Widok
c
obejrzę fakty, pojadę coś zjeść i dokłądnie poszukam. szczerze przyznam, że w swojej wypowiedzi oparłem się na twierdzeniach historyków. przede wszystkim łukasza kamińskiego z ipn, a jeśli ktoś mu nie ufa bo "młody i zacietrzewiony" to jest też wojciech roszkowski- jeśli kwestionowany to właśnie przez ekstremę z drugiej strony. mówi o tych dokumentach w wywiadzie, do którego załączam link. a, co szkodzi. wkleję też konkretny fragment:
Przeciwnicy Jaruzelskiego twierdzą, że to on wręcz prosił o "bratnią pomoc".
Jest m.in. zapis gen. Anoszkina, adiutanta marszałka Kulikowa, który zanotował, że tuż przed wprowadzeniem stanu wojennego Jaruzelski intensywnie zabiegał o wsparcie sowieckie w przypadku niepowodzenia stanu wojennego.
To miało być militarne wsparcie?
Tak. Nie widzę powodu, by nie uznawać zapisków Anoszkina jako dowodu, a wtedy argumentacja generała leży w gruzach.
Przeciwnicy Jaruzelskiego twierdzą, że to on wręcz prosił o "bratnią pomoc".
Jest m.in. zapis gen. Anoszkina, adiutanta marszałka Kulikowa, który zanotował, że tuż przed wprowadzeniem stanu wojennego Jaruzelski intensywnie zabiegał o wsparcie sowieckie w przypadku niepowodzenia stanu wojennego.
To miało być militarne wsparcie?
Tak. Nie widzę powodu, by nie uznawać zapisków Anoszkina jako dowodu, a wtedy argumentacja generała leży w gruzach.
Hobo
Ok. Moje zdanie jest takie Hobo. Przeczytałem m.in. "stan wojenny dlaczego", kilka innych książek, posłuchałem mądrzejszych ode mnie i powiem tak: do momentu kiedy zostaną "jako tako" odtajnione rosyjskie archiwa dot. stanu wojennego (chyba że wcześniej je spalą)nikt nie będzie w stanie w pełni, zgodnie z prawdą orzec, w tej sprawie. Wszystko.
stan wojenny to ja mam w domu...
rozmawiając ostatnio na jakiejś imprezie ze znajomymi, usłyszałam historię o ludziach (lasce i kolesiu), którzy po pracy zakasują rękawy i własnymi siłami budują dom.
historia wielce budująca, tylko zastanawiam się, jak oni to fizycznie robią? kiedy wylewają fundamenty, stawiają ściany, więźbę, kładą dach, wstawiają okna, wylewają stropy? kiedy, kurdebele, o północy???
dzisiaj wyprowadziła się ode mnie druga i ostatnia ekipa budowlana. obie w imię wyższego celu zdemolowały mi kwadrat (oraz nerwy), który wygląda teraz jak rumuńska chata. muszę wyburzyć osiem ścian, zrobić z nich cztery, ocieplić i postawić na nowo. to właściwie wierzchołek góry lodowej, który dałby mi poczucie minimalnego komfortu. nie chce mi się wymieniać całej pozostałej listy zniszczonego mienia, bo znów będę miała w nocy koszmary. pytanie jednak, jak to zrobić, kiedy ma się w tygodniu wolny jeden dzień i dwa późne popołudnia? "wolne" to oczywiście pojęcie wybitnie względne, biorąc pod uwagę, że, czasem trzeba coś posprzątać, wyprać, ugotować, zjeść i gary umyć, poczekać w kolejce na kolejne, coraz gorsze diagnozy na temat nieszczęsnej prawej ręki i jej przyszłości pod skalpelem.
jak, motyla noga, oni budują ten dom??? stachanowcy.
kolejna historia z mchu i paproci.
a może to powinien być jakiś plan pięcioletni?
przeniosę się na forum budowlane
będę im po nocy wiersze pisać o gładzi tynkowej, wełnie mineralnej i szpachli kładzionej o piątej nad ranem po pijaku
historia wielce budująca, tylko zastanawiam się, jak oni to fizycznie robią? kiedy wylewają fundamenty, stawiają ściany, więźbę, kładą dach, wstawiają okna, wylewają stropy? kiedy, kurdebele, o północy???
dzisiaj wyprowadziła się ode mnie druga i ostatnia ekipa budowlana. obie w imię wyższego celu zdemolowały mi kwadrat (oraz nerwy), który wygląda teraz jak rumuńska chata. muszę wyburzyć osiem ścian, zrobić z nich cztery, ocieplić i postawić na nowo. to właściwie wierzchołek góry lodowej, który dałby mi poczucie minimalnego komfortu. nie chce mi się wymieniać całej pozostałej listy zniszczonego mienia, bo znów będę miała w nocy koszmary. pytanie jednak, jak to zrobić, kiedy ma się w tygodniu wolny jeden dzień i dwa późne popołudnia? "wolne" to oczywiście pojęcie wybitnie względne, biorąc pod uwagę, że, czasem trzeba coś posprzątać, wyprać, ugotować, zjeść i gary umyć, poczekać w kolejce na kolejne, coraz gorsze diagnozy na temat nieszczęsnej prawej ręki i jej przyszłości pod skalpelem.
jak, motyla noga, oni budują ten dom??? stachanowcy.
kolejna historia z mchu i paproci.
a może to powinien być jakiś plan pięcioletni?
przeniosę się na forum budowlane
będę im po nocy wiersze pisać o gładzi tynkowej, wełnie mineralnej i szpachli kładzionej o piątej nad ranem po pijaku
c
tu nie chodzi tylko o stan wojenny. jaruzelski był od początku człowiekiem ciągniętym przez moskwę. w pzpr były różne frakcje i tarcia. był natolin, były puławy... a generałowi nikt nie podskoczył, bo miał szerokie plecy u towarzyszy za bugiem. naiwnością byłoby sądzić, ze człowiek któremu mózg wyprali już politrucy z armii berlinga, mógłby nagle zrobić coś wbrew moskwie. moja teoria jest taka: facet był bardzo bojowy. bojowy w sensie takim, jak to pojmował kisiel: panicznie bał się wszystkiego, zwłaszcza ruskich. widząc piękne przebudzenie społeczeńtwa i czując jak ta lawa wolności aż pulsuje pod szarą, smutną skorupą aparatu (zasługa papieża, wałęsy, ale przede wszystkim całego pokolenia naszych rodziców) pojechał prosić towarzyszy rosyjskich o pomoc. ci polecili mu załatwić sprawę własnymi rękami. volens nolens polecenie wykonał. kluczowe pytanie brzmi oczywiście, co by było gdyby wojna polsko-jaruzelska zakończyła się zwycięstwem pierwszej ze stron. weszli by czy by nie weszli? myślę, że bardzo niechętnie, ale mogliby wejść. to zależy, jak opcja już w samej moskwie miałaby decydujący wpływ. i w tym sensie stan wojenny można starać się uzasadniać. ale wcale nie świadczy to dobrze o generale. zresztą nie tylko to. szkoda, że dyskusja nad jaruzelskim jest dyskusją tylko i wyłącznie o jego roli we wprowadzaniu stanu wojennego. dla niego jest to może wygodne bo daje mu pole do kluczenia i mydlenia ludziom oczu. ale chciałbym żeby wyjaśnił swoją postawę we wcześniejszych latach. bo jak wytłumaczy pobudkami patriotycznymi żałosne błaganie sowietów, żeby mu pozwolili ruszyć na czechosłowację w czasie praskiej wiosny? jak wytłumaczy swoje milczenie w czasie obecności na naradzie w 1970, na której gomułka kazał strzelać do robotników na pomorzu? jak wreszcie wytłumaczy gorliwe tropienie “syjonistów” w wojsku (nota bene ciekawe też jak wybroniła go z tego gazeta wyborcza)? ten człowiek nigdy nie działał w interesie narodu polskiego. od początku realizował interesy zsrr. nie jestem za tym, żeby go do więzienia wsadzać. nie podoba mi się nawet obecny proces, w którym sądzi się go z paragrafu przeznaczonego dla szefów gangów. ale stopnia generalskiego pozbawiłbym go bez wahania. nie powinno być tak, że ktoś taki jest równy stopniem chciażby gen. fieldorfowi. dla mnie jest on polskim generałem na tej samej zasadzie, na jakiej rokossowski był polskim marszałkiem.
ćma
mój szwagier z rodziną trzypiętrową chałupę postawili. na pewno Ci o tym wspominałem. nawet betoniarkę samemu zrobili z jakiejś beczki i silnika od taśmociągu. pod tym względem mam do faceta szacunek spory. tyle że cena byłą wysoka. facet nie miał nigdy wakacji w takim sensie, w jakim my je pojmujemy. nie było żaglówek, wędki, wskakiwania do jeziora, wyjazdów w góry itp. były za to dwa miesiące ciężkiej harówy. cała młodość na budowie.
a potem miasto postanowiło wybudować estakadę kwiatkowskiego i dom został wyburzony...(oczywiście z wypłatą odszkodowania, czyli i tak się opłaciło, ale jest w tym jakiś symbol)
a potem miasto postanowiło wybudować estakadę kwiatkowskiego i dom został wyburzony...(oczywiście z wypłatą odszkodowania, czyli i tak się opłaciło, ale jest w tym jakiś symbol)
A mnie się jedno
nie podoba. I już.
-Może za dużo odhaczyłem już dziś, ale chyba raczej nie... prostym jestem człowieczkiem i czytać nie lubię, ale jedno rzec muszę, no więc nie podoba mnie się, że w Gdyni dawna ulica Czerwonych Kosynierów nazwa się Morska.
I nic to, że owa ulica jeszcze wcześniej, przed II wojną i trochę po tej wojnie, nazywała się Morska. Bo mnie chodzi o tych ludzi i żeby ich pamiętać.
Ktoś ostatnio powiedział żeby wybudować w centrum pomniki Hitlera, Stalina i Dzierżyńskiego, wtedy młodzież będzie miała na kim uczyć się historii. Niezłe...
Dla mnie wspomniana ulica i tak będzie zawsze Czerwonych Kosynierów...
-Może za dużo odhaczyłem już dziś, ale chyba raczej nie... prostym jestem człowieczkiem i czytać nie lubię, ale jedno rzec muszę, no więc nie podoba mnie się, że w Gdyni dawna ulica Czerwonych Kosynierów nazwa się Morska.
I nic to, że owa ulica jeszcze wcześniej, przed II wojną i trochę po tej wojnie, nazywała się Morska. Bo mnie chodzi o tych ludzi i żeby ich pamiętać.
Ktoś ostatnio powiedział żeby wybudować w centrum pomniki Hitlera, Stalina i Dzierżyńskiego, wtedy młodzież będzie miała na kim uczyć się historii. Niezłe...
Dla mnie wspomniana ulica i tak będzie zawsze Czerwonych Kosynierów...
a ja mam niezły ubaw :)
bardzo lubię czytać podczas jedzenia, więc w pracy przy śniadaniu biorę sobie zawsze jakieś branżowe czasopismo i jadę strona za stroną.
najczęściej jest to "gazeta farmaceutyczna", którą przeglądam od końca z powodu krzyżówki, tam zamieszczonej.
krzyżówka jest równie branżowa, co całe czasopismo, a hasła rozbawiają mnie do łez.
bo to mniej więcej wygląda tak:
ropne zapalenie tkanek,
dostarcza strychniny,
ustąpienie objawów choroby,
lampa lecznicza,
zakraplacz,
gościec,
wyciąg z kory nadnercza,
alkaloid z przęśli,
komórka barwnikowa wytwarzająca melaninę,
alkaloid występujący w soku mlecznym maku,
prokaina,
...w sumie proste, ale zacięcie osoby, która układa hasła poprawia mi zawsze humor
najczęściej jest to "gazeta farmaceutyczna", którą przeglądam od końca z powodu krzyżówki, tam zamieszczonej.
krzyżówka jest równie branżowa, co całe czasopismo, a hasła rozbawiają mnie do łez.
bo to mniej więcej wygląda tak:
ropne zapalenie tkanek,
dostarcza strychniny,
ustąpienie objawów choroby,
lampa lecznicza,
zakraplacz,
gościec,
wyciąg z kory nadnercza,
alkaloid z przęśli,
komórka barwnikowa wytwarzająca melaninę,
alkaloid występujący w soku mlecznym maku,
prokaina,
...w sumie proste, ale zacięcie osoby, która układa hasła poprawia mi zawsze humor
no w domu "jezdem" od dziś-wczoraj
pisze z pl, widać po host...
na Lofotach fajnie i nawet pomijając Bałtyk, lądową drogą można tam teraz dotrzeć, to znaczy prom Fiskebøl-Melbu możesz już pominąć, zastępując zespołem 6 tuneli, z których najdłuższy ma 6,2 km.(śmigasz E10) Są pięknie oświetlone i bezpłatne. Znacznie lepiej niż te stare na zachodzie Norway gdzie oświetlenie to lampy sodowe.
na Lofotach fajnie i nawet pomijając Bałtyk, lądową drogą można tam teraz dotrzeć, to znaczy prom Fiskebøl-Melbu możesz już pominąć, zastępując zespołem 6 tuneli, z których najdłuższy ma 6,2 km.(śmigasz E10) Są pięknie oświetlone i bezpłatne. Znacznie lepiej niż te stare na zachodzie Norway gdzie oświetlenie to lampy sodowe.
takie tam...
Na "norweską wiosnę" (tj w maju) hodowlane renifery (te z plastykowymi opaskami na karku)transportowane są statkami na bezludne wyspy. I pasą się tam.
Kiedyś, póki nie odkryto gazu i ropy w Norwegi, była piszcząca bieda, ludzie żyli z ryb, a renifery na wyspy puszczano prosto wpław, wyławiając na łodzie najsłabsze osobniki. Widzieliście kiedyś spłoszone stado płynących refniferów??
Nie?
Wygląda to tak, że robią wir. Prawdziwy jak w wannie prawoskrętny. Najsłabsze osobniki siłą odśrodkową odpadają i topią się.
Ćmo
"tego" Maleńczuka słyszałem, ale nie pamiętam już gdzie i kiedy. Dzięki za tę nutkę. Jedna z moich.
ps "to nie to"
Kiedyś, póki nie odkryto gazu i ropy w Norwegi, była piszcząca bieda, ludzie żyli z ryb, a renifery na wyspy puszczano prosto wpław, wyławiając na łodzie najsłabsze osobniki. Widzieliście kiedyś spłoszone stado płynących refniferów??
Nie?
Wygląda to tak, że robią wir. Prawdziwy jak w wannie prawoskrętny. Najsłabsze osobniki siłą odśrodkową odpadają i topią się.
Ćmo
"tego" Maleńczuka słyszałem, ale nie pamiętam już gdzie i kiedy. Dzięki za tę nutkę. Jedna z moich.
ps "to nie to"
RODZINNY ZAWAŁ :
Jeśli tylko cóś cię mocno boli,
to wcale nie jesteś chory.
To nie jest prosta sprawa,
przed tobą długa droga,
i nie starczy jakiś głupi zawał-
aby trafić do Pana Boga.
Potrzebne urzędowe potwierdzenie tego faktu,
koniecznie od lekarza pierwszego kontaktu.
I dopiero teraz
zaczyna się prawdziwy kierat:
Do lekarza pierwszego kontaktu
po urzędowe potwierdzenie tego faktu
i skierowanie do specjalisty,
lecz to początek długiej listy.
Bo od specjalisty jeszcze nie dostaniesz skierowania do szpitala,
teraz z powrotem do pierwszego kontaktu
i dopiero on je wystawia.
Gdyby nie oddana dobra Rodzina
to żaden chory by dłużej tego nie wytrzymał.
Grzegorz Rymopis
to był zły dzień.
no właśnie. taki fajny polski kawałek. taki super polski kawałek. kropeczko - poetko wrażliwa nie wchodź w poniższego linka. cała reszto kochanych obdartych z sentymentów alkoholików i frustratów - to dla Was. bo dzisiaj naprawdę był zły dzień. rano nie mogłem znaleźć szalika, a potem było coraz gorzej
jak dla mnie
to w ogóle się nie da w ten sposób pić wódki. już samo połknięcie sporej wielkości kostek lodu jest średnio przyjemne. a zalanie tego ciepłą wódką w następnej sekundzie powoduje przykre perturbacje. przynajmniej u mnie.
jest jeszcze jeden film z genialną rolą. "tylko strach" się nazywa. alkoholiczkę-dziennikarkę gra tam anna dymnma. niestety nie dołączę żadnego fragmentu. nie znalazłem po prostu
jest jeszcze jeden film z genialną rolą. "tylko strach" się nazywa. alkoholiczkę-dziennikarkę gra tam anna dymnma. niestety nie dołączę żadnego fragmentu. nie znalazłem po prostu
Hobo
Proszę mnie nie obrażać ;))
Bo nie jestem do końca obdartym z sentymentów, takie mam złudzenie przynajmniej, gdyż jeszcze kilka chyba ich pozostało... do miast, słońca, ludzi i muzyki :)
Ha!! ja to nawet mam pewną teorię na temat wyjątkowości alkoholików. Bo zobacz, przychodzi taki człowiek na świat dorasta kształci się i w pewnym miejscu żywota zaczyna kumać wokół czego kręci się ten świat, pojmuje mechanizmy nim rządzące itd i nagle z tego równania okazuje się, że aby coś doniosłego stworzyć lub osiągnąć w danej społeczności trzeba pasożytować na innych to znaczy niszczyć ich jakoś
tam. Żeby to skumać potrzeba tylko trochę wrażliwości i inteligencji, ale w przeważających przypadkach nie brak ich u alkoholików.
No więc taki gość/gościówa co wyssał/a "to" z mlekiem matki ma gdzieś żyłowanie na innych i woli niszczyć siebie.
To tak bardzo ogólnie i teoretycznie. To oczywiście moja teoria i prawdopodobnie tylko ja ja rozumiem, ale pewno też nie do końca.
ps ostrzegam, że mogę być nieczytelny, mało śpię ostatnio, krtań mam zainfekowaną i leczę się w sposób domowy...
Bo nie jestem do końca obdartym z sentymentów, takie mam złudzenie przynajmniej, gdyż jeszcze kilka chyba ich pozostało... do miast, słońca, ludzi i muzyki :)
Ha!! ja to nawet mam pewną teorię na temat wyjątkowości alkoholików. Bo zobacz, przychodzi taki człowiek na świat dorasta kształci się i w pewnym miejscu żywota zaczyna kumać wokół czego kręci się ten świat, pojmuje mechanizmy nim rządzące itd i nagle z tego równania okazuje się, że aby coś doniosłego stworzyć lub osiągnąć w danej społeczności trzeba pasożytować na innych to znaczy niszczyć ich jakoś
tam. Żeby to skumać potrzeba tylko trochę wrażliwości i inteligencji, ale w przeważających przypadkach nie brak ich u alkoholików.
No więc taki gość/gościówa co wyssał/a "to" z mlekiem matki ma gdzieś żyłowanie na innych i woli niszczyć siebie.
To tak bardzo ogólnie i teoretycznie. To oczywiście moja teoria i prawdopodobnie tylko ja ja rozumiem, ale pewno też nie do końca.
ps ostrzegam, że mogę być nieczytelny, mało śpię ostatnio, krtań mam zainfekowaną i leczę się w sposób domowy...
STWOREK!!!!
Ja się podpinam właśnie pod transfer do kosmicznego gniazda za pomocą północno-włoskiego czerwonego Barbaresco :))
Wiesz to zależy co masz na myśli pisząc o życiu w NL. No więc domy są b. drogie, rejestrację nowo zakupionego tam auta załatwisz w pół godziny w najbliższym Tobie pocztowym urzędzie. W zawodach panuje raczej specjalizacja, podobnie zresztą jak w Belgii, która jest ostatnio dość mocno zadłużona jak mówią ekonomiści.
Generalnie, mając pracę, pracującego małżonka żyje się naprawdę dobrze...
Wiesz to zależy co masz na myśli pisząc o życiu w NL. No więc domy są b. drogie, rejestrację nowo zakupionego tam auta załatwisz w pół godziny w najbliższym Tobie pocztowym urzędzie. W zawodach panuje raczej specjalizacja, podobnie zresztą jak w Belgii, która jest ostatnio dość mocno zadłużona jak mówią ekonomiści.
Generalnie, mając pracę, pracującego małżonka żyje się naprawdę dobrze...
Nie pamiętam czy...
wstawiałam to tutaj, pewnie i tak wszyscy to znacie, ale jest tak zacne, że nie daruję sobie :)
Amerykański standard szerokości torów kolejowych (odstępu szyn) wynosi 4 stopy, 8.5 cala. Prawda, że to dziwaczna liczba? A czy wiesz dlaczego taki właśnie standard się stosuje?
Ponieważ w ten sposób buduje się linie kolejowe w Anglii, a właśnie angielscy przybysze budowali amerykańskie linie kolejowe. Dlaczego jednak Anglicy budowali je właśnie tak?
Ponieważ pierwsze linie kolejowe budowali ci sami ludzie, którzy budowali wcześniej linie tramwajowe, a tam właśnie stosowano ten standard. Dlaczego jednak stosowano tam ten standard?
Ponieważ ludzie, którzy budowali linie tramwajowe, używali tych samych szablonów i narzędzi, jakich używali przy budowie wagonów tramwajowych, które miały taki odstęp kół. W porządku! Ale dlaczego wagony miały taki właśnie dziwaczny odstęp kół?
No cóż, gdyby próbowali zastosować jakiś inny rozstęp, łamali by pewną starą zasadę budowy dalekobieżnych dróg angielskich, ponieważ mają one taki właśnie odstęp kolein na koła. Któż to budował te starodawne drogi z koleinami?
Pierwsze dalekobieżne drogi w Europie (i Anglii) zbudowało Imperium Rzymskie dla swoich legionów. Drogi te są w użyciu dotychczas. Ale skąd te koleiny?
Pierwotne koleiny uformowały rzymskie rydwany wojenne; każdy inny użytkownik tych dróg musiał się dostosować do nich, gdyż inaczej uszkodziłby koła swoich pojazdów. Ponieważ rydwany były wykonywane dla Imperium Rzymskiego, były one wszystkie do siebie podobne jeśli idzie o rozstęp kół. Jak widać amerykański standard odstępu szyn kolejowych: 4 stopy i 8.5 cala, pochodzi od parametrów technicznych rzymskich rydwanów bojowych. A biurokracja jest wieczna.
A więc następnym razem, kiedy dostaniecie do ręki jakąś dokumentację techniczną i zaczniecie podejrzewać, że może ona mieć coś wspólnego z końską dupą, będziecie mieli całkowitą rację, ponieważ rzymskie rydwany wojenne były konstruowane tak, aby ich szerokość była dostosowana do sumarycznej szerokości zadów dwu koni bojowych.
A teraz małe rozwinięcie tematu...
Kiedy spoglądacie na kosmiczny wahadłowiec na stanowisku startowym, widzicie dwie duże rakiety startowe przymocowane po bokach głównego zbiornika paliwa. Są to rakiety na paliwo stałe, w skrócie: SRB, produkowane w firmie Thiokol, w Utah, w U.S.A. Inżynierowie, którzy projektowali SRB woleliby, aby były one nieco grubsze, ale... SRB transportuje się z wytwórni na stanowisko startowe koleją. Tak się złożyło, że linia kolejowa biegnie na pewnym odcinku przez tunel wydrążony w górze. Rakiety muszą się zmieścić w tym tunelu. Tunel jest tylko odrobinę szerszy niż linia kolejowa, a linia ta, jak już wiecie, ma szerokość dwu końskich tyłków.
Tak więc jeden z głównych szczegółów konstrukcyjnych kosmicznego wahadłowca, być może najbardziej nowoczesnego systemu transportowego na świecie, został zdeterminowany ponad dwa tysiące lat temu przez szerokość końskiej dupy.
Amerykański standard szerokości torów kolejowych (odstępu szyn) wynosi 4 stopy, 8.5 cala. Prawda, że to dziwaczna liczba? A czy wiesz dlaczego taki właśnie standard się stosuje?
Ponieważ w ten sposób buduje się linie kolejowe w Anglii, a właśnie angielscy przybysze budowali amerykańskie linie kolejowe. Dlaczego jednak Anglicy budowali je właśnie tak?
Ponieważ pierwsze linie kolejowe budowali ci sami ludzie, którzy budowali wcześniej linie tramwajowe, a tam właśnie stosowano ten standard. Dlaczego jednak stosowano tam ten standard?
Ponieważ ludzie, którzy budowali linie tramwajowe, używali tych samych szablonów i narzędzi, jakich używali przy budowie wagonów tramwajowych, które miały taki odstęp kół. W porządku! Ale dlaczego wagony miały taki właśnie dziwaczny odstęp kół?
No cóż, gdyby próbowali zastosować jakiś inny rozstęp, łamali by pewną starą zasadę budowy dalekobieżnych dróg angielskich, ponieważ mają one taki właśnie odstęp kolein na koła. Któż to budował te starodawne drogi z koleinami?
Pierwsze dalekobieżne drogi w Europie (i Anglii) zbudowało Imperium Rzymskie dla swoich legionów. Drogi te są w użyciu dotychczas. Ale skąd te koleiny?
Pierwotne koleiny uformowały rzymskie rydwany wojenne; każdy inny użytkownik tych dróg musiał się dostosować do nich, gdyż inaczej uszkodziłby koła swoich pojazdów. Ponieważ rydwany były wykonywane dla Imperium Rzymskiego, były one wszystkie do siebie podobne jeśli idzie o rozstęp kół. Jak widać amerykański standard odstępu szyn kolejowych: 4 stopy i 8.5 cala, pochodzi od parametrów technicznych rzymskich rydwanów bojowych. A biurokracja jest wieczna.
A więc następnym razem, kiedy dostaniecie do ręki jakąś dokumentację techniczną i zaczniecie podejrzewać, że może ona mieć coś wspólnego z końską dupą, będziecie mieli całkowitą rację, ponieważ rzymskie rydwany wojenne były konstruowane tak, aby ich szerokość była dostosowana do sumarycznej szerokości zadów dwu koni bojowych.
A teraz małe rozwinięcie tematu...
Kiedy spoglądacie na kosmiczny wahadłowiec na stanowisku startowym, widzicie dwie duże rakiety startowe przymocowane po bokach głównego zbiornika paliwa. Są to rakiety na paliwo stałe, w skrócie: SRB, produkowane w firmie Thiokol, w Utah, w U.S.A. Inżynierowie, którzy projektowali SRB woleliby, aby były one nieco grubsze, ale... SRB transportuje się z wytwórni na stanowisko startowe koleją. Tak się złożyło, że linia kolejowa biegnie na pewnym odcinku przez tunel wydrążony w górze. Rakiety muszą się zmieścić w tym tunelu. Tunel jest tylko odrobinę szerszy niż linia kolejowa, a linia ta, jak już wiecie, ma szerokość dwu końskich tyłków.
Tak więc jeden z głównych szczegółów konstrukcyjnych kosmicznego wahadłowca, być może najbardziej nowoczesnego systemu transportowego na świecie, został zdeterminowany ponad dwa tysiące lat temu przez szerokość końskiej dupy.
hahaha
Cudowny okaz.
Szufladkę ma niczego sobie. Piękne oczy i zęby dopełniają całości image.
Powiększyłem i zastanawiam się do czego ten osobnik się przymierza z takim apetytem. Dietę to musi mieć dość krwistą widać po jego cerze :)
Co do sztofu to za dużo jest tam tego żeby bawić się w te rzeczy. To moje zdanie i lepiej zostać niewinnym myślę. Poza tym to przyjazny, otwarty kraj.
Szufladkę ma niczego sobie. Piękne oczy i zęby dopełniają całości image.
Powiększyłem i zastanawiam się do czego ten osobnik się przymierza z takim apetytem. Dietę to musi mieć dość krwistą widać po jego cerze :)
Co do sztofu to za dużo jest tam tego żeby bawić się w te rzeczy. To moje zdanie i lepiej zostać niewinnym myślę. Poza tym to przyjazny, otwarty kraj.
...
a mi dziś zlało się
we wczoraj i w jutro
łapię już dziś drugi oddech
albo nawet trzeci oddech...
nie pamiętam.
zataczam kolejną pętlę
dwudziestotysięczną chyba
zamykam mój kolejny obwód
utkany ze zmęczenia i
alkoholu
myślę sobie full ahead
ale uwsteczniam się
ciężko jest oszukać siebie
tak cholernie ciężko jest
wyciągnąć zardzewiałe
skoble z własnych lędźwi
we wczoraj i w jutro
łapię już dziś drugi oddech
albo nawet trzeci oddech...
nie pamiętam.
zataczam kolejną pętlę
dwudziestotysięczną chyba
zamykam mój kolejny obwód
utkany ze zmęczenia i
alkoholu
myślę sobie full ahead
ale uwsteczniam się
ciężko jest oszukać siebie
tak cholernie ciężko jest
wyciągnąć zardzewiałe
skoble z własnych lędźwi
"ZGÓDŹCIE NA DROGĘ MLECZNĄ":
„Zanim się serce rozełka
warto zajrzeć do szkiełka
-czemu? -a bo ja wiem?
- w barze "Pod Zdechłym Psem".”
„Wpłynąłem na suchego przestwór oceanu,
Wóz nurza się w zieloność i jak łódka brodzi;
Śród fali łąk szumiących, śród kwiatów powodzi,
Omijam koralowe ostrowy burzanu.”
Wpłynąłem na suchego przestwór oceanu,
bo między Żabianką a Sopotem jest tyle piachu,
i wózek tak się nurza,
że ciężko się ruszać.
OOO ,czyż to naprawdę nie wygląda na napisane po pijaku ?
„Szumi alkohol i wieczność...
Mruczą: Zalał się gość...
A ja: Zgódźcie na Drogę Mleczną
taksówkę... Ja już mam dość..."
„Hulał po mieście listopad”
a pod knajpą bramkarz kopał.
I tego nikt nie wie,
czy za niewinność-
kopał ziemię,
czy pełnił swą powinność.
BRONIE-WICZ ( „Bar Pod Zdechłym Psem” – W. Broniewski,
"Stepy Akermańskie" – A. Mickiewicz).......................................
(oraz G. Rymopis.)
11.X.
Dzisiaj od rana miałem receptę na dzień, nasze święto narodowe-myślę se, śmignę na cmentarz redłowski, albo w moje miejsca na oksywskiej kępie, a i spenetruje też przeciwlotnicze okopy w cisowskich lasach, ale
nie, nie dotarłem tam...
A było tak...
domowe wino w kieszeń i fruuu,
bo wiecie jest takie miejsce w Gdyni: zanim skręcisz pod górkę w prawo w ul. Warszawską z ul. Czerwonych Kosynierów (teraz ul. morska) na samym rogu kamienica, ale wcześniej przed nią jest poletko łąki: chwasty, trawa, teren spadzisty totalnie zaniedbany- dziś centrum Gdyni.
A przed II wojną dokładnie tam był w drewnianych barakach gdyński etap emigracyjny (wtedy "dzielnia" Grabówek). Następnie w sierpniu 1939r wprowadził się tam płk Dąbek dowodzący Lądową Obroną Wybrzeża w 1939r, skąd musiał wyprowadzić się na kępę oksywską kiedy fryce cisnęli od Wejherowa i Małego Kacka. Po wojnie te drewniane baraki funkcjonowały, jako magazyny i siedziby firm m.in. pkp. Później było tak, rok 1970, grudzień, pan Zbyszek Godlewski-" Janek Wiśniewski". Nieśli go na wyłamanych z zawiasów drzwiach, jednego z tych baraków. Dziś oprócz trawy i wolnej przestrzeni nie ma tam nic...
z wyjątkiem wolnych, nocnych i niepodległościowych duchów wrzosowisk. One, jako jedyne z nielicznych noszą w rękawie swetra swoje wino.
ps Stworek patrz link :)
nie, nie dotarłem tam...
A było tak...
domowe wino w kieszeń i fruuu,
bo wiecie jest takie miejsce w Gdyni: zanim skręcisz pod górkę w prawo w ul. Warszawską z ul. Czerwonych Kosynierów (teraz ul. morska) na samym rogu kamienica, ale wcześniej przed nią jest poletko łąki: chwasty, trawa, teren spadzisty totalnie zaniedbany- dziś centrum Gdyni.
A przed II wojną dokładnie tam był w drewnianych barakach gdyński etap emigracyjny (wtedy "dzielnia" Grabówek). Następnie w sierpniu 1939r wprowadził się tam płk Dąbek dowodzący Lądową Obroną Wybrzeża w 1939r, skąd musiał wyprowadzić się na kępę oksywską kiedy fryce cisnęli od Wejherowa i Małego Kacka. Po wojnie te drewniane baraki funkcjonowały, jako magazyny i siedziby firm m.in. pkp. Później było tak, rok 1970, grudzień, pan Zbyszek Godlewski-" Janek Wiśniewski". Nieśli go na wyłamanych z zawiasów drzwiach, jednego z tych baraków. Dziś oprócz trawy i wolnej przestrzeni nie ma tam nic...
z wyjątkiem wolnych, nocnych i niepodległościowych duchów wrzosowisk. One, jako jedyne z nielicznych noszą w rękawie swetra swoje wino.
ps Stworek patrz link :)