Widok
Czyli mamy tę samą sytuację rodzinno-pensjową.
Zawsze mi się wydawało, że tyle kasy na 3 osoby to luzik ale z każdym miesiącem uświadamiam sobie, że wcale tak nie jest. Nie wiem jak inni mając niższe pensje i mając jeszcze kredyty są w stanie co miesiąc coś odłożyć, wyjechać na wakacje itd. U mnie może to kwestia tego, że dziecko generuje bardzo duże koszty - jest bardzo chorowite i walczymy z alergią. Leki, lekarze pochłaniają dużo pieniędzy, w dodatku jak chore to biorę opiekę co też obniża od razu moją pensję :(
Ja już kilka razy zabierałam się za spisywanie codziennych wydatków żeby zobaczyć na co najwięcej kasy idzie i z czego można by zrezygnować ale jakoś nie mam do tego cierpliwości, zapominam codziennie zapisać wszystko i potem w połowie miesiąca i tak odpuszczam.
Zawsze mi się wydawało, że tyle kasy na 3 osoby to luzik ale z każdym miesiącem uświadamiam sobie, że wcale tak nie jest. Nie wiem jak inni mając niższe pensje i mając jeszcze kredyty są w stanie co miesiąc coś odłożyć, wyjechać na wakacje itd. U mnie może to kwestia tego, że dziecko generuje bardzo duże koszty - jest bardzo chorowite i walczymy z alergią. Leki, lekarze pochłaniają dużo pieniędzy, w dodatku jak chore to biorę opiekę co też obniża od razu moją pensję :(
Ja już kilka razy zabierałam się za spisywanie codziennych wydatków żeby zobaczyć na co najwięcej kasy idzie i z czego można by zrezygnować ale jakoś nie mam do tego cierpliwości, zapominam codziennie zapisać wszystko i potem w połowie miesiąca i tak odpuszczam.
Wiecie co jest najgorsze? Że zawsze jest za mało... My z mężem mamy łącznie 14-15 tys netto, a i tak staramy się żyć oszczędnie, bo zawsze są jakieś wydatki. A to samochód się popsuje, a to ktoś zachoruje, a to remont, itp. itd. więc choć udaje nam się co miesiąc odłożyć 2-3 tys, to zawsze mam wrazenie, że mogłoby być lepiej. Mamy dwoje małych dzieci i to ile kosztuje ich utrzymanie przechodzi ludzkie pojęcie, a raczej nie folgujemy zachciankom.
Jak to mówią "apetyt rośnie w miarę jedzenia" - wraz ze wzrostem dochodu wzrastają też wydatki zarówno ilość jak i ich wysokość. U nas mąż 3800, ja 2500. Na stanie kredyt hipoteczny i dziecko lat 5. Jak uda się odłożyć 500zl miesięcznie to "święto lasu". Nie uważam że żyjemy rozrzutnie. Jedyne nam czym nie oszczędzamy to zajęcia dodatkowe w przedszkolu, ubrania dla dziecka, owoce, warzywa itp. Ale też w granicach rozsądku.
my też nie mam kredytów, długów itd a i tak te 500 zł odłożone to max. Same rachunki to 900 zł, benzyna 800 zł, żłobek 1100 zł, leki, wizyty prywatne to napewno 500 zł i już ponad połowy pensji nie ma...
Miśka - tak z ciekawości pytam..jak duży macie dom? i jakie koszty miesięcznie wydajecie na jego utrzymanie? m.in. śmieci, woda itd? Musimy zacząć rozglądać się za większym lokum i rozważam między innymi budowę domu ale ciężko mi określić czy będzie nas stać na jego utrzymanie. W tej chwili mieszkamy w mieszkaniu - niecałe 42m2 i sam czynsz z zaliczkami na wodę, ścieki i śmieci to 600 zł...
Miśka - tak z ciekawości pytam..jak duży macie dom? i jakie koszty miesięcznie wydajecie na jego utrzymanie? m.in. śmieci, woda itd? Musimy zacząć rozglądać się za większym lokum i rozważam między innymi budowę domu ale ciężko mi określić czy będzie nas stać na jego utrzymanie. W tej chwili mieszkamy w mieszkaniu - niecałe 42m2 i sam czynsz z zaliczkami na wodę, ścieki i śmieci to 600 zł...
Kredyt: 900zł
Rachunki (m. In.: woda, prąd, ogrzewanie, śmieci, tv+internet+2x abonament telefonow +obiady dziecka w szkole) :750zl
Paliwo:350zl
Życie(głównie jedzenie) : 2000zl
I z 7000zł zostaje 3000zł
Zapomnialam wspomnieć o 500+ na jedno dziecko (z tego kupujemy ubrania, buty i dentysta - ale nie co miesiąc wszystko, czasami dentysta, czasami spodnie to co akurat w danym czasie jest potrzebne)
Jeśli akurat są większe potrzeby albo ubezpieczenie samochodu itp odkładam 2000zł miesięcznie zamiast 3000zł
Rachunki (m. In.: woda, prąd, ogrzewanie, śmieci, tv+internet+2x abonament telefonow +obiady dziecka w szkole) :750zl
Paliwo:350zl
Życie(głównie jedzenie) : 2000zl
I z 7000zł zostaje 3000zł
Zapomnialam wspomnieć o 500+ na jedno dziecko (z tego kupujemy ubrania, buty i dentysta - ale nie co miesiąc wszystko, czasami dentysta, czasami spodnie to co akurat w danym czasie jest potrzebne)
Jeśli akurat są większe potrzeby albo ubezpieczenie samochodu itp odkładam 2000zł miesięcznie zamiast 3000zł
By była jasność, w domu zawsze jest obiad, w weekend ciasto. Ubrania kupuje dobre jakościowo (next, kappahl czasami Zara czy h&m, buty też markowe - tu rozglądam się z wyprzedzeniem i korzystam z obniżek i wyprzedaży - kupuje mało ale rozsądnie i to co jest dobre gatunkowo) , te ubrania które są jak nowe odsprzedaje. Młodsze 70%swojej garderoby ma po starszym dziecku...
Mojego notesu kosztów za 2018 rok:
- gaz 2.568 zł (ogrzewanie gazowe, piec utrzymuje temp. 23 stopni+ciepła woda+kuchenka)
- woda 770 zł
- prąd 570
Do tego internet 55 zł/m-c, tv 37 zł/m-c, śmieci chyba 130 zł/co 2 m-c, telefony ok. 60-70 zł/m-c. Paliwo zazwyczaj ok. 400 zł.
Nie mamy rat ani kredytów, dziecko młodsze siedzi ze mną w domu, nie chodzi do przedszkola.
Dom ogromny, ale nie korzystamy z całego.
- gaz 2.568 zł (ogrzewanie gazowe, piec utrzymuje temp. 23 stopni+ciepła woda+kuchenka)
- woda 770 zł
- prąd 570
Do tego internet 55 zł/m-c, tv 37 zł/m-c, śmieci chyba 130 zł/co 2 m-c, telefony ok. 60-70 zł/m-c. Paliwo zazwyczaj ok. 400 zł.
Nie mamy rat ani kredytów, dziecko młodsze siedzi ze mną w domu, nie chodzi do przedszkola.
Dom ogromny, ale nie korzystamy z całego.
Jak tu wyżej wspomniała jedna z pań - młodsze dziecko z 70% ciuchów ma po starszym bracie. Zawsze korzystam z wyprzedaży sezonowych i tak np. w sierpniu na wyprzedaży w ccc kupiłam dzieciakom zapas sandałów na ten rok płacąc nie po 120 zł/para a jedynie 30 zł/para. Na 4 parach butów lasocky kids kolosalna oszczędność. Wiem ile dzieciom urośnie noga przez rok, z tą oceną nie mam problemu, wieloletnia wprawa ;) Podobnie z ciuchami. Wyprzedaż kurtek zimowych to za połowę ceny kupuję większe żeby dzieciaki miały za rok nowe, albo kupuje tylko starszemu, bo młodszy będzie miał z spadku po starszym itd. Takie sezonowe wyprzedaże na prawdę bardzo oszczędzają nasze wydatki na dzieci. A jak wiecie dzieci to chyba największe koszty.
Zbędne dobre rzeczy odsprzedaję,, mam w ten sposób więcej na nowe ;)
Zbędne rzeczy odsprzedaję mając w ten sposób kasę na nowe rzeczy.
Poza tym skoro któraś z pań płaci 1100 zł za złobek a ja nie to już jaka różnica w budżecie domowym przy powiedzmy takich samych dochodach. No i mamy jedno auto, a więc mniej kosztów napraw, ubezpieczenia i zalewania baku.
Zbędne dobre rzeczy odsprzedaję,, mam w ten sposób więcej na nowe ;)
Zbędne rzeczy odsprzedaję mając w ten sposób kasę na nowe rzeczy.
Poza tym skoro któraś z pań płaci 1100 zł za złobek a ja nie to już jaka różnica w budżecie domowym przy powiedzmy takich samych dochodach. No i mamy jedno auto, a więc mniej kosztów napraw, ubezpieczenia i zalewania baku.
mysle, ze oplaty za energie w domu nie sa znacznie wyzsze, zwykle ludzie w domu mają także tylko 1 lodowke, zmywarke, podobna liczbe telewizorow itp, moze kilka zarowek wiecej-ale one nie generuja niebotycznych rachunkow za prad, byc moze osoba placaca 570 ma panele fotowoltaiczne -i to cały sekret..
Nie mam żadnych magicznych paneli na prąd. Ot zwykły prąd z gniazdka i tyle. Faktycznie dom a mieszkanie pewnie nie generuje dużej różnicy w energii. Mamy jedną lodówkę i pralkę oraz jeden tv. Nie mamy w domu zmywarki, suszarki, radia, mikrofali itd. Rocznie ok. 600 zł rachunku za prąd.
PS-żeby nie było mieszkam w Gdańsku. I miło, że jednak nie tylko ja mam małe rachunki. No z księżyca się to nie bierze... Zużycie i opłaty wg licznika. Cudów nie ma. Nie mam widocznie kliku pożeraczy prąd jak inny. Wystarczy cały dzień włączony telewizor plus komputer stacjonarny i zobaczycie o ile skoczą rachunki w miesiącu.
PS-żeby nie było mieszkam w Gdańsku. I miło, że jednak nie tylko ja mam małe rachunki. No z księżyca się to nie bierze... Zużycie i opłaty wg licznika. Cudów nie ma. Nie mam widocznie kliku pożeraczy prąd jak inny. Wystarczy cały dzień włączony telewizor plus komputer stacjonarny i zobaczycie o ile skoczą rachunki w miesiącu.
Nie kwestionuje tego że podałaś wartości z księżyca. Zastanawiam się tylko jak ja mogę tak dużo płacić :( jak ze znajomymi porównuję rachunki to są podobne, może trochę wyższe mam ja ale z uwagi na małe dziecko pralka chodzi często. Faktycznie piorę co drugi dzień, pralka zawsze zapakowana na maxa. TV włączone max 1 h dziennie... mam małe dziecko więc ewentualnie ogląda się coś dopiero jak ono idzie spać. Dziecko w żłobku, my z mężem w pracy. W domu lodówka, pralka, zmywarka no i płyta indukcyjna i piekarnik elektryczny oraz czajnik elektryczny. Wszystkie sprzęty najwyższej klasy energooszczędności - kupione 4 lata temu więc nie jakieś starocie które ciągną nie wiadomo ile. Nawet szczoteczki elektrycznej nie mam :( może tak dużo płacę przez tą wiecznie chodząca pralkę i płytę indukcyjną...Z drugiej strony nie mam rachunków za gaz.
Też jestem zdania, że z małych oszczędności może uzbierać się całkiem niezła sumka. U mnie wygląda to tak - rodzina 2 osoby + kot. W drodze jest dziecko, więc pewnie niedługo trochę się to zmieni.
Nasz dochód to ok 6800 pln (piszę ok, bo pracuję na prowizji więc jest to ruchome, ale wyciągnęłam średnią).
Opłaty miesięcznie (mieszkamy w bloku, Gdańsk):
mieszkanie (czynsz w tym woda i śmieci) - 300 pln
gaz - 10 pln
prąd - 40 pln
telefon i internet - 80 pln
TV i samochodu nie posiadamy, czyli odpadają opłaty na paliwo. Do pracy jeździmy rowerem, autobus/tramwaj raczej sporadycznie, jak trzeba gdzieś dalej podjechać. Nie mamy rat ani kredytów.
Łącznie daje to ok 430 pln kosztów stałych. Na jedzenie i środki higieniczne wychodzi średnio 1200 pln + jakieś dodatkowe wydatki np popsuje się jakiś sprzęt (mikser, żelazko itp), karma dla kota (zamawiam z neta półroczne zapasy), np nowe ręczniki, pościel - zawsze czegoś potrzeba. Na takie dodatkowe wydatki przeznaczamy powiedzmy ok 200-300 pln miesięcznie. Staram się w każdym miesiącu dokupić coś innego, tzn nie wszystko na raz. Łącznie daje to ok 2000 pln stałych miesięcznych wydatków. Standardowo co miesiąc odkładamy 3000 pln, jeżeli jest jakaś nadwyżka to też idzie do skarpety. Pozostałe 1800 pln zostaje na różne rozrywki - kino, kawa na mieście, ubrania i aktualne zachcianki. Staramy się jak najwięcej odłożyć, żeby mieć na wkład własny na większe mieszkanie.
Dla ścisłości to nie tak, że zaciskamy pasa kosztem jakości- nasza dieta opiera się głównie na owocach i warzywach, mięso raczej sporadycznie, staram się kupować dobre jakościowo produkty, nie marnować jedzenia. Nie pijemy alkoholu, ani nie palimy papierosów, słodycze raczej sporadycznie.
Nasz dochód to ok 6800 pln (piszę ok, bo pracuję na prowizji więc jest to ruchome, ale wyciągnęłam średnią).
Opłaty miesięcznie (mieszkamy w bloku, Gdańsk):
mieszkanie (czynsz w tym woda i śmieci) - 300 pln
gaz - 10 pln
prąd - 40 pln
telefon i internet - 80 pln
TV i samochodu nie posiadamy, czyli odpadają opłaty na paliwo. Do pracy jeździmy rowerem, autobus/tramwaj raczej sporadycznie, jak trzeba gdzieś dalej podjechać. Nie mamy rat ani kredytów.
Łącznie daje to ok 430 pln kosztów stałych. Na jedzenie i środki higieniczne wychodzi średnio 1200 pln + jakieś dodatkowe wydatki np popsuje się jakiś sprzęt (mikser, żelazko itp), karma dla kota (zamawiam z neta półroczne zapasy), np nowe ręczniki, pościel - zawsze czegoś potrzeba. Na takie dodatkowe wydatki przeznaczamy powiedzmy ok 200-300 pln miesięcznie. Staram się w każdym miesiącu dokupić coś innego, tzn nie wszystko na raz. Łącznie daje to ok 2000 pln stałych miesięcznych wydatków. Standardowo co miesiąc odkładamy 3000 pln, jeżeli jest jakaś nadwyżka to też idzie do skarpety. Pozostałe 1800 pln zostaje na różne rozrywki - kino, kawa na mieście, ubrania i aktualne zachcianki. Staramy się jak najwięcej odłożyć, żeby mieć na wkład własny na większe mieszkanie.
Dla ścisłości to nie tak, że zaciskamy pasa kosztem jakości- nasza dieta opiera się głównie na owocach i warzywach, mięso raczej sporadycznie, staram się kupować dobre jakościowo produkty, nie marnować jedzenia. Nie pijemy alkoholu, ani nie palimy papierosów, słodycze raczej sporadycznie.
Sprawdźcie swoje koszty stałe. Im więcej człowiek ma tym większe koszty generuje utrzymanie majątku
Zobaczycie ile naprawdę wynajęcie " na siebie " a ile na bycie czyli na samochód na zakup domu lub opłaty dotyczące nieruchomości ruchomości ( ubezpieczenia, remonty, modernizacje, meble, urządzenia spcjalistyczne ,rośliny, nawozy) czyli na całą otoczkę siebie. No i leki sa bardzodrogie. Uslugi edyczne to osobny punkt budzetu. Do tego wzrosły opłaty za śmieci, wodę i trochę elektryczność więc suszarka bębnowa to rozpusta
Zobaczycie ile naprawdę wynajęcie " na siebie " a ile na bycie czyli na samochód na zakup domu lub opłaty dotyczące nieruchomości ruchomości ( ubezpieczenia, remonty, modernizacje, meble, urządzenia spcjalistyczne ,rośliny, nawozy) czyli na całą otoczkę siebie. No i leki sa bardzodrogie. Uslugi edyczne to osobny punkt budzetu. Do tego wzrosły opłaty za śmieci, wodę i trochę elektryczność więc suszarka bębnowa to rozpusta
To nie jest smutne tylko ze w większości kobiety szukają nie dobrze płatnej pracy tylko takiej która nie będzie kolidowała z życiem rodzinnym, bo oprócz pracy zawodowej wolą resztę czasu poświęcić rodzinie. To raczej kwestia wyboru. Sama świadomie zrezygnowałam z lepiej płatnej pracy żeby rodzina nie musiała się przeprowadzać. Moja rodzina to moja inwestycja, reszta jest tylko dodatkiem.
A ja chętnie poszła bym do pracy jestem mam dochód nie dochód ok 3000 zł. Mąż zarabia 4500. Mam niepełnosprawne dziecko. A drugie w przedszkolu. Jestem zmęczona życiem. Zazdroszczę kobietom które mogą podejmować decyzje czy pracować czy nie. Mimo że dostaje kasę to czuję się gorsza :( od tych które pracują nawet za mniejsze pieniądze.
Siada mi psychika... :( miała bym możliwość pracy ok 2 h dziennie ale nie mogę dorobić bo starace pieniądze..... Jestem zamknięta w domu. Wolała bym mieć 5 dzieci... Czuję że wtedy była bym innym człowiekiem. Boję się o przyszłość. Zdrowie mi siada..
Siada mi psychika... :( miała bym możliwość pracy ok 2 h dziennie ale nie mogę dorobić bo starace pieniądze..... Jestem zamknięta w domu. Wolała bym mieć 5 dzieci... Czuję że wtedy była bym innym człowiekiem. Boję się o przyszłość. Zdrowie mi siada..
A jeszcze dodam że wkurza mnie ze mąż robi karierę rozwija się zawodowo. Ja mimo że jestem po studiach to muszę być zależna od jego zarobków. Gdybym mogła pewnie zarobiła bym więcej niż on. Mam podświadomie nienawiść i niechec do męża o to że ja jestem zamknięta w domu a on może pracować a przynosi tylko 4500 do domu. To mnie frustruję. Czuję że dziś ie poklocimy.
To co mam czekać dalej? Później mi będzie trudniej... Myślimy też o założeniu działalności na męża.. Mamy pewien pomysł... Ja bym go realizowała... Ale nie wiem. Chyba wolała bym pracować na swoje konto. Teraz mam realne pieniądze. Z dniem pierwszej wypłaty zostaną mi zabrane... Najgorsze jest to że nie możemy na ten moment pracować oboje... Musi być jedna osoba do opieki.. Mamy 6 razy w miesiącu wyjazdy do Warszawy codziennie rehabilitację ehh... Zdaje sobie sprawę że swojego położenia. Wiem że niektórzy mają gorzej ale porostu mi ciężko . Tu już nawet nie chodzi o pieniądze tylko ambicje samorealizacji. Byłam dziś na zakupach ubraniowych ale w ogóle mnie nie cieszyły. Tak sobie pomyślałam głupio że i nie wypada dobrze wyglądać.. Matce niepełnosprawnego dziecka. Z drugiej strony staram się walczyć z tym marazm. Chyba najbardziej brakuje mi kontaktu z ludźmi... :(, musiałam się wygadac..
Za 3000 jak już. Myślę że jestem w stanie zarobić więcej bądź tyle samo co mąż. Zdecydowaliśmy że do końca roku mąż pozostanie w pracy a później ja spróbuję swoich sił mąż przejmie 3000 i będzie prowadził działalność na moje konto w domu. Jestem mega zadowolona. Jak coś nam nie pójdzie wrócimy do starego układu :) PS w moim zawodzie nie martwię się o pracę. Wiem że Napewno znajdę coś co mi odpowiada raczej stresuje się tym samym powrotem ale wierzę że damy radę :)
ja (facet) 5-5.5k (plus 260zl netto na karte), moja dziewczyna okolo 6 netto (nie wiem dokladnie, nie zagladam jej do portfela).
Jakos leci. Mieszkanie wynajete.
Gdy musiałem z pewnych względów zmienić firmę (pracowałem razem z moja), to przekonałem sie ze jesli NIE jest sie programista w 3miescie, to wcale nie jest latwo o prace. Znalazłem robote calkiem fajna, ale za 3k netto, męczyłem sie 7 msc i dopiero po tym czasie przeniosłem sie do obecnej pracy.
Moi znajomi tez od dluzsza szukaja, generalnie jest lipa niestety :/
Jakos leci. Mieszkanie wynajete.
Gdy musiałem z pewnych względów zmienić firmę (pracowałem razem z moja), to przekonałem sie ze jesli NIE jest sie programista w 3miescie, to wcale nie jest latwo o prace. Znalazłem robote calkiem fajna, ale za 3k netto, męczyłem sie 7 msc i dopiero po tym czasie przeniosłem sie do obecnej pracy.
Moi znajomi tez od dluzsza szukaja, generalnie jest lipa niestety :/