Widok
Majewskich jest na zasadzie pogotowia ,całonocna,świeta i niedziele.
!!!!!
WAŻNE nie koniecznie dla dzieci.
Jeżeli jesteście chorzy i idziecie do szpitala na pogotowie to odeślą
Was na Majewskich. Tam po wstępnej selekcji ,lekarz decyduje czy
daje skierowanie do szpitala ,czy odsyła was do domu.
Tak się stało 3 tygodnie temu ,kiedy mąż mnie przywiózł po omdleniu,
z dusznościami
!!!!!
WAŻNE nie koniecznie dla dzieci.
Jeżeli jesteście chorzy i idziecie do szpitala na pogotowie to odeślą
Was na Majewskich. Tam po wstępnej selekcji ,lekarz decyduje czy
daje skierowanie do szpitala ,czy odsyła was do domu.
Tak się stało 3 tygodnie temu ,kiedy mąż mnie przywiózł po omdleniu,
z dusznościami
tak, na majewskich z dzieckiem też bym więcej nie poszła. Może teraz jak kasę mogą ściągnąć to by du.pe ruszyły.
Byłam raz, kilka lat temu, jak mój starszak miał 3 msc.
Gorączkował całą noc, zbijałam, ale gorączka się utrzymywała. wyczekałam do 7 rano i pojechaliśmy na majewskich.
to był styczeń, sam początek. niedziela.
Pojechaliśmy, okazało się, że od 1 stycznia majewskich to już nie jest mój rejon do świątecznej opieki. Nie wiedziałam bo skąd?
Siedziały dwa babsztyle, poprosiłam ze łzami w oczach żeby go chociaż obejrzały. Malutkie dziecko, wysoka gorączka, coraz gorszy kaszel...
Baba nie ruszając tyłka z krzesła powiedziała tylko "jak jest zagrożenie życia to idzie do szpitala a nie mi tu ..! a jak nie to jechać gdzie indziej, w swój rejon. żegnam"
Miałam ochotę te blerwy rozszarpać gołymi rękami...
Do tej pory mną telepię jak sobie przypomnę...
Oczywiście ze szpitala też nas chcieli odesłać. Powiedziałam, że się nie ruszę, chyba, że nas zawiozą karetką. W końcu nas przyjęli...
Byłam raz, kilka lat temu, jak mój starszak miał 3 msc.
Gorączkował całą noc, zbijałam, ale gorączka się utrzymywała. wyczekałam do 7 rano i pojechaliśmy na majewskich.
to był styczeń, sam początek. niedziela.
Pojechaliśmy, okazało się, że od 1 stycznia majewskich to już nie jest mój rejon do świątecznej opieki. Nie wiedziałam bo skąd?
Siedziały dwa babsztyle, poprosiłam ze łzami w oczach żeby go chociaż obejrzały. Malutkie dziecko, wysoka gorączka, coraz gorszy kaszel...
Baba nie ruszając tyłka z krzesła powiedziała tylko "jak jest zagrożenie życia to idzie do szpitala a nie mi tu ..! a jak nie to jechać gdzie indziej, w swój rejon. żegnam"
Miałam ochotę te blerwy rozszarpać gołymi rękami...
Do tej pory mną telepię jak sobie przypomnę...
Oczywiście ze szpitala też nas chcieli odesłać. Powiedziałam, że się nie ruszę, chyba, że nas zawiozą karetką. W końcu nas przyjęli...