Widok

Do mam, których dzieci urodziły się w 2010 r.

Rodzina i dziecko Temat dostępny też na forum:
Dziewczyny jestem ciekawa czy podjełyście już decyzję czy we wrześniu 2016 puścicie swoje dzieci do I klasy?
Mój synek teraz chodzi do zerówki przedszkolnej i zastanawiam się czy od września puścić go do zerówki szkolnej czy I klasy a może zostawić jeszcze w przedszkolu? Ech...naprawdę nie wiem co robić. :(
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
Jestem mamą dzieci z rocznika 2009 i 2011. Starsze dziecko odroczyłam za radą pani psycholog z poradni PPP. I bardzo się cieszę, że młodsze będę mogła bez ganiania po poradniach posłać do 1 klasy później.
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 1
Hej. Mój synek właśnie chodzi do zerówki przedszkolnej. Rocznik 2010. Tez od jakiegoś czasu ciągle myślę o tym co będzie najlepszym rozwiązaniem i chyba dam go do zerówki szkolnej..pewnie ze w przedszkolu było by łatwiej ..dziecko zna panie, miejsce ..bielizna musi zostawiać w świetlicy itp ale tak na prawdę chyba to już pora aby przedszkolak dal kolejny krok w przód i poznał nowe środowisko. .nie wyobrażam sobie aby 6lqtek szedł do 1 klasy al do zerówki szkolnej owszem..trudna decyzja..mam nadzieje ze podejmiemy właściwą..
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 1
Moje dziecko zostaje w zerówce, jak większość z jego grupy.
Nasze dzieci emocjonalnie nie dorosły do obowiązku szkolnego.
Cały czas myślą o zabawie, nie potrafią na dłużej skupić się na zadaniach,małe leniuszki ;-)
popieram tę opinię 5 nie zgadzam się z tą opinią 2
Zamiast bielizna miało być w szkole...słownik .
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 1
mój 5 latek z koncówki roku 2010 poszedł do zerówki mając jeszcze 4 bo on z listopada, posłalismy go do szkolnej zerówki bo mamy pod domem i trafilismy na świetną wychowawczynie. Także ze szkołą jest już zaznajomiony ale tak jak i wy zostawiamy go na drugi rok w zerówce też szkolnej i u tej samej Pani. Prawie cala jego 15 osobowa klasa zostaje. Intelektualnie radzi sobie świetnie ale emocjonalnie jeszcze niedojrzały.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 1
Córcia jest z września 2010, obecnie chodzi do zerówki przedszkolnej.
Od września puszczamy ja do zerówki szkolnej.
popieram tę opinię 5 nie zgadzam się z tą opinią 2
Moja córka jest z grudnia 2010. Obecnie uczęszcza do zerówki w przedszkolu a od września będzie chodziła do zerówki w szkole.
image
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 1
Moja córka jest z maja 2010roku i od września prawdopodobnie idzie do 1 klasy. Pisze prawdopodobnie ponieważ jeszcze nie podjęłam ostatecznej decyzji ale na chwilę obecną uważam, że spokojnie sobie poradzi w 1 klasie.
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 1
Mój syn chodzi obecie do zerówki w przedszkolu (prywatnym, bo do państwowego się nie dostał). Poszedłby do zerówki w szkole, ale wygrała wygoda, bo przedszkole mamy bardzo blisko. W przyszłym roku raczej na pewno pójdzie do pierwszej klasy. Może to jeszcze dzieciak, ale nie chcę go trzymać pod kloszem, bo prędzej czy później będzie musiał sam umieć sobie radzić w życiu. Poza tym dużo już umie i już teraz w zerówce mam wrażenie, że się nudzi. Co prawda ja poszłam do szkoły jako 7-latka, ale jakoś nie wspomnam tego jako jakiejś męczarni czy "traumy", więc nie sądzę, żeby dla rok młodszych dzieci to był jakiś problem.
popieram tę opinię 7 nie zgadzam się z tą opinią 14
Mój syn jest z października 2010 i obecnie jest w zerówce przedszkolnej, od września rozpocznie zerówkę szkolną.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 2
Mój syn jest w połowy grudnia 2010 nie ma wyjścia idzie do pierwszej klasy bo mieszkamy za granicą ,byliśmy na spotkaniu w szkole i w szkolnej świetlicy i faktycznie nie ma co porównywać do polskiej szkoły (starszy syn chodził w Polsce ) tutaj w szkole jest jak w przedszkolu chociaż dzieci też siedzą w ławkach mają książki ale też bawią się dużo są na świeżym powietrzu .Jak bym była w Polsce nie puściłabym go teraz .
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 1
Dzięki dziewczyny za odpowiedzi. Wybór nie jest łatwy ale widzę, że chyba większość mam pośle dzieci do zerówek szkolnych i według mnie to jest chyba najlepsze rozwiązanie.
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 2
My tez poslemy do zerówki szkolnej, jednym z argumentów jest to ze w przedszkolnej będą zapewne grupy 5-6 latkow a wolałabym by byla w swojej grupie wiekowej. Zerówka szkolna to jednak szkola i przyzwyczai sie do jej trybu i warunkow.
popieram tę opinię 5 nie zgadzam się z tą opinią 1
Mój synek również jest z rocznika 2010, obecnie chodzi do zerówki przedszkolnej a od września puszczamy go do zerówki szkolnej. O 1 klasie nie ma nawet mowy, bo pracuję w klasach 1-3 i wiem jak to wygląda od środka.
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 1
A czy decyzja o pójściu do zerówki szkolnej jest wasza czy sugerowana przez panie z przedszkola? Bo ja mam wrażenie ze chcą się pozbyć 6 latków żeby przygotować miejsce dla 3 latków.
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 1
Ja z kolei myślę o zerówce przedszkolnej- z określonego powodu- bo tam są zdecydowanie lepsze warunki, pełne wyżywienie. Jestem matką pracującą i przedszkole zapewnia dziecku opiekę do 17tej, w szkole będzie musiało siedzieć w świetlicy. W przedszkolu ma mnóstwo dodatkowych zajęć -w szkole tego nie ma.

A co do rozwoju ja też nie chodziłam do zerówki szkolnej i z tego powodu nie miałam żadnych opóźnień ....
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 7
u nas w przedszklu nic nie mowia o tym by dzieci szly do szkoly, wolna reka rodzicow
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 1
anek, Twoje myślenie logiki nie ma za grosz...

Piszesz, że syn już teraz w zerówce się nudzi i nie chcesz trzymać go pod kloszem ale dla wygody (WŁASNEJ!) zostawiasz go w przedszkolu. Gdzie tu logika? Zamiast dać dziecku możliwość rozwijania się Ty wybierasz swoją wygodę. No gratuluję! A za rok będziesz go odraczała (czytaj robiła z niego głupszego) żeby dla WŁASNEJ wygody zostawić go w przedszkolu?

"Co prawda ja poszłam do szkoły jako 7-latka, ale jakoś nie wspomnam tego jako jakiejś męczarni czy "traumy", więc nie sądzę, żeby dla rok młodszych dzieci to był jakiś problem" - rok w życiu tak małego dziecka to przepaść. Ty poszłaś w wieku 7 lat (czyli normalnie, pewnie jak większość dzieci w tamtym czasie) więc nie kumam o jakiej traumie czy męczarni Ty piszesz. Bo to brzmi jakbyś Ty poszła rok szybciej do szkoły niż inni a przecież 7 latek normalnie wtedy szedł do I klasy. Zresztą tu nie chodzi o traumę czy męczarnię tylko o to, że taki 6latek sobie po prostu nie radzi (albo radzi sobie gorzej niż 7 latek).
popieram tę opinię 11 nie zgadzam się z tą opinią 3
Dlaczego wg Ciebie w szkole dziecko rozwinie się bardziej? Dobre przedszkole lepiej wpłynie na rozwój niż przepełniona szkoła.
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 2
Co to jest przepełniona szkoła chyba od roku czy 2 lat jest tak, że w klasie max ilośc osób wynosi 25 czyli mniej niż w przedszkolu ;) Jeśli chodzi o ilość klas to często świadczy to o poziomie szkoły u nas jest dużo klas ale dlatego, że dzieci z poza rejonu do niej walą :)
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 3
Mój synek rok chodził do zerówki przedszkolnej, a potem kolejny rok przepisałam go do zerówki szkolnej i jestem bardzo zadowolona z tej decyzji. W zerówce przedszkolnej nie było prac domowych, synek się większość czasu bawił i uważam że bardzo dobrze, bo w zerówce szkolnej Pani już ich bardziej "ciśnie", zadaje prace domowe typu szlaczki, mają zeszyty w linie i kratkę gdzie uczą się pisać literek i rozwiązują krótkie zadania z treścią, synek uczy się także czytać. Także zerówka szkolna to taki mały krok przed 1 klasą, synek się wdraża już do tego systemu nauczania. My całe szczęście mamy babcię i dziadka obok szkoły synka, tak więc młody nie musi siedzieć w świetlicy i po 5 h jest po prostu odbierany przez dziadka i czeka tam na nas aż wrócimy z pracy.
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 2
Miałam na myśli bardzo dobre prywatne przedszkole, z stołówka na miejscu, dzieci w grupie jest o połowę mniej.
Porównuję je do molochu w którym jest bardzo wiele klas,zmianowość, jedna świetlica dla wszystkich dzieci. Zapewnione są tylko obiady z cateringu. Poziom szkoły przeciętny- po prostu bardzo dużą dzielnica i jedna szkoła.

My jako rodzice dokonujemy dwóch wyborów- pierwszy to decyzja czy posyłam dziecko do zerówki czy do pierwszej klasy. Jeśli decydujemy się na zerówki pojawia się drugi temat -szkolna czy przedszkolna. Do momentu kiedy to 7 latki szły do pierwszej klasy decyzja dotycząca wyboru placówki była uzależniona głównie wygodą rodziców - przedszkole było lepszym wyborem dla pracujących rodziców, którzy nie mają możliwości odbioru dziecka w południe i gotowania mu obiadków. Teraz z kolei większość uważa że w szkolna zerówki będzie lepszym wyborem. Pewnie dziecko szybciej się przyzwyczai do trybu szkolnego. Ale to wg mnie jedyna zaleta tego rozwiązania. Program wciąż będzie taki sam a ilość godzin poświęconych pracy z dziećmi w przedszkolu jest wg mnie większy. Oczywiście to pewnie zależy od przedszkola ale ja na podstawie własnego z czystym sumieniem mogę powiedzieć że dziecko tam rozwija się bardzo dobrze.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 5
Ja też jestem za zerówką przedszkolną, ale nie jakąkolwiek, tylko taką, do której chodzily moje dzieci. Znam placówkę, panie, wiem, jak pracują z dziećmi i złego słowa nie powiem.
Moje dziecko poszło do pierwszej klasy po takiej zerówce. 3/4 klasy to były dzieci, które przeszły z zerówki szkolnej. Moje dziecko jest w ścisłej czołówce klasy. Proszę w tym miejscu na mnie nie naskakiwać, że ze mnie jakaś matka-wariatka z przerostem ambicjonalnym. Na pewno nie. Nauczyciel w szkole tylko moje dziecko wytypował do jakiegoś konkursu czytelniczego. Rodzic musial wyrazić zgodę i nauczyciel chciał mnie przekonać, że dziecko się nadaje bo poziomem przewyższa klasę, bo ja byłam sceptycznie nastawiona do konkursu dla dziecka które dopiero zaczyna edukację. Innym razem, zeszyt mojego dziecka był pokazany jako wzorcowy. Ręki do tego wszystkiego nie przyłożyłam. To zasługa pań w przedszkolu, zwykłym, państwowym, gdzie w grupie jest 25 dzieci.
Wszystko zależy od placówki. Nie można z góry zakładać, że zerówka w przedszkolu to będzie słabsza, dzieci niedouczone. Może być zupełnie inaczej.
popieram tę opinię 6 nie zgadzam się z tą opinią 6
Ja się zgadzam z Agą. Na naszym osiedlu jest koszmarna szkoła, do której chodzi ponad 1200 dzieci, a powinno 800. A to przepełnienie nie jest spowodowane tym że jest super poziom, tylko tym, że nie ma wyboru. Innej szkoły miasto nie chce zbudować. Świetlice są przepełnione, a dzieci zupełnie anonimowe. Zdecydowanie moja córka będzie miała lepiej jak na jeszcze jeden rok zostanie w zerówce przedszkolnej, w której i się uczą i bawią i większość pań z przedszkola zna moje i inne dzieci z imienia.
popieram tę opinię 7 nie zgadzam się z tą opinią 0
zazdroszczę Wam, że możecie tak pisać "jak puszczę do zerówki szkolnej a ja przedszkolnej". W zeszłym roku chciałam mojego 5 latka puścić do zerówki w szkole, która jest 200m od naszego domu i nie wozić go dzień w dzień przez całe miasto do jedynego przedszkola w którym było miejsce kiedy miał 3 lata. Niestety mimo, że jesteśmy z rejonu i oboje pracujemy, nasze dziecko miało za mało punktów, żeby dostać się do szkoły pod nosem... nie mamy żadnej niepełnosprawności, ani nie jestem "samotnie" wychowującą matką wiec stać mnie pewnie na paliwo i wożenie dziecka dzień w dzień 30 min do przedszkola.
Radzę więc wziąć również pod uwagę taką ewentualność w wyborze szkoły/przedszkola :)
nasz 6 latek idzie w tym roku do 1 klasy - oby tym razem było dla niego miejsce w szkole...
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 0
Chyba mało precyzyjnie sę wyraziłam: Obecnie jest w zerówce przedszkolnej, chociaż bardzo mocno rozważaliśmy szkolną, bo tak nam było wygodniej. Trochę żałuję, bo mam wrażenie, że uż teraz sę nudzi, a może w szkolnej byłoby bardziej "dorośle". W przyszłym roku szkolnym (czyli już właściwie w tym kalendarzowym) pójdzie do 1 klasy.
Wielu rodziców uważa, że wysyłanie do szkoły 6 latków to zaberanie dzieciom dzieciństwa. Ja tak nie uważam, bo ja w szkole bardzo dobrze się czułam, miałam przyjaciół. Ne było to żadna kara ani "trauma". Myślę, że moje dzieci w przyszłości więcej skorzystają na wcześniejszym pójściu do szkoły.
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 2
Synek jest w zerowce szkolnej (ale szkola ma tylko klasy 1-3) i nie puszczam go do 1 kalsy
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 1

Do mam, których dzieci urodziły się w 2010 r.

Moje dziecko jest w zerówce przedszkolnej i pozostanie tam kolejny rok. Wybór podyktowany przyjazną atmosferą, warunkami i ofertą placówki (na k publicznej). W szkole, a jest jedna na naszym olbrzymim osiedlu, nikt nie zapewni mojemu dziecku takiego komfortu jaki ma obecnie w przedszkolu. Poza tym jest ogrom plusów na korzyść przedszkola, w tym wycieczki, wyjścia, codzienny pobyt na świeżym powietrzu, stałe pory posiłków, ciekawy i urozmaicony program, goście, przedstawienia, zajęcia dodatkowe itd. Zdaję sobie sprawę, że do szkoły rejonowej i tak trafi. Chcę to jednak opóźnić, chociażby dlatego że szkoła nie zapewni tego, co ma w ofercie przedszkole. Tak małe dzieci potrzebują dojrzeć emocjonalnie. Uważam że czas na zdobywanie wiedzy z poziomu szkolnej ławki jeszcze przed nimi. Jak już w niej zasiądą to spędzą tam kolejnych kilka/naście lat. Moje dziecko chce się jeszcze bawić, ja mu tego nie będę odbierać.
popieram tę opinię 5 nie zgadzam się z tą opinią 2
Nasza córka jest także w zerówce przedszkolnej.
Wcześniejszy plan mieliśmy, żeby od września poszła do zerówki szkolnej (miała być odroczona). Teraz kiedy przywrócono wiek 7 lat na pierwszą klasę, i część dzieci będzie także po przedszkolnej zerówce, bardzo poważnie zastanawiamy się, czy nie zostawić ja w zerówce przedszkolnej.
Mamy małe, przyjazne przedszkole. Dzieci uczą się bardzo dużo, do tego Pani mówi do nich niemal cały czas po angielsku. Mają bogatą ofertę edukacyjna, dużo zajęć dodatkowych, dużo atrakcji.
Emocjonalnie rok temu była bardzo słaba. Teraz dużo z nią pracujemy, w przedszkolu też pracują w tym temacie. Jest lepiej, nie mniej odstaje w tym względzie od rówieśników.

Plan - zerówka przedszkolna - zerówka szkolna - pierwsza klasa. Jest chyba takim najbardziej optymalnym.
Jednak dla mojej córki, mimo wszystko chyba nie nadszedł jeszcze ten moment.
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 0
Mój synek jest z końcówki grudnia 2010.
Teraz chodzi do zerówki przedszkolnej.
Od września idzie do zerówki szkolnej.
Owszem po 5 godzinach będzie w świetlicy, ale spotka się w niej ze swoją siostrą :)
A w przedszkolu synek się już nudzi.
Córkę dałam do I klasy, gdy miała 7 lat i uważam, że to była bardzo dobra decyzja.
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 0
Mnie zastanawia takie coś, jak dziecko może nudzić się w przedszkolu czy szkole. Ja tu niczego/nikogo nie krytykuję ale nie mogę tego zrozumieć. Co więcej, to jest coraz powszechniejsze zjawisko. Tak się zastanawiam, gdzie szukać przyczyn. Czy to wina kadry nauczycielskiej, czy teraz dzieci są tak nabodźcowane tym co daje współczesny świat (np. zabawki, elektronika), że już bez tego nie potrafi i ciągle muszą być coraz to nowe bodźce, żeby dziecku było dobrze? Ja nie wiem, gdzie jest tego przyczyna ale to jest coś strasznego.
popieram tę opinię 7 nie zgadzam się z tą opinią 0
Szkoda, że na tym wszystkim stracą też trzylatki. W moim mieście wiem, że już 2 prywatne przedszkola nie robią w tym roku naboru. Podejrzewam, że będzie więcej. Do państwowego dwoje pracujących rodziców to za mało aby się dostać, a jeszcze trzeba będzie się bić o miejsce w prywatnym. Masakra.
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 2
A ja się wczoraj dowiedziałam od jednej zmam która była na zebraniu trójek klasowych że decyzja czy zerówki będą w szkołach zapadnie w marcu bo nie wiadomo czy szkoły dostaną dofinansowanie a trzylatki zostaną w żłobkach bo w przedszkolach nie ma dla nich miejsc bo muszą być dla sześciolatków. Jeśli ten scenariusz się sprawdzi to jak wiele z Was będę w kropce co zrobić.Masakra.......
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 2
moja córka jest w zerówce przedszkolnej, zastanawiam się nad I klasą, o ile nie zmieni się podstawa programowa

w szkole o której myslę w przyszłym roku ma nie byc zerówki, stąd pomysł z pierwszą klasą
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 1
Mi gdzieś mignęła niedawno wypowiedź pani minister, że w tym roku zamierzają ułożyć tylko jedną nową podstawę dla zerówek. Reszta klas będzie się uczyła nadal z podręczników rządowych (czyli by zostało jak do tej pory).
Ja mam dwóch synów - starszy jest w drugiej klasie, po zerówce w przedszkolu poszedł jako 6-latek do pierwszej klasy (mimo, że miałam wybór, ale nie chciałam, żeby jeszcze raz uczył się tego samego), i jest OK. Był gotowy na szkołę, na naukę i na większą samodzielność. Nie mam powodów do narzekań.
Młodszy jest teraz w zerówce w przedszkolu i jeszcze nie wiem , co zrobimy. W swoim przedszkolu nie zostanie (bo to prywatna placówka, nie będzie zerówki dla 6-latków); zostaje zerówka w przedszkolu publicznym (mamy zespół szkolno-przedszkolny) lub pierwsza klasa. Trochę się boję tych nadchodzących pierwszych klas, bo nie wiadomo,czy będzie wystarczająco dużo 6-latków, żeby utworzyć tylko dla nich klasę, do tego równolegle będą się uczyć dzieci odroczone (7-letnie) plus powtarzające 1. klasę.... nie wiem, ale jestem wkurzona, że kolejny raz robi się taki bałagan w oświacie. I uważam, że to całe odwracanie reformy, to fatalny pomysł (tak samo zresztą zły, jak wprowadzenie obowiązku dla 6-latków w ciągu dwóch lat w najliczniejszych rocznikach dzieciaków).
popieram tę opinię 5 nie zgadzam się z tą opinią 6
A. moim zdaniem z nudzeniem się w przedszkolu to jest taka przyczyna, że teraz nawet kilkuletnie dzieciaki już bardzo dużo wiedzą i umieją i po prostu nie chcą cały czas powtarzać tych samych rzeczy. Ja widzę, jak to było w przypadku mojego syna. Faktycznie dzisiejsze zabawki, bajki edukacyjne tak stymujują dzieci, że one mimochodem, podczas zabawy bardzo dużo się uczą. Nie uważam, żeby mój syn był jakiś wyjątkowo uzdolniony, bo znam wiele dzieci, które w wieku 2-3 lat umiały liczyć, znały literki, trochę angielskiego itp. Mój młody odkąd skończył 15 miesięcy chodził do żłobka, potem do przedszkola i teraz jako 5 latek czasami się nudzi. W grupie są różne dzieci, też takie, które chodzą do przedszkola dopiero pierwszy rok i nauczycielki muszą jakoś dostosować poziom do całej grupy (chociaż starają się część czasu zajmować dziećmi indywidualnie), a wiadomo, że poziom i tempo pracy narzucają najsłabsi. Dla niektórych dzieci wiele rzeczy jest nowych, a mój syn mówi, że nie chce wykonywać jakichś zadań albo brać udziału w zajęciach (np angielski), bo "my ciągle robimy to samo". Dlatego od września pójdzie do pierwszej klasy. Jak będze musiał "równać w górę" do starszych dzieci to będzie to dla niego bardziej rozwijające.
Dostanę pewnie masę minusów za "zabierane dziecku dzieciństwa", ale się tym nie przejmuję. Moim zdaniem dzeciństo jest przede wszystkim po to, żeby przygotować do dorosłości. Wydaje mi się, że w przyszłości moje dzieci mi za takie podejście podziekują ;)
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 6
Coś mi się kojarzy, że aby dziecko 6letnie mogło pójść do pierwszej klasy, będzie musiało mieć pozytywną opinię z ppp (odwrotnie niż dotychczas). Mój synek póki co zostanie w zerówce przedszkolnej, ciągle pyta, czy na pewno będzie jeszcze chodził do przedszkola. On lubi swoje panie i grupę (sporo dzieci zostaje), dużo się u nich dzieje, angielski 4 razy w tygodniu, rytmika, tańce, gimnastyka, posiłki o stałych porach, własne miejsce w szafce na rzeczy,codzienne wyjścia do ogrodu, koncerty, teatrzyki, spotkania z ciekawymi ludźmi, wolontariaty, wyjścia, wizyty zaprzyjaźnionych szkół i tak można wymieniać. Cieszę się, że to rodzic ma wybór i sam może orzec, co dla jego dziecka jest najlepsze (nie we wszystkim wbrew pozorom mamy taki wybór ;)
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 0
Mi się wydaje, że obecne "nudzenie się" dzieci w p-lu nie wynika z tego, że dużo wiedzą, a z tego, że tablety, telewizja, komputery itp. powodują to, że taka pani aby zainteresować dzieci zajęciami, musiałaby się chyba cała świecić, kręcić i podskakiwać żeby na 3 min. przykuć na sobie uwagę dzieci, które są nabodźcowane ciągłą zmianą obrazów na ekranie tableta, grami itp. Dzieciaki są teraz bardzo mało kreatywne, nie potrafią zrobić czegoś z niczego, zabawki podstawiane im pod nos świecą się i śpiewają od razu po naciśnięciu guzika itp. Tragedia.
popieram tę opinię 9 nie zgadzam się z tą opinią 0
A ja nadal tego nie rozumiem. Stymulowanie dziecka jest czymś dobrym, ale przestymulowanie już nie. Ja też mam dzieci, wszystkie poszły do szkoły umiejąc czytać i pisać, w badaniu w ośrodku na Kołobrzeskiej miały najwyższe oceny, jesli chodzi o zakres wiedzy czy umiejętności nazwijmy to "szkolne". Nigdy nie usłyszałam, że się nudzą czy to w przedszkolu, czy w szkole. Co więcej, przymusowy pobyt w domu (bo choroba) był czymś co najmniej niefajnym. Moje dzieci ciągną do szkoły, bo panie fajne, bo koledzy. Zaobserwowałam, że akurat wiedza, nowe wiadomości są na szarym końcu zainteresowania. Liczą się rówieśnicy, z którymi nie można się nudzić, bez względu na to, na jakim etapie intelektualnym są dzieci. Obecne zabawki stymulują dzieci ale może za bardzo, skoro dzieci nie potrafią nie nudzić się w gronie rówieśników. To jest dla mnie nie do pojęcia. Pamiętam ze swojego dzieciństwa, bawiliśmy się grupką, w której było kilka roczników, z różnymi możliwościami intelektualnymi (niektórzy skończyli studia, inni nawet w zawodówce nie dali rady) i świetnie spędzaliśmy czas. Tak było na podwórku, tak było na przerwach w szkole. Nigdy jednak nie było mowy o nudzie. Skąd się to teraz bierze? Współczesne zabawki stymulują ale może też zabijają wyobraźnię, kreatywność, pomysłowość, bo wszystko jest podane wprost, może zabijają w dziecku taką prostą radość z drobiazgów, a może są tak atrakcyjne że momentami są fajniejsze niż zabawy z kolegami i z czasem taki proces się pogłębia? Ja nie wiem, ale jak słyszę, że kilkuletnie dziecko się nudzi wśród rówieśników, to ja to odbieram jako coś negatywnego. Bo wiem, że nawet jak się po raz setny grało w tą samą gumę z tymi samymi koleżankami, nigdy nudy nie było. I nie trzeba było poznawać niczego nowego, wystarczyło być razem i było fajnie. I nie potrzebne były super fajne zabawki. A teraz bez nich życie dziecka nie istnieje. Owszem, taki jest teraz świat, moje dzieci też mają takie zabawki, bo nie ma co popadać w jakieś skrajności ale ... Moje dziecko, które jest obecnie w II klasie przyszło do mnie z pretensją, że jako jedyne w klasie nie ma telefonu. I mieć na razie nie będzie, bo nie ma takiej potrzeby. Tabletu też nie ma, bo nie potrzebuje (chociaż samo uważa inaczej). Jak takie "zabawki" mają dzieci 7, 8 letnie, to może nie powinnam się dziwić, że towarzystwo zwykłych dzieci może nie wystarczyć, może nudzić. Wiem, że dużo osób się ze mną nie zgodzi, ale dla mnie jest to smutne.
popieram tę opinię 10 nie zgadzam się z tą opinią 0
A to wszystko i tak nie ma przełożenia na np. umiejętność uczenia się. Wystarczy porozmawiać z nauczycielami, którzy mają 30-letni staż pracy albo z nauczycielami akademickimi. Programy studiów są sukcesywnie zmniejszane, bo dla studentów jest to za dużo. Dziwne, że nie było za trudno ileś lat temu, że studenci potrafili wszystko ogarnąć, a nie było takiego sprzętu jak teraz do pomocy.
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 0
Nie sprowadzajmy przedszkola do nauki czytania i pisania. Przecież tam dzieci pieką ciasteczka, lepią z gliny,malują, wyklejają , tańczą, śpiewają itd itp. No i najważniesze-- po prostu się bawią. Jak to może nudzić pięciolatka?????
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 0
my niestety rok temu nir mieliśmy wyboru i córka musiała pujść do pierwszej klasy. jak to oceniam, emocjonalnie przez te pół roku bywało różnie ale po względem samodzielność i chęci do nauki jestem w szoku jak duży dało córce rozwój. Mamy Panią która była z nami w zerowce więc zna potrzeby dzieci. Dziś z perspektywy czasu noe żałuję, bardziej się denerwuje że kolejny rok moja 4 latka nie będzie miała miejsca w przedszkolu i że ona pujdzie o rok później.
I noe bójcie się tej pierwszej klasy. Owszem są obowiązki ale dzieci też pieką ciasteczka chodzą,na sanki, jeżdżą na wycieczki itd Szeiściolatki w pierwszej klasie to nie wcale takie zło jak je malują :-) A jeśli zostawia się dzieci w zerowce tylko z powodu wygody to masakra
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 6
Oceniać rezultaty pójścia o rok wcześniej do szkoły można dopiero po 4 klasie bo to ona jest najbardziej problematyczna dla wcześniejszego rocznika ....

A forumce z postu wyżej polecam zajrzeć do słownika i sprawdzić jak się pisze słowo pójść bo dwa byki ortograficzne to trochę za dużo jak na przypadek czy nieuwagę ....
popieram tę opinię 7 nie zgadzam się z tą opinią 3
Od zeszłego roku jest obowiązek przedszkolny dla 4 latków więc miejsce dla Twojej córki musi się w przedszkolu znaleźć i tym nie powinnaś się martwić.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
Córka chodzi do zerówki w przedszkolu. Bardzo chcielibyśmy żeby od września rozpoczęła zerówkę szkolną. Nie wiem czy będzie to takie proste bo podobno jeszcze nie zapadły decyzje w gminach.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
No widać mogą się nudzić. No a co do przestymulawania to... moje dzieci nie mają tableta, komórki, nie bawią się tylko świecącymi i zabawkami, ale książeczkami i grami typu układanie literek itp. Nie oglądają głupawych kreskówek, podobają im sę te, gdzie jest np alfabet czy liczenie. Z zabawek interaktywnych mają tylko taką, która wyśpiewuje literki i liczy Co do przestymulowania to właśnie mam wrażenie, że w przedszkolu przesadzają z ilością "atrakcji". Ciągle są jakieś wycieczki, warsztaty, zajęcia dodatkowe itp. moim zdaniem kilkuletnim dzieciom tyle tego nie potrzeba. Moje dziecko twierdzi, że nudzi się na zajęciach z tzw "programu" i np na angielskim (mają codziennie). Po prostu te rzeczy już umie od dawna a musi, jak sam twierdzi, ciągle robić to samo. Już musi koniecznie iść do szkoły, bo jak się przyzwyczai, że wszystko już umie i się wcale nie musi wysilać, to potem będzie miał problem, jak w końcu zacznie się coś trudniejszego. Moim zdaniem moje dzieci nie są jakimiś geniuszami, są bystre jak wiele innych dzieciaków, niestety wielu rodziców chciałoby trzymać swoje dzieci pod kloszem najchetnej do końca życia, albo conajmniej do pełnoletności. Ja się do nich nie zaliczam :P Dziecko ma przede wszystkm nauczyć się, jak sobie radzić w życiu. Niech na początek nauczy się, jak sobie radzić w szkole :P
A teraz proszę ulżyjcie sobie i mnie zminusujcie ;)
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 8
W szkole są właśnie bardziej programowe zajęcia wiec jeszcze bardziej może się nudzić. Wg mnie to wina nauczyciela że nie umie zainteresować dzieciaków przy " programowym" prowadzeniu zajęć.
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 1
Ale w szkole będzie przerabiał już, mam nadzieje, chociaż trochę trudniejsze rzeczy i właśnie nie będzie się nudzić. Jakoś jako 2, 3 latek się nie nudził, tylko wręcz bardzo się angażował w zajęcia (np angielskiego), jako 4 latek tez jakoś dawał się zainteresować, może już bez takiego entuzjazmu ale jednak. Dopiero teraz jest problem, bo po raz kolejny robi dosyć proste rzeczy, które już od dawna umie. A panie starają się, część zajęć prowadzą indywidualie, ale co mają zrobić, jak w jednej grupie są dzieci, które pierwszy rok biorą udział w takich zajęciach i takie, które robią to już od kilku lat?
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Nauki angielskiego to jeszcze przed nim z co najmniej 10 lat więc szybko się tym znudził .... najważniejsze jest jak prowadzą zajęcia, suche wypełnianie zadań z książek może niektóre dzieci nudzić. Po to się właśnie opowiada, pokazuje jakieś ciekawostki i urozmaica się zajęcia.
A angielski w tym wieku to powinny być głównie piosenki, rymowanki itd.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
Zajęciami "programowymi" nudził się, mimo że było ich mało. A skąd taki wniosek? A stąd, że wg mamy w przedszkolu za dużo było atrakcji, wycieczek i różnych innych atrakcji. Tym bardziej może nudzić się w szkole. I to tym bardziej jest niepokojące. Mimo że w przedszkolu jest różnorodność, to i tak się potrafi nudzić. W szkole takiej różnorodności nie będzie. Tam są głównie zajęcia "programowe" a poziom... W pierwszej klasie jest niski. Na poznanie literek mają całą pierwszą klasę; jak ja chodziłam do pierwszej klasy to było na to chyba ze trzy miesiące. Może będzie jakaś zmiana w podstawie programowej, bo znowu 7-latki pójdą do pierwszej klasy. Na razie poziom jest niski. Moje dzieci w pierwszej klasie nie zdobyły ŻADNYCH nowych umiejętności, oczywiście wiedzę tak, bo omawiane tematy nie zawsze pokrywały się z tym, o czym mówiły panie w przedszkolu.
Przyszło mi do głowy, jakie kontakty z rówieśnikami ma takie dziecko nudzące się w przedszkolu? Zastanawiam się bez złośliwości. Czy potrafi bawić się w grupie, czy spotyka się z kolegami po przedszkolu na podwórku? Ja znam taki jeden przypadek dziecka nudzącego się w szkole, ale ja tego nudą nie nazywam. Poszło do szkoły z umiejętnościami pisania, czytania ale w szkole jest mu źle. Niespecjalnie odnalazło się w klasie. Nie ma tragedii, bo w ławce samo nie siedzi, na urodziny czasami jest zapraszane ale na tym koniec. Inne dzieci spotykają się na placu zabaw, to już nie. Wydawałoby się, że wszystko jest ok ale jak się bliżej przyjrzeć dziecku, to problem leży gdzieś indziej. Nie zbudowało w klasie żadnych bliższych relacji i pobyt w szkole to taki obowiązek ani fajny, ani niefajny. Przypadek, o którym mówię, dotyczy jedynaka i to takiego klasycznego ("wszystko moje", "nie podzielę się") więc to zupełnie inna sytuacja niż opisywana w tym wątku ale jedno jest pewne. Za hasłem "nudzę się" może kryć się znacznie więcej. A jesli chodzi o kontakty społeczne, to panuje powszechne zmniejszenie ich wartości. Jak ja studiowałam lata temu, to ludzie z grupy, z roku, z akademika byli zintegrowani, wiele rzeczy robiło się wspólnie, w przerwach między zajęciami było głośno i wesoło. Wystarczy teraz pójść do jakiejś uczelnie. W przerwie zajęciowej 3/4 studentów odpala tablety, telefony i tak prowadzi życie towarzyskie. W akademikach też jest ciszej. Zwyczajne kontakty z ludźmi straciły mocno na znaczeniu i to jest proces, który zaczyna się wiele lat wcześniej, a nie że wcześniej dziecko było inne a z chwilą pójścia na studia całkowicie się zmieniło. Tak to się szybko nie dzieje.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
I ja wcale nie uważam, ze dziecko jest przede wszystkim materiałem na dorosłego. Każdy wiek ma swoje prawa. Dziecko jest dzieckiem, ma prawo do innych rzeczy niż nastolatek, czy dorosły. Na wszystko jest czas i pewne rzeczy i tak przyjdą, nie ma co je przyspieszać. I to nie ma nic wspólnego z chowaniem pod kloszem.
Moje najmłodsze dziecko poszło do szkoły w wieku 7 lat i bardzo mu było smutno, ze musi odchodzić z przedszkola. Żal był z powodu pań (bo były rewelacyjne) i kolegów. Dla mnie to było coś fajnego, znaczyło to tyle, że dziecko było w placówce po prostu szczęśliwe. Dla mnie to było najważniejsze. W szkole bardzo szybko się odnalazło, teraz już szkoła jest super ekstra a pani wychowawczyni najlepsza na świecie i oczywiście wie lepiej niż mama czy tata. O nudzie nie ma mowy.
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 0
A. , Ty masz swoje zdanie, ja swoje i się nie przekonamy. Ja wiem, jak jest w wypadku mojego dziecka. Wiem, że nudzi się na takich właśnie zajęciach, bo go o to pytałam i mi powiedział. Zresztą panie też mówą, że ciężko czasami utrzymać jego uwagę podczas takich zajęć, a one muszą je prowadzić, bo taki mają program, a niektóre dzieci w grupie jeszcze tego nie robiły. Co do wierszyków i piosenek po angielsku, to on to właśne już od dawna umie i nie chce w kółko powtarzać tego samego. Uważam, że mają za dużo "atrakcji" typu jakieś wyjścia warsztaty, balety, karate itp (moim zdaniem to wyciaganie kasy od rodziców, ale nie mogę się wyłamać, bo inne dzieci biorą udział), bo sama pamiętam czasy, kiedy chodziłam do przedszkola i jakoś dobrze się bawiłam i dużo nauczyłam bez zajęć z batetnicą, plastykiem, magikiem itp.
To, że dziecko w przedszkolu jest szzęśliwe i niehce się z nim rozstać rozumiem, bo sama też tak miałam dwadzieścia kilka lat temu. Ale później w szkole byłam równie szczęśliwa.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
Ale ja Cię nie chcę przekonać do niczego. Ja wierzę, że dziecko się może nudzić. MOŻE (nie musi) kryć się pod tym coś więcej. Jednak dla mnie zawsze jest to coś niedobrego, coś czym bym się martwiła, czemu bym się przyglądała ze specjalną troską bo DLA MNIE jest to sytuacja nienormalna. A normalna jest taka, jak piszesz o swojej ścieżce edukacyjnej: przedszkole było świetnym miejscem i szkoła była też taka sama, dziecko było szczęśliwe i tu, i tu. A jak coś nie pasuje w przedszkolu, to są większe szanse na to, że i w szkole zacznie coś nie pasować (podkreślam, to tylko prawdopodobieństwo, a nie pewnik).
Poza tym jak panie w przedszkolu twierdzą, że dziecku trudno utrzymać uwagę na zajęciach, to może problemem są również kłopoty z koncentracją? To zjawisko jest coraz powszechniejsze, wystarczy porozmawiać z nauczycielami klas 1-3. Ale można nad tym pracować.
Gdzieś czytałam, że bardzo dobrze na pracę mózgu wpływa nauka gry na instrumencie. Ile tam w kółko trzeba powtarzać tego samego, ile razy wygrać te same gamy... I o dziwo, taka monotonia świetnie stymuluje pracę mózgu.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
No to moje dziecko będzie pracować nad koncentracją w pierwszej klase szkoły podstawowej, bo spędzając kolejny rok w przedszkolu, albo nawet w zerówce szkolnej musiałby kolejny raz robić te same rzeczy, które już opanował i tym bardziej będzie byłoby mu trudno się skupić ;)
Powtarzanie w kółko tego samego podczas nauki jest ok, ale jak się to już opanuje, to trzeba dokładać kolejne rzeczy do powtarzania, a nie zatrzymać się na tym, co się już umie i cieszyć się, że jest się takim świetnym ;)
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 5
Wybacz, ale tu akurat nie masz racji. Dziecko w klasie pierwszej ma już mieć nabytą umiejętność koncentracji. Podczas badania dojrzałości szkolnej, sprawdza się m.in. umiejętność skupienia się na zadaniu. Wystarczy podejść i zapytać w poradni PP. Zresztą takie badanie dziecka można przeprowadzić, jest bezpłatne. To jeden z ważniejszych aspektów, który decyduje o tym, czy dziecko nadaje się do szkoły czy też nie. Z tego też powodu było to całe larum odnośnie posłania 6-latków do szkoły. Był argument nieprzystosowania placówek ale przede wszystkim zwracano uwagę na to, że dzieci w większości nie nadawały się do szkoły bo właśnie nie umiały się skoncentrować na tym, co robią, co mówi nauczyciel.
No i my chyba ciągle mówimy o czymś innym; Ty o wiedzy, informacjach a ja o umiejętnościach, które dziecko powinno mieć wykształcone. Jako rodzic i jako pedagog jestem przekonana, że w pierwszej klasie najmniej chodzi właśnie o te nowe informacje. Ale oczywiście nie każdy musi się ze mną zgodzić.
popieram tę opinię 5 nie zgadzam się z tą opinią 0
Ależ on się świetnie potrafi skoncentrować na rzeczach, które go interesują czy są dla niego nowe. Nudzi się, kiedy ma za zadanie po raz kolejny kolorować misia czy bałwanka albo uczyś się, jak jest po angielsku ręka i noga. Robi to już od kilku lat, najwyższa pora (przynajmniej dla niego) ruszyć dalej ;)
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 3
A właśnie o to chodzi, by uczeń w pierwszej klasie umiał się już skoncentrować nie tylko na rzeczach, które sprawiają mu frajdę. I trochę nie wierzą, że w przedszkolu kilka lat dzieci robią dokładnie to samo. Po pierwsze, panie takim zachowaniem strzeliłyby sobie w stopę, bo większość dzieci by się nudziła i trudno by było z grupą pracować. Po drugie, skoro ma pójść do pierwszej klasy jako 6-latek to teraz ma zapewne 5, więc aż tak dużo chyba tych lat w przedszkolu nie był. No i na pewno inaczej panie pracowały, jak grupa miała 3 lata - inny rytm dnia, inne zajęcia, nawet kolorowanki inne. Po trzecie, takie kolorowanie misia czy bałwanka, to powinno być powtarzane. Nie o to w tym chodzi, że to jest kolejny raz to samo nudne kolorowanie, tylko, że to jest praca ręki, która ma ją usprawnić fizycznie. Nie jest wyjątkiem, że grafomotoryka jest na niezadowalającym poziomie u dzieci w pierwszej klasie. Kolorowanie, wycinanie nożyczkami powinno być powtarzane często, bo tak się ćwiczy rękę, nawet jak to się dzieciom wydaje nudne.
W tej całej reformie nie jest najgorsze to, że dzieci ida wcześniej do szkoły, przynajmniej wg mnie tylko to, że roczniki są przemieszane. Róznice między dziećmi nie zawsze są, ale bywają często. Zauważalne sa też różnice w rozwoju fizycznym. Dzieci, które poszły do szkoły jako 6-latki są słabsze fizycznie, ale nie ma się temu co dziwić. O ile braki w czytaniu, pisaniu można nadrobić zwiększona pracą, to rozwoju fizycznego się nie przeskoczy. Dziecku sprawności, wzrostu się nie dołoży, mimo wielkich chęci i ono zawsze będzie rok w tyle za kolegami z klasy, którzy poszli do szkoły jako 7-latki. Poziom się wyrówna pewnie gdzieś w gimnazjum czy liceum. Oczywiście są wyjątki ale w większości tak to właśnie wygląda.
popieram tę opinię 7 nie zgadzam się z tą opinią 1
Własnie, że już długo gdzieś chodz. Najpierw 2 lata do żłobka (tam też już były kolorowanki, piosenki i wierszyki po angielsku itp), teraz już 3 rok chodzi do przedszkola. No i oczywiście, że nie koloruje ciągle tych samych obrazków, proszę nie brać tego aż tak dosłownie ;)
Pani twierdzi, że jest pedagogiem i ma jakąś wiedzę na ten temat (ciekawe, czy faktyczne Pani pracuje, czy tylko skończyła studia a teraz np od kilku lat wychowuje tylko własne dzieci). Ja też pracuję z dziećmi (i ich rodzicami) i moje obsewacje są takie, że dzieciaki są bystre i samodzielne, za to wielu rodziców jest zdecydowanie nadopiekuńczych :P
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 8
Póki była to wymiana poglądów, to mogłam dyskutować ale jak to "coś" zamienia się w atakowanie rozmówcy, podważanie kompetencji - pisząc po prostu sugeruje, że może kłamać (zaznaczam, że to wszystko jest skierowane do osoby, której się nie zna, a nawet jej nie widziało), to chyba nie ma to sensu, to zwyczajnie nie mój poziom rozmowy. Dla mnie jak ktoś twierdzi, że "jest pedagogiem" (albo kimkolwiek jest), to dla mnie nim jest. Nie widzę w tym kłamstwa. Ale każdy mierzy innych swoją miarą. Gdybym chciała sztucznie dołożyć sobie wirtualnego autorytetu, o ile coś takiego jest w ogóle możliwe, to napisałabym, że mam doktorat z psychologii a od dwudziestu lat pracuję w trzech różnych szkołach. Ale po co?
Jak ktoś pisze, że pracuje z dziećmi i ich rodzicami, to tez w to wierzę. Chociaż taka informacja jest żadna, bo i pani ekspedientka, i motorniczy w tramwaju (i wielu innych jeszcze) też pracują z dziećmi i ich rodzicami.
A że dzieci są bystre i samodzielne... Tak, takie są. Ja też o tym wiem. Co nie znaczy, że pewnych rzeczy się nie przeskoczy. Dzieci rok młodsze zawsze będą młodsze od tych rok starszych i najczęściej (chociaż nie zawsze) słabsze pod względem fizycznym. Może to przełożenie np. w dojrzałości ręki do pisania, sprawności na lekcjach w-f. Dążenie rodziców do stworzenia dzieciom warunków do rozwoju wśród rówieśników najbardziej zbliżonych wiekiem nie jest nadopiekuńczością. Chociaż takich rodziców jest też "na pęczki". Co więcej takich jest też dużo wśród rodziców, którzy koniecznie chcieli puścić dziecko do szkoły w wieku 6 lat. Sama takich rodziców znam. Do szkoły dziecko ma pójść jak najszybciej, jak najwięcej wiedzy nowej przyswoić, a potem na podwórko do kolegów nie puszczą, do szkoły też muszą podwozić/odprowadzać przez kilka lat bo przecież jest takie małe. A jak okaże się, że jednak w szkole są jakieś problemy (jakiekolwiek), to tłumacza, że przecież poszło rok wcześniej do szkoły, że jest młodsze od innych...
Ja mam swoje zdanie na ten temat ale autorytetem się absolutnie nie czuję. Nawet w tym wątku podkreślałam, że zawsze można pójść porozmawiać z nauczycielami w swojej szkole. Warto też zastanowić się, ilu nauczycieli puściło swoje dzieci do szkoły rok wcześniej.
popieram tę opinię 9 nie zgadzam się z tą opinią 1
Nie jest to żaden personalny atak, po prostu zauważyłam, że często i obszernie i na różne tematy wypowiada się Pani na forum, więc zakładam, że ma Pani dużo czasu. Podejrzewam, że ma Pani ten czas, bo nie pracuje zawodowo. Mogę się mylić, tylko tak podejrzewam, dlatego zapytałam. Nie trzeba być takim drażliwym i od razu się obrażać.
Odniosłam takie wrażenie, bo mam kilka znajomych po studiach pedagogicznych (są młodsze ode mnie), które kilka lat temu, tuż po studiach wypowiadały się bardzo kategorycznie na temat tego, jaki to głupi pomysł z sześciolatkami w szkołach. Wg mnie nie były wtedy zupełnie wiarygodne, bo ani nie miały doświadczenia zawodowego, ani z własnymi dziećmi. A ich "studiowanie", przykro mi bardzo, że to mówię, ale moim zdaniem deikatnie mówiąc "nie przemęczały się". Dwie z nich nawet zaczęły pracować w zerówce. Teraz mają już kilkuletnie doświadczenie i mówią na ten temat trochę inaczej.
Moja nauczycielka nauczania początkowego nie miała wyższego wykształcenia (lata 90-te) a była o niebo lepszym fachowcem niż obecni absolwenc różnej maści szkół wyższych.
Szkoła jest sprawą normalną, dzieci powinny chodzić do szkoły i raczej dla normalnego dziecka nie powinno to być jakieś niesamowite wyzwanie i nie trzeba ich przed szkołą "ratować". Jeżeli do szkoły moga iśc siedmolatki i krzywda im się nie dzieje, to sześciolatki też nie powinny doznać z tego powod jakiejś strasznej traumy (a niektórzy tak to przedstawiają). Co do tego, że dzieci młodsze są np słabsze fizycznie albo gorzej piszą i rysują.... No cóż, wśród dzieci z tego samego rocznika też są te, które wolniej biegają albo gorzej rysują. To co, mają zostać w przedszkolu tak długo, , żeby w końcu od grupy nie odstawać?
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
anek ale zauważ że wraz z nową ustawą wchodzi także nowa podstawa programowa, czyli wracają do tego, co była jeszcze kilka lat temu- czyli w zerówce dzieci będą mogły się uczyć pisać, czytać itp. tak więc dzieciaki na pewno się nie będą nudzić i nie grozi im ponowne robienie tego samego, bo do tej pory nie uczyły się ani pisać, ani czytać.
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 0
Tak, wypowiadam się ale wtedy, kiedy mam coś do powiedzenia i swoje zdanie na temat. Jak będzie rozmowa o samochodach, matematyce stosowanej czy teorii Hawkinga, to się nawet nie odezwę, bo nie znam się na tym kompletnie. O obrażaniu nie ma mowy, bo nie wyobrażam sobie, że mogłabym doświadczyć tego przez internet. W sytuacji, kiedy zarzuca się mi, ze "podobno" mam jakaś wiedzę, uważam, że to coś, co było wymiana poglądów zamienilo się w coś poniżej pewnych standardów, pewnego poziomu. I tyle. Nie przyszłoby mi do głowy analizować wypowiedzi kogokolwiek, zastanawiać się czy pracuje czy też nie itd... Dla mnie kompletnie to nie ma znaczenia, liczą się jedynie merytoryczne argumenty. Ale sprowokowana zostałam, przyznaję, i z ciekawości zajrzałam na Pani posty - też są pisane o różnych godzinach. Jaki mam wyciągnąć wniosek odnośnie pracy czy jej braku? Żaden, bo to to by były tylko moje spekulacje i do tego kompletnie nieistotne.
Tak samo argument o koleżankach, które "nie przemęczały się" jest zupełnie niepotrzebny. Co maja wspólnego moje studia, moje doświadczenie z kims innym? Nic. Ale trochę śmiesznie się czyta tak między wierszami, ze ja się nie znam, bo wychowuję swoje dzieci a koleżanki też się nie znały, bo nie wychowywały swoich dzieci.
Szkoła jest dla dzieci i zawsze będą dzieci o różnej sprawności fizycznej. Ale po co do różnic osobniczych dołożyć jeszcze dodatkowych wynikających z różnice wieku? Jesli ktoś będzie słabszy bo taki po prostu jest, to posłanie wcześniejsze do szkoły jeszcze te różnice pogłębi. A rok w rozwoju to dużo. Proszę porozmawiać z nauczycielami, jak wygląda sprawa w-f ale w klasach od czwartej. Tam czasami są przeżywane maleńkie dramaty dziecięce. Rozmawiałam kiedyś z nauczycielem "starej daty" z ogromnym doświadczeniem i takim samym szacunkiem ze strony innych nauczycieli, rodziców. Fachowiec pierwsza klasa. I on mi powiedział, że jest taki mechanizm, absolutnie niezrozumiały i trudny do wytłumaczenia, że wśród grupie rówieśniczej dokonuje się ocen przede wszystkim pod względem sprawności fizycznej. I to nie jest odosobniony przypadek, tak jest od lat. Dziecko może być świetnym uczniem, jeździć na olimpiady przedmiotowe a i tak będzie to "gorsze" jeśli nie będzie świetne w sporcie. A klasowi sportowcy najczęściej są na szczycie hierarchii klasowej, szkolnej nawet jak pozostałe oceny leżą.
W szkole mojego dzieci sa organizowane zawody sportowe między klasami na tym samym poziomie. Te klasy, gdzie są dzieci, które w wieku 6 lat poszły do szkoły, są zawsze, podkreślam ZAWSZE na ostatnich miejscach w tych zawodach, w rywalizacji nie są w ogóle brane pod uwagę. Już jest im przyklejona łatka. Przecież to okropnie uderza w ich pewność siebie. A podobnie może być na poziomie jednej klasy. I tak naprawdę w pierwszej, drugiej a nawet trzeciej klasie nie ma większego problemu. Karuzela zaczyna się w czwartej klasie. Ale wtedy jest za późno, żeby coś zmienić. Mam dzieci w różnym wieku i w różnym miejscu ścieżki szkolnej i wiem, jak to wygląda.
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 1

Inne tematy z forum Rodzina i dziecko bez ogłoszeń

dr Włodzimierz Sieg-opinie prowadzenie ciąży (20 odpowiedzi)

Jak w temacie proszę o opinie o tym lekarzu, zmieniam ginekologa w połowie ciąży i jestem...

Dr Bogdan Koprowski . (30 odpowiedzi)

Czy któraś z was leczyła się u tego lekarza lub prowadziła ciąże jakie macie opinie ?

ile miesiecznie wydajecie na zycie? (7 odpowiedzi)

ile na jedzenie, ile na rachunki, ile na kredytu/pozyczki, ile na dziecko itp

do góry