Taka dygresja:
Często się chwalę, że większość Forumów znam "z gęby".
Nie do końca jest to prawdą. Mam cholernie słabą pamięć do twarzy.
Wspomnianego wyżej sundoga na ulicy...
rozwiń
Taka dygresja:
Często się chwalę, że większość Forumów znam "z gęby".
Nie do końca jest to prawdą. Mam cholernie słabą pamięć do twarzy.
Wspomnianego wyżej sundoga na ulicy bym nie poznał. Chociaż troszkę czasu ze sobą spędziliśmy.
Jak widzę gdzieś w sklepie gościa przypominającego Andersona, to myślę, że to BMtF :D
Dzisiaj nie poznałem babki, którą miałem okazję widzieć przez przynajmniej godzinę, raptem ze 2 tygodnie temu.
Albo problem neurologiczny, jak w "Vinci" (Prozopagnozja) albo nadmiar znajomych twarzy na co dzień.
Odkąd pracuję w "usługach", szeroko pojętych, gdzie muszę non stop spotykać się z ludźmi, zauważam to zjawisko.
A teraz na dokładkę anegdotka, żeby żalem powyższe nie trącało:
Na przełomie liceum i studiów często bywałem u świetnego alergologa, śp*. prof. Ryszarda Gniazdowskiego.
Jeszcze w liceum, po wizycie u Niego, skapnąłem się na schodach, że zapomniałem wziąć zwolnienia ze szkoły na czas wisyty lekarskiej.
Wracam, odczekuję aż ktoś wyszedł i wchodzę po prośbie.
Pan profesor podnosi okulary i mi się przygląda... i po chwili pyta: A kiedy Pan był u mnie?
---
* nie wiedziałbym, że nie żyje (bo skąd?), gdybym przypadkiem nie trafił na jego grób.
zobacz wątek