Widok
Potwierdzam.
Leżałam czekając na wywołanie porodu półtora tygodnia, bo ciągle nie było miejsca na porodówce. Wszystko było super, całą ciążę zero jakichkolwiek problemów, ale trzymali mnie twardo. I ciągle słyszałam, że wyjść to ja mogę, ale co będzie jak jednak coś się stanie, bo to nie będzie już ich wina.
Leżałam czekając na wywołanie porodu półtora tygodnia, bo ciągle nie było miejsca na porodówce. Wszystko było super, całą ciążę zero jakichkolwiek problemów, ale trzymali mnie twardo. I ciągle słyszałam, że wyjść to ja mogę, ale co będzie jak jednak coś się stanie, bo to nie będzie już ich wina.
Dziewczyny dałyście radę urodzić takiego klops SN? Leżę właśnie na patologii, do terminu 5 dni, mam cukrzycę ciążowa z insuliną, usg pokazuje 4200-4300. Poprzednia ciąża zakończona cc - dziecko ważylo 4800. Jedni lekarze mówią indukujemy, a inni niech Pani decyduje. Wiem,że SN lepsze, ale czy w moim przypadku... teraz i tak czekam do poniedziałku na następne decyzje...
Skoro poprzednio dziecko bylo bardzo duze i teraz tez sie takie zapowiada, to na Twoim miejscu nie ryzykowalabym SN (co innego jakbys wczesniej rodzila naturalnie). Nie wiem jak dawno mialas cc, ale moja gin powiedziala, ze roznie bywa z bliznami, zrostami, ulozeniem dziecka w macicy i czasami lepiej dla bezpieczenstwa kobiety i dziecka ponownie zrobic cc. W poprzedniej ciazy w szpitalu lezala ze mna dziewczyna, ktora rodzila duze dzieci i zaden lekarz nie proponowal jej nawet porodu naturalnego.
Tak, dałam radę i wszystko mam tam w porządku , choć bardzo długo dochodziłam do siebie (bardzo duże nacięcie, trudno gojące ). ALE - u mnie nie było cukrzycy, wiec CC w ogóle nie brano pod uwagę , mimo że usg pokazywało 4500... wiem , ze z cukrzycą postępuje się inaczej i inne są progi jeśli chodzi o rozważanie cesarki. Ty już jedną miałaś, czyli masz tam blizny i duże prawdopodobieństwo ze drugie dziecko tez duże (usg myli się nawet ok 500 g w jedną lub drugą stronę ), chyba na Twoim miejscu bym poważnie tą cesarkę rozważała.. SN jest lepsze ALE nie zawsze i nie dla każdego, trzeba o tym pamiętać.
Normalnie zwykłe mydło białe do mycia i octenisept psikałam ile wlazło, przy każdej okazji (już w szpitalu mialam go ze sobą). Po obu porodach wszystko mi się ładnie zagoiło, mimo, że rodziłam w upały i miałam obawy jak z tą higieną będzie to jednak luizik i bez problemów. Szybko doszłam do siebie, sex szybko wrócił do porządku dziennego ;p
Dziękuję dziewczyny za podzielenie się swoimi doświadczeniami... nie powiem-boję się. Dzisiaj młoda lekarka zrobiła mi usg i jej wyszło 4400g. Jest dużo wód płodowych, więc większe ryzyko błędu. Szyjka długa,zamknięta i nic nie zapowiada zeby akcja miała się zacząć samoistnie...Lekarze nie mają czasu żeby porozmawiać...położne z patologii (swoją drogą anioły) mówią,żeby CC. Ja miałam nadzieję na SN,ale teraz w tych emocjach skłaniam się ku tej cesarce... proszę powiedzcie na chłodno jaką decyzje byście podjęły?
Ja jestem akurat zwolenniczką SN chyba, że absolutnie była by konieczna cesarka z obawy o życie dziecka czy moje. Jednak cesarka to nie zabieg, to poważna operacja. Patrzę na moje przyjaciółki (wszystkie miały tylko CC) jakie mają ślady na brzuchu (jednej ciągle się szwy rozłaziły, walczyła prawie miesiąc zanim zaczęło się zrastać), a ja nic ;p
Ale pamiętaj, to twój wybór :)
Ale pamiętaj, to twój wybór :)
Hm... nie wiem. Pierwsze czytam. Kiedy trafiłam na patologię to po dwóch dniach po prostu zagadałam do Ordynatora na obchodzie żeby mnie "wyrzucił do domu". Syn nie spieszył się, wyniki były dobre. Spojrzałam człowiekowi w oczy i powiedziałam, że tam zajmuję miejsce potrzebującym dziewczynom. Co rusz na korytarzu słyszałam jęki i hasło "poronienie".
Dostałam termin wywołania na sobotę i wysłano mnie do domu. Z czwartku na piątek, kładąc się do łóżka przeżegnałam się i w myślach zaśmiałam do Boga, że dla Niego wszystko jest możliwe więc i poród też na pstryknięcie palcami. Ledwie przyłożyłam głowę do poduszki i w ciemności "usłyszałam" a bardziej poczułam pstryknięcie. Wyskoczyłam z łóżka bo już wiedziałam, że pęcherz płodowy pękł. Nie dobiegłam do łazienki gdy wody mi odeszły. Pół h później Mąż wiózł nas na porodówkę. Nad ranem Syn był już po mojej stronie brzucha :)
Dostałam termin wywołania na sobotę i wysłano mnie do domu. Z czwartku na piątek, kładąc się do łóżka przeżegnałam się i w myślach zaśmiałam do Boga, że dla Niego wszystko jest możliwe więc i poród też na pstryknięcie palcami. Ledwie przyłożyłam głowę do poduszki i w ciemności "usłyszałam" a bardziej poczułam pstryknięcie. Wyskoczyłam z łóżka bo już wiedziałam, że pęcherz płodowy pękł. Nie dobiegłam do łazienki gdy wody mi odeszły. Pół h później Mąż wiózł nas na porodówkę. Nad ranem Syn był już po mojej stronie brzucha :)