Widok
Jak długo jesteście razem????
Nowy temacik. Jak długo jesteście ze swoim mężem(chłopoakiem)?? Ile się znaliście przed ślubem??
U nas było tak: Poznaliśmy się 22czerwca 2005(w dzień urodzin mojego Tomcia), a w lipcu już rozmawialiśmy o ślubie, we wrześniu byliśmy już pewni i zaczeliśmy się rozglądać za salą itp. a w Grudniu się zaręczyliśmy(równe pół roku jak się znaliśmy) No a 16 WRZEŚNIA ślubowaliśmy sobie na całe życie. Czyli znaliśmy się 1 rok i 3 miesiące:)
A jak to było u was??
U nas było tak: Poznaliśmy się 22czerwca 2005(w dzień urodzin mojego Tomcia), a w lipcu już rozmawialiśmy o ślubie, we wrześniu byliśmy już pewni i zaczeliśmy się rozglądać za salą itp. a w Grudniu się zaręczyliśmy(równe pół roku jak się znaliśmy) No a 16 WRZEŚNIA ślubowaliśmy sobie na całe życie. Czyli znaliśmy się 1 rok i 3 miesiące:)
A jak to było u was??
u mnie tak samo czerwiec- lipiec 2005 - pierwsze randki, w Boże Narodzenie zareczyny, czyli praktycznie po pół roku :) slub wstępnie zaplanownay na pażdziernik 2007 ale to sie w sumie może zmienić bo nasza sytuacja życiowa na razie też zmienia sie jak w kalejdoskopie i ciężko coś zaplanmować :)
cytuję wiper:) on wiedizał że to ja, ja wiedzałam że to on :)
cytuję wiper:) on wiedizał że to ja, ja wiedzałam że to on :)
ja poznałam mojego męża przeszło 5 lat temu dokładnie w wakacje przed studiami, zaręczyliśmy się na święta 2005 a ślub byłm 7 pażdziernika (czyli przed ślubem znaliśmy się 5lat i 4miesiące)
ten czas na studiach tak szybko zleciał że nawet się nie obejrzałam a staż nam leciał tyle że T był u siebie (jakieś 700km ode mnie) ja w Olsztynie a pochodzę z gdyni
ten czas na studiach tak szybko zleciał że nawet się nie obejrzałam a staż nam leciał tyle że T był u siebie (jakieś 700km ode mnie) ja w Olsztynie a pochodzę z gdyni
No to ja chyba jestem najszybsza, po miesiącu znajomości zaczął przebąkiwać o ślubie, który odbył się dokładnie w 11 miesięcy i 2 dni po naszym pierwszym spotkaniu. W tej chwili znamy się 1 rok, 1 miesiąc i 15 dni. Dodam, że nasza historia jest już znana kilku osobom na forum, a mój mąż jest z castingu :)
A u nas.... heh... poznalismy sie w marcu 2002 roku, od maja 2002 byismy razem pol roku, po czym sie to skonczylo, jednak caly czas sie przyjaznilismy zyjac wlasnym zyciem ;) w maju 2005 znow sie zeszlismy i juz we wrzesniu byly rozmowy o slubie, zareczylismy sie w czerwcu 2006 i w 2008 bedziemy slubowac :) Czyli ponad 6 lat od poznania sie ;)
Ja oficjalne zaręczyny a właściwie poznanie z rodzicami też miałam w Boże Narodzenie 2005.
W ubiegłym roku ogłosiłam w necie casting na partnera dla mnie na wesele mojej siostry, podałam dokładne wymagania i zgłosił się Mariusz i już praktycznie na I randce wygrał ten casting.
W ubiegłym roku ogłosiłam w necie casting na partnera dla mnie na wesele mojej siostry, podałam dokładne wymagania i zgłosił się Mariusz i już praktycznie na I randce wygrał ten casting.
Jesteśmy ze sobą od 6 lat i 2 m-cy. Zaręczyliśmy się po 5 latach, a ślub odbył się dwa miesiące temu:)

----------------------------------------------------------
"Miłość małżeńska nie jest prostym dodaniem dwóch różnych miłości: miłości męża i żony, ale jest jedną miłością, którą żyją dwie osoby, i która sprawia, że stają się jednym ciałem, ale nade wszystko jednym sercem i jedną duszą" /kard. Marty/

----------------------------------------------------------
"Miłość małżeńska nie jest prostym dodaniem dwóch różnych miłości: miłości męża i żony, ale jest jedną miłością, którą żyją dwie osoby, i która sprawia, że stają się jednym ciałem, ale nade wszystko jednym sercem i jedną duszą" /kard. Marty/
Tak sobie pomyslalam ze moge napisac wam ciekawostke mij brat poznal dziewczyne,po miesiacu sie zareczyli a po trzech miesiacach byli juz malzenstwem obecnie juz minelo 11lat jak sa razem i jak sie na nich patrzy to tak jakby poznali sie wczoraj :) az milo patrzec ze ich milosc z nich nadal tryska :):):):)
no ja się z mężem też tak raz na miesiąc widywałam w końcu 680km (i tak prawie 4 lata teraz to luksus co chwile jakieś busy tam jadą a kiedyś... dojechałam do lublina o 22 i musiał po mnie T. wyjeżdżać i jeszcze 1,5h jazdy ale było...:)) i też wszystko się udało
ps)wiperku a Tobie poprawił się dojazd od początku:)
ps)wiperku a Tobie poprawił się dojazd od początku:)
łał!
Paweł pracował za granicą od 3 lat
gdy sie poznaliśmy własnie był na urlopie w Polsce
postawiłam sprawę jasno:
jak chcesz? - jedź ! ale sie rozstajemy, zanim sie w Tobie zakocham!!
jeśli chcesz być ze mną? -zostajesz, ja nie bede żyć na odległość :)
jestem za młoda, by jak słomiana wdowa żyć, i widzieć swojego chłopaka, czy męża na Boże Narodzenie, czy 2 tygodnie wakacji !! paranoja !!
i już nigdy nie pojechał.....
kocham go za to :D
Paweł pracował za granicą od 3 lat
gdy sie poznaliśmy własnie był na urlopie w Polsce
postawiłam sprawę jasno:
jak chcesz? - jedź ! ale sie rozstajemy, zanim sie w Tobie zakocham!!
jeśli chcesz być ze mną? -zostajesz, ja nie bede żyć na odległość :)
jestem za młoda, by jak słomiana wdowa żyć, i widzieć swojego chłopaka, czy męża na Boże Narodzenie, czy 2 tygodnie wakacji !! paranoja !!
i już nigdy nie pojechał.....
kocham go za to :D
i wiecie co...różnie bywa...czasem, nie trzeba znac kogos 5 lat,żeby wiedzieć,że będziemy razem szczęśliwi...chyba nie ma reguły, prawda?
my wiedzielismy od razu,że więcej nas łączy niz dzieli.
Choć powiem szczerze, zawsze zazdrościłam takim długoletnim parom, które np. poznawały się w liceum, potem razem przez studia i potem slub...takie wspólne dorastanie musi byc fajne...
my wiedzielismy od razu,że więcej nas łączy niz dzieli.
Choć powiem szczerze, zawsze zazdrościłam takim długoletnim parom, które np. poznawały się w liceum, potem razem przez studia i potem slub...takie wspólne dorastanie musi byc fajne...
"Bądź tą zmianą, którą chcesz zobaczyć w świecie"
Wow myślałam że my szybko się zdecydowaliśmy na ślub (odbył się po 2 latach i 3 mcach naszej znajomości) To cudowne co tutaj piszecie, takie piekne że 2 osoby spotykają się i po miesiacu wiedzą że chca być ze sobą całe życie.
A swoją drogą dziewczyny jakie miałyśmyszczęście ze spotkałyśmy swych mężów na swojej drodze:) A jakie szczęście mieli oni że nas spotkali :D
A swoją drogą dziewczyny jakie miałyśmyszczęście ze spotkałyśmy swych mężów na swojej drodze:) A jakie szczęście mieli oni że nas spotkali :D
[url=http://www.TickerFactory.com/]

[/url]

[/url]
Ostola, chyba chciałaś być złośliwa, ale Ci nie wyszło - data postów wiper to jest 2006 rok (wg tego, co napisała, poznała swojego męża w 2005 roku), a data przy suwaczku z córką to 2008...
to wszystko zalezy , ja np jestem w 100% pewna swojego T. mieszkamy już razem znam go , wiem ze moze byc jeszcze ze nie wszystko wyszlo wczesniej ale napewno jakos to bedziemy probowali sie dotrzec , czasami ludzie sie znaja po 7 lat a pozniej malzenstwo sie rozpada na to nie ma reguly , a ja wiem ze moj T. to ten własciwy :)
Agata2209, rzeczywiscie nie spojrzalam na date postu... Tylko tak bardzo powierzchownie skojarzylam fakty... Sorki wiper!
A tak swoja droga, to ja tez nie uwazam, ze branie slubu po 1.5 roku znajomosci to dobry pomysl... To jednak decyzja na cale zycie (przynajmniej ja chce w to wierzyc) i trzeba sobie dac troche czasu na jej podjecie...
A tak swoja droga, to ja tez nie uwazam, ze branie slubu po 1.5 roku znajomosci to dobry pomysl... To jednak decyzja na cale zycie (przynajmniej ja chce w to wierzyc) i trzeba sobie dac troche czasu na jej podjecie...
Tara Marta urodziła sie 06/09/2010 o godz 10:17 ważąc 3,9 kg i mierząc 53 cm
z moim narzeczonym mieliśmy przeboje... poznaliśmy się w wakacje 2007 roku - miłość od pierwszego wejrzenia :)po czym wyjechałam na studia za granicą- niestety na odległość nie udało utrzymać się związku:( wróciłam w lutym 2008 i w maju tego roku znowu zaczęliśmy się spotykać:) oświadczyny - maj tego roku, a ślub w 2010. I żyli długo i szczęśliwie:)
My się poznaliśmy ponad 10 lat temu, ale na parę lat straciliśmy kontakt. Jesteśmy ze sobą od lutego 2006. We wrześniu 2007 niespodziewane dla mnie zaręczyny. Ślub cywilny 31.12.2007. No i kościelny rok temu. Jak na mój gust ekspresowe tempo :) Nie "nabyłam" się narzeczoną.
Choć z drugiej strony od początku związku praktycznie mieszkaliśmy razem.
[/url]
[/url]
Choć z drugiej strony od początku związku praktycznie mieszkaliśmy razem.
[/url]
[/url]
nie wiem czy te milion procent po nie calym roku znajomosci to wygrany los na loterii czy kompletna glupota... I wlasnie dlatego, ze nie wiem, to mysle, ze lepiej jednak troche dac sobie czasu na poznanie sie zanim sie wejdzie w zwiazek malzenski na cale zycie...
Tara Marta urodziła sie 06/09/2010 o godz 10:17 ważąc 3,9 kg i mierząc 53 cm
dobrze powiedziane Piwonia... W ciagu pierwszego roku jest sie na maxa zaslepionym zakochaniem i zauroczeniem... A trzeba jednak patrzec, sluchac i uczyc sie tej drugiej osoby... A na to potrzeba troche "trzezwosci" umyslu...
A ja ciagle mam motyle w brzuchu, mimo ze znamy sie juz tyle lat! ;-)
A ja ciagle mam motyle w brzuchu, mimo ze znamy sie juz tyle lat! ;-)
Tara Marta urodziła sie 06/09/2010 o godz 10:17 ważąc 3,9 kg i mierząc 53 cm
o co Ci ostola chodzi, masz juz meza wiec sie nim ciesz i daj ludziom spokoj...nikt tu nie prosil o komentarze czy dlugo czy krotko...czy powinni brac slub czy nie... asienkaj jest pewna i bardzo dobrze ciekawe czy ty masz 100% pewnosci, czy za chwile za 5 10 czy 20 lat bedziesz jeszcze z twoim mezem....
oczywiscie, ze na szczesliwe pozycie malzenskie nie ma wplywu to, czy ktos sie znal tylko rok czy 10 lat przed slubem.
Ale znowu ktos wie lepiej....
dajcie juz spokoj tej dyskusji, bo na to nie ma reguły Ostolo!
Ale jak zwykle, Ostola wie lepiej bo jest w koncu bardzo doswiadczona mezatka. Ktora w malzenstwie juz wiele przeszla...
Koszmar
Ale znowu ktos wie lepiej....
dajcie juz spokoj tej dyskusji, bo na to nie ma reguły Ostolo!
Ale jak zwykle, Ostola wie lepiej bo jest w koncu bardzo doswiadczona mezatka. Ktora w malzenstwie juz wiele przeszla...
Koszmar
Szlag mnie trafia jak czytam posty, że ślub to tylko po 30-tce i tylko po co najmniej 5 latach znajomości.
Dziewczyny, na miłość nie ma reguły!!! Niektórzy nie muszą sprawdzać się tyle czasu, żeby wiedzieć, że to "TO". Wiadomo, że ślub po miesiącu znajomości to szaleństwo (choć nie mówię, że takie małżeństwa nie mogą być o wiele bardziej szczęśliwe niż 10-letnie konkubinaty prowadzące donikąd).
Tak jak ktoś tu napisał wcześniej: to indywidualna sprawa każdego i nie ma sensu oceniać.
Dziewczyny, na miłość nie ma reguły!!! Niektórzy nie muszą sprawdzać się tyle czasu, żeby wiedzieć, że to "TO". Wiadomo, że ślub po miesiącu znajomości to szaleństwo (choć nie mówię, że takie małżeństwa nie mogą być o wiele bardziej szczęśliwe niż 10-letnie konkubinaty prowadzące donikąd).
Tak jak ktoś tu napisał wcześniej: to indywidualna sprawa każdego i nie ma sensu oceniać.
Ach i znow na mnie nagonka... A nie chce mi sie z Wami glupie babska klocic! Ja uwazam, ze branie slubu po niecalym roku to szalenstwo... Tak samo jak zamieszkanie razem po miesiacu spotykania sie... Wiem, bo sama taki blad pare razy popelnilam... No ale jak zawsze, nie musicie sie ze mna zgadzac...
Tara Marta urodziła sie 06/09/2010 o godz 10:17 ważąc 3,9 kg i mierząc 53 cm
no brawo Piwonia. Widzimy, ze potrafisz skorzystac ze slownika.
Ale to nic innego jak obłudnik, prawda? "Głupie babska.." pyskówka jak w przedszkolu. To pisze osoba z klasą??? no właśnie...
Ostola wracaj na swoj watek i czytaj te wszystkie pochwaly na temat swojej klasy. Chociaz watpie czy to jest komplement uslyszec to od dziewczyn, ktorym ewidentnie jej brak...
Ale to nic innego jak obłudnik, prawda? "Głupie babska.." pyskówka jak w przedszkolu. To pisze osoba z klasą??? no właśnie...
Ostola wracaj na swoj watek i czytaj te wszystkie pochwaly na temat swojej klasy. Chociaz watpie czy to jest komplement uslyszec to od dziewczyn, ktorym ewidentnie jej brak...
odpowiednia, ja zawsze podkreslam, ze moje opinie sa osobiste i nikt nie musi sie z nimi zgadzac... Tak tez staram sie formuowac swoje wypowiedzi "moim zdaniem..." "wg. mnie...." -> rozumiesz co chce przez to powiedziec, czy musze Ci zacytowac slownik jezyka polskiego zebys zrozumiala? Forum jest od wyrazania wlasnych opinii i tych wlasnie oczekuja zalozycielki watkow.
A co do zegnania sie... Cos jednak w tym forum jest... wciaga jak telenowela wenezuelska... jakos do niczego i glupoty cala masa ale i tak nie moze sie czlowiek oderwac od telewizora...
A co do zegnania sie... Cos jednak w tym forum jest... wciaga jak telenowela wenezuelska... jakos do niczego i glupoty cala masa ale i tak nie moze sie czlowiek oderwac od telewizora...
Tara Marta urodziła sie 06/09/2010 o godz 10:17 ważąc 3,9 kg i mierząc 53 cm
hhhaaa....nie no jestem normalnie w szoku ! Ostola zawladnela tym forum i wszystkie watki tocza sie wokol jej zdania i jej "trafnych" i "wyrafinowanych" uwag. Dlaczego nikt w jej wątku nie napisal,ze kawal z niej babska, bo kazdy ma odrobine wyczucia, ktorego niestety pani O brakuje. A tlumaczy to byciem sobą. hhhhaaa
ja pierdziele ale jazdy...
powiem tak nie ma zadnej reguły ani recepty na szczesliwy zwiazek i małzenstwo!!
ja byłam z facetem 6 lat i co - jedno wielkie g.... ucieklam 3 miechy przed slubem
z moim przyszłym męzem znamy sie niecałe 2 lata po miesiacu znajomości zamieszkaliśmy razem i jest miedzy nami wpsaniale tak samo jak w pierwszy weekend :)
mysle, ze takzdy ma swoj rozum i udzielanie rad jest na forum, gdzie wiekszośc jest w trakcie przygotowan do ślubu jest nie na miejscu... :)
powiem tak nie ma zadnej reguły ani recepty na szczesliwy zwiazek i małzenstwo!!
ja byłam z facetem 6 lat i co - jedno wielkie g.... ucieklam 3 miechy przed slubem
z moim przyszłym męzem znamy sie niecałe 2 lata po miesiacu znajomości zamieszkaliśmy razem i jest miedzy nami wpsaniale tak samo jak w pierwszy weekend :)
mysle, ze takzdy ma swoj rozum i udzielanie rad jest na forum, gdzie wiekszośc jest w trakcie przygotowan do ślubu jest nie na miejscu... :)
a wiec ja powiem tak. Zareczylam sie dosc szybko bo z moim narzeczonym jestesmy jak juz wczesniej pisalam 10 miesiecy a od 3 zareczeni. Mialam juz za soba dwa w miare dlugie zwiazki (jeden 2 lata drugi 3) ale nigdy w zyciu nie czulam tego co czuje przy moim narzeczonym. Tego sie nie da opisac ale czasem po prostu wiadomo od razu ze to jest ten na cale zycie. Moj narzeczony jest marynarzem wiec nie jest nam latwo te ciagle rozstania....duzo o tym myslalam czy sie do tego nadaje...i na pewno moja decyzja nie byla zbyt pochopna. Jak sie dwoje ludzi kocha i duzo ze soba rozmawia to mysle że ze wszystkim można sobie poradzic....ale to tylko moja osobista opinia :)
Z moim narzeczonym poznaliśmy się w 2000 roku. Spotykaliśmy się z różną częstotliwością, głównie w gronie znajomych i wówczas żadne z nas nie miało odwagi żeby się do siebie zbliżyć. Później kontakt nam się urwał. Gdy ponownie się zaczęliśmy spotykać w 2008 roku wiedzieliśmy że jesteśmy sobie pisani ;)
Tak więc:
- jesteśmy ze sobą 16 miesięcy
- zaręczyliśmy się 12 kwietnia 2009 roku
- ślub 10 kwietnia 2010 roku
Pozdrawiam wszystkie Panny i Panie :)
Tak więc:
- jesteśmy ze sobą 16 miesięcy
- zaręczyliśmy się 12 kwietnia 2009 roku
- ślub 10 kwietnia 2010 roku
Pozdrawiam wszystkie Panny i Panie :)
uwazam, ze to forum to miejsce gdzie mozna szukac przydatnych informacji na temat organizacji slubu. Dlatego kategorycznie nie zgadzam sie z wypowiedziami Ostoli, ktora uwaza, ze jej slub byl juz taki oh i ahh, ze ma prawo w dosłownie chamski sposob komentowac innych.Moze wszystkie bedziemy pytac Ostoli czy nasze sukienki sa ładne, czy dobre fryzury bedziemy mialy, makijaże a i nie zapomnijmy zapytac czy nasi mezowie sie jej podobają... tragedia....
a co do kompleksow...no coz ja szukam tu informacji...a co ty robisz prawie miesiac po slubie na forum dopieprzając innym...bez komentarza...
a co do kompleksow...no coz ja szukam tu informacji...a co ty robisz prawie miesiac po slubie na forum dopieprzając innym...bez komentarza...
Moim zdaniem tez dlugosc znajomosci nie wplywa na szczescie w malzenswie. Wszystko zalezy od ludzi, ich charakterow i nastawienia do drugiej osoby.
My znamy sie od 4 lat, jestesmy razem od 3, a malzenstwem od jakichs dwoch miesiecy. I na decyzje o slubie nie wplynela raczej dlugosc zwiazku, tylko to, ze ja wlasnie skonczylam studia i moze czas juz na rodzine :)
Dla mnie dziwnie troche wygalada tylko, jak ludzie sie zareczaja po kilku miesiacach, zeby slub wziac za kolejne np 2 lata. Ale mi wogole nie podoba sie idea dlugiego narzeczenstwa i wielomiesiecznego planowania slubu.
A co do Ostoli, to sie musze wtracic: kolejny raz pokazuje, jakie wredne i zarozumiale z niej babsko. Ale kto wie, moze to tylko na forum taka poza, niewykluczone, ze prywatnie rowna z niej babka.
My znamy sie od 4 lat, jestesmy razem od 3, a malzenstwem od jakichs dwoch miesiecy. I na decyzje o slubie nie wplynela raczej dlugosc zwiazku, tylko to, ze ja wlasnie skonczylam studia i moze czas juz na rodzine :)
Dla mnie dziwnie troche wygalada tylko, jak ludzie sie zareczaja po kilku miesiacach, zeby slub wziac za kolejne np 2 lata. Ale mi wogole nie podoba sie idea dlugiego narzeczenstwa i wielomiesiecznego planowania slubu.
A co do Ostoli, to sie musze wtracic: kolejny raz pokazuje, jakie wredne i zarozumiale z niej babsko. Ale kto wie, moze to tylko na forum taka poza, niewykluczone, ze prywatnie rowna z niej babka.
A ja się zgadzam z Ostolą, z resztą z tego co czytam na forum to prawie zawsze :)
I podziwiam,że ciągle jeszcze ma siłę się udzielać... bo mi po paru dyskusjach z niektórymi z forum po prostu się nie chce - to
brak w wiary w jakikolwiek "open-mind" ;)
Wolę poczytać i się pośmiać...
a to,że wypominacie Ostoli jej wątek - bezcenne :D
I podziwiam,że ciągle jeszcze ma siłę się udzielać... bo mi po paru dyskusjach z niektórymi z forum po prostu się nie chce - to
brak w wiary w jakikolwiek "open-mind" ;)
Wolę poczytać i się pośmiać...
a to,że wypominacie Ostoli jej wątek - bezcenne :D
karolla, nie wydaje mi sie zebym zawladnela tym forum, ale widze ze zdecydowanie zawladnelam Twoja glowa, bo zdaje sie ze masz na moim punkcie jakas niezdrowa obsesje (i przejawia sie to w ladnych paru watkach). Co do mojego slubu, to jasne, ze uwazam, ze byl oh i ahh - TO NAJSZCZESLIWSZY DZIEN W MOIM ZYCIU i w kazdym detalu byl spelnieniem moich marzen. Zycze Tobie, a takze wszystkim innym przyszlym pannom mlodym, zebyscie czuly sie tak samo w dniu swojego slubu.
Tara Marta urodziła sie 06/09/2010 o godz 10:17 ważąc 3,9 kg i mierząc 53 cm
a my poznaliśmy się w październiku 2003, zaczęliśmy być razem 10 maja 2004, zaręczyny wrzesień 2008 (moje 25-te urodziny) w 4 i pół roku bycia razem (ach co ja się musiałam nagadać żeby dostać ten pierścionek :) ) no a ślub chcieliśmy w tym roku ale z miejscami jakie nam się podobały kiepsko więc ostatecznie ustaliliśmy 1 maja 2010 :) mieszkamy razem już dość długo i dobrze się znamy więc chyba damy radę ;)
sorry laski ale już mnie to trochę wkurza. co otworzę jakiś temat i Ostola coś powie to zaraz przez większość z Was jest to krytykowane itd.
Ostola ma już swój temat w którym chętne mogą ja błotem potraktować jak mają taką ochotę.
tu każdy może napisać co myśli w temacie. Ostola też to zrobiła i jeżeli którejś z Was to nie pasuje niech prowadzi mądrą dyskusję a nie forum zaśmieca... .
może z weselnika forum powinno nazywać się ostolnik? bo chyba więcej czasu i energi zajmuje Wam jej krytyka a nie poszukiwania ślubne... .
wracając do tematu to ...nie czas spędzony razem jest gwarantem późniejszego szczęścia.
my poznaliśmy się jak byliśmy młodzi...ok roku byliśmy znajomymi, później coś się urodziło...po 3 latach znajomości się zaręczyliśmy, po 4 hajtneliśmy a teraz 5 roczek nam biegnie... .
Maż mimo iż jest młodszy dużo wcześniej mówił o ślubie.
w dniu ślubu mimo iż nie mieszkaliśmy razem byłam świadoma osoby stojącej tuż obok mnie. znałam jego wszystkie wady i zalety... .
nie jest to spowodowane czasem spędzonym przed ślubem...tak mi się wydaje... tylko maxsymalną szczerością...
Ostola ma już swój temat w którym chętne mogą ja błotem potraktować jak mają taką ochotę.
tu każdy może napisać co myśli w temacie. Ostola też to zrobiła i jeżeli którejś z Was to nie pasuje niech prowadzi mądrą dyskusję a nie forum zaśmieca... .
może z weselnika forum powinno nazywać się ostolnik? bo chyba więcej czasu i energi zajmuje Wam jej krytyka a nie poszukiwania ślubne... .
wracając do tematu to ...nie czas spędzony razem jest gwarantem późniejszego szczęścia.
my poznaliśmy się jak byliśmy młodzi...ok roku byliśmy znajomymi, później coś się urodziło...po 3 latach znajomości się zaręczyliśmy, po 4 hajtneliśmy a teraz 5 roczek nam biegnie... .
Maż mimo iż jest młodszy dużo wcześniej mówił o ślubie.
w dniu ślubu mimo iż nie mieszkaliśmy razem byłam świadoma osoby stojącej tuż obok mnie. znałam jego wszystkie wady i zalety... .
nie jest to spowodowane czasem spędzonym przed ślubem...tak mi się wydaje... tylko maxsymalną szczerością...
szalona i ciesze sie ze mialas tyle szczescia. Ja tez kiedys z kims zamieszkalam po 3 dniach znajomosci... Taki spontan. Mi niestety nic z tego zwiazku nie wyszlo, co nie mialo akurat niewiele wspolnego z szybkim zamieszkaniem razem... Tobie zycze duzo szczescia i milosci...
Osobiscie kiedy poznalam mojego obecnego meza jednak postanowilam odczekac 1.5 roku zanim razem zamieszkalismy... Nie ma nato reguly ale powiem szczerze im jestem starsza tym bardziej mam tradycyjne podejscie do wielu rzeczy... O zgrozo! Staje sie moja matka! ;-))
Osobiscie kiedy poznalam mojego obecnego meza jednak postanowilam odczekac 1.5 roku zanim razem zamieszkalismy... Nie ma nato reguly ale powiem szczerze im jestem starsza tym bardziej mam tradycyjne podejscie do wielu rzeczy... O zgrozo! Staje sie moja matka! ;-))
Tara Marta urodziła sie 06/09/2010 o godz 10:17 ważąc 3,9 kg i mierząc 53 cm
Ja tam nie zamierzam mieszkać z moim M przed ślubem,nie żebym była jakąś dewotką czy coś w tym stylu:-)nie leży mi to i nie potrzebuję żadnych testów czy potwierdzeń-co ma być-to będzie-zawsze mam to na względzie:-)mieszkanie przed ślubem wcale nie wyklucza potencjalnych rozstań czy rozwodów.Nie mam nic przeciwko innym parom,które mieszkają sobie razem przed ślubem:-)
i znów kłótnia..:)
Nie zgadzam się z wami dziewczyny..
ja jestem męzatką 6 lat a 7 lat jesteśmy razem czy po roku się i hajtnęliśmy..:) wiec można..nie gadajcie głupot
I to wcale nie był los na loterii .W każdym związku są wzloty i upadki każdemu życzę takiego małżeństwa jak moje:)
co stek bzdur że nie można..moi rodzice po 3 miesiącach wzieli slub a już są razem 30 lat!
Nie zgadzam się z wami dziewczyny..
ja jestem męzatką 6 lat a 7 lat jesteśmy razem czy po roku się i hajtnęliśmy..:) wiec można..nie gadajcie głupot
I to wcale nie był los na loterii .W każdym związku są wzloty i upadki każdemu życzę takiego małżeństwa jak moje:)
co stek bzdur że nie można..moi rodzice po 3 miesiącach wzieli slub a już są razem 30 lat!
każda kobieta i mężczyzna idąc do ołtarza obojętnie po ilu latach zakłada że wszystko będzie ok i że chcą ze sobą byc do końca życia..
Ale tak naprawde to życie klaruje wszystko..inni wytrwają w przysiędze jeszcze inni się rostają nie nie ma reguły i na pewno nie ma wpływu na to ilosc bycia razem..człowieka poznaje się całe życie..i nie powiedziane że po 5 latach nie wyjdzie jakis chochlik który tą sielankę rozwali..wszystko jest mozliwe niestety.A po slubie czsami wiecej negatywów wychodzi bo druga osoba już czuje sie za pewnie..
i trzeba te wady pokochać .To jest sztuka..
a nie jakies dyrdymały opowiadać ,że ilośc lat ma wpływ na pewnosc? nigdy nie bedziecie miec tej pewnosci..że to sie nie rozwali takie zycie
Ale tak naprawde to życie klaruje wszystko..inni wytrwają w przysiędze jeszcze inni się rostają nie nie ma reguły i na pewno nie ma wpływu na to ilosc bycia razem..człowieka poznaje się całe życie..i nie powiedziane że po 5 latach nie wyjdzie jakis chochlik który tą sielankę rozwali..wszystko jest mozliwe niestety.A po slubie czsami wiecej negatywów wychodzi bo druga osoba już czuje sie za pewnie..
i trzeba te wady pokochać .To jest sztuka..
a nie jakies dyrdymały opowiadać ,że ilośc lat ma wpływ na pewnosc? nigdy nie bedziecie miec tej pewnosci..że to sie nie rozwali takie zycie
Ja myślę, że w dniu ślubu powinno się mieć 100% pewności, ale życie tę pewność weryfikuje... Pojawiają się sytuacje, których nie przewidywaliśmy i jedni te sytuacje przechodzą razem, inni dochodzą do wniosku, że razem ich nie pokonają. I nie myślę tu o chorobie czy problemach finansowych, a o takich rzeczach, które rozwalają związki (np. zdrady, nielojalność, brak zaufania, brak szacunku). Jedni chcą być razem mimo wszystko, drudzy wolą pójść przez życie osobno.
Ja oczywiscie znam statystyki i wcale ich nie neguje. Mowie tu o nas. My nie wierzymy w rozwody. Nie wazne co by sie miedzy nami dzialo zrobimy wszzystko zeby problemy naprawic. Nie ma dla nas furtki, przysieglismy sobie na zawsze byc razem i bedziemy... Na dobre i na zle, w zdrowiu i w chorobie...
Tara Marta urodziła sie 06/09/2010 o godz 10:17 ważąc 3,9 kg i mierząc 53 cm
Dokladnie. Duzo rzeczy zycie zweryfikuje, tyle my sie nie zgadzamy z takim podejsciem typu "kochamy sie, ale roznie w zyciu bywa, zawsze sie mozna rozstac". Rozstanie u nas nie wchodzi w rachube, chocby dzialo sie zle i jeszcze gorzej zawsze mozna nad problemem pracowac, pracowac az do skutku, bo innej furtki nie ma...
Ja nie krytykuje ludzi po rozwodzie, sama przyjaznie sie z wieloma osobami, ktore przeszly rozsanie. Okolicznosci takich zdarzen sa najrozniejsze i daleka jestem od ich oceniania.
Ja nie krytykuje ludzi po rozwodzie, sama przyjaznie sie z wieloma osobami, ktore przeszly rozsanie. Okolicznosci takich zdarzen sa najrozniejsze i daleka jestem od ich oceniania.
Tara Marta urodziła sie 06/09/2010 o godz 10:17 ważąc 3,9 kg i mierząc 53 cm
To jest chyba oczywiste,ze w dniu ślubu żadna para nie myśli o rozwodzie, to byłoby niedorzeczne,ale co innego jest wierzyć w swój związek i jego trwałość, a co innego zakładanie,ze na pewno, na "100%" przetrwa wszystko co go czeka.
Jezeli ktos jest bardzo pewny siebie, to moze założyć,ze nigdy sie nie rozwiedzie, choćby nie wiem co,ale taka sama pewnośc, w stosunku do drugiej osoby, jest delikatnie mowiac naiwna.
I nie chodzi wcale o brak milosci- siebie nie znamy do konca, a co dopiero drugiego czlowieka. Tym bardziej,ze nikt z nas nie ma tu zyciowego bagazu, w postaci 70 lat.
takie same zapewnienia o swojej wiecznej wiernosci do żony wygłaszał kiedyś niejaki Marcinkiewicz, potem poznał Isabel i cos sie pozmienialo w łysej głowce- jego zona tez zapewne nie wierzyła w rozwody.
Jezeli ktos jest bardzo pewny siebie, to moze założyć,ze nigdy sie nie rozwiedzie, choćby nie wiem co,ale taka sama pewnośc, w stosunku do drugiej osoby, jest delikatnie mowiac naiwna.
I nie chodzi wcale o brak milosci- siebie nie znamy do konca, a co dopiero drugiego czlowieka. Tym bardziej,ze nikt z nas nie ma tu zyciowego bagazu, w postaci 70 lat.
takie same zapewnienia o swojej wiecznej wiernosci do żony wygłaszał kiedyś niejaki Marcinkiewicz, potem poznał Isabel i cos sie pozmienialo w łysej głowce- jego zona tez zapewne nie wierzyła w rozwody.
Swoja droga, to ciekawe, ile malzenst sie tak naprawde rozstaje. Statystyki mowia, ze juz prawie polowa, ale ja tego jakos w moim otoczeniu jeszcze nie widze. Co prawda, to moi znajomi sie dopiero od niedawna powolutku zaczynaja hajtac, a meza tak od kilku lat dopiero, wiec moze to dopiero wyjdzie w praniu. A ostatni slub na jakim bylam przed teraz trwajaca seria, to byl jakies 10 lat temu i to wlasnie malzenstwo sie juz dawno rozpadlo. Ale to akurat dobrze, bo tamten maz kuzynki to straszny burak byl, wiec to tylko jej na dobre wyszlo, ze juz nie sa razem ;)
Coz panama jestem nawyrazniej naiwna, bo mam co do mojego meza 100% pewnosc... Ale niesamowicie mi dobrze z ta naiwnoscia ;-)
Czuje sie pewna zwiazku, moich uczuc, jego uczuc i tego ze przetrwamy kazda burze, jak niczego innego w zyciu. I daje mi to niesamowity komfort, spokoj i bezpieczenstwo. Zycze wszystkim takiej rownowagi w sercu...
Czuje sie pewna zwiazku, moich uczuc, jego uczuc i tego ze przetrwamy kazda burze, jak niczego innego w zyciu. I daje mi to niesamowity komfort, spokoj i bezpieczenstwo. Zycze wszystkim takiej rownowagi w sercu...
Tara Marta urodziła sie 06/09/2010 o godz 10:17 ważąc 3,9 kg i mierząc 53 cm
Eh, no jasne, ze sie wszystkiego w zyciu nie przewidzi, a pewnym, to mozna byc tylko tego, ze sie kiedys umrze. Przeciez niby udane malzenstwa sie potrafia np po 20 latach rozpasc :/ Mi sie tez wydaje, ze ja sie z moim mezem na tyle dobrze dobralismy, ze powinnismy "wytrzymac " ze soba do konca. Ale teraz mi latwo mowic, bo jestesmy malzenstwem dopiero 2 miesiace :P A zycie nieraz pokazuje, ze "nigdy nie mow nigdy".....
Kochane, ja nie szlam do oltarza z mysla "kocham go dozgonna miloscia, ale nigdy nie wiadomo co sie zdarzy"... To jest dawanie sobie furtki, a my oboje w takowe nie wierzymy i je wykluczamy. Oboje mamy rodzicow, ktorzy sa malzenswem od wielu lat, przetrwali nie jedna burze i wciaz sa zakochani i szczesliwi. Dlatego wierzymy ze ZAWSZE bedziemy razem... Mysle, ze takie wlasnie podejscie pomoze nam przetrwac razem wszystko. Bo to jest takie proste - jestesmy razem i jakiekolwiek klody pojawia sie nad pod nogami to poradzimy sobie z nimi RAZEM. Tak my uwazamy i mocno w to wierzymy stojac przy tym mocno obiema nogami na ziemi...
Tara Marta urodziła sie 06/09/2010 o godz 10:17 ważąc 3,9 kg i mierząc 53 cm
Ostola, a jaką masz PEWNOŚĆ, że Twojemu mężowi (oczywiście Ci tego nie życzę!!!!) nie odbije palma np. za 10 lat i zacznie Cię tłuc i zdradzać?? Nie rozwiedziesz się z nim, bo 'furtka zamknięta'?? zostaniesz z nim i będziesz znosić coraz to nowe siniaki itd itd, bo 'byłaś pewna jego na 100% i przetrwacie każe pierdoly i bzdury'?? błagaaaam....
Taki, oto dość drastyczny przykład, ale ukazujący, że nigdy nie można miec 100% pewności i "nie wierzyć w rozwody"
Taki, oto dość drastyczny przykład, ale ukazujący, że nigdy nie można miec 100% pewności i "nie wierzyć w rozwody"
Akutar nie naleze do osob ktore znosilyby jakiekolwiek zle traktowanie ;-) Otoz nie mam takiej pewnosci ze cos mu nie odbije (i vice versa), ale jesli tak sie zdarzy to bede sie starala jemu i nam pomoc. Nie wiem jak , moze terapia... WIEM, ze znajdziemy sposob jakiekolwiek przeciwnosci losu nam sie zdarza...
Tara Marta urodziła sie 06/09/2010 o godz 10:17 ważąc 3,9 kg i mierząc 53 cm
Dla mnie w takiej sytuajci jak opisałaś Kasiuleńka jest możliwość separacji...
Rozwód (cywilny) tylko i wyłącznie ze względów prawny, jeśli ta druga osoba swoim postępowaniem (pijaństwo, hazard, nie wiem co jeszcze) narażałaby mnie, moje dzieci na negatywne konsekwencje prawne (czyli spłacanie długów i takie tam...)
Jest to dla mnie ostatecznością, gdy już nic innego nie zadziała.
A ślub kościelny jest "póki śmierć nas nie rozłączy" i tu opcji rozwodu nie ma...
Zresztą, kurczaki, o czym my rozmawiamy??!!
Rozwód (cywilny) tylko i wyłącznie ze względów prawny, jeśli ta druga osoba swoim postępowaniem (pijaństwo, hazard, nie wiem co jeszcze) narażałaby mnie, moje dzieci na negatywne konsekwencje prawne (czyli spłacanie długów i takie tam...)
Jest to dla mnie ostatecznością, gdy już nic innego nie zadziała.
A ślub kościelny jest "póki śmierć nas nie rozłączy" i tu opcji rozwodu nie ma...
Zresztą, kurczaki, o czym my rozmawiamy??!!

Ojej, tu nie ma w co wierzyc, bo co by nie mowic, to takie sprawy jak rozwody jednak istnieja. Mam na to dowod: znam sporo ludzi rozwiedzionych! Wierzyc to mozna w cos, czego sie nie da udowodnic! A co do tzw furtki, to pzeciez nikt chyba (albo malo kto) przysiegajac przed oltarzem, robi to nieszczerze, zakladajac, ze "jakby co, to sie rozwiode". Wszyscy chyba wierzymy, ze bedziemy razem do smierci. Ale jak tu wszyscy pisza, wiele rzeczy moze nas w zyciu zaskoczyc. Takich, ktore w dniu slubu nawet przez mysl nie przechodza.
Ale ciebie Ostola to nie ma co przekonywac, bo przeciez wiesz juz wszystko o wszystkim, a szczegolnie o malzenstwie, bo przeciez jestes juz mezatka caaaaly miesiac :)
Ale ciebie Ostola to nie ma co przekonywac, bo przeciez wiesz juz wszystko o wszystkim, a szczegolnie o malzenstwie, bo przeciez jestes juz mezatka caaaaly miesiac :)
zazdroszczę Wam takiej pewności. niestety napatrzyłam się na "póki smierc nas nie rozłączy" przez całe dzieciństwo. ojciec nałogowy alkoholik, agresywny- bił mamę i starszego brata dopóki sam od niego nie dostał. to piętnuje na cale życe. swojemu partnerowi powiedziałam "jak przetrwamy razem trzydzieści lat, pomyślimy o slubie" i tym sposobem żyjemy razem od 8 lat- szczęśliwie :-) a ja rzeczywiście powoli przekonuję się do ślubu, ale jeszcze nie mówiłam lubemu :-)
To tak na powrót do tematu...
Z Andrzejem pierwszy kontakt (internet) był na poczatku 2007 roku. Po pary wymianach opinii przerwa, bo nagle jego dostawca netu miał modernizację czy coś (pochodzi ze wsi i tam niestety nie ma alternatywy). Pod koniec lutego na nowo się odezwał, do mnie przyjechał w marcu 2007.
Koło maja stwierdziliśmy, ze nie spotykamy się już z nikim innym poza sobą.
Na jesień przeniósł się do mnie, do Gdańska, znalazł pracę, wrócił do szkoły (przerwanej 10 lat temu po wypadku samochodowym).
On od samego poczatku mówił o ślubie, ja stopowałam aż do tego roku.
"pierścionkowe" oświadczyny były tak jak suwaczek wskazuje
Oficjalne 26 lipca
Salę wstępnie zarezerwowaną mamy na 07.08.2010
Z Andrzejem pierwszy kontakt (internet) był na poczatku 2007 roku. Po pary wymianach opinii przerwa, bo nagle jego dostawca netu miał modernizację czy coś (pochodzi ze wsi i tam niestety nie ma alternatywy). Pod koniec lutego na nowo się odezwał, do mnie przyjechał w marcu 2007.
Koło maja stwierdziliśmy, ze nie spotykamy się już z nikim innym poza sobą.
Na jesień przeniósł się do mnie, do Gdańska, znalazł pracę, wrócił do szkoły (przerwanej 10 lat temu po wypadku samochodowym).
On od samego poczatku mówił o ślubie, ja stopowałam aż do tego roku.
"pierścionkowe" oświadczyny były tak jak suwaczek wskazuje
Oficjalne 26 lipca
Salę wstępnie zarezerwowaną mamy na 07.08.2010

ja tam mimo wszystko wole wierzyć że wszystko się uda i że sobie poradzimy z każdym problemem, ale nie założę 100 % na ptrzyszłość bo kobieta nie powinna tracić czujności :) zresztą na pewno nie bedę się tym martwić przed ślubem i mam nadzieję sporo po
AgaB a jednak ten internet może być romantyczny :)
AgaB a jednak ten internet może być romantyczny :)
Nie chce nikogo do niczego przekonywac, ale podejscie "nie wierze w rozstania" bardzo upraszcza spojrzenia na zwiazek. Sprawy sa jasne, proste i przejrzyste... Ja oczywiscie nie mam recepty na sukces i moze jestem w kompletnym bledzie... Nie mniej jednak zwiazek nie wydaje sie tak skomplikowanym przedsiewzieciem kiedy jest sie przekonanym, ze bedzie trwal zawsze...
A z drugiej strony to jestem zaskoczona ze wsrod wszystkich przyszlych panien mlodych i swiezych panien mlodych jestem zupelnie osamotniona w swoich przekonaniach... O krok przed (lub tuz po) zlozeniem przysiegi o deklaracji milosci "dopoki smierc nas nie rozlaczy" wszystkie zakladaja, ze moga tej przysiegi nie dotrzymac...
A z drugiej strony to jestem zaskoczona ze wsrod wszystkich przyszlych panien mlodych i swiezych panien mlodych jestem zupelnie osamotniona w swoich przekonaniach... O krok przed (lub tuz po) zlozeniem przysiegi o deklaracji milosci "dopoki smierc nas nie rozlaczy" wszystkie zakladaja, ze moga tej przysiegi nie dotrzymac...
Tara Marta urodziła sie 06/09/2010 o godz 10:17 ważąc 3,9 kg i mierząc 53 cm
Wiesz, ja nie odbieram tej dyskusji i głosów w niej jako zakładających, ze "w razie czego to rozwód".
Ja widzę w niej po prostu dziewczyny-realistki, które widzą, co się dzieje dookoła. Widzą, że w życiu pojawiają się takie sytuacje, których nikt nie chce, a które diametralnie zmieniają sposób patrzenia na życie.
Dłuższy czas "chodzenia ze sobą" przed zaręczynami oraz ślubem oczywiście daje nam lepsze poznanie drugiej osoby i jakby troszkę zmniejsza ryzyko bycia niemile zaskoczonym po slubie pewnymi codziennymi sytuacjami. Ale nie oznacza, że "szybkie" śluby są mniej wartościowe i że tacy ludzie są "skazani" na niepowodzenie w małżeństwie.
Oczywiście jest tez kategoria ludzi, którzy "mają parcie" na ślub, czyli "pobieramy się, bo wsyzscy znajomi się pobierają, co prawda nie jesteśmy siebie pewni, ale co tam - najwyżej się rozwiedziemy".
Jednak myślę, że większość z nas, podejmując decyzję o zaręczynach a potem ślubie nie zakłada "furtki bezpieczeństwa", bo inaczej nie stanęłaby obok tego mężczyzny w tym miejscu (czy to kościół, cerkwia, urząd) i nie ślubowałaby.
A propos - podczas ślubu cywilnego nie ślubuje się "do śmierci"
Ja widzę w niej po prostu dziewczyny-realistki, które widzą, co się dzieje dookoła. Widzą, że w życiu pojawiają się takie sytuacje, których nikt nie chce, a które diametralnie zmieniają sposób patrzenia na życie.
Dłuższy czas "chodzenia ze sobą" przed zaręczynami oraz ślubem oczywiście daje nam lepsze poznanie drugiej osoby i jakby troszkę zmniejsza ryzyko bycia niemile zaskoczonym po slubie pewnymi codziennymi sytuacjami. Ale nie oznacza, że "szybkie" śluby są mniej wartościowe i że tacy ludzie są "skazani" na niepowodzenie w małżeństwie.
Oczywiście jest tez kategoria ludzi, którzy "mają parcie" na ślub, czyli "pobieramy się, bo wsyzscy znajomi się pobierają, co prawda nie jesteśmy siebie pewni, ale co tam - najwyżej się rozwiedziemy".
Jednak myślę, że większość z nas, podejmując decyzję o zaręczynach a potem ślubie nie zakłada "furtki bezpieczeństwa", bo inaczej nie stanęłaby obok tego mężczyzny w tym miejscu (czy to kościół, cerkwia, urząd) i nie ślubowałaby.
A propos - podczas ślubu cywilnego nie ślubuje się "do śmierci"

Zgadza się... Całe życie musimy pracować nad trwałością naszego związku, małżeństwa, rodziny
"...na dobre i złe w zdrowi i w chorobie..."
W przysiędze "cywilnej" podoba mi się "i uczynię wszystko, by nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe"
Czyli dzisiaj wierzę, ze będziemy dobrym małżeństwem i CAŁE życie będę się maksymalnie starać, by tak właśnie było
"...na dobre i złe w zdrowi i w chorobie..."
W przysiędze "cywilnej" podoba mi się "i uczynię wszystko, by nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe"
Czyli dzisiaj wierzę, ze będziemy dobrym małżeństwem i CAŁE życie będę się maksymalnie starać, by tak właśnie było

Ale zawarcie zwizku zaklada zlozenie przysiegi przed Bogiem "NA ZAWSZE" ... Prawda? A nie, na zawsze, ale w razie czego, to to moze wcale nie...
Ja rozumiem realizm i przerozne sytuacje, w jakich nas zycie stawia i nie potepiam rozwodow ani nie oseniam osob, ktore musialy podjac te bardzo trudna decyzje w zyciu...
Ja rozumiem realizm i przerozne sytuacje, w jakich nas zycie stawia i nie potepiam rozwodow ani nie oseniam osob, ktore musialy podjac te bardzo trudna decyzje w zyciu...
Tara Marta urodziła sie 06/09/2010 o godz 10:17 ważąc 3,9 kg i mierząc 53 cm
katiies, to jednak nie jestem osamotniona... Mysle, ze przy podjeciu tej decyzji trzeba ufac sobie zupelnie slepo, bo jak inaczej moga przejsc przez gardlo slowa "i ze cie nie opuszcze az do smierci"...? Jak mozna w nie wierzyc? Jesli takiego zufania do siebie i partnera sie nie ma, to... coz ja osobiscie mialabym watpliwosci...
Tara Marta urodziła sie 06/09/2010 o godz 10:17 ważąc 3,9 kg i mierząc 53 cm
Ja uważam tak - związek na zawsze, bez względu na trudności, ALE ewentualne trwanie w związku, w którym człowiek czuje się źle, partner staje się obcy, znika porozumienie, rozmowy nie odnoszą żadnego skutku, to dla mnie nie jest małżeństwo tylko życie obok siebie ze względu na to, co było kiedyś. Dziś, jutro i pojutrze mogę powiedzieć, że nie rozwiodę się, bo kocham mojego męża i nikogo tak nie pokocham, ale nie wiemy, jak potoczy się nasze życie i chyba tylko tego dotyczą wątpliwości, a nie samego partnera. Bo to nie człowiek się zmienia, tylko życie się toczy - nie zawsze tak, jak byśmy chcieli. Podejrzewam, że wszyscy małżonkowie chcą być ze sobą do końca życia, ale czasem życie te postanowienia niszczy.
Mikimini, a nie próbujesz tego rozwiązać razem ze swoim mężem??
trwanie w związku, w którym człowiek czuje się źle, partner staje się obcy, znika porozumienie, rozmowy nie odnoszą żadnego skutku...
Agata, dlatego zwiazek to ciezka praca, takie problemy nie pojawiaja sie z dnia na dzien i trzeba na nie reagowac jak tylko pojawiaja sie niepokojace sygnaly. I pracowac, pracowac, pracowac... Tak ja uwazam i dlatego nie wierze w rostania... Czasem do nich dochodzi z czystego lenistwa i tchurzostwa... Nie zawsze... Ach czasem na takie historie sie trafia, ze wlos sie jerzy i nie pozostaje nic innego tylko cieszyc sie ze z tego co mamy....
Agata, dlatego zwiazek to ciezka praca, takie problemy nie pojawiaja sie z dnia na dzien i trzeba na nie reagowac jak tylko pojawiaja sie niepokojace sygnaly. I pracowac, pracowac, pracowac... Tak ja uwazam i dlatego nie wierze w rostania... Czasem do nich dochodzi z czystego lenistwa i tchurzostwa... Nie zawsze... Ach czasem na takie historie sie trafia, ze wlos sie jerzy i nie pozostaje nic innego tylko cieszyc sie ze z tego co mamy....
Tara Marta urodziła sie 06/09/2010 o godz 10:17 ważąc 3,9 kg i mierząc 53 cm
No zgadza się, że to praca... jestem w związku i coś o tym wiem, dlatego nie przewiduję rozstania z moim mężem, ale nie każdy potrafi pracować nad związkiem i kiedy dobiorą się osoby, które są zbyt leniwe albo mało pracowite to rozstanie gotowe. I wtedy nawet najpiękniejsza miłość nie pomoże. O to mi tylko chodzi...
No i prawda jest też taka, że życie potrafi zaskoczyć. W jakichś ekstremalnych sytuacjach ludzie potrafią się zachować nieprzewidywalnie. A tego nie jesteśmy w stanie przewidzieć, ani nie możemy temu zapobiec.
Też znam mnóstwo szczęśliwych małżeństw, prawdziwych wzorców dla nowożeńców, ale znam też małżeństwa, które nie przetrwały i nie uważam, że ktokolwiek zostawiał sobie furtkę - po prostu wiele w ich życiu się zmieniło i nie mogli wytrwać.
Znam też małżeństwo, które trzyma się z powodu honoru faceta - nie zostawi żony, ale na boku ma kogoś, z kim mógłby ułożyć sobie życie. Takich małżeństw jest wiele, a zastanawiające jest to, jaki oni sens widzą w małżeństwie, którego w praktyce nie ma...
No i prawda jest też taka, że życie potrafi zaskoczyć. W jakichś ekstremalnych sytuacjach ludzie potrafią się zachować nieprzewidywalnie. A tego nie jesteśmy w stanie przewidzieć, ani nie możemy temu zapobiec.
Też znam mnóstwo szczęśliwych małżeństw, prawdziwych wzorców dla nowożeńców, ale znam też małżeństwa, które nie przetrwały i nie uważam, że ktokolwiek zostawiał sobie furtkę - po prostu wiele w ich życiu się zmieniło i nie mogli wytrwać.
Znam też małżeństwo, które trzyma się z powodu honoru faceta - nie zostawi żony, ale na boku ma kogoś, z kim mógłby ułożyć sobie życie. Takich małżeństw jest wiele, a zastanawiające jest to, jaki oni sens widzą w małżeństwie, którego w praktyce nie ma...
Ja myślę, że ludzie wyobrażają sobie swoje wspólne życie jako sielankę i przy pierwszym poważnym problemie nie dają razem rady. Dlatego nie potrafią być ze sobą.
Ale to tylko jedna przyczyna. Jest ich o wiele więcej. Dla przykładu... znam małżeństwo, w którym (po ślubie kościelnym) mąż zabraniał żonie modlić się, chodzić do kościoła, dziecku nie pozwalał chodzić na lekcje religii... Maltretował żonę i córkę. Kobieta nie miała żadnych przesłanek, żeby coś takiego sobie wyobrazić wcześniej, zwłaszcza że mąż sam chciał ślubu kościelnego. Ostatecznie uzyskali unieważnienie małżeństwa. Była to sytuacja, której nikt się nie spodziewał i nikt nie miał na to wpływu. Dlatego mówię o tym, że nie zawsze jest to lenistwo, brak pracy czy otwarta furtka. Czasem po prostu pojawia się problem ze strony któregoś z małżonków i nie zawsze można nad tym pracować.
Ale to tylko jedna przyczyna. Jest ich o wiele więcej. Dla przykładu... znam małżeństwo, w którym (po ślubie kościelnym) mąż zabraniał żonie modlić się, chodzić do kościoła, dziecku nie pozwalał chodzić na lekcje religii... Maltretował żonę i córkę. Kobieta nie miała żadnych przesłanek, żeby coś takiego sobie wyobrazić wcześniej, zwłaszcza że mąż sam chciał ślubu kościelnego. Ostatecznie uzyskali unieważnienie małżeństwa. Była to sytuacja, której nikt się nie spodziewał i nikt nie miał na to wpływu. Dlatego mówię o tym, że nie zawsze jest to lenistwo, brak pracy czy otwarta furtka. Czasem po prostu pojawia się problem ze strony któregoś z małżonków i nie zawsze można nad tym pracować.
A mi sie wydaje ze przynajmniej 70% rozwodow spowodowana jest tym ze ludzie sie po prostu nie dobrali,maja inne oczekiwania co do siebie,inne cele w zyciu,poglady nie do pogodzenia,ktore niestety nie wyszly w praniu przed slubem,takich rzeczy czesto nie da sie pogodzic.Czasem chyba tez decyzja o slubie nie jest do konca przemyslana,tak jak ktos napisal,laska mysli o boze mam 25 lat ,musze sie hajtac bo moje kolezanki juz to zrobily i jest slub z kims kogo sie nawet tak do konca nie kocha.
Agata, kazdy z nas ma cala mase przykladow nieudanych zwiazkuw w naszych "ogrodkach"... Tylko czasem jakby je tak rozebrac na czynniki pierwsze, to czy determinacja i slepa, naiwna (byc moze) wiara w powodzenie nie pomoglaby niektorych rzeczy uniknac? (Oczywiscie nie mowie tu o przypadkach ekstremalnych) Nastawienie potrafi zdzialac cuda! Dlatego ja wierze slepo i bezkompromisowo... I wierze ze sie uda. Im dalej w las tym trudniej, oczywiscie, zwlaszcza jak rodziny sie "rozrastaja" i nasza uwaga sie rozprasza... Duzo latwiej jest mi teraz skladac takie deklaracje kiedy jestem miesiac po slubie i kwiatki, bratki, stokrotki oraz motyle w brzuchu ;-)) Ale jestem zdeterminowana byc konsekwentna...
Tara Marta urodziła sie 06/09/2010 o godz 10:17 ważąc 3,9 kg i mierząc 53 cm
mikimini, w takim razie czeka Cię ciężka praca... Nie warto poddawać się od razu. Ty znasz swojego męża najlepiej, więc przy odrobinie chęci znajdziesz środek, który go poruszy do działania. Powodzenia!
Aga, fajny fragment jest w jednym z tych art.: "Nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak się zachowa w przyszłości i w sytuacji, której dotąd nie doświadczył. Wszak „tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono”... Kluczową sprawą przed ślubem jest jednak to, czego chcemy." :)
Na prawdę bardzo mi się te artykuły podobają.
Mam nadzieję, ze uda nam się znaleźć nauki przedmałżeńskie podczas których bedziemy mogli na prawde głęboko zastanowić się i przedyskutować nasze postanowienie bycia razem.
A jak nie, to liczę, ze uda mi się do takich "rekolekcji" namówić znajomego ksiedza, którego o udzielenie ślubu poprosimy
Mam nadzieję, ze uda nam się znaleźć nauki przedmałżeńskie podczas których bedziemy mogli na prawde głęboko zastanowić się i przedyskutować nasze postanowienie bycia razem.
A jak nie, to liczę, ze uda mi się do takich "rekolekcji" namówić znajomego ksiedza, którego o udzielenie ślubu poprosimy

Ja też nie zakładam żadnego rozwodu, rozstania itp. Po prawie roku małżeństwa też się ma motyle, tylko więcej czynników te motyle zaburza ;-) I myślę, że każda żona wierzy w swoje małżeństwo "do grobowej deski". Dopiero później pojawia się inne myślenie, problemy, jakieś niespodzianki od losu, jedni sobie radzą, inni nie. Ale sądzę, że w dniu ślubu każdy chce być ze swoim partnerem do końca. Chyba o to w tym wszystkim chodzi. Ja np. czekam na Złote Gody i już sobie wyobrażam nasz jubileusz ;P
mysle, ze nasza dyskusja jest bardzo typowa, kazda mloda para ma podobne zalozenia,ale kazdemu życie pisze inny scenariusz i czesto my sami nie mamy na to wcale wpływu.
dla mnie sprawdzoną metodą na szczesliwy zwiazek jest mowienie o swoim szczesciu i milosci tylko jej jedynej osobie-gdy wiem,ze ona o tym pamieta, to nie mam potrzeby udowadniać innym co 5 sekund,ze "u mnie jest cudownie", bo malo mnie obchodzi czy ktos w to wierzy czy nie.
LOs wielokrotnie nagrodził mnie za taką powściągliwośc i dlatego nie rezygnuje z takiego sposobu na życie-żal mi za to szczerze kolezanek, które najchetniej jakis czas temu obkleiły by całe miasto swoimi wyznaniami i 10000% pewnością, a teraz dzwonią gorączkowo po ludziach i szukają świadkow do sprawy rozwodowej.
dla mnie sprawdzoną metodą na szczesliwy zwiazek jest mowienie o swoim szczesciu i milosci tylko jej jedynej osobie-gdy wiem,ze ona o tym pamieta, to nie mam potrzeby udowadniać innym co 5 sekund,ze "u mnie jest cudownie", bo malo mnie obchodzi czy ktos w to wierzy czy nie.
LOs wielokrotnie nagrodził mnie za taką powściągliwośc i dlatego nie rezygnuje z takiego sposobu na życie-żal mi za to szczerze kolezanek, które najchetniej jakis czas temu obkleiły by całe miasto swoimi wyznaniami i 10000% pewnością, a teraz dzwonią gorączkowo po ludziach i szukają świadkow do sprawy rozwodowej.
chodzi o to,zeby całe swoje uczucie przelewać na osobe konkretnie z tym uczuciem związaną, a nie obnosić sie z wyznaniami wsród ludzi, którzy delikatnie pisząc, mają to wszystko w nosie.
im bardziej ktos mnie zapewnia o tym jaki jest szczesliwy, tym bardziej prywatnie nie jest, doswiadczylam juz tego tyle razy ze strony roznych osob,ze az az przykro sie robi.
to jest tak samo jak z pieniedzmi- naprawde bogaty czlowiek bez kompleksow o nich nie mowi- po prostu je ma...
im bardziej ktos mnie zapewnia o tym jaki jest szczesliwy, tym bardziej prywatnie nie jest, doswiadczylam juz tego tyle razy ze strony roznych osob,ze az az przykro sie robi.
to jest tak samo jak z pieniedzmi- naprawde bogaty czlowiek bez kompleksow o nich nie mowi- po prostu je ma...
panama, zapewnianie o swoich uczuciach wazne, ale troche malo... Ja mysle, ze w zwiazek trzeba wlozyc troche wiecej... No ale Ty slynna jestes z lenistwa... Zycze Ci zeby tylko taka inwestycja w zwiazek wystarczyla Wam do grobowej deski... "no chyba ze nie"... Czy jak to Ty tam twierdzisz... "w razie jakby sie nie udalo"...
Tara Marta urodziła sie 06/09/2010 o godz 10:17 ważąc 3,9 kg i mierząc 53 cm
mikimini - dla mnie ciche dni nie istnieją, więc w tym Ci nie pomogę! Ty wiesz, czego Ci brakuje, Twój mąż wie, co jemu nie odpowiada, sądzę, że to powinniście między sobą wyjaśnić, na spokojnie.
Ja tez z obserwacji swiata i ludzi wiem, ze lepiej z pewna rezerwa i powsciagliwoscia podchodzic do zycia. I bynajmniej nie jestem pesymistka (no, moze w ostatnich dniach troche tak, ale ma dobry powod), tylko sie jzu na rozne nieszczescia napatrzylam i wiem, ze los nikogo nie oszczedza. Chocby sie nawet myslalo, ze sie jest na to przygotowanym, to itak potrafi zwalic sie niespodziewanie na glowe.
A co do kolezanek, to ja tez mam kilka takich, co to byly niby tak strasznie szczesliwe i zakochane, ze musialy o tym co chwila wszystkim trabic (moze siebie tez chcialy tak przekonac), a zle to sie skonczylo. W jednym przypadku sie jeszcze nie skonczylo, ale to nawet dla dziewczyny gorzej, bo wszyscy na okolo widza, ze to chory zwiazek, a ona nadal klapki na oczach ma (albo tak dobrze udaje).
A co do kolezanek, to ja tez mam kilka takich, co to byly niby tak strasznie szczesliwe i zakochane, ze musialy o tym co chwila wszystkim trabic (moze siebie tez chcialy tak przekonac), a zle to sie skonczylo. W jednym przypadku sie jeszcze nie skonczylo, ale to nawet dla dziewczyny gorzej, bo wszyscy na okolo widza, ze to chory zwiazek, a ona nadal klapki na oczach ma (albo tak dobrze udaje).
widzisz agata to jest tak ze problemy narastaja i mi ciagle cos w nim nie pasuje co kiedys jak zaznaczylam tego nie bylo < albo bylo a ja tego nie widzialam> a jak wychodza rozmowy to w sumie jest tak ze on nie ma problemu ze ja mu w niczym nie przeszkadzam i jemu jest dobrze a jak tlumacze ze mi cos nie pasuje , twierdzi ze mam chore problemy i nawet nie chce sie zmieniac nie wiem zastanawiam sie czy to chwilowe bo praca i stresy tak o sobie daja znac czy tak juz zostanie
Nie wiem, co Tobie się nie podoba, ale może po prostu jest tak, jak było a po prostu Ty widzisz pewne rzeczy inaczej?? Może rzeczywiście jest ok, a Tobie wydaje się, że coś się zepsuło?? Nie potrafię obiektywnie ocenić Twojej sytuacji, ale trzymam kciuki za pozytywny finał.
TAK SŁUCHAM WASZYCH WYPOWIEDZI I STWIERDZAM, ŻE POWINNAM SIĘ CIESZYĆ Z MOJEGO T.
ALE ZA TO ZNAM PZYKLAD MALZENSTWA KTÓREGO MĘŻCZYZNA PRAWIE RAZ NA 2 TYG IDZIE DO KUMPLI SIĘ UPIJE I ZOSTAJE NA NOC A CZASEM NAWET NA CALY WEEKEND NIE MA GO W DOMU A PO POWROCIE PRZEPRASZA I MYSLI ZE NIC PRZECIEZ TAKIEGO SIE NIE STALO BO ZONA WIEDZIALA ZE JEST U KUMPLI I ZE SIĘ ZASIEDZIAŁ NO CÓŻ....
ALE ZA TO ZNAM PZYKLAD MALZENSTWA KTÓREGO MĘŻCZYZNA PRAWIE RAZ NA 2 TYG IDZIE DO KUMPLI SIĘ UPIJE I ZOSTAJE NA NOC A CZASEM NAWET NA CALY WEEKEND NIE MA GO W DOMU A PO POWROCIE PRZEPRASZA I MYSLI ZE NIC PRZECIEZ TAKIEGO SIE NIE STALO BO ZONA WIEDZIALA ZE JEST U KUMPLI I ZE SIĘ ZASIEDZIAŁ NO CÓŻ....
No jesli jes sie szczerym i jedzie z kumplami (czy do kumpli) na weekend, to nie ma z czego robic paniki. No ale jak koles znika bez uprzedzenia, wylacza telefon itp... to troche dziecinada... Ale moze robi tak buntujac sie przed zona, ktora go probuje "zamknac w klatce"... Nie wiem, nie znam ludzi, wiec trudno sie wypowiadac... Z dowiadczenia wiem, ze kazdy kij ma dwa konce... Rzeczy nie sa tak czarno - biale jak moze nam sie na pozor wydawac i wszystko ma swoja przyczyne...
Tara Marta urodziła sie 06/09/2010 o godz 10:17 ważąc 3,9 kg i mierząc 53 cm
jak zwykle nie czytasz Ostola ze zrozumieniem, nikt nie zakłada na początku, że nie dotrzyma przysięgi, tylko dziewczyny uważają że "nigdy nie mów nigdy".
dokładnie..kurcze mam dwudziesty pierwszy wiek i wszystko się może zdarzyc trzeba byc realistą w dzisiejsztch czasach..oczywiście że idąc do ołtarza człowiek zakłada że jest pewny ,że wszystko będzie ok..
ale życie płata rózne figle..a teraz można sobie gdyba w momencie jak sie jest na początku tej drogi małżeńskiej..moze spotkajmy sie po 10,15,20 latach..i porozmawiajmy na ten temat ponownie..
No ja mojemu męzowi ufam..w 99% jeden % zostawiam dla siebie;)
też ma wolnosc i swobodę ,nie zabraniam mu niczego w granicach rozsądku....i vice versa
dokładnie..kurcze mam dwudziesty pierwszy wiek i wszystko się może zdarzyc trzeba byc realistą w dzisiejsztch czasach..oczywiście że idąc do ołtarza człowiek zakłada że jest pewny ,że wszystko będzie ok..
ale życie płata rózne figle..a teraz można sobie gdyba w momencie jak sie jest na początku tej drogi małżeńskiej..moze spotkajmy sie po 10,15,20 latach..i porozmawiajmy na ten temat ponownie..
No ja mojemu męzowi ufam..w 99% jeden % zostawiam dla siebie;)
też ma wolnosc i swobodę ,nie zabraniam mu niczego w granicach rozsądku....i vice versa
Spotkania z kolegami i piwko? Oczywiście, że tak. Ale nie co 2 tygodnie i do tego na cały weekend! Jak ktoś chce aż tyle swobody, to po co się żeni?
A jeśli chodzi o recepte na udane małżeństwo,to niestety NIE MA!!! Gdyby taka była, to byłoby dużo mniej rozwodów. Żadna z nas wychodząc za mąż nie zakłada, że się rozwiedzie, ale mamy też świadomość, że są rozwody i nie będziemy tkwić w toksycznym związku. Oczywiście rozwód był ostatecznością, a nie pierwszą rzeczą o jakiej pomyślałam , kiedy pojawiły się problemy. Rozwód był dla mnie przyznaniem się do porażki i błędu ( a tego nikt nie lubi). Czasem jest to po prostu mniejsze zło.
I nie rozwiodłam się po roku małżeństwa, ale po ponad 10 latach
A jeśli chodzi o recepte na udane małżeństwo,to niestety NIE MA!!! Gdyby taka była, to byłoby dużo mniej rozwodów. Żadna z nas wychodząc za mąż nie zakłada, że się rozwiedzie, ale mamy też świadomość, że są rozwody i nie będziemy tkwić w toksycznym związku. Oczywiście rozwód był ostatecznością, a nie pierwszą rzeczą o jakiej pomyślałam , kiedy pojawiły się problemy. Rozwód był dla mnie przyznaniem się do porażki i błędu ( a tego nikt nie lubi). Czasem jest to po prostu mniejsze zło.
I nie rozwiodłam się po roku małżeństwa, ale po ponad 10 latach
Kiki0 brawo :) mam takie samo zdanie tkwić w toksycznym w związku nie ma sensu, trzeba probowac ale jeśli sie nie da nic zrobic to chyba lepiej być samym, albo jak serce przestanie krwawić otworzyć się na nowy związek. Moja mama tez sie rozwiodła kiedys pisałam o moim Ojcu i tym co zrobił, dzięki decyzji mojej Mamy miałam szczęśliwe dzieciństwo.
Co do spotkań na piwko ja mojemu pozwalam na spotkania z kumplami, na ryby całonocne itd. ale gdy ja chce iść na ploty do kumpeli nie ma problemu. To jest wypracowany kompromis.
Co do spotkań na piwko ja mojemu pozwalam na spotkania z kumplami, na ryby całonocne itd. ale gdy ja chce iść na ploty do kumpeli nie ma problemu. To jest wypracowany kompromis.
Oczywiście swoboda musi być ale wszystko w granicach zdrowego rozsądku. Mój narzeczony jest marynarzem i jego zawód wymaga od obojga z nas bardzo dużo zaufania...czasem nie jest łatwo ale jak się mocno kocha i dużo ze sobą rozmawia...o uczuciach i obawach...to wszystko jest się w stanie przezwyciężyć
No właśnie nie wyobrażam sobie, żeby mój M chodził 2razy w miesiącu na impry z kumplami. To ja mam chodzić też? A kiedy razem? Wcale? Poza tym nic nie usprawiedliwia nieobecności przez cały weekend. (oczywiście, jeśli tego wcześniej nie ustalimy) Jeśli M wychodzi , to umawiamy się, że np. wraca o 23-ej, jeśli impra się przedłuża dzwoni i mówi mi o tym, żebym się nie denerwowała. To chyba nie ogranicza swobody, jeśli zadzwoni . Świadczy to o jego szacunku do mnie . Ja sama pojechałam na tydzień do egiptu z koleżankami , a M został w domu.






































[/url]














[/url]










[/url] 











[/url]