Widok
Czego zalowac sie zastanawiam... Osobiscie moze tego ze mieszkanie moglem kupic wieksze -ale co tam.
Ogolnie -jestesmy spoleczenstwem nie migrujacym, wiec zakup mieszkania to jedyne wlasciwe wyjscie -z jednego powodu, zyjemy w kraju rozwijajacym sie z perspektywa wysokiej inflacji jeszcze przez przynajmniej 20 lat, a inflacja to glowny sprzymierzeniec kredytobiorcow (mieszkaniowych). Mianowicie, u mnie od pierwszej raty minelo dopiero 5 lat, ale juz odczuwam malejaca uciazliwosc z tego tytolu. 5 lat temu rata to bylo 20% zarobkow, dzis okolo 15% -za 10 lat nie bede tego wydatku zauwazal -a ceny wynajmu napewno beda wyzsze. Bo ludzi bedzie po prostu na wiecej stac.
Ogolnie -jestesmy spoleczenstwem nie migrujacym, wiec zakup mieszkania to jedyne wlasciwe wyjscie -z jednego powodu, zyjemy w kraju rozwijajacym sie z perspektywa wysokiej inflacji jeszcze przez przynajmniej 20 lat, a inflacja to glowny sprzymierzeniec kredytobiorcow (mieszkaniowych). Mianowicie, u mnie od pierwszej raty minelo dopiero 5 lat, ale juz odczuwam malejaca uciazliwosc z tego tytolu. 5 lat temu rata to bylo 20% zarobkow, dzis okolo 15% -za 10 lat nie bede tego wydatku zauwazal -a ceny wynajmu napewno beda wyzsze. Bo ludzi bedzie po prostu na wiecej stac.
ale takich jak ty jest garstka. Ty bedziesz w stanie w przeciagu paru lat mimo spłaty kredytu odłozyć na szybsza splate. Ludzie pakują się w kredyt jak ich kredyt pochładnia 1/2 1/3 dochodów. :D. I po 2 w kredyt jedynie się opalca pakować jesli ceny mieszkań mogą pojśc w gore, a niestyty tak nie bedzie. Po komentarzach do sponsorowanego artykułu na portalu wp widać, że już nikt w to nie wierzy, bo każdy widzi jak u nas jest
Ciekawe po czym takie ekonomisci wnosza że wynajem bedzie droższy.
Moj brat pracuje nie uczelni na UG, i studentów z roku na rok jest coraz mniej a to za sprawą niżu demograficznego. Z drugiej strony emigracja zarobkowa i rodzenie dzieci za granica, gdzie jest polityka pro rodzinna. Wiec mój drogi, wyjaśnie Ci co się dzieje z tymi dziećmi których są na teraz w uk i norwegi. Polskie dzieci nie bedą miały za 25 lat, swoich dzieci w Polsce a w UK i Norwegi, bo zycie jest jedno i patriotyzm jest przereklamowany. Kolejnym czynnikiem jest jedno dziecko w rodzinie lub wogle. Zastanów się jeszcze raz co napisałes i przemysl to dobrze
Moj brat pracuje nie uczelni na UG, i studentów z roku na rok jest coraz mniej a to za sprawą niżu demograficznego. Z drugiej strony emigracja zarobkowa i rodzenie dzieci za granica, gdzie jest polityka pro rodzinna. Wiec mój drogi, wyjaśnie Ci co się dzieje z tymi dziećmi których są na teraz w uk i norwegi. Polskie dzieci nie bedą miały za 25 lat, swoich dzieci w Polsce a w UK i Norwegi, bo zycie jest jedno i patriotyzm jest przereklamowany. Kolejnym czynnikiem jest jedno dziecko w rodzinie lub wogle. Zastanów się jeszcze raz co napisałes i przemysl to dobrze
główne grzechy polaków co do kredytów:
1. biorą kredyty owczym pędem na zasadzie, że jak będę miał/a problem to reszta obywateli będzie miała ten sam problem - błąd bank dobiera się do doopy indywidualnie jeśli nie spłacacie
2. nie potrafią negocjować - zaślepieni własnym M podpisujecie wszystko jak leci
3. zakładają że od dnia podpisania kredytu będa zarabiać coraz więcej i nigdy nie stracą pracy - a co jak będziecie zarabiac mniej?
4. wyliczają że ich stać na spłatę ale co do złotówki, czasami nawet nie zostaje na kawę w kawiarni raz z miesiącu - i płaczecie, że spędzacie czas w mieszkaniu który zaczynacie nienawidzieć bo na nic innego was nie stać
5. kupują mieszkania za duże i w centrum - dorabiacie sobie teorię, że to musi być centrum i dużę mieszkanie bo drugiego już nie kupicie, nie zakładacie, że taniej wyjdzie kupić 10 km od centrum i dojeżdżać
6. nie wiedzą, że kredyty są dla bogatych - tak tak kochani, kupując mieszkanie za 300 tys. po 30 latach oddajecie średnio bankowi 600 tys., jak kupiliście mieszkanie za 500 tys. to bank po 30 latach ma drugie tyle z was
7 nie mają świadomości, że nieprzemyślany kredyt to zasadzka życia - będziecie utrzymywać pracowników banku przez 30 lat, każda zarobiona przez was złotówka w kredycie oddaje 50 gr na bank...
1. biorą kredyty owczym pędem na zasadzie, że jak będę miał/a problem to reszta obywateli będzie miała ten sam problem - błąd bank dobiera się do doopy indywidualnie jeśli nie spłacacie
2. nie potrafią negocjować - zaślepieni własnym M podpisujecie wszystko jak leci
3. zakładają że od dnia podpisania kredytu będa zarabiać coraz więcej i nigdy nie stracą pracy - a co jak będziecie zarabiac mniej?
4. wyliczają że ich stać na spłatę ale co do złotówki, czasami nawet nie zostaje na kawę w kawiarni raz z miesiącu - i płaczecie, że spędzacie czas w mieszkaniu który zaczynacie nienawidzieć bo na nic innego was nie stać
5. kupują mieszkania za duże i w centrum - dorabiacie sobie teorię, że to musi być centrum i dużę mieszkanie bo drugiego już nie kupicie, nie zakładacie, że taniej wyjdzie kupić 10 km od centrum i dojeżdżać
6. nie wiedzą, że kredyty są dla bogatych - tak tak kochani, kupując mieszkanie za 300 tys. po 30 latach oddajecie średnio bankowi 600 tys., jak kupiliście mieszkanie za 500 tys. to bank po 30 latach ma drugie tyle z was
7 nie mają świadomości, że nieprzemyślany kredyt to zasadzka życia - będziecie utrzymywać pracowników banku przez 30 lat, każda zarobiona przez was złotówka w kredycie oddaje 50 gr na bank...
Wzięłam kredyt na 36m2 i póki co nie żałuję. Oczywiście nigdy nie wiadomo co będzie, ale jeżeli człowiek rozsądnie podchodzi do życia nie wyląduje na bruku, nawet jak straci pracę. Wynajmując, też nikt nie pozwoli mieszkać za darmo w razie straty pracy. Nie jest to wielkie mieszkanie w centrum miasta, ale nie spłacam kredytu komuś. Nikt mi mieszkania nie kupi ani nie da, spadku tez po nikim nie odziedziczę, na przysłowiowego "męża z mieszkaniem " wolę nie liczyć ;) Kredyt będę spłacać ja, moje dzieci już nie. Trzeba myśleć rozsądnie ale i pozytywnie,nie bać się kredytu. Bo inaczej obudzilibyśmy się w wieku 50 lat w wynajmowanym mieszkaniu. To nie dla mnie.
cóż ma napisać ktoś taki jak ty ,któremu żaden bank kredytu nie da....większośc negatywnych opiinii pochodzi właśnie od takich..ja kredyt dostałem bez problemu mogłem wybrac z ofert 3 banków,kupiłem mieszkanie w dobrym czasie...mając emeryture mundurową i zarabiając nie mało leje na to ze mieszkanie przez 19 lat bedzie jeszcze banku...wynajumują wyłacznie Ci którzy nie mają szansy na kredyt....a ich mieszkanie w wynajety zalezy wyłacznie od karpysu wynajmującego
Nie żałuje.
Brałem kredyt na 100 tys. mieszkanie warte rynkowo ok. 210 tys Spłacam 2 lata. Pozostało mi 60 tys do spłaty. Za 3 lata będzie po kredycie. A jak się noga powinie? To wydłużę kredyt z 5 na 20 lat i będę spłacał po 400 zł miesiecznie - gdzieś wynajmęza tyle mieszkanie 40 m kw.? Nie sądze.
Tak jak ktoś napisał. Kredyt na 90-100% wartości na 25-35 lat, gdzie rata to 40-50% dochodów to nie kredyt a już hazard.
Brałem kredyt na 100 tys. mieszkanie warte rynkowo ok. 210 tys Spłacam 2 lata. Pozostało mi 60 tys do spłaty. Za 3 lata będzie po kredycie. A jak się noga powinie? To wydłużę kredyt z 5 na 20 lat i będę spłacał po 400 zł miesiecznie - gdzieś wynajmęza tyle mieszkanie 40 m kw.? Nie sądze.
Tak jak ktoś napisał. Kredyt na 90-100% wartości na 25-35 lat, gdzie rata to 40-50% dochodów to nie kredyt a już hazard.
Tak samo uwielbiam ludzi, którzy w spadku po dziadkach otrzymali mieszkania na Starym Mieście, rodzice wybudowali sobie za Trójmiastem dom i zostawili/sprzedali mieszkanie, aby młodzi mieli "łatwiej" w życiu... Pomijam już przypadki, gdzie rodzice kupują mieszkanie, bo to równie często się zdarza.
W 9/10 przypadkach, to osoby opisane powyżej najczęściej drwią z tych, którzy wzięli kredyt hipoteczny. W moim przypadku również nie było innego wyjścia jak wziąć kredyt na 30 lat. Natomiast, kupiłem ruinę w Jelitkowie, i z własnych oszczędności zrobiłem remont - powiększyłem budynek i odnowiłem ogród, o ile to co wcześniej znajdowało się w tym miejscu można nazwać ogrodem. Nie mam żadnego problemu z tym, że spłacam kredyt. Natomiast, było to poprzedzone latami wyrzeczeń i odmawiania sobie różnego rodzaju przyjemności.
Moja rada dla osób biorących kredyt hipoteczny jest następująca. Jak ktoś bierze kredyt hipoteczny, to niech robi to z głową. Żadne 110% LTV i pożyczki gotówkowej od miłej Pani z Open Finance na wykończenie, bo to najszybsza droga do depresji...
W 9/10 przypadkach, to osoby opisane powyżej najczęściej drwią z tych, którzy wzięli kredyt hipoteczny. W moim przypadku również nie było innego wyjścia jak wziąć kredyt na 30 lat. Natomiast, kupiłem ruinę w Jelitkowie, i z własnych oszczędności zrobiłem remont - powiększyłem budynek i odnowiłem ogród, o ile to co wcześniej znajdowało się w tym miejscu można nazwać ogrodem. Nie mam żadnego problemu z tym, że spłacam kredyt. Natomiast, było to poprzedzone latami wyrzeczeń i odmawiania sobie różnego rodzaju przyjemności.
Moja rada dla osób biorących kredyt hipoteczny jest następująca. Jak ktoś bierze kredyt hipoteczny, to niech robi to z głową. Żadne 110% LTV i pożyczki gotówkowej od miłej Pani z Open Finance na wykończenie, bo to najszybsza droga do depresji...
Są 4 opcje do wyboru:
1. jesteś szczęściarzem to dostajesz spadek - mówisz że kredyt to zło
2. jesteś nieudacznikiem to mieszkasz z rodzicami - mówisz że kredyt to zło
3. wynajmujesz mieszkanie - mówisz że kredyt to zło.
przestaniesz płacić to cię z niego wyrzucą i jesteś bezdomny
4. kupujesz mieszkanie na kredyt
przestaniesz płacić to cię z niego wyrzucą i jesteś bezdomny
Ja wybrałem opcję nr 4. Dopiero za 27 lat będzie to moje mieszkanie, ale kiedyś będzie.... w przeciwieństwie do opcji nr 3
1. jesteś szczęściarzem to dostajesz spadek - mówisz że kredyt to zło
2. jesteś nieudacznikiem to mieszkasz z rodzicami - mówisz że kredyt to zło
3. wynajmujesz mieszkanie - mówisz że kredyt to zło.
przestaniesz płacić to cię z niego wyrzucą i jesteś bezdomny
4. kupujesz mieszkanie na kredyt
przestaniesz płacić to cię z niego wyrzucą i jesteś bezdomny
Ja wybrałem opcję nr 4. Dopiero za 27 lat będzie to moje mieszkanie, ale kiedyś będzie.... w przeciwieństwie do opcji nr 3
Ja żałuję że nie wziąłem kredytu na mieszkanie zanim się boom zrobił.
Wtedy myślałem że jest drogo, rok później już wiedziałem jak bardzo się pomyliłem.
Chciałem w tym roku wziąć kredyt na mieszkanie, ale sytuacja z pracą mi się zachwiała i się nie zdecydowałem od razu. 350k PLN na mieszkanie z rynku wtórnego które musiałbym jeszcze wyremontować, to wcale nie tak dużo pieniędzy. Rata kredytu po wyliczeniu wyszła mi około 2000 miesięcznie. Jestem singlem, jeżeli nie zarobię 2k PLN miesięcznie to nie mam na mieszkanie, na samą ratę, a jeszcze trzeba media opłacić i za coś żyć. I jak się teraz na coś takiego zdecydować?
Rząd wprowadza program Mieszkanie dla Młodych. Program startuje od przyszłego roku a ceny mieszkań już idą w górę, koszty kredytu też.
Wiadomo kto zyska na tym programie - banki i developerzy. Społeczeństwo, podatnicy - zrzucą się na mamonę dla banków i developerów. Skoro w tym roku mogli sprzedawać taniej, to dlaczego nie mogą w przyszły? Bo naczelnym zadaniem korporacji typu bank czy developer mieszkaniowy jest zarobić pieniądze. Skoro rząd daje, to te korporacje wyciągną rękę po te pieniądze. Tylko ten Młody będzie musiał pracować przez kolejne 20-30 lat żeby im tę kasiorę oddać.
Nie mówię że mieszkania mają być za darmo, ale uważam że ich wartość rynkowa jest mocno przewartościowana, ceny poszły w górę przy okazji boomu kredytowego, tuż przed kryzysem, a później tylko lekko spadły.
Prawda jest taka, że jeżeli jesteś Młodym w tym kraju, nie chcesz uciekać za granicą, zwiążesz się z drugą osobą, chcesz mieć dzieci, to musisz sobie pętlę kredytową zarzucić na szyję i mieć nadzieję że jakoś się uda, że pracy nie stracisz a jeśli stracisz to nie na długo.
No i człowiek chciałby też żyć. Samochód kupić, na wakacje pojechać, dziecko na dodatkowe zajęcia posłać. W obecnej sytuacji mało kto się na to decyduje (związek, dziecko, hipoteka). Odbije się to czkawką za kilkanaście/dziesiąt lat.
Dlaczego rząd nie przeznaczy tych pieniędzy które idą na 'dopłaty' (do kieszeni bankowców i developerów) w programie Rodzina na Swoim i Mieszkanie dla Młodych na budowanie tanich (nie darmowych, tanich, z kredytem 0%) mieszkań dla swoich obywateli? Dlaczego nie założyć państwowego przedsiębiorstwa budowlanego które nie ma za zadanie zarabiać dla swoich akcjonariuszy tylko wychodzić 'na zero' i budować swoim akcjonariuszom (podatnikom, czyli nam) mieszkania?
Pewnie, byłaby to konkurencja dla obecnego układu, ale 100% zapotrzebowania i tak by nie pokryło, a przynajmniej pieniądze nie szły by do kieszeni prywaciarzy, często zagranicznych.
Wtedy myślałem że jest drogo, rok później już wiedziałem jak bardzo się pomyliłem.
Chciałem w tym roku wziąć kredyt na mieszkanie, ale sytuacja z pracą mi się zachwiała i się nie zdecydowałem od razu. 350k PLN na mieszkanie z rynku wtórnego które musiałbym jeszcze wyremontować, to wcale nie tak dużo pieniędzy. Rata kredytu po wyliczeniu wyszła mi około 2000 miesięcznie. Jestem singlem, jeżeli nie zarobię 2k PLN miesięcznie to nie mam na mieszkanie, na samą ratę, a jeszcze trzeba media opłacić i za coś żyć. I jak się teraz na coś takiego zdecydować?
Rząd wprowadza program Mieszkanie dla Młodych. Program startuje od przyszłego roku a ceny mieszkań już idą w górę, koszty kredytu też.
Wiadomo kto zyska na tym programie - banki i developerzy. Społeczeństwo, podatnicy - zrzucą się na mamonę dla banków i developerów. Skoro w tym roku mogli sprzedawać taniej, to dlaczego nie mogą w przyszły? Bo naczelnym zadaniem korporacji typu bank czy developer mieszkaniowy jest zarobić pieniądze. Skoro rząd daje, to te korporacje wyciągną rękę po te pieniądze. Tylko ten Młody będzie musiał pracować przez kolejne 20-30 lat żeby im tę kasiorę oddać.
Nie mówię że mieszkania mają być za darmo, ale uważam że ich wartość rynkowa jest mocno przewartościowana, ceny poszły w górę przy okazji boomu kredytowego, tuż przed kryzysem, a później tylko lekko spadły.
Prawda jest taka, że jeżeli jesteś Młodym w tym kraju, nie chcesz uciekać za granicą, zwiążesz się z drugą osobą, chcesz mieć dzieci, to musisz sobie pętlę kredytową zarzucić na szyję i mieć nadzieję że jakoś się uda, że pracy nie stracisz a jeśli stracisz to nie na długo.
No i człowiek chciałby też żyć. Samochód kupić, na wakacje pojechać, dziecko na dodatkowe zajęcia posłać. W obecnej sytuacji mało kto się na to decyduje (związek, dziecko, hipoteka). Odbije się to czkawką za kilkanaście/dziesiąt lat.
Dlaczego rząd nie przeznaczy tych pieniędzy które idą na 'dopłaty' (do kieszeni bankowców i developerów) w programie Rodzina na Swoim i Mieszkanie dla Młodych na budowanie tanich (nie darmowych, tanich, z kredytem 0%) mieszkań dla swoich obywateli? Dlaczego nie założyć państwowego przedsiębiorstwa budowlanego które nie ma za zadanie zarabiać dla swoich akcjonariuszy tylko wychodzić 'na zero' i budować swoim akcjonariuszom (podatnikom, czyli nam) mieszkania?
Pewnie, byłaby to konkurencja dla obecnego układu, ale 100% zapotrzebowania i tak by nie pokryło, a przynajmniej pieniądze nie szły by do kieszeni prywaciarzy, często zagranicznych.