Widok
"wolny zwiazek"?
Mam takie pytanie....a czy proste to się jeszcze okaże....
otóż powiedzcie mi jak sądzicie co to jest "wolny związek"?bo wydaje mi się, że ludzie to bardzo różnie interpretują......
........ "wolny związek" , tzn. że można umawiać się (randkować:-) z każdym a jednoczesnie być blisko (w związku) z jakąś osobą????
tak szczerze to mi się to w głowie nie mieści.....bo czy w takiej sytuacji można mówić o jakimkolwiek związku....przecież tu nic nie wiąże tylko dzieli....
pozdrawiam serdecznie:-)
otóż powiedzcie mi jak sądzicie co to jest "wolny związek"?bo wydaje mi się, że ludzie to bardzo różnie interpretują......
........ "wolny związek" , tzn. że można umawiać się (randkować:-) z każdym a jednoczesnie być blisko (w związku) z jakąś osobą????
tak szczerze to mi się to w głowie nie mieści.....bo czy w takiej sytuacji można mówić o jakimkolwiek związku....przecież tu nic nie wiąże tylko dzieli....
pozdrawiam serdecznie:-)
Wolny zwiazek to taki, kiedy obie strony strasznie wolno przelamuja swoje obawy i np: dopiero po 10 latach "chodzenia" sa gotowi wzynac sobie milosc.... :)))
a tak powaznie.. to dla mnie synonim "malzenstwa bez slubu".. czyli bez prawnego i / lub wobec Boga stwierdzenia i przypieczetowania checi bycia razem.
a tak powaznie.. to dla mnie synonim "malzenstwa bez slubu".. czyli bez prawnego i / lub wobec Boga stwierdzenia i przypieczetowania checi bycia razem.
gamrep napisał(a):
> a tak powaznie.. to dla mnie synonim "malzenstwa bez slubu"..
> czyli bez prawnego i / lub wobec Boga stwierdzenia i
> przypieczetowania checi bycia razem.
alez to nie może być synonim malzenstwa, bo małzenstwo z zalozenia jest na dobre i na złe, a jak tu wczesniej napisano w wolnym związku z góry zakłada się, że jak tylko coś zacznie iść niezbyt pomyślnie to mówimy sobie "żegnaj" i wchodzimy w następny związek znów "tylko na dobre", który nie wymaga od nas żadnej odpowiedzialności, czyli praktycznie miłości takiej przez duże "M". Przecież taka Miłosc to pragnienie przede wszystkim dobra tej drugiej osoby ,a jak mowicie bycie w takim związku jest typowo konsumpcyjne : jeśli nie zapewniasz moich potrzeb to papa:).
Choć nie odpowiadałoby mi takie życie, to jestem w stanie zrozumieć tych, którzy z góry zakładają, że to co dobre musi si e kiedyś skończyć, więc lepiej od razu to przewidzieć i nie wiązać się służbowo. Nie rozumiem jednak tych, co to zapewniają , że kochają się i są ze sobą na zawsze, a mimo to nie chcą się pod tym podpisać.
Czyżby nie do końca tak myśleli jak mówią?!
> a tak powaznie.. to dla mnie synonim "malzenstwa bez slubu"..
> czyli bez prawnego i / lub wobec Boga stwierdzenia i
> przypieczetowania checi bycia razem.
alez to nie może być synonim malzenstwa, bo małzenstwo z zalozenia jest na dobre i na złe, a jak tu wczesniej napisano w wolnym związku z góry zakłada się, że jak tylko coś zacznie iść niezbyt pomyślnie to mówimy sobie "żegnaj" i wchodzimy w następny związek znów "tylko na dobre", który nie wymaga od nas żadnej odpowiedzialności, czyli praktycznie miłości takiej przez duże "M". Przecież taka Miłosc to pragnienie przede wszystkim dobra tej drugiej osoby ,a jak mowicie bycie w takim związku jest typowo konsumpcyjne : jeśli nie zapewniasz moich potrzeb to papa:).
Choć nie odpowiadałoby mi takie życie, to jestem w stanie zrozumieć tych, którzy z góry zakładają, że to co dobre musi si e kiedyś skończyć, więc lepiej od razu to przewidzieć i nie wiązać się służbowo. Nie rozumiem jednak tych, co to zapewniają , że kochają się i są ze sobą na zawsze, a mimo to nie chcą się pod tym podpisać.
Czyżby nie do końca tak myśleli jak mówią?!
wolny zwiazek -czli zycie razem na kocia lape,inaczej na karte rowerwą, sambo i licho wie jakie , jeszcze obraźliwe nazwy sa na takie ....
zycie na probe. jak nie wyjdzie , to pa, jestem wolny nie musze nic ......ide do innej/innego/ rob co chcesz ....albo , poczekaj jak znowu bede wolny to sie spotkamy, fajne?co?...
to jest zwiazek dla tchorzy i egoistow...
kto tu jest prawdziwie wolny?
zycie na probe. jak nie wyjdzie , to pa, jestem wolny nie musze nic ......ide do innej/innego/ rob co chcesz ....albo , poczekaj jak znowu bede wolny to sie spotkamy, fajne?co?...
to jest zwiazek dla tchorzy i egoistow...
kto tu jest prawdziwie wolny?
Wolny związek zależy od Nas, na jakich zasadach się opiera. Głównie chodzi o to, że mamy jakiegoś partnera z którym możemy sie spotkać, porozmawiać i nie ukrywajmy, ale kochać się też, ale jednocześnie ta osoba nie ma do Nas np pretensji, że nie mamy czasu, nie musimy się spowiadać co robiliśmy, jeśli pójdziemy na impreze i tak Kogoś np pocałujemy, to nic się nie stanie. Chodzi o to, że nie musimy ściemniać i mówić "Kocham Cie" nieszczerze lub jak to często się zdarza "Ja Ciebie też", a korelacja z daną osobą jest przyjemnościa dla obydwu stron. Trzeba jednak darzyć się zaufaniem, by być ogólnie przyjacielem, a np sex nie był czymś fundamentalnym w tym związku, pozdrawiam! P.S. To było oparte na własnych doświadczeniach.
>
wolny zwiazek? a moze wlasna definicja
Kazydy jest inny i zwiazek (wolny, czy inny) moze byc rozumiany na tysiace sposobow.
Najwazniejsza jest dobra komunikacja. Najlepiej z gory okreslic ten zwiazek, zeby nie bylo nieporozumien, pogadac pare godzin, przy piwku np. A jak na szczerosc kogos nie stac to juz takie z****ne zycie bedziesz mial(a).
Najwazniejsza jest dobra komunikacja. Najlepiej z gory okreslic ten zwiazek, zeby nie bylo nieporozumien, pogadac pare godzin, przy piwku np. A jak na szczerosc kogos nie stac to juz takie z****ne zycie bedziesz mial(a).
Witam:))
Ja jestem od jakis 2 tyg. w wolnym zwiazku. Moje dotychczasowe przezycia
zmusily mnie do podjecia takiej decyzji. Kto bywa na forum to zna moja historie:)
Dla mnie wolny zwiazek to zwiazek w ktorym bardziej dominuje brak zaufania...niz jego nadwyzka. Zwiazek w ktorym obie strony robia co chca, ale - bez zdrady fizycznej czy psychicznej. Mozemy wychodzic na imprezy, na spotkania , robic co nam sie podoba tylko na innych zasadach. Ja mam swoje zycie i partner tez. Spotykamy sie kiedy chcemy bez przymusu. Jestem w takim zwiazku poniewaz chca jeszcze raz sprobowac z moim "bylym" on tego bardziej pragnie, ale ja juz nie chce sie rozczarowac niem i to jest taki moj maly obronny mur..gdyby mnie zranil to nie tak bardzo jak kiedys. Wiem , ze takim zwiazkiem nie moge byc w pelni blisko tej osoby, ale boje sie i nie chce zaufac i zblizac sie w tej chwili (czy moze w najblizszych dniach, tyg., miesiacach) i ufac bezgranicznie. Jezeli bede miala mu zaufac w 100% , jesli poczuje ze mnie kocha itp. byc moze to sie zmieni bo "wolny zwiazek" to tak naprawde dwie osoby , ktore spotykaja sie tylko w lozku, albo kiedy im sie nudzi:) W takim zwiazku moga byc kochankowie ale nie osoby ktore sie kochaja..wtedy to nie ma sensu.
Pozdrawiam !!!!
Ja jestem od jakis 2 tyg. w wolnym zwiazku. Moje dotychczasowe przezycia
zmusily mnie do podjecia takiej decyzji. Kto bywa na forum to zna moja historie:)
Dla mnie wolny zwiazek to zwiazek w ktorym bardziej dominuje brak zaufania...niz jego nadwyzka. Zwiazek w ktorym obie strony robia co chca, ale - bez zdrady fizycznej czy psychicznej. Mozemy wychodzic na imprezy, na spotkania , robic co nam sie podoba tylko na innych zasadach. Ja mam swoje zycie i partner tez. Spotykamy sie kiedy chcemy bez przymusu. Jestem w takim zwiazku poniewaz chca jeszcze raz sprobowac z moim "bylym" on tego bardziej pragnie, ale ja juz nie chce sie rozczarowac niem i to jest taki moj maly obronny mur..gdyby mnie zranil to nie tak bardzo jak kiedys. Wiem , ze takim zwiazkiem nie moge byc w pelni blisko tej osoby, ale boje sie i nie chce zaufac i zblizac sie w tej chwili (czy moze w najblizszych dniach, tyg., miesiacach) i ufac bezgranicznie. Jezeli bede miala mu zaufac w 100% , jesli poczuje ze mnie kocha itp. byc moze to sie zmieni bo "wolny zwiazek" to tak naprawde dwie osoby , ktore spotykaja sie tylko w lozku, albo kiedy im sie nudzi:) W takim zwiazku moga byc kochankowie ale nie osoby ktore sie kochaja..wtedy to nie ma sensu.
Pozdrawiam !!!!
Hej.
Wiem ,że wiadomość wysłałaś 08.08.03 jednak dopiero teraz ją czytam i chciałbym Ci zadać pytanie. Ta sytuacja która wiąże się z Twoim byciem razem z drugą osobą w wolnym związku nie jest dla Ciebie męcząca ?wierzysz ,że uda się na nowo odgrzać miłość w sercu?Jak jest?
Myślisz że to pomoże w Reanimacji a nie jeszcze bardziej spowoduje ból?
Pozdrowienia.
P.S Mam 26lat Ważny jest dla mnie Twój plan działania jakieś zasady które należy zmienić aby może na nowo zacząć myśleć o drugiej osobie w ten sam sposób jak szybciej z prawdziwą miłością.2-tyg temu zerwaliśmy z dziewczyną z którą byliśmy 6-lat.
Jeśli masz jakieś czary to podziel się.Pa
Wiem ,że wiadomość wysłałaś 08.08.03 jednak dopiero teraz ją czytam i chciałbym Ci zadać pytanie. Ta sytuacja która wiąże się z Twoim byciem razem z drugą osobą w wolnym związku nie jest dla Ciebie męcząca ?wierzysz ,że uda się na nowo odgrzać miłość w sercu?Jak jest?
Myślisz że to pomoże w Reanimacji a nie jeszcze bardziej spowoduje ból?
Pozdrowienia.
P.S Mam 26lat Ważny jest dla mnie Twój plan działania jakieś zasady które należy zmienić aby może na nowo zacząć myśleć o drugiej osobie w ten sam sposób jak szybciej z prawdziwą miłością.2-tyg temu zerwaliśmy z dziewczyną z którą byliśmy 6-lat.
Jeśli masz jakieś czary to podziel się.Pa
Czesc.
Wiesz co..nie bardzo wierze, ze bedzie dobrze w przyszlosci...Nie wiem dlaczego zgodzilam sie na "wolny zwiazek"..moze chce sie przekonac , ze juz nie mozemy byc razem albo naiwnie wierze, ze jednak cos miedzy nami zaiskrzy..tzn. u mnie...bo u niego iskrzy.Ja sie bardzo boje ponownego "zejscia sie" .Boje sie , ze on chce mnie teraz "uwiesc" a potem wroci do swojego dawnego "ja". Trwam w tym zwiazku "wolnym" zeby sie ...przekonac jeszcze raz. Z kazdym dniem nie jest lepiej..a gorzej. Ja sie oddalam od niego, nie brakuje mi jego osoby. To nie ma sensu...podobnie jak "wolne zwiazki". Jesli sie kogos kocha i chce sie z nim byc to poprostu to sie staje .
Jezeli chodzi o "czary"...nie posiadam takiej wiedzy...a chcialabym. Wiem jednak, ze " drugi raz nie wchodzi sie do tej samej rzeki" ...nie powinno soe wchodzic. Oczywscie mozna wierzyc , ze bedzie dobrze w przyszlosci i tak sie staje..ale jesli dwie osoby zostaly poroznione - i to barzdo przykry sposob-to watpie zeby przyszlosc przyniosla w wspolnym zyciu "zlote jajka"
Trzymaj sie i pozdrawiam !!!
Wiesz co..nie bardzo wierze, ze bedzie dobrze w przyszlosci...Nie wiem dlaczego zgodzilam sie na "wolny zwiazek"..moze chce sie przekonac , ze juz nie mozemy byc razem albo naiwnie wierze, ze jednak cos miedzy nami zaiskrzy..tzn. u mnie...bo u niego iskrzy.Ja sie bardzo boje ponownego "zejscia sie" .Boje sie , ze on chce mnie teraz "uwiesc" a potem wroci do swojego dawnego "ja". Trwam w tym zwiazku "wolnym" zeby sie ...przekonac jeszcze raz. Z kazdym dniem nie jest lepiej..a gorzej. Ja sie oddalam od niego, nie brakuje mi jego osoby. To nie ma sensu...podobnie jak "wolne zwiazki". Jesli sie kogos kocha i chce sie z nim byc to poprostu to sie staje .
Jezeli chodzi o "czary"...nie posiadam takiej wiedzy...a chcialabym. Wiem jednak, ze " drugi raz nie wchodzi sie do tej samej rzeki" ...nie powinno soe wchodzic. Oczywscie mozna wierzyc , ze bedzie dobrze w przyszlosci i tak sie staje..ale jesli dwie osoby zostaly poroznione - i to barzdo przykry sposob-to watpie zeby przyszlosc przyniosla w wspolnym zyciu "zlote jajka"
Trzymaj sie i pozdrawiam !!!
wolny zwiazek ...... nie tworzy wspolnego gniazda, kazdy fruwa gdzie chce i kiedy chce, obaj partnerzy "nie gniazduja" tzn. nie buduja jednosci opartej na wspolnym majatku, mieszkaniu, i nie maja moralnego prawa myslec o potomstwie.... polaczenie obu wyrazow :wolny+ zwiazek wydaje mi sie oksymoronem .......ale w potocznym jezyku istnieje i wiekszosc wie jaka tresc sie za nim kryje. Nibezpieczny jest on dla kobiet......jak spiewa lider "leszczy" gdyz po pewnym czasie partner z wolnego zwiazku latwiej i prosciej "odfrunie"i co wowczas pozostanie? ......oczywiscie zwiazek zalegalizowany nie jest gwarantem, ale zawsze .........
eeeeeee, mnie tam odpowiada zdanie gamrepa: "Wolny zwiazek to taki, kiedy obie strony strasznie wolno przelamuja swoje obawy i np: dopiero po 10 latach "chodzenia" sa gotowi wyznac sobie milosc.... :)))"
jest w nim to samo co piszą inni, a jednoczesnie może się przeobrazić w "normalny" (?) związek. no bo, jak nic nie przysięgają ani nie obiecują to żadne nie czuje się skrzywdzone, że można "iść gdzieś indziej", bądź "cmoknęło się kogoś innego", nie mówiąc już o kuriozalnym "strzępieniu sobie gęby" lub "robienia z gęby cholewy" obietnicami bądź przyrzeczeniami w stylu "ja z Toba Ty ze Mną" i "Ja Ciebie też" :) a jak nic nie wyjdzie - to się rozchodzą, a jak się dotrą - to może być z tego niezly chlebek.
jest w nim to samo co piszą inni, a jednoczesnie może się przeobrazić w "normalny" (?) związek. no bo, jak nic nie przysięgają ani nie obiecują to żadne nie czuje się skrzywdzone, że można "iść gdzieś indziej", bądź "cmoknęło się kogoś innego", nie mówiąc już o kuriozalnym "strzępieniu sobie gęby" lub "robienia z gęby cholewy" obietnicami bądź przyrzeczeniami w stylu "ja z Toba Ty ze Mną" i "Ja Ciebie też" :) a jak nic nie wyjdzie - to się rozchodzą, a jak się dotrą - to może być z tego niezly chlebek.
widzę, ze w większości piszecie bardzo podobnie.........strasznie to smutne według mnie:-(
wychodzi na to, ze ludźmi teraz zaczął rządzić egoizm, konsumpcja, zatwardziałość....pragnienie sprawienia sobie samemu przyjemności.....zabicia nudy...zaspokojenia namiętności....a więc to oznacza "wolny związek":-(.........czy jest jakieś miejsce na uczucia? przecież nie można pozbyć się emocji, zagłuszyć pragnienia miłości i akceptacji, wierności i zaufania......a może można???
hmm............nadal jakoś mi się to w głowie nie mieści....może dlatego, ze nie potrafię "być" z Kimś i ze wszystkimi....
pozdrawiam was wszystkich:-)
wychodzi na to, ze ludźmi teraz zaczął rządzić egoizm, konsumpcja, zatwardziałość....pragnienie sprawienia sobie samemu przyjemności.....zabicia nudy...zaspokojenia namiętności....a więc to oznacza "wolny związek":-(.........czy jest jakieś miejsce na uczucia? przecież nie można pozbyć się emocji, zagłuszyć pragnienia miłości i akceptacji, wierności i zaufania......a może można???
hmm............nadal jakoś mi się to w głowie nie mieści....może dlatego, ze nie potrafię "być" z Kimś i ze wszystkimi....
pozdrawiam was wszystkich:-)
Otwieracie mi oczy na inny świat, buehehehe
Sorki za to ale to o czym piszecie to nie zwiazek, to sex, lub inaczej, moi znajomi to nazywaja pogotowiem sexualnym, jak swedzi a niema z kim to sie idzie do tamtej osoby, i oczywiscie przed i po troszke sie pogada wiec jakos sila rzeczy sie czlowiek przywiazuje, ale tak czy inaczej to tylko (bezpieczniejszy) sex
Pozdrawiam
Sorki za to ale to o czym piszecie to nie zwiazek, to sex, lub inaczej, moi znajomi to nazywaja pogotowiem sexualnym, jak swedzi a niema z kim to sie idzie do tamtej osoby, i oczywiscie przed i po troszke sie pogada wiec jakos sila rzeczy sie czlowiek przywiazuje, ale tak czy inaczej to tylko (bezpieczniejszy) sex
Pozdrawiam
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
oj coś płyciutko traktujecie powyższe wypowiedzi. żadne pogotowie seksualne, albo "jak swędzi a się chce", Anty, na takie numery są prostytutki, bądź dziewczyny/chłopcy którzy myślą że nie są a są prostytutkami, a wątpię czy ktoś z nas by się na coś takiego zdecydował.
czy nie może istnieć związek między dwojgiem ludzi zmęczonych "pragnieniami miłości", dusznością wzajemnego naciskania na okazywanie jak najgłębszych uczuć, nie mających akurat nastroju na pochłonięcie przez wciągające - bo zajmujące jak się ma wymagających partnerów skąd inąd - "zabawy w miłość". i co? pozbawicie ich prawa do przebywania z ludźmi, którzy podobnie jak oni myślą? do dawania i brania bliskości właśnie takiej jakiej wymagają?
nie wiem czy zauważyliście, ale nie napisał tutaj Mietek czy inne oszołomy którzy potraktowaliby "związek" jako kilkusekundowe spuszczanie się na obrazki w Playboyu. jesteśmy na tyle dorośli, żeby sobie powiedzieć, że "kocham Cię" nie jest potrzebne ludzi, którzy także potrzebują ciepła, dotyku drugiej osoby, bliskości, chodzenia za rękę, nawet kontaktu "cielesnego" i osiągną to w tym "wolnym związku". przykro mi to stwierdzić, ale nie zgadzam się z tego typu stwierdzeniem, że bycie z kimś, dzielenie czasu i sex jest zarezerwowane tylko dla tej prawdziwej miłości i wiąże się nierozerwalnie z oddaniem siebie na jej ołtarzu jako ofiarę całopalną. przyjaźń też tego nie wypełni, bo z kumplem to można piwo wypić...nie chciałbym nawet próbować przytulić do mojego najlepszego kumpla oglądając film na wideo, albo poleżeć z nim razem w łóżku i czytać książkę zapłątany nogami w jego nogi co jakiś czas :) a tak możńa z dziewczyną co jakiś czas, bez "je t`aime, a Ty mnie też".
dajcie więc pokój, tym "wolnym związkom" to częściej przyświeca więcej dobrych "chceń" i uczuć niż możemy sobie na pierwszy rzut oka wyobrazić, a nie od razu "be, tylko sex i gdzie w tym wszystkim miłość oraz oddanie".
czy nie może istnieć związek między dwojgiem ludzi zmęczonych "pragnieniami miłości", dusznością wzajemnego naciskania na okazywanie jak najgłębszych uczuć, nie mających akurat nastroju na pochłonięcie przez wciągające - bo zajmujące jak się ma wymagających partnerów skąd inąd - "zabawy w miłość". i co? pozbawicie ich prawa do przebywania z ludźmi, którzy podobnie jak oni myślą? do dawania i brania bliskości właśnie takiej jakiej wymagają?
nie wiem czy zauważyliście, ale nie napisał tutaj Mietek czy inne oszołomy którzy potraktowaliby "związek" jako kilkusekundowe spuszczanie się na obrazki w Playboyu. jesteśmy na tyle dorośli, żeby sobie powiedzieć, że "kocham Cię" nie jest potrzebne ludzi, którzy także potrzebują ciepła, dotyku drugiej osoby, bliskości, chodzenia za rękę, nawet kontaktu "cielesnego" i osiągną to w tym "wolnym związku". przykro mi to stwierdzić, ale nie zgadzam się z tego typu stwierdzeniem, że bycie z kimś, dzielenie czasu i sex jest zarezerwowane tylko dla tej prawdziwej miłości i wiąże się nierozerwalnie z oddaniem siebie na jej ołtarzu jako ofiarę całopalną. przyjaźń też tego nie wypełni, bo z kumplem to można piwo wypić...nie chciałbym nawet próbować przytulić do mojego najlepszego kumpla oglądając film na wideo, albo poleżeć z nim razem w łóżku i czytać książkę zapłątany nogami w jego nogi co jakiś czas :) a tak możńa z dziewczyną co jakiś czas, bez "je t`aime, a Ty mnie też".
dajcie więc pokój, tym "wolnym związkom" to częściej przyświeca więcej dobrych "chceń" i uczuć niż możemy sobie na pierwszy rzut oka wyobrazić, a nie od razu "be, tylko sex i gdzie w tym wszystkim miłość oraz oddanie".
oj nie zawsze to facet chce takiego zwiazku. chyba że ja też jestem facetem tylko o tym nie wiem:((((((!!!!wlaśnie udało mi się namówić na coś takiego mojego przyjaciela,zobaczymy:)a nie chcę zobowiązującego związku,bo dopiero rozstałam się z moim facetem (byliśmy razem dłuuuugoo!!)brakuje mi kogoś do przytulania:)ale chcę też czasu dla siebie-i to wcale nie znaczy,że jestem egoistką!!!pozdrowienia dla wszystkich
Każdy potrzebuje czasu dla siebie! Nawet osoby w trwalych zwiazkach! Dziwi mnie dlaczego uwazacie, ze zwiazek moze kogos ograniczac i zniewalac? Jesli tak to po co sie meczyc?
Mozna sie spotykac z różnymi osobami (kolegami, koleżankami), nie zdradzajac partnera w zwiazku. Prawdziwy zwiazek powinien polegac na zaufaniu, a nie zniewoleniu.
Dla mnie "wolny zwiazek" nie istnieje! Ludzie ktorzy sie na to godza poprostu nie sa ze soba! Spotykaja sie tylko po to aby zaspokoic jakies swoje potrzeby, a nie ze wzgledu na ta druga osobe!
Gdy jesteśmy młodzi, patrzymy na uczucia bardzo naiwnie i podchodzimy do nich z dużą wrażliwością. Wiążemy się z kimś i chcemy, żeby ta osoba była już właśnie tym kimś, z kim będziemy szczęśliwi. Ale w pierwszych szczeniackich miłostkach dość często się zdarza, że jednej ze stron szybko się "odwidzi" i już jest po wszystkim. Potem już trochę ostrożniej angażujemy uczucia, ale zdarza się, że znowu przychodzi rozczarowanie i przestajemy być naiwni i wierzyć w jakąś wyjątkową, jedyną, wspaniałą, szczęśliwą, wieczną (itd) miłość. I boimy się sparzyć kolejny raz. Powoli zanika w nas wrażliwość, przez którą trudno jest radzić sobie z rozstaniami, a zaczyna dominować wyrachowanie. A wolny związek - daje pozory, że się nie jest samemu, ale gdy się skończy - nie ma po nim wielkiego żalu, bo nie było się w niego zaangażowanym. Niektórym ludziom takie życie odpowiada. A niektórzy takie związki traktują tymczasowo - na przeczekanie, bo przecież łatwiej być z kimś (czasem nawet z kimkolwiek) niż być zupełnie samemu. I nadal czekają na osobę, z którą być może uda się coś trwalszego.
A tak w ogóle, to chyba już lepiej jest nie zastanawiać się nad problemami damsko-męskimi, nad samotnością, miłością itd. Te problemy istniały od zawsze i nie ma na nie łatwej rady. Najlepiej nie myśleć o tym za dużo, nie rozwodzić sie nad przeszłością i po prostu żyć!
A tak w ogóle, to chyba już lepiej jest nie zastanawiać się nad problemami damsko-męskimi, nad samotnością, miłością itd. Te problemy istniały od zawsze i nie ma na nie łatwej rady. Najlepiej nie myśleć o tym za dużo, nie rozwodzić sie nad przeszłością i po prostu żyć!
Wolny związek to coś, co teoretycznie powinno być dla mnie, więc byłam ciekawa co napiszecie. Dla mnie taki związek, to przede wszystkim brak zobowiązań. Nie ma obietnic "na dobre i na złe", nie ma odpowiedzialności, raczej kojarzy mi się z samymi pięknymi chwilami. Mam swój dom i swój słodki dziecięcy bagaż i sama muszę (a nawet chcę) go dźwigać. Żeby jadnak czasem poczuć się kobietą przydałby się ktoś na przychodne, nawet na spacer, czy do kina. A jak się komuś odmieni - to bez pretensji następuje rozstanie. Tak ja rozumiem wolny związek.
Ale... to tylko słowa... do tej pory nie udało mi się stworzyć takiego. Chyba się nie nadaję, nie umiem tak. Przeraża mnie brak odpowiedzialności.
Ale... to tylko słowa... do tej pory nie udało mi się stworzyć takiego. Chyba się nie nadaję, nie umiem tak. Przeraża mnie brak odpowiedzialności.
Życzę miłego dnia
Nie ma obietnic "na dobre i
> na złe", nie ma odpowiedzialności,
Jak to nie ma odpowiedzialności? każdy z nas odpowiada za to co robi. czyżby tylko przysięga przed ołtarzem lub urzędnikiem obligowała nas do myślenia o tym co robimy i rozważania ewentualnych konsekwencji? czy to, że nie jesteśmy z kimś "na dobre i na złe" nie pozwala nam nie myśleć o uczuciach tej drugiej osoby?
poza tym śmieszy mnie sama nazwa - "wolny". czy to oznacza, że inne rodzaje związków są zniewoleniem? i czy związek można w ogóle zdefiniować jedyną tylko słuszną definicją?
> na złe", nie ma odpowiedzialności,
Jak to nie ma odpowiedzialności? każdy z nas odpowiada za to co robi. czyżby tylko przysięga przed ołtarzem lub urzędnikiem obligowała nas do myślenia o tym co robimy i rozważania ewentualnych konsekwencji? czy to, że nie jesteśmy z kimś "na dobre i na złe" nie pozwala nam nie myśleć o uczuciach tej drugiej osoby?
poza tym śmieszy mnie sama nazwa - "wolny". czy to oznacza, że inne rodzaje związków są zniewoleniem? i czy związek można w ogóle zdefiniować jedyną tylko słuszną definicją?
To, co piszemy, to oczywiście uproszczenie. Wiadomo, że i w małżeństwach ludzie zachowują się nieodpowiedzialnie. I odwrotnie - w wolnych związkach ludzie mogą wspierać się w złych chwilach. Ale w moim rozumieniu wolny zwiazek z góry zakłada tymczasowość, nie ma w nim dozgonnych obietnic i zobowiązań. Nie mam koniecznie na myśli
przysięgania przed urzędnikiem czy księdzem, ale wzajemne ustalenia miedzy dwojgiem ludzi.
przysięgania przed urzędnikiem czy księdzem, ale wzajemne ustalenia miedzy dwojgiem ludzi.
Życzę miłego dnia
Aga i Malinka............w 100% popieram wasze wypowiedzi:-)))))))))
ps. tak naprawdę teorii na temat "wolnych związków" i nie tylko:-)...jest mnóstwo...a na pewno tyle ilu ludzi na świecie...........bo w końcu każdy z nas jest inny i inaczej postrzega to co nas otacza...a łączą nas pewne aspekty, które pozwalają nam się przyjaźnić i dochodzić do porozumienia:-)
w każdym razie dla mnie "wolnych związków" nie ma ( i nie chodzi mi tutaj w żadnym wypadku o ludzi, którzy żyją bez ślubu )...albo ufamy sobie i jesteśmy dla siebie...albo żegnaj.......
ps. tak naprawdę teorii na temat "wolnych związków" i nie tylko:-)...jest mnóstwo...a na pewno tyle ilu ludzi na świecie...........bo w końcu każdy z nas jest inny i inaczej postrzega to co nas otacza...a łączą nas pewne aspekty, które pozwalają nam się przyjaźnić i dochodzić do porozumienia:-)
w każdym razie dla mnie "wolnych związków" nie ma ( i nie chodzi mi tutaj w żadnym wypadku o ludzi, którzy żyją bez ślubu )...albo ufamy sobie i jesteśmy dla siebie...albo żegnaj.......
a potem płacz w poduszkę, rwanie włosów i udręka, typu "jaka/jaki jestem samotny", "czymże jest miłość", buuuuuuuu. tzw. czysta i bardzo wysoka dojrzałość emocjonalna.
może masz szczęście i nie opuścił Cię ktoś kto powinien być z Tobą do końca życia, może teraz jesteś od dłuższego czasu z Kimś i nie wierzysz, że mogłoby się To skończyć, może kochasz i jesteś kochana...ale liczne grono tego nie ma, bądź miało ale z*****o. palenie na stosie ludzi i ich wypowiedzi za to, że po licznych próbach, przejściach, czy tylko dzięki trzeźwiejszemu podejściu do życia, potrafią się przyznać i chociaż pomyśleć o "wolnym związku", jest moim zdaniem czystą ignorancją.
jeżeli nawet nie staracie się zastanowić czym dla was miałby być taki związek - bo inaczej to tylko żegnaj - to obraża to tych których doświadczenie, przeżycia, chłodniejsze patrzenie na świat, pozwala pomyśleć o tym i wyrazić tutaj te przemyślenia. te wypowiedzi to nie pochwała kazirodztwa ani bigamii, żeby zasłużyć na takie "potępienie". oczywiście zaraz będą odpowiedzi, że "bo ja tak myślę, czuję i mam prawo się wyrazić".
mam tylko 25 wiosen, nie jestem w wolnym związku i nie byłem, a jestem w "tym drugim związku" i myślę, że odczułem to wielkie słowo "Miłość" - zarówno teraz jak i wcześniej. a jednak mogłem sie rozejrzeć w około, a nie jak koń mieć klapy na oczach. przykro mi to mówić i proszę nie brać do siebie.
ten, który zaraz zostanie zlinczowany, pozdrowienia.
może masz szczęście i nie opuścił Cię ktoś kto powinien być z Tobą do końca życia, może teraz jesteś od dłuższego czasu z Kimś i nie wierzysz, że mogłoby się To skończyć, może kochasz i jesteś kochana...ale liczne grono tego nie ma, bądź miało ale z*****o. palenie na stosie ludzi i ich wypowiedzi za to, że po licznych próbach, przejściach, czy tylko dzięki trzeźwiejszemu podejściu do życia, potrafią się przyznać i chociaż pomyśleć o "wolnym związku", jest moim zdaniem czystą ignorancją.
jeżeli nawet nie staracie się zastanowić czym dla was miałby być taki związek - bo inaczej to tylko żegnaj - to obraża to tych których doświadczenie, przeżycia, chłodniejsze patrzenie na świat, pozwala pomyśleć o tym i wyrazić tutaj te przemyślenia. te wypowiedzi to nie pochwała kazirodztwa ani bigamii, żeby zasłużyć na takie "potępienie". oczywiście zaraz będą odpowiedzi, że "bo ja tak myślę, czuję i mam prawo się wyrazić".
mam tylko 25 wiosen, nie jestem w wolnym związku i nie byłem, a jestem w "tym drugim związku" i myślę, że odczułem to wielkie słowo "Miłość" - zarówno teraz jak i wcześniej. a jednak mogłem sie rozejrzeć w około, a nie jak koń mieć klapy na oczach. przykro mi to mówić i proszę nie brać do siebie.
ten, który zaraz zostanie zlinczowany, pozdrowienia.
Po przeczytaniu tego wszystkiego dochodze do wniosku, że tak na prawdę, pod wszystkim poziomami przykrywek, które udają, że jest inaczej, "wolny związek" to "pójście na łatwizne", prowizorka, chęć doznawania wszystkich plusów związku ale bez przyjmowania opowiedzialności i minusów.
A, że prowizorka lubi trzymać się najdłużej.....
Wolał bym związek 100% (nie przepadam za rozwiązaniami połowicznymi) ale też nie chcę potępiąć wolnych związków... w końcu nigdy nie wiadoo jak się życie potoczy...
A, że prowizorka lubi trzymać się najdłużej.....
Wolał bym związek 100% (nie przepadam za rozwiązaniami połowicznymi) ale też nie chcę potępiąć wolnych związków... w końcu nigdy nie wiadoo jak się życie potoczy...
A moze na poczatku kazdy zawiazek powinien byc wolny?Dlaczego od razu maja pojawiac sie wielkie slowa?Jesli cos ma byc,to i tak bedzie,nie ma nic na sile.Najwazniejsze to dzialac zgodnie z wlasnym sumieniem i uczuciami.Kazdy czlowiek jest inny i nie kazdemu moze pasowac wolnosc w zwiazku, ale jezeli znajdzie sie para, ktorej to odpowiada, to dlaczego mialaby nie sprobowac? Nie mozna sie ograniczac!!