Widok
Prawo jazdy- trudne początki?!?
Dziewczyny rozpoczęłam kurs na prawo jazdy. Zmusiła mnie do tego sytuacja-mieszkam na wsi, do pracy mam 15km. Gdyby nie mus chyba sama z siebie bym się nie zdecydowała :/ po prostu się boję.
Dziś miałam pierwszą jazdę-nie było najgorzej :) nawet mi się podobało... Oczywiście instruktor cały czas mi pomagał, mówił co ma robić...ale teraz do rzeczy: jak było u was? czy też się bałyście, byłyście niepewne... na tak wiele rzeczy trzeba zwracać uwagę, że się gubię... i zastanawiam się czy wy też tak miałyście, a po zakończonym kursie bez problemu sobie radzicie, pewnie prowadzicie.
Dziś miałam pierwszą jazdę-nie było najgorzej :) nawet mi się podobało... Oczywiście instruktor cały czas mi pomagał, mówił co ma robić...ale teraz do rzeczy: jak było u was? czy też się bałyście, byłyście niepewne... na tak wiele rzeczy trzeba zwracać uwagę, że się gubię... i zastanawiam się czy wy też tak miałyście, a po zakończonym kursie bez problemu sobie radzicie, pewnie prowadzicie.
Ja tez na poczatku nie ogarnialam w ogole sytuacji:) opanowanie jednoczesnie tylu rzeczy naraz wydawalo mi sie abstrakcja. Ale po zdanym egzaminie (za 4tym razem;) troche jeszcze z mezem pojezdzilam, na poczatku ogromny stres, a potem juz z gorki i teraz jezdze juz sama, a nawet od niedawna z corcia.Dasz rade!
Zdawałam w 1998roku.
Wtedy byłam chyba odważniejsza, mniej świadoma;)
Zdałam za 2 razem, bo świateł ( wtedy od marca do listopada_)nie włączyłam, a był 3 listopad;)hehe
Od razu wsiadłam w samochód po zdaniu prawka, tata mi zafundował małe autko i pomykałam.
Dasz radę, każdy ma trudne początki, to norma.
Wtedy byłam chyba odważniejsza, mniej świadoma;)
Zdałam za 2 razem, bo świateł ( wtedy od marca do listopada_)nie włączyłam, a był 3 listopad;)hehe
Od razu wsiadłam w samochód po zdaniu prawka, tata mi zafundował małe autko i pomykałam.
Dasz radę, każdy ma trudne początki, to norma.
ja prawko robiłam 11 lat temu, ale nie podchodziłam do egzaminu....brak motywacji, do sprawy powróciłam rok temu, zdałam za 3 razem, ale do dzis pamietam swoje jazdy po 11 latach....była przerażona, pełna obaw i mega spocona po każdej godzinie jazdy, aż w końcu poczułam, że idzie mi coraz lepiej i nabrałam pewności.
po zdaniu egzaminu odebrałam prwako i od razu pojechałam kupić autko, którym jechałam sama aż z Rumi do Gdyni:).....wtedy kierownica to było moje koło ratunkowe, .....mocno ja ściskałam, pierwszą noc przepłakałam, bo po co mi to, po co te nerwy. a Dziś pół roku później jestem przeszczęśliwa, że jeźdżę, że jestem niezależna...jedynie żałuję, że sprawę odwlekałam aż 11 lat!
Najważniejsze, jeździć mimo strachu, zaraz po egzaminie
po zdaniu egzaminu odebrałam prwako i od razu pojechałam kupić autko, którym jechałam sama aż z Rumi do Gdyni:).....wtedy kierownica to było moje koło ratunkowe, .....mocno ja ściskałam, pierwszą noc przepłakałam, bo po co mi to, po co te nerwy. a Dziś pół roku później jestem przeszczęśliwa, że jeźdżę, że jestem niezależna...jedynie żałuję, że sprawę odwlekałam aż 11 lat!
Najważniejsze, jeździć mimo strachu, zaraz po egzaminie
też robiłam prawko w 1998r. :]
wtedy się nie bałam jeździć :) za kierownicą czułam się jak ryba w wodzie :] bardzo lubiłam jeździć słuchając głośno muzyki ;)
i co?
odebrałam prawko w listopadzie - więc zima tuż tuż... nie będę jeździła zimą - boję się, bo nie wiem jak się zachować na śliskiej drodze itd...
później - Mama kupiła nowe auto - nie będę jeździła, bo szkoda samochodu...
moje jazdy ograniczały się do przestawienia samochodu na parkingu pod blokiem :P raz zawiozłam Mamę do koleżanki :P
po kilku latach miałam mocne postanowienie, że zacznę jeździć - samochód już nie był taki nowy, więc stres mniejszy ;) Mama wyjechała do koleżanki do Niemiec, zostawiła mi auto... pojechałam z koleżanką na pas startowy, poćwiczyłam... później pojechałam do kumpeli(wieczorem) i do mojego ex... następnego dnia mieliśmy jechać na działkę - zapakowaliśmy auto, zabraliśmy psa i wio... hehehe :P i nijak nie mogłam wrzucić "3" ;P bałam się, że rozwaliłam skrzynię biegów :]
nic takiego się nie stało - po prostu nie radziłam sobie z tą "3" ;P ale przyjęłam, że to jest znak, iż mam nie jeździć :/
tej wiosny miałam mocne postanowienie, że jednak zacznę jeździć... tym bardziej, że na każdego(dorosłego) mieszkańca naszego domostwa przypada jedno auto... :/ skończyło się na 1 jeździe po parkingu nad jeziorem :((((((((
nie wiem co by się musiało stać, żebym się przemogła...
aż jestem zła sama na siebie, bo na własne żądanie jestem zależna od innych :(((( a bardzo tego nie lubię :/
wtedy się nie bałam jeździć :) za kierownicą czułam się jak ryba w wodzie :] bardzo lubiłam jeździć słuchając głośno muzyki ;)
i co?
odebrałam prawko w listopadzie - więc zima tuż tuż... nie będę jeździła zimą - boję się, bo nie wiem jak się zachować na śliskiej drodze itd...
później - Mama kupiła nowe auto - nie będę jeździła, bo szkoda samochodu...
moje jazdy ograniczały się do przestawienia samochodu na parkingu pod blokiem :P raz zawiozłam Mamę do koleżanki :P
po kilku latach miałam mocne postanowienie, że zacznę jeździć - samochód już nie był taki nowy, więc stres mniejszy ;) Mama wyjechała do koleżanki do Niemiec, zostawiła mi auto... pojechałam z koleżanką na pas startowy, poćwiczyłam... później pojechałam do kumpeli(wieczorem) i do mojego ex... następnego dnia mieliśmy jechać na działkę - zapakowaliśmy auto, zabraliśmy psa i wio... hehehe :P i nijak nie mogłam wrzucić "3" ;P bałam się, że rozwaliłam skrzynię biegów :]
nic takiego się nie stało - po prostu nie radziłam sobie z tą "3" ;P ale przyjęłam, że to jest znak, iż mam nie jeździć :/
tej wiosny miałam mocne postanowienie, że jednak zacznę jeździć... tym bardziej, że na każdego(dorosłego) mieszkańca naszego domostwa przypada jedno auto... :/ skończyło się na 1 jeździe po parkingu nad jeziorem :((((((((
nie wiem co by się musiało stać, żebym się przemogła...
aż jestem zła sama na siebie, bo na własne żądanie jestem zależna od innych :(((( a bardzo tego nie lubię :/
właśnie, najważniejsze to przemóc się! Ja jeżdżę na razie bardzo bezpiecznie i przepisowo, po prostu nie spieszę się, uwielbiam jeździć sama, a nie cierpię jeździć z moim mężem, który ma zawodowego kierowcę C....chyba nie musze mówić ile razy usłyszałam, że nie umiem jeździć, albo, że jeszcze raz mnie trzeba wysłać na kurs.
usłyszał ode mnie kilka "ciepłych" słów i teraz jest ok, jesli już mi coś gada, to jedynie daje praktyczne wskazówki w czasie jazdy.
Prawko odebrałam 2 grudnia, ok 10 stycznia jechałam sama do Bydgoszczy w 25 mrozie, i praktycznie cały czas siedzę za kierownicą i teraz nie zrezygnowałabym z jeżdżenia za nic w życiu.
usłyszał ode mnie kilka "ciepłych" słów i teraz jest ok, jesli już mi coś gada, to jedynie daje praktyczne wskazówki w czasie jazdy.
Prawko odebrałam 2 grudnia, ok 10 stycznia jechałam sama do Bydgoszczy w 25 mrozie, i praktycznie cały czas siedzę za kierownicą i teraz nie zrezygnowałabym z jeżdżenia za nic w życiu.
jak ja się bałam iść na kurs! ale musiałam, bo zamieszkałam na zadupiu ;) Byłam pewna, że sobie nie poradzę, trzeba ogarniać co się dzieje dookoła i jeszcze biegi zmieniać!! No to jakaś masakra ;)
Ale jak sobie pomyślałam, że jest tyle pierdołowatych dziewczyn, które sobie radzą, to i ja dam radę ;)
Najlepszą jazdę wspominam, jak miałam zepsuty prędkościomierz i cisnęłam ile mi się podobało, no ale bez przesady oczywiście. Instruktor tylko był zdziwiony, że dojechaliśmy w dużo krótszym czasie niż zwykle ;)
Trafiłam na fajnego instruktora, który nauczył mnie jeździć, niestety nie nauczył zdawać - zdałam za 5 razem w obcym mieście ;)
Ale za to teraz nie mam problemów i radzę sobie na każdej nowej trasie a nie tylko po znanych uliczkach.
Zaliczyłam już jeden niezbyt poważny wypadek, niestety autko nie nadawało się do dalszej jazdy ;) A ja wylądowałam na pogotowiu na prześwietleniu, bo bolała mnie klatka piersiowa. To było z mojej winy, poczułam się zbyt pewnie za kierownicą, po pół roku od egzaminu.
Od wypadku minął rok. Teraz mam dużo mocniejsze auto ponad 100KM pod maską - kocham je za ryk silnika ;)
Jest dużo bezpieczniejsze, ma jakieś tam systemy od poślizgu i 6 poduszek - po prostu przestraszyłam męża tą stłuczką ;)
Ale moje seicentko będę wspominać z rozrzewnieniem :)
Teraz nadal cisnę, ale mam czym, jestem jednak ostrożniejsza i czasem wolę zwolnić niż pocisnąć i mieć frajdę z ryku silnika.
Lubię za miastem otworzyć sobie okna, puścić głośno muzykę i jechać zakrętami z rozwianym włosem. Mam wrażenie wtedy, że frunę :)
Skoro pierwsza jazda Ci się podobała, to wróżę że im więcej lekcji weźmiesz tym bardziej będzie Ci się podobało. Im płynniej to wychodzi, tym większa radocha :)
[/url]
[/url]
Ale jak sobie pomyślałam, że jest tyle pierdołowatych dziewczyn, które sobie radzą, to i ja dam radę ;)
Najlepszą jazdę wspominam, jak miałam zepsuty prędkościomierz i cisnęłam ile mi się podobało, no ale bez przesady oczywiście. Instruktor tylko był zdziwiony, że dojechaliśmy w dużo krótszym czasie niż zwykle ;)
Trafiłam na fajnego instruktora, który nauczył mnie jeździć, niestety nie nauczył zdawać - zdałam za 5 razem w obcym mieście ;)
Ale za to teraz nie mam problemów i radzę sobie na każdej nowej trasie a nie tylko po znanych uliczkach.
Zaliczyłam już jeden niezbyt poważny wypadek, niestety autko nie nadawało się do dalszej jazdy ;) A ja wylądowałam na pogotowiu na prześwietleniu, bo bolała mnie klatka piersiowa. To było z mojej winy, poczułam się zbyt pewnie za kierownicą, po pół roku od egzaminu.
Od wypadku minął rok. Teraz mam dużo mocniejsze auto ponad 100KM pod maską - kocham je za ryk silnika ;)
Jest dużo bezpieczniejsze, ma jakieś tam systemy od poślizgu i 6 poduszek - po prostu przestraszyłam męża tą stłuczką ;)
Ale moje seicentko będę wspominać z rozrzewnieniem :)
Teraz nadal cisnę, ale mam czym, jestem jednak ostrożniejsza i czasem wolę zwolnić niż pocisnąć i mieć frajdę z ryku silnika.
Lubię za miastem otworzyć sobie okna, puścić głośno muzykę i jechać zakrętami z rozwianym włosem. Mam wrażenie wtedy, że frunę :)
Skoro pierwsza jazda Ci się podobała, to wróżę że im więcej lekcji weźmiesz tym bardziej będzie Ci się podobało. Im płynniej to wychodzi, tym większa radocha :)


ja wsiadłam do samochodu i od razu pokochałam jazdę autem :-) co prawda po każdej jeździe na początku wysiadałam z samochodu mokra jak szczur, ale to jest chyba normalne, w koncu to duża odpowiedzialność jazda samochodem :-) pamiętam swój pierwszy przejazd elką przez hucisko- puściłam kierownicę, nerwowo wciskałam hamulec i instruktor musiał mi pomóc przejechać bo z nerwów prawie płakałam :-) nota bene przez hucisko przejechałam dopiero pół roku później, sama.
od razu po zdaniu prawka (za 4 razem) wsiadłam do rozpadającego się cieniasa- i to było najlepsze co mogłam zrobić, bo w pół roku nauczyłam się wszystkiego czego nie nauczył mnie instruktor ( a poza tym wiem jak na miliard różnych sposobów dojechać gdzieś z rozwaloną chłodnicą, przeciekającą- npo na taśmę izolacyjną)
nie martw się, wszystko napewno będzie dobrze
od razu po zdaniu prawka (za 4 razem) wsiadłam do rozpadającego się cieniasa- i to było najlepsze co mogłam zrobić, bo w pół roku nauczyłam się wszystkiego czego nie nauczył mnie instruktor ( a poza tym wiem jak na miliard różnych sposobów dojechać gdzieś z rozwaloną chłodnicą, przeciekającą- npo na taśmę izolacyjną)
nie martw się, wszystko napewno będzie dobrze
ja zdlama w 2004 roku za 4 razem, ale raz oblalam na miescie i facet chcial w lape, a ja nie chcialam mu jej dac...
Marto, ja jestem osoba wychowana bez samochodu, u mnie w Gda nie jest w ogole potrzebny itp, wiec balam sie bardzo, bo nic nie wiedzialam naprawde, ale ok, po zdaniu rok nie prowadzilam, a pozniej z mezem kupilismy tania fure, i od razu musialam jechac i ok, do tego ja mieszkam w UK, wiec od razu na inna droge itp...a teraz brykam wszedzie i nawet autami wypozyczonymi na wakacje, w Europie juz nie boje sie....
w kanadzie, w Tajlandi, w NZ, wiec juz sporo jezdzilismy w roznych krajach....i jak ja nauczyla sie to kazdy....moze
glowa do gory i za kazdym razem bedzie lepiej na jezdzie zobaczysz....
Marto, ja jestem osoba wychowana bez samochodu, u mnie w Gda nie jest w ogole potrzebny itp, wiec balam sie bardzo, bo nic nie wiedzialam naprawde, ale ok, po zdaniu rok nie prowadzilam, a pozniej z mezem kupilismy tania fure, i od razu musialam jechac i ok, do tego ja mieszkam w UK, wiec od razu na inna droge itp...a teraz brykam wszedzie i nawet autami wypozyczonymi na wakacje, w Europie juz nie boje sie....
w kanadzie, w Tajlandi, w NZ, wiec juz sporo jezdzilismy w roznych krajach....i jak ja nauczyla sie to kazdy....moze
glowa do gory i za kazdym razem bedzie lepiej na jezdzie zobaczysz....
Prawko robiłam 6 lat temu, jeszcze przed tą idiotyczną podwyżką. ;) Samochodem jeździłam trochę dłużej, wyluzowany ojciec pożyczał mi swoje auto, trafiali się te odważni koledzy. ;)
Zdałam za 1. razem - do dzisiaj bardzo lubię jeździć. Mój mąż twierdzi, że jeżdżę dobrze, co w jego ustach brzmi prawie jak komplement. Za kierownicą odpoczywam, a samochód to miejsce, w którym mogłabym spędzić pół dnia. Kiedyś nawet rozważałam podjęcie pracy jako kierowca. ;)
Zdałam za 1. razem - do dzisiaj bardzo lubię jeździć. Mój mąż twierdzi, że jeżdżę dobrze, co w jego ustach brzmi prawie jak komplement. Za kierownicą odpoczywam, a samochód to miejsce, w którym mogłabym spędzić pół dnia. Kiedyś nawet rozważałam podjęcie pracy jako kierowca. ;)
Ja zdałam prawko w kwietniu zeszłego roku za 1 razem i od tamtego czasu nie jeżdżę,lada dzień kupuje auto i powiem Wam,że tak się boję co to będzie,naukę na manualu wspominam z najgorszą odrazą i planuje zakup automatu bo mam wrażenie,że po takim czasie nie ruszyłabym już w aucie z manualem.Jestem przerażona,robiac prawko lubiłam jeżdzić teraz zaczynam panikowac,że auto pod domem a ja nie wsiade i się nie odważę.Poza tym niestety miałam nie najlepszego instruktora co tylko jadł ciągle i wszystkiego musiałam nauczyć się sama nie ma to jak źle trafić:)
ja zrobiłam prawko w 2000 r.
tak z zaskoku tato wpadł do domu jak akurat się opalałam w ogródku i powiedział: ubieraj się za godzine masz pierwsze zajęcia :)
chcąc nie chcąc zwlokłam się z lezaka i polazłam ;)
zdałam za 2 razem,odebrałam i sobie leżało...jeździłam sporadycznie-a to oebrać brata z imprezy, zaweiźć gdzieś i odebrac rodziców itp.
jakoś mnie nie pociągało...tzn. pociągało ale jakoś tak odwagi było brak
a poza tyym ja lubię łazić na nóżkach więc wolałam w ten spsób do pracy chodzić
teraz za to ubolewam nad tym, ze mamy jedno autko ;) bo chętnie bym jeździła codziennie
od kiedy mamy automat to już w ogóle jazda jest przyjemnością, szczególnie w miejskich korkach,jedynie parkowanie dupiate dużym samochodem :]ale do przezycia
a jak zaczynałam kurs to byłam przerażona bo nigdy przedtem nie siedziałam za kierownicą :) nie wiedziałam o co chodzi z tymi biegami ;) i też się stresowałam strasznie ale instruktor mnie pocieszał
tak z zaskoku tato wpadł do domu jak akurat się opalałam w ogródku i powiedział: ubieraj się za godzine masz pierwsze zajęcia :)
chcąc nie chcąc zwlokłam się z lezaka i polazłam ;)
zdałam za 2 razem,odebrałam i sobie leżało...jeździłam sporadycznie-a to oebrać brata z imprezy, zaweiźć gdzieś i odebrac rodziców itp.
jakoś mnie nie pociągało...tzn. pociągało ale jakoś tak odwagi było brak
a poza tyym ja lubię łazić na nóżkach więc wolałam w ten spsób do pracy chodzić
teraz za to ubolewam nad tym, ze mamy jedno autko ;) bo chętnie bym jeździła codziennie
od kiedy mamy automat to już w ogóle jazda jest przyjemnością, szczególnie w miejskich korkach,jedynie parkowanie dupiate dużym samochodem :]ale do przezycia
a jak zaczynałam kurs to byłam przerażona bo nigdy przedtem nie siedziałam za kierownicą :) nie wiedziałam o co chodzi z tymi biegami ;) i też się stresowałam strasznie ale instruktor mnie pocieszał
Ja robiłam prawko w 1998r., zdałam za trzecim razem. Kurs i jazdy dodatkowe które brałam wspominam jak jakiś koszmar. Byłam zestresowana, mało pewna siebie, popełniałam głupie błędy a zamiast z nich wyciągać wnioski w panice je dublowałam. Po zdaniu stwierdziłam że jeździć nie będę.
W tym roku, po 12 latach stwierdziłam, że tak być nie może. Wzięłam dodatkowe godziny i po miesiącu zaczęłam jeździć - jeżdżę gdzie tylko chcę! Do pracy, do CH, na zajęcia z małym, do rodziców, na dłuższe wyjazdy ku zadowoleniu męża:) - jazda autem jest teraz moim hobby:)
W tym roku, po 12 latach stwierdziłam, że tak być nie może. Wzięłam dodatkowe godziny i po miesiącu zaczęłam jeździć - jeżdżę gdzie tylko chcę! Do pracy, do CH, na zajęcia z małym, do rodziców, na dłuższe wyjazdy ku zadowoleniu męża:) - jazda autem jest teraz moim hobby:)
ja tez robiłam prawko w 1998r, potem jeździlam sporadycznie, popełnialam mnóstwo błędow. Lubie jeździć autem, ale przy tym baaardzo sie stresuję,. Nie mam tego "obycia" po kursowaniu miejskim, najbardziej przeraża mnie zmiana pasów. Mąż mowi,ze jeżdze bardzo dobrze. Wykupiłam sobie kiedys jazde po gdańsku, facet powiedział to samo, co mąż. Teraz mieszkamy poza trojmiastem, dobrze,ze mam to prawko, bo się przydaje...
ale moja siostra w ogóle nie jeździla, do czasu ,, jak przeniosła się poza warszawkę. Pierwsza jazdę okupiła płaczem i stresem, teraz jeździ swoim autkiem. A do centrum miasta się nie zapuszcza...Swoja droga znam sporo dziewczyn, które mają prawko od wielu lat, a do miast za żadne skarby nie wjadą...
Najważsniejsze to od razu po zdaniu egzaminu wsiadac i jeździć...
ale moja siostra w ogóle nie jeździla, do czasu ,, jak przeniosła się poza warszawkę. Pierwsza jazdę okupiła płaczem i stresem, teraz jeździ swoim autkiem. A do centrum miasta się nie zapuszcza...Swoja droga znam sporo dziewczyn, które mają prawko od wielu lat, a do miast za żadne skarby nie wjadą...
Najważsniejsze to od razu po zdaniu egzaminu wsiadac i jeździć...
ja robiłam prawko w 1997 i od tamtej pory...ech, w sumie podobna moja historia do tej, którą opisała AgusiaGda :/
Jedyne co mi w tym przeszkadza to uzaleznienie od innych i to, że tyle kłopotu sprawia mi przemieszczenie się czasami tam gdzie chcę, zwłaszcza teraz z małym dzieckiem. Prawda jest jednak taka, że nie lubię prowadzić i po kilku próbach reaktywacji postanowiłam dac sobie z tym spokój:>
Jedyne co mi w tym przeszkadza to uzaleznienie od innych i to, że tyle kłopotu sprawia mi przemieszczenie się czasami tam gdzie chcę, zwłaszcza teraz z małym dzieckiem. Prawda jest jednak taka, że nie lubię prowadzić i po kilku próbach reaktywacji postanowiłam dac sobie z tym spokój:>