Widok
Szkoła społeczna czy państwowa?
Witam, zastanawiam się nad szkołą dla swojego dziecka. Obecnie chodzi do państwowej "0". Szkoła ma ogólnie dobre opinie ale klasy są bardzo duże i na zajęcia pozalekcyjne cieżko się załapać,bo są limity. Zastanawiam się nad szkołą de la salle lub sto3 na Waryńskiego we Wrzeszczu. Przekonują mnie dodatkowe zajęcia,języki i małe klasy. Stać nas na to,żeby puścić dzieci do szkoły prywatnej ale na pewno odczulibyśmy taki wydatek. Nie jeździmy autem z salonu i na wycieczki zagraniczne 2 razy do roku. Żyjemy raczej normalnie :) Zastanawia mnie czy do szkół społecznych chodzą tylko dzieci bogatych rodziców i takie "normalne" dziecko nie bedzie odstawało albo czuło się gorsze. Bardzo proszę o podpowiedzi mam,które są w temacie.
Znam dziewczynę z ubogiej rodziny (korzystali z MOPS), która chodziła do gimnazjum de la Salle. Podobno nie płacili za szkołę, bo był jakiś program dofinansowań. Wiem, że dziewczyna czuła się tam dobrze wśród "bogaczy", nikt jej nie wytykał palcami ani nic z tych rzeczy. Ale to było 10 lat temu, przed reformą Giertycha.
Jestem byłym nauczycielem szkoły państwowej i też uczyłam 'prywatnie' dzieci ze szkół prywatnych. Jeżeli chodzi o edukacje owszem jest więcej dodatkowych zajęć, ale podstawa programowa jest taka sama; poza tym dzieci są wszędzie takie same, maja takie same problemy, również z nauką. Na pewno jest lepsza opieka poprzez mniejsze klasy, ale trzeba się zastanowić czy przez cały okres edukacji będziecie w stanie finansować prywatną naukę. Duży wpływ na dziecko w szkole ma nauczyciel a w każdej szkole są i ci bardziej z powołania i ci z przymusu. Też się zastanawiałam nad prywatną szkoła Gedanensis ( bo znajomi tam mieli dziecko) jednak zdecydowaliśmy się z mężem posłać dziecko do szkoły państwowej, do klasy integracyjnej . Mała klasa, dwie panie a poziom nauczania super, bo nauczyciele fajni, jesteśmy już w klasie 5 tej i nie żałuje tej decyzji. A dodatkowe zajęcia mamy co roku do wyboru popołudniami, z których można zrezygnować jak się dziecku nie będzie podobało.
Zdecydowanie nie należymy do bogaczy - nasze dzieci chodzą do szkoły Montessori. Nam i dzieciom odpowiada ten sposób nauczania, poza tym zajęcia dodatkowe odbywają się w szkole (co nie ukrywam nas odciąża), ważne też było to, że jest stały rytm - w naszej rejonowej podstawówce dzieci chodziły na zmiany.
Aniu jestem dokładnie w tej samej sytuacji. Też mam dziecko w "0" panstwowej I myślę o poslaniu jej do I klasy do deLaSsal. Głównie dlatego, że zajecia sa na 8 (a nie 7.30-11.30), jest duzo zajęć dodatkowych I fajna swietlica. Od 1 klasy 5godz. angielskiego. Siedzenie w świetlicy przed lekcjami to jakaś pomyłka. A deLaSsal bo mam najblizej, I mam dzieci ' z rodziny', ktore tam chodzą I są zadowoleni. Też nie usmiecha mi się placenie 700zl prze 12 msc, ale zorganizowanie opieki, wozenie, platne zajecia dodatkowe I angielski tez kosztuja. Tez nie nalezymy do tych co ciągle wyleguja sie na plażach za granicą :) moj mąż ma trochę obiekcji, ale mam nadzieję go przekonać.
mm widzę,że mamy bardzo podobny dylemat :) Może nasze dzieci spotkają się w I klasie w de la salle :) U mnie jest jeszcze ten "problem",że za 3 lata do szkoły idzie moje drugie dziecko... Zdania co do społecznych są tak podzielone,że przeliczając 700 zł x12 miesięcy przez 8 lat (ma tak być od przyszłego roku) to jest mega wydatekz . Zastanawiam się czy to rzeczywiści jest warte takich pieniędzy czy jednak może nie odkładać takich pieniędzy dla dzieci na przyszłość...
moje dzieci chodzą do de la Salle i generalnie jesteśmy zadowoleni, dlaczego? bo zawsze zaczynają na 8mą, bo mają j.angielski 4 x w tygodniu, bo świetlica to małe grupy z fajnymi paniami i zajęciami, bo oczywiście małe klasy, dzięki czemu wszyscy się znają, i to nie tylko w klasie, ale i w szkole, bo w sumie mało ludzi, w szkole panuje bardzo fajna atmosfera; ogromnym plusem uważam, że jest Komunia w szkole :) może to pikuś, ale całe przygotowanie dzieci dzieje się w szkole, to dla rodzica jest bardzo wygodne :) dodatkowo sama uroczystość i oprawa przepiękna!
oczywiście są i minusy, które zauważa się w trakcie - my dowozimy dzieci z Kiełpina Górnego, więc rano zawsze stoimy w korku - normalnie do szkoły 10 minut, a rano, w korku przynajmniej 30! są też inne minusy, o których mogę ew. napisać na maila :)
podajcie swój proszę :)
oczywiście są i minusy, które zauważa się w trakcie - my dowozimy dzieci z Kiełpina Górnego, więc rano zawsze stoimy w korku - normalnie do szkoły 10 minut, a rano, w korku przynajmniej 30! są też inne minusy, o których mogę ew. napisać na maila :)
podajcie swój proszę :)
Ja jestem absolwentką de la salle i wiem, o czym piszę, bo chodziłam do tej szkoły 9 lat. W sumie, lubię tam czasem wrócić, pomimo, że już jestem na studiach. Jakoś tak zawsze jest z kim pogadać, nauczyciele wszystkich pamiętają, można powspominać, pośmiać się. Rodzinna atmosfera. Ze szkoły podstawowej bardzo mile wspominam świetlicę. Faktycznie, czuliśmy się dopilnowani, było sporo zajęć dodatkowych, a jak ktoś nie chodził i tylko był w świetlicy, to pani zawsze fajnie organizowała nam czas, odrabialiśmy wspólnie lekcje, itp. Potem w gimnazjum było trochę ciężko, bo nauczyciele wymagający, zwłaszcza pan od fizyki, pani od biologii (niestety już na emeryturze), pan polonista, nieodżałowany św. Pamięci p. Marek.... :( No ale dzięki nim mobilizowaliśmy się do nauki i wyniki na egzaminach gimnazjalnych były super.
Moi rodzice nigdy nie żałowali tych pieniędzy, które zainwestowali w moją szkołę. Tak się złożyło, że moja rejonowa szkoła była i jest niestety beznadziejna, więc nie mieliśmy wyjścia, trzeba było szukać poza rejonem.
Jedynym minusem za moich czasów były właśnie korki, dojeżdżaliśmy Słowackiego w dół i zawsze trzeba było swoje odstać.
Moi rodzice nigdy nie żałowali tych pieniędzy, które zainwestowali w moją szkołę. Tak się złożyło, że moja rejonowa szkoła była i jest niestety beznadziejna, więc nie mieliśmy wyjścia, trzeba było szukać poza rejonem.
Jedynym minusem za moich czasów były właśnie korki, dojeżdżaliśmy Słowackiego w dół i zawsze trzeba było swoje odstać.