Widok
zamykam się w 3tysiacach z opłatami. moja córeczka ma osiem miesięcy, jak jestem w pracy to jest z nią moja babcia. od września planuję posłać ją do żłobka, bo uwielbia dzieci.
od ojca mojego dziecka dostaję tysiąc (odkładam, niech mała ma na przyszłość), umówiliśmy się prywatnie, nie ma potrzeby mieszać w to sądu.
od ojca mojego dziecka dostaję tysiąc (odkładam, niech mała ma na przyszłość), umówiliśmy się prywatnie, nie ma potrzeby mieszać w to sądu.
zanim ja cos dostane na synka to czeka mnie niestety przeprawa z sadem.. zobaczymy ile w ogole dostane... wiem, ze gdyby nie rodzice to nie mialabym szans.. dostaje raptem 600zl wszystkiego miesiecznie.. a pracowac nie jestem w stanie z powodu choroby.. polska jest potworna dla samotnych matek... nie wiem jak sobie poradze jak sie synek pojawi, mops niestety jak to mops wiele nie daje...
dostaje 400 zl alimentow co starcza na przedszkole
mieszkam z rodzicami, na życie z pensji po odliczeniu wszystkich zobowiazan zostaje mi 700 zl na mnie i corke, rodzice pomagaja, latwo nie jest ale glodne nie chodzimy
ojciec dziecka poza stala kwota stara sie w miare mozliwosci dokladac do ubran, lekarstw itp. bez zadnego problemu, opieka nad dzieckiem rowniez staramy sie dzielic po rowno
dziecko ma 2,5 roku
mieszkam z rodzicami, na życie z pensji po odliczeniu wszystkich zobowiazan zostaje mi 700 zl na mnie i corke, rodzice pomagaja, latwo nie jest ale glodne nie chodzimy
ojciec dziecka poza stala kwota stara sie w miare mozliwosci dokladac do ubran, lekarstw itp. bez zadnego problemu, opieka nad dzieckiem rowniez staramy sie dzielic po rowno
dziecko ma 2,5 roku
no niestety spore, samo przedszkole to ok 400 zl, i to studnia bez dna bo zawsze cos trzeba przyniesc dokupic itp, no i poza tym choroby non stop. ja nie mam alimentow ale nie place nic a mieszkanie na razie. niestety masakrycznie duzo kasy idzie na ubrania i na jedzenie i pitoly... typu jajo tik taki monte i mleczne kanapki szminki dziecko to studnia bez dna ;) a im starsze tym sie poglebia...
w moim wypadku do posiadania dziecka muszę dołożyć posiadanie kredytu na mieszkanie... Alimentów nie dostaję żadnych i nie mam na nie szans. Właśnie, po 6 latach oddanej pracy, wyrzucono mnie z niej. Nie mogę znaleść nowej - wysyłam i cisza. Nie wiem jak mam dalej żyć. A dokładniej z czego... Polska i 1+1? Zapomnijcie...
A ja mam 2 maluchów, małż daje po 600 złotych, jest ciężko. Pracuję na pół etatu i po opłatach w tym miesiącu zostało nam 750 złotych na przeżycie. W dodatku dzieci teraz chore na oskrzela, leki, mleko modyfikowane dla małej, pampersy, jedzenie, środki czystości...wszystko poszło masakrycznie w górę, a ja boję się patrzeć w przyszłość.
Ale co tam, damy radę, przetrwamy, bo nie mamy wyjścia.
Ale co tam, damy radę, przetrwamy, bo nie mamy wyjścia.
są takie sytuacje kiedy faktycznie nie ma szans na alimenty. Moja córka ma juz 16 lat , i alimenty widziałam moze ze 3 razy i to w niepełnej kwocie.... od dłużnika nie mam szans na ich płacenie , on od lat nie pracuje i nie ma tez zadnego majatku..
a ponieważ ja mam nowego męża to mi się od państwa nie nalezy !! paranoja ... bo z kolei kiedy mój obecny mąż mąż , który ma córkę z poprzedniego związku i regularnie płaci alimenty miał sprawę o podwyższenie alimentów , a nie było nas stac na to i w sądzie powiedział ,że utrzymuje równiez moją córkę to sąd go wysmiał i powiedizał ,że przecież to nie jego córka, nie musi utrzymywać...
więc każdy kij ma dwa końce, ja znam niestety oba.....
a ponieważ ja mam nowego męża to mi się od państwa nie nalezy !! paranoja ... bo z kolei kiedy mój obecny mąż mąż , który ma córkę z poprzedniego związku i regularnie płaci alimenty miał sprawę o podwyższenie alimentów , a nie było nas stac na to i w sądzie powiedział ,że utrzymuje równiez moją córkę to sąd go wysmiał i powiedizał ,że przecież to nie jego córka, nie musi utrzymywać...
więc każdy kij ma dwa końce, ja znam niestety oba.....
W tej kwestii ze Polska 1+1 nie masz szans tutaj na przetrwanie przekonalam sie i ja.
Moja sytuacja jest również bardzo trudna.
Od kilku lat mieszkam z bylymi tesciami...
I ze swoim malym dzieckiem...
Przez pierwszy rok bylo nie najgorzej, ja w domu z dzieckiem non stop..
Jakos wiazalam koniec z koncem, mimo ze kredyt na glowie, bo dobra dusza wzielam na splate dlugow bylego bo naiwnie wierzylam ze sie zmieni. .
Ale mniejsza o to.. Do brzegu.
Splacalam kredyt dosc pokazny i mialam na utrzymaniu niemowlę wiec niemoglam pójść do pracy, na zycie zostawalo 250zł dla mnie i m9jego niemowlęcia...
Zero alimentów bo tatus dziecka mial w nosie placenie..
Cale szczęście teście niw rzadali oplat za zamieszanie..
Potem postanowiłam pójść do opieki.
Oczywiście to wszystko zanim poszlam do pracy...
Gehenna zaczęła sie potem i trwa do dziś.
W ogromnym skrócie nie mam pracy, mam tylko 500+ na syna obecnie ktory ma już 5lat i wcale wolniej nie rosnie a j3go potrzeby rosna co raz ba4dziej, ponadto jestem tlamszona, wyszydzana nie wiem jak to nazwać gnebiona psychicznie od 3lat prz3z bylych teściów z ktorymi jestem zmuszona mieszkac bo nie mam gdzie pojsc w tej chwili....
Nie jestem w stanie sama sie utrzymać nawet majac stala pracebym nie byla w stanie bo za male zarobki..
Dodam ze z bylym nie jestem bo również gnebil mnie psychicznie az doszlo do rekoczynow...
I przy policji zabralam 4tero miesiecznego syna i sie stamtąd wyniosłam..
Obecnie zostalam bez pracy zlamalam reke zus nie wyplaca zwdnego zqsilku, jako bezrobotna nie moge się zarejestrowac z powodu zlamanej reki...
Nie chce mi sie już żyć a w domu atmosfera co raz ba4dziej napięta...
Wciąż słyszę ze kłamie i różne podobne oszczerstwa pod swoim adresem..
Jak ja mam żyć w takich warunkach i jak wychowywac po ludzku syna ktory jest swiadkiem każdej tego typu sprzeczki..
Dziś dziadek dziecka nawet mial czelność powiedzieć do mnie "zamknij morde" zwyzywac mnie od go**iar i tym podobnych....
I wszystko to przy moim synu.
Kiedy powiedziałam ze jaki przyklad daje dziecku w twn sposob sie do mnie odnoszac to zkwitowal to ze zmieniam temat..
Kto sie tak zachowuje.....
Nwrwy mi puscily wiec zaczelam podniesionym tonem...
Nie jest mi przykro..
Jestem wściekła ze moj syn musi tego wszystkiego sluchac i na cos takiego patrzeć..
Chciałam od tego uciec dlatego odeszlam m. In od męża a trafiłam z deszczu pod rynne.
Sytuacja jest patowa..
Nie chce tak żyć i dłużej sie męczyć.
Poradzcie coś błagam..
Moja sytuacja jest również bardzo trudna.
Od kilku lat mieszkam z bylymi tesciami...
I ze swoim malym dzieckiem...
Przez pierwszy rok bylo nie najgorzej, ja w domu z dzieckiem non stop..
Jakos wiazalam koniec z koncem, mimo ze kredyt na glowie, bo dobra dusza wzielam na splate dlugow bylego bo naiwnie wierzylam ze sie zmieni. .
Ale mniejsza o to.. Do brzegu.
Splacalam kredyt dosc pokazny i mialam na utrzymaniu niemowlę wiec niemoglam pójść do pracy, na zycie zostawalo 250zł dla mnie i m9jego niemowlęcia...
Zero alimentów bo tatus dziecka mial w nosie placenie..
Cale szczęście teście niw rzadali oplat za zamieszanie..
Potem postanowiłam pójść do opieki.
Oczywiście to wszystko zanim poszlam do pracy...
Gehenna zaczęła sie potem i trwa do dziś.
W ogromnym skrócie nie mam pracy, mam tylko 500+ na syna obecnie ktory ma już 5lat i wcale wolniej nie rosnie a j3go potrzeby rosna co raz ba4dziej, ponadto jestem tlamszona, wyszydzana nie wiem jak to nazwać gnebiona psychicznie od 3lat prz3z bylych teściów z ktorymi jestem zmuszona mieszkac bo nie mam gdzie pojsc w tej chwili....
Nie jestem w stanie sama sie utrzymać nawet majac stala pracebym nie byla w stanie bo za male zarobki..
Dodam ze z bylym nie jestem bo również gnebil mnie psychicznie az doszlo do rekoczynow...
I przy policji zabralam 4tero miesiecznego syna i sie stamtąd wyniosłam..
Obecnie zostalam bez pracy zlamalam reke zus nie wyplaca zwdnego zqsilku, jako bezrobotna nie moge się zarejestrowac z powodu zlamanej reki...
Nie chce mi sie już żyć a w domu atmosfera co raz ba4dziej napięta...
Wciąż słyszę ze kłamie i różne podobne oszczerstwa pod swoim adresem..
Jak ja mam żyć w takich warunkach i jak wychowywac po ludzku syna ktory jest swiadkiem każdej tego typu sprzeczki..
Dziś dziadek dziecka nawet mial czelność powiedzieć do mnie "zamknij morde" zwyzywac mnie od go**iar i tym podobnych....
I wszystko to przy moim synu.
Kiedy powiedziałam ze jaki przyklad daje dziecku w twn sposob sie do mnie odnoszac to zkwitowal to ze zmieniam temat..
Kto sie tak zachowuje.....
Nwrwy mi puscily wiec zaczelam podniesionym tonem...
Nie jest mi przykro..
Jestem wściekła ze moj syn musi tego wszystkiego sluchac i na cos takiego patrzeć..
Chciałam od tego uciec dlatego odeszlam m. In od męża a trafiłam z deszczu pod rynne.
Sytuacja jest patowa..
Nie chce tak żyć i dłużej sie męczyć.
Poradzcie coś błagam..
Halewicz, to jest życie...
Czasem mężczyzna jeśli już daje na dziecko kilkaset złotych, to robi w okół tego mega otoczkę - no bo przecież daje całe 600 złotych! Z pewnością mamusia za to imprezuje, chodzi do kosmetyczki, fryzjera, no bo co tam 2 latek zje? A co tam 5 latek potrzebuje? Nie dość tego, ciężko teraz o pracę, szczególnie jeśli się ma małe dzieci - jest to straszak dla potencjalnego pracodawcy, bo już widzi te zwolnienia lekarskie.
Jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że mam blisko rodziców, którzy się zajmą małymi, kiedy idę do pracy. Najśmieszniejsze jest to, że ojciec dzieci zarabia około 7 tysięcy, z czego połowę dochodów zataja, co by na dzieci za dużo nie płacić. Jeszcze słyszę, że mam pracę na pół etatu, że mam się zabrać do prawdziwej roboty, np. w biedronce, to dostanę lepsze pieniądze.
Czasem mężczyzna jeśli już daje na dziecko kilkaset złotych, to robi w okół tego mega otoczkę - no bo przecież daje całe 600 złotych! Z pewnością mamusia za to imprezuje, chodzi do kosmetyczki, fryzjera, no bo co tam 2 latek zje? A co tam 5 latek potrzebuje? Nie dość tego, ciężko teraz o pracę, szczególnie jeśli się ma małe dzieci - jest to straszak dla potencjalnego pracodawcy, bo już widzi te zwolnienia lekarskie.
Jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że mam blisko rodziców, którzy się zajmą małymi, kiedy idę do pracy. Najśmieszniejsze jest to, że ojciec dzieci zarabia około 7 tysięcy, z czego połowę dochodów zataja, co by na dzieci za dużo nie płacić. Jeszcze słyszę, że mam pracę na pół etatu, że mam się zabrać do prawdziwej roboty, np. w biedronce, to dostanę lepsze pieniądze.
Ależ proszę Ciebie bardzo Panie Halewicz :)
.
1. Żywność ok. 20 złotych dziennie na dziecko = ok 600 złotych (w tym jogurty, jajka, masło, olej, mleko, bułki, wędlina, ser, dżem, warzywa, owoce, mięso, ryż, makaron, kasza, desery, słodycze, woda mineralna, mleko modyfikowane, kaszki, soki, herbatki,
2. Opłaty ok 300 złotych na dziecko (mam 2 dzieci, opłaty około 900 zł m-cznie, dlatego dzielę na 3)
3. Ubranie 150 złotych miesięcznie (w skali rocznej) wliczając obuwie co 3-4 miesiące 2 pary, ubrania sezonowe - kurtki, kombinezony, ubrania okazjonalne, bieliznę.
4. Środki czystości ok 100 złotych miesięcznie na dziecko (w tym środki czystości dla domu, płyny do prania, płyny do płukania, art. higieniczne, ręczniki, papier, husteczki nawilżane)
5. Opieka medyczna odpłatna, badania laboratoryjne płatne (dentysta, ortopeda, ortodonta, pediatra w nagłych wypadkach)ok 100 zł miesięcznie
6. Wydatki apteczne (leki, maści, witaminy) 100 zł miesięcznie
7. Rozrywka 150 złotych miesięcznie (urodziny kolegów, kino, wycieczki, wakacje, drobne przyjemności)
8. Art. papiernicze, edukacyjne, zabawki, bajki, książki, gazetki 100 złotych miesięcznie.
9. Przejazdy (dla dzieci powyżej 4 roku życia - płatna komunikacja miejska lub paliwo) ok 50 złotych miesięcznie.
Do tego można doliczyć koszty przedszkola, żłobka, wydatki szkolne lub opłatę za opiekunkę, wydatki na pieluchy, jeśli dziecko jest małe.
Do tego remont, meble dla dzieci, naczynia, dekoracje domu... robi się rzadziej, ale jednak to też pochłania jakąś tam kwotę.
Dom zazwyczaj jest wyposażony w sprzęty, które też co jakiś czas się amortyzują lub psują.
.
1. Żywność ok. 20 złotych dziennie na dziecko = ok 600 złotych (w tym jogurty, jajka, masło, olej, mleko, bułki, wędlina, ser, dżem, warzywa, owoce, mięso, ryż, makaron, kasza, desery, słodycze, woda mineralna, mleko modyfikowane, kaszki, soki, herbatki,
2. Opłaty ok 300 złotych na dziecko (mam 2 dzieci, opłaty około 900 zł m-cznie, dlatego dzielę na 3)
3. Ubranie 150 złotych miesięcznie (w skali rocznej) wliczając obuwie co 3-4 miesiące 2 pary, ubrania sezonowe - kurtki, kombinezony, ubrania okazjonalne, bieliznę.
4. Środki czystości ok 100 złotych miesięcznie na dziecko (w tym środki czystości dla domu, płyny do prania, płyny do płukania, art. higieniczne, ręczniki, papier, husteczki nawilżane)
5. Opieka medyczna odpłatna, badania laboratoryjne płatne (dentysta, ortopeda, ortodonta, pediatra w nagłych wypadkach)ok 100 zł miesięcznie
6. Wydatki apteczne (leki, maści, witaminy) 100 zł miesięcznie
7. Rozrywka 150 złotych miesięcznie (urodziny kolegów, kino, wycieczki, wakacje, drobne przyjemności)
8. Art. papiernicze, edukacyjne, zabawki, bajki, książki, gazetki 100 złotych miesięcznie.
9. Przejazdy (dla dzieci powyżej 4 roku życia - płatna komunikacja miejska lub paliwo) ok 50 złotych miesięcznie.
Do tego można doliczyć koszty przedszkola, żłobka, wydatki szkolne lub opłatę za opiekunkę, wydatki na pieluchy, jeśli dziecko jest małe.
Do tego remont, meble dla dzieci, naczynia, dekoracje domu... robi się rzadziej, ale jednak to też pochłania jakąś tam kwotę.
Dom zazwyczaj jest wyposażony w sprzęty, które też co jakiś czas się amortyzują lub psują.
do ja- chyba troszkę Cię ponioslo z tymi wydatkami....
mam dwoje dzieci i na dwoje nie wydaję tyle co Ty niby na jedno....
do szału mnie doprowadza zawyżanie na siłę kosztów utrzymania dziecka przez mamy ....
a przypominam ,że tak jak pisałam też byłam samotną mamą i znam temat od podszewki .... ja chyba jestem po prostu zbyt uczciwa.....
mam dwoje dzieci i na dwoje nie wydaję tyle co Ty niby na jedno....
do szału mnie doprowadza zawyżanie na siłę kosztów utrzymania dziecka przez mamy ....
a przypominam ,że tak jak pisałam też byłam samotną mamą i znam temat od podszewki .... ja chyba jestem po prostu zbyt uczciwa.....
Mamy też jeden fakt: kiedy mama i tata byli razem, wydawali na życie około 5 tysięcy miesięcznie. Dzieciom nigdy NICZEGO nie brakowało i żyły na wysokiej stopie. Czy jak tata i mama nie są razem, to nagle mają zacząć klepać biedę i odmawiać sobie wielu rzeczy? Wg prawa komfort życia dziecka nie powinien się zmienić po rozwodzie/rozstaniu, jeśli nie ma ku temu przesłanek (patrz - rodzic stracił pracę itd itp.).
To ja mogę sobie odmówić - dziecku nigdy - i taka jest prawda. Boli?
To ja mogę sobie odmówić - dziecku nigdy - i taka jest prawda. Boli?
@~ja - tę retorykę zostaw na salę sądową, bo na mnie ona nie działa. Alimenty zasądza się od UZASADNIONYCH potrzeb uprawnionego i możliwości zarobkowych obowiązanego. Nie chce mi się tutaj opisywać, co oznaczają obydwa pojęcia - spytaj się swojej adwokaciny, to Ci wyjaśni:)
Idąc dalej, dziecko powinno żyć na takim samym poziomie, jak rodzice. Zatem jeśli poziom życia nie może ulec obniżeniu, bo rodzice się rozeszli - jeśli zarabiają tyle samo, to dziecko powinno otrzymywać te same świadczenia, co poprzednio. Z tą różnicą, że rodzice są obowiązani W RÓWNYM stopniu łożyć na utrzymanie swoich dzieci. I tu nie zawsze działają "osobiste staranie", które za chwilkę wyciągniesz w dyskusji, jako że ojciec dziecka również może, tak jak Ty, te starania popełniać.
To co napisałaś, jest stekiem bzdur - ale odniosę się do tego w odrębnym poście, aby nie mieszać zbytnio w tym.
Idąc dalej, dziecko powinno żyć na takim samym poziomie, jak rodzice. Zatem jeśli poziom życia nie może ulec obniżeniu, bo rodzice się rozeszli - jeśli zarabiają tyle samo, to dziecko powinno otrzymywać te same świadczenia, co poprzednio. Z tą różnicą, że rodzice są obowiązani W RÓWNYM stopniu łożyć na utrzymanie swoich dzieci. I tu nie zawsze działają "osobiste staranie", które za chwilkę wyciągniesz w dyskusji, jako że ojciec dziecka również może, tak jak Ty, te starania popełniać.
To co napisałaś, jest stekiem bzdur - ale odniosę się do tego w odrębnym poście, aby nie mieszać zbytnio w tym.
ja jestem taka nowa "niunia" jak to pisze Agata i do szału doprowadzaja mnie takie posty bla bla bla. Była żona mojego męza pracuje na1/2 etetu bo jej sie po prostu nie chce i w takim wypadku nie mam zamiaru jej sponsorowac.
A dziecko i tak dodatkowo dostaje od nas wszystko wiec nie uwazam ze mój maz ma płacic wieksza kwote niz 500 pln.
A dziecko i tak dodatkowo dostaje od nas wszystko wiec nie uwazam ze mój maz ma płacic wieksza kwote niz 500 pln.
moja siostra teraz składa o alimenty dostała od prawniczki taki formularz ,bedziemy go dzisiaj wypełniac. Zdokładnoscią do jednej bułki ile dzieci jedzą :( ale ciekawostka siostra zkłada to 1 kwietnia i sąd w trybie natychmiastowym ma rozatzrec wniosek ,poniewaz dzieci są małe ,to ma trwac nie dłuzej niz 10dni!! to wazna wiadomosc , nigdy o tym nie słyszałam Jesli ojciec dziecka nie zapłaci automatycznie wkracza komornikJesli bede iwedziałą wiecej napisze
napisałam to w innym watku ale widze ze ten gorący
napisałam to w innym watku ale widze ze ten gorący
Twoja pensja plus 500 złotych od ojca dziecka byłaby wystarczającą sumą na utrzymanie mieszkania, przedszkole, zakupy, ubrania, choroby, wakacje, dodatkowe zajęcia? To znaczy, że dobrze zarabiasz, gratuluję. Ale mimo wszystko, uwazam, że ojciec dziecka powinien realnie partycypować w kosztach utrzymania, nie powinnaś płacić więcej niż 50%.
Agatha, faktycznie, (jak zwykle;)) w kazdym temacie jesteś specjalistką, chwilami zazdroszczę Ci wiedzy i znajomości wszystkich tematów z kazdej dziedziny :)))
Myślę tylko sobie tak ,że w tym temacie raczej powinny wypiowiadać się osoby które tego typu sytuacje przeżyły, lub przeżywają....
Chyba ,że Ty równiez do nich należysz ...to ok... ale wymądrzanie się teoretyczne na każdy temat naprawdę jest irytujące...
Ja po raz kolejny napisze ,że znam temat z obu stron , i tej byłej i tej jak to napisałaś (dość niegrzecznie moim zdaniem ) niuni....
Pytanie tylko mam takie , w czym moje dzieci są gorsze od dziecka mojego męża z poprzedniego małżeństwa...???ja Jego córce nie żałuję i dla jasności płacimy regularnie alimenty bez mrugniecia okiem !Mimo,żwe my musimy czasem odmówić naszym dzieciom wielu rzeczy , i wydajemy na nasze dzieci znacznie mniej niz teoretycznie deklaruje była żona mojego męża...
Natomiast przy wyznaczeniu wysokości alimentów sąd nie wziął pod uwagę naszego dziecka , ani tym bardziej mojej córki , na którą jak już pisałam nie otrzymuje alimentów, nie mam możliwości ich w żaden sposób wywalczyć , ani tez nie przysluguje mi pomoc w postaci alimentów z funduszu. Z resztą mogłabym więcej napisać, ale już i tak za wiele może szczegółów ... ;)
W każdym razie z wyżej wymienionych powodów jestem bardzo przewrażliwiona na punkcie zawyżania kosztow utrzymania dziecka ....i niecierpię teoretycznych wywodów na ten temat ....
Myślę tylko sobie tak ,że w tym temacie raczej powinny wypiowiadać się osoby które tego typu sytuacje przeżyły, lub przeżywają....
Chyba ,że Ty równiez do nich należysz ...to ok... ale wymądrzanie się teoretyczne na każdy temat naprawdę jest irytujące...
Ja po raz kolejny napisze ,że znam temat z obu stron , i tej byłej i tej jak to napisałaś (dość niegrzecznie moim zdaniem ) niuni....
Pytanie tylko mam takie , w czym moje dzieci są gorsze od dziecka mojego męża z poprzedniego małżeństwa...???ja Jego córce nie żałuję i dla jasności płacimy regularnie alimenty bez mrugniecia okiem !Mimo,żwe my musimy czasem odmówić naszym dzieciom wielu rzeczy , i wydajemy na nasze dzieci znacznie mniej niz teoretycznie deklaruje była żona mojego męża...
Natomiast przy wyznaczeniu wysokości alimentów sąd nie wziął pod uwagę naszego dziecka , ani tym bardziej mojej córki , na którą jak już pisałam nie otrzymuje alimentów, nie mam możliwości ich w żaden sposób wywalczyć , ani tez nie przysluguje mi pomoc w postaci alimentów z funduszu. Z resztą mogłabym więcej napisać, ale już i tak za wiele może szczegółów ... ;)
W każdym razie z wyżej wymienionych powodów jestem bardzo przewrażliwiona na punkcie zawyżania kosztow utrzymania dziecka ....i niecierpię teoretycznych wywodów na ten temat ....
kksasia, sedzia ogólnie powiedziała, że nie interesują jej wydatki jakie mój mąż ponosi .... a co do utrzymania mojej córki to powiedziała ,ze przeciez to nie dziecko mojego męża , wiec jej sie pod uwagę nie bierze, i że ja mam sobie załatwić ! alimenty .... ale tak jak już pisąlam jedno wyklucza drugie ....
Agatha - nie potrafię z Tobą rozmawiac, z resztą chyba nie tylko ja....
Agatha - nie potrafię z Tobą rozmawiac, z resztą chyba nie tylko ja....
Gdy w życiu byłego mężczyzny obecnie samotnej mamy pojawia się przysłowiowa niunia, budzą się w mamusiach wszelkie demony - a jedynym sposobem ingerencje w nowe, spokojne życie ex-męża jest pozew o alimenty:) W 99 przypadkach na 100 nie dobro dziecka i jego potrzeby są celem, a możliwie najmocniejsze uprzykrzenie życia jemu i "niuniu".
Proszę nie zaprzeczać - osobiście znam kilkanaście, wręcza książkowych, takich przypadków.
Ale piszcie dalej Drogie Panie, naprawdę ciekawe rzeczy piszecie^^
Proszę nie zaprzeczać - osobiście znam kilkanaście, wręcza książkowych, takich przypadków.
Ale piszcie dalej Drogie Panie, naprawdę ciekawe rzeczy piszecie^^
Halewicz, a nie sądzisz, że gdyby kobieta mogła zarobić normalne pieniądze (czytaj pozwalające na niewystawne życie bez długów) to i prościej byłoby im zamknąc rozdział pod tytułem ex? Ja się nie dziwię dziewczyną, że chcą od ojców swoich dzieci pieniądze. Skoro dwie osoby podjęły decyzje o posiadaniu dziecka to obie te osoby muszą być za nią odpowiedzialne, także finansowo.
Ojciec mojego dziecka nie chodzi już po tym świecie, więc mi nie grozi żadna "niunia" ;-) Natomiast bardzo mi zależy na znalezieniu pracy, która pozwoli mi utrzymać siebie i dziecko, tak jak robiłam to do tej pory, nie wyciągając żadnych pieniędzy od nikogo... Wszystko jest kwestią przyzwyczajenia - mam na mysli to, że jeśli były dwie pensje to trudno jest przejść na życie z jednej.
Ojciec mojego dziecka nie chodzi już po tym świecie, więc mi nie grozi żadna "niunia" ;-) Natomiast bardzo mi zależy na znalezieniu pracy, która pozwoli mi utrzymać siebie i dziecko, tak jak robiłam to do tej pory, nie wyciągając żadnych pieniędzy od nikogo... Wszystko jest kwestią przyzwyczajenia - mam na mysli to, że jeśli były dwie pensje to trudno jest przejść na życie z jednej.
Ja na szczęście nie jestem samotną matką (i raczej, że mi to nie grozi), ale tak sobie czytam z ciekawości i kilka uwag mi się nasunęło. Tak sobie myślę, że jakby mnie mąż zostawił z dzieckiem i dawałby mi na jego utrzymanie kilka stówek miesięcznie, to bym się nieźle wkurzyła. Przecież wiem, ile zarabia i ile wydajemy na utrzymanie domu i dziecka teraz, to niby czemu po rozwodzie moje dziecko miałoby mieć mniej? Żeby więcej było dla nowej "mamusi" i być może jej dzieci? W tej chwili moja wypłata jest wyraźnie niższa, niż męża, więc co, mamy żyć na niższym poziomie, żeby dawać "po równo" na dziecko i wspólne życie? Dla mnie to nic dziwnego, że jeśli rodzice są rozwiedzeni, a któreś zarabia więcej, to powinno też więcej łożyć na dziecko. Czy dziecko tego taty z jednego związku ma dostawać od niego mniej, niż to z innego, bo tamta mama mniej zarabia? Zresztą, to że kobiety zarabiają mniej przecież też wynika z tego, że to one np idą na macierzyński i muszą chociaż trochę poświęcić swoją karierę dla "wspólnego interesu", czyli opieki nad wspólnym dzieckiem.
Z drugiej strony trudno wymagać od taty, który zarabia np 1500, żeby 1000 oddawał na dziecko.
Z drugiej strony trudno wymagać od taty, który zarabia np 1500, żeby 1000 oddawał na dziecko.
ja bylam z drugiej str tzn moj ojciec placil a raczej nie placil zasadzonych mu alimentow, ktore byly zalosne na dwojke dzieci.
takze rozumiem prawie wszystkie te mamuski co zostaly same na lodzie,a ojciec sie miga od płacenia bo same sobie dzieci nie zrobiły i coś tym dzieciom się należy, ja na swojego sporo wydaje a w skali roku liczac wlasnie obuwie, kurtki, choroby to wychodzi sporo i jakbym miala dostac miesiecznie 500zl no to prosze was porazka jakas no chyba, ze facet zarabia własnie te 1500zl. a wiadomo,ze jak matka musi wrocic do pracy to trzeba tez zagwarantowac dziecku opieke, ktora tez kosztuje i to nie mało.
Stokrotka chyba taki byl Twoj nick nie rozumiem czemu nie mozesz starac sie o alimenty z funduszu chyba daja kazdemu bo to komornik sciga dluznika czy cos w tym stylu albo oddac zupelnie w rece komornika zawsze cos tam sciagna lepsze to niz nic.
Tez nie rozumiem dlaczego kazdy uwaza ze status materialny po rozwodzie ma sie drastycznie zmienic dla takiego dziecka i przez bledy rodzicow ma ono nie isc na jakie tam dodatkowe zajecia czy nie dostac lepszego jedzenia badz ubrania tak jak bylo np do tej pory.
takze rozumiem prawie wszystkie te mamuski co zostaly same na lodzie,a ojciec sie miga od płacenia bo same sobie dzieci nie zrobiły i coś tym dzieciom się należy, ja na swojego sporo wydaje a w skali roku liczac wlasnie obuwie, kurtki, choroby to wychodzi sporo i jakbym miala dostac miesiecznie 500zl no to prosze was porazka jakas no chyba, ze facet zarabia własnie te 1500zl. a wiadomo,ze jak matka musi wrocic do pracy to trzeba tez zagwarantowac dziecku opieke, ktora tez kosztuje i to nie mało.
Stokrotka chyba taki byl Twoj nick nie rozumiem czemu nie mozesz starac sie o alimenty z funduszu chyba daja kazdemu bo to komornik sciga dluznika czy cos w tym stylu albo oddac zupelnie w rece komornika zawsze cos tam sciagna lepsze to niz nic.
Tez nie rozumiem dlaczego kazdy uwaza ze status materialny po rozwodzie ma sie drastycznie zmienic dla takiego dziecka i przez bledy rodzicow ma ono nie isc na jakie tam dodatkowe zajecia czy nie dostac lepszego jedzenia badz ubrania tak jak bylo np do tej pory.
czytam wątek i żal mi tych Mam które mają po 500zl alimentów - "widać" w większości z Was tyle agresji i zazdrości jak któraś ma więcej...wśród moich znajomych średnio alimenty na jedno dziecko to 800/1000zł + dokładanie się do wycieczek szkolnych, obozów, ubrań itp, ja również nie wyobrażam sobie utrzymania dziecka za 500zł, nie wspomnę już o tych które są "tą trzecią" - czysta zawiść...jedna z Was nap " po co dawać więcej, moje dzieci tez muszą mieć"...żenada
Musiałybyście Drogie Panie posłuchać pewnej pani, która...jest zobowiązana do płacenia alimentów na syna, który mieszka z ojcem:)
Jest święcie oburzona, że ma płacić na syna. Bo jak to??? ONA MA PŁACIĆ??? W końcu "tatuś dobrze zarabia, to niech utrzymuje go" albo "ja go utrzymywałem tyle lat, to teraz już nie muszę"...i inne.
I co Wy na to? o_O
Jest święcie oburzona, że ma płacić na syna. Bo jak to??? ONA MA PŁACIĆ??? W końcu "tatuś dobrze zarabia, to niech utrzymuje go" albo "ja go utrzymywałem tyle lat, to teraz już nie muszę"...i inne.
I co Wy na to? o_O
To mnie właśnie śmieszy że jak facet ma płacić,robic to ok a jak przyjdzie kobiecie płacić,robić i wykonywać inne zajęcia poza lataniem do kosmetyczki i na solare ( nie wszystkie oczywiście) to już ojoj wielka afera i zdziwienie dlaczego ma coś robić,mamy równouprawnienie i żadna łaska że czasami kobieta musi coś zrobić,ja pomimo tego ze jestem kobietą to pracuję i wykonuję wiele prac które powinien ( teoretycznie) wykonać mężczyzna , korona mi z głowy nie spada ,z tego powodu ,niektóre zyją jeszcze czasami ksieżniczek ;) i nie zauważyły że takich czasów już nie ma ;P
Babo:
to czemu zadań typowo męskich nie wykonuje Twój mąż? To taka sierota ?
Bez przesady - w typowej rodzinie zdecydowanie większy zakres obowiązków przypada na kobietę - to ona najczęściej jest odpowiedzialna na zakupy, gotowanie, sprzątanie, pranie, prasowanie czy też opiekę nad dzieckiem itd. Od tej reguły - na szczęście - jest coraz więcej wyjątków - ale to wciąż rzadkość.
A prac typowo męskich jest niewiele - w naszych czasach to nawet żarówkę wymienia się raz na kilka lat, zepsuty sprzęt rtv też już raczej się nie naprawia samemu - tylko wysyła do serwisu itd.
to czemu zadań typowo męskich nie wykonuje Twój mąż? To taka sierota ?
Bez przesady - w typowej rodzinie zdecydowanie większy zakres obowiązków przypada na kobietę - to ona najczęściej jest odpowiedzialna na zakupy, gotowanie, sprzątanie, pranie, prasowanie czy też opiekę nad dzieckiem itd. Od tej reguły - na szczęście - jest coraz więcej wyjątków - ale to wciąż rzadkość.
A prac typowo męskich jest niewiele - w naszych czasach to nawet żarówkę wymienia się raz na kilka lat, zepsuty sprzęt rtv też już raczej się nie naprawia samemu - tylko wysyła do serwisu itd.
Czasami zastanawia mnie krótkowzroczność niektórych ludzi. Żądza posiadania pieniędzy staje się nie do odparcia - za pieniądze zeszmaci się wszelkie normy etyczne, moralne, obyczajowe - opluje się, znieważy, oszuka, okradnie...byleby dostać pieniądze, albo ich nie dać pieniędzy.
Gdy się rozwodziłem, a było to bez mała ćwierć wieku temu, pamiętaj jak dzisiaj nieokiełzaną żądzę moje byłej żony, aby wyrwać jak najwięcej pieniędzy ode mnie - jej argumenty były podobne, to tych "kalkulatorów", itp.. W pewnym momencie zaczęło mnie to nawet bawić, a i sądowi to rozbawienie się udzieliło, gdy była żona perorowała o ułamkowych wyliczankach "udziału mrówek farona w kosztach utrzymania" mojej córki:)))
Nigdy nie miałem problemu z utrzymywaniem mojego dziecka - miałem, mam i będę mieć problem z chciwością niektórych kobiet; co do zasady.
Ogólnie rzecz ujmując, jestem niezwykle przewrażliwiony na chciwość i zachłanność - a budzą te cechy we mnie na tyle głęboki sprzeciw, że takim ludziom z dużą satysfakcją ucieram nosa.
Gdy się rozwodziłem, a było to bez mała ćwierć wieku temu, pamiętaj jak dzisiaj nieokiełzaną żądzę moje byłej żony, aby wyrwać jak najwięcej pieniędzy ode mnie - jej argumenty były podobne, to tych "kalkulatorów", itp.. W pewnym momencie zaczęło mnie to nawet bawić, a i sądowi to rozbawienie się udzieliło, gdy była żona perorowała o ułamkowych wyliczankach "udziału mrówek farona w kosztach utrzymania" mojej córki:)))
Nigdy nie miałem problemu z utrzymywaniem mojego dziecka - miałem, mam i będę mieć problem z chciwością niektórych kobiet; co do zasady.
Ogólnie rzecz ujmując, jestem niezwykle przewrażliwiony na chciwość i zachłanność - a budzą te cechy we mnie na tyle głęboki sprzeciw, że takim ludziom z dużą satysfakcją ucieram nosa.
ja też znam przypadek sprzed 30 lat ... O dziecko walczyła dwójka rodziców - oboje wynajęli najlepszych adwokatów w mieście chyba dopiero po 2 latach w końcu sąd wydał decyzję - oddając dziecko matce.
Ojciec nigdy alimentów nie płacił - wymigując się na 1000 różnych sposobów, dziecko widywał - raz na dobrych kilka lat ...
To po co tyle walczył? Tylko po to aby zrobić na złość tej drugiej stronie.
Niestety to działa w dwie strony - każdy przypadek jest inny - a 500 zł to jednak bardzo mało jak na utrzymanie dziecka (biorąc pod uwagę, że drugi rodzic też ze swojej strony tyle "daje" ).
Ojciec nigdy alimentów nie płacił - wymigując się na 1000 różnych sposobów, dziecko widywał - raz na dobrych kilka lat ...
To po co tyle walczył? Tylko po to aby zrobić na złość tej drugiej stronie.
Niestety to działa w dwie strony - każdy przypadek jest inny - a 500 zł to jednak bardzo mało jak na utrzymanie dziecka (biorąc pod uwagę, że drugi rodzic też ze swojej strony tyle "daje" ).
ja tez jestem samotną mamą moje wydatki takie:
1. złobek 900zł z wyzywieniem za 21 dni niestety do panstwowego sie nei dostal na co mam pisemna odpowiedź dlaczego nie przyjeli.
2. alimenty 750zl przy zarobkach ojca okolo5 tys
3. praca zarobki 2500zl na reke
4 wynajem mieszkania 1200zl z oplatami, nie licze reszty rzeczy pieluch mleka ,zabawek,
5. ojciec dziecka nie zobowiazuje sie do pokrywania zadnych innych ksoztow zwiazanych z dzieckiem logopeda itd, na wiadomosc czy dolozy poza aliemntami 200zl do nowego lozka dziecka to odpisal ze moge zabrac stare ktore on ma w piwnicy
1. złobek 900zł z wyzywieniem za 21 dni niestety do panstwowego sie nei dostal na co mam pisemna odpowiedź dlaczego nie przyjeli.
2. alimenty 750zl przy zarobkach ojca okolo5 tys
3. praca zarobki 2500zl na reke
4 wynajem mieszkania 1200zl z oplatami, nie licze reszty rzeczy pieluch mleka ,zabawek,
5. ojciec dziecka nie zobowiazuje sie do pokrywania zadnych innych ksoztow zwiazanych z dzieckiem logopeda itd, na wiadomosc czy dolozy poza aliemntami 200zl do nowego lozka dziecka to odpisal ze moge zabrac stare ktore on ma w piwnicy
Średnia wysokość alimentów w Polsce to około 500 złotych (jeszcze niedawno było to ok. 300). Taka kupa kasy, a te babska chciwe jeszcze więcej chcą wydrzeć! ;)
Ja na tej podstawie raczej bym wysnuwała opinię o chciwości facetów (niektórych, oczywiście), ich bezwzględnej walce w sądzie o okradanie dzieci i upodlenie byłej żony.
Ja na tej podstawie raczej bym wysnuwała opinię o chciwości facetów (niektórych, oczywiście), ich bezwzględnej walce w sądzie o okradanie dzieci i upodlenie byłej żony.
na pewno działa to w obie strony, ale faceci najczęściej nei zdają sobie sprawy ile teraz wszystko kosztuje, żeby dziecko miało coś na poziomie jako takim nie mówie, że najwyższym. moja mama kiedys dostawala 500zl na dwoje dzieci to byl maks sama zarabiala niewiele jakos dala rade ale nie mielismy za dobrych warunków, szybko musieliśmy kombinować jak się usamodzielnić tylko dlatego, że moj ojciec to taki d*pek co zrobil dzieci i nie poczynil sie do zadnej innej odpowiedzialnosci i takich facetow jest masa, a sa jeszcze tacy co zostawia zone dla innej i wtedy juz w ogole jego byla jest najgorsza i dzieci ida w odstawke nie dziwie się tym kobietom co walcza o kazdy grosz. ale za to dziwi mnie postawa facetow, ze te kobiety musza z nimi wlaczyc czy tez odwrotnie..bo dzieci zrobić jest latwo ale trudniej przyjąć odpowiedzialność za ich życie i los!
a jeszcze lepsi są tacy co nie płacą czy też płacą ale poźniej nie chcą juz widywać dziecka i maja je zupelnie w nosie:( przykre to wszystko, że dorośli ludzie nie umieją się dogadać na poziomie tak niestety jest w 3/4 przypadków:(
a jeszcze lepsi są tacy co nie płacą czy też płacą ale poźniej nie chcą juz widywać dziecka i maja je zupelnie w nosie:( przykre to wszystko, że dorośli ludzie nie umieją się dogadać na poziomie tak niestety jest w 3/4 przypadków:(
A gdzie w tym jest dziecko? Jego megalityczny stres i dramat rozdarcia między tatą, a mamą?
Żadna z Was nie poruszyła tej kwestii - kasa..kasa..kasa...kasa..koszty...kasa..koszty...alimenty...kasa...alimenty...koszty - a gdzie w tym jest dziecko?
Moja córka jest już dorosłą kobietą, a do dzisiaj nie może matce zapomnieć, że rozpieprzyła jej dzieciństwo. A ja mogłem co najwyżej płacić alimenty i próbować wyjaśnić mojemu dziecku, że tata jednak nie jest potworem, jak opowiadała jej o mnie mamusia.
Dzisiaj moja była żona ma poczucie winy wielkie jak Mount Everest...i co z tego? Zmarnowane dzieciństwo córy, zmarnowane moje najlepsze lata, rozbita rodzina - czasu się nie cofnie. Swoje "przepraszam" może sobie wsadzić w swój grubawy zad.
Także Drogie Panie, samotnie wychowujące dzieci, zanim zaczniecie dziecku opowiadać "tatuś nie chce nam dać pieniążków, dlatego mamusia nie może ci kupić", to dobrze się zastanówcie, bo gdy dziecko będzie już dorosłe, niekoniecznie zgodzi się z Waszym stanowiskiem.
Żadna z Was nie poruszyła tej kwestii - kasa..kasa..kasa...kasa..koszty...kasa..koszty...alimenty...kasa...alimenty...koszty - a gdzie w tym jest dziecko?
Moja córka jest już dorosłą kobietą, a do dzisiaj nie może matce zapomnieć, że rozpieprzyła jej dzieciństwo. A ja mogłem co najwyżej płacić alimenty i próbować wyjaśnić mojemu dziecku, że tata jednak nie jest potworem, jak opowiadała jej o mnie mamusia.
Dzisiaj moja była żona ma poczucie winy wielkie jak Mount Everest...i co z tego? Zmarnowane dzieciństwo córy, zmarnowane moje najlepsze lata, rozbita rodzina - czasu się nie cofnie. Swoje "przepraszam" może sobie wsadzić w swój grubawy zad.
Także Drogie Panie, samotnie wychowujące dzieci, zanim zaczniecie dziecku opowiadać "tatuś nie chce nam dać pieniążków, dlatego mamusia nie może ci kupić", to dobrze się zastanówcie, bo gdy dziecko będzie już dorosłe, niekoniecznie zgodzi się z Waszym stanowiskiem.
Bo to jest wątek o tytule "wydatki samotnej matki", utworzony w tym samym czasie, co watek o wydatkach pełnych rodzin :D
W tamtym wątku nikt o miłości rodzinnej nie pisał, tylko o czynszu, kredycie, opatach i wydatkach na jedzenie i ciuchy.
Pieniądze z uczuciami można łączyć, ale nie mieszać ;) Halewicz, mając tyle lat, już powinieneś mieć ten temat przepracowany.
W tamtym wątku nikt o miłości rodzinnej nie pisał, tylko o czynszu, kredycie, opatach i wydatkach na jedzenie i ciuchy.
Pieniądze z uczuciami można łączyć, ale nie mieszać ;) Halewicz, mając tyle lat, już powinieneś mieć ten temat przepracowany.
Wątki mają to do siebie, że ewoluują. Czyżby ewoluowały w niechcianym kierunku? o_O
Utrzymanie dziecka kosztuje pieniądze ale poza pieniędzmi wymaga wielkiej miłości, cierpliwości, ciepła - tego nie kupi się w sklepie, na to nie dostanie się alimentów.
Piszę to tak do ojców, ale i matek w szczególności - bo to one mają największy wpływ na postrzegania świata przez ich dzieci.
Utrzymanie dziecka kosztuje pieniądze ale poza pieniędzmi wymaga wielkiej miłości, cierpliwości, ciepła - tego nie kupi się w sklepie, na to nie dostanie się alimentów.
Piszę to tak do ojców, ale i matek w szczególności - bo to one mają największy wpływ na postrzegania świata przez ich dzieci.
Halewicz:
a może Ty na siłę próbujesz do wątku przypasować swój przypadek?
Skoro nie walczę w sądzie o alimenty - więc potrzeba dokopania mężowi czy też jego niuni nie występuje - mogę spojrzeć na to obiektywnie - i wg mnie minimalną sumą - przy średnich zarobkach obojga rodziców- jest właśnie 800-1000 złotych - wpłacanych przez rodzica który się codziennie nie zajmuje dzieckiem.
a może Ty na siłę próbujesz do wątku przypasować swój przypadek?
Skoro nie walczę w sądzie o alimenty - więc potrzeba dokopania mężowi czy też jego niuni nie występuje - mogę spojrzeć na to obiektywnie - i wg mnie minimalną sumą - przy średnich zarobkach obojga rodziców- jest właśnie 800-1000 złotych - wpłacanych przez rodzica który się codziennie nie zajmuje dzieckiem.
Tak my płacimy 500 na córe meża, kazde wakacje u nas a i tak płacimy aliemny. Kupujemy ciuchy, kosmetyki itd. Każdorazowo wzywamy policje bo mama nie daje młodej do nas. Jest w klasie gimnazjalnej i mamy zakaz pomocy w nauce bo ja dreczymy. Za 2 tyg ma testy kompetencji do gimnazjum. Ucze ja angielskiego ale mama zakazała bo nie ja mam jej uczyc tylko dac jej korepetycje!Córka męża zle sie uczy chcemy jej pomagac, ale jak twierdzi, mama powiedziała ze bardziej pomozemy płacac wiecej kasy! Co mamy zrobic w takim przypadku?!
Kazda samotna matka jest inna!! Jestem za tym aby gnoic kolesi kiedy nie daja kasy ale badzcie tez wyrozumiałe do 2 strony
Kazda samotna matka jest inna!! Jestem za tym aby gnoic kolesi kiedy nie daja kasy ale badzcie tez wyrozumiałe do 2 strony
Jestem pierwsza do gnębienia każdej mamuni, która utrudnia kontaky z dziećmi byłemu męzowi, ale gdyby eks dawał mi 500 złotych, zamiast kasy na korepetycje byłyby propozycje nauczania przez neksię (jesteś z wykształcenia anglistką?) a zamiast pieniędzy na ubrania zakupy robione przez neksię, zamiast wspólnego z ojcem dziecka ustalania alimentów - alimenty ustalone i dawane przez NEKSIĘ i eksa... czerwona mgła przysłoniłaby mi oczy, zapomniałabym nawet o dobru dziecka i wytoczyłabym pewnie przeciwko eksowi wszystkie armaty.
Przestań się im wchrzaniać, to może dojdą do porozumienia.
Przestań się im wchrzaniać, to może dojdą do porozumienia.
średnia krajowa wynosiła w grudniu 4tys brutto, to ponad 2800 na rękę - czyli w przypadku dwójki rodziców zarabiających tyle mamy 5600 a nie 4 tysiące ...
Weź jeszcze pod uwagę że opłaty - czynsz przy dwójce albo przy czwórce jest taki sam - więc samotny rodzic ma trudniejszą sytuację.
A koszt utrzymania dziecka? - w przypadku < 3 lat - sam prywatny żłobek to już 800 zł, niania powyżej 1200 ( bo przecież chodzi o to aby nie obniżyć poziomu życia dziecka z racji rozwodu ...), jedzenie dla dziecka - minimum 300 zł trzeba liczyć, do tego ubrania, wizyty u lekarza, lekarstwa itd. ( plus tę partycypację w czynszu) - 1600 to minimum.
Weź jeszcze pod uwagę że opłaty - czynsz przy dwójce albo przy czwórce jest taki sam - więc samotny rodzic ma trudniejszą sytuację.
A koszt utrzymania dziecka? - w przypadku < 3 lat - sam prywatny żłobek to już 800 zł, niania powyżej 1200 ( bo przecież chodzi o to aby nie obniżyć poziomu życia dziecka z racji rozwodu ...), jedzenie dla dziecka - minimum 300 zł trzeba liczyć, do tego ubrania, wizyty u lekarza, lekarstwa itd. ( plus tę partycypację w czynszu) - 1600 to minimum.
zarabiam więcej .... ale możliwe że stanowię wyjątek
Ale racja - nie wzięłam pod uwagę tego że średnio mężczyzna ma więcej - więc prawdopodobnie zarobki układają się następująco : kobieta 2 tys (albo i mniej) facet - 3 tys. - to tym bardziej kobiecie byłoby trudniej - mając tylko dodatkowe 500 zł - zapewnić utrzymanie dziecka na podobnym poziomie - co dwójka rodziców zarabiająca razem 5 tysięcy netto.
Ale racja - nie wzięłam pod uwagę tego że średnio mężczyzna ma więcej - więc prawdopodobnie zarobki układają się następująco : kobieta 2 tys (albo i mniej) facet - 3 tys. - to tym bardziej kobiecie byłoby trudniej - mając tylko dodatkowe 500 zł - zapewnić utrzymanie dziecka na podobnym poziomie - co dwójka rodziców zarabiająca razem 5 tysięcy netto.
Szanowne Panie a mozecie mi pytłumaczyc pojecie ''Niunia lub Neksia''? Aghata i Doti brak kultury macie po rodzicach? Rozumiem rozgoryczenie to nie fajna sprawa jak facet odchodi do innej, nie wnikam nie moja sprawa.Same jestescie kobietami i powinnyscie wypowiadac sie troche bardziej kulturalnie. To co piszecie jest smieszne i zaczyna powoli przerastac w groteske. Aghata to jaki Ty masz miesieczny dochod skoro tle wydajesz na dziecko i co zostaje Ci na utrzymanie siebie domu oplaty itd? My z mezem planujemy dziecko i mamy swiadomosc ze to kosztuje ale napewno nie tyle ile Wy tu piszecie. Jestescie ewidentnym przykladem harpii. Dowalic tak ze w piety pojdzie jezeli tylko ktos ma odmienne zdanie niz wasze to trzeba zmieszac go z blotem! Stokrotka ma racje skoro jej pasierbica ma problemy w szkole a ona ma wiedze to dlaczego nie moze udzielec jej korepetycji, nie wiecie? A no powiem wam bo byla zona jej partnera chce im dowalic i wyciagnac jak najwiecej kasy?! Jak tak mozna?! Halewicz ma racje kobiety sa okropne zwłaszcza gdy w gre wchodza pieniadze.A najsmutniejsze jest to ze wykorzystuja do tego celu dzieci, ktore tak podobno kochaja.
Pierwsze słysze o takich określeniach...cóż, ja jestem drugą żona, mam męża z dzieckiem. U nas to wygląda tak, że maż płaci alimenty, była żona zarabia dobrze, chociaż nie powiem, dużo pracuje. Oprocz alimentów wchodzi normalne utrzymanie dziecka, jak sie zespuje . telefon to kupujemy nowy, jak trzeba zaplacic za kolonie to płacimy, zawsze jej kupujemy ciuchy, bo w jej wieku szybko się wyrasta-pomimo, że to nie moje dziecko i nie mam z nią jakiś uczuc związanych (po prostu ją lubię) to nie wyobrażam sobie oszczędzac na dziecku.
Może jest tak dlatego,że była żona nigdy nie upomina się o pieniądze nie zrzędzi to jakoś to jest inaczej, że mąż sam propnuje placenie za niektóre rzeczy.
p.s. Była żona zarabia dużo ponad średnią krajową, ale co z tego jak to też dziecko mojego męża i powinien wkładac w jej utrzymanie niezaleznie od zarobków matki !!
Może jest tak dlatego,że była żona nigdy nie upomina się o pieniądze nie zrzędzi to jakoś to jest inaczej, że mąż sam propnuje placenie za niektóre rzeczy.
p.s. Była żona zarabia dużo ponad średnią krajową, ale co z tego jak to też dziecko mojego męża i powinien wkładac w jej utrzymanie niezaleznie od zarobków matki !!
zgadzam się z emenems - wreszcie opinia osoby która w sposób rozsądny podchodzi do płacenia alimentów ... - i jest jedną ze stron która bierze w tym udział ...
olcik:
a gdzie w Twojej wypowiedzi kultura? Jakoś jej nie zauważyłam, a przecież skoro jesteś kobietą, to powinnaś się wypowiadać trochę bardziej kulturalnie ...
olcik:
a gdzie w Twojej wypowiedzi kultura? Jakoś jej nie zauważyłam, a przecież skoro jesteś kobietą, to powinnaś się wypowiadać trochę bardziej kulturalnie ...
Nie znam kobiety, która obojętnie patrzy, jak jej były partner/mąż układa sobie życie - a jeszcze gdy zaczyna mu się powodzić, a nowa partnerka jest ładniejsza, zgrabniejsza, młodsza i szczuplejsza...wtedy wychodzą demony nienawiści, a racjonalne myślenie nie istnieje.
Wtedy wszystko sprowadza się do jednego: "zabić sukę, jego pogrzebać". Najłatwiej użyć podstawowego narzędzia, czyli "pozwać o alimenty", potem idzie pod topór dziecko, czyli "tatuś-potwór"; dzieciakowi robi się wodę z mózgu, byleby tylko jak najmocniej zatruć życie byłemu partnerowi...i tej "jego nowej suce".
Tak to wygląda w praktyce.
Wtedy wszystko sprowadza się do jednego: "zabić sukę, jego pogrzebać". Najłatwiej użyć podstawowego narzędzia, czyli "pozwać o alimenty", potem idzie pod topór dziecko, czyli "tatuś-potwór"; dzieciakowi robi się wodę z mózgu, byleby tylko jak najmocniej zatruć życie byłemu partnerowi...i tej "jego nowej suce".
Tak to wygląda w praktyce.
Stokrota, to nie jest pierwszy wątek, w którym wywlekasz każdą złotówkę "Waszych" nędznych alimentów, jeździsz po eksi i pokazujesz, jak wtrącasz się w jej życie. Dla mnie jesteś doskonałym przykładem neksi, która nie odpuści aż do śmierci, i jeszcze będzie udawać, że robi to dla dobra innych.
Sorry Winnetou, ale sama pierzesz tutaj te brudy, więc nie żądaj, żeby ich nikt nie komentował.
Sorry Winnetou, ale sama pierzesz tutaj te brudy, więc nie żądaj, żeby ich nikt nie komentował.
Halewicz, ale nie będę Ci pisała "cicho, dziadu", bo kiepsko sobie radziłeś po rozwodzie.
To jest problem stary jak świat, ten wątek za to doskonale nam ilustruje, że nie istnieja tylko eksie, które temat swędzi, ale równie silnie działają też eksowie i neksie.
Dlatego trezba powrócić do początku tematu: ołóweczki w dłoń i liczymy, ile wydajemy na dziecko. To jest sprawa obiektywna, reszta to emocje, które trzeba nauczyć się oddzielać.
To jest problem stary jak świat, ten wątek za to doskonale nam ilustruje, że nie istnieja tylko eksie, które temat swędzi, ale równie silnie działają też eksowie i neksie.
Dlatego trezba powrócić do początku tematu: ołóweczki w dłoń i liczymy, ile wydajemy na dziecko. To jest sprawa obiektywna, reszta to emocje, które trzeba nauczyć się oddzielać.
Bardzo dobrze poradziłem sobie po rozwodzie - wręcz idealnie. Zresztą kolejne związki jedynie utwierdzały mnie w przekonaniu, że należy omijać kobiety samotnie wychowujące dzieci - z jednej stroną dążą do stabilizacji, z drugiej mają już kompletne pomieszanie zmysłów^^ ...czego dowodzi ten wątek i niektóre wypowiedzi.
Pełen fiś! ^_^
Pełen fiś! ^_^
zarabiam 1900 netto alimenty płacę w wysokości 700 m-cznie jeżeli matka da tyle samo (wyrok sądu) to na utrzymanie dziecka jest 1400 a ja mam przeżyć za 1200 i widzę że to jeszcze mało i powinienem zrezygnować ze swojego i tak bardzo skromnego życia i oddawać wszystko bo ciągle mało nadmienię że ex ma 3500 netto
Trochę nie rozumiem tej dyskusji, ale coś mnie pcha do włączenia się.
Nie rozumiem, bo - pochodząc z rozbitej rodziny, sama mając dziecko i stojąc na skraju małżeństwa, o co martwię się najbardziej, to o to, aby nie przysporzyć mojemu dziecku bólu i nie zszargać psychiki.
Wiem, że jest ciężko, wiem, że pieniądze są ważne, martwię się, jak to będzie. Ale wiem też, że wolałabym, żeby moje dziecko mogło spędzić więcej czasu z ojcem - czy to na zabawie, czy na korepetycjach, niż wydawać kasę na nie. Pomoc przy lekcjach ze strony rodzica, możliwość bycia z dzieckiem, to dla niego ważniejsze niż wysłanie na 'korki' ...
Nie wiem jeszcze jak to by było z nową partnerką, ale mam nadzieję, że będę umiała wznieść się ponadto.
Co więcej - jeśli nie będzie mnie stać na wszystko - to czy to ma się stać najważniejsze? Chciałabym, żeby moje dziecko wiedziało, że je kocham, wspieram, niezależnie od tego czy na wozie, czy pod nim - damy radę.
Wydatki na dziecko to niesamowicie ważna sprawa - podstawa piramidy, spędza sen z powiek i czasem faktycznie jest tak, że 100 zł robi dużą różnicę. ALE wiem, że jeśli za te '100 zł' moje dziecko będzie mogło spędzić np. więcej czasu z tatą na spacerze, to jest to warte tego.
Rozumiem walkę o alimenty w sytuacji, gdy naprawdę nie ma innej opcji. Rozumiem, gdy kwestie bytu są zagrożone. Nie rozumiem potrzeby 'dostania' 1000 zł tylko dlatego, żeby móc wysyłać dziecko na płatne zajęcia, kiedy można z nim spędzać czas... Nie rozumiem i już.
Nie rozumiem, bo - pochodząc z rozbitej rodziny, sama mając dziecko i stojąc na skraju małżeństwa, o co martwię się najbardziej, to o to, aby nie przysporzyć mojemu dziecku bólu i nie zszargać psychiki.
Wiem, że jest ciężko, wiem, że pieniądze są ważne, martwię się, jak to będzie. Ale wiem też, że wolałabym, żeby moje dziecko mogło spędzić więcej czasu z ojcem - czy to na zabawie, czy na korepetycjach, niż wydawać kasę na nie. Pomoc przy lekcjach ze strony rodzica, możliwość bycia z dzieckiem, to dla niego ważniejsze niż wysłanie na 'korki' ...
Nie wiem jeszcze jak to by było z nową partnerką, ale mam nadzieję, że będę umiała wznieść się ponadto.
Co więcej - jeśli nie będzie mnie stać na wszystko - to czy to ma się stać najważniejsze? Chciałabym, żeby moje dziecko wiedziało, że je kocham, wspieram, niezależnie od tego czy na wozie, czy pod nim - damy radę.
Wydatki na dziecko to niesamowicie ważna sprawa - podstawa piramidy, spędza sen z powiek i czasem faktycznie jest tak, że 100 zł robi dużą różnicę. ALE wiem, że jeśli za te '100 zł' moje dziecko będzie mogło spędzić np. więcej czasu z tatą na spacerze, to jest to warte tego.
Rozumiem walkę o alimenty w sytuacji, gdy naprawdę nie ma innej opcji. Rozumiem, gdy kwestie bytu są zagrożone. Nie rozumiem potrzeby 'dostania' 1000 zł tylko dlatego, żeby móc wysyłać dziecko na płatne zajęcia, kiedy można z nim spędzać czas... Nie rozumiem i już.
Halewicz - do twojej wypowiedzi 3 wypowiedzi temu - mylisz się, ja jestem 10 lat mlodsza od poprzedniej żony mojego męża, zupełnie przypadkiem (nie bede się rozwodzic) do tego zgrabnieszja a czy ładniejsza to kwestia gustu-zreszta nigdy bym nie powiedziala ze była mojego męża jest brzydka. i co ? i nic ! bo kwestia urody, wyglądu i wieku jest bez znaczenia jeżeli w grę whcodzą uczucia-mój mąż kocha mnie a nie swoją bylą żone, tak samo ona go nie kocha ani on jej, za to obje kochają swoje dziecko. I teraz mi powiedz jak ma się piernik do wiatraka? Co mam ja do ich dziecka? i bez róznicy czy jestem młodsza czy starsza czy grubsza czy chudsza - to ich dziecko i niech sie starają je dobrze wychowac-co myśli była żona mojego męża o mnie? nie wiem, ale wiem, że dziecku krzywdy nie robi
Halewicz- ja Cię bardzo lubię, ale tym razem to Agatha ma rację. Rozwód ZAWSZE jest porażką dla OBU stron. Obojętnie, jak sobie po nim poradzisz. Nie sprawdziłeś się jako mąż. Nie uratowałeś własnego małżeństwa. To również przez Ciebie cierpiała Twoja córka. Poniosłeś porażkę. I co, czy naprawdę jest się czym chwalić?
Wniosek z całej dyskusji jest jeden: Zastanowić się dziesięć razy zanim się weźmie z kimś ślub, i dwadzieścia razy, zanim się zdecyduje z kimś na dziecko. A także trzydzieści razy przed rozwodem, czy aby na pewno nie uda się tej rodziny uratować.
Wniosek z całej dyskusji jest jeden: Zastanowić się dziesięć razy zanim się weźmie z kimś ślub, i dwadzieścia razy, zanim się zdecyduje z kimś na dziecko. A także trzydzieści razy przed rozwodem, czy aby na pewno nie uda się tej rodziny uratować.
millani - tu się zgodzę, nie ma w rozwodze wygranych, sa tylko mniej cierpiacy i bardziej. oczywiscie dziecko cierpi najbardziej - dlatego wydaje mi sie smieszne, klocenie o alimenty czy wydatki na dziecko, czy utrudnianie kontaktów...czyli slynne granie dzieckiem...to dziecko jak na swoj wiek i tak duzo przeszło, brakuje mu na codzien jednego rodzica wiec po co jeszcze się awanturowac?
Czy wy się nudzicie? Warto odpowiadać na temat. Mój ex pracuje za granicą, zarabia bardzo dużo, powyżej 10 tys miesiecznie. Gdy byliśmy razem dawał mi na życie ok 2 tysięcy plus dodatkowo podczas każdej wizyty w Polsce płacił za wszystko, wycieczki też finansował dodatkowo. Rozstaliśmy sie przez neigo, ale on twierdzi, że to mój wybór więc da MI 600 zł i mam sobie radzić. Zostałam sama ze swoją przeciętną pensją, kredytem za mieszkanie, przedszkole, czynsz, ubezpieczenie, samochód na kredyt...wydatków mam jakies 5 tysięcy...tak wiem, wiekszosc z was sie oburzy ze to STRASZNIE DUŻO...ale nie podejmowałam decyzji o tych kredytach teraz tylko będąc z nim. Teraz nagle nie stać go by dawać dziecku alimenty adekwatne do poziomu życia jakie miało? teraz 600 zł ma przeciez na wszystko starczyć, a jemu to i te 10 tys nie starcza żeby odwiedzić dziecko...nie mówiąc ze jedna kobieta też mu nie starczała :D to jest właśnie to...
onaa - nei bronię twojego męża, bo jezeli nei odwiedza dziecka to jest neidojrzałym d*pkiem i egoistą i tyle w tym temacie.
A co do zarobków, to ja też meiszkam za granicą, i jak mowi sie komuś w przeliczeniu na polskie ile się zarabia to to są kokosy, ale nikt juz nie spyta ile kosztuje zycie i utrzymanie - ja np. zwykłych oplat mam na polskie kolo 7/9 tysięcy miesięcznie, zwykłe, mieskanie samochod tlefon internet prąd, do tego trzeba jesc. Oczywiscie, zycie tu jest nieporównywalnie ąłtwiejsze i lepsze niz to co mialam w PL, ale to ze ktos zarabia 10tysięcy nei znaczy ze je ma.
A co do tego, co mówisz, uważam ze masz absolutna racje, skoro razem podejliscie pewne zobowiązania to nalezy je razem dokończyc...
A co do zarobków, to ja też meiszkam za granicą, i jak mowi sie komuś w przeliczeniu na polskie ile się zarabia to to są kokosy, ale nikt juz nie spyta ile kosztuje zycie i utrzymanie - ja np. zwykłych oplat mam na polskie kolo 7/9 tysięcy miesięcznie, zwykłe, mieskanie samochod tlefon internet prąd, do tego trzeba jesc. Oczywiscie, zycie tu jest nieporównywalnie ąłtwiejsze i lepsze niz to co mialam w PL, ale to ze ktos zarabia 10tysięcy nei znaczy ze je ma.
A co do tego, co mówisz, uważam ze masz absolutna racje, skoro razem podejliscie pewne zobowiązania to nalezy je razem dokończyc...
przez jakiś czas mieszkałam tam z nim...wydatki miałam mniejsze niż w
Polsce :D poza tym sami dokładali benefity i dodatki mieszkaniowe...dlatego ten przelicznik jest jak najbardziej zasadny...w Anglii jedzenie i ubrania są tańsze niż w Pl...wydatki mieszkaniowe troche droższe...chyba dawno nie mieszkałaś w Polsce i tu ceny są juz teraz podobne....ps no i dzięki za wsparcie - owszem, moj ex jest beznadziejny i to on chce kupic mieszkanie za gotówke, a dziecku nie da na leki...
Polsce :D poza tym sami dokładali benefity i dodatki mieszkaniowe...dlatego ten przelicznik jest jak najbardziej zasadny...w Anglii jedzenie i ubrania są tańsze niż w Pl...wydatki mieszkaniowe troche droższe...chyba dawno nie mieszkałaś w Polsce i tu ceny są juz teraz podobne....ps no i dzięki za wsparcie - owszem, moj ex jest beznadziejny i to on chce kupic mieszkanie za gotówke, a dziecku nie da na leki...
@Agatha - "Darcie kotów z byłą i "rozpieprzenie" dzieciństwa córce to wspaniałe radzenie sobie? To mamy inne definicje."
Jej matka rozpieprzyła córce dzieciństwo i to ona darła ze mną koty - widać, że masz pomieszanie stron; nie odróżniasz lewej od prawej ale to standard. Myślałaś o wizycie u psychiatry? ^^
Jej matka rozpieprzyła córce dzieciństwo i to ona darła ze mną koty - widać, że masz pomieszanie stron; nie odróżniasz lewej od prawej ale to standard. Myślałaś o wizycie u psychiatry? ^^
Halewicz, czytam Twoje posty od jakiegoś czasu i nie wierzę w Twoje lewe i prawe strony, wizyty u psychiatry nawet Ci nie polecam, niech psychiatrzy zajmują się lepiej rokujacymi pacjentami :)
Zastanawia mnie, jak rodzic może pisać, że wspaniale sobie radził, jeśli w tym czasie jego dziecka miało koszmar zamiast życia, niezależnie przez kogo załatwiony?
Dlaczego, chociaż według Ciebie "wątek ewoluował" czytam tylko o tym, jak dzielnie walczyłeś o pieniądze, a nie o dziecko?
Zastanawia mnie, jak rodzic może pisać, że wspaniale sobie radził, jeśli w tym czasie jego dziecka miało koszmar zamiast życia, niezależnie przez kogo załatwiony?
Dlaczego, chociaż według Ciebie "wątek ewoluował" czytam tylko o tym, jak dzielnie walczyłeś o pieniądze, a nie o dziecko?
Cóż Agatha, lekarz kazał przytakiwać, gdy pacjent nie ma poczucia choroby^^ Zwyczajnie jesteś bezkrytyczna wobec własnych życiowych absurdów. Typowe:)
Jako rodzic świetnie sobie radziłem, natomiast nie miałem ochoty urządzać dziecku piekła, wizytując je w towarzystwie policji, kuratora. Również daleki byłem od ciągania dziecka po wszelkiej maści biegłych, etc.., wszczynania bezsensownych postępowań. Cierpliwie czekałem, opłaciło się.
Nigdy nie walczyłem o pieniędzy - miałem to głęboko gdzieś. Za to lubię, co do zasady, ucierać nosa chciwym i pazernym ludziom. Ot takie pozostawienie banknotu umaczanego w kale^^
Jako rodzic świetnie sobie radziłem, natomiast nie miałem ochoty urządzać dziecku piekła, wizytując je w towarzystwie policji, kuratora. Również daleki byłem od ciągania dziecka po wszelkiej maści biegłych, etc.., wszczynania bezsensownych postępowań. Cierpliwie czekałem, opłaciło się.
Nigdy nie walczyłem o pieniędzy - miałem to głęboko gdzieś. Za to lubię, co do zasady, ucierać nosa chciwym i pazernym ludziom. Ot takie pozostawienie banknotu umaczanego w kale^^
Nie, Halewicz, nie przytakuje się nawet jak pacjent nie ma poczucia choroby.
Skoro miałeś te pieniądze głęboko gdzieś, to jak miały być inne?
Wiesz, co oznaczają analogie analne w odniesieniu do pieniędzy? Patologiczne skąpstwo, powikłania relacji z matką z okresu treningu czystości. I wszystko jasne, panie "lekarz kazał" :D
Bardzo wygodne: nie spotykać się z dzieckiem, płacić śmieszne alimenty. To znaczy świetnie sobie radzić po rozwodzie.
Skoro miałeś te pieniądze głęboko gdzieś, to jak miały być inne?
Wiesz, co oznaczają analogie analne w odniesieniu do pieniędzy? Patologiczne skąpstwo, powikłania relacji z matką z okresu treningu czystości. I wszystko jasne, panie "lekarz kazał" :D
Bardzo wygodne: nie spotykać się z dzieckiem, płacić śmieszne alimenty. To znaczy świetnie sobie radzić po rozwodzie.
ja czegos nie rozumiem - dlaczego czesc osob uwaza ze skoro tata zarabia wiecej to powinien wiecej kasy dawac na dziecko przeciez dziecko jest wspolne wiec oboje rodzice powinni lozyc na nie tyle samo - jesli niektorym mamom brakuje to niech wezma d*py w troki i wezma sie do prawdziwej roboty a nie tylko reke wyciagac po kase
mjak mama chyba nie bardzo wiesz co piszesz...widać nie byłaś w tej sytuacji moja mama bardzo ciężko pracowala żeby nas wychować i zapewnić podstawowy byt dzięki czemu większość dzieciństwa tej mamy poprostu nie było...a ojciec nie dość, że mial wylane na dzieci to jeszcze w sumie nie placicl alimentow tylko dostalismy z funduszu...a jak facet ma dzieci i się do tego poczuwa to powinnien sam z własnej i nie przymuszonej woli zadbac o przyszłość tego dziecka, bo jak potem będzie chciał pomocy bo go wszyscy na około kopna w d*pe to i te dzieci będą mialy go gdzieś.
Agatha, analogie analne powiadasz? Cóż, nie wnikam w twoje preferencje ale są dość obrzydliwe. Czasem fekalistyczny sarkazm jest wskazany, aby podkreślić absurd , dokonać porównania i metamorfozą oddać groteskę^^
Bardzo niewygodne, nie widzieć dziecka. A alimenty, to tylko kasa. Parę złotych, mało istotne.
Gubisz się droga Pani, gubisz...i błądzisz. Należysz do tej grupy kobiet, które należy omijać z daleka, nie wchodzić w związki i przepędzać, gdy tylko próbują piórka stroszyć.
Największą satysfakcję mam z tego, że moja dorosła córka wygarnęła swojej mamusi, co o niej myśli. Ćwierć wieku czekałem na to i się doczekałem.
Bardzo niewygodne, nie widzieć dziecka. A alimenty, to tylko kasa. Parę złotych, mało istotne.
Gubisz się droga Pani, gubisz...i błądzisz. Należysz do tej grupy kobiet, które należy omijać z daleka, nie wchodzić w związki i przepędzać, gdy tylko próbują piórka stroszyć.
Największą satysfakcję mam z tego, że moja dorosła córka wygarnęła swojej mamusi, co o niej myśli. Ćwierć wieku czekałem na to i się doczekałem.
Jak się ma 21 lat i człowiek jeszcze miewa motyle w brzuchu, to nie myśli racjonalnie^^ Ale na błędach się człowiek uczy. Mija kolejne kilkadziesiąt lat i ma się już zupełnie inne spojrzenie na świat.
Ale teraz mogę sobie pozwolić na zwrócenie uwagi młodym mamom, że źle postępują i aby zrozumiały, że cokolwiek zrobią dzisiaj, będzie to miało wpływ na jutro - warto patrzeć w przyszłość i myśleć.
Ale teraz mogę sobie pozwolić na zwrócenie uwagi młodym mamom, że źle postępują i aby zrozumiały, że cokolwiek zrobią dzisiaj, będzie to miało wpływ na jutro - warto patrzeć w przyszłość i myśleć.
Błąd, ilebyś z niego wniosków nie wyciągnął, błędem pozostaje. Więc nie traktuj go jak swój sukces i nie spychaj całej winy na swą byłą żonę. A to, że miałeś satysfakcję z jej porażki, zabrzmiało mocno średnio dojrzale. Tym bardziej, że gdzieś kiedyś pisałeś, że masz szacunek do wszystkich swoich kobiet. No i gdzie ten szacunek? Jak ja kogoś szanuję, to jego niepowodzenia nie dają mi szczęścia.
I jedna ważna rzecz: to Twoja była żona wychowała Twoją córkę. Więc jeśli ta córka później miała żal do matki o brak kontaktów z Tobą, i pokochała Ciebie jako ojca, to co to oznacza? Że mimo wszystko, wychowała ją na dojrzałą kobietę, która umie sama podejmować decyzje, i umie rozróżnić dobro i zło. A to bardzo ważne.
Nie nazywaj porażki sukcesem, bo ona nigdy tym nie będzie. Rozpad małżeństwa, nieważne w jakim wieku zawartego, nieważne ile wniosków się z tego wyciągnie, zawsze jest porażką, której nie mogą naprawić żadne wnioski. Nie oskarżaj swojej byłej żony o zmarnowanie Twoich najlepszych lat, bo to również TY je zmarnowałeś- przez nieodpowiedzialny, niedojrzały związek małżeński- sam to przyznałeś;)
I jedna ważna rzecz: to Twoja była żona wychowała Twoją córkę. Więc jeśli ta córka później miała żal do matki o brak kontaktów z Tobą, i pokochała Ciebie jako ojca, to co to oznacza? Że mimo wszystko, wychowała ją na dojrzałą kobietę, która umie sama podejmować decyzje, i umie rozróżnić dobro i zło. A to bardzo ważne.
Nie nazywaj porażki sukcesem, bo ona nigdy tym nie będzie. Rozpad małżeństwa, nieważne w jakim wieku zawartego, nieważne ile wniosków się z tego wyciągnie, zawsze jest porażką, której nie mogą naprawić żadne wnioski. Nie oskarżaj swojej byłej żony o zmarnowanie Twoich najlepszych lat, bo to również TY je zmarnowałeś- przez nieodpowiedzialny, niedojrzały związek małżeński- sam to przyznałeś;)
Każdy mizoginista minimum raz dziennie wygłasza "ja bardzo szanuję kobiety", można sobie to zobaczyć w każdym programie TV, jak jakieś polityczne oszołomy wypowiadają się na temat praw kobiet, pisowcy zwłaszcza, część starej platformy też. A potem leci udeptywanie i przemoc, finansowa również.
Teraz czekam, aż Halewicz się przyzna, że po rozwodzie miał kochanka i go zjadł, brrrr... Ale to wina kobiety, tak się kończy krańcowo rygorystyczny trening czystości.
Kobiety na świecie wykonują 2/3 pracy.
Otrzymują za to 1/10 wypłacanego na świecie dochodu.
Są właścicielkami 1/100 nieruchomości.
Takie są to wstrętne modliszki żerujące na biednych misiach.
Teraz czekam, aż Halewicz się przyzna, że po rozwodzie miał kochanka i go zjadł, brrrr... Ale to wina kobiety, tak się kończy krańcowo rygorystyczny trening czystości.
Kobiety na świecie wykonują 2/3 pracy.
Otrzymują za to 1/10 wypłacanego na świecie dochodu.
Są właścicielkami 1/100 nieruchomości.
Takie są to wstrętne modliszki żerujące na biednych misiach.
Jak zawsze skręcacie z tematu moi drodzy, proponuję Szanownym Agacie i Halewiczowi założyć wspólny wątek, na którym będą omawiali różne tematy, zaczynając od "porażki" Halewicza jako małżonka kończąc na podejściu Agathy do wszystkich tematów życiowych, ludzie, mam wrażenie, że Wy wiecie wszystko najlepiej. Proszę, wróćcie do tematu...
Agatha, rozumiem, że Ci się w życiu nie ułożyło, bywa. Nie zmienia to jednak faktu, że musisz dostosować swój tok myślowy, postępowanie i sposób reagowania na otaczającą Cię rzeczywistość w sposób ogólnie uznany. Takie jednostki jak Ty z natury rzeczy są przepełnione frustracją, która niestety odbija się na wszystkich dookoła, tylko nie na Tobie.
W szczególności świadczy o tym tekst o 2/3 pracy wykonywanej przez kobiety...jakiej pracy? Skąd dane o 1/100 nieruchomości należących do kobiet? Z ELLE wzięłaś te dane, czy z SuperExpress`u? o.O
Konkretnie proszę, bo zaczyna mi tu podśmierdywać demagogią.
W szczególności świadczy o tym tekst o 2/3 pracy wykonywanej przez kobiety...jakiej pracy? Skąd dane o 1/100 nieruchomości należących do kobiet? Z ELLE wzięłaś te dane, czy z SuperExpress`u? o.O
Konkretnie proszę, bo zaczyna mi tu podśmierdywać demagogią.
@milani - nie bądź hipokrytką. Jeśli ktoś wyrządził Ci w życiu krzywdę, a życie go doświadczyło, jakby z odpowiedzi na złe postępowanie, to odczujesz satysfakcję; niezależnie od swoich zasad.
Rozpad małżeństwa nie zawsze jest porażką - bywa wybawieniem. W moim przypadku uważam, że to uratowało mi zdrowie, życie i dało nowe perspektywy. Życie ze zdiagnozowaną psychopatką raczej nie wróży właściwie.
Oczywiście, że zmarnowane lata wynikały z niedojrzałej decyzji. Człowiek w tym wieku nie podejmuje z reguły dojrzałych decyzji. To przecież oczywiste.
A wracając do tematu, to gros moich znajomych (mężczyzn) przed wejściem w bardziej formalny związek spisuje intercyzę i bardzo klarowanie uzgadnia kwestie finansowe.
Również w zakresie alimentów, w razie rozstania. To trudne rozmowy ale jakże przydatne, gdy związek się rozpada:)
Rozpad małżeństwa nie zawsze jest porażką - bywa wybawieniem. W moim przypadku uważam, że to uratowało mi zdrowie, życie i dało nowe perspektywy. Życie ze zdiagnozowaną psychopatką raczej nie wróży właściwie.
Oczywiście, że zmarnowane lata wynikały z niedojrzałej decyzji. Człowiek w tym wieku nie podejmuje z reguły dojrzałych decyzji. To przecież oczywiste.
A wracając do tematu, to gros moich znajomych (mężczyzn) przed wejściem w bardziej formalny związek spisuje intercyzę i bardzo klarowanie uzgadnia kwestie finansowe.
Również w zakresie alimentów, w razie rozstania. To trudne rozmowy ale jakże przydatne, gdy związek się rozpada:)
Nie jestem hipokrytką, uwierz mi, mnie też ludzie krzywdzili. A mimo to nie ja czekam, aż podwinie im się noga, tym bardziej, jeśli ich kiedyś kochałam. Wiesz jak to się nazywa? Przebaczenie.
Dla mnie hipokryzją jest to, co mówisz o tych swoich znajomych. Jak można przysięgać "i nie opuszczę Cię..." a jednocześnie uzgadniać, co będzie "w razie czego..."? Jedno dla mnie jest pewne: NIGDY za kogoś takiego bym nie wyszła. Dla mnie nie ma "w razie czego". Ślub może być tylko jeden, małżeństwo może być tylko jedno, i dla mnie jedno pozostanie. I zawsze jego rozpad jest porażką, bo przecież przysięgając, chciałeś by było dobrze. Skoro się rozstaliście, to chyba aż tak dobrze nie było?
Dla mnie hipokryzją jest to, co mówisz o tych swoich znajomych. Jak można przysięgać "i nie opuszczę Cię..." a jednocześnie uzgadniać, co będzie "w razie czego..."? Jedno dla mnie jest pewne: NIGDY za kogoś takiego bym nie wyszła. Dla mnie nie ma "w razie czego". Ślub może być tylko jeden, małżeństwo może być tylko jedno, i dla mnie jedno pozostanie. I zawsze jego rozpad jest porażką, bo przecież przysięgając, chciałeś by było dobrze. Skoro się rozstaliście, to chyba aż tak dobrze nie było?
~miliani, akurat tu nie mogę się zgodzić, mam wrażenie, że chyba jesteś ciut młoda, życie pisze różne scenariusze, nie można niczego wykluczyć, też,kiedy wychodziłam za mąż, to myslałam, że na zawsze, ze będziemy razem szli przez wszystkie te lata... niestety nie udało się, takie jest życie, nieważne, co się stało, prawda zawsze jest gdzieś pośrodku, zawiniły obie strony. tak wyszło, że w trakcie trwania małżeństwa musieliśmy podpisać rozdzielczość majątkową, dzięki Bogu, bo inaczej teraz bym poszła z torbami, spłacając długi byłego. Więc do sugestii Halewicza o podpisaniu intercyzy podchodzę z wielkim spokojem i zrozumieniem i nie ma tu żadnej hipokryzji
a ja też uważam wypowiedź Halewicza za hipokryzje, bo na innych wątkach pokazuje się jako przykładny katolik, a skoro żona jest zdiagnozowaną psychpatką to jest chora, i powienienies ja wspierac, nawet jakby była dla Ciebie najgorsza ze złych - tak jak jej przysięgałes, nawet poświęcając swoje życie i zdrowie, a jak widac postawa która przyjałes, rozwód, nie była katolicka tylko konformistyczna
Dlatego tę psychopatkę zostawiłeś z własną córką, a teraz zostałeś doceniony jako ojciec?
Dane podałam z konferencji na UG z okazji dnia kobiet. Wybacz, nie znam źródeł, więc do postu nie dołączę bibligrafii :D
Są to powszechnie znane fakty, tutaj w jednej z kampanii społecznych:
http://www.telegraph.co.uk/news/newsvideo/celebrity-news-video/8366190/Daniel-Craig-drags-up-in-James-Bond-charity-video.html
Dane podałam z konferencji na UG z okazji dnia kobiet. Wybacz, nie znam źródeł, więc do postu nie dołączę bibligrafii :D
Są to powszechnie znane fakty, tutaj w jednej z kampanii społecznych:
http://www.telegraph.co.uk/news/newsvideo/celebrity-news-video/8366190/Daniel-Craig-drags-up-in-James-Bond-charity-video.html
Wiem, żre tak jest chyba w polskim prawie, ale to dzielenie się kosztami utrzymania na pół jest trochę bez sensu. Jeśli rodzice zarabiają porównywalnie, to ok, ale co z sytuacjami, kiedy jedno zarabia np 1500, a drugie 15000? Dziecko ma mieć mniej, bo mama za mało zarabia, chociaż tatę stać na więcej? Przecież jakby byli nadal małżeństwem, to nikt by tak tego nie liczył, a podobno po rozwodzie poziom życia dziecka nie ma się obniżyć. W każdym razie niezależnie od prawa, to jeśli taki facet jest porządnym , odpowiedzialnym człowiekiem, to sam powinien zadbać o to, żeby jego dzieciom niczego nie zabrakło.
Ale niestety z obserwacji wiem, że rozwiedziony tatuś zazwyczaj zdecydowanie woli wydawać pieniądze na nową paniusię i jej/ich rodzinę, ewentualnie swoje własne przyjemności, niż na dzieci z poprzedniego związku.
Ale niestety z obserwacji wiem, że rozwiedziony tatuś zazwyczaj zdecydowanie woli wydawać pieniądze na nową paniusię i jej/ich rodzinę, ewentualnie swoje własne przyjemności, niż na dzieci z poprzedniego związku.
Nie będę się licytować na "udaność" życia, ale że mój mąż i ojciec raz na ruski rok na to forum zaglądają, to muszę na wszelki wypadek napisać: obaj zdecydowanie mi się udali. Mąż ciągle jeszcze na gwarancji, więc dopuszczam jeszcze jakieś wady bardzo ukryte, ale ojciec sprawdzony przez 33 lata. Prędzej kradłby dla nas i mordował, niż pozwolił przebywać w jednym pomieszczeniu z psychopatą, albo powiedział "nie dam tobie, albo twojej matce tych pieniędzy dla zasady". Ale to jest prawdziwy facet, nie jakaś wydmuszka.
W wielu wypowiedziach zgadzałam się z Tobą Halewicz.. Ale same myśli, wnioski nasuwają mi się.. Więc pozwolę sobie.. :)
W jednym z wątków poprosiłeś kobietę, żeby zaprosiła swojego eks, by mógł on się wypowiedzieć, przedstawić sprawę ze swojego punktu widzenia.. Można zaproponować to teraz Tobie..
Następnie.. Może nieświadomie, ale "przeciwstawiasz" się kobietom, które nadają na ojców swoich dzieci.. Sam nadajesz na swoją żonę.. Może i była "zła" .. Ale może i tych kobiet, ojcowie dzieci byli "źli" .. Tego nigdy nie wiemy..
Wydaje mi się, że wrzucasz wszystkich do jednego wora.. Jedynie nie tych, którzy myślą tak jak Ty.. Piszą pod Ciebie, etc..
Już pisaliśmy razem na ten temat, więc nie będę się rozpisywać.. :)
Każdy ma prawo do swojego zdania, więc je napisałam.. Tzn., napisałam swoją "uwagę" , która może wyglądać na ukąśliwą, ale taką nie jest.. :)
Po prostu, obserwuję i wnioskuję.. :) albo się "obraź" albo przemyśl i podejdź do tego lekko, lub zaatakuj.. :) myślę, że jesteś na tyle rozsądny, że przemyślisz.. ;) bo nie chce mi się szukać "zwad" ..
Nie wszyscy są tacy sami.. ;)
W jednym z wątków poprosiłeś kobietę, żeby zaprosiła swojego eks, by mógł on się wypowiedzieć, przedstawić sprawę ze swojego punktu widzenia.. Można zaproponować to teraz Tobie..
Następnie.. Może nieświadomie, ale "przeciwstawiasz" się kobietom, które nadają na ojców swoich dzieci.. Sam nadajesz na swoją żonę.. Może i była "zła" .. Ale może i tych kobiet, ojcowie dzieci byli "źli" .. Tego nigdy nie wiemy..
Wydaje mi się, że wrzucasz wszystkich do jednego wora.. Jedynie nie tych, którzy myślą tak jak Ty.. Piszą pod Ciebie, etc..
Już pisaliśmy razem na ten temat, więc nie będę się rozpisywać.. :)
Każdy ma prawo do swojego zdania, więc je napisałam.. Tzn., napisałam swoją "uwagę" , która może wyglądać na ukąśliwą, ale taką nie jest.. :)
Po prostu, obserwuję i wnioskuję.. :) albo się "obraź" albo przemyśl i podejdź do tego lekko, lub zaatakuj.. :) myślę, że jesteś na tyle rozsądny, że przemyślisz.. ;) bo nie chce mi się szukać "zwad" ..
Nie wszyscy są tacy sami.. ;)
Z tym się zgodzę.. Bo tak jak w innim wątku pisałam.. Są matki **** i ojcowie ********** ..
I tego nic nie zmieni.. Bo jeden/jedna okaże się w porządku, a drugi "be" .. I najgorsze jest to, że osoba, która jest, stara się być w porządku, jest przez drugą stronę obrzucana błotem, chociaż jest to nie zgodne z prawdą..
Namieszałam trochę, ale chyba wiadomo będzie o co chodzi..
I tego nic nie zmieni.. Bo jeden/jedna okaże się w porządku, a drugi "be" .. I najgorsze jest to, że osoba, która jest, stara się być w porządku, jest przez drugą stronę obrzucana błotem, chociaż jest to nie zgodne z prawdą..
Namieszałam trochę, ale chyba wiadomo będzie o co chodzi..
Po prostu.. Nie mam uznania do matek, ojców, którzy maja dziecko w czterech literach.. I nie chodzi tutaj głownie o alimenty, a np o kontakt z dzieckiem..
Podziwiam ojców, którzy walczą o swoje dzieci, a nie mam słów uznania, dla matek, które robią pod górkę, chociaż ojciec się stara, chce..
Przypomniało mi się jak ost oglądałam bodajże XFactor.. Nie pamiętam.. Ale tego gościa co rapował na temat swojej walki o dziecko.. swojego życia.. Jakoś samo łzy popłynęły..
Dobranoc..
Podziwiam ojców, którzy walczą o swoje dzieci, a nie mam słów uznania, dla matek, które robią pod górkę, chociaż ojciec się stara, chce..
Przypomniało mi się jak ost oglądałam bodajże XFactor.. Nie pamiętam.. Ale tego gościa co rapował na temat swojej walki o dziecko.. swojego życia.. Jakoś samo łzy popłynęły..
Dobranoc..
Mnie się nie podoba, że robi się z tych ojców, co nie mieszkają z dzieckiem potworów którzy uciekli od odpowiedzialności do drugiej baby (oczywiście to zła kobieta jest-druga żona) może trochę dlatego że jestem stroną a z drugiej, że to nie płeć decyduje o tym kto jest złym rodzicem ( stąd wynika ze mężczyzna) a charakter człowieka.
A co do alimentów - jeżeli rodzic nie będzie odpowiedzialny to nieważne ile by dawał, jak nei bedzie dawał siebie to z punktu widzenia rodzica wychowującego dziecko będzie to mało-bo zawsze będzie czegoś brakowac -czegoś czego pieniądze nie dają.
Trzecia rzecz - ja kiedyś powiedziałam, uważam za wielką niesprawiedliwośc, że u nas się dziecko z automatu przyznaje matce (opiekę) ojciec tak samo potrafi kochac jak matka. Jeżeli matka dziecka będzie narzekac ze za mało jej kasy dajemy to proszę bardzo-z chęcią weźniemy córkę do siebie i zwolnimy ją z alimentów, mamy i więcej czasu i chęci by się nią zajmowac. Taka niestety jest prawda. Tylko żeby oszczędzic dziecku niepotrzebnego stresu nei byliśmy z tym w sądzie, a na początku żaden sąd nawet nie pomyślał żeby ojcu dac opiekę.
A co do alimentów - jeżeli rodzic nie będzie odpowiedzialny to nieważne ile by dawał, jak nei bedzie dawał siebie to z punktu widzenia rodzica wychowującego dziecko będzie to mało-bo zawsze będzie czegoś brakowac -czegoś czego pieniądze nie dają.
Trzecia rzecz - ja kiedyś powiedziałam, uważam za wielką niesprawiedliwośc, że u nas się dziecko z automatu przyznaje matce (opiekę) ojciec tak samo potrafi kochac jak matka. Jeżeli matka dziecka będzie narzekac ze za mało jej kasy dajemy to proszę bardzo-z chęcią weźniemy córkę do siebie i zwolnimy ją z alimentów, mamy i więcej czasu i chęci by się nią zajmowac. Taka niestety jest prawda. Tylko żeby oszczędzic dziecku niepotrzebnego stresu nei byliśmy z tym w sądzie, a na początku żaden sąd nawet nie pomyślał żeby ojcu dac opiekę.
Nie od dzisiaj wiadomo, że pieniądz deprawuje. Żądza posiadania pieniądze zaślepia zdrowy rozsądek, zabija wszelkie normy etyczne i moralne. Gdy to tych żądzy dodamy jeszcze subiektywne poczucie krzywdy okraszone nieokiełznaną nienawiścią, będziemy mieć wybuchową mieszanką.
Z mojego doświadczenia wynika, że większość ojców zobowiązanych do alimentacji łoży na swoje dzieci, chce łożyć i czyni to z poczucia miłości i obowiązku. Jednakże ich chęci i wola zaspokajania potrzeb dziecka dziwnym trafem znika na sali sądowej, gdy zaczynają być obrzucani błotem. Piszę tutaj o ojcach dzieci, w kontekście faktu, że 90% przypadków zobowiązania do alimentacji dotyczy właśnie ojców.
Pozostaje jednak owe przysłowiowe 10%. I tu się dopiero zaczyna "zabawa". Otóż podzielę się z Wami pewną historią, a w zasadzie sprawą teraźniejszą, którą trwa już dobre dwa lata.
Mój dobry przyjaciel ma troje dzieci. Ze względu na częste zdrady żony, rozwiódł się z nią ale z racji swojej naiwnej rycerskości nie podjął trudu uzyskania orzeczenia o rozwodzie z winy żony (czego teraz szczerze żałuje). Idąc dalej w swej rycerskości, zgodził się płacić alimenty na trzech synów w wysokości: 1000zł, 1000zł i na najstarszego (obecnie prawie 18 lat) 1500zł, zatem łącznie miesięcznie 3500zł. Niemało, prawda?
Po dwóch latach od rozwodu najstarszy syn podjął decyzję, że woli mieszkać z ojcem i jego nową żoną. W atmosferze histerii i awantur matka w końcu zgodziła się na przeprowadzkę syna (wtedy miał 16 lat). Pozostali dwaj synowie też chcieli zamieszkać z ojcem ale (10 lat i 12 lat - wtedy) ale tego już dla pani matki było za wiele i nawet mój przyjaciel nie próbował perswazji.
Po przeprowadzce mój przyjaciel uznał, co wydawało mu się logiczne, że skoro syn miesza z nim i on ponosi cały koszt jego utrzymania, to już alimentów na niego płacić przecież nie będzie, bo to jakaś bzdura.
Jakież było jego zdziwienie, gdy otrzymał po miesiącu zajęcie swojego rachunku bankowego, ponieważ matka wszczęła postępowanie egzekucyjne. Oczywiście natychmiast podjął stosowne kroki prawne, aczkolwiek zmiana obowiązku alimentacyjnego w postępowaniu sądowym trwa już prawie drugi rok - a mój przyjaciel płaci miesiąc w miesiąc 1500zł plus opłatę stosunkową prosto do komornika.
Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że matka te pieniądze przyjmie ochoczo, a syn mojego przyjaciela nie widzi z nich ani złotówki.
Rad nie rad musiał w końcu podjąć dalsze kroki, bo kwota przywłaszczonych pieniędzy syna przekroczyła 30.000zł i złożył zawiadomienie do prokuratury. O dziwo, prokuratura podjęła rękawicę, choć była mocno zdziwiona, bo z taką sprawą jeszcze się nie spotkała. Na tę chwilę (chyba w tym tygodniu) matka otrzyma zarzuty i zostanie postawiona w stan oskarżenia - wstępnie za przywłaszczenie pieniędzy, złośliwe uchylanie się od alimentacji syna. W toku przesłuchania odmówiła wyjaśnień, twierdząc, że to zmowa sądu, mojego przyjaciela i jego prawnika przeciwko niej, a pieniądze należą się jej, a nie synowi, bo sąd napisał "płatne do rąk matki".
3 kwietnia ma odbyć się rozprawa w przedmiocie zmiany obowiązku alimentacyjnego. Sam jestem ciekaw, co zrobi sąd. Na dzień rozprawy matka będzie już osobą podejrzaną w sprawie o okradzenie własnego syna na kwotę nie mniejszą niż 30.000zł.
I co Wy na to, Drogie Panie? Hm?
Z mojego doświadczenia wynika, że większość ojców zobowiązanych do alimentacji łoży na swoje dzieci, chce łożyć i czyni to z poczucia miłości i obowiązku. Jednakże ich chęci i wola zaspokajania potrzeb dziecka dziwnym trafem znika na sali sądowej, gdy zaczynają być obrzucani błotem. Piszę tutaj o ojcach dzieci, w kontekście faktu, że 90% przypadków zobowiązania do alimentacji dotyczy właśnie ojców.
Pozostaje jednak owe przysłowiowe 10%. I tu się dopiero zaczyna "zabawa". Otóż podzielę się z Wami pewną historią, a w zasadzie sprawą teraźniejszą, którą trwa już dobre dwa lata.
Mój dobry przyjaciel ma troje dzieci. Ze względu na częste zdrady żony, rozwiódł się z nią ale z racji swojej naiwnej rycerskości nie podjął trudu uzyskania orzeczenia o rozwodzie z winy żony (czego teraz szczerze żałuje). Idąc dalej w swej rycerskości, zgodził się płacić alimenty na trzech synów w wysokości: 1000zł, 1000zł i na najstarszego (obecnie prawie 18 lat) 1500zł, zatem łącznie miesięcznie 3500zł. Niemało, prawda?
Po dwóch latach od rozwodu najstarszy syn podjął decyzję, że woli mieszkać z ojcem i jego nową żoną. W atmosferze histerii i awantur matka w końcu zgodziła się na przeprowadzkę syna (wtedy miał 16 lat). Pozostali dwaj synowie też chcieli zamieszkać z ojcem ale (10 lat i 12 lat - wtedy) ale tego już dla pani matki było za wiele i nawet mój przyjaciel nie próbował perswazji.
Po przeprowadzce mój przyjaciel uznał, co wydawało mu się logiczne, że skoro syn miesza z nim i on ponosi cały koszt jego utrzymania, to już alimentów na niego płacić przecież nie będzie, bo to jakaś bzdura.
Jakież było jego zdziwienie, gdy otrzymał po miesiącu zajęcie swojego rachunku bankowego, ponieważ matka wszczęła postępowanie egzekucyjne. Oczywiście natychmiast podjął stosowne kroki prawne, aczkolwiek zmiana obowiązku alimentacyjnego w postępowaniu sądowym trwa już prawie drugi rok - a mój przyjaciel płaci miesiąc w miesiąc 1500zł plus opłatę stosunkową prosto do komornika.
Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że matka te pieniądze przyjmie ochoczo, a syn mojego przyjaciela nie widzi z nich ani złotówki.
Rad nie rad musiał w końcu podjąć dalsze kroki, bo kwota przywłaszczonych pieniędzy syna przekroczyła 30.000zł i złożył zawiadomienie do prokuratury. O dziwo, prokuratura podjęła rękawicę, choć była mocno zdziwiona, bo z taką sprawą jeszcze się nie spotkała. Na tę chwilę (chyba w tym tygodniu) matka otrzyma zarzuty i zostanie postawiona w stan oskarżenia - wstępnie za przywłaszczenie pieniędzy, złośliwe uchylanie się od alimentacji syna. W toku przesłuchania odmówiła wyjaśnień, twierdząc, że to zmowa sądu, mojego przyjaciela i jego prawnika przeciwko niej, a pieniądze należą się jej, a nie synowi, bo sąd napisał "płatne do rąk matki".
3 kwietnia ma odbyć się rozprawa w przedmiocie zmiany obowiązku alimentacyjnego. Sam jestem ciekaw, co zrobi sąd. Na dzień rozprawy matka będzie już osobą podejrzaną w sprawie o okradzenie własnego syna na kwotę nie mniejszą niż 30.000zł.
I co Wy na to, Drogie Panie? Hm?
od dawna wiadomo ze sąd z automatu będzie przyznawał prawo do opieki matce, a nie zawsze to jest najlepsze rozwiązanie, niestety. my tworzymy pelna rodzinę, mamy po jednej pracy,mam duzo czasu zeby sie zajmowac dzieckiem, mamy warunki finansowe i mieszkalne ale nikt nawet nie pomyślał ze dziecko mogłby przy ojcu zostac...szkoda, myslę ze by się udalo teraz wziąć córkę do siebie, jednak jak mowi mój mąz, zaspakajanie wlasnych potrzeb i ambicji odbedzie się teraz kosztem dziecka niestety, chociaz ja uważam inaczej,i wcale nei chce odbierac dziecka matce, ale skoro co druga noc spi u babci to chyba oznacza ze nie bardzo mama ma czas....
Madness is the gift, that has been given to me!!
aha, co oczywiscie nie mialo zabrzmiec ze mam coś za złe matce dziecka, po prostu prowadzi taki tryb życia że ma mało czasu-każdy robi jak chce, na pewno nie chodzi o pieniądze bo o to nie musi się martwic (mam na myśli pieniądze na dziecko)ja tylko obiektywnie na ile się da oceniam sytuacje, bo nie jestem uczuciowo ani emocjonalnie zaangażowana
Madness is the gift, that has been given to me!!
Halewicz to już jest czysta pazerność tej kobiety i przegięcie no ale są tacy ludzie a nawet i gorsi więc chyba nie ma co się dziwić, ten Przyjaciel powinien szybciej zakasać rękawy i się za to zabrać bo nie każda matka jest dobrą matką i o dwóch pozostałych synów też bym zawalczyła na jego miejscu.
ja niestety znam tylko jeden przypadek, gdzie ojciec dostał prawo opieki nad dziecmi i teraz tworzy szczesliwa rodzice z drugą zona i dziecmi...mianowicie jego pierwsza zona zostawila go z 4 letnim synem i iwaga, 3miesięczną córeczka....po kilku latach się odezwala i sie okaząło ze miala jeszcze jedno dziecko, z pierwszego, nieformalnego związku które tak samo porzuciła i zostawila z ojcem dziecka...dziewczynka (córeczka) nie zna swojej matki, zna tylko drugą zone, chociaz wie, ze nei jest jej prawdziwą matka, a ojciec pozwala na kontakty z matką dzieci pomimo numerów jakie odstawila, mała nei chce jezdzic bo nic do tej kobiety nei czuje, porzuciła córkę jak miala 3 miesiace !!! i czy załuje czy nie, po 7 latach jest obcą kobieta dla dziecka.
Jak dla mnie tego faceta pwoinno się ozłocic, nie dosc ze pozwala na spotkania z dziecmi to nie pobiera od neij alimentów.
myślę ze malo która kobieta, by tak postąpiła, kobiety są inne pod tym wzgledem...
Nie wiem czy któras z was, by dopusicila do siebie faceta, który by ją porzucił z dwójką małych dzieci, okaząło się ze ma dziecko z porpzedniego związku i nei płacił alimentów przez caly czas....kobiety mniej wybaczaja
Jak dla mnie tego faceta pwoinno się ozłocic, nie dosc ze pozwala na spotkania z dziecmi to nie pobiera od neij alimentów.
myślę ze malo która kobieta, by tak postąpiła, kobiety są inne pod tym wzgledem...
Nie wiem czy któras z was, by dopusicila do siebie faceta, który by ją porzucił z dwójką małych dzieci, okaząło się ze ma dziecko z porpzedniego związku i nei płacił alimentów przez caly czas....kobiety mniej wybaczaja
Madness is the gift, that has been given to me!!
Wybaczają... Szczerze mówiąc, to nie znam ani jednego "misia", który porzucił rodzinę, a nie znalazł sobie potem następnych partnerek. I żyją teraz jakby nigdy nic. "Misiowe" w takiej sytuacji za to żyją w atmosferze skandalu, bo nikomu się w głowie nie mieści, że kobieta rodzinę porzuciła.
Emenems, a ilu znasz mężczyzn, którzy występowali o zamieszkanie dzieci z nimi?
Na forum masz kilka dziewczyn, porzuconych w ciąży albo zaraz po porodzie, niektóre z nich nie występowały o alimenty, różnica tylko taka, że ojcowie dzieci nie przejawiali nawet najmniejszych chęci do odwiedzania dzieci. Może dlatego nikt jakoś nie wystapił o ozłacanie tych matek? ;)
Emenems, a ilu znasz mężczyzn, którzy występowali o zamieszkanie dzieci z nimi?
Na forum masz kilka dziewczyn, porzuconych w ciąży albo zaraz po porodzie, niektóre z nich nie występowały o alimenty, różnica tylko taka, że ojcowie dzieci nie przejawiali nawet najmniejszych chęci do odwiedzania dzieci. Może dlatego nikt jakoś nie wystapił o ozłacanie tych matek? ;)
znam - z osobistego doświadczenia.
A co do matek na forum - to jest forum dla kobiet więc kobiety się glownie wypowiadaja, jakbyś była na forum dla ojców z problemami to byś zobaczyła ze trochę ich jest, nawet mają stowarzyszenie które pomaga ojcom dochodzic swoich praw.
A pozatym ty, kto zabrania matce znajdowac sobie nowego partnera? cały czas wypominasz ze ojcowie znajdują sobie nowe partnerki, a co w tym złego ? mają całe zycie sami spędzic ?
A co do matek na forum - to jest forum dla kobiet więc kobiety się glownie wypowiadaja, jakbyś była na forum dla ojców z problemami to byś zobaczyła ze trochę ich jest, nawet mają stowarzyszenie które pomaga ojcom dochodzic swoich praw.
A pozatym ty, kto zabrania matce znajdowac sobie nowego partnera? cały czas wypominasz ze ojcowie znajdują sobie nowe partnerki, a co w tym złego ? mają całe zycie sami spędzic ?
Madness is the gift, that has been given to me!!
Agata - bardzo dobre pytanie !! stereotypy, stereotypy...a czemu dziecko z automatu jest przyznawane matce a ojciec musi dochodzic swoich praw jakby chciał zeby przy nim bylo ?
a dlaczego dzieci maja nazwiska po ojcach a nei po matkach ? (chociaz pani w urzedzie pyta po kim, to utrało sie ze po ojcu...) i wiele innych pytan Agata m isie nasówa
a dlaczego dzieci maja nazwiska po ojcach a nei po matkach ? (chociaz pani w urzedzie pyta po kim, to utrało sie ze po ojcu...) i wiele innych pytan Agata m isie nasówa
Madness is the gift, that has been given to me!!
mój mąż wolal się rozstać w zgodzie i zgodzić sie na pobyt dziecka przy matce, niż wywolywać wojnę (maal rozmowa świadczyła wlasnei ze tak będzie ) i szarpać wtedy, 2letnie dziecko...co oczywiście nie zmienia mojego zdania, że zrobil źle-mój mąż uważa ze zrobił najlepiej dla dziecka-ja się nei zgadzam, bo jeżeli 5 letnie dzecko, przyjezdza do ojca,a mieszka z mama i nawet nei czuje potrzeby zadzowonic do mamy to chyba oznacza ze nei jest za bardzo z nią zwiazane na codzień (w sensie, przyzwyczajone ze jej nie ma )
Ale wiedomo ze dlugo by mozna dyskutowac, jak juz mowilam raz, to zalezy jakim się jest człowiekiem a nie jakiej płci - nie atpię Agata ze doświadczylas przykrości ze ztrony męża, bo ludzie potrafią byc okrutni i bardzo ranic
Ale wiedomo ze dlugo by mozna dyskutowac, jak juz mowilam raz, to zalezy jakim się jest człowiekiem a nie jakiej płci - nie atpię Agata ze doświadczylas przykrości ze ztrony męża, bo ludzie potrafią byc okrutni i bardzo ranic
Madness is the gift, that has been given to me!!
I to jest standardzik - facet rezygnuje z opieki nad dzieckiem pod byle pretekstem. A to "szarpanie dziecka" to jest jedna rozmowa lub zabawa z dzieckiem w RODK.
Ciekawe, ile statystycznie, na jedna rozwodzącą się parę, jest rozpraw (albo minut rozmowy na sali sądowej i poza nią) na temat sprawowania opieki nad dziećmi, a ile o alimenty.
Ciekawe, ile statystycznie, na jedna rozwodzącą się parę, jest rozpraw (albo minut rozmowy na sali sądowej i poza nią) na temat sprawowania opieki nad dziećmi, a ile o alimenty.
u nas nei było rozmopwy o alimentach ani spprawy o nie. Wiem ,że maz zanim doszlo do rozwodu płacil i na sprawie rozwodoej sam zadeklarowal sumę która bedzie płacił za zgodą bylej żony.
Widze ze jestes nastawiona na wszystkich ojców jak na najgorsze zło. Niestety polubowne załatwienie opieki nad dzieckiem nic nie dało, więc nie wchodzimy na ściezkę wojenną skoro teraz kontakty są dobre, szkoda tylko ze matka dziecka nei potrafi spojrzec poza siebie i swoją wygode i obiektywnie ocenic ze u nas dziecku błoby i lepiej i łatwiej
Widze ze jestes nastawiona na wszystkich ojców jak na najgorsze zło. Niestety polubowne załatwienie opieki nad dzieckiem nic nie dało, więc nie wchodzimy na ściezkę wojenną skoro teraz kontakty są dobre, szkoda tylko ze matka dziecka nei potrafi spojrzec poza siebie i swoją wygode i obiektywnie ocenic ze u nas dziecku błoby i lepiej i łatwiej
Madness is the gift, that has been given to me!!
Nie jestem źle nastawiona do wszystkich ojców - jedynie do tych, którzy nie walczą o dzieci, ale o pieniądze. Tak samo źle nastawiona jestem do takich matek.
To, że zwyczajowo uważa sie, ze matka ma byc z dziećmi, działa w dwie strony - ojciec, który ani razu nie zawalczył w sądzie o dziecko jest uznany za normalnego, matka, która bez walki oddałaby dziecko ojcu, byłaby s.ką bez serca. Ojciec może wyjechać do Norwegii i widywac córkę kilka razy do roku i jest super, matka mieszka z dzieckiem, ale kilka dni w tygodniu powierza jej opieke babci (?) i jest złą matką, bez więzi z dzieckiem.
To, że zwyczajowo uważa sie, ze matka ma byc z dziećmi, działa w dwie strony - ojciec, który ani razu nie zawalczył w sądzie o dziecko jest uznany za normalnego, matka, która bez walki oddałaby dziecko ojcu, byłaby s.ką bez serca. Ojciec może wyjechać do Norwegii i widywac córkę kilka razy do roku i jest super, matka mieszka z dzieckiem, ale kilka dni w tygodniu powierza jej opieke babci (?) i jest złą matką, bez więzi z dzieckiem.
Agata - nie chce się rozwodzić nad prywatnym życiem obcej osoby dla mnie ,mogę pisać o swoim-nigdy nie pisałam,że jest zła matką, zacytuj jak to zrobiłam - ma po prostu o wiele mniej czasu dla dziecka niż my mamy-tyle. A nie oceniam poziomu miłości, bo wiem ze i matka i ojciec bardzo dziecko kochają
Madness is the gift, that has been given to me!!
Emenems - skrytykowałaś to spanie u babci, ale że ze Stokrotą nie ma co Ciebie porównywać, nie wątpię ;) Starasz się być obiektywna, ale też nie jesteś, pewnie po prostu się nie da.
Więź z dzieckiem też zakwestionowałaś, moim zdaniem na wyrost. Dziecko może mieć i fazy panicznego leku o rodziców i ciągle o nich mysleć, jak i funkcjonować, jakby rodzic przebywający daleko nie istniał, i moze być to całkowicie normalne.
Więź z dzieckiem też zakwestionowałaś, moim zdaniem na wyrost. Dziecko może mieć i fazy panicznego leku o rodziców i ciągle o nich mysleć, jak i funkcjonować, jakby rodzic przebywający daleko nie istniał, i moze być to całkowicie normalne.
oczywiście że skrytykowałam, bo dziecko jest po prostu "podrzucane"
albo do opiekunki albo do babci, i nie idzie do babci żeby spędzić czas z babcią tylko nie ma kto pilnować, i nie mówimy tu o pracy do 18tej tylko do 22. Matka dziewczynki nie musi tyle pracować, to jest jej wybór-bo jeżeli chodzi o utrzymanie córki może w 100% polegać na ojcu-to głębszy temat, bo kązdy z nas boryka się z własnymi słabościami, niektorzy zdaja sobie z nich sprawę niektórzy nie - uważam że ona sobie nie zdaje, rozpadlo się jej przez to małżeństwo i nie zauważyła że coś jej umyka i w przypadku dziecka może byc tak samo niestety - a to że ma swoje slabości nadal nie oznacza ze jest zła matką per se.
(dodam, że to była żona była osobą która zakończyla związek)
Może sama nei będę lepszą matka, dlatego nie oceniam jej jako matki ale poszczególne zachowania
albo do opiekunki albo do babci, i nie idzie do babci żeby spędzić czas z babcią tylko nie ma kto pilnować, i nie mówimy tu o pracy do 18tej tylko do 22. Matka dziewczynki nie musi tyle pracować, to jest jej wybór-bo jeżeli chodzi o utrzymanie córki może w 100% polegać na ojcu-to głębszy temat, bo kązdy z nas boryka się z własnymi słabościami, niektorzy zdaja sobie z nich sprawę niektórzy nie - uważam że ona sobie nie zdaje, rozpadlo się jej przez to małżeństwo i nie zauważyła że coś jej umyka i w przypadku dziecka może byc tak samo niestety - a to że ma swoje slabości nadal nie oznacza ze jest zła matką per se.
(dodam, że to była żona była osobą która zakończyla związek)
Może sama nei będę lepszą matka, dlatego nie oceniam jej jako matki ale poszczególne zachowania
Madness is the gift, that has been given to me!!
oczywiście, że może - jak trzeba mąż od razu jedzie do Gda, wozi po lekarzach, wysyla pieniądze na taksówke nawet jak trzeba jechać gdzieś z córką itp. Myślę, że ich relacje dotyczące corki są takie a nie inne bo żadne z nich nie probowalo grac dzieckiem ani coś na dziecku ukręcić. więc nie ma powodów by było inaczej - zresztą osobiście wysylam zawszę jej kartkę na imieniny od nas czy urodziny czy święta ( do obu "pań") bo nei widze w tym nic nie stosownego ani dziwnego - to matka córki mojego męża i nigdy tego nie zmienie, moge to zaakcpetowac i tyle (kobiety które tego faktu nei akceptują niech porządnie się zastanwią nad wiązaniem się z meżczyzną z dzieckiem).
Już pisałam wczesniej, wiem, że mój mąż mnei kocha, nie będę tego nikomu udowadniac na forum bo to bez sensu, i dlatego wiem, że cokolwiek zrobi jeżeli chodzi o córkę będę go wspierać - i wiem, że jak kupimy dom, to na pewno zaproponuje aby przyjechały razem na wakacje-temu dziecku nikt zycia normalnego nie przywróci ale przynajmniej niech nie wzrasta w nienawisci-dorośli powinni zrobić wszystko by jej to ułatwić - jeżeli nawet to się wiąże z zaciśnieciem zębów czasami.
Tak obojetne - powiedzmi w jaki sposób moge do tego podchodzic emocjonalnie? za bardzo nie widze powodu
Już pisałam wczesniej, wiem, że mój mąż mnei kocha, nie będę tego nikomu udowadniac na forum bo to bez sensu, i dlatego wiem, że cokolwiek zrobi jeżeli chodzi o córkę będę go wspierać - i wiem, że jak kupimy dom, to na pewno zaproponuje aby przyjechały razem na wakacje-temu dziecku nikt zycia normalnego nie przywróci ale przynajmniej niech nie wzrasta w nienawisci-dorośli powinni zrobić wszystko by jej to ułatwić - jeżeli nawet to się wiąże z zaciśnieciem zębów czasami.
Tak obojetne - powiedzmi w jaki sposób moge do tego podchodzic emocjonalnie? za bardzo nie widze powodu
Madness is the gift, that has been given to me!!
Tak wszystkie wątki się kończą.. :)
Halewicz.. Kiedyś już odp na to pytanie.. ;)
Emenems.. popieram i podziwiam faceta, który w taki sposób ma podejście do córy.. :) oby więcej takich rodziców.. A tak mijając temat.. Jak Cię czytam na forum to mnie lekki dół łapie.. hy hy.. bo od razu zaczynam myśleć.. Mój za miesiąc wyjeżdża do NO ponownie..
Halewicz.. Kiedyś już odp na to pytanie.. ;)
Emenems.. popieram i podziwiam faceta, który w taki sposób ma podejście do córy.. :) oby więcej takich rodziców.. A tak mijając temat.. Jak Cię czytam na forum to mnie lekki dół łapie.. hy hy.. bo od razu zaczynam myśleć.. Mój za miesiąc wyjeżdża do NO ponownie..
Halewicz - ty o jednym...mój mąż przez pewien czas nie miał pracy, mieszkaliśmy w Pl a ja pracowałam w szkole za 800 zł...i ego była żona sama zaproponowała że nei musi teraz płacic bo widziałą, że na prawdę nie ma....po 3 miesiącach wszystko dał bo znalazł pracę, ale za to codzinnie jeździł i był z córką cały dzień, zamiast opiekunki - po prostu DOGADALI SIĘ
Więc powtarzam, oni myślą o dziecku a nie o kasie tylko!! nie myl tych pojęc...
I wiem,że nie zawsze się tak da, ale proponuje próbowac...opłaca się...
Więc powtarzam, oni myślą o dziecku a nie o kasie tylko!! nie myl tych pojęc...
I wiem,że nie zawsze się tak da, ale proponuje próbowac...opłaca się...
Madness is the gift, that has been given to me!!
I nikt z nas nie jest ideałem....wątpię, aby była żona mojego męża z ciekawością wysłuchiwała długich historii co to nie robiłyśmy razem, ale wiem że zawsze wysłucha, zada jakieś pytanie i nic kąśliwego ani złośliwego na pewno nie mówi - co myśli jej sprawa, ale do dziecka nigdy na mnie czy na ojca nie mówiła.
Dzięki temu córka czuje się swobodnie u nas opowiadając o mamie i na odwrót.
Dzięki temu córka czuje się swobodnie u nas opowiadając o mamie i na odwrót.
Madness is the gift, that has been given to me!!
I jeszcze jedno, mam koleżankę, która też spędziła dużo czasu na oddziale psychiatrycznym, leczy się od kilku lat, wątpię że wyjdzie z dołka szybko, jest z nią na prawdę źle - do wszystkiego doprowadził jej były mąż, cała sprawa rozwodowa i jego zachowanie ja zniszczyło - jest 34 letnią kobietą i wrakiem człowieka...a nic takiego niby nie zrobił, nie bił, nie znęcał się, nie obrażał....niby normalny facet - a wykończył ją...
Madness is the gift, that has been given to me!!
Zawsze jest druga strona medalu. Pozornie czyjś dramat, pobyt w szpitalu, próby samobójcze i inne przykre zdarzenia przypisuje się komuś, jako bezpośredniemu sprawcy. Rzeczywistość i mroczne tajemnice skrywają jednak czasem inny obraz.
Czasem moja kategoryczność może razić, zdaję sobie sprawę z tego. Jednakże jeśli byłem świadkiem setek dramatów rozwodowych i w większości przypadków zachowania obydwu stron były identyczne - można to uznać za regułę.
W odniesieniu do wątku o kosztach utrzymania dziecka, czyli tzw. alimentów, jest pewien wzorzec zachowań w postępowaniach sądowych. Dotyczy i kobiet i mężczyzn - znam ten wzorzec i dlatego moja opinia jest taka kategoryczna.
Czasem moja kategoryczność może razić, zdaję sobie sprawę z tego. Jednakże jeśli byłem świadkiem setek dramatów rozwodowych i w większości przypadków zachowania obydwu stron były identyczne - można to uznać za regułę.
W odniesieniu do wątku o kosztach utrzymania dziecka, czyli tzw. alimentów, jest pewien wzorzec zachowań w postępowaniach sądowych. Dotyczy i kobiet i mężczyzn - znam ten wzorzec i dlatego moja opinia jest taka kategoryczna.
Alimenty - z reguły zaczyna się od "a ile zamierzasz mi dać?", potem zaczyna się podjudzanie przez koleżanki pt. "no co ty się z nim umawiasz, idź do sądu, będziesz miała na papierze".
Średnia kwota żądana w sądzie to 1500zł - zasądzana, różnie. Dla dzieci w wieku do 5 lat, to 500-700zł w przypadku gdy zobowiązany ma wyższe wykształcenie, możliwość uzyskania dobrej pracy i zarobków. Osoby bez zawodu (ogólniak) lub po "zawodówkach", 350-450zł.
Dla starszych dzieci widełki się zwiększają - per analogia, 1000/1200 i 550-700.
Wnioski o ustalenie miejsca pobytu dziecka przy ojcu - zadałaś pytanie retoryczne. Nie od dzisiaj wiadomo, że linia orzecznicza w Polsce jest ukierunkowana na pozostawianie dziecka przy matce, a wnioski ojców o ustalenie miejsca pobytu dziecka przy ojcu są rzadkie nie dlatego, że ojcowie nie chcą ich składać, a składanie ich jest pozbawione szans na sukces. Osobiście spotkałem się z parom przypadkami, w których ustalił miejsce pobytu dziecka przy ojcu - ale to było związane z chorobą psychiczną matki, alkoholizmem, silnymi zaburzeniami psychicznymi.
Natomiast wnioski o uregulowanie kontaktów z dziećmi są bardzo częste - ale również wprost wynikają z faktu, że matki dzieci uniemożliwiają lub utrudniają te kontakty.
Agresja matek utrudniających kontakty dziecka z ojcem bywa tak patologicznie skrajna, że czasem odnosi się wrażenie, iż ma się do czynienia z osobami wręcz opętanymi nienawiścią do byłego partnera.
Wymyśla się różne argumenty: do najmodniejszych obecnie należy bez wątpienia wątek pedofilii, potem znęcania się nad dzieckiem (nadmierne kary cielesne, etc.), w dalszej kolejności nieodpowiedzialność (tu podają przykłady: bo zostawił dziecko samo w pokoju, ubrał dziecko w brudne ubranko, itp.) i nieśmiertelne "manipuluje dzieckiem i nastawia je przeciwko mnie", a gdy to nie pomaga, to stosują słynne "nie bo nie".
Średnia kwota żądana w sądzie to 1500zł - zasądzana, różnie. Dla dzieci w wieku do 5 lat, to 500-700zł w przypadku gdy zobowiązany ma wyższe wykształcenie, możliwość uzyskania dobrej pracy i zarobków. Osoby bez zawodu (ogólniak) lub po "zawodówkach", 350-450zł.
Dla starszych dzieci widełki się zwiększają - per analogia, 1000/1200 i 550-700.
Wnioski o ustalenie miejsca pobytu dziecka przy ojcu - zadałaś pytanie retoryczne. Nie od dzisiaj wiadomo, że linia orzecznicza w Polsce jest ukierunkowana na pozostawianie dziecka przy matce, a wnioski ojców o ustalenie miejsca pobytu dziecka przy ojcu są rzadkie nie dlatego, że ojcowie nie chcą ich składać, a składanie ich jest pozbawione szans na sukces. Osobiście spotkałem się z parom przypadkami, w których ustalił miejsce pobytu dziecka przy ojcu - ale to było związane z chorobą psychiczną matki, alkoholizmem, silnymi zaburzeniami psychicznymi.
Natomiast wnioski o uregulowanie kontaktów z dziećmi są bardzo częste - ale również wprost wynikają z faktu, że matki dzieci uniemożliwiają lub utrudniają te kontakty.
Agresja matek utrudniających kontakty dziecka z ojcem bywa tak patologicznie skrajna, że czasem odnosi się wrażenie, iż ma się do czynienia z osobami wręcz opętanymi nienawiścią do byłego partnera.
Wymyśla się różne argumenty: do najmodniejszych obecnie należy bez wątpienia wątek pedofilii, potem znęcania się nad dzieckiem (nadmierne kary cielesne, etc.), w dalszej kolejności nieodpowiedzialność (tu podają przykłady: bo zostawił dziecko samo w pokoju, ubrał dziecko w brudne ubranko, itp.) i nieśmiertelne "manipuluje dzieckiem i nastawia je przeciwko mnie", a gdy to nie pomaga, to stosują słynne "nie bo nie".
Sadowe ustalenie alimentów to efekt podjudzania?
Moim zdaniem brak pozwów o zamieszkanie z dzieckiem, to wynik zwyczajów panujacych w większości rodzin, mężczyźni nie tylko nie zajmuja się na co dzień dziećmi, nie umieja tego robić, nie chca i nawet im w głowie nie urodzi się taka myśl, że mogliby to robić - głównie kobiety zajmują się dziećmi od ich narodzin do wyprowadzki z domu, większość mężczyzn zarabia pieniądze na utrzymanie domu i poświęca dziecku kilka minut dziennie. Tymczasem według Ciebie sądowe potwierdzenie tego stanu po rozwodzie dowodzi manipulacyjnych zapędów kobiet i słabości sądów?
Moim zdaniem brak pozwów o zamieszkanie z dzieckiem, to wynik zwyczajów panujacych w większości rodzin, mężczyźni nie tylko nie zajmuja się na co dzień dziećmi, nie umieja tego robić, nie chca i nawet im w głowie nie urodzi się taka myśl, że mogliby to robić - głównie kobiety zajmują się dziećmi od ich narodzin do wyprowadzki z domu, większość mężczyzn zarabia pieniądze na utrzymanie domu i poświęca dziecku kilka minut dziennie. Tymczasem według Ciebie sądowe potwierdzenie tego stanu po rozwodzie dowodzi manipulacyjnych zapędów kobiet i słabości sądów?
Oczywiście, że to efekt podjudzania. Czy do ustaleń finansowych pomiędzy dwojgiem dorosłych, dojrzałych ludzi jest potrzebny sąd? Nie wydaje mi się. Sąd pojawia się wtedy, gdy dwoje ludzi nie może dojść do porozumienia albo chce się za pomocą sądu wymusić określone postawy/działanie. Przeciętny człowiek nie lubi chodzić do sądu, w szczególności w charakterze osoby pozwanej.
Nie wiem w jakiej rodzinie się wychowywałaś, nie wiem też jacy ludzie Cię otaczają ale większość moich znajomych, równolatków i młodszych ode mnie wspólnie prowadzi dom, wspólnie zajmuje się dzieckiem, pracami domowymi. Dzielą się obowiązkami, jak to tylko możliwe.
W dzisiejszych czasach nawet trudno mówić o takim modelu rodziny, o którym piszesz - być może na wsiach lub wśród prostych ludzi, tam dalej egzystuje patriarchat i zaściankowość, a kobieta nie jest równo traktowana z mężczyzną i hołduje się zasadzie "bija bo bija ale jednak chłop".
Nie wiem w jakiej rodzinie się wychowywałaś, nie wiem też jacy ludzie Cię otaczają ale większość moich znajomych, równolatków i młodszych ode mnie wspólnie prowadzi dom, wspólnie zajmuje się dzieckiem, pracami domowymi. Dzielą się obowiązkami, jak to tylko możliwe.
W dzisiejszych czasach nawet trudno mówić o takim modelu rodziny, o którym piszesz - być może na wsiach lub wśród prostych ludzi, tam dalej egzystuje patriarchat i zaściankowość, a kobieta nie jest równo traktowana z mężczyzną i hołduje się zasadzie "bija bo bija ale jednak chłop".
Halewicz, ty chyba dawno miałeś dziecko i już niewiele pamiętasz, jak to jest z tym sprawowaniem opieki i "dzieleniem się po równo obowiązkami".
Raczej facet w ciąży chodzić nie będzie ani na macierzyński nie pójdzie (no niby może od któregoś tam, chyba 14 tygodnia, zamiast matki, ale niewielu się na to decyduje). Jak dziecko chore, to też któreś z rodziców musi pójść na zwolnienie, najczęściej w pierwszej kolejności matka. Poza tym nie można pracować tylko w takich godzinach, żeby zdążyć odebrać dziecko ze żłobka/przedszkola itp. Skutki tego są takie, że kobiety z tego powodu zwykle później (o ile wogóle) awansują, dostają podwyżki i ogólnie mniej zarabiają. Nie mówiąc już o sytuacjach, kiedy z powodu posiadania dziecka są zwalniane z pracy albo nie mogą jej znaleźć. To wszystko jakoś dziaał, dopóki jest się razem i wtedy jedno z rodziców może bardziej poświęcić się dzieciom, a drugie bardziej zarabianiu. Problem pojawia się, kiedy matka zostaje z dzieckiem sama i nie dość, że musi się nim zajmować bez pomocy ojca (nie liczę zabrania dziecka na spacer czy do kina w weekend) i jeszcze oczekuje się od niej, że będzie dużo zarabiać, żeby utrzymać siebie i w połowie dziecko. A jak słabo zarabia albo nie może znaleźć pracy, to już oczywiście wg tatusia (i jego nowej paniusi) się leni.
Ja wiem po sobie, jak to jest z dzieckiem. Mam dobry zawód, nie narzekam na pracę i zarobki, ale gdybym nie miała dziecka, w tym momencie mogłabym zarabiać dużo więcej. Tak to niestety jest, że
Raczej facet w ciąży chodzić nie będzie ani na macierzyński nie pójdzie (no niby może od któregoś tam, chyba 14 tygodnia, zamiast matki, ale niewielu się na to decyduje). Jak dziecko chore, to też któreś z rodziców musi pójść na zwolnienie, najczęściej w pierwszej kolejności matka. Poza tym nie można pracować tylko w takich godzinach, żeby zdążyć odebrać dziecko ze żłobka/przedszkola itp. Skutki tego są takie, że kobiety z tego powodu zwykle później (o ile wogóle) awansują, dostają podwyżki i ogólnie mniej zarabiają. Nie mówiąc już o sytuacjach, kiedy z powodu posiadania dziecka są zwalniane z pracy albo nie mogą jej znaleźć. To wszystko jakoś dziaał, dopóki jest się razem i wtedy jedno z rodziców może bardziej poświęcić się dzieciom, a drugie bardziej zarabianiu. Problem pojawia się, kiedy matka zostaje z dzieckiem sama i nie dość, że musi się nim zajmować bez pomocy ojca (nie liczę zabrania dziecka na spacer czy do kina w weekend) i jeszcze oczekuje się od niej, że będzie dużo zarabiać, żeby utrzymać siebie i w połowie dziecko. A jak słabo zarabia albo nie może znaleźć pracy, to już oczywiście wg tatusia (i jego nowej paniusi) się leni.
Ja wiem po sobie, jak to jest z dzieckiem. Mam dobry zawód, nie narzekam na pracę i zarobki, ale gdybym nie miała dziecka, w tym momencie mogłabym zarabiać dużo więcej. Tak to niestety jest, że
@anek - szczęka mi opadła, jak przeczytałem Twój post...Ty tak na serio? o_O
A co to ma do rzeczy, kiedy miałem dziecko? To właśnie za moich czasów był podział w rodzinie o którym pisałem wcześniej - matka zajmowała się domem i dzieckiem, a ojciec pracował na utrzymanie domu.
Teraz obydwoje rodzice ciężko pracują i siłą rzeczy muszą się dzielić obowiązkami - jeśli tego nie robią, to tworzy się patologia.
A co stoi na przeszkodzie, aby w sytuacji rozstania rodzice zdecydowali się na opiekę naprzemienną? Tego typu wnioski są natychmiast torpedowane przez matki dzieci - a wiesz dlaczego? :) Kasa..kasa..kasa...bo wtedy nie ma alimentów.
p.s. ten tekst "nowa paniusi tatusia" jest znamienny. Co, Twój były partner/mąż ułożył sobie życie, a Ty nie możesz tego znieść, prawda? :)
A co to ma do rzeczy, kiedy miałem dziecko? To właśnie za moich czasów był podział w rodzinie o którym pisałem wcześniej - matka zajmowała się domem i dzieckiem, a ojciec pracował na utrzymanie domu.
Teraz obydwoje rodzice ciężko pracują i siłą rzeczy muszą się dzielić obowiązkami - jeśli tego nie robią, to tworzy się patologia.
A co stoi na przeszkodzie, aby w sytuacji rozstania rodzice zdecydowali się na opiekę naprzemienną? Tego typu wnioski są natychmiast torpedowane przez matki dzieci - a wiesz dlaczego? :) Kasa..kasa..kasa...bo wtedy nie ma alimentów.
p.s. ten tekst "nowa paniusi tatusia" jest znamienny. Co, Twój były partner/mąż ułożył sobie życie, a Ty nie możesz tego znieść, prawda? :)
Wyobraź sobie, że ja nie mam żadnego byłego i zakładam, że nigdy nie będę miała. Po prostu widzę, jak wygląda teraz życie i możliwości kariery zawodowej kobiet. A co do rozwiedzionych par to mam kilka wśród znajomych i rodziny (na szczęście dalszej) i wiem, jak wyglądały ich rozstania i kto na tym najwięcej stracił. W tych wypadkach, które znam, to głownie porzucona żona i dzieci. Tatusiowe jakoś zawsze szybko układali sobie życie z nowymi paniusiami, a ich byłe zostawały z dziećmi, problemami, zadłużonym mieszkaniem/domem. Jedna nawet chora.
Pracuję z dziećmi i często spotkam samotnych rodziców i zgadnij co: zwykle są to matki, biegające między pracą, dzieckiem i innymi obowiązkami. Jedne mają te kilka stówek alimentów, inne nie, ale wszystkie muszą sobie radzić. Tatusiowie takich dzieci łaskawie zjawiają się od święta, ale na co dzień jakoś za bardzo się dzieciom nie poświęcają. Samotnego tatę poznałam jednego i bardzo go podziwiam, ale on był wyjątkiem.
Pracuję z dziećmi i często spotkam samotnych rodziców i zgadnij co: zwykle są to matki, biegające między pracą, dzieckiem i innymi obowiązkami. Jedne mają te kilka stówek alimentów, inne nie, ale wszystkie muszą sobie radzić. Tatusiowie takich dzieci łaskawie zjawiają się od święta, ale na co dzień jakoś za bardzo się dzieciom nie poświęcają. Samotnego tatę poznałam jednego i bardzo go podziwiam, ale on był wyjątkiem.
Halewicz,
nie rozśmieszaj mnie - tyle lat pracy i jakoś nie dostrzegłeś że to najczęściej kobiety chodzą na zwolnienia z powodu chorób dzieci?
U mnie w pracy jest tylko jeden facet który dzieli się zwolnieniami z żoną po połowie ...
Wciąż kobieta - choćby miała te samo wykształcenie, doświadczenie i była tak samo dobra w tym co robi zarabia mniej niż facet. Nawet niezależnie od tego czy decyduje się na dziecko czy od samego początku wybiera tylko karierę.
I co ciekawe - czemu wciąż każdej z piszących tu kobiet próbujesz wmówić posiadanie jakiegoś byłego? Dlaczego wg Ciebie takich poglądów nie mogą mieć właśnie kobiety spełnione w małżeństwie i macierzyństwie, które nie muszą walczyć z nikim o kasę?
To że wiem ile kosztuje mnie dziecko i potrafię z ołówkiem w ręku dokładnie to przestawić nie oznacza wcale że ja muszę z kimś o tą kasę walczyć.
nie rozśmieszaj mnie - tyle lat pracy i jakoś nie dostrzegłeś że to najczęściej kobiety chodzą na zwolnienia z powodu chorób dzieci?
U mnie w pracy jest tylko jeden facet który dzieli się zwolnieniami z żoną po połowie ...
Wciąż kobieta - choćby miała te samo wykształcenie, doświadczenie i była tak samo dobra w tym co robi zarabia mniej niż facet. Nawet niezależnie od tego czy decyduje się na dziecko czy od samego początku wybiera tylko karierę.
I co ciekawe - czemu wciąż każdej z piszących tu kobiet próbujesz wmówić posiadanie jakiegoś byłego? Dlaczego wg Ciebie takich poglądów nie mogą mieć właśnie kobiety spełnione w małżeństwie i macierzyństwie, które nie muszą walczyć z nikim o kasę?
To że wiem ile kosztuje mnie dziecko i potrafię z ołówkiem w ręku dokładnie to przestawić nie oznacza wcale że ja muszę z kimś o tą kasę walczyć.
Czemu mam Cię nie rozśmieszać? Śmiech to zdrowie!! ^^
Oczywiście, że kobiety chodzą częściej na zwolnienia lekarskie z powodu chorób dzieci - i co z tego? To zupełnie naturalny proces - kobieta rodzi dziecko, opiekuje się nim, a mężczyzna ją w tym wspiera i pomaga. Facet ma cyckiem karmić? o_O
Nie jest prawdą, że kobieta mając to samo wykształcenie zarabia mniej od mężczyzny - to mit. Mogę podać Ci przykład wielu firm, w których kobiety zarabiają o wiele więcej od mężczyzn, piastują wysokie funkcje i stanowiska; i to w bardzo męskich zawodach.
Żadna normalna kobieta, żona i matka, spełniona w małżeństwie, nie będzie wypowiadała się pogardliwie o mężczyznach.
Oczywiście, że kobiety chodzą częściej na zwolnienia lekarskie z powodu chorób dzieci - i co z tego? To zupełnie naturalny proces - kobieta rodzi dziecko, opiekuje się nim, a mężczyzna ją w tym wspiera i pomaga. Facet ma cyckiem karmić? o_O
Nie jest prawdą, że kobieta mając to samo wykształcenie zarabia mniej od mężczyzny - to mit. Mogę podać Ci przykład wielu firm, w których kobiety zarabiają o wiele więcej od mężczyzn, piastują wysokie funkcje i stanowiska; i to w bardzo męskich zawodach.
Żadna normalna kobieta, żona i matka, spełniona w małżeństwie, nie będzie wypowiadała się pogardliwie o mężczyznach.
Halewicz:
to zacytuj mi np w której wypowiedzi anek wypowiada się pogardliwie o mężczyznach? Napisała chyba z 3 posty więc chyba nietrudno będzie Ci to znaleźć.
Odnośnie wypowiedzi Agathy - tak jak napisała dotyczą one tylko określonego typu mężczyzn.
Czy wg Ciebie normalna kobieta powinna wychwalać pod niebiosa wszystkich mężczyzn na ziemi? Niezależnie jak zachowują się w stosunku do swoich byłych i obecnych kobiet?
Proszę podaj mi choć kilka nazw firm w trójmieście w których kobiety zarabiają tyle samo co mężczyźni (gdy pracują na równorzędnych stanowiskach ) - i nie są to korporacje gdzie z góry ustalone są widełki ...
Dziecko karmi się max do roku, półtora - później już nie powinno być różnicy z którym z rodziców zostaje na zwolnieniu.
to zacytuj mi np w której wypowiedzi anek wypowiada się pogardliwie o mężczyznach? Napisała chyba z 3 posty więc chyba nietrudno będzie Ci to znaleźć.
Odnośnie wypowiedzi Agathy - tak jak napisała dotyczą one tylko określonego typu mężczyzn.
Czy wg Ciebie normalna kobieta powinna wychwalać pod niebiosa wszystkich mężczyzn na ziemi? Niezależnie jak zachowują się w stosunku do swoich byłych i obecnych kobiet?
Proszę podaj mi choć kilka nazw firm w trójmieście w których kobiety zarabiają tyle samo co mężczyźni (gdy pracują na równorzędnych stanowiskach ) - i nie są to korporacje gdzie z góry ustalone są widełki ...
Dziecko karmi się max do roku, półtora - później już nie powinno być różnicy z którym z rodziców zostaje na zwolnieniu.
z ciekawością zaczęłam czytać ten wątek, zainteresowało mnie pytanie, które zadała samamama (założycielka wątku). Ale odechciało mi się czytać, bo widzę, że tu same kłótnie i generalizowanie, że jak samotna matka to musi od razu mieć nieokiełznaną chęć zniszczenia eks.
może lepiej poczekam aż ktoś napisze coś na temat...
może lepiej poczekam aż ktoś napisze coś na temat...
Dobra Halewicz, ja nie twierdzę, że nie ma takich firm, gdzie kobiety zarabiają tyle samo albo więcej niż mężczyźni. Twierdzę tylko, a wiem to z doświadczenia swojego obserwacji innych, że kobieta, która zdecyduje się na dziecko niestety musi, przynajmniej na jakiś czas i w jakimś stopniu, odpuścić karierę zawodową i zarabianie pieniędzy. W moim zawodzie akurat kobiety mogą zarabiać tyle samo, ale to się wiąże np z pracą w godzinach niemożliwych dla matki małego dziecka, bo zamknięte są wtedy żłobki i przedszkola :P Znam dosłownie kilka małżeństw, gdzie kobiety zarabiają więcej, w tym jedna to moi rówieśnicy, ale żadna z tych par nie ma dzieci. Przypadek?
Cóż, parytety równouprawnienia nie mogą zaingerować w naturę do tego stopnia, aby mężczyzna mógł urodzić dziecko - to po prostu niemożliwe...
Jaki z tego wniosek? Z kobiety nie zrobi się mężczyzny, z mężczyzny kobiety. Ktoś dziecko musi spłodzić, ktoś dziecko musi urodzić - tak nas natura skonstruowała, że ja nie mogę dziecka urodzić, a Ty go spłodzić; chyba że za pomocą probówki.
Idąc dalej, ja dziecka piersią nie wykarmię, co najwyżej butelką ale to niezbyt zdrowe dla dziecka. To cóż można zrobić dla równouprawnienia? Nic. Natury nakazem się nie zmusi.
Biorąc pod uwagę powyższe, kobieta decydująca się na urodzenie dziecka NIE MA INNEGO WYJŚCIA, jak udać się na zwolnienie lekarskie/urlop macierzyński. I jakby nie kombinować w firmie, to nie da się zrobić z biura pokoju dla matki z dzieckiem.
Oczywiście, gdy dziecko ma już parę miesięcy, to mężczyzna może śmiało zająć się dzieckiem i opiekować się naprzemiennie z kobietą.
Czyż nie mam racji?
Jaki z tego wniosek? Z kobiety nie zrobi się mężczyzny, z mężczyzny kobiety. Ktoś dziecko musi spłodzić, ktoś dziecko musi urodzić - tak nas natura skonstruowała, że ja nie mogę dziecka urodzić, a Ty go spłodzić; chyba że za pomocą probówki.
Idąc dalej, ja dziecka piersią nie wykarmię, co najwyżej butelką ale to niezbyt zdrowe dla dziecka. To cóż można zrobić dla równouprawnienia? Nic. Natury nakazem się nie zmusi.
Biorąc pod uwagę powyższe, kobieta decydująca się na urodzenie dziecka NIE MA INNEGO WYJŚCIA, jak udać się na zwolnienie lekarskie/urlop macierzyński. I jakby nie kombinować w firmie, to nie da się zrobić z biura pokoju dla matki z dzieckiem.
Oczywiście, gdy dziecko ma już parę miesięcy, to mężczyzna może śmiało zająć się dzieckiem i opiekować się naprzemiennie z kobietą.
Czyż nie mam racji?
Oczywiście, że mężczyzna może się zając dzieckiem, jeśli nie wymaga to np karmienia piersią. Sęk w tym, że rzadko się na to decydują. Od razu przyznaję, że mój mąż też tego nie zrobił, ale zwyczajnie nam się to nie opłacało :P Ja już miałam przymusową przerwę z racji tego, że to ja musiałam dziecko urodzić i wykarmić cyckiem. Jakbyśmy się po macierzyńskim wymienili albo równo dzielili obowiązkami, to obydwoje bylibyśmy zawodowo "do tyłu", a tak, to jest tylko jedno. Całościowo jest to dla NAS bardziej korzystne. Ale my podejmujemy te decyzje wspólnie, jako rodzina. Jeśli ludzie się rozstają, to może okazać się, że jedno na tym traci (najczęściej kobieta), bo np bardziej poświęciło się rodzinie, a tego już nikt przy podziale majątku i ustalaniu alimentów nie liczy :/
To prawda. Kolejny wniosek nasuwa się taki, że posiadanie dziecka wymaga dużej odpowiedzialności, nie tylko emocjonalnej ale przede wszystkim finansowej.
Mężczyzna decydując się na dziecko, musi w swoich rozważaniach brać pod uwagę bezpieczeństwo finansowe rodziny - a gdy podejmuje decyzję o rozstaniu, to powinien zabezpieczyć byt swojego dziecka ale również i żony/partnerki.
Patrząc na to na chłodno i czysto technicznie (dość obcesowe ale zróbmy tak), nikt nikogo do bycia razem zmusić nie może. Natomiast powody rozstania są immanentnie związane z konsekwencjami - jeśli rozstanie jest wynikiem męskich fanaberii (kochanka, sekretarka, młodszy model, etc.), to fanaberia kosztują; nie tylko koszty związane nową, cycatą blondynką i z kolei jej fanaberiami ale przede wszystkim zabezpieczenie tych, których się zostawia; skoro nie emocjonalne (bo to oczywiste), to na pewno finansowe.
Pozostaje jeszcze rozstanie z winy kobiety. W tej sytuacji nie widzę powodu, aby poza zabezpieczeniem bytu dziecka pochylać się nad sytuacją finansową kobiety. Skoro doprowadziła do rozstania, to musi ponieść wszelkie konsekwencje tego kroku.
Prawda, że sprawiedliwe?
Mężczyzna decydując się na dziecko, musi w swoich rozważaniach brać pod uwagę bezpieczeństwo finansowe rodziny - a gdy podejmuje decyzję o rozstaniu, to powinien zabezpieczyć byt swojego dziecka ale również i żony/partnerki.
Patrząc na to na chłodno i czysto technicznie (dość obcesowe ale zróbmy tak), nikt nikogo do bycia razem zmusić nie może. Natomiast powody rozstania są immanentnie związane z konsekwencjami - jeśli rozstanie jest wynikiem męskich fanaberii (kochanka, sekretarka, młodszy model, etc.), to fanaberia kosztują; nie tylko koszty związane nową, cycatą blondynką i z kolei jej fanaberiami ale przede wszystkim zabezpieczenie tych, których się zostawia; skoro nie emocjonalne (bo to oczywiste), to na pewno finansowe.
Pozostaje jeszcze rozstanie z winy kobiety. W tej sytuacji nie widzę powodu, aby poza zabezpieczeniem bytu dziecka pochylać się nad sytuacją finansową kobiety. Skoro doprowadziła do rozstania, to musi ponieść wszelkie konsekwencje tego kroku.
Prawda, że sprawiedliwe?
No widzisz Halewicz, najwyraźniej też potrafisz gadać z sensem ;) Ja niestety muszę powiedzieć, że w tych przypadkach, które znam z bliższej obserwacji faceci po odejściu raczej zajmowali się zapewnianiem sobie wygodnego i przyjemnego życia z nową rodziną, niż zabezpieczaniem potrzeb swoich dzieci i byłej żony.
Dobijają mnie też faceci i ich nowe paniusie (nawet takie wypowiadały się w tym wątku), którzy decydują się na kolejne dziecko, a potem wielkie zdziwienie, że kasy nie starcza. I jeżdżenie po byłej, że ona wyciąga alimenty, a przecież oni teraz mają "swoje" dziecko. Jak się bierze partnera z dzieckiem, to trzeba pamiętać, że on to dziecko już zawsze będzie miał i musi być za nie odpowiedzialny. To,że zdecydował się na kolejne, z nową partnerką to już jest jego problem.
Na pocieszenie dodam, że znam też przypadek pazernej byłej ;) Dziewczyna po dosyć krótkim małżeństwie chciała wyciągnąć od faceta alimenty, bo on ją utrzymywał, a przecież nie może jej obniżyć się jakość życia. Przez czas trwania ich małżeństwa ona nie pracowała, ale nie dlatego, że mieli dziecko. Po prostu miała ciekawsze zajęcia :p A rozstali się, bo ona stwierdziła, że "go jednak nie kocha" :P
Dobijają mnie też faceci i ich nowe paniusie (nawet takie wypowiadały się w tym wątku), którzy decydują się na kolejne dziecko, a potem wielkie zdziwienie, że kasy nie starcza. I jeżdżenie po byłej, że ona wyciąga alimenty, a przecież oni teraz mają "swoje" dziecko. Jak się bierze partnera z dzieckiem, to trzeba pamiętać, że on to dziecko już zawsze będzie miał i musi być za nie odpowiedzialny. To,że zdecydował się na kolejne, z nową partnerką to już jest jego problem.
Na pocieszenie dodam, że znam też przypadek pazernej byłej ;) Dziewczyna po dosyć krótkim małżeństwie chciała wyciągnąć od faceta alimenty, bo on ją utrzymywał, a przecież nie może jej obniżyć się jakość życia. Przez czas trwania ich małżeństwa ona nie pracowała, ale nie dlatego, że mieli dziecko. Po prostu miała ciekawsze zajęcia :p A rozstali się, bo ona stwierdziła, że "go jednak nie kocha" :P
Ten wątek jest doskonały w swej materii. Niektóre Panie nawet nie zdają sobie sprawy z wagi swoich wypowiedzi i jak bardzo to jest istotne dla wielu, którzy ten wątek czytają.
Ale słusznie, wróćmy do meritum, czyli jak matka po rozwodzie ma poradzić sobie z utrzymaniem dziecka - i skąd na to wszystko wziąć pieniądze!
Ale słusznie, wróćmy do meritum, czyli jak matka po rozwodzie ma poradzić sobie z utrzymaniem dziecka - i skąd na to wszystko wziąć pieniądze!
a czemu ja 2000?
to żaden problem policzyć - niania 1500, kaszki - 60zł, mleko 75, deserki słoiczki - 90 zł, obiady - 60 zł (gotowane w domu), owoce - ok 100 zł, ubezpieczenie zdrowotne 100 zł, pampersy - 100 zł - tu już jest powyżej 2000 ...
Do tego dodajmy ubranka - trzeba też liczyć średnio 50 - 100 zł miesięcznie, szczepionki, zabawki i jakieś tam dodatkowe wydatki .
to żaden problem policzyć - niania 1500, kaszki - 60zł, mleko 75, deserki słoiczki - 90 zł, obiady - 60 zł (gotowane w domu), owoce - ok 100 zł, ubezpieczenie zdrowotne 100 zł, pampersy - 100 zł - tu już jest powyżej 2000 ...
Do tego dodajmy ubranka - trzeba też liczyć średnio 50 - 100 zł miesięcznie, szczepionki, zabawki i jakieś tam dodatkowe wydatki .
Panie Halewicz, skoro uważasz, ze samotne kobietysamozło duszą od płci idealnej alimenty na dzieci i do tego zwykle za wysokie, przedstaw nam proszę szacunkowe wydatki na dziecko. Domniemywam, że wiesz ile co kosztuje i ile dziecko potrzebuje - sam masz przecież córkę np. z pierwszego małżeństwa i jako ojciec idealny - zapewniłeś Jej godny byt.
Postaraj się przy tym nie ośmieszyć.
Postaraj się przy tym nie ośmieszyć.
przecież samo podstawowe jedzenie dziecka to pewnie kolo 500 zł, do tego cała chemia drugie pewnie tyle, jakiś basen czasami, plac zabaw, prezent dla koleżanki na urodziny....myślę ze same wydatki związane z dzieckiem to 1500 zł a nie liczę opłat, czynsz i opłaty które płaci matka na pół przecież.
oczywiście ze sa matki które muszą za 500 zł utrzymac dziecko, ale dziwię się jaki ojciec chce swojemu dziecku takie dzieciństwo zafundowac
oczywiście ze sa matki które muszą za 500 zł utrzymac dziecko, ale dziwię się jaki ojciec chce swojemu dziecku takie dzieciństwo zafundowac
Nie potrafisz jednak czytać ze zrozumieniem, tym bardziej logicznie wnioskować z moich słów - totalna porażka. Kompletnie błędnie mnie odebrałaś.
Ale wyjaśnię Ci, co autor miał na myśli - alimenty, jako narzędzie nie służące w uzyskaniu środków na utrzymanie dziecka, a swoista forma pozostania w kontakcie z kimś, kogo się utraciło, a wobec kogo ma się skrajne uczucia. Choć to kontakt negatywny, impulsywny, przepełniony negatem...to jednak kontakt.
Tak wynika z moich obserwacji. Emenems, totalnie i kompletnie błędnie czytasz, co piszę - nie potrafisz czytać ani między wierszami, ani też czytać mnie ze zrozumieniem. Masz zbyt wielkie mniemanie o sobie - a za nim nie idzie ani Twoja wiedza, ani też doświadczenie.
Przykro mi.
Ale wyjaśnię Ci, co autor miał na myśli - alimenty, jako narzędzie nie służące w uzyskaniu środków na utrzymanie dziecka, a swoista forma pozostania w kontakcie z kimś, kogo się utraciło, a wobec kogo ma się skrajne uczucia. Choć to kontakt negatywny, impulsywny, przepełniony negatem...to jednak kontakt.
Tak wynika z moich obserwacji. Emenems, totalnie i kompletnie błędnie czytasz, co piszę - nie potrafisz czytać ani między wierszami, ani też czytać mnie ze zrozumieniem. Masz zbyt wielkie mniemanie o sobie - a za nim nie idzie ani Twoja wiedza, ani też doświadczenie.
Przykro mi.
Ahalia, naprawdę trzeba czytać ze zrozumieniem. Ale że chodzi o zrozumienie socjopaty, to trzeba troszkę się natrudzić.
Halewicz ma 100% racji:
"alimenty, jako narzędzie nie służące w uzyskaniu środków na utrzymanie dziecka, a swoista forma pozostania w kontakcie z kimś, kogo się utraciło, a wobec kogo ma się skrajne uczucia. Choć to kontakt negatywny, impulsywny, przepełniony negatem...to jednak kontakt."
Teraz dojdź do miejsca, w którym zrobił błąd gramatyczny "nie służące w uzyskaniu" - wymień na "nie służące do przekazania" i jak nic masz świetny opis tego, co Halewicz wyczyniał żonie po rozwodzie.
Halewicz ma 100% racji:
"alimenty, jako narzędzie nie służące w uzyskaniu środków na utrzymanie dziecka, a swoista forma pozostania w kontakcie z kimś, kogo się utraciło, a wobec kogo ma się skrajne uczucia. Choć to kontakt negatywny, impulsywny, przepełniony negatem...to jednak kontakt."
Teraz dojdź do miejsca, w którym zrobił błąd gramatyczny "nie służące w uzyskaniu" - wymień na "nie służące do przekazania" i jak nic masz świetny opis tego, co Halewicz wyczyniał żonie po rozwodzie.
Drobne??? Liczyłeś kiedyś, ile postów produkujesz dziennie? Wracając zaś do argumentów, to Ty ich nie chcesz podać. Posługujesz się tylko uogólnieniami, że wszystkie kobiety mszczą się na byłych mężach żądając zbyt wysokich alimentów. I jest to według Ciebie samosąd kobiecy nad biednymi mężusiami. Ktoś tu myśli stereotypami!?
Już Tobie napisałem, że sztuka analizy nie jest Twoją mocną stroną:) Błądzisz w domysłach, domysłu uznajesz za fakty, a następnie zaczynasz w nie wierzyć - znamienne? Tak.
Ja stawiam tezę - na podstawie obserwacji różnych przypadków.
A co do byłej żony:) Cóż, dwadzieścia lat z okładem to szmat czasu. Biedna, zagubiona kobieta.
Ale wróćmy do meritum. Czyż nie ogarnia tych biednych, stłamszonych kobiet furia, gdy pozostawione na pastwę losu, przez tego drania/świnię/gnojka/etc., muszą patrzeć, jak on z tą nową niunią idą z ich dzieckiem na spacer? To zbyt poniżające dla nich, aby tolerować taki stan rzeczy. A najgorsze jest, że uczucie wcale nie wygasło.
Ja stawiam tezę - na podstawie obserwacji różnych przypadków.
A co do byłej żony:) Cóż, dwadzieścia lat z okładem to szmat czasu. Biedna, zagubiona kobieta.
Ale wróćmy do meritum. Czyż nie ogarnia tych biednych, stłamszonych kobiet furia, gdy pozostawione na pastwę losu, przez tego drania/świnię/gnojka/etc., muszą patrzeć, jak on z tą nową niunią idą z ich dzieckiem na spacer? To zbyt poniżające dla nich, aby tolerować taki stan rzeczy. A najgorsze jest, że uczucie wcale nie wygasło.
Mój brat został sam z siedmioletnim dzieckiem po ośmiu latach małżeństwa a jego była żona układała sobie życie z nowym "niuniem" czy jak to tam nazywacie. W sądzie zrzekła się praw rodzicielskich i płaciła bardzo wysokie alimenty. Są różne przypadki i gadanie o zazdrościach kobiet jest po prostu śmieszne. Mnóstwo jest przypadków, w których to własnie mężczyzna uprzykrza życie byłej. Generalizowanie jednostkowych przypadków (z własnego doświadczenia) to nie argument. Zgodzę się z Tobą, że stawiasz tezę. Ale Twój popaprany sposób widzenia świata wcale jej nie udowadnia.
Być może obracasz się w patologicznym środowisku, skoro byłeś świadkiem setek rozwodów. Dlatego też proszę o badania naukowe w tym temacie. Jeżeli mi takowe przedstawisz, zgodzę się z Twoją tezą. Dlaczego popaprany, bo masz chłopie problem z kobietami. Nie wiem czy sięga on dzieciństwa, może dominująca matka, czy zostałeś brutalnie odrzucony w latach młodzieńczych, czy też była żona się zdenerwowała i dała Ci bana na komputer. Poszukaj w przeszłości, a dowiesz się dlaczego Twój sposób widzenia świata wydaje się być "popaprany". Na dzień dzisiejszy kończę dyskusję, bo mnóstwo pracy mnie jeszcze czeka. A poza tym, wolę z rodzinką odwiedzić groby w kościołach, niż tracić czas na jałową dyskusję. Pogodnych, radosnych i bekomputerowych Świąt wszystkim życzę.
W pewnym sensie masz rację:) Niektóre środowiska, pozornie prawe, trącą patologią. W zasadzie przeprowadzenie badań naukowych w tym zakresie jest formalnie niemożliwe, jako że z urzędu sprawy "rodzinne" są niejawne i w zasadzie nie udostępnia się akt do celów naukowych - przynajmniej mnie nic o tym nie wiadomo. I może nawet nie z samych akt, bo zawierają z reguły okrojone protokoły przesłuchań z których niewiele emocji płynie...ale obserwowanie stanów emocjonalnych uczestników dopiero daje pełen obraz problemu.
Cóż, zawsze jednakże są dwie strony medalu, równie brudne, obrzydliwe i często nienawistne.
Mój punkt widzenia z pewnością jest subiektywny, jak zresztą każdy inny, z Twoim na czele^^
Cóż, zawsze jednakże są dwie strony medalu, równie brudne, obrzydliwe i często nienawistne.
Mój punkt widzenia z pewnością jest subiektywny, jak zresztą każdy inny, z Twoim na czele^^
Dlatego, chociazby, ze jest wolny od codziennej troski. Od robienia kanapek, prania, prasowania, lekcji, treningow, obiadow, dodatkowych zajęć. Jest wolny od "zwyklej codziennosci". Idzie do pracy i zajmuje sie wlasnym zyciem, a rodzic będący z dziećmi wlasnego życia nie ma, a jesli chce miwc, to musi dzieciom zapewnic płatną opiekę. Z dziecmi niejest jak z psem, ktorego sie bierze na własną odpowiedzialność. Dzieci są obydwojga rodziców. Dlatego, jeśli juz jeden z nich powie papa, to niech wezmie przynajmniej odpowiedzialność finansową za wspolne przecież dzieci. Jesli to jest tylko kwestia pieniedzy, to rodzic wychowujacy dzieci powinien dolozyc swoją polowe do alimentow i miec spokoj. Dac to dziecku i niech się samo utrzymuje i zajmuje sobą. Tak byloby sprawiwdliwie i tak, zazwyczaj, robi drugi rodzic. Daje z wielką łaską pieniądze, narzeka, ze za duzo i nie zajmuje się wlasnym dzieckiem. To jest odpowiedzialnosc? To jest zrzucenie z siebie odpowiedzialności i zwykle ku***wo!
"Ale wróćmy do meritum. Czyż nie ogarnia tych biednych, stłamszonych kobiet furia, gdy pozostawione na pastwę losu, przez tego drania/świnię/gnojka/etc., muszą patrzeć, jak on z tą nową niunią idą z ich dzieckiem na spacer? To zbyt poniżające dla nich, aby tolerować taki stan rzeczy. A najgorsze jest, że uczucie wcale nie wygasło."
Halewicz.. Hmm.. Nie wszystkie kobiety zostały porzucone, a wiele też porzuciło.. Czy porzucenie oznacza od razu na pastwę losu..? To że ktoś od kogoś odchodzi Z RÓŻNYCH PRZYCZYN, tzn, że ten ktoś jest już na pastwie..?
Myślę, że wiele kobiet cierpi, ma żal, złość nie o to, że to dla nich poniżające, bo byłemu się udało ułożyć życie, a dlatego, że np z ich wspólnym dzieckiem nie wychodzi/ł na spacery, nie interesował się dzieckiem, tylko np płacił.. co nie jest najważniejszym aspektem w wychowniu dziecka.. A uczuć może już nie być.. Tylko właśnie żal, że do dziecka byłej, własnego dziecka, nie miał wkładu w wychowanie, bo nie chciał..
Czytam raz na jakiś czas ten wątek.. I myślę, że nie potrzebne jest tutaj szarpanie.. Bo każdy będzie bronił swojego zdania, sugerując się własnymi doświadczeniami, bądź doświadczeniami znajomych.. A nie rzadko kto poprze zdanie drugiego, ponieważ nie podejdzie do tego racjonalnie, ponieważ popiera się "przeżyciami" ..
Nie oszukujmy się.. Każdy ma po trochu racji.. Ponieważ są różne sytuacje.. Ale nie powinniśmy oceniać kogoś z góry, chyba, że ktoś wprost napisze, że miał tak i siak.. Oczywiście może ściemniać.. Tego nigdy nie jesteśmy pewni.. ;) a ocenianie sytuacji, człowieka po większości (swoich czy innych doświadczeń) jest bezsensowne.. :) sensownie zabrzmi to, jeżeli każdy napisze, że miał tak, a nie inaczej.. ale kto się przyzna do prawdy..? ;)
Ile ludzi, tyle przypadków.. ;)
Halewicz.. Hmm.. Nie wszystkie kobiety zostały porzucone, a wiele też porzuciło.. Czy porzucenie oznacza od razu na pastwę losu..? To że ktoś od kogoś odchodzi Z RÓŻNYCH PRZYCZYN, tzn, że ten ktoś jest już na pastwie..?
Myślę, że wiele kobiet cierpi, ma żal, złość nie o to, że to dla nich poniżające, bo byłemu się udało ułożyć życie, a dlatego, że np z ich wspólnym dzieckiem nie wychodzi/ł na spacery, nie interesował się dzieckiem, tylko np płacił.. co nie jest najważniejszym aspektem w wychowniu dziecka.. A uczuć może już nie być.. Tylko właśnie żal, że do dziecka byłej, własnego dziecka, nie miał wkładu w wychowanie, bo nie chciał..
Czytam raz na jakiś czas ten wątek.. I myślę, że nie potrzebne jest tutaj szarpanie.. Bo każdy będzie bronił swojego zdania, sugerując się własnymi doświadczeniami, bądź doświadczeniami znajomych.. A nie rzadko kto poprze zdanie drugiego, ponieważ nie podejdzie do tego racjonalnie, ponieważ popiera się "przeżyciami" ..
Nie oszukujmy się.. Każdy ma po trochu racji.. Ponieważ są różne sytuacje.. Ale nie powinniśmy oceniać kogoś z góry, chyba, że ktoś wprost napisze, że miał tak i siak.. Oczywiście może ściemniać.. Tego nigdy nie jesteśmy pewni.. ;) a ocenianie sytuacji, człowieka po większości (swoich czy innych doświadczeń) jest bezsensowne.. :) sensownie zabrzmi to, jeżeli każdy napisze, że miał tak, a nie inaczej.. ale kto się przyzna do prawdy..? ;)
Ile ludzi, tyle przypadków.. ;)
A co do pytania autorki wątku.. Jak sobie poradzić..?
Tak aby Tobie a przede wszystkim dziecku niczego nie zabrakło.. :)
Może będziesz stawać przed takimi sytuacjami, że Tobie zabraknie
spodni i dziecku.. Wtedy kupisz dziecku..
Będziesz musiała jakoś sobie radzić i wierzę , że poradzisz.. :)
Czy będziesz miała 1000 zł na mies czy 1500 to dasz radę.. Po kilku mies jak nie szybciej będziesz widziała co i jak możesz.. W pierwszej kolejności zapłać czynsz, rachunki, a resztę przeznacz na życie oszczędne.. po czasie zdziwisz się, że radzisz sobie i być może uznasz, że nie jesteś "biedna" i może parę groszy odłożysz jak opracujesz sobie swój system wydatków.. :)
Nie wiem w jakim wieku jest Twoje dziecko, więc napisałam z grubsza tylko o spr finansowych.. Nie znam też Twoich dochodów, czy masz pomoc ze str rodziny, ojca dziecka, etc.. Więc napisałam ogólnikiem..
Tak aby Tobie a przede wszystkim dziecku niczego nie zabrakło.. :)
Może będziesz stawać przed takimi sytuacjami, że Tobie zabraknie
spodni i dziecku.. Wtedy kupisz dziecku..
Będziesz musiała jakoś sobie radzić i wierzę , że poradzisz.. :)
Czy będziesz miała 1000 zł na mies czy 1500 to dasz radę.. Po kilku mies jak nie szybciej będziesz widziała co i jak możesz.. W pierwszej kolejności zapłać czynsz, rachunki, a resztę przeznacz na życie oszczędne.. po czasie zdziwisz się, że radzisz sobie i być może uznasz, że nie jesteś "biedna" i może parę groszy odłożysz jak opracujesz sobie swój system wydatków.. :)
Nie wiem w jakim wieku jest Twoje dziecko, więc napisałam z grubsza tylko o spr finansowych.. Nie znam też Twoich dochodów, czy masz pomoc ze str rodziny, ojca dziecka, etc.. Więc napisałam ogólnikiem..