Widok
Jak poradzic sobie z wtrącającą sie rodzinka...
mojego faceta?
Podczas wizyt u tesciow+jego brat wiecznie slysze ze ja wszystko robie nie tak jak powinno byc czyli jak wychowywala tesciowa 30 lat temu i jak brat z bratowa wychowywali 10 lat temu.
Nasz maluch ma 8 miesiecy a juz slysze od tej rodzinki ze powinien chodzic. Przy kazdej wizycie tesciowa stawia dziecko na nogi. Kazda moja uwaga konczy sie albo obraza tesciow albo potem slysze ze nie nadaje sie do wychowywania dziecka. Podwazany jest nawet autorytet pediatry (zle leki na przeziebienie przepisza, ze nie powinien dziecku przepisywac cebionmulti). I tysiace innych uwag. Kiedy rozmawiam o tym z partnerem to on mowi ze to jest troska dziadkow i jego bratowej i mowi ze mam wyluzowac ale kiedy spotykamy sie wszyscy to on nie reaguje na zadne zarzuty pod moim adresem. Czy ktoras z Was miala podobna sytuacje i jak sobie poradzilyscie?
Podczas wizyt u tesciow+jego brat wiecznie slysze ze ja wszystko robie nie tak jak powinno byc czyli jak wychowywala tesciowa 30 lat temu i jak brat z bratowa wychowywali 10 lat temu.
Nasz maluch ma 8 miesiecy a juz slysze od tej rodzinki ze powinien chodzic. Przy kazdej wizycie tesciowa stawia dziecko na nogi. Kazda moja uwaga konczy sie albo obraza tesciow albo potem slysze ze nie nadaje sie do wychowywania dziecka. Podwazany jest nawet autorytet pediatry (zle leki na przeziebienie przepisza, ze nie powinien dziecku przepisywac cebionmulti). I tysiace innych uwag. Kiedy rozmawiam o tym z partnerem to on mowi ze to jest troska dziadkow i jego bratowej i mowi ze mam wyluzowac ale kiedy spotykamy sie wszyscy to on nie reaguje na zadne zarzuty pod moim adresem. Czy ktoras z Was miala podobna sytuacje i jak sobie poradzilyscie?
radze ograniczyć wizyty u teściów :/ !!!
Z tego co opisałaś to Twoja teściowa pozjadała chyba wszystkie rozumy. Nie wyobrażam sobie jak można powiedzieć młodej matce, że nie nadaje sie do wychowywania dzieci??? SZOK
Porozmawiaj o tym poważnie z Twoim partnerem może on zwróci swojej "mamusi" uwagę - to dużo zależy od niego!!! musi stać kategorycznie i stanowczo po Twojej stronie, inaczej nic sie nie zmieni.
Znam osobiście podobne relacje synowej z teściową i o mały włos nie rozpadło się to małżeństwo :/ - Wszystko zależało od partnera - dopuki nie postawil sie matce i nie staną w obronie żony to teściowa wtracała sie we wszystko!!
Ograniczyli też bardzo spotkania z nią i pomogło.
Ważne jest tzw. "odcięcie pępowiny" od mamuśki i żyć własnym życiem.
Życze powodzenia !!!
Z tego co opisałaś to Twoja teściowa pozjadała chyba wszystkie rozumy. Nie wyobrażam sobie jak można powiedzieć młodej matce, że nie nadaje sie do wychowywania dzieci??? SZOK
Porozmawiaj o tym poważnie z Twoim partnerem może on zwróci swojej "mamusi" uwagę - to dużo zależy od niego!!! musi stać kategorycznie i stanowczo po Twojej stronie, inaczej nic sie nie zmieni.
Znam osobiście podobne relacje synowej z teściową i o mały włos nie rozpadło się to małżeństwo :/ - Wszystko zależało od partnera - dopuki nie postawil sie matce i nie staną w obronie żony to teściowa wtracała sie we wszystko!!
Ograniczyli też bardzo spotkania z nią i pomogło.
Ważne jest tzw. "odcięcie pępowiny" od mamuśki i żyć własnym życiem.
Życze powodzenia !!!
Wydaje mi sie , ze ograniczanie wizyt i odwiedzin nie za bardzo poskutkuje. To taka metoda.."uciszenia".lepiej w 4 oczy- nie zyczymy sobie wskazówek i porad, i tyle. Nie ma obwijania w bawełne, podchodów i tym podobnych-stanowczo i konsekwentnie!
Ja raz miałam "dyskusje" i stek porad teściowej-ukróciłam od razu, na gorąco, szybko zeszła do pionu i mineły 4 lata i ta nasza"debata" utkwiła jej w pamięci chyba- nie ma wtracania, się, komentowania, jest luzik:)
nawet ja czasem lubię***
Wytrwałości i wsparcia ze strony męża zyczę!
Ja raz miałam "dyskusje" i stek porad teściowej-ukróciłam od razu, na gorąco, szybko zeszła do pionu i mineły 4 lata i ta nasza"debata" utkwiła jej w pamięci chyba- nie ma wtracania, się, komentowania, jest luzik:)
nawet ja czasem lubię***
Wytrwałości i wsparcia ze strony męża zyczę!
Anka, nasze małe się jeszcze nie urodziło, a moja rodzinka pozjadała wszystkie rozumy. Wiem przez co przechodzisz i aż boję się tego co nas czeka. Niestety, nie wiem czy rodzina Twojego partnera jest na tyle sensowna żeby zrozumieć powiedzenie w cztery oczy czego oczekujecie - bo jak przeczytasz za chwilę, nie na wszystkich to działa...
Teściowa jakoś pojęła że ma się nie wtrącać, sama powiedziała że mamy poprosić o pomoc czy radę a ona nie będzie się narzucać - i to jest fajne. Mieszka w Trójmieście i naprawdę miałaby szansę zatruwać nam życie a tego nie robi. A moi, niestety, wydzwaniają, nakłaniają, szantażują, smęcą i ględzą... I na nich nie ma rady, nawet jak powiedzieliśmy że sobie poradzimy sami i poprosimy o radę czy pomoc, to za dwa tygodnie było to samo od nowa. Jedyne "szczęście" w tym, że mieszkają dwie godziny drogi od nas i mogą jedynie dzwonić a nie przyjeżdżają za często ;-)
Teściowa jakoś pojęła że ma się nie wtrącać, sama powiedziała że mamy poprosić o pomoc czy radę a ona nie będzie się narzucać - i to jest fajne. Mieszka w Trójmieście i naprawdę miałaby szansę zatruwać nam życie a tego nie robi. A moi, niestety, wydzwaniają, nakłaniają, szantażują, smęcą i ględzą... I na nich nie ma rady, nawet jak powiedzieliśmy że sobie poradzimy sami i poprosimy o radę czy pomoc, to za dwa tygodnie było to samo od nowa. Jedyne "szczęście" w tym, że mieszkają dwie godziny drogi od nas i mogą jedynie dzwonić a nie przyjeżdżają za często ;-)
Ania1979: i za takie właśnie rzeczy zdobyłaś moją sympatię :-)
Gdybym ja miałą taką sytuację (a podejrzewam, że rozgrzane do czerwoności babcie będą chciały mi "dobrze" doradzić jak urodze) od razu powiedziałąbym co myślę. Ja tam też nie szczypie się w takich sytuacjach i walę prosto z mostu. Nie byłoby gadki, jakiegoś tłumaczenia na temat pediatry, ze nam tak radzi czy coś. Powiedziałabym, że jeżeli nie będę umiała się zająć WŁASNYM dzieckiem to na pewno poprosze ich o radę-a póki co uważasz, że swietnie z partnerem dajecie sobie radę.
A tak na marginesie: jakby mój mąż w takiej sytuacji nie zareagował i nie stanął w mojej obronie-dostałby tak po uszach w domu, że marny jego los!!!
Gdybym ja miałą taką sytuację (a podejrzewam, że rozgrzane do czerwoności babcie będą chciały mi "dobrze" doradzić jak urodze) od razu powiedziałąbym co myślę. Ja tam też nie szczypie się w takich sytuacjach i walę prosto z mostu. Nie byłoby gadki, jakiegoś tłumaczenia na temat pediatry, ze nam tak radzi czy coś. Powiedziałabym, że jeżeli nie będę umiała się zająć WŁASNYM dzieckiem to na pewno poprosze ich o radę-a póki co uważasz, że swietnie z partnerem dajecie sobie radę.
A tak na marginesie: jakby mój mąż w takiej sytuacji nie zareagował i nie stanął w mojej obronie-dostałby tak po uszach w domu, że marny jego los!!!
Nie dziewczyny, tego się w taki sposób nie załatwi.
Wina lezy po stronie chłopaka, który nie staje w obronie swojej kobiety. Rodzice widzą, że on trzyma ich stronę bo nie reaguje i stąd problem. Wiedzą, że na wiele mogą sobie pozwolić.
Najpierw naprawę trzeba zacząć od niego, a później on musi to wyperswadować swoim rodzicom.
Moja kuzynka miała własnie tak dokładnie. W jej i jej męża obecności były pod jej adresem rózne niemiłe uwagi, na święta przy niej tylko jemu wręczali prezenty, nie przychodzili nigdy na jej imieniny i in.okazje z nią związane.
Psycholog poradził, żeby zaczęli naprawiac swoj związek i on musi byc ostoją. Powiedzieć rodzicom, ze robią źle, że jest krzywdzona.
Powiedźmy, że to wygląda już bardzej normalnie, ale przede wszystkim ona nie czuje się upokorzona tym, że jej własny facet tego nie lekceważy tylko zawsze stara się od razu naprawiać te sytuacje w rozmowie z rodzicami.
Wina lezy po stronie chłopaka, który nie staje w obronie swojej kobiety. Rodzice widzą, że on trzyma ich stronę bo nie reaguje i stąd problem. Wiedzą, że na wiele mogą sobie pozwolić.
Najpierw naprawę trzeba zacząć od niego, a później on musi to wyperswadować swoim rodzicom.
Moja kuzynka miała własnie tak dokładnie. W jej i jej męża obecności były pod jej adresem rózne niemiłe uwagi, na święta przy niej tylko jemu wręczali prezenty, nie przychodzili nigdy na jej imieniny i in.okazje z nią związane.
Psycholog poradził, żeby zaczęli naprawiac swoj związek i on musi byc ostoją. Powiedzieć rodzicom, ze robią źle, że jest krzywdzona.
Powiedźmy, że to wygląda już bardzej normalnie, ale przede wszystkim ona nie czuje się upokorzona tym, że jej własny facet tego nie lekceważy tylko zawsze stara się od razu naprawiać te sytuacje w rozmowie z rodzicami.
Poza tym unikanie eściów nic nie pomoże, bo też mają prawo widzieć dziecko i syna. Jak tego najpierw z nim nie załatwisz to on bedzie równiez przeciwko Tobie i to z czasem jemu bedziesz zarzucać, że nie broni Cię.
Współczuję sytuacji.
Nie obraź się, że pisze na temat twojego chłopaka, ale tak własnie było u nas w rodzinie i tak psycholog wytłumaczył sytuację.
Oczywiscie on nie jest winny temu, ze oni tacy są ale może cie bronić i byc lojalnym wobec ciebie, a to podstawa w związku
Współczuję sytuacji.
Nie obraź się, że pisze na temat twojego chłopaka, ale tak własnie było u nas w rodzinie i tak psycholog wytłumaczył sytuację.
Oczywiscie on nie jest winny temu, ze oni tacy są ale może cie bronić i byc lojalnym wobec ciebie, a to podstawa w związku
zgadzam się w dziewczynami, unikanie spotkań do niczego nie prowadzi, chodź rozumiem, że to trudne, to naprawdę trzeba wszystko dokładnie teściom wyjaśnić i ustalić pewne zasady
co do męża to rzeczywiście- nie będzie dobrze jak nie zrozumie, że
najpierw żona, potem cała reszta :)
walcz dziewczyno i nie odpuszczaj !
powodzenia :)
co do męża to rzeczywiście- nie będzie dobrze jak nie zrozumie, że
najpierw żona, potem cała reszta :)
walcz dziewczyno i nie odpuszczaj !
powodzenia :)
dziekuje za wszystkie slowa otuchy i rady. Moja cierpliwosc powoli wyczerpuje sie. Tesciowie mieszkaja 3km od nas. Rozmowy, sprzeczki z partnerem koncza sie zawsze tekstem z jego strony ze jego rodzina tak mowi, robi gdzyz sie o nas troszczy, ze oni znaja sie na wychowaniu dzieci. On nie stanie w mojej obronie przy tesciach bo rodzice zawsze maja racje, bo to nie wypada.
Pare razy tesciowie dwonili do moich rodzicow ze skarga na mnie jaka to jestem nie dobra, niegrzeczna ze zwracam im uwage dot. wychowania dziecka. Co do wizyty to moj facet zaprasza swoich rodzicow na kawke bez uzgadaniania ze mna. Czuje sie jak przedmiot ktory urodzil dziecko i teraz mozna mnie wyrzucic do smieci. O moich urodzinach, imieninach tesciowie nie pamietaja, a prezenty na swieta dostaje tylko facet i nasze dziecko. Kiedys wspomnialam ze moze powinnismy pojsc do psychologa to uslyszalam ze zwariowalam. Generalnie z mojego otoczenia wszyscy wiedza ze jestem energiczna, co mysle to powiem, nie owijam w bawelne. Kiedys uslyszalam ze przy takim temperamencie to on mi odbierze dziecko. Nie wiem ile moge jeszcze walczyc, zastanawiam sie na wyprowadzka do swojej rodziny.
Pare razy tesciowie dwonili do moich rodzicow ze skarga na mnie jaka to jestem nie dobra, niegrzeczna ze zwracam im uwage dot. wychowania dziecka. Co do wizyty to moj facet zaprasza swoich rodzicow na kawke bez uzgadaniania ze mna. Czuje sie jak przedmiot ktory urodzil dziecko i teraz mozna mnie wyrzucic do smieci. O moich urodzinach, imieninach tesciowie nie pamietaja, a prezenty na swieta dostaje tylko facet i nasze dziecko. Kiedys wspomnialam ze moze powinnismy pojsc do psychologa to uslyszalam ze zwariowalam. Generalnie z mojego otoczenia wszyscy wiedza ze jestem energiczna, co mysle to powiem, nie owijam w bawelne. Kiedys uslyszalam ze przy takim temperamencie to on mi odbierze dziecko. Nie wiem ile moge jeszcze walczyc, zastanawiam sie na wyprowadzka do swojej rodziny.
Myslę że jeśli ktoś ma taką naturę(czyli lubi sie wtrącac) to za duzo i tak nic nie pomoze. Ja mam podobną sytuacje jak ty, mój synek ma 3 lata i walczymy z dobrymi radami i wrtacaniem juz bardzo długo. Tesciowie mieszkają obok, do tego blisko są babcie i inni. Niestety rozmowy, prośby, grożby, kłótnie prawie nie skutkują. Plus choc jest taki że moja matka mieszka 200 km od nas wiec choc o jedna osobe mniej. Jakis czas temu zaczelam zastanawiac sie nad zmiana miejsca zamieszkania bo po prostu mam juz DOSC. Za miesiac wyjezdzamy i mysle ze odleglosc 2000 km da mi wkoncu swiety spokoj.
to faktycznie problem i dobrze dziewczyny radzą - naprawę musisz zacząć od Swojego partnera, bo jeśli będziesz stawiać się teściom - pamiętaj, że mimo wszystko jesteś dla nich obca, jeśli widzą, że partner Cię lekceważy to oni też tak będą robić, bo przykład idzie z góry
rodzic zawsze weźmie stronę swojego dziecka
ja miałam ostatnio troszkę inny przypadek, moi teściowie i moja mama mają całkiem niezły kontakt i ostatnio razem spędzili weekend - podobno teściowie poskarżyli się mojej mamie na nas, że jak jesteśmy u nich (na noc) to nie sprzątamy po sobie,
ponieważ mieszkamy z moją mamą - ona wie dobrze jacy jesteśmy i że to nie jest prawdą, ale niesmak pozostał nie tylko u mnie, ale też u mojego męża (mimo, że to są jego rodzice), bo zabolały te słowa mnie najbardziej, bo człowiek się stara, żeby było dobrze
od tego czasu nie byliśmy u nich dłużej niż 3 godziny, ale nie prostowaliśmy tych "plotek"
rodzic zawsze weźmie stronę swojego dziecka
ja miałam ostatnio troszkę inny przypadek, moi teściowie i moja mama mają całkiem niezły kontakt i ostatnio razem spędzili weekend - podobno teściowie poskarżyli się mojej mamie na nas, że jak jesteśmy u nich (na noc) to nie sprzątamy po sobie,
ponieważ mieszkamy z moją mamą - ona wie dobrze jacy jesteśmy i że to nie jest prawdą, ale niesmak pozostał nie tylko u mnie, ale też u mojego męża (mimo, że to są jego rodzice), bo zabolały te słowa mnie najbardziej, bo człowiek się stara, żeby było dobrze
od tego czasu nie byliśmy u nich dłużej niż 3 godziny, ale nie prostowaliśmy tych "plotek"
url=http://www.maluchy.pl]
[/url]

Anka, wiesz że ja powoli też zaczynam rozważać wyprowadzkę gdzieś dalej? Znajomi wynieśli się na koniec Polski i mają więcej luzu, dziadkowie się nie wtrącają i są bardzo szczęśliwi jeśli mogą odwiedzić córkę i zabrać gdzieś wnuka na kilka dni.
Ja wprawdzie męża mam po swojej stronie, ale nie mogę sobie poradzić ze swoją rodziną (tak jak pisałam wyżej), a mężowi nie wypada strofować moich rodziców i rodzeństwa. Moja matka potrafi się obrazić że nie odebrałam telefonu, bo dzwoniła 3 razy a mnie nie było w domu. A potem dostaję sms-y typu - czemu mnie nie lubisz? A potem matka udaje że się nic nie stało. Toż to szantaż emocjonalny! A potem dzwoni i gada o pierdołach... A ja w ciąży nie chcę się denerwować a mam tego serdecznie dosyć. Mąż odbiera telefon domowy, ale zaczęli wydzwaniać na komórkę, to jak mam nie odebrać?
Jeśli chodzi o Twoją sytuację, nie wiem czy jak zabierzesz dziecko i pójdziesz do swoich rodziców, jeszcze nie pogorszysz sytuacji, bo partner może się od Ciebie odwrócić i stać się najgorszym wrogiem (poczucie męskiej klęski i urażonej dumy). Moim zdaniem, jeśli się wyprowadzać, to tylko razem.
Ja wprawdzie męża mam po swojej stronie, ale nie mogę sobie poradzić ze swoją rodziną (tak jak pisałam wyżej), a mężowi nie wypada strofować moich rodziców i rodzeństwa. Moja matka potrafi się obrazić że nie odebrałam telefonu, bo dzwoniła 3 razy a mnie nie było w domu. A potem dostaję sms-y typu - czemu mnie nie lubisz? A potem matka udaje że się nic nie stało. Toż to szantaż emocjonalny! A potem dzwoni i gada o pierdołach... A ja w ciąży nie chcę się denerwować a mam tego serdecznie dosyć. Mąż odbiera telefon domowy, ale zaczęli wydzwaniać na komórkę, to jak mam nie odebrać?
Jeśli chodzi o Twoją sytuację, nie wiem czy jak zabierzesz dziecko i pójdziesz do swoich rodziców, jeszcze nie pogorszysz sytuacji, bo partner może się od Ciebie odwrócić i stać się najgorszym wrogiem (poczucie męskiej klęski i urażonej dumy). Moim zdaniem, jeśli się wyprowadzać, to tylko razem.
Miałam podobny problem z moim M. Bardzo długo trwało zanim wytłumaczyłam mu, ze powinien stanąc w mojej obronie i zaaragować na wtracanie sie. W końcu sie udało, chociaż całkowicie problemu nie rozwiazało. jetsem strasznie wybuchowa i kilkakrotnie mocno pokłóciłam sie z teściową (łacznie z wyjściem od nich z domu i trzaskaniem drzwiami). W końcu powiedziałam jej, ze ona wychowała swoich synów tak jak uwazała za stosowne a ja chce wychowac moje dziecko tak jak ja uważam. W tej chwili zdarza sie jej wtracać, ale od razu jej mówię moje zdanie i jest lepiej. Nie idealnie, ale lepiej.
Najważniejsze jednak, żebys spróbowała wytłumaczyć mężowi, co cię boli, bo bez jego wspracia bedzie trudno.
Zyczę Ci powodzeni i nie odpuszczaj!
Najważniejsze jednak, żebys spróbowała wytłumaczyć mężowi, co cię boli, bo bez jego wspracia bedzie trudno.
Zyczę Ci powodzeni i nie odpuszczaj!
szczere współczucie dla autorki :( o mamo..ja mam całkowicie odmienną sytuację - a jak przeczytałam jej historię - aż "oczy wyszły mi na wierzch"...normalnie chyba coś by mnie trafiło w takiej sytuacji.... ja nie cierpię jak ktos nachalnie się wtrąca "do moich spraw", szczere współczucie !!!! no i nie poddawaj się!!! bo cała rodzinka wejdzie Ci na głowę!
Ja najpierw reagowalam na wszelkie uwagi spokojnie. Myslalam niech sobie tesciowa gada a ja i tak zrobie po swojemu. Potem wlaczylam w to meza- stawal po mojej stronie i mial wiecej odwagi stanowczo powiedziec mamusi co i jak, ale to tez tylko przez chwile przynosilo rezultat. Teraz to po prostu "wale prosto z mostu" i nie jestem zawsze grzeczna bo babsko zaczelo przeginac. Nie wtraca sie juz tylko w sprawy nasze i naszych dzieci, ale tez w to co dzieje sie u moich rodzicow-moja mama bardzo choruje. Tego juz nie wytrzymalam, bo my to my,ale moi rodzice to juz zbyt wiele...
Helen, widzę wiosenną odmianę w suwaczkach i fotce :)
Ech ta rodzinka... My nie jedziemy w tym roku do moich na święta (stąd też dodatkowe fochy). Zawsze u nich MUSIELIŚMY być (nawet jeszcze jako para), zwłaszcza ja, ale ja nie mogłam jechać do rodziny mojego faceta jako nie-żona. Mogliśmy odwiedzić teściową i teścia, jak starczyło nam czasu i energii. A i tak się obrażali że nie bierzemy urlopu i nie siedzimy u nich przez całe święta. Ale ostatnio się rozchorowałam przez to jeżdżenie w 3 miejsca i nie ruszam się z Gdańska. Ciężko mi jeździć, poza tym nie mam ochoty wysłuchiwać narzekania i dobrych rad :(
Ech ta rodzinka... My nie jedziemy w tym roku do moich na święta (stąd też dodatkowe fochy). Zawsze u nich MUSIELIŚMY być (nawet jeszcze jako para), zwłaszcza ja, ale ja nie mogłam jechać do rodziny mojego faceta jako nie-żona. Mogliśmy odwiedzić teściową i teścia, jak starczyło nam czasu i energii. A i tak się obrażali że nie bierzemy urlopu i nie siedzimy u nich przez całe święta. Ale ostatnio się rozchorowałam przez to jeżdżenie w 3 miejsca i nie ruszam się z Gdańska. Ciężko mi jeździć, poza tym nie mam ochoty wysłuchiwać narzekania i dobrych rad :(
A może faktycznie trochę wyluzować. Wg. mojej tesciowej mały jest za mały (i nie robi na niej wrażenia fakt że nosi ubranka dla 2 -latka a ma zaledwie rok), jest za blady, no i co najwazniejsze NIE CHODZI a jej synowie w tym wieku już chodzili + setki uwag typu ,,wujek dobra rada". Dla pocieszenia - w mężu tez nie mam wsparcia i on mówi że mam wyluzować i ja luzuję razem z mężem tzn. nie przejmujemy się ty gadaniem i robimy swoje. Chyba kiedyś Mikuś zacznie chodzić, może nawet coś powie a TESCIOWA i tak wie swoje i zawsze będzie wiedziała.
Co innego jak mąż mówi "zlejmy to" i robicie swoje, a co innego jak broni racji mamy i swojej rodziny kosztem autorytetu żony... Po to facet wyprowadza się z rodzinnego domu (tak jak i kobieta), żeby założyć rodzinę. Żeby to się udało trzeba "przeciąć" pępowinę, pokazać mamie, że mam teraz żonę, swoją rodzinę i to MY wspólnie decydujemy o sobie i naszym życiu. Stawia granice, to jest normalne i zdrowe. Mama zawsze będzie mamą ale przychodzi czas, że żona staje się jakby "piersza", przecież już w biblii o tym piszą...
Czyli dużo tu zależy od faceta, jesli nie będzie czuł takiej potrzeby, to nic się nie zmieni
Czyli dużo tu zależy od faceta, jesli nie będzie czuł takiej potrzeby, to nic się nie zmieni
tylko, ze jaki będzie facet w przyszłości zależy od...jego matki i jej wychowania. Skoro wzrastał w takim świecie-to czego od niego wymagać ???
pogadałabym sobie z nim tak od sreca i zapytał on by się zachowywał gdyby to twoi rodzice tak jego traktowali i nie miałby w Tobie wsparcia. Idą Święta - więc może to odpowiedni czas na szczerą rozmowe? trzymam za Ciebie kciuki
pogadałabym sobie z nim tak od sreca i zapytał on by się zachowywał gdyby to twoi rodzice tak jego traktowali i nie miałby w Tobie wsparcia. Idą Święta - więc może to odpowiedni czas na szczerą rozmowe? trzymam za Ciebie kciuki
Myślę że mężowie są zdania - "przecież mamusia wiec co mówi bo wychowała nas" my jako pierworódki nie wiemy nic na temat ciąży porodów i wychowywania dzieci za to one wiedzą najlepiej bo przecież przez to przeszły!!!!
Mój mąż dzwoni do rodziców np.jak mały ma gorączkę zapytać od czego to może być, nie istotne że spędzam z dzieckiem 24h/dobę i np idą mu ząbki -ale jak to powie mama to ma wartość!!
Mój mąż dzwoni do rodziców np.jak mały ma gorączkę zapytać od czego to może być, nie istotne że spędzam z dzieckiem 24h/dobę i np idą mu ząbki -ale jak to powie mama to ma wartość!!
o rety....to nie zazdroszczę :]
Chyba mąż jeszcze przywiązany pepowiną do mamuśki.
Swoja drogą,to zabawne,bo owa mamuska/teściowa tez kiedyś była młoda i miala pierwsze dziecko.Zadna kobieta nie rodzi sie z wiedzą na ten temat.No ale...niektóre szybko zapominają,ze tez kiedyś niewiele wiedzialy i uczyły się w trakcie.
Chyba mąż jeszcze przywiązany pepowiną do mamuśki.
Swoja drogą,to zabawne,bo owa mamuska/teściowa tez kiedyś była młoda i miala pierwsze dziecko.Zadna kobieta nie rodzi sie z wiedzą na ten temat.No ale...niektóre szybko zapominają,ze tez kiedyś niewiele wiedzialy i uczyły się w trakcie.
Ja jeszcze powiedzialam przy ktorejs z kolei radzie,ze dziadkowie nie sa zawsze najmadrzejsi i to wlasnie dlatego rodzice sa od wychowywania swoich dzieci a nie oni!!!
U nas najgorsze jest to ze moj maz ma siostre,ktora ma dwoje dzieci i bardzo duzo przy nich decydowala matka mojego meza. Czesto z tego powodu padaja hasla typu a z wnusia X i wnuczkiem Z to nie mielismy takiego problemu. Albo wnusia X i wnuczek Z to uwielbiali zawsze cos takiego.
Sto razy musialam tlumaczyc ze Lisa to nie jest ani X ani Z... Ehhh dobrze ze widujemy sie dwa razy w roku-ale i wtedy jest nerwowo...
U nas najgorsze jest to ze moj maz ma siostre,ktora ma dwoje dzieci i bardzo duzo przy nich decydowala matka mojego meza. Czesto z tego powodu padaja hasla typu a z wnusia X i wnuczkiem Z to nie mielismy takiego problemu. Albo wnusia X i wnuczek Z to uwielbiali zawsze cos takiego.
Sto razy musialam tlumaczyc ze Lisa to nie jest ani X ani Z... Ehhh dobrze ze widujemy sie dwa razy w roku-ale i wtedy jest nerwowo...
my z moją mamą mamy problem innego rodzaju,
otóż zarówno ja jak i moja siostra uwielbiamy naszą mamę i to zawsze my ciągniemy ją do siebie :) i czasami jedna jest zła na drugą, że w ten weekend zabiera mamę do siebie, moja mama nigdy nie pracowała i ma dużo wolnego czasu, większość jej koleżanek narzeka, że dzieci rzadko wpadają i juz im brakuje czasu na częste odwiedziny u rodziców, a u nas odwrotnie mama nas czasem prosi - dajcie spokój dziewczyny pozwólcie posiedzieć w domu, przyjedźcie po mnie za parę dni ( aha tutaj muszę dodać, że moja mama jest kotem kanapowym i sama w autobus nie wsiądzie tylko trzeba po nią jechać samochodem :) !
no ale mam to szczęście, że moja mama jest fajną babką, nie wtrąca się absolutnie do niczego, do domu zawsze wnosi dużo radości, jest śmieszkiem i naprawdę spędza się z nią czas lepiej niż z nie jednym rówieśnikiem :)
teściową też mam bardzo spoko, jest silną osobowością i też jest przesadnie troskliwa wobec swoich dzieci ( ma troje ) ale przy tym nie traci tak ważnego dystansu i nie przegina ( póki co ;)
zobaczymy co będzie jak pojawi sie maluch...
otóż zarówno ja jak i moja siostra uwielbiamy naszą mamę i to zawsze my ciągniemy ją do siebie :) i czasami jedna jest zła na drugą, że w ten weekend zabiera mamę do siebie, moja mama nigdy nie pracowała i ma dużo wolnego czasu, większość jej koleżanek narzeka, że dzieci rzadko wpadają i juz im brakuje czasu na częste odwiedziny u rodziców, a u nas odwrotnie mama nas czasem prosi - dajcie spokój dziewczyny pozwólcie posiedzieć w domu, przyjedźcie po mnie za parę dni ( aha tutaj muszę dodać, że moja mama jest kotem kanapowym i sama w autobus nie wsiądzie tylko trzeba po nią jechać samochodem :) !
no ale mam to szczęście, że moja mama jest fajną babką, nie wtrąca się absolutnie do niczego, do domu zawsze wnosi dużo radości, jest śmieszkiem i naprawdę spędza się z nią czas lepiej niż z nie jednym rówieśnikiem :)
teściową też mam bardzo spoko, jest silną osobowością i też jest przesadnie troskliwa wobec swoich dzieci ( ma troje ) ale przy tym nie traci tak ważnego dystansu i nie przegina ( póki co ;)
zobaczymy co będzie jak pojawi sie maluch...
Tak czytam sobie ten watek i naprawde jestem szczesciara.Moja tesciowa to super kobieta,nigdy sie nie wtraca nie komentuje i zawsze staje po mojej stronie.Mieszka blisko,czesto wpadam do niej z mala na kawke i naprawde bardzo ja lubie.Moja mama tez absolutnie sie nie wtraca,mieszka co prawda daleko ale nie ma zadnych uwag ,dzwonienia i zadreczania.Wspolczuje autorce watku i wszystkim kto jest w takiej sytuacji bo ja jestem raczej wybuchowa i nie wytrzymalabym czegos takiego.Tak jak wiekszosci z Was wydaje mi sie ze powinnas zaczac od swojego faceta,niedopuszczalne jest zeby stawal po stronie matki.Pomysl jak to dziecko dorastajac bedzie na to wszystko patrzylo to tez nie bedzie Cie szanowalo i traktowalo podobnie.Musisz cos z tym zrobic i to szybko.Potrzasnij troche tym facetem bo to mi sie wydaje troche mami synek albo zyjecie razem i jestescie rodzina albo niech wraca do mamusi.Naprawde nie wyobrazam sobie tkwienia w takim zwiazku.Zycze wytrwalosci i oby ten Twoj facet dojrzal do bycia odpowiedzialnym ojcem i mezem bo jak narazie wydaje mi sie ze on ma mleko pod nosem.
witam
Mam podobne doświadczenia z teściową, przy czym moja teściowa poszła jeszcze o krok dalej w wychowaniu mojego męża ,w obecności naszej powiedziała , że powinien bić mnie cytuję" po gębie i ryju" bo mam za dobrze z nim. A on nic nie odpowiedział tylko zrobił minę biednego chłopca ,a ma 43 lata. Od kilku lat borykam się z tą sytuacją, Bóg mi świadkiem , że chciałam ocalić za wszelką cenę to małżeństwo, czasami nie odzywałam się na jej zaczepki pod moim i dzieci adresem. Ale ostatnio coś we mnie pękło i nie chce mi się walczyć o niego, mam swoje życie i dzieci które są dla mnie wszystkim.Dlatego przestrzegam wszystkie kobitki od początku ustalajcie granice , ja w wieku 40 lat zrozumiałam , że trzeba o siebie walczyć i nie poddawać się.
Mam podobne doświadczenia z teściową, przy czym moja teściowa poszła jeszcze o krok dalej w wychowaniu mojego męża ,w obecności naszej powiedziała , że powinien bić mnie cytuję" po gębie i ryju" bo mam za dobrze z nim. A on nic nie odpowiedział tylko zrobił minę biednego chłopca ,a ma 43 lata. Od kilku lat borykam się z tą sytuacją, Bóg mi świadkiem , że chciałam ocalić za wszelką cenę to małżeństwo, czasami nie odzywałam się na jej zaczepki pod moim i dzieci adresem. Ale ostatnio coś we mnie pękło i nie chce mi się walczyć o niego, mam swoje życie i dzieci które są dla mnie wszystkim.Dlatego przestrzegam wszystkie kobitki od początku ustalajcie granice , ja w wieku 40 lat zrozumiałam , że trzeba o siebie walczyć i nie poddawać się.
tupnij nogą i powiedz ze ty jestes matką . i ze kiedys byly inne metody a teraz sa inne. rob to wszysyko z usmiechem i stanowczo. i nie jezdził za czesto.z mezem szczerze porozmawiaj. moj tez kaze mi olewac rady tesciowej .i sie usmiecha glupio.ale ja twardo potrafie dogadac .w gruncie rzeczy troche jest na mnie obrazona moze. ale cóz.
Masz odwieczny problem z dziadkami Twoich dzieci, non stop się wtrącają i udzielają miliony dobrych rad! Ten blog jest dla Ciebie, zapraszam do polubienia mojej strony. https://www.facebook.com/Babarada-16873538581 46218/