałem to.
Glina. Ciemna, prawie czarna, ale glina. Nieuprawiana od lat.
Na sąsiednich działkach coś tam rośnie, ale tam ludzie je uprawiają. Moja od lat nie była uprawiana i rósł tylko perz. A po wytruciu go glifosatem, jedynie roślinność ruderalna.
A po wyschnięciu tworzy coś typu beton. Przy upałach pękający.

Stwierdziłem, że na pierwszy ogień, ważniejsze niż skład gleby, jest jej struktura.
Wysiałem łubin na przełomie maja i czerwca.
Na "ostrą skibę", po przekopaniu, wysiałem łubin w ilości 2+ większej niż się należy. Potem to rozgrabiłem na płasko.
Wiedziałem, że jakaś część trafi za głęboko. Jakaś za płytko i ptactwo to wyżre. Stąd nadmiarowy wysiew.
Ale jakaś część trafiła na właściwą głębokość. 3-4 cm.
Po 2 tygodniach, kiedy wzeszło mi ZERO roślin, powtykałem parę nasion w domowe doniczki. Zupełnie inna gleba.
I wrzuciłem kilka nasionek do kubka z wodą.
Po kolejnych 2 tygodniach ch.. mnie strzelił (nie pierwszy i nie ostatni raz :).
Ani jedna roślina nie skiełkowała. Te w kubku napęczniały... ale nie wystawiły choćby kiełka.
Wniosek: nasiona do de.
Krótka piłka z dostawcą. Byłem gotów im wysłać część pozostałych, żeby sami se sprawdzili, ale nie chcieli. Poszli na 50% upust na drugą partię, mimo, że nie mieli żadnych innych reklamacji na nasiona z tej partii. Ok. Łyknąłem.
Oprócz powtórnego zamówienia z tego samego źródła, wziąłem również łubin od zupełnie innego dostawcy, z innej części kraju.
Jako, że ziemia była już płaska, poprzednia wersja metody wysiewu nie wchodziła już w grę.
Zacząłem się rozglądać za siewnikiem. Znalazłem używkę (zastosowanie jednorazowe, nigdy więcej nie planowałem obsiewać setek m² tym samym ziarnem), ale nie "pod ręką" i zanim udało mi się znaleźć techniczną możliwość jego zakupu, poszedł już do kogoś innego. Trudno.. się mówi.
Kupiłem nówkę-dziewicę :)
W tym czasie przyszły nasiona z obu źródeł. Każde wysiałem w obu glebach (działkowej i zwykłej, ogrodniczej, ze sklepu) w przezroczystych kubeczkach, tuż przy ściankach. Wszystkie cztery kubeczki skiełkowały i zaczęły rosnąć zanim finalnie siewnik do mnie dotarł.
Na każdy kubeczek dałem po trzy nasiona. Kiełkowalność: 100%...bo z każdego kubeczka wyrosły mi po trzy roślinki.

Kiedy dotarł siewnik, byłem w siódmym niebie. Początek sierpnia. Zmieszczę się z łubinem (deadline do połowy sierpnia).
Wysiew siewnikiem to bajeczka. Więcej czasu zajęło mi przekładanie sznurków (bo oczywiście MUSIAŁEM zrobić linie siewu pod sznurek) niż samo jeżdżenie po polu tą mini taczką :)
No i po tygodniu z hakiem.. ch...mnie strzelił :/.
Każda siewka, która skiełkowała, tuż nad ziemią obumierała.
Najpierw odpadały liścienie. A potem cała siewka. Albo wręcz jeszcze siewka z liścieniem... dokładnie na granicy gleby. Brunatne przewężenie..i całe zielone powyżej odpada. Przy wielkości siewki 2-4 cm ponad ziemię. Żadna, z kilku wysianych kilogramów nasion, nie rozwinęła się na tyle, żeby wypuścić liście właściwe.
W przeciwieństwie do tych "kubkowych", które puściły i rosłyby zapewne dalej, gdyby im się kubek nie skończył :)

Uparty jestem i tak łatwo się nie poddaję. Nie po byle drugiej porażce :D
Druga połowa sierpnia. Na łubin już nie czas.
Gorczyca jeszcze wzejdzie.
Kupiłem i wysiałem.
Mija drugi tydzień. Wschodów zero.

Czy już mam zamawiać egzorcystę, czy jest jakieś racjonalne wytłumaczenie? ;>
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Ohydne, nagie ślimaki uwielbiają piwko, uroczo lgną do miseczek wypełnionych złocistym płynem natomiast nie lubią pełzać po ostrym podłożu więc posypanie skorupkami jajek zagonów sałaty gwarantuje ocalenie plonów przed potworami.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0

Wracam jednak do wątku, żeby zdac raport, po kilku miesiacach :)

Na części działki, gdzie bezowocnie próbowałem wysiać łubin a w końcu gorczyca sie udała, nadal gleba jest do bani.
Ale... nie do końca :)
W jej ciut lepszej części rośnie sobie topinambur, jak wsciekły. Dzisiaj go przycinałem. Miał miejscami prawie 3m i już się pokładał pod własnym ciężarem, chociaż łodygi sztywnością i grubością przypominają kije od szczotki :). Zostawiłem ok. 1,6-1,8m.
Udało mi się zwieźć kilka przyczepek obornika końskiego. Znalazłem wreszcie niechimeryczne źródło. Za darmo, trza tylko sobie samemu przywieźć i odpalić dwie dychy za załadunek przyczepy :D
Skołowałem też sporą hałdę zrębków. Głownie iglastych.
Jedno i drugie, regularnie nawilżane, kompostuje sobie pod przykryciem.
Na fragmencie tego najbardziej parszywego kawałka ziemi zrobiłem eksperyment. Wcześniej była gorczyca. Na etapie kwitnienia skopałem ją z obornikiem i sporą ilością zrebków. Wysiałem tam kabaczki.
I wyskoczyły mi krzaki wielkości porzeczek. Wiekszosć jeszcze kwitnie, ale mam już kilkanaście kabaczków, całkiem słusznych rozmiarowo (rzędu 30 cm długości i z 8 cm średnicy).
Na kawałku, gdzie była tylko gorczyca, wsadziłęm trochę ziemniaków. Rosły, zakwitły.. i zdechły. Ale z każdego krzaczka, nawet już całkiem martwego, mam młodych ziemniaczków na przynajmniej 1 obiad.
Rosną na tym najgorszym z najgorszych fragmentów. Gdzie czegoś, co w dużym przyblizeniu przypomina glebę, jest warstwa może z 15 cm. Dalej jest gliniany beton, który dopiero po wielu dniach deszczów dalo radę dziabnąć szpadlem.
Tutaj raczej nie uniknę dołożenia sensownej gleby. I o ile w miarę mam skąd ją wziąć, to gorzej będzie z pozbyciem się nadmiaru gliniastego betonu.

Zupełnie inaczej wygląda sprawa na drugiej częsci działki, tej bardziej "czernoziemowej".
Tam wszystko rośnie bez problemów, a humusu mam od 40 do nawet 60 cm.
I ten kawałek eksploatuję ogrodniczo "na pierswzy ogień", walkę z gliną pozostawiając sprawa drugorzędną, choć nie zapomnianą.
Na pewno będę potrzebował na jesień jeszcze przynajmniej kilkanaście m³ zrębków. Na razie robią (wraz z roślinami poplonowymi) najlepszą robotę.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
do góry