Rano byłem w zaprzyjaźnionym sklepiku agd. po głowice do baterii na fuchę, ale przy okazji wykosztowałem się (dwa zeta!) na nowy kozik grzybowy.
Nawet miałem szatański plan, aby ruszyć...
rozwiń
Rano byłem w zaprzyjaźnionym sklepiku agd. po głowice do baterii na fuchę, ale przy okazji wykosztowałem się (dwa zeta!) na nowy kozik grzybowy.
Nawet miałem szatański plan, aby ruszyć dzisiaj do lasu, wyzbierać choćby płachetki, ale rozsądek zwyciężył. Wziąłem się za sprzątanie kanciapy, żeby było gdzie wyngiel na zimę zwalić. Sytuacja sprzed roku, kiedy dogrzewałem chatę suszarką (nb: do dzisiaj nie kupiłem nowych szczotek do niej) bo nie miałem miejsca na wyngiel, mocno mnie zmobilizowała :D
zobacz wątek