Widok
Rozwód - za i przeciw...
Wiem, że decyzję muszę podjąć sama, ale strasznie się miotam między ratowaniem związku a rozwodem...
Mamy dziecko, mój mąż jest wspaniałym ojcem, bardzo mi pomaga w prowadzeniu domu i to jest na plus. No ale w codziennym zabieganiu bardzo się od siebie oddaliliśmy. Mam naturę romantyczki i chciałabym, żeby mąż okazywał mi miłość. Nie mówię tutaj o nie wiadomo czym, czasami jakiejś kolacji przy świecach, buziaka na dzień dobry czy do widzenia, wspólnych spacerach, przytuleniu itd. A nie mam nic :(
Do tego wszystkie plany, wydatki itd. są na mojej głowie, on w ogóle tym się nie interesuje, a chciałabym, żeby mnie trochę odciążył.
W ogóle mam wrażenie, że jest trochę jak dziecko. No i przez to nie mam przy nim poczucia bezpieczeństwa, wiem, że jeśli coś się stanie, będziemy mieli jakieś problemy, to ja muszę znaleźć wyjście z sytuacji...
No i doszłam do takiego momentu, że wiem, że nie chcę tak dalej żyć. Ale straszliwie boję się rozwodu, a raczej tego jak sobie poradzę. Nie mam rodziny w 3mieście, więc zostanę kompletnie sama... A z drugiej strony się zastanawiam, czy nie myślę zbyt egoistycznie...
Mamy dziecko, mój mąż jest wspaniałym ojcem, bardzo mi pomaga w prowadzeniu domu i to jest na plus. No ale w codziennym zabieganiu bardzo się od siebie oddaliliśmy. Mam naturę romantyczki i chciałabym, żeby mąż okazywał mi miłość. Nie mówię tutaj o nie wiadomo czym, czasami jakiejś kolacji przy świecach, buziaka na dzień dobry czy do widzenia, wspólnych spacerach, przytuleniu itd. A nie mam nic :(
Do tego wszystkie plany, wydatki itd. są na mojej głowie, on w ogóle tym się nie interesuje, a chciałabym, żeby mnie trochę odciążył.
W ogóle mam wrażenie, że jest trochę jak dziecko. No i przez to nie mam przy nim poczucia bezpieczeństwa, wiem, że jeśli coś się stanie, będziemy mieli jakieś problemy, to ja muszę znaleźć wyjście z sytuacji...
No i doszłam do takiego momentu, że wiem, że nie chcę tak dalej żyć. Ale straszliwie boję się rozwodu, a raczej tego jak sobie poradzę. Nie mam rodziny w 3mieście, więc zostanę kompletnie sama... A z drugiej strony się zastanawiam, czy nie myślę zbyt egoistycznie...
Przede wszystkim najpierw porozmawiaj z mężem. Bo tu , na forum to raczej odpowiedzi na swoje pytania nie znajdziesz.Rozwód to Twoja bardzo prywatna, osobista sprawa, i bardzo poważna decyzja. A cóż tutaj chciałabyś usłyszeć? Tak weż rozwód bo Twoj mąż to pupek,i swietnie poradzisz sobie sama, czy nie, nie bierz rozwodu bo Twoj mąż jest super a Ty narzekasz?
ale mi się wydaje , że rozwód to się bierze z poważniejszych przyczyn nie ? Kolację przy świecach czy wspólne wyjście/spacer możesz inicjowac równiedobrze Ty, inne rzeczy tez .
Piszesz , że mąż jest dobry dla Ciebie i dziecka - warto zatem rozbijać rodzinę i zabierac dziecku ojca ??
Jesli chodzi o kwestie finansowe to zepchnij częśc płatnosci na męża niech on tez ma obowiązek pamietac o terminach itp.
My się podzieliliśmy częśc rachunków placę ja ze swojego konta a częśc mąż dzięki temu nie musze pamiętac o wszystkim - nie wiem kiedy płacimy czynsz, prąd, TV kablówkę itp robi to moj mąż .
Moze za bardzo chcesz mieć nad wszystkim kontrolę przez co mąż już nie ma nic do roboty - daj szanse mu niech się też martwi o rożne rzeczy , wyślij go na zakupy większe jeśli sama nie masz siły i ochoty ich robić .itp.
Piszesz , że mąż jest dobry dla Ciebie i dziecka - warto zatem rozbijać rodzinę i zabierac dziecku ojca ??
Jesli chodzi o kwestie finansowe to zepchnij częśc płatnosci na męża niech on tez ma obowiązek pamietac o terminach itp.
My się podzieliliśmy częśc rachunków placę ja ze swojego konta a częśc mąż dzięki temu nie musze pamiętac o wszystkim - nie wiem kiedy płacimy czynsz, prąd, TV kablówkę itp robi to moj mąż .
Moze za bardzo chcesz mieć nad wszystkim kontrolę przez co mąż już nie ma nic do roboty - daj szanse mu niech się też martwi o rożne rzeczy , wyślij go na zakupy większe jeśli sama nie masz siły i ochoty ich robić .itp.
wiesz co zastanów sie jeszcze nad tym:
czy Ty nie masz takiego charakteru ze to Ty chcesz mieć kontrolę i jesli sama cos zrobisz/zaplanujesz/wydasz to będziesz mieć pewność że będzie tak jak tego chciałaś ...
są osoby które pomimo iż przytłacza ich ilość rzeczy do zrobienia to jak oddadzą trochę innym to bardziej to odchorują psychicznie niż miałyby to same zrobić ... tak tak są
ja jestem taka ... i mój mąż sie tego nauczył, i są podobne moje dylematy jak i Twoje ... ale to mój charkter ... może bierze się z tego że w moim domu rządziła mama i takie umiem wzorce ...
wczoraj ... postanowiłam w pracy umyć expres ... ja myłam środek zbiornika - kolega miał oczyścić obudowę ... jak zobaczyłam że On to robi to kazałam przestać i ze sama zrobię - a potem sobie uzmysłowiłam - bo zdziwiło mnie to moje zachowanie - że jesli dla mnie jest coś ważnego to chce to zrobić porządnie A WIĘC SAMA
może w domu Ty tez tak masz - wtedy żaden inny facet nie pomoże zbudować poczucia bezpieczeństwa - tego rodzaju
a teraz poczytaj o tych kobietach którym mąż NIC nie pomaga - tylko zarabia, który nie bawi się z dziećmi BO JEST ZMECZONY PO PRACY, który nie pomaga w domu BO UWAZA ZE TO ROLA KOBIETY NAWET PRAUJACEJ ZAWODOWO\
i odnieś to do swojego małża
Ja tez chce swiec, przytulania, KURDE ALE DOBA za krótka a dziecko to kupa obowiązków - moze jak podrośnie to sobie "odbijecie"
POwodzenia
czy Ty nie masz takiego charakteru ze to Ty chcesz mieć kontrolę i jesli sama cos zrobisz/zaplanujesz/wydasz to będziesz mieć pewność że będzie tak jak tego chciałaś ...
są osoby które pomimo iż przytłacza ich ilość rzeczy do zrobienia to jak oddadzą trochę innym to bardziej to odchorują psychicznie niż miałyby to same zrobić ... tak tak są
ja jestem taka ... i mój mąż sie tego nauczył, i są podobne moje dylematy jak i Twoje ... ale to mój charkter ... może bierze się z tego że w moim domu rządziła mama i takie umiem wzorce ...
wczoraj ... postanowiłam w pracy umyć expres ... ja myłam środek zbiornika - kolega miał oczyścić obudowę ... jak zobaczyłam że On to robi to kazałam przestać i ze sama zrobię - a potem sobie uzmysłowiłam - bo zdziwiło mnie to moje zachowanie - że jesli dla mnie jest coś ważnego to chce to zrobić porządnie A WIĘC SAMA
może w domu Ty tez tak masz - wtedy żaden inny facet nie pomoże zbudować poczucia bezpieczeństwa - tego rodzaju
a teraz poczytaj o tych kobietach którym mąż NIC nie pomaga - tylko zarabia, który nie bawi się z dziećmi BO JEST ZMECZONY PO PRACY, który nie pomaga w domu BO UWAZA ZE TO ROLA KOBIETY NAWET PRAUJACEJ ZAWODOWO\
i odnieś to do swojego małża
Ja tez chce swiec, przytulania, KURDE ALE DOBA za krótka a dziecko to kupa obowiązków - moze jak podrośnie to sobie "odbijecie"
POwodzenia
Przede wszystkim faceci są jak dzieci, do nich trzeba mówić dużymi literami ;)
Ty masz naturę romantyczki, ale pamiętaj jedno. Każdy związek jest mega gorący na początku. Wtedy jest ekstra, bo się poznajemy, problemy dnia codziennego nas nie dosięgają, bo po prostu żyjemy pełną ekscytacją,
To, że Ty masz wszystko na głowie, po części jest pewnie Twoją winą, bo przyzwyczaiłaś męża, że to Ty zawsze wszystko załatwisz.
Uważam, że powinniście porozmawiać, odświeżyć związek, może jakiś weekend we dwoje
Tak jak czytam co napisałaś, to nie widzę powodu do rozwodu, chyba, że faktycznie w ogóle nic do męża nie czujesz i w związku jesteś nieszczęśliwa z braku miłości do niego.
Ty masz naturę romantyczki, ale pamiętaj jedno. Każdy związek jest mega gorący na początku. Wtedy jest ekstra, bo się poznajemy, problemy dnia codziennego nas nie dosięgają, bo po prostu żyjemy pełną ekscytacją,
To, że Ty masz wszystko na głowie, po części jest pewnie Twoją winą, bo przyzwyczaiłaś męża, że to Ty zawsze wszystko załatwisz.
Uważam, że powinniście porozmawiać, odświeżyć związek, może jakiś weekend we dwoje
Tak jak czytam co napisałaś, to nie widzę powodu do rozwodu, chyba, że faktycznie w ogóle nic do męża nie czujesz i w związku jesteś nieszczęśliwa z braku miłości do niego.
https://www.facebook.com/groups/200268143516906/?fref=ts
Zapraszam grupa zamknięta, sprzedaż ubranek dziewczęcych
Zapraszam grupa zamknięta, sprzedaż ubranek dziewczęcych
kiedyś mi się wydawało, że nie dam rady żyć z mężczyzną, który nie będzie mnie dostatecznie adorował oczywiście jak najbardziej w sposób romantyczny, byłam w kilku poważnych związkach z romantykami dopóki nie zrozumiałam, że są w życiu ważniejsze sprawy niż kolacja przy świecach i patrzenie sobie w oczy, mój małżonek przy poznaniu ostrzegł mnie że romantykiem to on nie jest - to fakt, ale daję sobie z tym radę, jak już całkiem mi brakuje romantycznego gestu mówię o tym mężowi i On coś tam organizuje,
a ja właśnie mam taki charakter (do pupy z resztą), że sama muszę dopilnować ważnych spraw i np. do rachunków nie daję się mu dotykać bo bym nigdy nie wiedziała czy przypadkiem zaraz nie wyłączą mi światła ;)
co do ważnych spraw do załatwienia to część robię sama ale część przekazuje mężowi i on to ma zrobić, a jak zapomina czy się miga to mu tak truję że idzie załatwić dla świętego spokoju :D
dlatego uważam że o małżeństwo, dobre relacje trzeba zawalczyć bo przecież trochę można odpuścić, trochę wywalczyć i trochę wynegocjować
teraz jest tendencja, że ludzie łatwo się decydują na rozwód a później niestety żałują bo rozstali się wcale nie z poważnych powodów
a ja właśnie mam taki charakter (do pupy z resztą), że sama muszę dopilnować ważnych spraw i np. do rachunków nie daję się mu dotykać bo bym nigdy nie wiedziała czy przypadkiem zaraz nie wyłączą mi światła ;)
co do ważnych spraw do załatwienia to część robię sama ale część przekazuje mężowi i on to ma zrobić, a jak zapomina czy się miga to mu tak truję że idzie załatwić dla świętego spokoju :D
dlatego uważam że o małżeństwo, dobre relacje trzeba zawalczyć bo przecież trochę można odpuścić, trochę wywalczyć i trochę wynegocjować
teraz jest tendencja, że ludzie łatwo się decydują na rozwód a później niestety żałują bo rozstali się wcale nie z poważnych powodów
Emilia 14.11.2009
Szymon 05.01.2011
DZIĘKI SZATAŃSKIEJ PYSZE JEDNYCH NIE SŁUCHAM, DRUGICH NIE SŁYSZĘ
Szymon 05.01.2011
DZIĘKI SZATAŃSKIEJ PYSZE JEDNYCH NIE SŁUCHAM, DRUGICH NIE SŁYSZĘ
oj, u mnie jest jak u "wewe"...ale to pewnie mój charakter....też mi wiecznie źle, wiecznie mało, ciągłe wyrzuty, że nie ma kwiatów, nie ma tego czy owego...ale...czy z innym będzie lepiej??
wzorce wyniesione z domu, kobiety/matki rządzącej, apodyktycznej,traktującej męża jako konieczny dodatek...widzę, że wiele zachowań powielam....ja też ciągle męża straszę rozwodem...ale tak naprawde to problem tkwi we mnie....przynajmniej mam tego wiadomość...syndrom kobiety wiecznie nieszczęśliwej
wzorce wyniesione z domu, kobiety/matki rządzącej, apodyktycznej,traktującej męża jako konieczny dodatek...widzę, że wiele zachowań powielam....ja też ciągle męża straszę rozwodem...ale tak naprawde to problem tkwi we mnie....przynajmniej mam tego wiadomość...syndrom kobiety wiecznie nieszczęśliwej
Dla mnie powodem do rozwodu jest - zdrada,przemoc fizyczna lub psychiczna,alkohol w nadmiarze i brak prwdziwej miłości...
Reszta to sprawy do dogadania i zaakceptowania ale nie da się tego zrobić bez wspólnych rozmów.
Z ludźmi jest tak,że nie umieją ze sobą rozmawiać i za mało rozmawiają.
Z Twojego opisu ja również powodu do rozwodu nie widzę no chyba,że nie kochasz już męża lub nigdy nie kochałaś bo też tak bywa...
Wtedy każda wada urasta do mega problemu i z biegiem czasu irytuje nas wszystko w drugiej osobie.
Spisz sobie wszystkie za i przeciw i przede wszystkim zastanów się co zyskasz rozwodząc się a co stracisz bo bilans może się okazać taki,że do stracenia jest bardzo wiele...
I sprawa chyba wg mniej najistotniejsza... macie dziecko,spójrz na nie,na relacje tatusia z dzieckiem i przemyśl czyte być może przejściowe problemy są warte tego aby dziecku wywracać życie do góry nogami...
Powodzenia!
Reszta to sprawy do dogadania i zaakceptowania ale nie da się tego zrobić bez wspólnych rozmów.
Z ludźmi jest tak,że nie umieją ze sobą rozmawiać i za mało rozmawiają.
Z Twojego opisu ja również powodu do rozwodu nie widzę no chyba,że nie kochasz już męża lub nigdy nie kochałaś bo też tak bywa...
Wtedy każda wada urasta do mega problemu i z biegiem czasu irytuje nas wszystko w drugiej osobie.
Spisz sobie wszystkie za i przeciw i przede wszystkim zastanów się co zyskasz rozwodząc się a co stracisz bo bilans może się okazać taki,że do stracenia jest bardzo wiele...
I sprawa chyba wg mniej najistotniejsza... macie dziecko,spójrz na nie,na relacje tatusia z dzieckiem i przemyśl czyte być może przejściowe problemy są warte tego aby dziecku wywracać życie do góry nogami...
Powodzenia!
Dziekuje za Wasze wypowiedzi. Chyba naprawdę muszę sobie zrobić bilans za i przeciw... Też zawsze wychodziłam z założenia, że rozwód to tylko wtedy, jak alkohol, przemoc itd... No a teraz się zastanawiam czy tylko wtedy...
Szkoda mi tych wspólnych lat życia, bo mimo wszystko były też momenty szczęśliwe. Rozmawiać próbowałam już miliony razy, tylko mój mąż jest zawsze nastawiony bardzo anty, ostatecznie jeśli godzi się na rozmowę, to tylko słucha, zero reakcji, tylko czasami udaje się nawiązać jakiś dialog, dochodzimy do jakichś wniosków, ale na dłuższą metę i tak to nic nie daje. Jeszcze jakiś czas temu chiałam to wszystko ratować, jakaś terapia czy coś, ale dla niego to nie wchodziło w grę. I dziś ta jego obojętność chyba mi się udzieliła i żyjemy obok, ale osobno...
Z drugiej strony rzeczywiście może wyniosłam z domu obraz kobiety dominującej, chociaż mój tata bywał w domu raz na 3 miesiące, więc sama nie wiem. On z kolei zawsze był przez kogoś kierowany, rodzice wybrali mu kierunek studiów itd.... Oczywiście jeżeli chce coś zrobić po swojemu to zrobi i niczyje gadanie nie pomoże. Ale jeśli chodzi o te kwestie życiowe to rzadko podejmował samodzielne decyzje :(
Często miałam tak jak cicha, że straszyłam go rozwodem, jeżeli nic się nie zmieni, ale wtedy to było tylko takie gadanie, a dziś poważnie się nad tym zastanawiam... Ale po Waszych wypowiedziach widzę, że moje wątpliwości mają sens, boję się wywrócić życie naszego dziecka do góry nogami, bo ma naprawdę dobre relacje z tatą, z drugiej strony może nie doceniam pomocy swojego męża, mówiąc sobie, że sprzątać, gotować i opiekować się dzieckiem to mogę sama... A z drugiej strony, czy to wystarczy, by przetrwać ze sobą kolejne kilkanaście czy kilkadziesiąt lat?
Szkoda mi tych wspólnych lat życia, bo mimo wszystko były też momenty szczęśliwe. Rozmawiać próbowałam już miliony razy, tylko mój mąż jest zawsze nastawiony bardzo anty, ostatecznie jeśli godzi się na rozmowę, to tylko słucha, zero reakcji, tylko czasami udaje się nawiązać jakiś dialog, dochodzimy do jakichś wniosków, ale na dłuższą metę i tak to nic nie daje. Jeszcze jakiś czas temu chiałam to wszystko ratować, jakaś terapia czy coś, ale dla niego to nie wchodziło w grę. I dziś ta jego obojętność chyba mi się udzieliła i żyjemy obok, ale osobno...
Z drugiej strony rzeczywiście może wyniosłam z domu obraz kobiety dominującej, chociaż mój tata bywał w domu raz na 3 miesiące, więc sama nie wiem. On z kolei zawsze był przez kogoś kierowany, rodzice wybrali mu kierunek studiów itd.... Oczywiście jeżeli chce coś zrobić po swojemu to zrobi i niczyje gadanie nie pomoże. Ale jeśli chodzi o te kwestie życiowe to rzadko podejmował samodzielne decyzje :(
Często miałam tak jak cicha, że straszyłam go rozwodem, jeżeli nic się nie zmieni, ale wtedy to było tylko takie gadanie, a dziś poważnie się nad tym zastanawiam... Ale po Waszych wypowiedziach widzę, że moje wątpliwości mają sens, boję się wywrócić życie naszego dziecka do góry nogami, bo ma naprawdę dobre relacje z tatą, z drugiej strony może nie doceniam pomocy swojego męża, mówiąc sobie, że sprzątać, gotować i opiekować się dzieckiem to mogę sama... A z drugiej strony, czy to wystarczy, by przetrwać ze sobą kolejne kilkanaście czy kilkadziesiąt lat?
Pionka - u nas też jest tak, że jak nie "huknę" to nie ma kina, wyjścia gdzieś czy kwiatów(sporadycznie mój Mąż sam z siebie wpadnie na pomysł, żeby mnie zaskoczyć kwiatami) ;P
już przywykłam - i albo sama sobie kupuję kwiatka i mówię Mu, że to od Niego ;) albo oznajmiam, że już dawno kwiatów nie dostałam ;)
o swoich imieninach z reguły przypominam Mu pod koniec dnia(imieninowego) - żeby było Mu głupio, że jak zwykle nie pamięta ;) i to też na zasadzie - dzwonię(jak jest w pracy) i mówię, że daję Mu ostatnią szansę, na złożenie mi życzeń imieninowych ;)
albo wraca z pracy, dostaje kawałek ciasta, pyta jaka to okazja - moje imieniny... ;P (godzina 22)
mamy 12 wejściówek(od czerwca) do kina, do wykorzystania do końca roku ;) nie byliśmy jeszcze ani razu :]
wiesz jak ja bym chciała, żeby mój Mariusz gotował?????????
w opiece nad Gabrysiem pomaga ile i kiedy może. Odkurzanie jest na Jego głowie - ja nie tykam odkurzacza ;) (chociaż bywa, że i 2 tygodnie nie wyciąga go z szafy ;P ale ja na to już przymykam oko)
ale za to prasuje :] ja nienawidzę tego i nie robię. miał to zapowiedziane przed ślubem ;)
myślę, że brak romantycznych gestów to za mały powód do rozwodu.
też mam na głowie nasz budżet, wszystkie rachunki(poza moim telefonem i netem - jedna faktura, którą płaci u siebie w pracy), większość zakupów.
oczywiście nie wspominając o normalnym prowadzeniu domu i dziecku ;)
to ja muszę o wszystkim myśleć i pamiętać(za całą rodzinę) - i też już kilka razy miałam tego serdecznie dość... ;P
już przywykłam - i albo sama sobie kupuję kwiatka i mówię Mu, że to od Niego ;) albo oznajmiam, że już dawno kwiatów nie dostałam ;)
o swoich imieninach z reguły przypominam Mu pod koniec dnia(imieninowego) - żeby było Mu głupio, że jak zwykle nie pamięta ;) i to też na zasadzie - dzwonię(jak jest w pracy) i mówię, że daję Mu ostatnią szansę, na złożenie mi życzeń imieninowych ;)
albo wraca z pracy, dostaje kawałek ciasta, pyta jaka to okazja - moje imieniny... ;P (godzina 22)
mamy 12 wejściówek(od czerwca) do kina, do wykorzystania do końca roku ;) nie byliśmy jeszcze ani razu :]
wiesz jak ja bym chciała, żeby mój Mariusz gotował?????????
w opiece nad Gabrysiem pomaga ile i kiedy może. Odkurzanie jest na Jego głowie - ja nie tykam odkurzacza ;) (chociaż bywa, że i 2 tygodnie nie wyciąga go z szafy ;P ale ja na to już przymykam oko)
ale za to prasuje :] ja nienawidzę tego i nie robię. miał to zapowiedziane przed ślubem ;)
myślę, że brak romantycznych gestów to za mały powód do rozwodu.
też mam na głowie nasz budżet, wszystkie rachunki(poza moim telefonem i netem - jedna faktura, którą płaci u siebie w pracy), większość zakupów.
oczywiście nie wspominając o normalnym prowadzeniu domu i dziecku ;)
to ja muszę o wszystkim myśleć i pamiętać(za całą rodzinę) - i też już kilka razy miałam tego serdecznie dość... ;P
A ja rozumiem Twoje rozterki – mam podobnie. Z mężem mamy odmienne charaktery – on introwertyk, najchętniej nie wychodziłby z domu, nie spotykał z ludźmi. A ja – kontaktowa, wesoła, dusza towarzystwa. Mój mąż zarabia dużo więcej ode mnie, a w pracy rządzi i dzieli i uważa, że w domu będzie robił tak samo. Do czasu, gdy nie było dziecka – przymykałam na to oko – mam swoje sposoby na jego despotyzm. Ale teraz, po 8 latach małżeństwa już nie mam ochoty słuchać, że moja praca jest mało płatna, chociaż zarabiam mocno ponad średnią krajową, że nie sprzątam, a zamawiam panią do sprzątania, a tylko on zajmuje się wszystkim. Dodam, że to ja zajmuję wszystkimi sprawami domowymi takimi jak banki, urzędy, ja prowadziłam budowę naszego domu i ja zajmuję się wynajmem mieszkań, których jesteśmy właścicielami, a do tego jeszcze pracuję zawodowo na cały etat. Ale to nie ma znaczenia dla mojego męża, który potrafi powiedzieć do mnie: „zamknij się”, „nie drzyj się jak głupia” lub „jak chcesz wojny, to ją będziesz miała”… już innych wypowiedzi nie będę przytaczała…
Wanda noo w Twoim wypadku to bym sie rozwiodła chyba bo jak masz dobrą pracę i dobrze podzielicie majątek to będziesz wolnaaa :-) To co robi Twoj mąż dla mnie jest już znęcaniem sie psychicznym - jemu nigdy nie dogodzisz niestety. Ty byś bardzo dobrze chyba wyszła na rozwodzie .
AgusiaGda - nieżle z tym kinem :-) wiesz co faceci to by bez kobie zginęli ..normalnie pobładziliby jak dzieci we mgle hihi
AgusiaGda - nieżle z tym kinem :-) wiesz co faceci to by bez kobie zginęli ..normalnie pobładziliby jak dzieci we mgle hihi
Opowiem Wam jak wygląda moje życie:
Mój mąż pracuje za granicą 4 – 6 miesięcy, a potem jest w domu przez mniej więcej tyle samo czasu. Gdy nie było dziecka, gdy był w domu, to gotował i sprzątał, bo ja pracuję na cały etat. Poza tym, zajmuję się wszystkimi ważnymi sprawami – rachunki, bank, kredyty, urzędy. Nie ma sensu przerzucać się tym, że gdy go nie ma – to ja jestem odpowiedzialna za to, a potem, gdy wraca – to on. I za te obowiązki nie mam żadnego żalu ani pretensji. Ale sądziłam, że skoro on, gdy jest w domu, to może zająć się tym domem, byśmy po moim powrocie z pracy mieli więcej czasu, to nie będzie problem. Zawsze mówił, że lubi sprzątać i to go odpręża.
Zawsze był despotyczny, ale ja to ignorowałam – miałam swoje kobiece sztuczki na niego.
Teraz mamy 4 miesięcznego synka. Zajmuję się dzieckiem non-stop. Mój mąż poszedł może 2 albo 3 razy sam na spacer z Małym. Pieluchę przewinął raz, a nakarmił – dwa razy (w tym raz w poczekalni do lekarza, gdy prężył się dumny jak paw, bo panie zachwycały się, że taki zaradny tata). Jak miałam zapalenie piersi i zdychałam z gorączką 40 st, to tak organizował dom, bym nie miała ani chwili odpoczynku od syna – w nocy dwa razy wstawałam do Małego, gdy on grał sobie w gry na kompie.
Od kiedy mamy dziecko, obie matki zaopatrują nas w żarcie, więc mój mąż de facto odgrzewa i ewentualnie dogotuje kartofle, ryż, fasolkę… nie obsługuje mnie, bo ja wstaję przed Małym – sama robię sobie śniadanie, kąpię się i wówczas akurat budzi się Młody.
Ale dobrego i miłego słowa od męża nie usłyszałam od dawna. Gdy wróciłam do domu po porodzie, to był bałagan z pępkowego. Jak zwrócę mu uwagę na cokolwiek w jego zachowaniu, to słyszę odpowiedzi, jak wyżej przytoczone. Teraz dodatkowo, wypomina mi, że zawsze gotuje i sprząta. A przypominam, że od 4 miesięcy – tylko odgrzewa. A do sprzątania mam panią (podczas jego nieobecności), z której sam nie chce skorzystać. \
Resumując, mogę powiedzieć, że jak nie wyrażam swojego odmiennego od jego zdania, to jest ok. Dodam tylko, że obowiązki płacenia rachunków, pilnowania najemców i całej reszty dalej leżą w mojej gestii.
Doszłam do momentu, że nie chcę by nasz synek widział taki obraz rodziny, gdzie matka jest notorycznie smutna, a ojciec zachowuje się jak tyran. Czy tylko Mały kiedyś zrozumie i wybaczy, że wychował się w niepełnej rodzinie???
Mój mąż pracuje za granicą 4 – 6 miesięcy, a potem jest w domu przez mniej więcej tyle samo czasu. Gdy nie było dziecka, gdy był w domu, to gotował i sprzątał, bo ja pracuję na cały etat. Poza tym, zajmuję się wszystkimi ważnymi sprawami – rachunki, bank, kredyty, urzędy. Nie ma sensu przerzucać się tym, że gdy go nie ma – to ja jestem odpowiedzialna za to, a potem, gdy wraca – to on. I za te obowiązki nie mam żadnego żalu ani pretensji. Ale sądziłam, że skoro on, gdy jest w domu, to może zająć się tym domem, byśmy po moim powrocie z pracy mieli więcej czasu, to nie będzie problem. Zawsze mówił, że lubi sprzątać i to go odpręża.
Zawsze był despotyczny, ale ja to ignorowałam – miałam swoje kobiece sztuczki na niego.
Teraz mamy 4 miesięcznego synka. Zajmuję się dzieckiem non-stop. Mój mąż poszedł może 2 albo 3 razy sam na spacer z Małym. Pieluchę przewinął raz, a nakarmił – dwa razy (w tym raz w poczekalni do lekarza, gdy prężył się dumny jak paw, bo panie zachwycały się, że taki zaradny tata). Jak miałam zapalenie piersi i zdychałam z gorączką 40 st, to tak organizował dom, bym nie miała ani chwili odpoczynku od syna – w nocy dwa razy wstawałam do Małego, gdy on grał sobie w gry na kompie.
Od kiedy mamy dziecko, obie matki zaopatrują nas w żarcie, więc mój mąż de facto odgrzewa i ewentualnie dogotuje kartofle, ryż, fasolkę… nie obsługuje mnie, bo ja wstaję przed Małym – sama robię sobie śniadanie, kąpię się i wówczas akurat budzi się Młody.
Ale dobrego i miłego słowa od męża nie usłyszałam od dawna. Gdy wróciłam do domu po porodzie, to był bałagan z pępkowego. Jak zwrócę mu uwagę na cokolwiek w jego zachowaniu, to słyszę odpowiedzi, jak wyżej przytoczone. Teraz dodatkowo, wypomina mi, że zawsze gotuje i sprząta. A przypominam, że od 4 miesięcy – tylko odgrzewa. A do sprzątania mam panią (podczas jego nieobecności), z której sam nie chce skorzystać. \
Resumując, mogę powiedzieć, że jak nie wyrażam swojego odmiennego od jego zdania, to jest ok. Dodam tylko, że obowiązki płacenia rachunków, pilnowania najemców i całej reszty dalej leżą w mojej gestii.
Doszłam do momentu, że nie chcę by nasz synek widział taki obraz rodziny, gdzie matka jest notorycznie smutna, a ojciec zachowuje się jak tyran. Czy tylko Mały kiedyś zrozumie i wybaczy, że wychował się w niepełnej rodzinie???
Wanda , rozumie cię niestety większośc facetow posiadanie tak malutkiego dziecka poprostu przerasta ..kilka razy nakarmi, przewinie , pójdzie na spacerek tez kilka razy i potem uznaje , ze te sprawy to wcale nie dla niego i , ze poczeka aż dziecko podrośnie ....
Myślę , że nalezy go sprowadzić trochę na ziemię , jasno sprecyzować jego rolę w tej rodzinie i zaznaczyć jakiej pomocy oczekujesz gdy jest w domu i że oczekujesz szacunku dla siebie i twojej pracy w domu.
Zobaczysz jaka będzie reakcja ...moze czas pożalić się teściowej może ona na niego jakoś wpłynie . Daj mu szanse na poprawę jesli taka nie nastąpi to pomyślisz co dalej.
Wiem , ze ten 1 rok po urodzeniu dziecka zwykle niestety jest baaardzo trudny dla związku dwoja ludzi - świat zostaje wywrócony do gory nogami.
Myślę , że nalezy go sprowadzić trochę na ziemię , jasno sprecyzować jego rolę w tej rodzinie i zaznaczyć jakiej pomocy oczekujesz gdy jest w domu i że oczekujesz szacunku dla siebie i twojej pracy w domu.
Zobaczysz jaka będzie reakcja ...moze czas pożalić się teściowej może ona na niego jakoś wpłynie . Daj mu szanse na poprawę jesli taka nie nastąpi to pomyślisz co dalej.
Wiem , ze ten 1 rok po urodzeniu dziecka zwykle niestety jest baaardzo trudny dla związku dwoja ludzi - świat zostaje wywrócony do gory nogami.
Wanda, u Ciebie to juz inan niestety bajka :(
Mój mąż wyjechał na dłuższy czas, myślałam sobie ok, dam radę i co ...?
Dopiero teraz widzę jak dużo mi pomagał. Ile teraz mam czasu dla siebie ile miałam jak był mąż.
Sprzątanie, gotowanie, prasowanie, opiekowanie się córką i masę innych obowiązków dzieliliśmy przynajmniej na połowę,a często gęsto większość roboty mąż wykonywał, także gdybym ja miała robić bilans za i przeciw, to chyba bym w ogóle ani jednego punktu nie znalazła ;) ale to dopiero teraz jak go nie ma wiem, wcześniej zapewne bym cała masę "za" znalazła :)
Z drugiej strony trzeba zadać sobie pytanie. Czy się tą osobę kocha, czy się chce z nią być i ratować związek.
Jeżeli nastawienie będzie negatywne i ratowanie małżeństwa będzie się robiło dla dobra dziecka, to nigdy się nie ułoży.
Przynajmniej moje zdanie jest takie, że bez miłości fundamenty związku będą bardzo kruche.
Każda kobieta chce czuć się kochana, potrzebna, doceniana, ale może to my powinnyśmy coś zrobić w tym kierunku, żeby facet nie zapominał okazywać nam jak bardzo nas kocha :)
Oni też tego potrzebuję i często jest tak, że my wymagamy romantyzmu, okazywania uczuć, a same od siebie guzik dajemy, bo wydaje nam się, że faceci tego nie potrzebują ;)
Mój mąż wyjechał na dłuższy czas, myślałam sobie ok, dam radę i co ...?
Dopiero teraz widzę jak dużo mi pomagał. Ile teraz mam czasu dla siebie ile miałam jak był mąż.
Sprzątanie, gotowanie, prasowanie, opiekowanie się córką i masę innych obowiązków dzieliliśmy przynajmniej na połowę,a często gęsto większość roboty mąż wykonywał, także gdybym ja miała robić bilans za i przeciw, to chyba bym w ogóle ani jednego punktu nie znalazła ;) ale to dopiero teraz jak go nie ma wiem, wcześniej zapewne bym cała masę "za" znalazła :)
Z drugiej strony trzeba zadać sobie pytanie. Czy się tą osobę kocha, czy się chce z nią być i ratować związek.
Jeżeli nastawienie będzie negatywne i ratowanie małżeństwa będzie się robiło dla dobra dziecka, to nigdy się nie ułoży.
Przynajmniej moje zdanie jest takie, że bez miłości fundamenty związku będą bardzo kruche.
Każda kobieta chce czuć się kochana, potrzebna, doceniana, ale może to my powinnyśmy coś zrobić w tym kierunku, żeby facet nie zapominał okazywać nam jak bardzo nas kocha :)
Oni też tego potrzebuję i często jest tak, że my wymagamy romantyzmu, okazywania uczuć, a same od siebie guzik dajemy, bo wydaje nam się, że faceci tego nie potrzebują ;)
https://www.facebook.com/groups/200268143516906/?fref=ts
Zapraszam grupa zamknięta, sprzedaż ubranek dziewczęcych
Zapraszam grupa zamknięta, sprzedaż ubranek dziewczęcych
Niestety moja teściowa nie rozumie, o czym do niej mówię, bo teść ją tak właśnie traktował całe życie i to dla niej norma. A powiedziała mojej mamie jeszcze „Co Wy chcecie jeszcze od niego?” wiec o czym mam z nią jeszcze rozmawiać – już kilka razy „poskarżyłam się” jej. Ona się nade mną poużalała i nic nie zrobiła, nie powiedziała… podobnie teść… wsparcia w nich nie mam żadnego.