Wszystko jest w porządku.
Każdego dnia trafiamy na różnych ludzi, którzy w zależności od swojego "stopnia życiowego wtajemniczenia", różnie radzą sobie z sytuacjami. My sami wzrastamy przez...
rozwiń
Wszystko jest w porządku.
Każdego dnia trafiamy na różnych ludzi, którzy w zależności od swojego "stopnia życiowego wtajemniczenia", różnie radzą sobie z sytuacjami. My sami wzrastamy przez takie sytuacje...
Dla mnie ta scena jest nie do oceny. Nie było mnie tam.
Interesujące jest, że często "kobiety kobietom gotują ten los"...
Ilekroć jestem świadkiem takiej sytuacji, staram się chociaż uśmiechem okazać matce zrozumienie (łap nie wyciągam do zabawiania i nie stroję min) czy ustąpić miejsca w kolejce.
Pomyśl sobie jaka jesteś zarąb...ta :), że radzisz sobie z macierzyństwem, które w tych kopniętych mentalnie czasach jest wyzwaniem.
Za 20 lat, przy wspólnej kawce, będziecie z córką śmiały z tego co dziś Cię smuci.
Ps
Osobiście, nie potrafiłam i nie potrafię (dzieci rosną) "odpoczywać" bez dzieci, na zakupach. Jestem wdzięczna, że mogę spędzać z nimi czas i pokazywać im życie, pośród Ludzi i "ludzi".
Pocieszę Cię, że pośród klientów sklepu, z którego Was wyproszono, byli i tacy, dla których sytuacja została brzydko rozwiązana.
Ps2
Kilka dni, po urodzeniu Syna, mieliśmy skierowanie na badanie kontrolne. W trakcie i po badaniu (usg), niesamowity płacz a trzeba było ubierać Maluszka na korytarzu. Na tym korytarzu, plecami do nas siedział starszy pan i czekał na wizytę w gabinecie vis a vis. Kiedy ubierałam płaczące Dziecko, zaczął przeklinać i domagać się bym "uciszyła bachora". Trwało to chwilę. Pomyślałam, że ten człowiek jest chory i musi bardzo cierpieć. Nie chciałam żeby w szale coś mu odpier...ło. Zawinęłam Bąbla w koc i ewakuowałam się z nim do auta. Tam spokojnie ubrałam i nakarmiłam.
zobacz wątek