Widok
Od 1go do 1go... czy Wam udaje się cokolwiek oszczedzić?
Cześć,
mam takie nocne przemyślenia na temat szeroko rozumianych finansów domowych...
Oboje mamy dobre, wyższe wykształcenie, pracujemy w 2 dużych firmach, na odpowiedzialnych stanowiskach, za teoretycznie dobre pieniądze.
Z drugiej strony mamy kredyt, prawie trzyletnie dziecko, które chodzi do przedszkola, w pracy obowiązuje dress-code i... na koncie przed 1 zawsze pustki.
Zastanawiam się, co robimy nie tak, dlaczego nie możemy odłożyć na wakacje, na nowy sprzęt, na fajne ciuchy.
Obiady jemy w domu, zakupy robimy w marketach, żadnych wymyślnych rzeczy nie kupujemy, chemia lidlowa, ciuchy najczęściej kupuję w tesco albo sieciówkach. Buty tanie, kosmetyków nie używam. Poza kredytem opłacamy nasze polisy, czynsz, przedszkole (prywatne, o państwowe będziemy się starać wiosną). Do tego dochodzą koszty dojazdu do pracy (jedno z nas jeździ samochodem-paliwo, drugie ma miesięczny).
I to wszystko, po knajpach nie łazimy, kino raz na kwartał, imprez wcale.
Zastanawiam się co zrobić żeby odłożyć, żebyśmy mogli raz na jakiś czas gdzieś wyjechać, nie chodzi mi o 2 tygodniowe wakacje pod palmą, ale o weekend w miłym hotelu.
Poza tym, jeśli oboje pracujemy, pracę przynosimy do domu i czasem do 1-2 w nocy jak dziecko zaśnie siedzimy każde przed swoim komputerem, to ile jeszcze więcej można? Co trzeba zrobić, żeby zarobić tyle żeby poczuć te pieniądze? Nie tyle, żeby wystarczyło na rachunki, ale żeby zacząć korzystać z życia?
A może jest jakiś magiczny sposób na oszczędzanie? Są przecież rodziny, które utrzymują się za znacznie mniej niż my, tylko nie mam pojęcia jak oni to robią. Nie wiem gdzie i na czym moglibyśmy oszczędzić, nawet probowałam szyć sobie ciuchy, ale wczale nie wychodzi to taniej, a poświęcony czas jest odwrotnie proporcjonalny do efektu:(
Macie jakieś sposoby, żeby tego 31go nie było na koncie pusto?
mam takie nocne przemyślenia na temat szeroko rozumianych finansów domowych...
Oboje mamy dobre, wyższe wykształcenie, pracujemy w 2 dużych firmach, na odpowiedzialnych stanowiskach, za teoretycznie dobre pieniądze.
Z drugiej strony mamy kredyt, prawie trzyletnie dziecko, które chodzi do przedszkola, w pracy obowiązuje dress-code i... na koncie przed 1 zawsze pustki.
Zastanawiam się, co robimy nie tak, dlaczego nie możemy odłożyć na wakacje, na nowy sprzęt, na fajne ciuchy.
Obiady jemy w domu, zakupy robimy w marketach, żadnych wymyślnych rzeczy nie kupujemy, chemia lidlowa, ciuchy najczęściej kupuję w tesco albo sieciówkach. Buty tanie, kosmetyków nie używam. Poza kredytem opłacamy nasze polisy, czynsz, przedszkole (prywatne, o państwowe będziemy się starać wiosną). Do tego dochodzą koszty dojazdu do pracy (jedno z nas jeździ samochodem-paliwo, drugie ma miesięczny).
I to wszystko, po knajpach nie łazimy, kino raz na kwartał, imprez wcale.
Zastanawiam się co zrobić żeby odłożyć, żebyśmy mogli raz na jakiś czas gdzieś wyjechać, nie chodzi mi o 2 tygodniowe wakacje pod palmą, ale o weekend w miłym hotelu.
Poza tym, jeśli oboje pracujemy, pracę przynosimy do domu i czasem do 1-2 w nocy jak dziecko zaśnie siedzimy każde przed swoim komputerem, to ile jeszcze więcej można? Co trzeba zrobić, żeby zarobić tyle żeby poczuć te pieniądze? Nie tyle, żeby wystarczyło na rachunki, ale żeby zacząć korzystać z życia?
A może jest jakiś magiczny sposób na oszczędzanie? Są przecież rodziny, które utrzymują się za znacznie mniej niż my, tylko nie mam pojęcia jak oni to robią. Nie wiem gdzie i na czym moglibyśmy oszczędzić, nawet probowałam szyć sobie ciuchy, ale wczale nie wychodzi to taniej, a poświęcony czas jest odwrotnie proporcjonalny do efektu:(
Macie jakieś sposoby, żeby tego 31go nie było na koncie pusto?
Hymm... czasem na wszystkim nie warto tak oszczędzać, np. na butach. Co z tego że tanie, jak rozlecą się po kilku miesiącach. I znowu trzeba kupować nowe.
Mój mąż ma w zasadzie buty tylko z ecco, fakt że dość drogie, ale są rewelacyjne, świetnie się sprawują stopa oddycha.
PS. jak możesz nie kupować wcale kosmetyków? :)
Mój mąż ma w zasadzie buty tylko z ecco, fakt że dość drogie, ale są rewelacyjne, świetnie się sprawują stopa oddycha.
PS. jak możesz nie kupować wcale kosmetyków? :)
Te kosmetyki też mnie zainteresowały:D no ale do rzeczy.Ja też nie wiedziałam gdzie szły pieniądze a opłaty wynosiły jedną pensje a druga się po prostu rozchodziła...więc musisz założyć sobie zeszyt, niestety, zbierać wszystkie absolutnie wszystkie rachunki nawet za gumę do żucia w kiosku i zrobić raz na miesiąc podsumowanie,czyli zrobić tabele, podzielić na np.dojazdy do pracy, jedzenie, dziecko, chemia itp.co tam macie i dział przyjemności.po dwóch miesiącach będziesz mogła przeanalizować i zobaczyć na czym możesz oszczędzić.a obowiązkowo, jak pisała koleżanka którąś, odkładać na początku miesiąca a nie na końcu.:)
ja generalnie jestem dosc oszczedna osoba- ale zgodze sie z dziewczynami-buty -to nie do konca to na czym warto oszczedzic...ja np czesto "poluję" na jakies wyprzedaze np w deichamnie- i kupuje wtedy buty skorzane - za 50% ceny-mam przynajmniej glowe spokojną ze sie za chwilę nie rozpadną...moze-tak jak mowia dziewczyny - zaloz skrupulatny notes - aby choc w skali miesiaca zobaczyc-gdzie uciekają pieniądze?? ale fakt- ogolnie teraz jest wszystko droie-i niby pensja zdaje sie ok-a wszystko sie rozchodzi..nie wiadomo kiedy...pamietam -kilka lat temu za 200-250 -byl ladny kosz zakupow w auchan-a teraz-za 200 to pol kosza podstawowych produktow w lidlu..ech...my mamy swoje warzywa (wszelkie) i sporo owocow-wiec przynajmniej na to nie wydajemy...
Majka tylko pozazdrościć, że możesz odłożyć dziecku tysiąc miesięcznie ale pisać o tym w wątku w którym dziewczyna mówi, że trudno jej mimo stałej pracy obu stron odłożyć choćby złotówki to chyba średnio wygląda, nie sądzisz?
Swoją drogą to tylko w Polsce może być tak, że przy sytuacji kiedy oboje rodziców pracuje w dużych firmach na dość dobrych stanowiskach zarabiają w zasadzie "na życie".
Mam podobną sytuację. Też oboje z mężem pracujemy. Mój sposób na oszczędzanie to tak jak pisały dziewczyny. od razu po otrzymaniu przelewu z wypłatą odkładam x kwotę i zapominam o tych pieniądzach:-) odkładają się i na wakacje jak znalazł:-)
Plus do tego np buty dla małej rok wcześniej na wyprzedażach za pół ceny. Firmowe, porządne a taniej itp:-)
Swoją drogą to tylko w Polsce może być tak, że przy sytuacji kiedy oboje rodziców pracuje w dużych firmach na dość dobrych stanowiskach zarabiają w zasadzie "na życie".
Mam podobną sytuację. Też oboje z mężem pracujemy. Mój sposób na oszczędzanie to tak jak pisały dziewczyny. od razu po otrzymaniu przelewu z wypłatą odkładam x kwotę i zapominam o tych pieniądzach:-) odkładają się i na wakacje jak znalazł:-)
Plus do tego np buty dla małej rok wcześniej na wyprzedażach za pół ceny. Firmowe, porządne a taniej itp:-)
ja nie jestem typem księgowej, ale jakiś czas temu podobna sytuacja zmusiła mnie do uważniejszego przyjrzenia się finansom, no i tak od dłuższego czasu prowadzę w excelu w miarę dokładną tabelę wydatków - codziennie wpisuję w podziale na kategorie - nie ma zmiłuj, nawet bilet czy batonik wpisuję ;) Do tego prognoza jak najbardziej dokładna wydatków. I okazało się, że teoretycznie powinno nam zostawać ok 1/3 kasy. Wiadomo, że zawsze są nieprzewidziane wydatki, ale na początek miesiąca zawsze coś "mrożę" na koncie oszczędnościowym i wiem, że to co zostanie nie ma prawa nie starczyć:)
sposoby na oszczędzanie
1. najłatwiej chyba na rzeczach dla dziecka polecam szafka.pl możesz wymienic,sprzedac,kupic rzeczy często nowe albo w bardzo dobrym stanie, dzieciaki szybko się nudzą zabawkami, szybko wyrastają z ubranek więc nie wszystko opłaca się kupic nawet w sieciówce
2. obiady w domu- są tańsze przepisy - zupki, bigosik, naleśniki,gołąbki i wiele ciekawych w internecie wiadomo,że schabowe i wszystkie czysto mięsne obiady są drogie ze względu na ceny mięsa
3. zrezygnowac z używek- papierosy,piwko, winko, słodycze bo to niestety pochłania sporo kaski i idzie tylko w biodra :)
4. możesz dorobic sobie sprzedając ubranka,zabawki,swoje ubrania ktorych nie miałaś na sobie od roku (na pewno się znajdą) owszem kosztuje to troche czasu (zdjecia,wystawienie,odpisywanie na @) ale można kilka stówek w miesiącu dorobic odradzam allegro ze względu na prowizje
5. tak jak koleżanka wyżej pisała od razu przelac kaskę nainne konto -masz mniej wydasz mniej
1. najłatwiej chyba na rzeczach dla dziecka polecam szafka.pl możesz wymienic,sprzedac,kupic rzeczy często nowe albo w bardzo dobrym stanie, dzieciaki szybko się nudzą zabawkami, szybko wyrastają z ubranek więc nie wszystko opłaca się kupic nawet w sieciówce
2. obiady w domu- są tańsze przepisy - zupki, bigosik, naleśniki,gołąbki i wiele ciekawych w internecie wiadomo,że schabowe i wszystkie czysto mięsne obiady są drogie ze względu na ceny mięsa
3. zrezygnowac z używek- papierosy,piwko, winko, słodycze bo to niestety pochłania sporo kaski i idzie tylko w biodra :)
4. możesz dorobic sobie sprzedając ubranka,zabawki,swoje ubrania ktorych nie miałaś na sobie od roku (na pewno się znajdą) owszem kosztuje to troche czasu (zdjecia,wystawienie,odpisywanie na @) ale można kilka stówek w miesiącu dorobic odradzam allegro ze względu na prowizje
5. tak jak koleżanka wyżej pisała od razu przelac kaskę nainne konto -masz mniej wydasz mniej
mój sposób jest następujący:
jedno konto na które wpływa moja pensja - z niej płacę kredyt, co zostanie odkładam, dla nas to konto "nie istnieje" długo nawet nie mieliśmy do niego karty
-drugie konto , gdzie wpływa pensja męża - z niej żyjemy
jak brakuje dobieramy, zawsze coś odłożymy, ale bywały lata, kiedy żyliśmy od 1 do 1, a czasem było ciężko
odkładamy głównie na wakacje, w tym roku założyłam skarbonkę na 5 zł. zbieram na Chorwację, myślę że już tam się sporo odłożyło
zresztą wszystko ostatnio poszło mocno w górę i pewnie dlatego ciężko o oszczędności
jedno konto na które wpływa moja pensja - z niej płacę kredyt, co zostanie odkładam, dla nas to konto "nie istnieje" długo nawet nie mieliśmy do niego karty
-drugie konto , gdzie wpływa pensja męża - z niej żyjemy
jak brakuje dobieramy, zawsze coś odłożymy, ale bywały lata, kiedy żyliśmy od 1 do 1, a czasem było ciężko
odkładamy głównie na wakacje, w tym roku założyłam skarbonkę na 5 zł. zbieram na Chorwację, myślę że już tam się sporo odłożyło
zresztą wszystko ostatnio poszło mocno w górę i pewnie dlatego ciężko o oszczędności
Dziewczyny ja bym chciała żeby mi starczało od 1do 1 a o odkładaniu nie marze . dzisiaj jest 28 a ja od 25 nie mam nic w portwelu :( . Dorabiam czasami jak sa zlecenia ale to nie zawsze :( .
Z czym sie zgodze to przestalam oszczędzac na niektórych rzeczach np butach czy kurtkach zimowych. Buty kupiłam Lasockiego , skórzane z przeceny za 160 zł -wiem że na kilka sezonów mi starcza .
Kurtke w zeszłym roku pod koniec zimy i sobie i męzowi .
Dla córki uzywane ale firmowe w BDB stanie , wczesniej kombinezony po przecenach . W tym roku pod koniec zimy zakupie kombinezon dla Mai na przyszły rok -wiem że zawsze to ryzyko ze będzie za mały lub za duzy ale jak tanio go kupie to zawsze odsprzedam i odzyskam pieniadze .
Na jedzeniu podobno mozna oszczędzić robiąc zakupy z lista na cały tydzień, tzn ustalic jakie beda obiady na cały tydzien i pod to zrobić zakupy -ja tego nie próbowałam ale podobno dziala .
Z czym sie zgodze to przestalam oszczędzac na niektórych rzeczach np butach czy kurtkach zimowych. Buty kupiłam Lasockiego , skórzane z przeceny za 160 zł -wiem że na kilka sezonów mi starcza .
Kurtke w zeszłym roku pod koniec zimy i sobie i męzowi .
Dla córki uzywane ale firmowe w BDB stanie , wczesniej kombinezony po przecenach . W tym roku pod koniec zimy zakupie kombinezon dla Mai na przyszły rok -wiem że zawsze to ryzyko ze będzie za mały lub za duzy ale jak tanio go kupie to zawsze odsprzedam i odzyskam pieniadze .
Na jedzeniu podobno mozna oszczędzić robiąc zakupy z lista na cały tydzień, tzn ustalic jakie beda obiady na cały tydzien i pod to zrobić zakupy -ja tego nie próbowałam ale podobno dziala .
Moi rodzice odkładali dla mnie 200 zł. miesięcznie przez 15 lat, a potem była dewaluacja pieniądza i dostałam z tego jedno wielkie g... Też myślałam o tym, żeby odkładać synkowi, ale stwierdziliśmy że lepiej wyjdziemy na inwestycji w nieruchomość kupując tym samym mieszkanie młodemu i za kilkanaście lat większa część będzie już spłacona, a młody będzie miał gdzie mieszkać.
"uwielbiam" takie gadki... do 1ego na chleb nie starcza ale bobo MUSI miec firmowe ciuszki, chocby uzywki:P
uzywane ciuchy tez ludzie wysoko sobie cenia, dziecku naprawde jest wszystko jedno w czym chodzi, oby mialo cieplo i czysto,ale dla mamuni to obciach w niefirmowych
nie rozumiem wogole tej napinki w PL na firmowki, wszystko to taki sam szajs, wszystko szyte w Chinach, a ludzie sie nabierają na logo i za to logo płacą grubą kasę, wmawiając sobie ,ze mają towar takiej wysokiej jakosci-żallll
uzywane ciuchy tez ludzie wysoko sobie cenia, dziecku naprawde jest wszystko jedno w czym chodzi, oby mialo cieplo i czysto,ale dla mamuni to obciach w niefirmowych
nie rozumiem wogole tej napinki w PL na firmowki, wszystko to taki sam szajs, wszystko szyte w Chinach, a ludzie sie nabierają na logo i za to logo płacą grubą kasę, wmawiając sobie ,ze mają towar takiej wysokiej jakosci-żallll
Oszczędzanie
Kasiaczek, nie tylko majce udaje sie odłożyć, kilka innych wypowiadających się w wątku forumek równiez odkłada.
sposoby na oszczędzanie:
- kupujemy raz na 3-4 miesiące pół świniaka, mięsa jest mnostwo i np mielone mam swoje i wiem z czego przynajmniej (za połówkę płacimy w granicach 280 zł a mięsa jest zazwyczaj ok. 40 kilo)
- chemia polecam w sklepach typu Biedronka, Lidl - niczym to nie umniejsza tym firmowym.
- własne przetwory, tu opinie będą zapewne różne, ale jak np buraczki sa tanie to mozna porobic w słoiki i na zimę jak znalazł, tak samo jabłka do szarlotki (i tu odchodzi kupno slodyczy, mozna upiec ciasto), mozna częśc warzyw pomrozic i na zimę kiedy są drogie jak znalazł :)
- zakupy tygodniowe polecam :) , na początku miesiąca najlepiej kupic produkty trwałe typu makaron, olej , ryż itd
- polowanie na promocje :) ale tylko te naprawdę promocyjne :)
na pewno coś mi się jeszcze przypomni to dopiszę.
sposoby na oszczędzanie:
- kupujemy raz na 3-4 miesiące pół świniaka, mięsa jest mnostwo i np mielone mam swoje i wiem z czego przynajmniej (za połówkę płacimy w granicach 280 zł a mięsa jest zazwyczaj ok. 40 kilo)
- chemia polecam w sklepach typu Biedronka, Lidl - niczym to nie umniejsza tym firmowym.
- własne przetwory, tu opinie będą zapewne różne, ale jak np buraczki sa tanie to mozna porobic w słoiki i na zimę jak znalazł, tak samo jabłka do szarlotki (i tu odchodzi kupno slodyczy, mozna upiec ciasto), mozna częśc warzyw pomrozic i na zimę kiedy są drogie jak znalazł :)
- zakupy tygodniowe polecam :) , na początku miesiąca najlepiej kupic produkty trwałe typu makaron, olej , ryż itd
- polowanie na promocje :) ale tylko te naprawdę promocyjne :)
na pewno coś mi się jeszcze przypomni to dopiszę.
heheh no pewnie tak jest ;)
Ja też odkładam i to dużo, kolo 40% naszych wspólnych zarobków, bo mieszkam w kraju gdzie jak dwie dorosłe osoby pracują (żadne wysokie stanowiska zwykla praca nie wymagająca studiów) i spokojnie po oplaceniu wszystkich rachunków i kredytów, odkładamy zawsze 35, 40% zarobków przy czym nie chodzę z kalkulatorem do sklepu...heh no cóż, tak czasami jest...ja w Polsce nic nie bylam w stanie odłożyć, chociaż byłam sama i mialam kolo 2800/3000 na rękę to i tak ledwo starczało - samochód kupe kasy wciągał wiec rozumiem was, ze czasami sie po prostu nie da...
Ja też odkładam i to dużo, kolo 40% naszych wspólnych zarobków, bo mieszkam w kraju gdzie jak dwie dorosłe osoby pracują (żadne wysokie stanowiska zwykla praca nie wymagająca studiów) i spokojnie po oplaceniu wszystkich rachunków i kredytów, odkładamy zawsze 35, 40% zarobków przy czym nie chodzę z kalkulatorem do sklepu...heh no cóż, tak czasami jest...ja w Polsce nic nie bylam w stanie odłożyć, chociaż byłam sama i mialam kolo 2800/3000 na rękę to i tak ledwo starczało - samochód kupe kasy wciągał wiec rozumiem was, ze czasami sie po prostu nie da...
Madness is the gift, that has been given to me!!
No niestety, raz w tygodniu do pełna, rata kredytu za samochód 500zł....a gdzie mogłam pomarzyć o kupnie mieszkania...niestety, tak to wyglądało, pracowałam w szkole, miałam korki rozrzucone po całym mieście i w weekendy w knajpie, z kasy jak pisałam wychodziło nieźle niby, ale zycie było paranoidalnie drogie....któregoś pieknego dnia coś się stało z samochodem a ja nawet nie mialam 120 zł na część i sie mega rozryczałam, bo tyralam od 8 rano do przynajmniej 20 i co ? nawet durnej części nieplanowanej za 120 zł do durnej pandy nie mogłam kupic...ja powiedziałam sobie dość, 4 lata moje życie tak wyglądało, żeby pójść na siłownie musiałam znaleźć taką do 22 czynną zeby wgl zdążyć.
Wiem, że wam jest teraz też ciężko, ale prawda jest taka że to nie jest wasza wina - życie jest mega drogie w Polsce w porównianiu do zarobków -dziwię się że dało sie ludziom wmówić ze to normalne...
Wiem, że wam jest teraz też ciężko, ale prawda jest taka że to nie jest wasza wina - życie jest mega drogie w Polsce w porównianiu do zarobków -dziwię się że dało sie ludziom wmówić ze to normalne...
Madness is the gift, that has been given to me!!
Zgadzam się z dziewczynami - trzeba notować wszystkie wydatki bo można się zdziwić gdzie ucieka kasa.
Ja wiem gdzie wydaje pieniądze i ile muszę mieć żeby mi starczyło ale np. mój mąż dziwi się gdzie mu ucieka kasa i dlaczego nie możemy odłożyć - a teoretycznie powinno się udać coś odkładać może nie jakieś oszałamiające kwoty ale zawsze lepsze coś niż nic. W każdym bądź razie też zaczął prowadzić notatki.
Ja unikam marketów - tam zawsze wydam min 100 zł nawet jak pojadę tylko po mąkę:) chodzę do biedronki, lidla i osiedlowych sklepów. tam nie kuszą mnie dodatkowe produkty. i zawsze mam listę zakupów.
Chemię też kupuje tą biedronkową i lidowowa - uważam że jest bardzo ok. a dla przykładu cif kosztuje 9 zł a biedronkowy odpowiednik 3 zł! różnica ogromna.
Planuję obiady - tak żeby były na 2-3 dni. jak nas przyciśnie to robię zupę:)
Auto mamy na gaz - ogromna różnica w kosztach.
Ciuchy w większości kupuję w ciucholandach szczególnie dla młodej. Nie dość że tańsze to jeszcze ładniejsze i oryginalne (w sensie że nie co druga takie będzie miała:) Tylko buty kupujemy nowe ale też polujemy na okazje, kupujemy w outlecie itd.
Czasami chodzimy do kina ale idziemy w środy jak bilety są 2 w cenie 1.
Itd, itp....
Ja wiem gdzie wydaje pieniądze i ile muszę mieć żeby mi starczyło ale np. mój mąż dziwi się gdzie mu ucieka kasa i dlaczego nie możemy odłożyć - a teoretycznie powinno się udać coś odkładać może nie jakieś oszałamiające kwoty ale zawsze lepsze coś niż nic. W każdym bądź razie też zaczął prowadzić notatki.
Ja unikam marketów - tam zawsze wydam min 100 zł nawet jak pojadę tylko po mąkę:) chodzę do biedronki, lidla i osiedlowych sklepów. tam nie kuszą mnie dodatkowe produkty. i zawsze mam listę zakupów.
Chemię też kupuje tą biedronkową i lidowowa - uważam że jest bardzo ok. a dla przykładu cif kosztuje 9 zł a biedronkowy odpowiednik 3 zł! różnica ogromna.
Planuję obiady - tak żeby były na 2-3 dni. jak nas przyciśnie to robię zupę:)
Auto mamy na gaz - ogromna różnica w kosztach.
Ciuchy w większości kupuję w ciucholandach szczególnie dla młodej. Nie dość że tańsze to jeszcze ładniejsze i oryginalne (w sensie że nie co druga takie będzie miała:) Tylko buty kupujemy nowe ale też polujemy na okazje, kupujemy w outlecie itd.
Czasami chodzimy do kina ale idziemy w środy jak bilety są 2 w cenie 1.
Itd, itp....
no ważne jest, by chodzić najedzonym i z listą zakupów do sklepu ;) to nic nie skusi i nic niepotrzebnego się nie kupi. Chemię kupuję przez internet to wtedy na zimno, robię listę w domu i zamawiam tylko to co potrzebne. Myślę że takie rozważne gospodarowanie przyda się każdemu, niezależnie od tego ile zarabia...teraz odkładam ekstremalnie bo w kwietniu kupujemy dom i chcemy mieć jak największy wkład walsny żeby mniej kredytu było:) więc teraz też oszczędzam
Madness is the gift, that has been given to me!!
Dzięki Dziewczyny za odpowiedzi,
z tymi kosmetykami to jest tak że ja się mało maluję, a jak coś potrzebuję to mam siostrę, która pracuje w perfumerii więc mam tzw testery za grosze, więc wydatków na kosmetyki nie liczę.
Ja wiem, że można w ciucholandach, że można znaleźć perełki ale... na to trzeba mieć czas. Jak wracam do domu, zrobię i zjem obiad to jest już 19, a ciucholandy do 18 prawda?
Z butami wiecie jak to jest, zamiast jednej pary z ecco mogę mieć 3 z deichmana/ccc, a choćby nie wiem jak porządne były buty z ecco to na 3 razy dłużej nić ccc mi nie wystarczą, więc póki co pozostaję przy deichmanie/ccc.
My teoretycznie co miesiac przelewamy na drugie konto na oszczędzanie, ale co z tego jak co chwile wyskakują jakieś cuda typu przegląd samochodu albo jego ubezpieczenie? Ciągle zbieramy na coś koniecznego, nigdy na przyjemności, to jest mega dołujące.
Może faktycznie będę zapisywać na co wydajemy pieniądze...
...tylko czy nie jest frustrujące to, że zasuwamy oboje w pracy, lubimy naszą pracę i teoretycznie mamy w niej "możliwości rozwoju", a mamy w zeszyciku zapisywać 60gr na bułkę i 2,20zł na serek topiony do tej bułki? Co trzeba robić, gdzie pracować, jak długo pracować, żeby po prostu móc żyć bez ciągłego zastanawiania się skąd wziąć pieniądze???
Może po prstu zawód nie taki sobie wybraliśmy:(?
z tymi kosmetykami to jest tak że ja się mało maluję, a jak coś potrzebuję to mam siostrę, która pracuje w perfumerii więc mam tzw testery za grosze, więc wydatków na kosmetyki nie liczę.
Ja wiem, że można w ciucholandach, że można znaleźć perełki ale... na to trzeba mieć czas. Jak wracam do domu, zrobię i zjem obiad to jest już 19, a ciucholandy do 18 prawda?
Z butami wiecie jak to jest, zamiast jednej pary z ecco mogę mieć 3 z deichmana/ccc, a choćby nie wiem jak porządne były buty z ecco to na 3 razy dłużej nić ccc mi nie wystarczą, więc póki co pozostaję przy deichmanie/ccc.
My teoretycznie co miesiac przelewamy na drugie konto na oszczędzanie, ale co z tego jak co chwile wyskakują jakieś cuda typu przegląd samochodu albo jego ubezpieczenie? Ciągle zbieramy na coś koniecznego, nigdy na przyjemności, to jest mega dołujące.
Może faktycznie będę zapisywać na co wydajemy pieniądze...
...tylko czy nie jest frustrujące to, że zasuwamy oboje w pracy, lubimy naszą pracę i teoretycznie mamy w niej "możliwości rozwoju", a mamy w zeszyciku zapisywać 60gr na bułkę i 2,20zł na serek topiony do tej bułki? Co trzeba robić, gdzie pracować, jak długo pracować, żeby po prostu móc żyć bez ciągłego zastanawiania się skąd wziąć pieniądze???
Może po prstu zawód nie taki sobie wybraliśmy:(?
Majka znam ten ból - u nas podobnie. Nie zarabiamy jakoś mega mało, bo w sumie netto mamy ok. 6 tys., ale mamy kredyt, kilka pożyczek (m.in. na sprzęty gosp. domowego i remont mieszkania który trzeba było zrobić, bo kupiliśmy mieszkanie w stanie surowym) i niestety nie stać nas na wakacje :( Nie wiem sama, jak inni to robią, że potrafią jakoś zaoszczędzić. Również stołujemy się w domu, nie jemy codziennie łososia i kawioru, a kasa idzie jak woda :( Mamy jedno dziecko. Czasem już mnie szlag trafia, że kurcze oboje pracujemy, a nie stać nas na wyjazd raz w roku na jakieś super wakacje :( Ciągle coś nam wypada dodatkowo, a to przegląd samochodu, a to coś się popsuje i trzeba kupić część, innym razem leki itp., no i co miesiąc trzeba opłacić przedszkole- całe szczęście że synek chodzi do państwowego, to miesięcznie mieścimy się w ok.300 zł. Tyle że u nas synek jest dość "kosztowny", bo opłacamy co miesiąc dodatkowy angielski, basen, konie, do tego jakiś wspólny wypad do kina/teatru, zabawki i kasy nie ma.
wyjedźcie z Polski...bo tu nic po waszym wykształceniu...ja mam, i to dużo i też byłam sfrustrowana, na maxa, perwszy raz w zyciu doświadczyłam spokoju, spokoju życia - w Polsce niemożliwe jest tego doświadczyć...mam porównanie...teraz pracuje na stacji benzynowej, mam super środowisko pracy super szefów, kolegów z pracy, dobrze zarabiam, tak, że nigdy nie myśle ile mi wyjdzie przy kasie - fakt, robie zakupy z głowa z listą itp ale to uwazam za dobre cechy, natomiast nigdy bym nie pomyślała ze ide do sklepu i kupuje lodówkę jak się stara zepsuje tak ot, po prostu - mam ochote na nową kanpę? jedyny problem, to co zrobic ze starą. Nie zyje rozrzutnie, ale nigdy bym do Polski nie wróciła do prac, które miałam, pomimo że pracowalam na jednej uczelni to wolę tą moją stację benzynową...bez dorabania bez kombinowania, 8,5 godziny pracy i do domu - uczciwie płacone, dodatki za weekendy wieczory itp.
heh, długo i próżno by wyliczać...ja tylni nie rouzmiem, czemu taka masa ludzi w Polsce godzi się pracować w takich warunkach i za takie pieniądze...dopóki większość daje na to przyzwolenie doputy tak będzie
heh, długo i próżno by wyliczać...ja tylni nie rouzmiem, czemu taka masa ludzi w Polsce godzi się pracować w takich warunkach i za takie pieniądze...dopóki większość daje na to przyzwolenie doputy tak będzie
Madness is the gift, that has been given to me!!
Emenems Ja mam Sioistre za granica i wcale nie jest juz tak łatwo z praca jak kiedys -sama pracuje dorywczo bo nie ma pracy na etat a jest tam już 3 lata .
Wcale tak kolorowo za granica nie jest jak nie ma się znajomości , po za tym jestes tam sama -bez rodziny i przyjaciół -nie każdy potrafi to znieść .
A dziecko ?
to tez dla niektórych przeszkoda
Wcale tak kolorowo za granica nie jest jak nie ma się znajomości , po za tym jestes tam sama -bez rodziny i przyjaciół -nie każdy potrafi to znieść .
A dziecko ?
to tez dla niektórych przeszkoda
Może zacznijcie od prostego rachunku - ile tak naprawdę zostaje Wam na życie po odjęciu kosztów - kredytu, polis, czynszu, przedszkola itd.
My, mieszkając w Polsce, oszczędzamy podobnie jak emenems - jakieś 40% naszych zarobków, z dwójką dzieci, ale bez kredytów.
Też korzystam z okazji, kupuję na zapas, gdy wiem że i tak będę musiała to kupić później a cena jest atrakcyjna, większość sprzętu do domu zamawiam tylko przez internet.
My, mieszkając w Polsce, oszczędzamy podobnie jak emenems - jakieś 40% naszych zarobków, z dwójką dzieci, ale bez kredytów.
Też korzystam z okazji, kupuję na zapas, gdy wiem że i tak będę musiała to kupić później a cena jest atrakcyjna, większość sprzętu do domu zamawiam tylko przez internet.
Kolorowo nie jest nigdzie, jak ktoś wyjeżdża i mysli ze bedą go z otwartymi ramionami witac to grubo się myli - ja sama tyrałam na zmywaku zanim języka się nauczyłam - bo to chyba podstawa w każdym kraju - znac jego język, ja mieszkam w Norwegii i jak się zna podstawy to z pracą nie ma absolutnie problemu...
Znajomych mam tu bardzo sporo w Gdańsku też kilkoro, jak się wyjeźdźa to życie weryfikuje znajomośc, zostają te prawdziwe i im odległość nie przeszkadza - poznałam tu fantastycznych ludzi i mam koleżanki polki i nie polki i jak wszedzie są ludzie fajni iniefajni, mieszkam 5 lat tutaj i szczerze mowiac ciezk oby mi bylo sie nawet przeprwadzic bo mam tu swoj kąt, swoje łóżeczko i tylko tu się wysypiam, z gdańska przyjeźdźam umęczona - co nei oznacza, ze nie kocham tego miasta i nie jestem dumna że z niego pochodzę.
Rodzina ?? a co to średniowiecze ze dyliżansem trzeba jechać tydzień do Polski? a ludzie co się prnoszą do innych miast w PL częściej widzą swoją rodzinę niż ja ? wątpię, ja kilka razy w roku jestem w Gdańsku, rodzina też do nas przyjeżdza, godzina samolotem - koszt jak za bilet do warszay pkp...
Po prostu widzę, że większości wam tu jest źle, to po co w tym trwac? przecież mozna zawsze coś zmienic - ja nie lubilam tyrania do rana do nocy więc to zmieniłam i mam śwęty spokój.
A dziecko ? co dziecko - idzie do przedszkola/szkoły i tyle...ot co
Znajomych mam tu bardzo sporo w Gdańsku też kilkoro, jak się wyjeźdźa to życie weryfikuje znajomośc, zostają te prawdziwe i im odległość nie przeszkadza - poznałam tu fantastycznych ludzi i mam koleżanki polki i nie polki i jak wszedzie są ludzie fajni iniefajni, mieszkam 5 lat tutaj i szczerze mowiac ciezk oby mi bylo sie nawet przeprwadzic bo mam tu swoj kąt, swoje łóżeczko i tylko tu się wysypiam, z gdańska przyjeźdźam umęczona - co nei oznacza, ze nie kocham tego miasta i nie jestem dumna że z niego pochodzę.
Rodzina ?? a co to średniowiecze ze dyliżansem trzeba jechać tydzień do Polski? a ludzie co się prnoszą do innych miast w PL częściej widzą swoją rodzinę niż ja ? wątpię, ja kilka razy w roku jestem w Gdańsku, rodzina też do nas przyjeżdza, godzina samolotem - koszt jak za bilet do warszay pkp...
Po prostu widzę, że większości wam tu jest źle, to po co w tym trwac? przecież mozna zawsze coś zmienic - ja nie lubilam tyrania do rana do nocy więc to zmieniłam i mam śwęty spokój.
A dziecko ? co dziecko - idzie do przedszkola/szkoły i tyle...ot co
Madness is the gift, that has been given to me!!
Lunaa, ja nie mam zamrażarki, mam 2-komorowy zamrażalnik i nie miałabym gdzie trzymać świniaka , warzyw i innych mrożonek. Poza tym to też jest takie sobie, bo prąd żre.
Ja oszczędzam robiąc zakupy z listą, a i tak pod koniec miesiąca skubnę ze skarbonki, bo jakoś cieżko ciągle sobie wszystkiego odmawiać.
Ja oszczędzam robiąc zakupy z listą, a i tak pod koniec miesiąca skubnę ze skarbonki, bo jakoś cieżko ciągle sobie wszystkiego odmawiać.
To fakt za granica mozna zarobic duzo wiecej. Ale w naszym przypadku to oznacza tez tesknote za rodzina, przyjaciolmi. Tutaj mamy znajomych, kilka par, ale jednak to nie to samo co mieszkanie w swoim domu. Moze jesli ktos nie ma nic do stracenia w sensie nie ma duzej rodziny, albo zbyt wielu znajomych to ok, ale jak juz sie ma ulozone zycie, urzadzone mieszkanie, rodzine blisko to ciezko wyjezdzac bo wszedzie i tak bedzie gorzej.
Mama T. ja równiez nie posiadam zamrażarki, tylko 3 komorowy zamrażalnik, jak dobrze poukładasz produkty to sie wszystko spokojnie zmieści, zresztą zawsze przed kupnem nastepnego świniaka czyszcze zamrażalnik do zera.
Piszesz o prądzie..... no cóż...... cos za coś nie da sie mieć wszystkiego, poza tym bez przesady większośc jednak ma lodówki przynajmniej klasy A.
dodam jeszcze że korzystam z wszelkich promocji na mięso drobiowe np ostatniow w sklepie były ścinki z indyka za niecałe 10 zl, kupiłam dwa kilo i zrobiłam z tego mielone, tym sposobem mam 2 kilo mielonego drobiowego za 20 zl a nie za prawie dwa razy tyle.
Piszesz o prądzie..... no cóż...... cos za coś nie da sie mieć wszystkiego, poza tym bez przesady większośc jednak ma lodówki przynajmniej klasy A.
dodam jeszcze że korzystam z wszelkich promocji na mięso drobiowe np ostatniow w sklepie były ścinki z indyka za niecałe 10 zl, kupiłam dwa kilo i zrobiłam z tego mielone, tym sposobem mam 2 kilo mielonego drobiowego za 20 zl a nie za prawie dwa razy tyle.
dużo większe zarobki zagranicą, tzn ile razy większe niż u nas?
Jakiś czas temu mąż dostał ofertę pracy w jednym z krajów skandynawskich, pensja netto - 30 tys PLN- brzmiało nieźle - ale po przeliczeniu kosztów życia w tym kraju plus dodatkowego kosztów za wynajem mieszkania/lotów do Polski itd - nasza sytuacja materialna niewiele by się zmieniła.
Jakiś czas temu mąż dostał ofertę pracy w jednym z krajów skandynawskich, pensja netto - 30 tys PLN- brzmiało nieźle - ale po przeliczeniu kosztów życia w tym kraju plus dodatkowego kosztów za wynajem mieszkania/lotów do Polski itd - nasza sytuacja materialna niewiele by się zmieniła.
30 tys PLN ? i wasza sytuacja nie wiele by sie zmienila ?
Az tak drogie zycie w karajach skandynawskich nie jest .Fakt jedzenie drogie ale jak ktos leci do sis to robi jej zapasy -jak jest w PL co półroku samochodem to przywozi sobie zapasy . A wynajem domu ciut drozszy niz u nas .no chyba że PL zarabialiście tez ponad 10000 zł
Az tak drogie zycie w karajach skandynawskich nie jest .Fakt jedzenie drogie ale jak ktos leci do sis to robi jej zapasy -jak jest w PL co półroku samochodem to przywozi sobie zapasy . A wynajem domu ciut drozszy niz u nas .no chyba że PL zarabialiście tez ponad 10000 zł
Zgadzam się z Tobą, Emenems. Coraz bardziej dojrzewam do decyzji o emigracji... W tym kraju nie da się normalnie żyć i już nie wierzę, że się coś zmieni na lepsze. Teraz staram się przekonać męża, gdyby nie to, że on jeszcze chce dać szansę rządowi, to dawno by nas tu nie było. Nie przekonuje mnie argument, że rodzina/znajomi są blisko. Moje 2 przyjaciółki też są za granicą (UK i Irlandia) i im tam dobrze, rodzina mieszka daleko, w Gdyni (gdzie mieszkamy od 3,5 roku) mamy już nowych znajomych, a ze "starymi" widujemy się tak często jak to jest możliwe.
"My teoretycznie co miesiac przelewamy na drugie konto na oszczędzanie, ale co z tego jak co chwile wyskakują jakieś cuda typu przegląd samochodu albo jego ubezpieczenie? Ciągle zbieramy na coś koniecznego, nigdy na przyjemności, to jest mega dołujące."
jak macie samochód to ubezpieczenie i przegląd to żaden cud co nagle wyskakuje, ale przewidziany wydatek
jak macie samochód to ubezpieczenie i przegląd to żaden cud co nagle wyskakuje, ale przewidziany wydatek
"30 tys PLN ? i wasza sytuacja nie wiele by sie zmienila ? " przpraszam ale ahahahahhahahah - sorry, jeżeli chodzi o Szwecję to jest tania, i jak pisze pmagdalena to jest dużo, więc nei wiem kto wam przeliczał koszty życia w skandynawii bo Norwegia jest droższa niż Szwecja a 30 tyś zł to okolo 60 tysięcy koron - nawet w dużym mieście koszty wynajmu mieszkania nie bedą przekraczające 15/17 tysięcy za mieszkanie i to już na prawde dobre - ja płacę 6tysięcy za meiszkanie-dla porówniania, wiem, w dużym mieście drożej. do tego na jedzenie max 5/6 tysięcy bez oszczędzania dla dwóch dorosłych i dziecka, jakies dojazdy do pracy to max, ale to max połowa....wiec zostaje 30 tysięcy koron....no ale jak komuś to za mało....ja nawet tyle nie zarabiam a nie narzekam :) tak to jest, jak komuś zle to wszędzie bedzie mu zle.
co do
" Tutaj mamy znajomych, kilka par, ale jednak to nie to samo co mieszkanie w swoim domu. Moze jesli ktos nie ma nic do stracenia w sensie nie ma duzej rodziny, albo zbyt wielu znajomych to ok, ale jak juz sie ma ulozone zycie, urzadzone mieszkanie, rodzine blisko to ciezko wyjezdzac bo wszedzie i tak bedzie gorzej."
Ja już kiedyś pisałam, jedni nadają się na emigrację inni nie - ty najwyraźniej nie...bo wyjedziesz i bedziesz narzekac ze nie ma twarogu, ze drogie papierosy i ze np.pada deszcz. Po pierwsze, jak ktoś nei próbował emigracji to mało o niej wie, po drugie, mam dużą rodzinę i widuję ją częsciej niż koleżanka mieszkająca w Gdańsku i mająca rodzinę na mazurach, po trzecie miałam masę znajomych w Gdańsku, i cieszę się z wyjazdu bo wyjazd pokazał prawdziwe przyjaźnie.
CO do depersji w Norwegii....nie wiem skąd to się wizeło, ja mialam depresję w Gdańsku, okres jesieni był masakryczny, mokre i pluchowate zimy...zwały czarnego sniegu na ulicach ciągła plucha i chlapa...a tutaj wcale nei jest ciemno (mieszkam miedzy oslo a bergen) zima jest przepiękna, słoneczna, sucha śniżna ( zima nie zaskakuje drogowców...)przy minus 15 cche się wyjśc na spacer bo odczuwalne jest może 0 stopni. W lecie potrafi by ponad 30....i najważniejsze - mieszkam w małym miasteczku - cisza i spokój w nocy, zostawiam otwarty samochod na noc...pozatym, jak pisałam mam tu swój dom, znajmoych, męża więc cięzko to by było mi wrócic do Polski.
Także albo niech ktoś nei narzeka na życie w PL i się przyzwyczai albo niech coś zrobi ze swoim życiem.
pmagdalena - a gdzie meiszka siostra? i rozumiem ze biegle mówi po norwesku? i jaka praca ja imteresuje?
co do
" Tutaj mamy znajomych, kilka par, ale jednak to nie to samo co mieszkanie w swoim domu. Moze jesli ktos nie ma nic do stracenia w sensie nie ma duzej rodziny, albo zbyt wielu znajomych to ok, ale jak juz sie ma ulozone zycie, urzadzone mieszkanie, rodzine blisko to ciezko wyjezdzac bo wszedzie i tak bedzie gorzej."
Ja już kiedyś pisałam, jedni nadają się na emigrację inni nie - ty najwyraźniej nie...bo wyjedziesz i bedziesz narzekac ze nie ma twarogu, ze drogie papierosy i ze np.pada deszcz. Po pierwsze, jak ktoś nei próbował emigracji to mało o niej wie, po drugie, mam dużą rodzinę i widuję ją częsciej niż koleżanka mieszkająca w Gdańsku i mająca rodzinę na mazurach, po trzecie miałam masę znajomych w Gdańsku, i cieszę się z wyjazdu bo wyjazd pokazał prawdziwe przyjaźnie.
CO do depersji w Norwegii....nie wiem skąd to się wizeło, ja mialam depresję w Gdańsku, okres jesieni był masakryczny, mokre i pluchowate zimy...zwały czarnego sniegu na ulicach ciągła plucha i chlapa...a tutaj wcale nei jest ciemno (mieszkam miedzy oslo a bergen) zima jest przepiękna, słoneczna, sucha śniżna ( zima nie zaskakuje drogowców...)przy minus 15 cche się wyjśc na spacer bo odczuwalne jest może 0 stopni. W lecie potrafi by ponad 30....i najważniejsze - mieszkam w małym miasteczku - cisza i spokój w nocy, zostawiam otwarty samochod na noc...pozatym, jak pisałam mam tu swój dom, znajmoych, męża więc cięzko to by było mi wrócic do Polski.
Także albo niech ktoś nei narzeka na życie w PL i się przyzwyczai albo niech coś zrobi ze swoim życiem.
pmagdalena - a gdzie meiszka siostra? i rozumiem ze biegle mówi po norwesku? i jaka praca ja imteresuje?
Madness is the gift, that has been given to me!!
Emenems nie wszyscy maja tak samo i nie sprowadzaj tego do twarogu bo to juz troche infantylne. To ze Tobie sie dobrze zyje za granica to nie znaczy ze kazdemu bedzie. Mieszkam za granica, wiec wiem co mnie boli. I nie chodzi wcale o to czy tu w sklepach jest to czy tamto, chodzi o to ze rodzina i znajomi daleko, a wybacz ale z miejsca gdzie mieszkam bilety lotnicze nie kosztuja 300zl, a samochodem to dwa dni jazdy lub noc i kawalek dnia, wiec meczarnia. To jest po prostu tesknota za rodzina, za domem. Tutaj mamy znajomych i jest fajnie ale to nie to samo. Pozatym, nie masz dzieci wiec nie masz problemu ze nie mozesz wyskoczyc z mezem do kina, a tutaj nie mamy babć ani opiekunki ktora byla w polsce. Obcej osobie dziecka nie zostawie, tym bardziej ze nie zna jezyka. My mamy swoj dom w Polsce, wyjechalismy zeby zmienic troche otoczenie i sprobowac pomieszkac gdzie indziej, ale z gory zakladalismy ze to tylko na jakis czas i wracamy. Maz miał dobra prace w Polsce wiec nie wyjezdzalismy z musu tylko z wlasnej woli, zeby cos przezyc. Jak sie okazalo Trojmiasto to nasze miejsce.
Zawsze mówiłam, że nie wyjadę. A jednak wyjechałam.
Przyjaciele, rodzina są ważni. Ale jeść nie dadzą.
Córka poszła do szkoły, ja jeszcze szukam pracy. Ale wybrzydzam;) I nie śpieszy mi się. Bo gdybym była przyparta do muru to już dawno mogłabym pracować.
Siła nabywcza pieniądza jest zupełnie inna, nie ma porównania.
Pracuje tylko partner. Wynajmujemy mieszkanie, na jedzeniu i przyjemnościach nie oszczędzamy, w każdą sobotę robimy sobie wycieczki, stać nas na gadżety umilające życie.
Mam tu znajomych, i na zasadzie raz ja Tobie raz Ty mi, pilnujemy sobie dzieci.
I faktycznie tęsknota jest. Ale ulga, i oddech, że nie brakuje pieniędzy jest też ważna.
Przyjaciele, rodzina są ważni. Ale jeść nie dadzą.
Córka poszła do szkoły, ja jeszcze szukam pracy. Ale wybrzydzam;) I nie śpieszy mi się. Bo gdybym była przyparta do muru to już dawno mogłabym pracować.
Siła nabywcza pieniądza jest zupełnie inna, nie ma porównania.
Pracuje tylko partner. Wynajmujemy mieszkanie, na jedzeniu i przyjemnościach nie oszczędzamy, w każdą sobotę robimy sobie wycieczki, stać nas na gadżety umilające życie.
Mam tu znajomych, i na zasadzie raz ja Tobie raz Ty mi, pilnujemy sobie dzieci.
I faktycznie tęsknota jest. Ale ulga, i oddech, że nie brakuje pieniędzy jest też ważna.
Your online absence has me worried you might have actually gotten a life;)
zalezy kto co uważa za normalne zycie - bo dla mnie takie, ze jak mi sie zepsuje lodówka i kuchenka w jeden dzień to na drugi kupuje nowe, i to nei z odlozonych tylko z bieżącego konta. w polsce co by mnie czekało - to co większosc, 60 metrów w bloku na 30 lat zarzynania się na kredyt. Tutaj też będzie kredyt na wiele lat, ale to nie ma porownania...domek z ogródkiem, i rata kredytu 15% zarobków...
No jak masz taki słaby dojazd do Polski to zmień miejsce, jak potrzebujesz częstszych odwiedzin - nei rouzmiem - źle Ci i tam siedzisz? to mnie zawsze dziwi, siedza za granicą i malkontencą ale nic nei zrobią by coś zmeinić
No jak masz taki słaby dojazd do Polski to zmień miejsce, jak potrzebujesz częstszych odwiedzin - nei rouzmiem - źle Ci i tam siedzisz? to mnie zawsze dziwi, siedza za granicą i malkontencą ale nic nei zrobią by coś zmeinić
Madness is the gift, that has been given to me!!
Ja nikogo nie mam zamiaru ani namawiać, ani wmawiać że tu jest tylko różowo. Bo tak nie jest. Każdy musi wiedzieć jakie są plusy i minusy. Dla niego samego.
Nam wyszło, że w zawodzie partnera będzie nam dużo lepiej tu gdzie jesteśmy.
Chciałabym tylko powiedzieć że Szkocja wcale nie jest taka deszczowa jak się opowiada;)
Od kiedy tu jestem ani razu porządnie nie zmokłam.;) A słońca jest naaaaprawdę dużo:)
Nam wyszło, że w zawodzie partnera będzie nam dużo lepiej tu gdzie jesteśmy.
Chciałabym tylko powiedzieć że Szkocja wcale nie jest taka deszczowa jak się opowiada;)
Od kiedy tu jestem ani razu porządnie nie zmokłam.;) A słońca jest naaaaprawdę dużo:)
Your online absence has me worried you might have actually gotten a life;)
W polsce tez moge isc i kupic lodowke i kanape bez odkladania kasy. Wiec tak, to jest normalne zycie jak dla mnie. Nie napisalam nigdzie ze jest strasznie i okropnie tylko ze jest ciezko bo tesknimy, uczuc nie masz? Zmien miejsce-super, tylko ze moj maz nie pracuje na stacji benzynowej tylko w firmie ktora ma siedzibe tu gdzie mieszkamy. Pozatym nie wiem czy zauwazylas ale nie pisalam ze mi jest zle w miejscu w ktorym mieszkam, jest fajne, tylko ze to nie jest moj dom i to ze bym sie przeprowadzila nic nie da. Fakt, nie wszyscy sa stworzeni do emigracji, jak ktos ma noz na gardle to rozumiem. Chcielismy sprobowac-sprobowalismy, wolimy Trojmiasto. Roznicy w zarobkach duzej nie ma, bo tu oplacamy mieszkanie, wiec luz.
W ciągu 2,5roku udało się nam oszczędzić prawie 400tyś na mieszkanie, ale to tylko zasługa pensji męża-marynarza. Kiedy po studiach, bez dzieci jeszcze, mieliśmy wspólne dochody ok 4tys miesięcznie to przy kredycie ok 900zł odkładaliśmy jeszcze mnie więcej 1tyś miesięcznie. A nie pamiętam żebyśmy jakoś szczególnie wtedy oszczędzali, były i wakacje za granicą i wypady do kina, na piwko...
Zakupy zawsze robiliśmy z gazetką promocyjną w ręku i na zapas to, co akurat było w okazyjnej cenie. Każdy większy zakup był poprzedzony rozeznaniem gdzie taniej-najczęściej kończyło się na zakupie przez internet. Pamiętam że strasznie sie wtedy dziwiłam koleżankom które przy dochodach ponad 15tyś miesięcznie nie były w stanie odłożyć nic, a każde auto czy nawet tv było brane na kolejny kredyt.
Zakupy zawsze robiliśmy z gazetką promocyjną w ręku i na zapas to, co akurat było w okazyjnej cenie. Każdy większy zakup był poprzedzony rozeznaniem gdzie taniej-najczęściej kończyło się na zakupie przez internet. Pamiętam że strasznie sie wtedy dziwiłam koleżankom które przy dochodach ponad 15tyś miesięcznie nie były w stanie odłożyć nic, a każde auto czy nawet tv było brane na kolejny kredyt.
Mam uczucia i zdrowy rozsadek - nei potrzebuje spódnicy mamusi co tydzień w neidziele na obeidzie by ją kochac i szanwac i zyc normalnie.
Jak pisze Tinker, nikogo nie namaiwam na siłe, tylko proponuje, ze jak Ci zle to wyjedz, zmien prace cokolwiek - jest duzo opcji, a ty już zaczynasz, ze firma meza tutaj ma siedziebe...to trzeba wybrac tak by byc szczesliwym ,skoro wam zle to niech zmieni firme gdzies gdzie bedziesz zadowolona...uwielbiam stwierdzenie - "bo to nie takie proste" wlasnie, że prsote....
Jak pisze Tinker, nikogo nie namaiwam na siłe, tylko proponuje, ze jak Ci zle to wyjedz, zmien prace cokolwiek - jest duzo opcji, a ty już zaczynasz, ze firma meza tutaj ma siedziebe...to trzeba wybrac tak by byc szczesliwym ,skoro wam zle to niech zmieni firme gdzies gdzie bedziesz zadowolona...uwielbiam stwierdzenie - "bo to nie takie proste" wlasnie, że prsote....
Madness is the gift, that has been given to me!!
No widzisz Majka, coś za coś niestety - ja też musiałam tutaj dorobic kurs, i ja zaczełam nie od przysłowiowego ale od dosłownego zmywaka :P jako jedyna miałam mgr na zmywaku :D ahahaha
Ale mnie się opłaciło, niedługo otrzymam pełne zatwierdzenie mojego wykształcenia i będę pracowac w zawodzie - oczywiście planuje pierw przejśc ciązę w obecnej pracy a po zmienic.
Spróbuj coś wyłuskac, najlepiej przez prowadzenie notatek szczegołowych z wydatkwó - mówie Ci, ja myślałam ze najwiecej mi idzie na jedzenie a się okazało że najmniej :D
Ale mnie się opłaciło, niedługo otrzymam pełne zatwierdzenie mojego wykształcenia i będę pracowac w zawodzie - oczywiście planuje pierw przejśc ciązę w obecnej pracy a po zmienic.
Spróbuj coś wyłuskac, najlepiej przez prowadzenie notatek szczegołowych z wydatkwó - mówie Ci, ja myślałam ze najwiecej mi idzie na jedzenie a się okazało że najmniej :D
Madness is the gift, that has been given to me!!
Emenems może jesteśmy sąsiadkami:) co do tego nieszczęsnego twarogu to zawsze można przywieźć i zamrozić. W Szwecji pewnie można i twaróg kupić. My akurat mamy blisko, więc żaden problem wsiąść w auto i pojechać raz na 2 tygodnie czy raz w miesiącu na zakupy. Jak to mówią w Szwecji zaczyna się Europa;DDD jest lidl hahaha
A co do Norwegii to mi jest tutaj dobrze. Na razie pracuje mąż, ja pracowałam w domu( jestem fryzjerką), ale teraz działalność zawieszona. Czekamy na własny domek, ale to już lada moment. Jak urodzę to idę na kurs języka i wtedy do pracy, albo własna działalność w domu.
A w Polsce?? wynajem mieszkania, na kredyt nie byłoby szans. Opłaty to 3/4 zarobków:( i to jest przykre. Teraz pracuje tylko mąż i stać nas na normalne życie. Na wyjścia itp
A co do Norwegii to mi jest tutaj dobrze. Na razie pracuje mąż, ja pracowałam w domu( jestem fryzjerką), ale teraz działalność zawieszona. Czekamy na własny domek, ale to już lada moment. Jak urodzę to idę na kurs języka i wtedy do pracy, albo własna działalność w domu.
A w Polsce?? wynajem mieszkania, na kredyt nie byłoby szans. Opłaty to 3/4 zarobków:( i to jest przykre. Teraz pracuje tylko mąż i stać nas na normalne życie. Na wyjścia itp
A już myślałam, że to tylki u nas tak, że tylko my nie umiemy żyć, że niedojrzali z nas ludzie co mają dziecko a ledwo do 1 (a czasem i nie) wystarcza :( To jest jakaś porażka w tym kraju :( Tyramy jak woły, zero rozrywek czy wymyślego jedzenia a i tak nic nie możemy odłożyć, nigdzie pojechać. Ja mam wieczne pretensje do męża (wiem, bezzasadne ale jak się nazbiera to człowiek już wybucha) że widocznie on nie umie rodziny utrzymać, on ma do mnie pretensje i jeszcze w tym wszystkim małżeństwo nam się nie klei :( Ja już mam drgawki na myśl o styczniu 2013 kiedy zapewne znów wszystko do góry pójdzie (oprócz pensji oczywiście).
I gdzie tu myśleć o 2 dziecku? Choćby człowiek chciał to nie będzie sobie stryczka na szyję wiązał :(
I gdzie tu myśleć o 2 dziecku? Choćby człowiek chciał to nie będzie sobie stryczka na szyję wiązał :(
[/url]
[/url]
[/url]
Ja też mieszkam w Norwegii, mamy 2 dzieci, pracuje tylko mąż (z moją pracą czekamy, aż się zwolni miejsce w przedszkolu dla młodszego) i żyje nam się 100000 razy lepiej niż wtedy, kiedy OBOJE pracowaliśmy w Polsce. Wolałabym pracować na tym przysłowiowym zmywaku, ale za normalne pieniądze, za które byłoby mnie stać na NORMALNE życie, niż być magistrem prawa w Polsce i pracować w korporacji za 2000 zł.
Nie wierzę, że komuś nie starczyłoby 30000 zł na życie (w przeliczeniu) bo to jest taka ogromna kwota, że tutaj (a Norwegia jest najdroższa w Skandynawii) po paru miesiącach nie wiedziałabym co robić z kasą!
Wiadomo, że wszystko ma swoje plusy dodatnie i ujemne;) ale życie w komforcie, jaki dają pieniądze jest duuuużo łatwiejsze, nawet czasem nie ma się o co z mężem pokłócić, bo jeśli potrzebuje tableta, a miesiąc temu kupił nowy telefon to niech ma:) A w Polsce zastanawialiśmy się miesiąc nad kupnem nowego czajnika elektrycznego, bo stary przeciekał...
Nie każdy nadaje się do emigracji, ale jeśli się nie spróbuje to nigdy się tego nie dowiemy - ja byłam ZAWSZE na nie, bo przecież żyliśmy w Polsce, jakoś było, bo rodzina, bo znajomi, bo koledzy dzieci...
A teraz wiem, że najprawdopodobniej nie wrócimy do Polski, bo nic tam na nas nie czeka - rodzina nie zapłaci za nas rachunków, nie kupi dzieciom butów na zimę, a całą resztę mamy teraz tutaj. I fakt, pogoda (akurat w moim mieście) jest niezbyt przyjazna, ale to tyllko pogoda! Mamy ciuchy na różne okazje (typu deszcz czy mrozy) i ciągle podziwiamy Norwegów, którzy jeżdżą sobie na rowerach, czy biegają przy 2 stopniach i wietrze, który łamie gałęzie:)
Nie wierzę, że komuś nie starczyłoby 30000 zł na życie (w przeliczeniu) bo to jest taka ogromna kwota, że tutaj (a Norwegia jest najdroższa w Skandynawii) po paru miesiącach nie wiedziałabym co robić z kasą!
Wiadomo, że wszystko ma swoje plusy dodatnie i ujemne;) ale życie w komforcie, jaki dają pieniądze jest duuuużo łatwiejsze, nawet czasem nie ma się o co z mężem pokłócić, bo jeśli potrzebuje tableta, a miesiąc temu kupił nowy telefon to niech ma:) A w Polsce zastanawialiśmy się miesiąc nad kupnem nowego czajnika elektrycznego, bo stary przeciekał...
Nie każdy nadaje się do emigracji, ale jeśli się nie spróbuje to nigdy się tego nie dowiemy - ja byłam ZAWSZE na nie, bo przecież żyliśmy w Polsce, jakoś było, bo rodzina, bo znajomi, bo koledzy dzieci...
A teraz wiem, że najprawdopodobniej nie wrócimy do Polski, bo nic tam na nas nie czeka - rodzina nie zapłaci za nas rachunków, nie kupi dzieciom butów na zimę, a całą resztę mamy teraz tutaj. I fakt, pogoda (akurat w moim mieście) jest niezbyt przyjazna, ale to tyllko pogoda! Mamy ciuchy na różne okazje (typu deszcz czy mrozy) i ciągle podziwiamy Norwegów, którzy jeżdżą sobie na rowerach, czy biegają przy 2 stopniach i wietrze, który łamie gałęzie:)
Moja koleżanka wyjechała do Szwecji. 3 lata zbierała się żeby podjąć decyzję. Mąż już tam był (więc na pewno łatwiej) ale i ona teraz mówi, że nie żałuje. Przede wszystkim ze względu na kasę...
Kiedy mówię mężowi o wyjeździe, do takiej Skandynawii chociażby to on wynajduje mi takie rzeczy że np. tam jak za bardzo przytulasz dziecko i całujesz (a nasza Zuza to przytulak straszny) to Ci je zaraz zabierają bo to pod molestowanie podchodzi... Ja tam nie wiem - nic takiego nie słyszałam, nie wiem skąd on to wynajduje.
Kiedy mówię mężowi o wyjeździe, do takiej Skandynawii chociażby to on wynajduje mi takie rzeczy że np. tam jak za bardzo przytulasz dziecko i całujesz (a nasza Zuza to przytulak straszny) to Ci je zaraz zabierają bo to pod molestowanie podchodzi... Ja tam nie wiem - nic takiego nie słyszałam, nie wiem skąd on to wynajduje.
[/url]
[/url]
[/url]
Wiecie co tak czytam i się zastanawiam czy to my mamy jakieś wyjątkowe szczęście że z jednej pensji dajemy radę a z jak mieliśmy dwie to było super - no i jak będą dwie to będzie znowu super, czy inne osoby po prostu tak mają że narzekają i mają jakieś wygórowane potrzeby? wybaczcie laski ale ja mam w otoczeniu osoby, gdzie jak 2 osoby pracują to wiedzie im się całkiem nieźle a jak jedna nie pracuje to tylko dlatego że ich na to stać i też nieźle im się widzie. ja nigdy nie rozumiałam i dalej nie rozumiem jak to może być że jak 2 osoby pracują to nie stać ich na to czy na tamto. i jedyne wyjście z sytuacji dla nich to emigracja...no ludzie! a może trzeba poszukać innej pracy? zmienić zawód? przekwalifikować się? dokształcić?
A może zmienić mieszkanie na mniejsze? kiedyś banki chętniej dawały kredyty na jakieś niesamowite kwoty - sami mieliśmy taki przypadek że bank chciał dać na kredyt gdzie rata byłaby równowartości jeden pensji! jako że trzeźwo myślimy to zrezygnowaliśmy z kupna tak drogiego mieszkania. nie postępowaliśmy w myśl zasady jak dają to trzeba brać! a wiem że tacy byli i teraz niestety zęby w ścianę...
Może zmienić samochód na bardziej ekonomiczny? a może poszukać pracy bliżej domu?
Tylko nie mówicie że to nie jest takie proste. Ja zmieniałam pracę bo nie odpowiadał mi dojazd albo pensja i zawsze szłam na lepsze. trzeba tylko chcieć i się nie bać!!!
A może zmienić mieszkanie na mniejsze? kiedyś banki chętniej dawały kredyty na jakieś niesamowite kwoty - sami mieliśmy taki przypadek że bank chciał dać na kredyt gdzie rata byłaby równowartości jeden pensji! jako że trzeźwo myślimy to zrezygnowaliśmy z kupna tak drogiego mieszkania. nie postępowaliśmy w myśl zasady jak dają to trzeba brać! a wiem że tacy byli i teraz niestety zęby w ścianę...
Może zmienić samochód na bardziej ekonomiczny? a może poszukać pracy bliżej domu?
Tylko nie mówicie że to nie jest takie proste. Ja zmieniałam pracę bo nie odpowiadał mi dojazd albo pensja i zawsze szłam na lepsze. trzeba tylko chcieć i się nie bać!!!
chodzi o barnevernet - głosno ostatnio - ale to rozdmuchiwane przez media a pozatym, kazda instytucja w kazdym kraju dopuszcza się nadużyc - niestety - nie wydaje mi się żeby to niewoadomoco było ;)
Koza - jakbym siebie czytała ;) kto nie doświadczy tego komfortu i świętego spokoju nie zrozumie, dlaczego ja wolę pracowac na stacji benzynowej w Norwegii niż na uczelni w Polsce ;)
Co do tableta - u mnie natmoiast, maz kupil sobie w wakacje nowego smartfona, a teraz zamarzył mu się iphone5...i nie kupujemy, ale tylko dlatego ze czekamy do grudnia, bo u mnie w pracy, iphone5 jest nagrodą dla pracownika z najlepszą sprzedażą miedzy pazdziernikiem a grudniem....(tak tak, na stacji beznynowej dają w nagrodę iphony,) a ja póki co prowadzę w rankingach :) rok temu wygrałam narty...na uczelni bym dyplom dostała :D ahahahah
I może ktoś powie ze to przyziemne i burackie cieszyc się z takich rzeczy....no coż, mnie to cieszy :)
p.s. U mnie w nocy napdało z 20cm śniegu !! w końcu ! jest przepieknie ;)
Koza - jakbym siebie czytała ;) kto nie doświadczy tego komfortu i świętego spokoju nie zrozumie, dlaczego ja wolę pracowac na stacji benzynowej w Norwegii niż na uczelni w Polsce ;)
Co do tableta - u mnie natmoiast, maz kupil sobie w wakacje nowego smartfona, a teraz zamarzył mu się iphone5...i nie kupujemy, ale tylko dlatego ze czekamy do grudnia, bo u mnie w pracy, iphone5 jest nagrodą dla pracownika z najlepszą sprzedażą miedzy pazdziernikiem a grudniem....(tak tak, na stacji beznynowej dają w nagrodę iphony,) a ja póki co prowadzę w rankingach :) rok temu wygrałam narty...na uczelni bym dyplom dostała :D ahahahah
I może ktoś powie ze to przyziemne i burackie cieszyc się z takich rzeczy....no coż, mnie to cieszy :)
p.s. U mnie w nocy napdało z 20cm śniegu !! w końcu ! jest przepieknie ;)
Madness is the gift, that has been given to me!!
ja uważam że w Polsce nie jest tak strasznie i nie rozumiem osób które narzekają a nie wyjadą tylko właśnie tak jest że wiele osób lubi sobie ponarzekać nawet jak wyjadą to będą narzekać.
a co do oszczędzania no to u nas też się nie da :( ale ja jestem szczęśliwa, mamy mieszkanie- na kredyt wiadomo ale ja jestem szczęśliwa że nam się udało kredyt dostać (a łatwo nie było), cieszę się że mieszkamy w końcu sami, cieszę się że mamy pracę, cieszę się że mam taką pracę że mogę z córką być cały czas. nie brakuje mi wyjść, wyjazdów bo chcę w końcu posiedzieć w swoim mieszkaniu :)
wiem na co ile wydajemy i niektóre wydatki dało by się przyciąć i odłożyć ale jakoś na razie to się nie udaje. dla córki odkładamy i po prostu co miesiąc uznajemy to jako rachunek konieczny do zapłacenia. trochę źle napisałam wyżej że się nie da u nas oszczędzić - da się ale nie udaje się nam na razie. o np. z oszczędności mąż się przesiadł na tramwaj. ja uważam że nam auto nie potrzebne przecież jest dobra komunikacja w Gdańsku no ale mamy auto właśnie gdzieś podjechać czy na wyjazd do rodzinki. ja za bardzo za samochodami nie przepadam bo uważam że strasznie rozleniwiają :) wsiąść i się wozić, nawet jak jest niedaleko to podjechać - mój mąż miał taki okres że wszędzie jeździł :) a ja wolę się przejść :)
myślę o tym żeby zrobić sobie taki miesiąc wydatków - spisywać właśnie wszystko ale nie mogę się do tego zabrać - może w następnym roku się uda :)
powodzenia w oszczędzaniu
a co do oszczędzania no to u nas też się nie da :( ale ja jestem szczęśliwa, mamy mieszkanie- na kredyt wiadomo ale ja jestem szczęśliwa że nam się udało kredyt dostać (a łatwo nie było), cieszę się że mieszkamy w końcu sami, cieszę się że mamy pracę, cieszę się że mam taką pracę że mogę z córką być cały czas. nie brakuje mi wyjść, wyjazdów bo chcę w końcu posiedzieć w swoim mieszkaniu :)
wiem na co ile wydajemy i niektóre wydatki dało by się przyciąć i odłożyć ale jakoś na razie to się nie udaje. dla córki odkładamy i po prostu co miesiąc uznajemy to jako rachunek konieczny do zapłacenia. trochę źle napisałam wyżej że się nie da u nas oszczędzić - da się ale nie udaje się nam na razie. o np. z oszczędności mąż się przesiadł na tramwaj. ja uważam że nam auto nie potrzebne przecież jest dobra komunikacja w Gdańsku no ale mamy auto właśnie gdzieś podjechać czy na wyjazd do rodzinki. ja za bardzo za samochodami nie przepadam bo uważam że strasznie rozleniwiają :) wsiąść i się wozić, nawet jak jest niedaleko to podjechać - mój mąż miał taki okres że wszędzie jeździł :) a ja wolę się przejść :)
myślę o tym żeby zrobić sobie taki miesiąc wydatków - spisywać właśnie wszystko ale nie mogę się do tego zabrać - może w następnym roku się uda :)
powodzenia w oszczędzaniu
Nie pisałam, że taka kwota nie starczyłaby nam na życie - starczyłaby - ale oszczędności byłyby podobne do tych które mamy w Polsce.
Nigdzie też nie pisałam, że narzekam na życie w Polsce.
Co nie zmienia faktu że biorę pod uwagę emigrację, na rok, dwa - bardziej dla przygody niż aby się dorobić.
Odnośnie kraju - chodziło mi o Danię. Tam życie wg wielu rankingów jest najdroższe w Europie.
Nigdzie też nie pisałam, że narzekam na życie w Polsce.
Co nie zmienia faktu że biorę pod uwagę emigrację, na rok, dwa - bardziej dla przygody niż aby się dorobić.
Odnośnie kraju - chodziło mi o Danię. Tam życie wg wielu rankingów jest najdroższe w Europie.
Nie wiem Emenems czy Ty czytasz w ogole ze zrozumieniem:)
Napisalam wyraznie ze wracamy do Poslki za jakis czas jak tylko wszelkie zobowiazania sie nam tutaj skoncza. My nie wyjechalismy za kasa tylko dla przygody, okazalo sie ze w trojmiescie jest nam najlepiej wiec czemu mam siedziec na sile za granica? Moze i da sie wiecej zarobic ale w trojmiescie nie musimy wynajmowac mieszkania, wiec roznica nie robi sie taka duza. A jestesmy szczesliwi w PL. Ja tez uwazam ze jak komus zle to powinien cos zmienic, moj maz co chwila zmienia prace na lepsze i jest ok. Pojezdzilismy sobie teraz, pozwiedzalismy, pozylismy w innym kraju, mysle ze teraz bardziej doceniamy nasz dom i to nasze miejsce.
Napisalam wyraznie ze wracamy do Poslki za jakis czas jak tylko wszelkie zobowiazania sie nam tutaj skoncza. My nie wyjechalismy za kasa tylko dla przygody, okazalo sie ze w trojmiescie jest nam najlepiej wiec czemu mam siedziec na sile za granica? Moze i da sie wiecej zarobic ale w trojmiescie nie musimy wynajmowac mieszkania, wiec roznica nie robi sie taka duza. A jestesmy szczesliwi w PL. Ja tez uwazam ze jak komus zle to powinien cos zmienic, moj maz co chwila zmienia prace na lepsze i jest ok. Pojezdzilismy sobie teraz, pozwiedzalismy, pozylismy w innym kraju, mysle ze teraz bardziej doceniamy nasz dom i to nasze miejsce.
to nie wyjeżdżaj - tylko nei marudz ze Ci zle, a jeżeli chodzi o ceny w Danii to nie są większe niż w Norwegii. A oprócz pieniędzy liczy się jeszcze święty spokój bezpieczeństwo i więcej opcji w wyborze pracy, szkoleniach i kursach, czyli - rozwijaniu się, możliwości rozpoczęcia nowego zawodu w wieku 40+, lepsza polityka prorodzinna, ławiejsza sytuacja młodych matek i dużych rodzin - to tak na początek
Madness is the gift, that has been given to me!!
Poza tym ja mam wrażenie że niektórym się wydaje że innym wszystko przychodzi z łatwością a tylko oni mają ciężko. najlepiej to by chcieli iść na 3 godziny do pracy, zarabiać kupę kasy, byczyć się cały dzień i czekać aż im manna spadnie z nieba. no niestety tak to nie działa. ani w Polsce ani za granicą. i zawsze trzeba się naharować, nic nie przychodzi łatwo.
I jeszcze jedno w Polsce nigdy nie będzie jak w Norwegii a to z jednego prostego powodu - nie mamy gazu ani ropy:)
A w UK też trzeba się narobić żeby coś mieć - moja przyjaciółka tam pracuje i żeby ich było stać na dom, rachunki i w miarę przyzwoite życie muszą pracować oboje (i to bynajmniej nie na zmywaku:). nie ma cudów.
I jeszcze jedno w Polsce nigdy nie będzie jak w Norwegii a to z jednego prostego powodu - nie mamy gazu ani ropy:)
A w UK też trzeba się narobić żeby coś mieć - moja przyjaciółka tam pracuje i żeby ich było stać na dom, rachunki i w miarę przyzwoite życie muszą pracować oboje (i to bynajmniej nie na zmywaku:). nie ma cudów.
Niestety, a może i stety, nie każdy nadaje się do życia na emigracji. Ja na pewno nie. Rozumiem, że niektórzy mogą. Jesteśmy różni i tyle. Jednak, to że ktoś jest związany z rodziną, nie oznacza, jak tu ktoś napisał, że potrzebuje maminej spódnicy i cotygodniowego obiadku u mamusi czy coś takiego. Dla mnie największą wartością jest rodzina i najzwyczajniej w świecie nie umiem sobie wyobrazić życia, że rodziców będę widziała trzy, cztery razy w tygodniu. I nie dlatego, że chcę obiadku, bo ja jak widzę, że moja mama jest zmęczona, to pojadę i sama jej ugotuję. Chcę po prostu, zwyczajnie widywac się, rozmawiać z rodzicami. Teraz mój tata jest bardzo chory i pomagam rodzicom, jak mogę i nie dlatego, że muszę ale dlatego że chcę. Zawsze było tak, że jakbym potrzebowała pomocy, to moi rodzice rzuciliby wszystko by mi pomóc. Teraz oni potrzebują mojej pomocy i to jest dla mnie wyraz miłości mojej do nich. Jakbym wyjechała z kraju byłabym za daleko, by być z nimi. A tak, ja wiem i rodzice wiedzą, że w razie potrzeby wystarczy zadzwonić i w przeciągu godziny u nich będę.
Mnie osobiście nigdy w życiu nie wystarczyłoby, gdybym widywała się z rodzicami kilka razy w roku ale są tacy, ktorym to wystarczy. Bo choćbym niewiadomo ile pieniędzy zarobiła gdzieś w świecie, to drugim rodziców mieć nie będę. Jednak nie można sarkastycznie nazywać takich ludzi jak ja, ze trzymają się maminej spódnicy.
Mnie osobiście nigdy w życiu nie wystarczyłoby, gdybym widywała się z rodzicami kilka razy w roku ale są tacy, ktorym to wystarczy. Bo choćbym niewiadomo ile pieniędzy zarobiła gdzieś w świecie, to drugim rodziców mieć nie będę. Jednak nie można sarkastycznie nazywać takich ludzi jak ja, ze trzymają się maminej spódnicy.
pozostaje jeszcze pytanie- co jesli ja jestem za granica- bo zmusilo mnie do tego zycie, a rodzice tez nie mieszkaja w pl i tez pracuja za granica, bo zycie w polce bylo ponad wszelkie mozliwe zarobki?
i powiem ci tylko, ze juz nie moge doczekac sie swiat- my jedziemy do domu, tata jedzie do domu, siostra co mieszka za granica takze przyjezdza do domu. i nie ma dla nas nic wazniejszego i cenniejszego niz te swieta, bo wszyscy jestesmy wtedy razem. ale niestety caly rok trzeba ciezko pracowac na zmywakach i nie tylko, zeby moc sie cieszyc tym magicznym momentem rodziny w komplecie!
i tak jak ktos wczesniej pisal- kto nie wyjedzie i nie sprobuje zycia za granica to nie powinien sie na ten temat wypowiadac i faktem jest, ze jedni sie do tego nadaja a inni nie, ale niestety zycie wybiera inaczej tak jak bylo to w naszym przypadku!
i powiem ci tylko, ze juz nie moge doczekac sie swiat- my jedziemy do domu, tata jedzie do domu, siostra co mieszka za granica takze przyjezdza do domu. i nie ma dla nas nic wazniejszego i cenniejszego niz te swieta, bo wszyscy jestesmy wtedy razem. ale niestety caly rok trzeba ciezko pracowac na zmywakach i nie tylko, zeby moc sie cieszyc tym magicznym momentem rodziny w komplecie!
i tak jak ktos wczesniej pisal- kto nie wyjedzie i nie sprobuje zycia za granica to nie powinien sie na ten temat wypowiadac i faktem jest, ze jedni sie do tego nadaja a inni nie, ale niestety zycie wybiera inaczej tak jak bylo to w naszym przypadku!
Dokladnie, zgadzam sie z A.
Pozatym wlasnie, to tez jest kolejny minus o ktorym nie wspomnialam, ze dziadkowie tesknia za wnuczka a ona za nimi. Pyta kiedy pojedziemy do dziadkow, a ja musze jej powiedziec ze jeszcze troche(np 2 miesiace) i widze ta jej smutna minke. Rozmawiaja na skypie i widza sie ale to nie jest to samo! W polsce widzi dziadkow przynajmniej 2 razy w tygodniu, raz jednych, raz drugich. Oni tez sa waznymi osobami w jej zyciu i przykro mi z tego powodu ze sa teraz daleko.
Pozatym wlasnie, to tez jest kolejny minus o ktorym nie wspomnialam, ze dziadkowie tesknia za wnuczka a ona za nimi. Pyta kiedy pojedziemy do dziadkow, a ja musze jej powiedziec ze jeszcze troche(np 2 miesiace) i widze ta jej smutna minke. Rozmawiaja na skypie i widza sie ale to nie jest to samo! W polsce widzi dziadkow przynajmniej 2 razy w tygodniu, raz jednych, raz drugich. Oni tez sa waznymi osobami w jej zyciu i przykro mi z tego powodu ze sa teraz daleko.
Ja rozumiem taka sytuację. Ja pomimo tego co napisałam wcześniej, sama bym wyjechała, gdyby moje dzieci nie miały co jeść. Jednak tu babka z takim lekceważeniem napisała, że każdy, komu w Polsce się nie podoba powinien wyjechać, bo tam sa... i tu wymieniła te wszystkie plusy no i nie trzeba trzymać się maminej spódnicy i chodzić co tydzień na obiadki, zeby mamę kochać. Oprócz pieniędzy są też inne wartości.
barnevernet ja to mam trochę wrażenie, że media z tej instytucji zrobiły taką czarną wołgę:D gdzieś dzwoni ale nie wiedzą w którym kościele. Poznałam wiele osób, dużo czytałam na temat tej instytucji, wiem że zdarzają się nadużycia, ale szczerze to za darmo nikt tych dzieci nie zabiera. Ostatni program w polsat news pt "barnevernet- polowanie na dzieci" i jak słyszę, że matka mówi, że ona jedzie do Norwegii bo słyszała, że jest duży socjal na chore dziecko to mnie krew zalewa.
Jak ktoś nastawia się na życie na zasiłkach to o czym mowa???
Oczywiście też się obawiam, że moje dziecko pójdzie do przedszkola i palnie coś głupiego (moja ma bardzo bujną wyobraźnię)+ do tego trafi się jakiś nadgorliwy urzędnik i problem gotowy. Ale tak już jest, jak wyjeżdżamy do obcego kraju to trzeba się dostosować do zasad tam panujących. A jak komuś się nie podoba to może wracać i narzekać, że w Polsce zarabia tysiąc złotych.
Jak ktoś nastawia się na życie na zasiłkach to o czym mowa???
Oczywiście też się obawiam, że moje dziecko pójdzie do przedszkola i palnie coś głupiego (moja ma bardzo bujną wyobraźnię)+ do tego trafi się jakiś nadgorliwy urzędnik i problem gotowy. Ale tak już jest, jak wyjeżdżamy do obcego kraju to trzeba się dostosować do zasad tam panujących. A jak komuś się nie podoba to może wracać i narzekać, że w Polsce zarabia tysiąc złotych.
Gdyby nie moja praca tutaj, moi rodzice dawno by nie mieli za co i czym domu chociażby ogrzewac...szanujem oich rodziców i kocham ponad wszystko, i razem z siostrami się nimi zajmujemy. I tak, uważam że jak ktoś musi widziec się z rodzicami kilka razy w tygodniu to trzyma się mamusinej spódnicy - w końcu trzeba zacząc swoje zycie z mężem/partnerem i życ swoimi problemami a nie innymi dookoła (nie zmienia to faktu szacunku dla rodziców i pomocy im)
Madness is the gift, that has been given to me!!
z doswiadczenia
co najbardziej uszczupla portwel a przyokazji nie do konca jest zdrowe ;):
napoje w butelkach gaz i nie gaz -soczki dla dzieci o zgrozo za 0.25 ok 2 zl to za litr wychodzi 8zl - kupowac raz na jakis czas butelke i robic dolewki woda, sok rozcienczany czy herbatki , woda z miodem itp opcji jest mnustwo. a najzdrowsza woda dla wszystkich.
ciastka ,batony , kupne ciasta czy slodkie buly, a czasem smaczniej i duuzo taniej wychodzi np chleb z czekolada(i nie koniecznie nutella niektore tansze maja duzo lepszy sklad)czy inne wlasnoreczne wpieki,desery -budynie, muffinki moment roboty (np z polowy porcji) a mozna wsadzic tam wszystko co lubimy i wiemy co jemy.
pozatym takie rzeczy podjadane w przelocie.
wszystkiego rodzaju gorace kubki i inne instanty bo mozna takich zupek wypic w pracy po 3-4 a kasa sie rozplywa.
nie mowie ze wcale tego nie kupowac ale zaczac kontrolowac bo to naprawde najwiecej kosztuje!
jeszcze tez nie zawsze na obiad musi byc mieso czy inne frykasy, jak sie robi obiad dwudaniowy to tez zdrowo i mniej sie je drugiego dania, wystarcza mniejsze porcje, mniejsze kotleciki, 2 klopsy a ie 4 itd itp obiad starcza na 2 dni a nie na jeden i tak moim zdaniem mozna zaoszczedzic. (ew zabierac do pracy)
na pewno zastepstwo polproduktow instantow , gotowcow kosztuje mniej, jest smaczniejsze jedyny minus to czasochlonnosc, trzeba pomyslec o jedzeniu do pracy a nie kupic w przelocie po drodze itp.
kiedys pracowalam w sklepie spozywczym i nie wolno nam bylo tam kupowac - ja uwazalam to za dobrodziejstwo bo polowe wyplaty bym zostawila w sklepie, pachnacy garmaz wszystkie te zapachy z pieczywa i kolorowe ciastka mmmmmmmmmm...
ale nie moglam wiec przezywalam na kanapce - kawie i herbacie i oszczedzalam przez ten czas ;)
a jeszcze zuzycie chemii i kosmetykow domowych i dopiero kupowanie nastepnej butelki a nie 4 szampony 4 zele do kapieli 4 kremy do opalania, 4 srodki do czyszczenia kibla, itd... potem polowe sie wyrzuca bo sie okazuje nie takie albo calkiem niepotrzebne. bo jednak nikt sie niestosuje i nie uzywa...
co najbardziej uszczupla portwel a przyokazji nie do konca jest zdrowe ;):
napoje w butelkach gaz i nie gaz -soczki dla dzieci o zgrozo za 0.25 ok 2 zl to za litr wychodzi 8zl - kupowac raz na jakis czas butelke i robic dolewki woda, sok rozcienczany czy herbatki , woda z miodem itp opcji jest mnustwo. a najzdrowsza woda dla wszystkich.
ciastka ,batony , kupne ciasta czy slodkie buly, a czasem smaczniej i duuzo taniej wychodzi np chleb z czekolada(i nie koniecznie nutella niektore tansze maja duzo lepszy sklad)czy inne wlasnoreczne wpieki,desery -budynie, muffinki moment roboty (np z polowy porcji) a mozna wsadzic tam wszystko co lubimy i wiemy co jemy.
pozatym takie rzeczy podjadane w przelocie.
wszystkiego rodzaju gorace kubki i inne instanty bo mozna takich zupek wypic w pracy po 3-4 a kasa sie rozplywa.
nie mowie ze wcale tego nie kupowac ale zaczac kontrolowac bo to naprawde najwiecej kosztuje!
jeszcze tez nie zawsze na obiad musi byc mieso czy inne frykasy, jak sie robi obiad dwudaniowy to tez zdrowo i mniej sie je drugiego dania, wystarcza mniejsze porcje, mniejsze kotleciki, 2 klopsy a ie 4 itd itp obiad starcza na 2 dni a nie na jeden i tak moim zdaniem mozna zaoszczedzic. (ew zabierac do pracy)
na pewno zastepstwo polproduktow instantow , gotowcow kosztuje mniej, jest smaczniejsze jedyny minus to czasochlonnosc, trzeba pomyslec o jedzeniu do pracy a nie kupic w przelocie po drodze itp.
kiedys pracowalam w sklepie spozywczym i nie wolno nam bylo tam kupowac - ja uwazalam to za dobrodziejstwo bo polowe wyplaty bym zostawila w sklepie, pachnacy garmaz wszystkie te zapachy z pieczywa i kolorowe ciastka mmmmmmmmmm...
ale nie moglam wiec przezywalam na kanapce - kawie i herbacie i oszczedzalam przez ten czas ;)
a jeszcze zuzycie chemii i kosmetykow domowych i dopiero kupowanie nastepnej butelki a nie 4 szampony 4 zele do kapieli 4 kremy do opalania, 4 srodki do czyszczenia kibla, itd... potem polowe sie wyrzuca bo sie okazuje nie takie albo calkiem niepotrzebne. bo jednak nikt sie niestosuje i nie uzywa...
Demolka, jesli macie u was maślankę (nawet taką z kartonu) to mozesz sama zrobić twaróg. musisz tylko podgrzać (nie przekraczając 70 stopni ta maślankę-krótko, żeby zaczęła mrugać) wyłączyć i przelać na gazę na sitku i odsączyć. im dłużej będziesz odsączać, tym suchszy twaróg otrzymasz. jest pyszny...
właśnie o to chodzi z tą maślanką, ze nie trzeba nic pasteryzować... kupujesz zwykłą maslankę(ja ostatnio kupiłam nawet z Biedronki) podgrzewasz i odsączasz... i już....
dziewczyny, ostatnio oglądałam jakis urywek programu o oszczędzaniu. tam mówili o jakimś programie/aplikacji na telefon, która pomaga w zapisywaniu codziennych wydatków.
wiecie ja kiedyś próbowałam w excelu, ale też dużo mi umykało.
moze jakbym miała taką aplikacje na telefon to moze skrupulatnie wszystko bym zapisywała.
może znacie jakiąś taką aplikację...
dziewczyny, ostatnio oglądałam jakis urywek programu o oszczędzaniu. tam mówili o jakimś programie/aplikacji na telefon, która pomaga w zapisywaniu codziennych wydatków.
wiecie ja kiedyś próbowałam w excelu, ale też dużo mi umykało.
moze jakbym miała taką aplikacje na telefon to moze skrupulatnie wszystko bym zapisywała.
może znacie jakiąś taką aplikację...
Tak, żyję własnym życiem, męża, dzieci - dlatego wyprowadziłam się od rodziców 40 km, chociaż mogłabym mieszkać po sąsiedzku. Ale to jest taka odległość, że w razie czego jestem w stanie dojechać do nich w godzinę. I muszę się widzieć z rodzicami minimum raz w tygodniu (teraz kiedy dzieci są w szkole, przedszkolu trudniej o większą częstotliwość). Muszę widzieć, jak się czują, a nie słyszeć przez telefon, bo zawsze bym słyszała, że jest dobrze. Muszę posiedzieć przy łóżku mojego taty, potrzymać go za rękę, mówić do niego nawet jak on nie ma siły mi odpowiadać. Muszę posiedzieć z moja mamą, wypić z nią herbatę, porozmawiać, przytulić, pocieszyć, razem popłakać, ugotować obiad, zrobić zakupy - bo wiem, że jest jej cholernie ciężko zajmowac się sparaliżowanym tatą.Tego żaden skype czy telefon nie da. Moi rodzice oddaliby ostatnią złotówkę, jakbym potrzebowała a ja miałabym ich zostawić dla lepszych pieniędzy? Sprzedałabym mieszkanie, samochód gdybym mogła przedłużyć życie mojemu tacie. Ale wg Emenems to jest trzymanie się maminej spódnicy i życie problemem innych. Ale to sa moi rodzice. Pieniądze jeszcze zdążę zarobić, kiedyś... A rodziców mam tu i teraz. I oni nie będą czekać aż się dorobię.
ja sobie poczytalam watek, i chyba tez czas sie wziasc za oszczedzanie... wlasnie przejrzalam wplaty i wyplaty na kncie ponad 2 tysiaki tylko na jezdzenie sie rozeszlo :(( a jestesmy tylko we 2.
ostatnio zaczelam chodzic do biedronki, ale nie kupuje produktow made in biedrona , ale za to lubie z lidla ( niestety do tych sklepow mam daleko), raz na jakis czas wiekie zakupy w realu robie ale to wtedy i 5oo zl tam zostaje ;/ najwiecej kasy to idzie wlasnie na przekaski, i ksiazeczki gazetki itp :( ja w czsie studiow an wakacje wyjezdzalam do uk- zaluje ze tam nie zostalam :( w sumie pracuje w angielskiej firmie ale z polskimi zarobkami ;/
ostatnio zaczelam chodzic do biedronki, ale nie kupuje produktow made in biedrona , ale za to lubie z lidla ( niestety do tych sklepow mam daleko), raz na jakis czas wiekie zakupy w realu robie ale to wtedy i 5oo zl tam zostaje ;/ najwiecej kasy to idzie wlasnie na przekaski, i ksiazeczki gazetki itp :( ja w czsie studiow an wakacje wyjezdzalam do uk- zaluje ze tam nie zostalam :( w sumie pracuje w angielskiej firmie ale z polskimi zarobkami ;/
tak, wlasnie tak - bo to jest wyjście ponad swoje potrzeby - moi rodzice potrzebują pieniędzy i nigdy o nie nie prosili i wybacz, ale trzymanie mojej mamy za rękę nie zapewni jej jedzenia i dachu nad głową. Nie mam sumienia mowic moim rodzicó ze powinni isc do pracy po 40 latach tyrania jak woły, tak sie stało że na starośc nie mają nic i co, mam z matką w namiocie mieszkac w parku?mam powiedziec mamie ze w wileku 60 lat, schorowana ma isc do pracy bo ja jej grosza nie dam?bo pracuje jako nauczyciela za 1500zł? bo lepiej jej będzie bo będziemy się widywac raz na tydzien ? zart.
Madness is the gift, that has been given to me!!
Tylko ze zadna z nas nie narzeka na swoja sytuacje w Polsce, a Ty wyskakujesz z jakims trzymaniem sie maminej spodnicy. Nie zarabialas tyle co chcialas w Polsce, wyjechalas, ok. Ale nie oceniaj innych ktorzy mieszkaja w polsce, niezle sobie radza i nie chca wyjezdzac ze wzgledu na rodzine. Takie teksty sa po prostu niedojrzałe.
Serio niezalogowana. Mąż zarabia 3,5tyś funtów, dla Anglików to żaden cud. 2 miesiące temu koleżanka z męża statku zmieniła pracę, zarabia teraz 10.5tyś funtów, dla niej poprzednia pensja była mała.
A ten 1tyś to odkładaliśmy zaraz po studiach, kiedy zarabialiśmy łącznie 4tyś.
Wg mnie są po prostu ludzie, którzy potrafią oszczędzać i tacy dla których każda wypłata będzie za mała.
A ten 1tyś to odkładaliśmy zaraz po studiach, kiedy zarabialiśmy łącznie 4tyś.
Wg mnie są po prostu ludzie, którzy potrafią oszczędzać i tacy dla których każda wypłata będzie za mała.
Teraz odwracasz kota ogonem. Najpierw zarzucasz, że ktoś kto ma potrzebę widywania się często z rodzicami to trzyma się maminej spódnicy i żyje cudzymi problemami a to jest złe. A teraz sama sugerujesz, że musiałaś wyjechać, żeby ich utrzymywać. To jednak należy żyć problemami innych? I jak to jest, że rodzice pracowali po 40 lat i nie maja emerytury? Moi rodzice mają - żadnych kokosów, raczej skromne emeryturki ale mają. To my będziemy tym pokoleniem, które nawet jak pracuje, emerytury może nie dostać. Ci co pracowali do tej pory 40 lat jakis swój grosz mają zapewniony. A u Twoich rodziców, są dwie emerytury i nie ma za co chleba kupić? A z tego, co napisałaś wcześniej, opiekujesz się rodzicami z rodzeństwem. To nie musisz tyrać nie wiadomo jak, przecież ta pomoc rozkłada się na kilka osób.
Ja mojemu tacie nie mogę nic więcej dać, oprócz właśnie trzymania go za rękę i bycie z nim. Gdybym mieszkała daleko, nie miałby kto jeździć z moim tata do lekarza, na chemię, na badania. Moja mama też nie potrzebuje od mnie niczego innego, niż mojej obecności.
Ja mojemu tacie nie mogę nic więcej dać, oprócz właśnie trzymania go za rękę i bycie z nim. Gdybym mieszkała daleko, nie miałby kto jeździć z moim tata do lekarza, na chemię, na badania. Moja mama też nie potrzebuje od mnie niczego innego, niż mojej obecności.
emenems:
wg mnie na siłę próbujesz przekonać wszystkich do życia za granicą ...
Tabletami, smartfonami, nową lodówką czy pralką - uwierz nam, że w Polsce też to można mieć. Może nie we wszystkich zawodach jest tak różowo, ale w naszym przypadku niczego nam nie brakuje.
Mamy 30 lat, dwójkę dzieci, dwa mieszkania, dwa samochody, żyjemy bez kredytów, mamy stałą pracę. Naprawdę są zawody w przypadku których nie jest tak źle tutaj.
wg mnie na siłę próbujesz przekonać wszystkich do życia za granicą ...
Tabletami, smartfonami, nową lodówką czy pralką - uwierz nam, że w Polsce też to można mieć. Może nie we wszystkich zawodach jest tak różowo, ale w naszym przypadku niczego nam nie brakuje.
Mamy 30 lat, dwójkę dzieci, dwa mieszkania, dwa samochody, żyjemy bez kredytów, mamy stałą pracę. Naprawdę są zawody w przypadku których nie jest tak źle tutaj.
Aninka akurat mialam na mysli glownie A. i siebie bo wyszlo ze nagle sie trzymamy maminej spodnicy:) Dlatego ze lubmy i chcemy spedzac czas ze swoimi rodzicami. I nikt nie pisal ze pare razy w tygodniu, Emenems jak zawsze cos sobie wymysli. My wyjechalismy dla przygody, w PL dobrze sobie radzilismy wiec skoro tam mozemy miec troche mniej kasy niz tutaj ale za to rodzine, swoj dom to dla mnie to jest najlepsze wyjscie.
A - nie będę pisac o sytuacji moich rodziców bo pewnie by tego sobie nei życzyli - jak twoi rodzice mają emeryturkę to super, nie zawsze kazemu tak wyjdzie jak twoim rodzicom. I tak, można dorobek całego życia stracic tak po prostu, bez wizji na przyszłosc. Nie tylko choroba jest ludzkim dramatem.
Matko, to wy chyba nie umiecie czytac ze zrozumieniem, pisalam ze jak ktos narzeka to nich cos zrobi ze swoim zyciem - nie było to skierowane do tych którzy z niego sa zadowoleni.jak jestescie to ok, super.
Matko, to wy chyba nie umiecie czytac ze zrozumieniem, pisalam ze jak ktos narzeka to nich cos zrobi ze swoim zyciem - nie było to skierowane do tych którzy z niego sa zadowoleni.jak jestescie to ok, super.
Madness is the gift, that has been given to me!!
U nas to samo. Kredyt mieszkaniowy 1000zł, żłobek 1000zł. To już prawie moja pensja. A gdzie reszta opłat? Do tego jak zaczynałam mieszkać to w 2pokojowym czynsz był 280zł a teraz płacimy po 415zł (i to nie chodzi o zwiększenie zużywalności wody!) Wszystko idzie do góry tylko pensje nie.
[/url]
[/url]
[/url]
Emenems to Ty sie rzucasz bo jak komus moze nie podobac sie zycie na emigracji! Jak widac nie wszystkim sie podoba i juz, nie przekonuj nikogo jak to jest super bo mozna kupic smartfona.
dobre sobie, nie masz serca czy mozgu? oby Tobie sie nie zdarzylo ze bliska Ci osoba ciezko zachoruje, jak w ogole mozna takie teksty pisac:/
dobre sobie, nie masz serca czy mozgu? oby Tobie sie nie zdarzylo ze bliska Ci osoba ciezko zachoruje, jak w ogole mozna takie teksty pisac:/
A Tobie oby nigdy się nie zdarzyło to co moim rodzicom, jak pisałam ,są rózne tragedie w życiu a choroba bliskiej osoby to jedna z wielu.
Ja pisalam to samo odnośnie emigracji co życia w PL - nie podoba sie ? to zmien to. Przekonywac nie mam zamiaru nikogo - im mniej polaków za granicą tym lepiej.
Ja pisalam to samo odnośnie emigracji co życia w PL - nie podoba sie ? to zmien to. Przekonywac nie mam zamiaru nikogo - im mniej polaków za granicą tym lepiej.
Madness is the gift, that has been given to me!!
hehe, ależ Wy się lubicie kłócić!! oczywiście nie ma to już nic wspólnego z tematem wątku :l morał taki że i ja muszę zacząć oszczędzać, tak po prostu, "na gorsze czasy" :l i to od dziś!!
basiula - u nas to samo, a ja dopiero co po ponad roku wróciłam do pracy, a właściwie znalazłam se nową, bo oczywiście po macierzyńskim wyjazd z roboty, teraz pracuję dwa razy w tyg i to po parę godzin tylko więc kasy dużo nie będzie, ale może chociaż to zacznę sobie odkładać :l
u nas najgorsze jest to że co miesiąc wypada COŚ, jak nie opony zimowe do auta, to jakieś rozliczenie, czytaj dopłata za wodę, a to dodatkowy strój na balet dla córki, a to lekarstwa bo sezon chorobowy w pełni, a to znowu ubezp. samochodu się kończy i wiecznie coś wypada, dosłownie, co miesiąc jakieś 500zł w plecy BO COŚ!! :l
basiula - u nas to samo, a ja dopiero co po ponad roku wróciłam do pracy, a właściwie znalazłam se nową, bo oczywiście po macierzyńskim wyjazd z roboty, teraz pracuję dwa razy w tyg i to po parę godzin tylko więc kasy dużo nie będzie, ale może chociaż to zacznę sobie odkładać :l
u nas najgorsze jest to że co miesiąc wypada COŚ, jak nie opony zimowe do auta, to jakieś rozliczenie, czytaj dopłata za wodę, a to dodatkowy strój na balet dla córki, a to lekarstwa bo sezon chorobowy w pełni, a to znowu ubezp. samochodu się kończy i wiecznie coś wypada, dosłownie, co miesiąc jakieś 500zł w plecy BO COŚ!! :l
no niestety, nie wierzę to, że ktoś pracował przez 40 lat i nie ma emerytury. Nawet jak stracisz majątek życia, to emerytura ci zostaje. Nasz zlodziejski i znienawidzony (słusznie!) ZUS raczej płaci emeryturki, tym co pracowali przez 40 lat - a za taki czas pracy to już emerytura na 100% jest przyznana.
Nie obrażaj ludzi tym "buhaha". Ale ty pewnie nawet nie zrozumiesz, ze to jest obraźliwe. Po to wyjechałam na studia daleko (kilkaset kilometrów od domu), po to mieszkam kilkadziesiąt kilometrów od rodziców, by właśnie czuć się "odpępowioną" jak to nazwałaś. Ale sytuacja wygląda teraz inaczej. Oni mnie potrzebują. Dzwonię raz dziennie, by zapytać, jak sytuacja wygląda u moich rodziców ale też po to, by moja mama mogła porozmawiać z wnuczkami, by chociaż na chwilę oderwała się od codziennych obowiązków. A że jestem na każde zawołanie moich rodziców? Jestem. Ale gdybym wcześniej ja potrzebowała od nich pomocy, to oni też by byli i w środku nocy by pomogli.
I tak sobie myślę, że ja mam cudownego męża. Jak ty, emenems napisałaś, że współczujesz mężowi, to dopiero teraz doszło do mnie, że ktoś może w ogóle widzieć w takiej sytuacji możliwosć współczucia. Mi to do głowy wcześniej by nie przyszło. A to mój maż jeździł (i nadal jeździ) z moim tatą wszędzie, do każdego lekarza, na każde badania. Ja nie mam prawka :) Teraz mój tata nie chodzi, trzeba go podniesć, przenieść. Ani ja, ani tym bardziej moja mama tego nie zrobi. Mój maż to robi. Jak tata leżał w szpitalu, to mąż przed pracą do niego zajeżdżał, kupował np. gazetę. Po pracy też jeździł każdego dnia. Jak jeździłam wieczorem na dłużęj. Mąż mojego tatę golił. Teraz, kiedy już tata nie chce jeść, mąż czasami w weekend sam z siebie pakował dzieci i jechał na chwilkę do mojego taty, żeby go przekonać do jedzenia (bo mój tata najbardziej słucha mojego męża ale nie ze strachu tylko z wielkiej sympatii). Ja nawet nie wiedziałam, bo zdecydowałam się na kolejne studia i czasami mam w weekend zjazd. Nigdy o nic mojego męża nie prosiłam - żeby zrobił coś moim tacie. Raz tylko podziękowałam mu za to wszystko, powiedziałam, że cieszę się, że go mam, że byłoby mi bardzo trudno bez niego. A on na to, że więcej mam mu takich głupot nie opowiadać, bo to, co robi dla mojego taty, to jest rzecz naturalna i właśnie po to się ma rodzinę, żeby sobie pomagać.
Nie obrażaj ludzi tym "buhaha". Ale ty pewnie nawet nie zrozumiesz, ze to jest obraźliwe. Po to wyjechałam na studia daleko (kilkaset kilometrów od domu), po to mieszkam kilkadziesiąt kilometrów od rodziców, by właśnie czuć się "odpępowioną" jak to nazwałaś. Ale sytuacja wygląda teraz inaczej. Oni mnie potrzebują. Dzwonię raz dziennie, by zapytać, jak sytuacja wygląda u moich rodziców ale też po to, by moja mama mogła porozmawiać z wnuczkami, by chociaż na chwilę oderwała się od codziennych obowiązków. A że jestem na każde zawołanie moich rodziców? Jestem. Ale gdybym wcześniej ja potrzebowała od nich pomocy, to oni też by byli i w środku nocy by pomogli.
I tak sobie myślę, że ja mam cudownego męża. Jak ty, emenems napisałaś, że współczujesz mężowi, to dopiero teraz doszło do mnie, że ktoś może w ogóle widzieć w takiej sytuacji możliwosć współczucia. Mi to do głowy wcześniej by nie przyszło. A to mój maż jeździł (i nadal jeździ) z moim tatą wszędzie, do każdego lekarza, na każde badania. Ja nie mam prawka :) Teraz mój tata nie chodzi, trzeba go podniesć, przenieść. Ani ja, ani tym bardziej moja mama tego nie zrobi. Mój maż to robi. Jak tata leżał w szpitalu, to mąż przed pracą do niego zajeżdżał, kupował np. gazetę. Po pracy też jeździł każdego dnia. Jak jeździłam wieczorem na dłużęj. Mąż mojego tatę golił. Teraz, kiedy już tata nie chce jeść, mąż czasami w weekend sam z siebie pakował dzieci i jechał na chwilkę do mojego taty, żeby go przekonać do jedzenia (bo mój tata najbardziej słucha mojego męża ale nie ze strachu tylko z wielkiej sympatii). Ja nawet nie wiedziałam, bo zdecydowałam się na kolejne studia i czasami mam w weekend zjazd. Nigdy o nic mojego męża nie prosiłam - żeby zrobił coś moim tacie. Raz tylko podziękowałam mu za to wszystko, powiedziałam, że cieszę się, że go mam, że byłoby mi bardzo trudno bez niego. A on na to, że więcej mam mu takich głupot nie opowiadać, bo to, co robi dla mojego taty, to jest rzecz naturalna i właśnie po to się ma rodzinę, żeby sobie pomagać.
Aniaa-przewrazliwiona jesteś.nigdy bym nie wyśmiewala kogoś choroby!a gdzie ja tak napisałam?po raz trzeci mówię, że są inne tragedię rodzinne jak choroby.tyle powiedziałam.nic więcej, daleka jestem od obrażania i ubliżania cierpiącym.naucz się czytać to co jest napisane a nie rób z igły widły bo trochę sobie dorobiłąs.
u nas przy jednej pensji nie ma mowy na oszczędzanie :] wręcz przeciwnie - przez te 3 lata właściwie pozbyliśmy się oszczędności, szczególnie jak Mąż stracił dość dobrą pracę ;) a później nie mógł znaleźć nic sensownego i z braku laku poszedł pracować do Lidla za 1600-1700zł.
We wrześniu zmienił pracę, póki co ma tylko podstawę(podobną jak w Lidlu) - ale od grudnia (przedłużona umowa) będzie miał jeszcze premie od utargu :] więc będzie trochę lepiej :]
całe szczęście nie mamy żadnych kredytów do spłacania :] nie jest różowo - ale dajemy radę. Trzeba było się przestawić - nie ma kupowania d*pereli, nie ma zamawiania pizzy itp. kilka razy w m-cu, sami zrezygnowaliśmy z jogurtów i serków homogenizowanych dla siebie - żeby Gabryś miał. Nie kupujemy gotowego ciasta tylko sama piekę.
Faktycznie przez jakiś czas robiłam większe zakupy raz w tygodniu i planowałam obiady na kilka dni - wtedy wydawałam mniej pieniędzy :] (przetestowane latem na działce, gdzie nie miałam sklepu pod nosem i nie chciało mi się jeździć gdzieś dalej).
We wrześniu zmieniliśmy moje auto, trzeba było trochę dołożyć kasy, w październiku było kilka nieprzewidzianych wydatków na łączną sumę ok 500zł i właściwie od kilku dni już nie ruszam kasy na koncie(nie tykam kasy jak dochodzimy do pewnego poziomu ;)) - teraz moja Mama robi zakupy żywnościowe(a tak z reguły ja wszystko kupuję). Mam nadzieję "nadrobić" na jedzeniu w listopadzie. No i będzie lepiej jak Mąż będzie już na normalnej umowie(nie próbnej) i będzie dostawał premie ;)
Jak trzeba przeżyć - to się da. Fakt - też nie kupuję sobie kosmetyków, bo właściwie się nie maluję :] jak się pomaluję, to Młody marudzi, że nie lubi takiej mamy ;) zresztą mam zapas kosmetyków, które pewnie i tak szybciej wyrzucę niż zużyję ;)
z kina zrezygnowaliśmy. Książki wypożyczam w bibliotece. Ubranka Młodemu kupuję używane (najczęściej na forum), tylko buty nowe - ale już z powodów finansowych zeszliśmy z Ecco na tańsze ;)
Ale o oszczędzaniu nie ma mowy.
Chętnie wyjechałabym za granicę - ale ani żadne z nas nie ma "dobrego" zawodu, ani dobrej znajomości języka :/
We wrześniu zmienił pracę, póki co ma tylko podstawę(podobną jak w Lidlu) - ale od grudnia (przedłużona umowa) będzie miał jeszcze premie od utargu :] więc będzie trochę lepiej :]
całe szczęście nie mamy żadnych kredytów do spłacania :] nie jest różowo - ale dajemy radę. Trzeba było się przestawić - nie ma kupowania d*pereli, nie ma zamawiania pizzy itp. kilka razy w m-cu, sami zrezygnowaliśmy z jogurtów i serków homogenizowanych dla siebie - żeby Gabryś miał. Nie kupujemy gotowego ciasta tylko sama piekę.
Faktycznie przez jakiś czas robiłam większe zakupy raz w tygodniu i planowałam obiady na kilka dni - wtedy wydawałam mniej pieniędzy :] (przetestowane latem na działce, gdzie nie miałam sklepu pod nosem i nie chciało mi się jeździć gdzieś dalej).
We wrześniu zmieniliśmy moje auto, trzeba było trochę dołożyć kasy, w październiku było kilka nieprzewidzianych wydatków na łączną sumę ok 500zł i właściwie od kilku dni już nie ruszam kasy na koncie(nie tykam kasy jak dochodzimy do pewnego poziomu ;)) - teraz moja Mama robi zakupy żywnościowe(a tak z reguły ja wszystko kupuję). Mam nadzieję "nadrobić" na jedzeniu w listopadzie. No i będzie lepiej jak Mąż będzie już na normalnej umowie(nie próbnej) i będzie dostawał premie ;)
Jak trzeba przeżyć - to się da. Fakt - też nie kupuję sobie kosmetyków, bo właściwie się nie maluję :] jak się pomaluję, to Młody marudzi, że nie lubi takiej mamy ;) zresztą mam zapas kosmetyków, które pewnie i tak szybciej wyrzucę niż zużyję ;)
z kina zrezygnowaliśmy. Książki wypożyczam w bibliotece. Ubranka Młodemu kupuję używane (najczęściej na forum), tylko buty nowe - ale już z powodów finansowych zeszliśmy z Ecco na tańsze ;)
Ale o oszczędzaniu nie ma mowy.
Chętnie wyjechałabym za granicę - ale ani żadne z nas nie ma "dobrego" zawodu, ani dobrej znajomości języka :/
Dziewczyny,
Założyłam ten wątek żeby trochę się wyżalić i szczerze mówiąc to liczyłam na jakieś konstruktywne komentarze, takie jak na początku.
Rozmowa niestety zeszła na plusy pracowania na stacji benzynowej w norwegii i minusy chęci podtrzymywania relacji rodzinnych.
Po co oceniacie? Dlaczego w Was tyle zawiści i złośliwości?
Dlaczego, kochane emigrantki nie możecie zrozumieć, że wyjazd to nie dla wszystkich najlepsze rozwiązanie? Bo chcą być z rodziną, przyjaciółmi, chcą żeby dziecko uczyło się w polskiej szkole, bo nie po to kończyli studia żeby przewracać hamburgery za ileśtam euro?
Owszem, nie jest cudownie, nie możemy sobie pozwolić na tablet czy inny gadżet bo takie mamy widzi-mi-się.
Nie chce mi się jednak wierzyć, ze w Polsce się nie da, że jedyna szansa to wyjazd.
Liczyłam, że przeczytam coś krzepiącego, budującego a nie propozycje wywrócenia całego życia do góry nogami.
Dziękuję bardzo tym, które podsunęły mi pomysły na zaoszczędzenie kilku groszy, może dzięki temu kupię mężowi tablet pod choinkę:D Biorę zeszyt i od dziś zapisuję co i za ile:)
Założyłam ten wątek żeby trochę się wyżalić i szczerze mówiąc to liczyłam na jakieś konstruktywne komentarze, takie jak na początku.
Rozmowa niestety zeszła na plusy pracowania na stacji benzynowej w norwegii i minusy chęci podtrzymywania relacji rodzinnych.
Po co oceniacie? Dlaczego w Was tyle zawiści i złośliwości?
Dlaczego, kochane emigrantki nie możecie zrozumieć, że wyjazd to nie dla wszystkich najlepsze rozwiązanie? Bo chcą być z rodziną, przyjaciółmi, chcą żeby dziecko uczyło się w polskiej szkole, bo nie po to kończyli studia żeby przewracać hamburgery za ileśtam euro?
Owszem, nie jest cudownie, nie możemy sobie pozwolić na tablet czy inny gadżet bo takie mamy widzi-mi-się.
Nie chce mi się jednak wierzyć, ze w Polsce się nie da, że jedyna szansa to wyjazd.
Liczyłam, że przeczytam coś krzepiącego, budującego a nie propozycje wywrócenia całego życia do góry nogami.
Dziękuję bardzo tym, które podsunęły mi pomysły na zaoszczędzenie kilku groszy, może dzięki temu kupię mężowi tablet pod choinkę:D Biorę zeszyt i od dziś zapisuję co i za ile:)
Majka a to :
że wyjazd to nie dla wszystkich najlepsze rozwiązanie? Bo chcą być z rodziną, przyjaciółmi, chcą żeby dziecko uczyło się w polskiej szkole, bo nie po to kończyli studia żeby przewracać hamburgery za ileśtam euro?
nie jest złośliwe???
To ja napisałam o tablecie, bo wydało mi się to mega fajne, że nas na to stać, że po tylu cienkich latach możemy sobie na to pozwolić właśnie ot tak, bez zastanawiania się z czego musimy w zamian zrezygnować. To jest taki komfort psychiczny, że życie wydaje się naprawdę dużo piękniejsze (i łatwiejsze)
My wywróciiśmy życie, nie tylko swoje, ale i dzieci (no, starszego, bo młodszy jeszcze nie jest tak kumaty:) ale wiemy, że było warto, że zrobiliśmy dobrze. Szkoła w Norwegii jest rewelacyjna, lekcje nie trwają 45 minut przy ławkach, a języka polskiego mój syn uczy się tyle samo co norweskiego. Ba, co 2 weekend mamy też POLSKĄ szkołę, polskie podręczniki i polską religię.
Napisałam to tylko dlatego, że sama jeszcze niedawno nie chciałam wyjeżdżać, nie brałam tego nawet pod uwagę! Ale cieszę się, że to zrobiliśmy i się udało. I właśnie w chwilach, kiedy idę do sklepu i nie patrzę na cenę butów, tylko na membranę, albo zamawiam sobie polskie książki z polskiego sklepu z kosmicznie drogą dostawą, to wiem, że warto było przewrócić to życie do góry nogami. Nie odmawiam sobie jogurtu, żeby było dla dziecka, a nowy obrus kupiłam tylko dlatego, że był ładny! A nie dlatego, że stary się podziurawił (a tak było w Polsce).
że wyjazd to nie dla wszystkich najlepsze rozwiązanie? Bo chcą być z rodziną, przyjaciółmi, chcą żeby dziecko uczyło się w polskiej szkole, bo nie po to kończyli studia żeby przewracać hamburgery za ileśtam euro?
nie jest złośliwe???
To ja napisałam o tablecie, bo wydało mi się to mega fajne, że nas na to stać, że po tylu cienkich latach możemy sobie na to pozwolić właśnie ot tak, bez zastanawiania się z czego musimy w zamian zrezygnować. To jest taki komfort psychiczny, że życie wydaje się naprawdę dużo piękniejsze (i łatwiejsze)
My wywróciiśmy życie, nie tylko swoje, ale i dzieci (no, starszego, bo młodszy jeszcze nie jest tak kumaty:) ale wiemy, że było warto, że zrobiliśmy dobrze. Szkoła w Norwegii jest rewelacyjna, lekcje nie trwają 45 minut przy ławkach, a języka polskiego mój syn uczy się tyle samo co norweskiego. Ba, co 2 weekend mamy też POLSKĄ szkołę, polskie podręczniki i polską religię.
Napisałam to tylko dlatego, że sama jeszcze niedawno nie chciałam wyjeżdżać, nie brałam tego nawet pod uwagę! Ale cieszę się, że to zrobiliśmy i się udało. I właśnie w chwilach, kiedy idę do sklepu i nie patrzę na cenę butów, tylko na membranę, albo zamawiam sobie polskie książki z polskiego sklepu z kosmicznie drogą dostawą, to wiem, że warto było przewrócić to życie do góry nogami. Nie odmawiam sobie jogurtu, żeby było dla dziecka, a nowy obrus kupiłam tylko dlatego, że był ładny! A nie dlatego, że stary się podziurawił (a tak było w Polsce).
Agusia to do roboty i uczcie się języka - polecam norweski. Naprawdę studia nie są tutaj wyznacznikiem dobrej, dobrze płatnej pracy! Tutaj życie wygląda tak, jak powinno, czyli jeśli pracujesz, czy w maku, czy wykładając towar w markecie to stać cię na NORMALNE życie.
I to piszę ja - osoba, która NIGDY nie wierzyła, że można żyć inaczej niż w Polsce, że może ci zostawać coś z wypłaty nawet jeśli kupisz sobie kolejną parę butów i siatkę zabawek dla dzieciaków, a w weekend zamiast siedzieć w domu pójdziesz na kręgle, czy na pizzę do restauracji...
I to piszę ja - osoba, która NIGDY nie wierzyła, że można żyć inaczej niż w Polsce, że może ci zostawać coś z wypłaty nawet jeśli kupisz sobie kolejną parę butów i siatkę zabawek dla dzieciaków, a w weekend zamiast siedzieć w domu pójdziesz na kręgle, czy na pizzę do restauracji...
Tylko ja myślę, że Majka w ogóle nie bierze pod uwagę wyjazdu. I nie o tym miał być wątek. A to własnie emigracja i jej plusy i minusy stały się tematem przewodnim.
Czy na forum nie można już znaleźć słowa zwykłego wsparcia (bo to zapewne o to chodzi), jakiegoś dobrego pomysłu jak przyoszczędzić (co dwie głowy to nie jedna) a nie wiecznie sarkazm, kłótnie i wymądrzanie się (ja jestem lepsza, Ty jesteś gorsza bo Ty powiedziałaś to a Ty tamto). Autorka wątku w ogóle nie wspomniała o tym, że myśli o emigracji a zapewne wie, że takie rozwiązanie istnieje.
Czy na forum nie można już znaleźć słowa zwykłego wsparcia (bo to zapewne o to chodzi), jakiegoś dobrego pomysłu jak przyoszczędzić (co dwie głowy to nie jedna) a nie wiecznie sarkazm, kłótnie i wymądrzanie się (ja jestem lepsza, Ty jesteś gorsza bo Ty powiedziałaś to a Ty tamto). Autorka wątku w ogóle nie wspomniała o tym, że myśli o emigracji a zapewne wie, że takie rozwiązanie istnieje.
[/url]
[/url]
[/url]
a ja napisałam, na podstawie własnych doświadczeń, wielu nieprzespanych nocach, wielu kłótniach z mężem, że emigracja to też jest wyjście z takiej sytuacji.
Nie namawiam nikogo na wyjazd, jak już zresztą pisałam, nie każdy się nadaje i doskonale to rozumiem, ale jest to też jakieś wyjście...
A co do porad - na gazeta.pl nie wiem czy można tu wklejać linki ? spróbuję
http://forum.gazeta.pl/forum/f,20012,Oszczedzamy.html
jest forum o oszczędzaniu - jak dla mnie ogromna skarbnica wiedzy nt. oszczędzania. Są pomysły na dania, obiady, śniadania, ale też jak tanio zorganizować urodziny czy święta. Czym zastąpić różne rzeczy, co zrobić z niepotrzebnymi rzeczami z domu.
Nie namawiam nikogo na wyjazd, jak już zresztą pisałam, nie każdy się nadaje i doskonale to rozumiem, ale jest to też jakieś wyjście...
A co do porad - na gazeta.pl nie wiem czy można tu wklejać linki ? spróbuję
http://forum.gazeta.pl/forum/f,20012,Oszczedzamy.html
jest forum o oszczędzaniu - jak dla mnie ogromna skarbnica wiedzy nt. oszczędzania. Są pomysły na dania, obiady, śniadania, ale też jak tanio zorganizować urodziny czy święta. Czym zastąpić różne rzeczy, co zrobić z niepotrzebnymi rzeczami z domu.
Koza, z ciekawości zapytam, a w jakiej branży pracuje twój mąż? Nie żebym myślała o emigracji, ale sporo osób wyjeżdża i jestem ciekawa, co można robić w Norwegii. Kolega mojego brata wyjechał np jako kucharz na platformę i teraz zarabia 20 tyś miesięcznie. Kwota astornomiczna dla kucharza moim zdaniem.
Tak naprawdę kwestia oszczędzania dotyczy wszystkich. Nie ważne, czy mieszka się w niemczech, norwegii, uk czy w polsce.
To czy jeden chce tablet a inny wycieczkę to jest tak bardzo kwestia indywidualna, że raczej nie ma potrzeby w prześciganiu się kto ma gorzej/lepiej. Czy lepiej w PL czy gdzieś indziej.
Najważniejsze jest by czuć się dobrze tam gdzie się jest.
Każdy zasługuje na godne życie, nawet osoba bez wykształcenia.
Oszczędzanie tak naprawdę sprowadza się do matematyki i ciągłego przeliczania. Co i na co jest wydawane. Z oszczędzaniem jest jak z dietą czy rzucaniem palenia. Potrzeba dużo silnej woli oraz konieczne jest wykonanie rachunku sumienia.
Ja zawsze robię listę zakupów, gdy wybieramy się do marketu. Jeszcze nigdy nie udało mi się zrobić zakupów tylko tych z listy;) Wbrew pozorom mniej wydajemy kiedy codziennie zaopatruję lodówkę w to potrzebne na obiad niż zakupy raz w tygodniu.
Poza tym mój partner nie potrafi oszczędzać. Gdy wychodzi do sklepu zawsze naznosi coś co jest niepotrzebne. Typu zdrapki za 15 funtów, totolotek za 20.
Zakupy wpisywane do exela fajny pomysł. Ale o ile ja będę zbierać paragony skrupulatnie, to chuop już nie.
Staramy się nie jeść na mieście, chyba, że jakaś dalsza wycieczka.
Staram się kupować zawsze większe opakowania:kawy, herbaty, makaronu, proszku do prania, płynu do naczyń.
Zawsze bardziej opłacalne niż dwa małe.
To czy jeden chce tablet a inny wycieczkę to jest tak bardzo kwestia indywidualna, że raczej nie ma potrzeby w prześciganiu się kto ma gorzej/lepiej. Czy lepiej w PL czy gdzieś indziej.
Najważniejsze jest by czuć się dobrze tam gdzie się jest.
Każdy zasługuje na godne życie, nawet osoba bez wykształcenia.
Oszczędzanie tak naprawdę sprowadza się do matematyki i ciągłego przeliczania. Co i na co jest wydawane. Z oszczędzaniem jest jak z dietą czy rzucaniem palenia. Potrzeba dużo silnej woli oraz konieczne jest wykonanie rachunku sumienia.
Ja zawsze robię listę zakupów, gdy wybieramy się do marketu. Jeszcze nigdy nie udało mi się zrobić zakupów tylko tych z listy;) Wbrew pozorom mniej wydajemy kiedy codziennie zaopatruję lodówkę w to potrzebne na obiad niż zakupy raz w tygodniu.
Poza tym mój partner nie potrafi oszczędzać. Gdy wychodzi do sklepu zawsze naznosi coś co jest niepotrzebne. Typu zdrapki za 15 funtów, totolotek za 20.
Zakupy wpisywane do exela fajny pomysł. Ale o ile ja będę zbierać paragony skrupulatnie, to chuop już nie.
Staramy się nie jeść na mieście, chyba, że jakaś dalsza wycieczka.
Staram się kupować zawsze większe opakowania:kawy, herbaty, makaronu, proszku do prania, płynu do naczyń.
Zawsze bardziej opłacalne niż dwa małe.
Your online absence has me worried you might have actually gotten a life;)
Akacja, tylko kiedy się pracuje i mieszka za granicą, to nie przelicza się tego na złotówki. Bo utrzymujesz się za obecną walutę i za obecne ceny. Można co najwyżej mówić o sile nabywczej pieniądza. Która niestety w PL jest na żenująco niskim poziomie.
Your online absence has me worried you might have actually gotten a life;)
Pewnie tak Tinker Bell. No ale przyjemnie jest sobie poczytać, że gdzieś jest jednak łatwiej :-) Co nie znaczy, że chciałbym wyjechać. A pamiętacie jeszcze taki stary dowcip? ;-)
Wyszły dwa owsiki z d**y, ojciec i syn. Idą, idą, w końcu syn pyta:
- Tato, a co to jest to zielone po czym idziemy?
- Trawa, synu.
- Aha, a to mokre tam dalej?
- Rzeka, synu.
- Aha, a to żółte co tak świeci?
- Słońce, synu.
- Aha. Tato, ładnie tutaj, dlaczego my musimy w tej d*pie mieszkać?
- Bo to jest, synu, nasza Ojczyzna.
Wyszły dwa owsiki z d**y, ojciec i syn. Idą, idą, w końcu syn pyta:
- Tato, a co to jest to zielone po czym idziemy?
- Trawa, synu.
- Aha, a to mokre tam dalej?
- Rzeka, synu.
- Aha, a to żółte co tak świeci?
- Słońce, synu.
- Aha. Tato, ładnie tutaj, dlaczego my musimy w tej d*pie mieszkać?
- Bo to jest, synu, nasza Ojczyzna.
W którymś z ostatnich Twoich stylów było o oszczędzaniu. I oprócz rady oczywistej - zapisywanie wszystkich wydatków - była też fajna rada - jeść obiady o rodziców:))) to tak a propo trzymania się maminej spódnicy.
I na pocieszenie laski - apetyt rośnie w miarę jedzenia więc czy będziemy zarabiać 5tysi, 10 czy 50 zawsze będzie nam za mało, albo na coś będzie brakowało...więc trzeba się cieszyć tym co się ma.
I na pocieszenie laski - apetyt rośnie w miarę jedzenia więc czy będziemy zarabiać 5tysi, 10 czy 50 zawsze będzie nam za mało, albo na coś będzie brakowało...więc trzeba się cieszyć tym co się ma.
Ostatnio na tvn (albo tvn style) leci nowy program - Pogromcy długów.
Każdy z nas ma inną sytuację i w zależności od niej może oszczędzać. W tym programie pokazywane są różne rodziny, ich wydatki i sposoby na zaoszczędzenie - więc może korzystając z takich rad można coś znaleźć dla siebie.
Mi się wydaje że bez zrobienia dokładnego bilansu - wyliczenia co do złotówki, na co jaka kasa idzie, nie można na serio oszczędzać.
Każdy z nas ma inną sytuację i w zależności od niej może oszczędzać. W tym programie pokazywane są różne rodziny, ich wydatki i sposoby na zaoszczędzenie - więc może korzystając z takich rad można coś znaleźć dla siebie.
Mi się wydaje że bez zrobienia dokładnego bilansu - wyliczenia co do złotówki, na co jaka kasa idzie, nie można na serio oszczędzać.
pewnie, że mając do dyspozycji 3 tysiące co miesiąc mamy inne wydatki i potrzeby, a mając 15 tysięcy też inne - ale nie ma się co oszukiwać, że jak Agusia napisała - rezygnacja z jogurtów, żeby dla dziecka wystarczyło - nie jest sytuacją fajną ani komfortową i pozostaje się tu tylko cieszyć, że mąż ma pracę w ogóle (przepraszam Aga, że się tego uczepiłam, ale to bardzo dobry przykład jest...)
I wiadomo, że oszczędzać można i w Polsce i w Uk i w Norwegii, ale nie musi ono wyglądać właśnie tak, że 3 dni przed wypłatą na koncie jest 0, a my w tym miesiącu nie kupiliśmy nawet butów zimowych bo nie wystarczyło. Tutaj (w Norwegii) ludzie kupują wszystko co jest w promocji, jak się stoi w kolejce do kasy to 90% ludzi ma w koszykach to samo - czyli to co jest w gazetce:)(Tak wiem, wieśniara jestem i sprawdzam co kupują ludzie, ale akurat dzisiaj był papier toaletowy w wielkich paczkach i to było zwyczajnie śmieszne, jak każdy go brał:) Ale nie przeszkadza to z drugiej strony mieć na sobie kurtkę za 3000, buty za 1000 i portfel za 1000. I to jest właśnie inne oszczędzanie, niż to w Polsce.
A z plusów ujemnych;) - nie lubię tutejszego chleba, obojętnie czy kosztuje 8 koron czy 35 to jest niedobry:/ Oczywiście rodzina jest daleko, oczywiście można liczyć tylko na siebie, ale to wszystko jest za COŚ innego...
I wiadomo, że oszczędzać można i w Polsce i w Uk i w Norwegii, ale nie musi ono wyglądać właśnie tak, że 3 dni przed wypłatą na koncie jest 0, a my w tym miesiącu nie kupiliśmy nawet butów zimowych bo nie wystarczyło. Tutaj (w Norwegii) ludzie kupują wszystko co jest w promocji, jak się stoi w kolejce do kasy to 90% ludzi ma w koszykach to samo - czyli to co jest w gazetce:)(Tak wiem, wieśniara jestem i sprawdzam co kupują ludzie, ale akurat dzisiaj był papier toaletowy w wielkich paczkach i to było zwyczajnie śmieszne, jak każdy go brał:) Ale nie przeszkadza to z drugiej strony mieć na sobie kurtkę za 3000, buty za 1000 i portfel za 1000. I to jest właśnie inne oszczędzanie, niż to w Polsce.
A z plusów ujemnych;) - nie lubię tutejszego chleba, obojętnie czy kosztuje 8 koron czy 35 to jest niedobry:/ Oczywiście rodzina jest daleko, oczywiście można liczyć tylko na siebie, ale to wszystko jest za COŚ innego...
przeczytałam caly wątek i moze takze wyraze swoją opinię...
Po pierwsze, odnosnie emigracji...wszytsko zalezy, dlaczego czlowiek emigruje i jaki czlowiek emigruje, za moich czasow jak szlam na studia wielu znajomych emigrowalo, bo zwyczajnie chcieli tu i teraz zarabiac nie wiadomo ile (zamiast sie np uczyc)..ja wolalam skonczyc studia i malymi krokami dorabiac sie tutaj, zreszta tak jak i moj maz...i szczerze, po powiedzmy 10 latach jak spotkam sie z kims na ulicy kto przypadkiem zawita do Pl, to nie zazdroszcze, a oni nam i owszem. oni zatrzymali sie na etapie zapieprzania (a to jak wiadomo wkoncu sie przejada, nie wazne czy w UK czy w PL) my mimo wszystko inwestowalismy najpierw w swoJ rozwoJ, potem w zarabianie pieniedzy (choc generalnie nadal sie uczymy, bo lubimy), i wydaje mi sie ze reprezentujemy soba troche wiecej i mamy wieksze pole do popisu, nawet zyjac w PL, a pzrynajmniej mamy stal prace, stabilizacje....nie sztuka zarabiac tu i teraz po 30 tys na stacji benzynowej...moze kategoriami mam tu i teraz i jest gicior, ale co bedzie kiedys?przeciez nie wiadomo czy za 20 lat w norwegii bedzie praca, czy socjal bedzie jaki jest i czy zyc sie bedzie tam rozowo? oczywiscie wiem, ze nie kazdy ma mozliwosc rozwoju, ale jak pisal ktos wyzej zrezygnowal z pracy na uczelni zeby pracowac a stacji benzynowej w Norwegii bo tam zarabia pieniedze, to mimo wsyztsko wydaje mi sie ze to kiepska inwestycja w aspekcie przyszlosciowym...jesli ktos nie ma wyksztalcenia i nie zamierza go miec, to oczywiscie korzystniej jest pracowac za granica, bo tam latwiej sie dorobic, ale dla ludzi ktorzy maja wyksztalcenie to juz wcale nie musi byc takie oczywiste... tym bardziej, ze nie oszukujmy sie, wiekszosc i tak powraca, przychodzi kryzys raz wczesniej raz pozniej, sa kedyty, rozne sytuacje zyciowe..i taki clzowiek potam wraca do Pl i ma pretensje, ze jak on tu ma zyc, no skoro przez 10 lat zatrzymal sie na etapie matury, czy magistra, i jedyne doswiadzcenie jaike ma to wbijanie na kase produktow, to tak jakby mial magistra i pracowal w biedronce przez 10 lat a potem oczekiwal godnych zarobkow w biurze...ja tez nie zarabiam kokosow, ale wiem, ze ide droga awansu, malymi krokami ale konsekwentnie i ze da mi to spokojna starosc... i nie wierze, by ktos kto naprawde cos soba reprezentuje musial wyjezdzac by godnie zyc, lub by nie mial szans na take zycie po kilku latach "przemeczenia sie i uczciwej pracy"...inaczej jest jesli ktos wyjezdza, bo zwyzcajnie jest na tyle dobry ze zagraniczne fiirrmy oferuja mu mozliwosc rozwoju i awansu...i tak, my tez rozwazamy taka opcje, bo akurat oboje mamy mozliwosc wyjechc takze do norwegii, ale nie za chlebem, tylko po to by jeszcze bardziej podniesc swoje kwalifikacje i przy okazji zarobic oczywiscie wiecej. ale my mamy tutaj wlasne m (bez kredytu), i troche zaplecza fiinansowego i nawet gdy wybedziemy to po to zeby wrocic. i tak mieszkanie dostalismy od moich rodzicow i wiecie, oni nie maja studiow tylko zwykly dyplom technika i mature, uczciwie pracowali cale swoje zycie i stac ich bylo na to by nam to mieszkanie kupic, malo tego mama jest od kilku lat sama, bo tata zmarl na nowotwor i takze bedzie w stanie bez kredytow kupic mieszkanai mojemu rodzenstwu. i jak slysze to co ktos pisze ze po 40 latach pracy rodzice jedza tynk ze scian, to mi sie noz w kieszeni otwiera. bo nie wierze, ze na minimalnym poziomie nie sa w stanie zapewnic sobie zycia, jesli uczciwie pracowali cale zycie. no chyba ze ktos robil na czarno, po to by miec wiecej na reke. i to jets wlasnie przyklad potwierdzajacy moje slowa powyzej. nie sztuka jest miec tu i teraz. sztuka jest zyc tak i takich wyborow dokonywac by za 40 lat dzieci nie musialy cie sponsorowac i by wtedy zyc godnie. i ja dzis, pomimo, ze nie mamy jescze dzieci, wiem, ze naszym celem jest zycie nie dla tableta tu i teraz, tylko zycie po to by naszym dzieciom moc zapewnic pzrede wsyztskim wyksztalcenie i jakkolwiek im pomoc na starcie, tak jak nam pomogli moi rodzice. druga sprawa ktora zostala poruszona sa wiezi rodzinne. jak kogos nie dotknela choroba w najblizszej rodzinie, to nie ma pojecia o czym pisze i najlepiej niech sie nie wypowiada. i tak jak my z mezem zyjemy 500km od domow rozinnych, tak jak zachorowal moj ojciec, tak pierwszy raz poczulam ucisk wewnatrz, ze jestem daleko..ale dokonalam wyborow, zatrzymalam sie w karierze i jednak bylam przy mamie i tacie przez caly czas choroby...tylko, ze ja wiedzalam, ze mam dokad wracac, ze reprezentuej soba tyle, ze nikt mnie z pracy nie wyrzuci. i fajnie jest siedziec za granica i twierdzic, to mnie nie dotyczy, bo moim rodzicom brakuje tylko pieniedzy. ale wkoncu przyjdzie czas, ze starosc dokuczy i trzeba bedzie sie takze nimi opiekowac. i naprawde nie rozumiem jak taki prosty podstawowy odruch czlowieczenstwa, dziecka wobec matki i ojca mozna nazwyac "buhaha trzymania sie sukienki"? poza tym, ciekawe czy zrajcowani emigranci mysla czasem o swojej starosci... w zyciu roznie bywa, moja mama w wieku 50 lat zostala sama, tzn nie doczekala tej pieknej starosci u boku taty...dzieci wybywaja w swiat, zakladam ze dzieci emenems takze ogranicza sie do wysylania kasy jej po 60tce (bo taki wzorzec beda obserwowac), no ale wkoncu w norwegii sa takie fajne domy spokojnej starosci, nie ma jak zostac samemu na starosc w obcym kraju, bo cale zycie myslalo sie o sobie i swoich tabletach. naprawde wspolczuje...
Po pierwsze, odnosnie emigracji...wszytsko zalezy, dlaczego czlowiek emigruje i jaki czlowiek emigruje, za moich czasow jak szlam na studia wielu znajomych emigrowalo, bo zwyczajnie chcieli tu i teraz zarabiac nie wiadomo ile (zamiast sie np uczyc)..ja wolalam skonczyc studia i malymi krokami dorabiac sie tutaj, zreszta tak jak i moj maz...i szczerze, po powiedzmy 10 latach jak spotkam sie z kims na ulicy kto przypadkiem zawita do Pl, to nie zazdroszcze, a oni nam i owszem. oni zatrzymali sie na etapie zapieprzania (a to jak wiadomo wkoncu sie przejada, nie wazne czy w UK czy w PL) my mimo wszystko inwestowalismy najpierw w swoJ rozwoJ, potem w zarabianie pieniedzy (choc generalnie nadal sie uczymy, bo lubimy), i wydaje mi sie ze reprezentujemy soba troche wiecej i mamy wieksze pole do popisu, nawet zyjac w PL, a pzrynajmniej mamy stal prace, stabilizacje....nie sztuka zarabiac tu i teraz po 30 tys na stacji benzynowej...moze kategoriami mam tu i teraz i jest gicior, ale co bedzie kiedys?przeciez nie wiadomo czy za 20 lat w norwegii bedzie praca, czy socjal bedzie jaki jest i czy zyc sie bedzie tam rozowo? oczywiscie wiem, ze nie kazdy ma mozliwosc rozwoju, ale jak pisal ktos wyzej zrezygnowal z pracy na uczelni zeby pracowac a stacji benzynowej w Norwegii bo tam zarabia pieniedze, to mimo wsyztsko wydaje mi sie ze to kiepska inwestycja w aspekcie przyszlosciowym...jesli ktos nie ma wyksztalcenia i nie zamierza go miec, to oczywiscie korzystniej jest pracowac za granica, bo tam latwiej sie dorobic, ale dla ludzi ktorzy maja wyksztalcenie to juz wcale nie musi byc takie oczywiste... tym bardziej, ze nie oszukujmy sie, wiekszosc i tak powraca, przychodzi kryzys raz wczesniej raz pozniej, sa kedyty, rozne sytuacje zyciowe..i taki clzowiek potam wraca do Pl i ma pretensje, ze jak on tu ma zyc, no skoro przez 10 lat zatrzymal sie na etapie matury, czy magistra, i jedyne doswiadzcenie jaike ma to wbijanie na kase produktow, to tak jakby mial magistra i pracowal w biedronce przez 10 lat a potem oczekiwal godnych zarobkow w biurze...ja tez nie zarabiam kokosow, ale wiem, ze ide droga awansu, malymi krokami ale konsekwentnie i ze da mi to spokojna starosc... i nie wierze, by ktos kto naprawde cos soba reprezentuje musial wyjezdzac by godnie zyc, lub by nie mial szans na take zycie po kilku latach "przemeczenia sie i uczciwej pracy"...inaczej jest jesli ktos wyjezdza, bo zwyzcajnie jest na tyle dobry ze zagraniczne fiirrmy oferuja mu mozliwosc rozwoju i awansu...i tak, my tez rozwazamy taka opcje, bo akurat oboje mamy mozliwosc wyjechc takze do norwegii, ale nie za chlebem, tylko po to by jeszcze bardziej podniesc swoje kwalifikacje i przy okazji zarobic oczywiscie wiecej. ale my mamy tutaj wlasne m (bez kredytu), i troche zaplecza fiinansowego i nawet gdy wybedziemy to po to zeby wrocic. i tak mieszkanie dostalismy od moich rodzicow i wiecie, oni nie maja studiow tylko zwykly dyplom technika i mature, uczciwie pracowali cale swoje zycie i stac ich bylo na to by nam to mieszkanie kupic, malo tego mama jest od kilku lat sama, bo tata zmarl na nowotwor i takze bedzie w stanie bez kredytow kupic mieszkanai mojemu rodzenstwu. i jak slysze to co ktos pisze ze po 40 latach pracy rodzice jedza tynk ze scian, to mi sie noz w kieszeni otwiera. bo nie wierze, ze na minimalnym poziomie nie sa w stanie zapewnic sobie zycia, jesli uczciwie pracowali cale zycie. no chyba ze ktos robil na czarno, po to by miec wiecej na reke. i to jets wlasnie przyklad potwierdzajacy moje slowa powyzej. nie sztuka jest miec tu i teraz. sztuka jest zyc tak i takich wyborow dokonywac by za 40 lat dzieci nie musialy cie sponsorowac i by wtedy zyc godnie. i ja dzis, pomimo, ze nie mamy jescze dzieci, wiem, ze naszym celem jest zycie nie dla tableta tu i teraz, tylko zycie po to by naszym dzieciom moc zapewnic pzrede wsyztskim wyksztalcenie i jakkolwiek im pomoc na starcie, tak jak nam pomogli moi rodzice. druga sprawa ktora zostala poruszona sa wiezi rodzinne. jak kogos nie dotknela choroba w najblizszej rodzinie, to nie ma pojecia o czym pisze i najlepiej niech sie nie wypowiada. i tak jak my z mezem zyjemy 500km od domow rozinnych, tak jak zachorowal moj ojciec, tak pierwszy raz poczulam ucisk wewnatrz, ze jestem daleko..ale dokonalam wyborow, zatrzymalam sie w karierze i jednak bylam przy mamie i tacie przez caly czas choroby...tylko, ze ja wiedzalam, ze mam dokad wracac, ze reprezentuej soba tyle, ze nikt mnie z pracy nie wyrzuci. i fajnie jest siedziec za granica i twierdzic, to mnie nie dotyczy, bo moim rodzicom brakuje tylko pieniedzy. ale wkoncu przyjdzie czas, ze starosc dokuczy i trzeba bedzie sie takze nimi opiekowac. i naprawde nie rozumiem jak taki prosty podstawowy odruch czlowieczenstwa, dziecka wobec matki i ojca mozna nazwyac "buhaha trzymania sie sukienki"? poza tym, ciekawe czy zrajcowani emigranci mysla czasem o swojej starosci... w zyciu roznie bywa, moja mama w wieku 50 lat zostala sama, tzn nie doczekala tej pieknej starosci u boku taty...dzieci wybywaja w swiat, zakladam ze dzieci emenems takze ogranicza sie do wysylania kasy jej po 60tce (bo taki wzorzec beda obserwowac), no ale wkoncu w norwegii sa takie fajne domy spokojnej starosci, nie ma jak zostac samemu na starosc w obcym kraju, bo cale zycie myslalo sie o sobie i swoich tabletach. naprawde wspolczuje...
aha, jesli zaraz zacznie sie burza mozgow, ze my sie nie dorobilismy mieszkania tylko je dostalismy, to dodam, ze dorobilismy sie innej nieruchomosci, swoimi rekoma, tak wiec, to, ze mieszkamy w mieszkaniu od rodzicow to tylko nasz wybor. gdybysmy go nie mieli, takze mieszkalisbysmy w swoim m bez kredytow.
Droga ja. Czasami za inicjatywą wyjazdu nie decyduje brak wykształcenia a konkretny fach który jest po porostu gorzej opłacany w PL.
Ja na temat trzymania się sukienki mammy nie wypowiem, ponieważ bardzo jestem z moją zżyta i gdybym miała określić nasze relacje to mogłabym tak powiedzieć. Że trzymam się jej sukienki. Codziennie ze sobą rozmawiamy. A jak mam problem to kieruję go najpierw do niej.
Z racji tego, że my z partnerem raczej nie zamierzamy wrócić. Jego zawód tutaj jest bardziej opłacalny niż w PL, to chcemy rodziców sprowadzić tutaj.
To jak się losy ludziom potoczyły często zależy od tego, jak poprowadzili nas rodzice, jak potoczyły się nasze losy w przeszłości.
Nie można dyskryminować nikogo, tylko dlatego, że powinęła się mu noga, lub podjął taką a nie inną decyzję. To że Emenems zrezygnowała z posady na uczelni na tą którą ma, z pewnością była jej własną przemyślaną decyzją. I niech dalej to zostanie jej sprawą, bo żadna z nas nie pomoże ani jej czy jej rodzicom.
W PL jest problem taki, że nie każde stanowisko gwarantuje godne życie. A przecież nie ważne, że sprzątaczka jest niewykształcona. Nie widzę powodu by miała jeść chleb z dżemem, lub dżem z chlebem.
Jeszcze tylko chciałam dodać, że nie wiem ile z osób które prychają na emigrantów zdaje sobie sprawę, że po części kryzys aż tak bardzo nie dotknął PL ponieważ wielkie sumy pieniędzy są wpompowywane przez tysiące emigrantów do PL. Dzięki nam, zmniejsza się bezrobocie, a zwiększa dobrobyt;)
Podsumowując, im więcej my będziemy zasilać Polską gospodarkę tym mniej oszczędności będą musieli poczynić rodacy;)
A tak poważnie, to nic nigdy nie jest albo czarne albo białe.
Ja na temat trzymania się sukienki mammy nie wypowiem, ponieważ bardzo jestem z moją zżyta i gdybym miała określić nasze relacje to mogłabym tak powiedzieć. Że trzymam się jej sukienki. Codziennie ze sobą rozmawiamy. A jak mam problem to kieruję go najpierw do niej.
Z racji tego, że my z partnerem raczej nie zamierzamy wrócić. Jego zawód tutaj jest bardziej opłacalny niż w PL, to chcemy rodziców sprowadzić tutaj.
To jak się losy ludziom potoczyły często zależy od tego, jak poprowadzili nas rodzice, jak potoczyły się nasze losy w przeszłości.
Nie można dyskryminować nikogo, tylko dlatego, że powinęła się mu noga, lub podjął taką a nie inną decyzję. To że Emenems zrezygnowała z posady na uczelni na tą którą ma, z pewnością była jej własną przemyślaną decyzją. I niech dalej to zostanie jej sprawą, bo żadna z nas nie pomoże ani jej czy jej rodzicom.
W PL jest problem taki, że nie każde stanowisko gwarantuje godne życie. A przecież nie ważne, że sprzątaczka jest niewykształcona. Nie widzę powodu by miała jeść chleb z dżemem, lub dżem z chlebem.
Jeszcze tylko chciałam dodać, że nie wiem ile z osób które prychają na emigrantów zdaje sobie sprawę, że po części kryzys aż tak bardzo nie dotknął PL ponieważ wielkie sumy pieniędzy są wpompowywane przez tysiące emigrantów do PL. Dzięki nam, zmniejsza się bezrobocie, a zwiększa dobrobyt;)
Podsumowując, im więcej my będziemy zasilać Polską gospodarkę tym mniej oszczędności będą musieli poczynić rodacy;)
A tak poważnie, to nic nigdy nie jest albo czarne albo białe.
Your online absence has me worried you might have actually gotten a life;)
dlatego gratuluję tym którzy mają własne mieszkania( przeważnie dostali je po kimś) i nie mają nad głową wizji mega kredytu lub wynajmowania.
Druga sprawa jest taka, że żeby ten kredyt na mieszkanie dostać to też nie taka prosta sprawa, bo banki mają swoje wymogi. I słusznie.
Tylko niestety nasze umowy nie zawsze są takie jakie być powinny. Większość ma co innego na papierku a inaczej zarabia. Każdy chciałby mieć super umowę, ale pracować trzeba i często nie jest to nasz wybór tylko musimy się na to godzić.
Też bym wolała mieszkać w Polsce, być u siebie. Ale w naszym przypadku jest to niemożliwe.
Druga sprawa jest taka, że żeby ten kredyt na mieszkanie dostać to też nie taka prosta sprawa, bo banki mają swoje wymogi. I słusznie.
Tylko niestety nasze umowy nie zawsze są takie jakie być powinny. Większość ma co innego na papierku a inaczej zarabia. Każdy chciałby mieć super umowę, ale pracować trzeba i często nie jest to nasz wybór tylko musimy się na to godzić.
Też bym wolała mieszkać w Polsce, być u siebie. Ale w naszym przypadku jest to niemożliwe.
wydaje mi sie ze problemem w PL jest nadprodukcja magistrow . studiuje sie dla papiera, nie dla wlasnych ambicji, potrzeby zdobywania wiedzy itp. potem taka pani magister nie bedzie sprzatac czy pracowac na kasie. zaczynaja sie narzekania i roszczenia, mam studia wiec mam zarabiac. tylko ze (obstawiam jakies 70%) magistrow nie powinno w ogole nigdy studiowac, wtedy wielu by nie narzekalo i nie wysnuwalo roszczen. mysle ze np zaklady fryzjerskie w PL nie narzekaja. u mnie na osiedlu naprawde proste babeczki zyja na poziomie ze strzyzeia wlosow, glownie pan emertyek, nie musza emigrowacz zeby sie dorobic. moj znajomy zyje z robienia remontow i naprawde niezle sie ustawil, pomimo niepracujacej zony z dzieckiem. i moge podac wiele przykladow ludzi, ktorzy zyja w PL i nie narzekaja, odkladaja i jezdza na wakacje i nie do egiptu. ale mentalnosc Polakow jest jaka jest. najlepiej byloby nie robic i plywac w dolarach. zreszta przykladem sa matki polki, ktoree wyjezdzaja do norwegii czy UK po to zeby zyc z socjala. mi osobiscie czaem jest wstyd za swoich rodakow.
jeszcze zastanawia mnie, co to za luksus zyc w norwegii za nawet 40tys miesiecznie , na wynajmowanym, skoro zycie tam srednio jest 10x drozsze niz u nas? bylam 2 tyg. w kilku miejscach w 2010, przykladowo za bagietke placilam ok 10zl... nie wspominajac ze podatki pozeraja wieksza czesc pensji, wiec nie widze naprawde roznicyw pracy w PL za 4 tys a w norwegii za 40tys? ( a skoro emenems sama zarabiala w PL ok 3000 na reke, no to we dwoje na pewno w PL wyciagali powiedzmy 6000? ) zreszta to nie moja sprawa. po prostu zazwyczaj kazdy emigrant mowi ochy i achy. a prawda zazwyczaj wcale taka rozowa nie jest. ale kazdy ma wolny wybor. ja uwazam, ze jesli ktos cos soba reprezentuje, to moze w PL godnie zyc. i tyle.
jeszcze zastanawia mnie, co to za luksus zyc w norwegii za nawet 40tys miesiecznie , na wynajmowanym, skoro zycie tam srednio jest 10x drozsze niz u nas? bylam 2 tyg. w kilku miejscach w 2010, przykladowo za bagietke placilam ok 10zl... nie wspominajac ze podatki pozeraja wieksza czesc pensji, wiec nie widze naprawde roznicyw pracy w PL za 4 tys a w norwegii za 40tys? ( a skoro emenems sama zarabiala w PL ok 3000 na reke, no to we dwoje na pewno w PL wyciagali powiedzmy 6000? ) zreszta to nie moja sprawa. po prostu zazwyczaj kazdy emigrant mowi ochy i achy. a prawda zazwyczaj wcale taka rozowa nie jest. ale kazdy ma wolny wybor. ja uwazam, ze jesli ktos cos soba reprezentuje, to moze w PL godnie zyc. i tyle.
to wg Ciebie nic nie reprezentuje soba...no coz.
zycie tam srednio jest 10x drozsze niz u nas? bylam 2 tyg. w kilku miejscach w 2010, przykladowo za bagietke placilam ok 10zl... nie wspominajac ze podatki pozeraja wieksza czesc pensji, wiec nie widze naprawde roznicyw pracy w PL za 4 tys a w norwegii za 40tys? ( a skoro emenems sama zarabiala w PL ok 3000 na reke, no to we dwoje na pewno w PL wyciagali powiedzmy 6000? )
Ahahahahahahahahahahahaha - coz za wyliczenia :D buahahha widac ze pojęcia o Norwegii nie masz, a skoro jesteś taka wyksztłacona, to nie rozumiesz ze ceny sie porównuje do zarobków w danym kraju a nie do Polski i się nie przelicza..i bagietka kosztuje kolo 3 zł, wiem, bo po pierwsze tu mieszam, secudno - maz pracuje w piekarni....zycie jest nieporównywalnie tańsze niz w PL !! absurdy gadasz - ja robię zakupy dwa razy w tygodniu po okolo 400koron - spożywka, czyli okolo 3000 miesięcznie na jedzenie wydaje - co stanowi 12% moich zarobków...a 6% moich i męża, wiec słabe jest porównanie do zycia w PL za 2000 zł ,wątpię by ktoś tak mało w stosunku do zarobków wydawał na spozywkę.
zycie tam srednio jest 10x drozsze niz u nas? bylam 2 tyg. w kilku miejscach w 2010, przykladowo za bagietke placilam ok 10zl... nie wspominajac ze podatki pozeraja wieksza czesc pensji, wiec nie widze naprawde roznicyw pracy w PL za 4 tys a w norwegii za 40tys? ( a skoro emenems sama zarabiala w PL ok 3000 na reke, no to we dwoje na pewno w PL wyciagali powiedzmy 6000? )
Ahahahahahahahahahahahaha - coz za wyliczenia :D buahahha widac ze pojęcia o Norwegii nie masz, a skoro jesteś taka wyksztłacona, to nie rozumiesz ze ceny sie porównuje do zarobków w danym kraju a nie do Polski i się nie przelicza..i bagietka kosztuje kolo 3 zł, wiem, bo po pierwsze tu mieszam, secudno - maz pracuje w piekarni....zycie jest nieporównywalnie tańsze niz w PL !! absurdy gadasz - ja robię zakupy dwa razy w tygodniu po okolo 400koron - spożywka, czyli okolo 3000 miesięcznie na jedzenie wydaje - co stanowi 12% moich zarobków...a 6% moich i męża, wiec słabe jest porównanie do zycia w PL za 2000 zł ,wątpię by ktoś tak mało w stosunku do zarobków wydawał na spozywkę.
Madness is the gift, that has been given to me!!
ja - moj maz pracowal w szkole 10 lat, więc swiadomie zrezygnowal z tego co miał w Polsce - ja też, i z czystym sumieniem pracuje na stacji benzynowej i wlasnie ludzie tacy jak ty, co uwazają ze tylko studia czynią czlowieka wartościowym nigdy tego nei zrozumieją - szacunek do pracownika, godziwe wynagroszenie i uczcuiwa praca - to nie sa wygórowane wymagania, ja takie mam tu warunki zapewnione - w Norwegii jest inaczjej lekarz to zwód i pielęgniarka to zwód i wcale od siebie duzo mniej nie zarabiają, bo każda praca jest tutaj sznowana, nie ma pracoweników gorszych bez studiów, i lepszych - po studiach.
Co do moich rodziców...wysuwasz oskarzenia ze moi rodzice szybko nachapali sie na czarno....nie, moi rodzice zostali oszukani, emerytura nalezy sie tylko mamie i to i tak 3cyfry, tata dopiero za kilka lat, mieli wlasną dzialanosc, wiec merytury mają zenująco niskie. stracili wszystko, nie wiecie jak to jest, dorobic się przez 40 kilku rzeczy i wszystko oddac "pod młotek" i zostawic jeszcze "prezenty" do spłacenia. Akurat moi rodzice należą do tych ucziciwych do porzygania i to mam im za zle, bo kazdy w ich zyciu to wykorzystal.
A co do emigraji jeszcze - na prawde, niech nikt kto na niej nei był kilka lat niech się nie wypowiada.
Co do moich rodziców...wysuwasz oskarzenia ze moi rodzice szybko nachapali sie na czarno....nie, moi rodzice zostali oszukani, emerytura nalezy sie tylko mamie i to i tak 3cyfry, tata dopiero za kilka lat, mieli wlasną dzialanosc, wiec merytury mają zenująco niskie. stracili wszystko, nie wiecie jak to jest, dorobic się przez 40 kilku rzeczy i wszystko oddac "pod młotek" i zostawic jeszcze "prezenty" do spłacenia. Akurat moi rodzice należą do tych ucziciwych do porzygania i to mam im za zle, bo kazdy w ich zyciu to wykorzystal.
A co do emigraji jeszcze - na prawde, niech nikt kto na niej nei był kilka lat niech się nie wypowiada.
Madness is the gift, that has been given to me!!
Nie no dlaczego mają się nie wypowiadać. Każdy ma prawo mieć swoje opinie na dany temat. Czasami lepiej po prostu powstrzymać się od osądzania. Nie jesteśmy w czyichś butach, by wiedzieć co daną osobą kieruje.
Tak mi się przypomniało. Jak składałam pozew o alimenty, to musiałam dołączyć podsumowanie wydatków na dziecko. Po zrobieniu takiego na młodą zrobiłam taki na siebie;/ Czasami niezłe kwiatki wyszły. Może wziąć pod lupę rzeczy które nie są pierwszej potrzeby?
Tak mi się przypomniało. Jak składałam pozew o alimenty, to musiałam dołączyć podsumowanie wydatków na dziecko. Po zrobieniu takiego na młodą zrobiłam taki na siebie;/ Czasami niezłe kwiatki wyszły. Może wziąć pod lupę rzeczy które nie są pierwszej potrzeby?
Your online absence has me worried you might have actually gotten a life;)
A ja mimo, że na emigracji nie byłam wcale, uważam, że mogę się na ten temat wypowiedzieć. Oczywiście, nie na temat, jak 'tam' jest ale o potencjalnych konsekwencjach wyjazdu już owszem. Bo nie muszę wyjechać, by wiedzieć, że moi rodzice zostaliby zupełnie sami. Poza tym mam siostre na emigracji. Nigdy nie zrozumiem jej decyzji ale to nie znaczy, że przestanę ją kochać :) Zawsze byłyśmy diametralnie różne. O czymś wam napiszę. Moja siostra ma małe dziecko. Ja mam trójkę. Siostra przyjeżdża ca kilka miesięcy do Polski. Ostatnio powiedziała naszej mamie, że ona chyba kocha bardziej moje dzieci niż jej synka, bo moje tuli, rozmawia z nimi. Tak palnęła głupio, bez zastanowienia. Potem żałowała. Przykro było i jednej, i drugiej. Nasza mama jest bardzo ciepłym człowiekiem, lubiącym wszystkie dzieci, które zawsze do niej lgnęły. Na pewno nie jest tak, że jedne wnuki kocha bardziej od innych ale moje dzieci babcię widzą często, garną się do niej, prześcigają które pierwsze się przytuli, da buziaka. A dziecko mojej siostry nie ma jeszcze dwóch lat i jak przyjeżdża do Polski to babcia jest obcą osobą, bo po prostu nie pamięta jej od ostatniej wizyty. Zawsze musi minać kilka dni, by maluszek się do babci przyzwyczaił, dał wziąć na ręce i nie płakał na jej widok. Moja mama, w sytuacji opieki nad tatą nie ma czasu ani siły próbować całymi dniami "zaprzyjaźnić się" z własnym wnukiem bo ma multum obowiązków a i tak zawsze próbuje, chociaż często jej się zwyczajnie nie chce, bo jest wyczerpana. Jednak dopiero po kilku dniach mały się oswoi. Moje dzieci nie wiedzą co to znaczy, same biegna do babci i nawet na swój sposób jej pomagają.
Przepraszam za takie długie pisanie ale chciałam pokazać, że mimo iż nie byłam nigdy na emigracji, to jakiś obraz jej skutków mam i nie z gazet ale z własnego podwórka. I mojej siostrze też się łezka w oku zakręciła, gdy widziała, jak moje dzieci są z dziadkami zżyte.
A co do rezygnacji z pracy na uczelnie by pracować na stacji. Myślę, że nie ma co nad tym polemizować, bo to jest jak z zupa pomidorową: jedni ja lubią, inni nie. I razem nigdy nie dojdą do jednego słusznego wniosku. Jest taka książka Fromma "Mieć czy być". Była moją lekturą obowiązkową na studiach więc zajrzałam do niej z konieczności a okazało się, że jest warta przeczytania. Polecam. Są po prostu dwa rodzaje ludzi: jedni nastawieni na 'mieć' inni na 'być'. I jedni drugich nigdy nie zrozumieją.
Przepraszam za takie długie pisanie ale chciałam pokazać, że mimo iż nie byłam nigdy na emigracji, to jakiś obraz jej skutków mam i nie z gazet ale z własnego podwórka. I mojej siostrze też się łezka w oku zakręciła, gdy widziała, jak moje dzieci są z dziadkami zżyte.
A co do rezygnacji z pracy na uczelnie by pracować na stacji. Myślę, że nie ma co nad tym polemizować, bo to jest jak z zupa pomidorową: jedni ja lubią, inni nie. I razem nigdy nie dojdą do jednego słusznego wniosku. Jest taka książka Fromma "Mieć czy być". Była moją lekturą obowiązkową na studiach więc zajrzałam do niej z konieczności a okazało się, że jest warta przeczytania. Polecam. Są po prostu dwa rodzaje ludzi: jedni nastawieni na 'mieć' inni na 'być'. I jedni drugich nigdy nie zrozumieją.
a - rozumiem o co ci chodzi z babcia, moja siotrzenica przez pierwsze połtorej roku za kazdym moim przyjazdem musiala sie oswoic ze mną, trochę to trwało ale w koncu zaczeła o mnie pamietac, rozmawiamy przez telefon zawsze pyta keidy przyjade, umie pokazac norwegię na mapie i na swój dziecięcy sposób jakos to ogarnia.
Mieć czy być? dobre pytanie, ja w Polosce nic nie mialam i bylam tylko maszynką do pracy-o byciu tu mowy nie było...studia goniły studia kursy itp. dopiero teraz mam prawdziwy czas na ksiązki, ktore tonami pochałaniam, mam czas na odkrycie swoich pasji (językoznawstwo) i moze nigdy nie zrobię kolejnego papieru z kolejnego języka, ale mając 30 lat i kilka kierunków za soba, nie jest już mi to potrzebne...więc paradoksalnie, jak mam to jestem.
Mieć czy być? dobre pytanie, ja w Polosce nic nie mialam i bylam tylko maszynką do pracy-o byciu tu mowy nie było...studia goniły studia kursy itp. dopiero teraz mam prawdziwy czas na ksiązki, ktore tonami pochałaniam, mam czas na odkrycie swoich pasji (językoznawstwo) i moze nigdy nie zrobię kolejnego papieru z kolejnego języka, ale mając 30 lat i kilka kierunków za soba, nie jest już mi to potrzebne...więc paradoksalnie, jak mam to jestem.
Madness is the gift, that has been given to me!!
Ja konkretnie odniosłam się do tekstu książki i tam nie o takie "bycie" (juzależnione od "mam") chodzi.
Co do dziecięcego ogarniania to niestety mój siostrzeniec nie ma za dużo czasu, by w taki sposób przywiązywać się zwłaszcza do dziadka. I mój tata już też nie porozmawia przez telefon. Mojej siostrze było po prostu smutno ale ona zdecydowała się na emigrację i musi tą cenę zapłacić.
Co do dziecięcego ogarniania to niestety mój siostrzeniec nie ma za dużo czasu, by w taki sposób przywiązywać się zwłaszcza do dziadka. I mój tata już też nie porozmawia przez telefon. Mojej siostrze było po prostu smutno ale ona zdecydowała się na emigrację i musi tą cenę zapłacić.
Nie koniecznie mi się wydaje ze musi byc tak zle, nei znam twojej siostry i nie mi ją oceniac ,ale wydaje mi sie ze ona robi gdzies błąd...bo odnosze to do mojej sytuacji, moja mama wyjechała 600 km, co 40 lat temu było dalej niz teraz do USA :) i swoją mamę głownie raz, max dwa razy w roku widywała, jezdzilismy do babci zawsze na weekend majowy babcia czasami do nas ale od dawna nei rusza się z domu - tak samo mojej mamy rodzenstwo nei jest z 3miasta i jak to wyglada? ja mam swietny kontakt z kuzynkami od rodzenstwa mojej mamy, i z kuzynem od strony brata mamy, babcię czuję jakbym widywała codzinnie,jest mi tak samo bliska a moze nawet bardziej niz babcia tu na miejscu była...która widywalam kilak raz yw tygodniu....nie ma zasady - gdzie kiedys były hłownie tylko listy, telefony zadko - a i tak udało sie zbudowac super wiez dzieci (ja i moje siostry ) babcią i kuzynostwem.
Moze da się jeszcze coś zrobic z relacjami w twojej rodzinie - bo moja sisotrzenica z nogi na noge przestępuje jak ciotki mają przyjechac (druga siostra w krakowie mieszka) i wie ze bedziemy szalec i na wszsytko będzie pozwolenie, nie ma problemów zeby na dłuzszy czas z nami gdzies sie wypusciła, dzowni, wysyła mi obrazki, kartki nawet pierwszy list napisala :D ma 3,5 roku i widze, ze czuje sie z nami związana...ba, nawet z córką mojego meża, która bardzo zadko widuje a przepada za nią....duzo zalezy od rodziców....mysle ze 90%
Moze da się jeszcze coś zrobic z relacjami w twojej rodzinie - bo moja sisotrzenica z nogi na noge przestępuje jak ciotki mają przyjechac (druga siostra w krakowie mieszka) i wie ze bedziemy szalec i na wszsytko będzie pozwolenie, nie ma problemów zeby na dłuzszy czas z nami gdzies sie wypusciła, dzowni, wysyła mi obrazki, kartki nawet pierwszy list napisala :D ma 3,5 roku i widze, ze czuje sie z nami związana...ba, nawet z córką mojego meża, która bardzo zadko widuje a przepada za nią....duzo zalezy od rodziców....mysle ze 90%
Madness is the gift, that has been given to me!!
To wszystko jest takie proste, jak jest ok, ale u mnie nie jest. Mój tata jest tak ciężko chory, że nie podejdzie do telefonu, nawet nie będzie rozmawial w łóżku. A siostrzeniec moje siostry jest jeszcze malutki i takie gadanie 'teoretyczne' u niego sie nie sprawdza jeszcze. A niestety może zabraknąć czasu aż będzie większy i więcej zrozumie... Moje dzieci od pierwszego roku zycia lgnęły do dziadków, bo ich znały. Mojej siostrze zrobiła się smutno, gdy zobaczyła, jak moje dzieci przybiegły do babci i się wszyscy wyściskali, wycałowali. Bo to z jej synkiem w tamtym momencie nierealne. Poza tym moja mama to nie młoda ciocia, która z dzieckiem poszaleje, co dziecku na pewno pomogłoby w szybszym oswojeniu. Moje dzieci nie potrzebują szalonej babci. Wiedzą że babcia opiekuje się dziadkiem, że bywa zmęczona, że czasami nie ma siły nawet z nimi porozmawiać ale tak samo mocno ją kochają, bo jest stałym elementem ich życia z tymi lepszymi i gorszymi momentami. Nie jest babcią co kilka mięsięcy, do której trzeba się znowu dwa, czy trzy dni przyzwyczajać.
A. wychodzi na to, jakby najbardziej "winne" był to dziecko siostry, a prawda jest taka , ze zarówno ty jak i Twoja mama tak sobie tłumaczycie ta całą sytuacje, ze twoje takie przylepne,otwarte, takie "do kochania i tulenia" a tamto sie boi,wiec babci NIE CHCE sie za duzo energii poswiecac na przelamywanie tych lodow, dziecko samo muis sie oswajac, a prawda jest taka ze dzieci, od malego doskonale wyczuwaja atmosfere, nastawienie doroslych, serdecznosc lub jej brak
badz szczera i przyznaj sie, ze to ty bylas zawsze ta "lepsza" coreczka mamusi i tatusia, a ona (siostra) ta inna, dziwna, moze nawet przkleiliscie jej etykietke nierodzinnej (czytaj gorsza), dlatego to twoje dzieci sa blisze lepiej traktowane, bardziej serdecznie,mysle , ze syt. wcale nie bylaby diametralnie rozna gdyby siostra z rodzina mieszkala na miejscu
znam sporo takich historii, w rodzinach bardzo czesto sa rowni i rowniejsi,szkoda tylko tego niewinnego dziecka:(
badz szczera i przyznaj sie, ze to ty bylas zawsze ta "lepsza" coreczka mamusi i tatusia, a ona (siostra) ta inna, dziwna, moze nawet przkleiliscie jej etykietke nierodzinnej (czytaj gorsza), dlatego to twoje dzieci sa blisze lepiej traktowane, bardziej serdecznie,mysle , ze syt. wcale nie bylaby diametralnie rozna gdyby siostra z rodzina mieszkala na miejscu
znam sporo takich historii, w rodzinach bardzo czesto sa rowni i rowniejsi,szkoda tylko tego niewinnego dziecka:(
" aha, jesli zaraz zacznie sie burza mozgow, ze my sie nie dorobilismy mieszkania tylko je dostalismy, to dodam, ze dorobilismy sie innej nieruchomosci, swoimi rekoma, tak wiec, to, ze mieszkamy w mieszkaniu od rodzicow to tylko nasz wybor. gdybysmy go nie mieli, takze mieszkalisbysmy w swoim m bez kredytow."
polecę ever greenem-babcia gdyby miała wąsy to byłaby dziadkiem...gdybac sobie mozna i zakladac co by bylo -fakty sa takie ze dostałaś chate od rodziców ,to ZAWSZE ułatwia start, takie osoby nie rozumieja, ze zwyczajnie nie maja prawa się wymądrzać i porownywac do tych, ktorzy musieli liczyc na siebie i na wszystko, a szczególnie na wlasny kat sami zarobic
polecę ever greenem-babcia gdyby miała wąsy to byłaby dziadkiem...gdybac sobie mozna i zakladac co by bylo -fakty sa takie ze dostałaś chate od rodziców ,to ZAWSZE ułatwia start, takie osoby nie rozumieja, ze zwyczajnie nie maja prawa się wymądrzać i porownywac do tych, ktorzy musieli liczyc na siebie i na wszystko, a szczególnie na wlasny kat sami zarobic
ja - pisalam ze w Polsce byłam sama i sama się utrzymywałam - z mężem praktycznie tylko w Norwegii prowadze gospodarstwo domowe - nie wiem, ile zarabiął moj maz w Pl bo go wtedy nie znałam.
A , a co do podatków, tabeli podatkowych, ulg itp, widze ze nieźle sobie radzisz w temacie, bo mi to z dwa lata zajęło żeby miec i tym pojęcie (zajmuję się rozliczaniem, pomagam Polakom bez znajomości norweskiego prawa podatkowego i języka - ale przeciez jestem tepakiem pracującym na stacji benzynowej ) zapraszam na http://www.skatteetaten.no/ będziesz mieć blade pojęcie o podatkach w Norwegii
A , a co do podatków, tabeli podatkowych, ulg itp, widze ze nieźle sobie radzisz w temacie, bo mi to z dwa lata zajęło żeby miec i tym pojęcie (zajmuję się rozliczaniem, pomagam Polakom bez znajomości norweskiego prawa podatkowego i języka - ale przeciez jestem tepakiem pracującym na stacji benzynowej ) zapraszam na http://www.skatteetaten.no/ będziesz mieć blade pojęcie o podatkach w Norwegii
Madness is the gift, that has been given to me!!
hm, to niezle masz uklay z mezem, skoro nawet nie wiesz jak zyl zanim Cie poznal..
i nie nie znam sie na podatkach (nie skonczylam marketingu, zarzadzania czy ekonomii jak wiekszosc ludzi ktorzy nie wiedza co maja poczac po maturze), ale kazdy glupi wie, ze w krajach na wysokim poziomie, podatki takze sa wysokie.
nie napisalam, ze jetes tepakiem, przeciez kazdy robi to co lubi. ja i maz wolimy byc spelnieni zawodowo,nawet za male pieniadze.
bylam w norwegii i byly takie ceny. bylam tez wszwecji i ceny byly nizsze. zreszta powiedzialam, za 20 lat mozesz sie wypowiedziec na temat tego jak Ci sie zyje, co osiagnelas i czego sie dorobilas. i jakim kosztem. i czy np pasjonuje Cie Twoja praca. ja zapewniam Cie o jednym, ze bede spelniona zawodowo kobieta czego i Tobie zycze.
i nie nie znam sie na podatkach (nie skonczylam marketingu, zarzadzania czy ekonomii jak wiekszosc ludzi ktorzy nie wiedza co maja poczac po maturze), ale kazdy glupi wie, ze w krajach na wysokim poziomie, podatki takze sa wysokie.
nie napisalam, ze jetes tepakiem, przeciez kazdy robi to co lubi. ja i maz wolimy byc spelnieni zawodowo,nawet za male pieniadze.
bylam w norwegii i byly takie ceny. bylam tez wszwecji i ceny byly nizsze. zreszta powiedzialam, za 20 lat mozesz sie wypowiedziec na temat tego jak Ci sie zyje, co osiagnelas i czego sie dorobilas. i jakim kosztem. i czy np pasjonuje Cie Twoja praca. ja zapewniam Cie o jednym, ze bede spelniona zawodowo kobieta czego i Tobie zycze.
Wybacz, ale nie widzę powodu by pytac męża ile zarabiał 8 lat temu, co za bzdura, pracował w szkole i tyle, nie potrzebuję jego odcinka z wypłaty...
Spełniam się na wilu innych polach, praca zarobkowa jak sama nazwa wskazuje ma dac przychód, zysk, pieniądze - jak to nazwiesz, mam fajną pracę, wiem, cięzko w to uwierzyc, ale jak pisalam wczesniej srodowisko pracy moze diamteralnie zmienic podejscie do wykonywanego zawodu.
Spełnianie się tylko w pracy nie jest dla mnie, wolę spełniac się w kwestiach osobistych jak hobby wszelkie i zycie rodzinne.
Spełniam się na wilu innych polach, praca zarobkowa jak sama nazwa wskazuje ma dac przychód, zysk, pieniądze - jak to nazwiesz, mam fajną pracę, wiem, cięzko w to uwierzyc, ale jak pisalam wczesniej srodowisko pracy moze diamteralnie zmienic podejscie do wykonywanego zawodu.
Spełnianie się tylko w pracy nie jest dla mnie, wolę spełniac się w kwestiach osobistych jak hobby wszelkie i zycie rodzinne.
Madness is the gift, that has been given to me!!
Spełnianie się tylko w pracy nie jest dla mnie, wolę spełniac się w kwestiach osobistych jak hobby wszelkie i zycie rodzinne
czyli albo zamierzasz byc kura domowa (bez komentarza)...albo zakladasz ze parcujac gdzies gdzie musisz (a nie czujesz sie spelniona) bedziesz spelniona np w domu...hmm..po 20 latach frustracja gwarantowana, wspolczuje dzieciom i mezowi, sfrustrowana matka i zona...(ludzie pasjonujacy sie swoja praca ulegaja wypaleniu zawodowemu, co dopiero ludzie pracujacy bez pasji..)
jestem innym typem kobiety, wiec sie nie dogadamy.
czyli albo zamierzasz byc kura domowa (bez komentarza)...albo zakladasz ze parcujac gdzies gdzie musisz (a nie czujesz sie spelniona) bedziesz spelniona np w domu...hmm..po 20 latach frustracja gwarantowana, wspolczuje dzieciom i mezowi, sfrustrowana matka i zona...(ludzie pasjonujacy sie swoja praca ulegaja wypaleniu zawodowemu, co dopiero ludzie pracujacy bez pasji..)
jestem innym typem kobiety, wiec sie nie dogadamy.
Ja też uważam, że jak się dostanie swój kąt od rodziców to zawsze jest to ułatwieniem na starcie. Nie ma siły, żeby było inaczej. My nie dostaliśmy, mamy gigantyczny kredyt i wiem, że gdyby moje dzieci nie miały co jeść to bym się pięć minut nie zastanawiała i już byłabym w obcym kraju. Ale jak mam dach nad głową, mam co jeść, w co się ubrać, to dla lepszych ubrań, lepszego jedzenia czy lepszych wakacji nigdy nie wyjechałabym z kraju, zostawiając rodziców samych sobie.
Ja.
10 zł ponieważ przeliczasz na złotówki. My nie zarabiamy w złotówkach. Siła nabywcza jest tutaj kwestią pierwszorzędną.
W ogóle jakie sympatyczne podsumowanie z tym że ludzie którzy sobą coś reprezentują to zostają w PL. ;)
Ciekawe co sobą reprezentują osoby które nie mają za grosz tolerancji za decyzje innych ludzi;)
10 zł ponieważ przeliczasz na złotówki. My nie zarabiamy w złotówkach. Siła nabywcza jest tutaj kwestią pierwszorzędną.
W ogóle jakie sympatyczne podsumowanie z tym że ludzie którzy sobą coś reprezentują to zostają w PL. ;)
Ciekawe co sobą reprezentują osoby które nie mają za grosz tolerancji za decyzje innych ludzi;)
Your online absence has me worried you might have actually gotten a life;)
czytam wątek od początku, nie udzialalam się, bo właśnie stoję przed decyzją o emigracji, na pierwszy rzut UK - bo znam języki i mieszkałam tam trzy lata.
Ale czytając waszą dyskusję zajrzałam na norweskie strony w poszukiwaniu pracy i mam pyatnie do Ciebie Emenems, ile czasu zajeło ci nauczenie się norweskiego? W moim zawodzie pewnie dało by rade tylko po angielsku ale wiadomo, że z norwskim miałabym łatwiej...
Ale czytając waszą dyskusję zajrzałam na norweskie strony w poszukiwaniu pracy i mam pyatnie do Ciebie Emenems, ile czasu zajeło ci nauczenie się norweskiego? W moim zawodzie pewnie dało by rade tylko po angielsku ale wiadomo, że z norwskim miałabym łatwiej...
Mnie, tak żeby się swobodnie porozumiewac to rok - bez kursu i bez (niestety nie mialam czasu ani siły przysiąśc) uczenia się w sensie, siedzenia z ksiązkami samemu (teraz tak, ale na początku nie mialam możliwości) ale można szybciej, najnormalniej isc na kurs, i to polecam kazdemu, moj szwagier jest tutaj dwa meisiące i juz cos tam mowi, chodzi na kurs 2xw tygodniu po 2,5 godziny - kosztuje to chyba za miesiąc 2300 (albo za 6 tygodni) i myślę ze warto - jak powiesz do jakiego miasta chcesz jechac to daj znac, to poszukam Ci tam szkoły gdzie są kursy - ale jak poważnie myślisz, warto już przed wyjazdem wziac kilka prywatnych lekcji w PL .
Jeżeli Ci angielski w zwodzie wystarczy to nie zastanawiaj się tylko jedź ;) sprobuj, ale ucz się norweskiego bo zycie bedzie łatwiejsze a i w pracy bedą doceniac ze mowisz po norwesku - nawet jak kulawo ;) powodzenia
Jeżeli Ci angielski w zwodzie wystarczy to nie zastanawiaj się tylko jedź ;) sprobuj, ale ucz się norweskiego bo zycie bedzie łatwiejsze a i w pracy bedą doceniac ze mowisz po norwesku - nawet jak kulawo ;) powodzenia
Madness is the gift, that has been given to me!!
jeszcze mężowi musze powiedzieć o moim wspaniałym pomyśle, a przy jego zawodzie to niestety nie ma szans bez norweskiego :)
Wiec puki co zostawie to w ramach myślenia o przyszłości, a może pojedziemy do UK, ja zdobyc doświadczenie - bo jestem świeżo po studiach (w zawodzie pracowałam całe 6 miesięcy na praktykach) plus jakis kurs norweskiego...
Życie pokarze, teraz mamy burze mózgów - co dalej mamy ze sobą zrobic :)
Wiec puki co zostawie to w ramach myślenia o przyszłości, a może pojedziemy do UK, ja zdobyc doświadczenie - bo jestem świeżo po studiach (w zawodzie pracowałam całe 6 miesięcy na praktykach) plus jakis kurs norweskiego...
Życie pokarze, teraz mamy burze mózgów - co dalej mamy ze sobą zrobic :)
ja tez bym chcetnie wyjechala, przez studia bylam przez 4 wakacje w uk, raz sobie wymislilam norwegie, ale wtedy tzreba bylo czekac na pozolenie 6 tygodni jeszcze... wydawalo mi sie ze jak znam szwedzki to sie dogadam heh nawet w hotelu mi ladnie podziekowali, to byly moje najdrozsze wakacje, jak juz wynajelam mieszkanie to tzreba bylo ten miesiac przemieszkac, no ale zwiedzialam norwegie az do Alty ( za kolem podbiegunowym) a za ostatnia kase kupilam bilet do edynburga ;)
tez ciagle mysle o wyjezdzie do UK, moglabym tam pracowac w tej samej pracy itp.. o ale na poczatek trzeba miec pieniadze ( na wszelki wypadek dosc duzo ), i wogole to troche hardkor jechac samej z dzieckiem ;) moze jak juz pojdzie do szkoly. na razie ucze ja angielskiego :)
tez ciagle mysle o wyjezdzie do UK, moglabym tam pracowac w tej samej pracy itp.. o ale na poczatek trzeba miec pieniadze ( na wszelki wypadek dosc duzo ), i wogole to troche hardkor jechac samej z dzieckiem ;) moze jak juz pojdzie do szkoly. na razie ucze ja angielskiego :)
i nie nalezy zakladac ze osoby wyjezdzajace na emigracje bede do konca zycia pracowaly na tych przyslowiowych zmywakach. ja pracowalam jako niania i sprzatalam przez 5 lat, teraz od 6 lat pracuje w zawodzie, mam kariere, jezeli bym wrocila do Pl to mam doswiadczenie i mysle ze bym znalazla prace w moim zawodzie, chociaz o nia trudniej w Pl.
ale wracajac do tematu.
wiekszosc rad jest dla osob ktore maja czas a ty z tego co rozumiesz nie masz wiec moj sposob na oszczedzanie jest taki, jak dostajemy wyplate na jedno konto idzie to co mam zamiar oszczedzic, na inne wszystkie stale wydatki, kredyt, rachunki itd a to co zostalo dziele na 4 i na poczatku tygodnia wyplacam i operujemy tylko pieniedzmi (nasza zmora jest placenie karta za glupoty i pieniadze sie rozchodza). jak widze ze nam sie koncza to zaciskam pasa.
wbrew pozorom na emigracji tez musimy oszczedzac, tylko moze to szczedzanie nie jest takie drastyczne jak w Polsce
ale wracajac do tematu.
wiekszosc rad jest dla osob ktore maja czas a ty z tego co rozumiesz nie masz wiec moj sposob na oszczedzanie jest taki, jak dostajemy wyplate na jedno konto idzie to co mam zamiar oszczedzic, na inne wszystkie stale wydatki, kredyt, rachunki itd a to co zostalo dziele na 4 i na poczatku tygodnia wyplacam i operujemy tylko pieniedzmi (nasza zmora jest placenie karta za glupoty i pieniadze sie rozchodza). jak widze ze nam sie koncza to zaciskam pasa.
wbrew pozorom na emigracji tez musimy oszczedzac, tylko moze to szczedzanie nie jest takie drastyczne jak w Polsce
Risika6 - a to dziwne, bo akurat :svensonów" jest tu dużo, jest też kilku polaków po skandynawistyce szwedzkiej i nie mają problemów z językiem i praca.
Tinker Bell - ja mam takie konto,z którego mozna wypłaciac 6 razy w rku bez opłat - wiec sie zastanawisz zanim sięgniesz:) i drugie oszczędnosciowe to na mieszkanie na duzy procent, minus, mozna tylko do 20tysięcy rocznie wpłacic, za to 4tys zwracają w zwrocie podatku (tak s'propos podatków) i mozna tylko je wykorzystac (pieniądze) na zakup mieszkania lub domu w Norwegii - zdecydowanie osobne konta polecam
Tinker Bell - ja mam takie konto,z którego mozna wypłaciac 6 razy w rku bez opłat - wiec sie zastanawisz zanim sięgniesz:) i drugie oszczędnosciowe to na mieszkanie na duzy procent, minus, mozna tylko do 20tysięcy rocznie wpłacic, za to 4tys zwracają w zwrocie podatku (tak s'propos podatków) i mozna tylko je wykorzystac (pieniądze) na zakup mieszkania lub domu w Norwegii - zdecydowanie osobne konta polecam
Madness is the gift, that has been given to me!!
Risika, nie wahaj sie na uk, akurat samotnym matkom i to w Szkocji. pomagaja bardzo, a najwiecej kaski wlasnie maja moje kumpelki de facto samotne zz 1 dzieckiem i nie beiduja...mieszkanie oplacane, opieka nad dzieckiem tez, pracuja az 2 dni w tygp, dziecko w przedszkolu za darmo przez 3, wiec gratisa 1 dzien dostaja...dla siebie, ja sie ciesze, ze Blanka bez problemu dostala sie do szkoly, choc musze zrezygnowac z super przedszkola, ale takie zycie.
ale tak na serio, wszedzie trzeba zaciskac pas, jesli chodzi o NO, za duza dzicz, choc maz co kilka miesiecy do NO lata , ale przestal namawiac juz...na szczescie, ale przynajmnie dbaja o swoich mlodych obywateli...
ale tak na serio, wszedzie trzeba zaciskac pas, jesli chodzi o NO, za duza dzicz, choc maz co kilka miesiecy do NO lata , ale przestal namawiac juz...na szczescie, ale przynajmnie dbaja o swoich mlodych obywateli...
A ja myślę o wyjeżdzie,nie ze zględów zarobkowych,z racji prowadzenia działalności bywały miesiace,ze zarobiłam po kilkanaście tyś.
Wyjechałabym przez po prostu kraj,bo szlag mnie trafia co tu się dzieje.
Grubo zastanawiam się nad założeniem firmy w Luxemburgu,chodzi o świadczenia,podatki ale i o prawo.
Tam jak danej firmie nie zapłaci inwestor,mimo że faktura jest wystawiona urzędy nie scigają tego co wystawił fakturę,tylko tego co nie zapłacił!
A PL tak nie jest,kilka razy wystawiłam fakturę,inwestor nie zapałacił i kogo skarbówka ścigała,mnie! Musiałam nie raz płacić podatek za inwestora który nie zapłacił mi,a płaci mi brutto.Nie dość ,że nie otrzymałam za wykonana pracę zapłąty to jeszcze z własnej kieszeni musiałam zapłacić vat,a to nie są małe kwoty,
Chciałaby mieć drugie dziecko i co?Na razie się wstrzymuję,najzwyczajnie w świecie się boję,że wydarzy się coś,że nie będę w stanie zapewnić mu tego co powinnam.
Rozumiem Emenems,że ją interpretujecie,podejrzewam z zazdrości być może.Każdy żyje tak jak chce,ja narzekam ale na nasz kraj,dlatego robię coś w kierunku tego by stąd wyjechać,bo tu się już nic nie zmieni.
Łatwo jest komuś powiedzieć zmień swoje życie,ludzie nie mają już siły,żal mi tych wszystkich młodych wykształconych ludzi co tyrają jak roboty i guano z tego mają.
Wyjechałabym przez po prostu kraj,bo szlag mnie trafia co tu się dzieje.
Grubo zastanawiam się nad założeniem firmy w Luxemburgu,chodzi o świadczenia,podatki ale i o prawo.
Tam jak danej firmie nie zapłaci inwestor,mimo że faktura jest wystawiona urzędy nie scigają tego co wystawił fakturę,tylko tego co nie zapłacił!
A PL tak nie jest,kilka razy wystawiłam fakturę,inwestor nie zapałacił i kogo skarbówka ścigała,mnie! Musiałam nie raz płacić podatek za inwestora który nie zapłacił mi,a płaci mi brutto.Nie dość ,że nie otrzymałam za wykonana pracę zapłąty to jeszcze z własnej kieszeni musiałam zapłacić vat,a to nie są małe kwoty,
Chciałaby mieć drugie dziecko i co?Na razie się wstrzymuję,najzwyczajnie w świecie się boję,że wydarzy się coś,że nie będę w stanie zapewnić mu tego co powinnam.
Rozumiem Emenems,że ją interpretujecie,podejrzewam z zazdrości być może.Każdy żyje tak jak chce,ja narzekam ale na nasz kraj,dlatego robię coś w kierunku tego by stąd wyjechać,bo tu się już nic nie zmieni.
Łatwo jest komuś powiedzieć zmień swoje życie,ludzie nie mają już siły,żal mi tych wszystkich młodych wykształconych ludzi co tyrają jak roboty i guano z tego mają.
Nigdy nie będe twierdzić,że emigracja jest łatwa,ale dla niektórych konieczna.
Wiem,że można się postarać by lepiej zarabiać,inwestować w siebie itd,ale wiem też jaki socjal jest tu,objętnie jak duży będę miała przchód roczny w Pl to emeryturę taką,że nawet domu nie ogrzeję,nie ważne że płace zus-y, i odprowadzam ogromne podatki.
Wiem,że można się postarać by lepiej zarabiać,inwestować w siebie itd,ale wiem też jaki socjal jest tu,objętnie jak duży będę miała przchód roczny w Pl to emeryturę taką,że nawet domu nie ogrzeję,nie ważne że płace zus-y, i odprowadzam ogromne podatki.
z tym ze emerytura w UK tez nie jest super, ta podstawowa jest glodowa a prywatna lbo bedzie albo nie zalezy czy sie rynek nie schrzani i to co zainwestowali nie przepadnie. do tego duzo ludzi uwaza ze nawet tej glodowej nie bedzie jak my dojdziemy do wieku emerytalnego. podatki tez niemale, nie placa tylko najbogatsi ktorzy wiedza jak prawnie unikac placenia ale to co zostaje starcza na wiecej.
ja wszystkim przez wyjazdem namawiam zeby sie zastanowili bo emigracja ma wiele wymiarow zreszta tu poruszonych i nie kazdy sie nadaje, to prawda.
my mamy chyba 5 roznych kont, kazde na cos innego. u nas to dziala bo oboje mamy lekka reke do wydawania
ja wszystkim przez wyjazdem namawiam zeby sie zastanowili bo emigracja ma wiele wymiarow zreszta tu poruszonych i nie kazdy sie nadaje, to prawda.
my mamy chyba 5 roznych kont, kazde na cos innego. u nas to dziala bo oboje mamy lekka reke do wydawania
A wiecie co ja zawsze jeszcze robię,np reszte pieniędzy z zakupów upycham gdzie się da,obojętnie czy to kilka zł czy kilkanaście.
Zawsze mam pełną torebkę drobnych,a że często zmieniam torebki to w każdej coś jest.Szybko zapominam o tej kasie,a czasami jak przeszukam torebki,kieszenie płaszczy to ładnych pare stówek idzie znaleźć.
Zawsze mam pełną torebkę drobnych,a że często zmieniam torebki to w każdej coś jest.Szybko zapominam o tej kasie,a czasami jak przeszukam torebki,kieszenie płaszczy to ładnych pare stówek idzie znaleźć.
Nie dziwię się nikomu kto wyjechał. Nie dalej niż 2 tygodnie temu ta myśl przeszła mi przez głowę. Wystarczyło podsumować konieczne wydatki i policzyć ile procent wypłaty zostaje na inne rzeczy (prawie nic) i przyszło załamanie.
I wniosek właśnie jest taki, że to wina chorego państwa.
Uważam, że CI co wyjeżdżają rezygnują z wielu rzeczy, bez których ja bym żyć nie mogła a na pewno kosztowało by mnie to bardzo dużo.
A co do oszczędzania to nikt nie wspomniał o takich oczywistych rzeczach bez których można żyć: jak kolorowe gazety i kablówki, enki, polsaty i inne tv, które kosztują kupę kasy. O internecie nie wspomnę bo bez tego akurat żyć bym nie mogła ;)
Mam tv HD ściąganą z "powietrza" i te programy spokojnie mi wystarczają, a kolorowe gazety tylko czasem kupuję na stoiskach z "przeterminowanymi" czasopismami.
I wniosek właśnie jest taki, że to wina chorego państwa.
Uważam, że CI co wyjeżdżają rezygnują z wielu rzeczy, bez których ja bym żyć nie mogła a na pewno kosztowało by mnie to bardzo dużo.
A co do oszczędzania to nikt nie wspomniał o takich oczywistych rzeczach bez których można żyć: jak kolorowe gazety i kablówki, enki, polsaty i inne tv, które kosztują kupę kasy. O internecie nie wspomnę bo bez tego akurat żyć bym nie mogła ;)
Mam tv HD ściąganą z "powietrza" i te programy spokojnie mi wystarczają, a kolorowe gazety tylko czasem kupuję na stoiskach z "przeterminowanymi" czasopismami.
jak pisze Jadzia - mozna niektóre kupic nraz na jakś czas "przeterminowane" zrerszta w biblitekach też są czasopisma. Co do tv to jak najbardziej naziemna !! ja mam norweską naziemną 13 kanałow, za bardzo małą kasę a jakośc jest świetna, też wybrałam naziemną zamiast satelity. polską mam satelitę ale dlatego ze nie da się innej :) a przynajmniej radia polskie sa ;P
Co do łąkoci mozna samemu robic pyszne krówki w duzej ilosci z cukru masła i mleka jak ktos cche meic łakocie w domu i to wcale nie gorsze !! tak samo sezamki ;)
Co do łąkoci mozna samemu robic pyszne krówki w duzej ilosci z cukru masła i mleka jak ktos cche meic łakocie w domu i to wcale nie gorsze !! tak samo sezamki ;)
Madness is the gift, that has been given to me!!
Z tą telewizja to prawda,my mamy dwa dekodery cyfrowego polsatu mnóstwo kanałów a i tak ogląda się tylko kilka,koszt miesięczny za dwa abonamenty około 2 stów.Myslę o tej naziemnej ale nie wiem ile mnie wyjdzie zerwanie umów z cyfrowym polsatem.
Internet u nas tylko mobilny,cięzko z zasięgiem.
nie potrafię oszczędzać,jednak odkąd mamy dziecko mniej wydaję na siebie,dużo mniej.
Internet u nas tylko mobilny,cięzko z zasięgiem.
nie potrafię oszczędzać,jednak odkąd mamy dziecko mniej wydaję na siebie,dużo mniej.
ja nadal szukam aplikacji na telefon, pomagającej kontrolować wydatki. jakiś czas temu robiłam taki budżet w excelu, ale nie zawsze włączam komputer po pracy i nie uzupełmniałam tego systematycznie i niektóre wydatki zwyczajnie umykały mi.
Jeśli znacie nazwę czegoś takiego na telefon to będę bardzo wdzieczna :)
Jeśli znacie nazwę czegoś takiego na telefon to będę bardzo wdzieczna :)
Mylisz się i to bardzo. Dziecko siostry nie jest niczemu winne, ale tak to już jest, że babcia nie może poświęcić żadnemu z wnucząt tyle czasu ile by chciała, bo opiekuje się moim tatą. Tylko, że moje dzieci nie potrzebują tego czasu na oswojenie, bo babcia to częśc ich życia. Przyjadą poprzytulają się 15 minut i zostawiają babcię w spokoju. Po jakimś czasie znowu przyjdą do babci i znowu tylko na chwilę, bo wiedzą, że babcia jest zajęta a nawet jak nie jest, to musi odpocząć. Z dzieckiem mojej siostry tak się nie da. Babcia musiałaby więcej czasu poświęcić, by wnuczek się oswoił. A ona nie ma na to czasu i siły. Mój tata wymaga stałej opieki, ma bóle, często w nocy - tak że moja mama potrafi nie spać całą noc i normalne jest, że w dzień przysypia nawet na siedząco. W tej sytuacji nie da rady, żeby wnuczkowi poświęcała więcej czasu. Po kilku dniach sytuacja się normuje i wnuczek już do babci sam pójdzie, ale to dopiero po kilku dniach.
Poza tym, to ja byłam zawsze ta "gorsza" córka. Zresztą nie raz moim rodzicom o tym powiedziałam. Ja byłam starsza, pierwsza pojechałam na studia i te studia bardzo mnie zmieniłu na niekorzyść oczywiście :) (wg mojej mamy). A moja siostra była młodsza, nią trzeba się było opiekować, jej ustąpić. Jak mnie pieniędzy zabrakło na studiach, to sobie dorabiałam na promocjach. Mojej siostrze zabrakło - wyciągała rękę do rodziców. A oni dawali, bo ona taka "mała" jeszcze, nie poradzi sobie, może będzie głodna... I to właśnie ja byłam ta dziwna. Zawsze miałam inne pomysły niż moja mama. Tylko że mi mama ględziła, że robię źle, a mojej siostrze już nie, a jak zrobiła coś podobnego kilka lat później. Przykładów można by mnożyć... ale nie o to chodzi.
Moja mama zawsze bardzo przeżywa jak moja siostra wyjeżdża do UK. Nie raz próbowała przekonać siostrę, żeby wrócili do Polski, bo chciałaby mieć ją i wnuczka bliżej, częściej widywać ale moja siostra tylko się wkurza na takie gadanie i mówi, że tu nie ma perspektyw. Może ma rację, ale też musi liczyć się z tym, że będzie tam sama i jej synek nie będzie z nami jakoś szczególnie związany. I to nie jest wina moja, moich rodziców a tylko i wyłącznie konsekwencja wyboru mojej siostry. I tego się nie przeskoczy.
Poza tym, to ja byłam zawsze ta "gorsza" córka. Zresztą nie raz moim rodzicom o tym powiedziałam. Ja byłam starsza, pierwsza pojechałam na studia i te studia bardzo mnie zmieniłu na niekorzyść oczywiście :) (wg mojej mamy). A moja siostra była młodsza, nią trzeba się było opiekować, jej ustąpić. Jak mnie pieniędzy zabrakło na studiach, to sobie dorabiałam na promocjach. Mojej siostrze zabrakło - wyciągała rękę do rodziców. A oni dawali, bo ona taka "mała" jeszcze, nie poradzi sobie, może będzie głodna... I to właśnie ja byłam ta dziwna. Zawsze miałam inne pomysły niż moja mama. Tylko że mi mama ględziła, że robię źle, a mojej siostrze już nie, a jak zrobiła coś podobnego kilka lat później. Przykładów można by mnożyć... ale nie o to chodzi.
Moja mama zawsze bardzo przeżywa jak moja siostra wyjeżdża do UK. Nie raz próbowała przekonać siostrę, żeby wrócili do Polski, bo chciałaby mieć ją i wnuczka bliżej, częściej widywać ale moja siostra tylko się wkurza na takie gadanie i mówi, że tu nie ma perspektyw. Może ma rację, ale też musi liczyć się z tym, że będzie tam sama i jej synek nie będzie z nami jakoś szczególnie związany. I to nie jest wina moja, moich rodziców a tylko i wyłącznie konsekwencja wyboru mojej siostry. I tego się nie przeskoczy.
Dalej uważam że to duży błąd twojej siostry jest że jest jak jest, jak ja miałam 6 lat to mój dziadek był w agonii, kilka lat cierpiał jak twój tata (szczere wyrazy współczucia - nikogo tak zycie nie powinno doświadczac) i do tego był 200km dalej w szpitalu we wrocławiu, babcia ciągle do niego dojeżdzała, zresztą ja tez byłam u dziadka często z tego względu że mama chciałą byc przy swoim tacie. I jakoś te relacje zostały zachowane.
Też jestem młodszą siostrą, drugą w kolejce.
Także nadal uważam, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby więzi były silne.
Też jestem młodszą siostrą, drugą w kolejce.
Także nadal uważam, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby więzi były silne.
Madness is the gift, that has been given to me!!
Tak, tylko jak dziecko jest starsze, rozumniejsze - kilkuletnie, to łatwiej coś wytłumaczyć. Jak dziecko ma niecałe dwa latka, to rozumie mniej i najzwyczaniej zapomina babcię jak jej nie widzi kilka miesięcy. a mojej siostrze właśnie teraz się zrobiła smutno jak widziała, że jest różnica miedzy relacją babci z moimi dziećmi a jej synkiem. Potem może być lepiej ale nie zawsze jest czas na to potem.
Moim zdaniem oszczedzac trzeba poprostu umiec, my niestety nie nalezymy do tych szczesliwcow, choc nie mowie, ze nie chcemy, mam nadzieje, ze kiedys sie tego wreszcie nauczymy.
Bedac w Pl mielismy podobnie jak autorka watku - oboje pracowalismy i wszystko 'przejadalismy'. Teraz jestesmy za granica i roznica jest taka, ze tylko maz pracuje, ja w domu z dzieckiem i w sumie zyjemy na podobnym poziomie jak w Pl tylko, ze z jednej pensji starcza, ale o odkladaniu dalej nie ma mowy.
Tylko my nalezymy do tych, ktorych pieniadze na koncie jakby parzyly :-)
Jak mamy jakis dodatkowy wydatek lub wyjad to poswiecamy na to dodatkowe fundusze typu dodatek wakacyjny lub roczna premia. Tak zeby odlozyc na koncie, zeby sie zbieralo nie ma szans, nawet z dodatkowego konta w koncu wyciagniemy.
Bedac w Pl mielismy podobnie jak autorka watku - oboje pracowalismy i wszystko 'przejadalismy'. Teraz jestesmy za granica i roznica jest taka, ze tylko maz pracuje, ja w domu z dzieckiem i w sumie zyjemy na podobnym poziomie jak w Pl tylko, ze z jednej pensji starcza, ale o odkladaniu dalej nie ma mowy.
Tylko my nalezymy do tych, ktorych pieniadze na koncie jakby parzyly :-)
Jak mamy jakis dodatkowy wydatek lub wyjad to poswiecamy na to dodatkowe fundusze typu dodatek wakacyjny lub roczna premia. Tak zeby odlozyc na koncie, zeby sie zbieralo nie ma szans, nawet z dodatkowego konta w koncu wyciagniemy.
Co do emigracji to moim zdaniem każdy robi tak, żeby być szczęśliwym. Ja wyjechałam dlatego, że mój mąż od 2 r.ż nie mieszka w Polsce i ciężko byłoby mu w Polsce o równie dobrze płatną pracę w swoim zawodzie. Na początku tęskniłam, ale przynajmniej co 2 miesiące na tydzień lub dwa przyjeżdżałam do rodziców, kończyłam studia zaocznie i teraz już się przyzwyczaiłam do tego, że nie mieszkam w Polsce. Patrząc na moich znajomych i na to ile zarabiają wolę żyć na emigracji. Jasne, że w Polsce też da się zarobić, ale nie oszukujmy się. Nie każdy ma tyle szczęścia. Większość pracuje od rana do wieczora a po opłaceniu kredytów nie zostaje wiele. Mój synek u moich rodziców czuje się jak u siebie. Ma u nich kartony swoich zabawek, swoje łóżeczko a na widok dziadków dostaje ataku radości:) Buziakom i tuleniu się nie ma końca. Ma swoje ciocie, ukochanego wujka i dla niego tj. naturalne, że ma dom daleko. Chodzi mi o to dziewczyny, że czasami to naprawdę da się wszystko pogodzić. Chciałabym mieszkać w Gdańsku, ale chcę coś przeżyć bez wielkich wyrzeczeń a poza tym łudzę się, że kiedy mój syn będzie szedł na studia wybierze Polskę i za kilkanaście lat to u nas w Polsce będzie cud gospodarczy i nasze dzieci same wybiorą miejsce gdzie będą chciały mieszkać według swoich własnych priorytetów. Niestety jest jak jest i trzeba sobie radzić tak, żeby żyć w zgodzie ze sobą. Nic na siłę. Moi teście wyjechali za granicę na 3 lata a są już tam 24 lata.
Co do oszczędzania to u mnie najbardziej sprawdziło się podliczanie wydatków i na początku miesiąca obliczałam sobie co muszę opłacić ile w tym miesiącu przeznaczam na jedzenie i ile zostaje. To co zostaje odkładam w "skarpetę" :)
Co do oszczędzania to u mnie najbardziej sprawdziło się podliczanie wydatków i na początku miesiąca obliczałam sobie co muszę opłacić ile w tym miesiącu przeznaczam na jedzenie i ile zostaje. To co zostaje odkładam w "skarpetę" :)
Znalazłam taką aplikację:
http://moveapp.pl/Aktualnosci.app?id=3
http://moveapp.pl/Aktualnosci.app?id=3
Your online absence has me worried you might have actually gotten a life;)
I jeszcze:
http://jakoszczedzacpieniadze.pl/kategoryzacja-wydatkow-i-budzet-domowy#more-758
http://jakoszczedzacpieniadze.pl/kategoryzacja-wydatkow-i-budzet-domowy#more-758
Your online absence has me worried you might have actually gotten a life;)
Zdecydowanie. Wynajmuję mieszkanie w którym są dość stare sprzęty. I jak porównuję opłaty za energię z koleżanką, która ma większe mieszkanie, więcej domowników a płaci o 1/3 mniej niż ja to się wściekam.
Podobnie jest z ogrzewaniem. Mam zimne mieszkanie, stare okna przez które ciepło ucieka i wysoki sufit. I znów rachunki u mnie wychodzą o prawie połowę więcej niż u niej.
Dlatego też nie zawsze tańszy czynsz za mieszkanie jest oznaką mieszkania taniej.
W styczniu będziemy się przeprowadzać, i wtedy już będę mogła wziąć wszystkie te aspekty pod uwagę. Bo jak się wprowadzałam, wydawało mi się że będzie dobrze. Niestety wydawało mi się;)
Podobnie jest z ogrzewaniem. Mam zimne mieszkanie, stare okna przez które ciepło ucieka i wysoki sufit. I znów rachunki u mnie wychodzą o prawie połowę więcej niż u niej.
Dlatego też nie zawsze tańszy czynsz za mieszkanie jest oznaką mieszkania taniej.
W styczniu będziemy się przeprowadzać, i wtedy już będę mogła wziąć wszystkie te aspekty pod uwagę. Bo jak się wprowadzałam, wydawało mi się że będzie dobrze. Niestety wydawało mi się;)
Your online absence has me worried you might have actually gotten a life;)
Ja nic nie zaoszczędzam.Wynajmujemy mieszkanie.Mały chodził do prywatnego żłobka teraz dostał się do państwowego przedszkola więc ponad 300zł więcej jest.No ale ciągle długi za poprzednie lata pare tysiaków i komornik na wypłacie i niestety nic nie zostaje.Czasem jeszcze pożyczamy bo brakuje na jedzenie.Ostatnio wyrównanie za prąd dostałam 210zł to dla mnie dużo a teraz po 90zł prognozy.
06.07.2009r. - 3705g, 60 cm, synuś,
20.02.2015r.-26.04.2015r.-10tc - Aniołek
20.04.2017r.-przewidywany termin porodu
20.02.2015r.-26.04.2015r.-10tc - Aniołek
20.04.2017r.-przewidywany termin porodu
my mamy w LLoyds i w Barcleys ale szczerze mowiac to z przyzwyczajenia a nie bo najlepsze.
wiem ze natwest ma dobre oferty dla obcokracowcow bo nic nie placisz przy wyplacie z bankomatow w Polsce tyle ze ja zawsze przywoze funty bo mam lepszy kurs w kantorze.
sa takie strony - kelkoo.co.uk alno moneysupermarket.com ktore porownuja rozne oferty, zwlaszcza kont oszczednosciowych. Najbardziej sie oplaca na Isa - bo nie placisz podatku, mozesz cos kolo 4tys rocznie tak odlozyc.
To w Szkocji jest lepiej niz w Anglii, my placimy za wszystko ale przynajmniej jest jedna cena na kazdy lek, niewazne co kupujesz za kazdy lek placisz £7 a dzici, emeryci i kobiety w ciazy i rok po maja za darmo.
co do relacji to pewnie ze trudniej ale moja corka ktora ma 1.5roku nie potrzebuje wogle czasu zeby sie oswajac z dziadkami, duzo skypujemy i zna ich, wlasciwie lepiej niz babcie ktora ma na miejscu. pewnie ze ciezko ze nie widza jej na co dzien, ale jak sama piszesz za chwile dziecko bedzie wieksze i bedzie pamietac babcie
wiem ze natwest ma dobre oferty dla obcokracowcow bo nic nie placisz przy wyplacie z bankomatow w Polsce tyle ze ja zawsze przywoze funty bo mam lepszy kurs w kantorze.
sa takie strony - kelkoo.co.uk alno moneysupermarket.com ktore porownuja rozne oferty, zwlaszcza kont oszczednosciowych. Najbardziej sie oplaca na Isa - bo nie placisz podatku, mozesz cos kolo 4tys rocznie tak odlozyc.
To w Szkocji jest lepiej niz w Anglii, my placimy za wszystko ale przynajmniej jest jedna cena na kazdy lek, niewazne co kupujesz za kazdy lek placisz £7 a dzici, emeryci i kobiety w ciazy i rok po maja za darmo.
co do relacji to pewnie ze trudniej ale moja corka ktora ma 1.5roku nie potrzebuje wogle czasu zeby sie oswajac z dziadkami, duzo skypujemy i zna ich, wlasciwie lepiej niz babcie ktora ma na miejscu. pewnie ze ciezko ze nie widza jej na co dzien, ale jak sama piszesz za chwile dziecko bedzie wieksze i bedzie pamietac babcie
Ciekawe jak wiele osób mieszka daleko od swoich rodziców ale w PL. ?
Jest masa takich rodzin. I też spotykają się na imprezach okolicznościowych. Nie ma różnicy czy dzieli nas 400 km czy więcej. Z edynburga do gdańska dojazd zajmuje mi mniej czasu niż z Krakowa do Gdańska;)
A kontakty dzieci, dziadków, rodziców to już kwestia tak indywidualna i każdy ma inną.
Walerka, tutaj dla dorosłych jak przepisze Ci lekarz też jest za darmo. Tyle, że w zasadzie nic poza paracetamolem i pochodnymi nie dostaniesz w aptece. Chciałam kupić sól fizjologiczną do nebulizatora, to mi nie sprzedali. Mój chuop, potrzebował strzykawkę, uzupełnia nią swojego epapierosa;) I też mu nie sprzedali, kazali przyjść z receptą;) A przecież nie pójdę do lekarza po receptę by mu tego papierocha naładować;)
Poza tym zarządziłam dziś naradę rodzinną i przedstawię mojemu różne opcje oszczędzania;)
Jest masa takich rodzin. I też spotykają się na imprezach okolicznościowych. Nie ma różnicy czy dzieli nas 400 km czy więcej. Z edynburga do gdańska dojazd zajmuje mi mniej czasu niż z Krakowa do Gdańska;)
A kontakty dzieci, dziadków, rodziców to już kwestia tak indywidualna i każdy ma inną.
Walerka, tutaj dla dorosłych jak przepisze Ci lekarz też jest za darmo. Tyle, że w zasadzie nic poza paracetamolem i pochodnymi nie dostaniesz w aptece. Chciałam kupić sól fizjologiczną do nebulizatora, to mi nie sprzedali. Mój chuop, potrzebował strzykawkę, uzupełnia nią swojego epapierosa;) I też mu nie sprzedali, kazali przyjść z receptą;) A przecież nie pójdę do lekarza po receptę by mu tego papierocha naładować;)
Poza tym zarządziłam dziś naradę rodzinną i przedstawię mojemu różne opcje oszczędzania;)
Your online absence has me worried you might have actually gotten a life;)
Tinker - w Norwegii to nawet wapno jest na recepte :D i ukonachy paracet :D dla dzieci do picia w saszetkach tabletkach....i nic wiecej, takze ja zawsze z całą apteką przyjezdzam z Polski ;)
ja tez mam nowy plan oszczędzania, też bede go wdrażac, chociaz cięzko ,abo robimy swoją "kawalerkę" w gdańsku ale uparłam się ze najtaniej musimy zrobic, bo jestemy tylko kilka tygodni w roku i luksusów nei potrzebujemy, takze w sumie kuchnię całą, od stanu surowego mam za 4000, w sumie to 5000 bo zatrudniłam architekat który mi zrobił wszystko, ale mysle ze sie oplacało, bo sama bym taniej chyba nie umiala zrobic...takze oszczędzam gdzie się da, bo wydaje mi się im wiecej się ma tym bardziej się doccenia każdy grosz który mozna odlożyc
ja tez mam nowy plan oszczędzania, też bede go wdrażac, chociaz cięzko ,abo robimy swoją "kawalerkę" w gdańsku ale uparłam się ze najtaniej musimy zrobic, bo jestemy tylko kilka tygodni w roku i luksusów nei potrzebujemy, takze w sumie kuchnię całą, od stanu surowego mam za 4000, w sumie to 5000 bo zatrudniłam architekat który mi zrobił wszystko, ale mysle ze sie oplacało, bo sama bym taniej chyba nie umiala zrobic...takze oszczędzam gdzie się da, bo wydaje mi się im wiecej się ma tym bardziej się doccenia każdy grosz który mozna odlożyc
Madness is the gift, that has been given to me!!
Leki lekami, ale jak powiedziałam w aptece, że ta sól to do mojego nebulizatora to minę miała bezcenną. Zapytała się mnie, po co mi to i czy córka choruje na astmę;) Powiedziałam, że nie że to na katar i kaszel;)
Hipochondrycy z Polaków normalnie;)
Hipochondrycy z Polaków normalnie;)
Your online absence has me worried you might have actually gotten a life;)
oj sa hipochondrycy, jak zwykle ma to dobre i zle strony ale moj maz juz tak sie przyzwyczail ze jak nie mam jakiegos lekarstwa na cos to sie dziwi, nazywa to moaja magic green bag.
ja sie zorientowalam ze duzo przepuszczamy pieniedzy jak bylam na maciezynskim i nie mielismy mojej pensji i tez zylismy ok, jakos strasznego spadku standartu nie zauwazylismy, tylko my ten typ ktory musi miec oszczednosci na koncie, jak nie ma to sie czujemy zle, moze dlatego ze w pewnym okresie oboje stracilismy prace i przez 6 miesiecy szukalismy i gdyby nie oszczednosci to byloby krucho, moglibysmy stracic mieszkanie wiec lubimy miec na tyle zeby sie moc utrzymac przez conajmniej 6 miesiecy bez dochodow
ja sie zorientowalam ze duzo przepuszczamy pieniedzy jak bylam na maciezynskim i nie mielismy mojej pensji i tez zylismy ok, jakos strasznego spadku standartu nie zauwazylismy, tylko my ten typ ktory musi miec oszczednosci na koncie, jak nie ma to sie czujemy zle, moze dlatego ze w pewnym okresie oboje stracilismy prace i przez 6 miesiecy szukalismy i gdyby nie oszczednosci to byloby krucho, moglibysmy stracic mieszkanie wiec lubimy miec na tyle zeby sie moc utrzymac przez conajmniej 6 miesiecy bez dochodow
Oj hipochondrycy i to straszni! Zawsze o tym wiedzialam, ale mieszkajac za granica to jeszcze bardziej widac. W Pl na kazdej ulicy apteka, a tu - mieszkam w 70tys. miejscowosci - znam 3 takie typowe apteki, w ktorych mozna recepte zrealizowac (nie, ze drogerie z podstawowymi lekami).
I to kolejna rzecz na co Polacy wydaja kupe kasy! Ja jak pytam holenderskiego lekarza o syrop na kaszel dla dziecka to mi mowi, ze to nie dziala i bez sensu pieniadze wydawac.
I to kolejna rzecz na co Polacy wydaja kupe kasy! Ja jak pytam holenderskiego lekarza o syrop na kaszel dla dziecka to mi mowi, ze to nie dziala i bez sensu pieniadze wydawac.
Tiaaaaa. Właśnie teraz to przerabiam.
Młoda ma kaszel wykrztuśny. Taki, że jakbym w PL przyprowadziła do szkoły to zostałabym zjedzona żywcem;)
Pomaszerowałam z nią do lekarza. Lekarz stwierdził, że płuca/oskrzela czyste więc wirus. A wirus sam przejdzie, nie kazał dawać nic. Inhalacje robić mogę;)
Do szkoły może chodzić.
I tak wysyłam ją do tej szkoły;/ Choć wcale mi się to nie podoba. Nie wysłać nie za bardzo mogę, ponieważ tutaj są kary nie tylko pienięzne za nieuzasadnioną absyncję dziecka w szkole;/
Młoda ma kaszel wykrztuśny. Taki, że jakbym w PL przyprowadziła do szkoły to zostałabym zjedzona żywcem;)
Pomaszerowałam z nią do lekarza. Lekarz stwierdził, że płuca/oskrzela czyste więc wirus. A wirus sam przejdzie, nie kazał dawać nic. Inhalacje robić mogę;)
Do szkoły może chodzić.
I tak wysyłam ją do tej szkoły;/ Choć wcale mi się to nie podoba. Nie wysłać nie za bardzo mogę, ponieważ tutaj są kary nie tylko pienięzne za nieuzasadnioną absyncję dziecka w szkole;/
Your online absence has me worried you might have actually gotten a life;)
mam to samo, mloda chodzi do zlobka i jakos zyje. zapalenia oskrzeli nie ma. sprawdzal ja polski pediatra. zreszta to tylko polskie dzieci ciagle maja zapalenie oskrzeli, ang nie. czasami mnie przeraza jak dzieci sa tu chowane a czasami chcialabym miec tak odwage bo sa zahartowane i duzo trzeba zeby sie porzadnie rozlozyly
Ciekawy wątek, chyba dojrzałam do tego żeby pewne rzeczy usystematyzować i wziąć w swoje ręce.
Bardzo podobały mi się te artykuł z linku od T.Bell
http://jakoszczedzacpieniadze.pl/kategoryzacja-wydatkow-i-budzet-domowy#more-758
Szególnie ciekawe to nawiązanie do naszych doświadczeń z dzieciństwa odnośnie gospodarowania pieniędzmi, po zastanowieniu i przeanalizowaniu, widzę niektóre błędy które, mniej lub bardziej świadomie popełniamy, a które sa np błędami naszych rodziców (z naciskiem na teściów :))
Wniosek taki, że poza świadomym prowadzeniem budzetu domowego, trzeba świadomie uczyć dzieci, no właśnie, szacunku dla pieniądza, dla pracy, oszczędności, jak zwał tak zwał, ale widzę jakie to ważne. No ale to chyba już temat na osobny wątek :)
Bardzo podobały mi się te artykuł z linku od T.Bell
http://jakoszczedzacpieniadze.pl/kategoryzacja-wydatkow-i-budzet-domowy#more-758
Szególnie ciekawe to nawiązanie do naszych doświadczeń z dzieciństwa odnośnie gospodarowania pieniędzmi, po zastanowieniu i przeanalizowaniu, widzę niektóre błędy które, mniej lub bardziej świadomie popełniamy, a które sa np błędami naszych rodziców (z naciskiem na teściów :))
Wniosek taki, że poza świadomym prowadzeniem budzetu domowego, trzeba świadomie uczyć dzieci, no właśnie, szacunku dla pieniądza, dla pracy, oszczędności, jak zwał tak zwał, ale widzę jakie to ważne. No ale to chyba już temat na osobny wątek :)
Mój synek jak bierze np.ptasie mleczko a ja mu powiem,że nie mam teraz na to pieniędzy to popatrzy i mówi "nie masz pieniążków na to?" i odklada na miejsce.Rozumie o co chodzi i zawsze pyta czy może.
06.07.2009r. - 3705g, 60 cm, synuś,
20.02.2015r.-26.04.2015r.-10tc - Aniołek
20.04.2017r.-przewidywany termin porodu
20.02.2015r.-26.04.2015r.-10tc - Aniołek
20.04.2017r.-przewidywany termin porodu
ach, niestety przedszkola takie sa itp, zlobki tez, ja jak odprowadzam starsza to polowa dzieci ma gile, wychod na dwor przy 8 stopniach o 17 w odpietej kurtece, ale z czapka i butami, ja tam nie narzekam, nic sie nie dzieje, a i antybiotykow probujemy omijac najszerszym lukiem... dajemy rade, mowie o uk...ufam lekarzowi...i wole ten ang chow, ale jaw w pl jestem, szczegolnie z maluszkami, to fktycznie psiapsioly za glowe sie braly, ze tak lekko chodza ubrane...
W Norwegii jest tak samo, mój mąż ma kolegę w pracy 26latek, jak wychodzą na papierosa to on do -15 zawsze tylko w bluzie, a do -10 przychodzi w kamizelce....chyba tlyko jak na narty jedzie ubiera kurtke zimową...:) zresztą moi koledzy z pracy tak samo, gruuba bluza, gdzie ja juz mam kurtkę zimową czapę na to nauszniki, do tego na zwykłe spodnie spodnie narciarskie takie i treki...a to tylko miuns 15..
Madness is the gift, that has been given to me!!
no wlasnie ze nie. sa tak wychowane ze sie nie trzesa, gile im wisza to prawda ale to na tyle a w Pl co roz slysze ze jakies dziecko ma zapalenie oskrzeli bo wyszlo bez czapki. idea zakladania rajstop i spodni jest im obca a zimno tez jest (tak kolo 0) co wiecej czesto w mundurku do szkoly rajstopy nie obowiazuja tylko skarpetki. w kwietniu, maju jak tylko zrobi sie troche cieplo taplaja sie w morzu, biegaja po plazy na bosaka. ja to stracona juz bo cieplarnianie wychowana ale jak siedzimy w domu a mamy kolo 20st w mieszkaniu to maz siedzi w krotkim rekawku a ja w swetrze. duzo znajomych i rodziny meza spi przy otwartym oknie w zime, ja od razu mam chore gardlo, im nic nie jest. cos w tym jest
dokladnie, dzieciakom zimo nie jest, ja pamietam, ze jak urodzilam Nell to po 2 dniach do domku, midwife przyszla i od razu dzieciaka w bodziaku mi do ogrodu w koszu wystawila i powiedziala, ze mam tak spedzac caly dzien i cieszyc sie , ze mam 30stopni w dzien i na slonce wystawiac, bo wit D, aha i nie mam mowy o wystawianiu, od razu na spacer, tylko jak jak czasami kobieta pop orodzie lewdwo rusza sie itp...aha rodzilam na koniec wrzesnia, ale byl niemilosierny upal ;-)
To ja tez sie przylacze.. i odpowiem - na temat;) Chociaz o emigracji tez moglabym dluuugo pisac - nie mieszkam w Pl juz ponad 8lat czyli cale prawie "dorosle" zycie.
Odpowiadajac na pytanie postawione w temacie - TAK, udaje nam sie oszczedzic i to calkiem spora sume. Oboje mamy obecnie przyzwoite dochody i bez specjalnego "ogladania" kazdego funta przed wydaniem udaje nam sie odlozyc ok 60% pensji. Ja mam zlota zasade ktora kiedys przeczytalam w jakims poradniku zeby wydac 60% a odlozyc 40% i tego sie zazwyczaj trzymam.
Rozumiem jednak ze nie zawsze jest tak rozowo - jeszcze niedawno maz byl bez pracy a ja pracowalam tylko na pol etatu poniewaz podnosilam kwalifikacje - nie wystarczylo nam do 1szego , oszczednosci topnialy, co poniedzialek wyplacalam okreslona sume z bankomatu i nie ma ze boli - musialo starczyc!
Odpowiadajac na pytanie postawione w temacie - TAK, udaje nam sie oszczedzic i to calkiem spora sume. Oboje mamy obecnie przyzwoite dochody i bez specjalnego "ogladania" kazdego funta przed wydaniem udaje nam sie odlozyc ok 60% pensji. Ja mam zlota zasade ktora kiedys przeczytalam w jakims poradniku zeby wydac 60% a odlozyc 40% i tego sie zazwyczaj trzymam.
Rozumiem jednak ze nie zawsze jest tak rozowo - jeszcze niedawno maz byl bez pracy a ja pracowalam tylko na pol etatu poniewaz podnosilam kwalifikacje - nie wystarczylo nam do 1szego , oszczednosci topnialy, co poniedzialek wyplacalam okreslona sume z bankomatu i nie ma ze boli - musialo starczyc!
ja staram się kupować wiele rzeczy, jak są w promocji. Oczywiście nie mówię tu o bieżącym jedzeniu, ale o produktach, które mogą poleżeć. W ten sposób kupuję: groszek, kukurydzę, ananasy w puszce itp. oraz chemię pastę do zębów, dezodorant, balsamy, kremy itp.
Oczywiście czasem się zdarzy, że muszę kupić, jak akurat się skończy, ale w 90% mam zapas z promocji.
Oczywiście czasem się zdarzy, że muszę kupić, jak akurat się skończy, ale w 90% mam zapas z promocji.
nnt (głównego)
Może i w Anglii nie ma cieplarnianego chowu, może tam dzieci nie noszą rajstop, tylko skarpetki a biegają tylo w bluzach. Tylko kurcze, to właśnie największy zapas rajstop dla dzieciaków mam tych kupionych w UK (głównie Next bo są rewelacujne). Kurtki, kożuszki, czapki zimowe mamy też angielskie... A niby Angole tego nie noszą...
Jeśli chodzi o oszczędzanie to zmienilam podejście diametralnie. Moje sposoby sa proste i sprawdzają się dla mnie. Zakupy robię na początku miesiąca uzupełniając spiżarnie i chemię. Woda nie z butelek ze sklepu ale z kranu ( dobrej jakości nieprzeciekające butelki na wodę można zamówić tutaj https://mojabutelka.pl/ ) Dziele do kopert, place gotówką, rozliczam i wpisuje wydatki, oszczędności zawsze na początku sobie wypłacam a potem rządzę się tym co mam. Niestety dla mnie system kopertowy jest najlepszy pieniądze na karcie jak są to nie widze jak się rozchodzą i wydaje mi się, że mam więcej, a jak wchodzę na konto to się okazuje inaczej. Dzięki temu systemowi nie wiem jak, ale pod koniec miesiąca zostają zawsze jakieś oszczędności dodatkowe i jest to tzw fundusz awaryjny np na zepsute auto, wizyty u lekarza. Ja wolę wydać na zdrowie, pasję niż na rzeczy, a przynajmniej tego się uczę. Zdrowie to bardzo dobrej jakości jedzenie, aktywność fizyczna. Wyznaczegnie sobie celów pozwala na zwiększenie oszczędności.