Widok
moge powiedziec jedynie jak to wygląda z tej drugie strony - nie widze żeby koleżanka się zmieniłą, tzn spoważniała, zesmutniała czy w jakikolwiek inny sposób, jest tą samą osobą co była,
a co do kontaktów to wiadomo już się nie spotykamy tak często jak kiedyś (bo to dzieci chore, bo to ida spac i trzeba wykąpac,itd) nie pijemy tyle co kiedys, bo przeciez rodzice muszą byc trzeźwi, o wspólnej dyskotece czy innej imprezie też raczej nie ma mowy...
a co do kontaktów to wiadomo już się nie spotykamy tak często jak kiedyś (bo to dzieci chore, bo to ida spac i trzeba wykąpac,itd) nie pijemy tyle co kiedys, bo przeciez rodzice muszą byc trzeźwi, o wspólnej dyskotece czy innej imprezie też raczej nie ma mowy...
a ja bardzo przewartościowałam wszystko jak się mały urodził. W kwestii pracy innych. W niedzielę byliśmy na imprezie i bezdzietna i bezmężowa przyjaciółka opowiadała mi różne rzeczy. I doszłam do wniosku w jak innych światach żyjemy. Dla mnie ona trochę tak jak nastolatka żyje, zero obowiązków, beztroskie podejście do wszystkiego i poczułam się już taka stara i dojrzała:) choć jesteśmy w tym samym wieku:)
Ja zdecydowanie chwalę sobie chodzenie do pracy, a nie samą opiekę nad dzieckiem. Po pracy jestem stęskniona za małym i fajnie spędzamy razem czas, zwłaszcza latem - tyle możliwości - plaża, jeziorko, plac zabaw. A jak siedziałam w domu z dzieckiem to dół był straszny i mega zmęczenie
Cokolwiek w życiu robisz, nie ma większego znaczenia. Ale ważne jest, żeby to robić
Ja mam to szczęście, ze moja przyjaciółka ma synka o 1msc starszego więc gadki nam się kleją, hahah. Faktycznie jest tak, że głównie o dzieciach gadamy, ale o inny sprawach tez. Na inprezki nie chce mi sie chodzic bo mala sie budzi na jedzenie 2-3 razy i wolę sie wyspać, ale byłam 2 razy. Ze znajomymi mam taki sam kontakt, częściej tylko poprostu przychodzą do mnie niż ja do nich. Odnowiłam też swoje stare znajomości 2 koleżanek który tez mają małe dzieci. Ogólnie jestem zadowolona. Co nie zmienia faktu, że od 1 wreśnie wracam do pracy i się cieszę!!!
wszystko chyba zalezy od podejscia... mi sie zycie zmienilo i nie... siedze z paulina sama calymi dniami... tez mnie to meczy ale koncze studia i ide do pracy. generalnie kontakty ze znajomymi sie urwaly bo nikt nie am dzieci a chodzilismy na imprezy razem i duuzo pilismy. ale za to wyjezdzam sobie na koncerty... to jest moje hobby i zawsze bedzie;] jedyny minus ze trzeba kombinowac z kim Pauline zostawic... a teraz pozdrawiamy z wysowej zdroj... nie ma mnie juz miesiac w domu i dziecko mi w wyjazdach nie przeszkadza:))
a ja Cię Pmagdalena rozumiem w 100 %, kocham mojego synka nad życie, ale mam doła na maksa że cała dnie spędzam tylko z nim, wracam do pracy bo inaczej dostanę kręcka, i czuje dokładnie tak jak napisala Rina, jak wróce do pracy będzie lepiej, będę bardziej za synkiem steskniona i mniej zmęczona bo na razie świat kręci się wokół kupek, pieluch i zupek.Pozdrawiam. A teksty typu "tak czekalaś na Majeczke" są conajmniej smieszne widocznie niektóre z nas nie nadają sie na kury domowe które za sens życia uważaja siedzenie z dzieckiem w domu....Załosne......Ale cóż każda kobieta jest inna....Pozdrawiam Pmagdalena!
wiadomo jak mama siedzi z dzieckiem w domu 24h/dobe to po jakimś czasie mozna mieć dosyć, dla swojego zdrowia psychicznego poszłam więc po 10 m-cach do pracy , dłużej bym w domu nie wysiedziała :-)) wiadomu względy finansowe tez tu dużo mają do rzeczy co dwie pensje to nie jedna :-)
poza tym ile mozna wciąż gadac o tym samym kupki, zupki, pieluszki , kazdy dzień taki sam prawie ....szczególnie zimą mało atrakcji po jakimś czasie można mieć dość choc kocha się swoje dziecko bardzo
dlatego rozumiem pmagdalenę
poza tym ile mozna wciąż gadac o tym samym kupki, zupki, pieluszki , kazdy dzień taki sam prawie ....szczególnie zimą mało atrakcji po jakimś czasie można mieć dość choc kocha się swoje dziecko bardzo
dlatego rozumiem pmagdalenę
czytam te niektore wypowiedzi i troche mnie to przerazilo. ja ta bezdzietna, ubozsza wiec moze nie do konca wiem ale mam nadzieje ze nie zmienie sie w obsesyjna mamuske ktora bedzie sie rozwodzic nas kolorem kupek wlasnego dziecka. nie kazda kobieta jest "matka- polka", tym ktore sie realizuja bedac z dzieckiem chwala za to ale nie narzucajcie innym osobom ktore chca robic cos wiecej swojego puntku widzenia. mozna byc super matka, pracujac, majac swoje hobby i inne zainteresowania. wymaga to troche pracy ale da sie utrzymac znajomosci z bezdzeitnymi znajomymi. ciesze sie ze sa tu kobiety ktore nie boja sie przyznac ze chca czegos wiecej niz siedziec z dzieckiem. ja osobiscie uwazam ze takich jest wiecej tylko sa ztlamszone przez spoleczenstwo bo przeciez bycie z dzieckiem powinno byc spelnieniem szczescia kazdej kobiety.
oliv i rybalon otóż to.Fajnie że ktoś mnie rozumie.
Jeszcze rok mnie taki czeka bo nie mam co z mała zrobić ale mąż jak minie bum remontów troszkę mnie odciązy i postaram się wtedy odżyć .
To że siedzenie w domu mnie meczy nie oznacza ze Mai nie kocham -Maja to moje szczęście , to wygrana w totolotka i nigdy nie przestanę jej kochać.Ale dla mnie i dla niej lepiej bedzie jak pójdę za jakiś czas do pracy
Jeszcze rok mnie taki czeka bo nie mam co z mała zrobić ale mąż jak minie bum remontów troszkę mnie odciązy i postaram się wtedy odżyć .
To że siedzenie w domu mnie meczy nie oznacza ze Mai nie kocham -Maja to moje szczęście , to wygrana w totolotka i nigdy nie przestanę jej kochać.Ale dla mnie i dla niej lepiej bedzie jak pójdę za jakiś czas do pracy
kurcze tez jestem bezdzietna ale w ogole nie czuje sie ubozsza. a co to dziecko to caly swiat? juz nie liczy sie jaka jestem osoba?
mam pare kolezanek co widza jezszce cos poza dzieckiem, nie zanudzaja o kupkach i pieluchach na spotkaniach. sa normalnymi, pracujacymi matkami z wlasnym hobby, a nie matkami polkami.
mam pare kolezanek co widza jezszce cos poza dzieckiem, nie zanudzaja o kupkach i pieluchach na spotkaniach. sa normalnymi, pracujacymi matkami z wlasnym hobby, a nie matkami polkami.
po macierzyńskim wróciłam do pracy... na szczęście tylko na dwa miesiące. Mimo, iż całą ciązę gadałam tylko o powrocie do pracy, jak mały się urodził "coś" się zmieniło. Do czasu porodu wydawało mi się, że najlepiej byloby urodzić w piątek, by w poniedziłek już móc stawić się w pracy. Kiedy jednak nadszedł ten czas, był to dla mnie koszmar. Szczerze, to przez 4 miesiące macierzyńskiego, przez dobre 2 przeżywałam, że zaraz się on skończy. Popracowałam 2 miesiące i znów siedzę w domku z maluchem i jest fantastycznie. Wcale nie jest nudno. Nie uważam, że spędzam dzień między kupą a karmieniem. Można tyle fantastycznych rzeczy robić, a co najważniejsze być z moim skarbem, widzieć jak rośnie, jak się zmienia. Przez czas kiedy pracowałam miałam właśnie wrażenie, że każdy dzień jest taki sam i opiera się tylko na tym, że praca, dom, obiad, godzina zabawy z małym, kąpanie i idzie spać. Było to straszne. To co mam teraz nie zamieniłabym na nic na świecie.
Dziewczyny bez dzieci ! Nie jesteście uboższe. Po prostu dla mnie w tej chwili dziecko to temat nr1 a osoby bezdzietne mają mniej w tym temacie do powiedzenia. Co by nie było - to są moje osobiste odczucia jakoś świeżo upieczonej mamuśki, która przeżywa każdy uśmiech maleńkiej. Za kilka miesięcy mi przejdzie i wrócę do normy. I do świata. ;-)
Nie sądzę by dziecko zmieniało ludzi, ale na pewno wydobywa z nas pewne cechy, jak cierpliwość, czułość i miłość, których pokłady w nas dotąd drzemały. :-)
Nie sądzę by dziecko zmieniało ludzi, ale na pewno wydobywa z nas pewne cechy, jak cierpliwość, czułość i miłość, których pokłady w nas dotąd drzemały. :-)
Pięknie napisane :D
Jedna moja znajoma przez całą moją ciążę raczyła mnie opowieściami, że ONA nie chce jeszcze dzieci, ze jej nie kręcą itp. itd. A co mnie to obchodzi? Byłam w ciąży zagrożonej, pierwszą zresztą straciłam wiele lat temu i doprawdy nie mogłam pojąć tych jej tekstów. Tym bardziej, że nigdy nie pytałam o jej plany dotyczące założenia rodziny czy posiadania dziecka. Ja swojego malucha bardzo chciałam i nie wiem czemu byłam "traktowana" takimi opowieściami. Mam wrażenie, że bezdzietne kobiety chcą się jakoś usprawiedliwić w oczach reszty.
Jedna moja znajoma przez całą moją ciążę raczyła mnie opowieściami, że ONA nie chce jeszcze dzieci, ze jej nie kręcą itp. itd. A co mnie to obchodzi? Byłam w ciąży zagrożonej, pierwszą zresztą straciłam wiele lat temu i doprawdy nie mogłam pojąć tych jej tekstów. Tym bardziej, że nigdy nie pytałam o jej plany dotyczące założenia rodziny czy posiadania dziecka. Ja swojego malucha bardzo chciałam i nie wiem czemu byłam "traktowana" takimi opowieściami. Mam wrażenie, że bezdzietne kobiety chcą się jakoś usprawiedliwić w oczach reszty.
Mnie dziecko może nie zmieniło, ale otworzyło trochę oczy na ważne sprawy a nie przejmowanie się i tracenie czasu na błahostki!
Mam w nosie głupie gadanie, nie tracę czasu na bzdety, spędzam całe dnie z Jaśkiem.
Bardzo chciałabym już wrócic do pracy- zatęsknić za nim. Rozumię pmagdalenę, nawet mi się pisac nie chce czemu i jak. Wiem, o czym mówi-pisze- mam to samo- synka kocham,- inaczej tyle bym z nim nie przesiedziała w domu:)- ale ciągnie mnie do zmiany w rytmie dnia, do porządnego ubrania się, zadbania o siebie a nie naparzania całe dnie w dresie, z marokańskim kitkiem na głowie:)- chce już poczuć że żyję wsród ludzi, a siedzenie w domu-jak ktoś musi, bo sa takie sytuacje to ok, ktoś lbi- niech sobie lubi , mnie nic do tego- ja nie lubię, mnie z dzieckiem nawet a nosi wszędzie.
Uważam, że kobieta , która nie mysli o powrocie do pracy to leniuch zwykły i osoba pozbawiona jakichkolwiek ambicji!To moje zdanie!
Jestesmy stworzone do rodzenia dzieci ale tez i zarabiania na nie i pracowania, a nie siedzenia ponad miarę!
Mam w nosie głupie gadanie, nie tracę czasu na bzdety, spędzam całe dnie z Jaśkiem.
Bardzo chciałabym już wrócic do pracy- zatęsknić za nim. Rozumię pmagdalenę, nawet mi się pisac nie chce czemu i jak. Wiem, o czym mówi-pisze- mam to samo- synka kocham,- inaczej tyle bym z nim nie przesiedziała w domu:)- ale ciągnie mnie do zmiany w rytmie dnia, do porządnego ubrania się, zadbania o siebie a nie naparzania całe dnie w dresie, z marokańskim kitkiem na głowie:)- chce już poczuć że żyję wsród ludzi, a siedzenie w domu-jak ktoś musi, bo sa takie sytuacje to ok, ktoś lbi- niech sobie lubi , mnie nic do tego- ja nie lubię, mnie z dzieckiem nawet a nosi wszędzie.
Uważam, że kobieta , która nie mysli o powrocie do pracy to leniuch zwykły i osoba pozbawiona jakichkolwiek ambicji!To moje zdanie!
Jestesmy stworzone do rodzenia dzieci ale tez i zarabiania na nie i pracowania, a nie siedzenia ponad miarę!
ja niestety jak krystian był mały to czułam sie trochę w domu jak w więzieniu. Jednak należę do osób, które ciągle chcą być gdzieś w ruchu. Ale ten pierwszy okres szybko mija. Teraz jest już super, wiadomo obowiązki są i dziecko jeszcze nie na tyle samodzielne ale mamy dwie babcie i w razie czego zawsze możemy zostawić czy to na noc albo nawet na cały weekend. Przyznam się,że dzięki temu odczuwam pewnego rodzaju równowagę- jest czas dla dziecka i czas dla siebie. Teraz przy drugim będzie ciężej ale babcie nadal chętne:) Na wiosnę już spokojnie będzie dwójka nocować, bo ja nie wytrzymam długo bez pracy:) Niech żyją babcie! Gdyby nie one to by ciężko było.
ja nie bede miala komu zostawic dziecka,wiec tak mi sie wydaje ze do 2 roku bede w domu,potem juz jakies przedszkole czy cos( ale czas pokaze)
rowniez sobie tego nie wyobrazam,tz tej monotonii zycia,ciagle to samo przez tyle miesiecy,oczekiwanie az maz wroci z pracy,napewno komfortowo nie bede sie czuła.wiec cos trzeba wykombinowac jak najszybciej:) a takie myslenie nie oznacza napewno ze nie kocha sie swojego dziecka,przeciwnie!jak mama i tata sa szczesliwi to dziecko tez bedzie:)
pozdro!
rowniez sobie tego nie wyobrazam,tz tej monotonii zycia,ciagle to samo przez tyle miesiecy,oczekiwanie az maz wroci z pracy,napewno komfortowo nie bede sie czuła.wiec cos trzeba wykombinowac jak najszybciej:) a takie myslenie nie oznacza napewno ze nie kocha sie swojego dziecka,przeciwnie!jak mama i tata sa szczesliwi to dziecko tez bedzie:)
pozdro!
Gwiadeczkaania - pojechałaś po całości!
Przede wszystkim, to nie jest forum tylko dla posiadających dziecko. Jest to forum rodzina i dziecko. Rodzinę tworzy już mąż i żona.
Po drugie, jesteś strasznie bezmyślna - może są tu dziewczyny, które pragną dziecka, a nie mogą go mieć? I takie gadanie, że bezdzietnym może się tylko wydawać, jest bezlitosne. Trochę empatii!
I zgadzam się z walerką i innymi. Trzeba zachować we wszystkim równowagę. Dziecko jest najcudowniejszym darem, ale trzeba pamiętać też o innych i o sobie. Jeśli ktoś czuje się spełnionym w domu z dzieckiem - fantastycznie. Jeśli czuje, że będzie się lepiej czuła wracając do pracy i godząc ją z wychowywaniem dziecka - też fantastycznie. To każdego indywidualna sprawa.
Mam przyjaciółki, które nie uwazają mnie za gorszą, bo dziecka nie mam i nadal mamy fantastyczy kontakt i mnóstwo tematów do rozmów, nie tylko o dziecku. Myślę, że jak matka nie ma innych zainteresowań i przyjaciół, kiedy przychodzi dziecko na świat zapomina o reszcie świata i jak widać w niektórych przypadkach, uwstecznia się?
Przede wszystkim, to nie jest forum tylko dla posiadających dziecko. Jest to forum rodzina i dziecko. Rodzinę tworzy już mąż i żona.
Po drugie, jesteś strasznie bezmyślna - może są tu dziewczyny, które pragną dziecka, a nie mogą go mieć? I takie gadanie, że bezdzietnym może się tylko wydawać, jest bezlitosne. Trochę empatii!
I zgadzam się z walerką i innymi. Trzeba zachować we wszystkim równowagę. Dziecko jest najcudowniejszym darem, ale trzeba pamiętać też o innych i o sobie. Jeśli ktoś czuje się spełnionym w domu z dzieckiem - fantastycznie. Jeśli czuje, że będzie się lepiej czuła wracając do pracy i godząc ją z wychowywaniem dziecka - też fantastycznie. To każdego indywidualna sprawa.
Mam przyjaciółki, które nie uwazają mnie za gorszą, bo dziecka nie mam i nadal mamy fantastyczy kontakt i mnóstwo tematów do rozmów, nie tylko o dziecku. Myślę, że jak matka nie ma innych zainteresowań i przyjaciół, kiedy przychodzi dziecko na świat zapomina o reszcie świata i jak widać w niektórych przypadkach, uwstecznia się?
Każda kobieta jest inna , jedna może latami siedzieć w domku i gotować , sprzątać i niańczyć dzieci a inna potrzebuje pracy i kontaktów z ludżmi aby jej psychika nie oszalała.Myslę, że ani jednych ani drugich nie należy z tego powodu potępiać - kazdy żyje tak jak lubi albo jak może.
Ja osobiście nie rozumiem tylko tych , które choć mogłyby pracowac to siedzą w domu i potem narzekają , że do 1-go im nie starcza bo mąż kokosów nie zarabia , całkowicie uzależniają się od męża i jego zarobków nie myśląc o tym , że może stać się coś złego ( wypadek , zawał mężą cokolwiek co nie pozwoli mu pracowac). Nagle są zmuszone obudzic się ze snu , otwierają oczy i okazuje się , że 40-letniej kobiety, która przez 10 lat siedziała w domu nikt nie chce zatrudnić i śodków na utrzymaine rodziny nie ma wcale.
Potem taka kobieta co była kiedys np. księgową wypada już z obiegu (zmiany w przepisach i inne nowości ) i zmuszona sytuacją idzie do duzo gorszej pracy dlatego , zeby mieć na chleb.
A znam takie przypadki , że to mąż namawia do siedzenia w domu bo mu tak wygodnie gdy zonka nie pracuje ( choć kasy zbyt wiele nie ma ) bo obiadek ma o 17-tej podany i nie musi się martwić o nic.
Pamietajcie , że im dłużej sie nie podejmuje pracy zawodowej po urodzeniu dzieci tym trudniej ją potem dostać.
Myslę , że rozsądnie byłoby móc posiedziec z dzieckiem tak do roku a potem wracac do pracy - tylko nie zawsze to jest mozliwe , wiadomo jak trudno o żłobki i opiekunki no i te pensje , przy której czasem nie oplaca się wracac do pracy bo kabieta wszystko co zarobi oddawałaby opiekunce. Ehhhhhhh trudne to wszystko :-((
Ja osobiście nie rozumiem tylko tych , które choć mogłyby pracowac to siedzą w domu i potem narzekają , że do 1-go im nie starcza bo mąż kokosów nie zarabia , całkowicie uzależniają się od męża i jego zarobków nie myśląc o tym , że może stać się coś złego ( wypadek , zawał mężą cokolwiek co nie pozwoli mu pracowac). Nagle są zmuszone obudzic się ze snu , otwierają oczy i okazuje się , że 40-letniej kobiety, która przez 10 lat siedziała w domu nikt nie chce zatrudnić i śodków na utrzymaine rodziny nie ma wcale.
Potem taka kobieta co była kiedys np. księgową wypada już z obiegu (zmiany w przepisach i inne nowości ) i zmuszona sytuacją idzie do duzo gorszej pracy dlatego , zeby mieć na chleb.
A znam takie przypadki , że to mąż namawia do siedzenia w domu bo mu tak wygodnie gdy zonka nie pracuje ( choć kasy zbyt wiele nie ma ) bo obiadek ma o 17-tej podany i nie musi się martwić o nic.
Pamietajcie , że im dłużej sie nie podejmuje pracy zawodowej po urodzeniu dzieci tym trudniej ją potem dostać.
Myslę , że rozsądnie byłoby móc posiedziec z dzieckiem tak do roku a potem wracac do pracy - tylko nie zawsze to jest mozliwe , wiadomo jak trudno o żłobki i opiekunki no i te pensje , przy której czasem nie oplaca się wracac do pracy bo kabieta wszystko co zarobi oddawałaby opiekunce. Ehhhhhhh trudne to wszystko :-((
Rybalon - zgadzam się w 100%.
Trudne to wszystko i niestety, to my kobiety, musimy stawać przed takim wyborem.
Ja nie mam jeszcze dziecka, ale marzę o tym, że będzie nas z mężem stać na to, żebym chociaż przez pierwszy rok życia dziecka, była z nim w domu. Ale tak jak piszę, jeszcze dziecka nie mam. Więc wszytsko jeszcze może się zmienić i stwierdze, że jednak chce wrócić do pracy po macierzyńskim...kto to wie? A może wróce tylko na 1/2 etatu?
Myślę, że każda z nas wybiera takie rozwiązanie, które ją najbardziej satysfakcjonuje. I nie mozna nikogo potępiać.
Najgorsze jednak jest to, że masa kobiet MUSI wrócić do pracy od razu, bo z jednej pensji wyżyć się nie da, a bardzo chciałaby chociaż przez rok być z dzieckiem...
Trudne to wszystko i niestety, to my kobiety, musimy stawać przed takim wyborem.
Ja nie mam jeszcze dziecka, ale marzę o tym, że będzie nas z mężem stać na to, żebym chociaż przez pierwszy rok życia dziecka, była z nim w domu. Ale tak jak piszę, jeszcze dziecka nie mam. Więc wszytsko jeszcze może się zmienić i stwierdze, że jednak chce wrócić do pracy po macierzyńskim...kto to wie? A może wróce tylko na 1/2 etatu?
Myślę, że każda z nas wybiera takie rozwiązanie, które ją najbardziej satysfakcjonuje. I nie mozna nikogo potępiać.
Najgorsze jednak jest to, że masa kobiet MUSI wrócić do pracy od razu, bo z jednej pensji wyżyć się nie da, a bardzo chciałaby chociaż przez rok być z dzieckiem...
Podczytuję forum dla starszych mam (powyżej 35 rż.) i najczęściej żałują one, że przy pierwszych dzieciach, tak szybko wróciły do pracy. I minął ten niepowtarzalny okres, kiedy dziecko najszybciej się rozwija i najbardziej potrzebuje rodzicielskiej opieki. I teraz kiedy zostają mamami ponownie w wieku bardziej dojrzałym, angażują się w wychowanie dziecka bardziej, zostawiając pracę na dalekim, bocznym torze. Piszę o tym, ponieważ myślę, że warto uczyć się z czyichś doświadczeń, a nie na własnych błędach.
ja zostałam mamą tuz przed 30-tką czyli młoda nie bylam bardzo heheh :-) i to naprawdę nie jest kwestia tego czy to młoda kobieta czy juz bardziej dojrzała zostaje matką i wraca do pracy szybko lub nie , to zalezy jedynie od charakteru kobiety . Ja napewno nie żałuję , że wróciłam do pracy po 10 -m-cach to był dla mnie optymalny czas bo tak naprawdę to dziecko do 10-tego roku zycia potrzebuje sporej opieki matki bo w zasadzie wtedy dopiero może np. samo iśc do szkoły . Nie uważam tez abym coś stracila jak poszłam do pracy wręcz przeciwnie zyskałam :-) mam więcej cierpliwości do własnego dziecka, mogę w pracy odpocząć od niego, czas który spędzamy razem po moim powrocie z pracy jest bardziej efektywny niz wtedy gdy siedziałam w domu. Jestem lepiej zorganizowana, czas nie ucieka mi tak przez palce. Jak siedzisz w domu to zawsze masz niby czas jak nie odkurzysz dzisiaj to zawsze możesz jutro czy pojutrze , pozmywasz gary nie teraz to popołudniu - i czasem efekt jest taki , że dzień mija a ty nie zrobiłaś nic.
Jak pracujesz to wiesz , że musisz się zmobilizować do obowiązków domowych , że jak bedziesz to odwlekac to zbyt duzo rzeczy będzie potem do zrobiania naraz.
Jak pracujesz to wiesz , że musisz się zmobilizować do obowiązków domowych , że jak bedziesz to odwlekac to zbyt duzo rzeczy będzie potem do zrobiania naraz.
ja jestem za takim rozwiązaniem,że jednak matka powinna przy tym dziecku być jak najwięcej nie tylko przez pierwszy rok ale....
mieć wtedy odpowiednią pracę, a nie taką gdzie do nocy jej nie będzie. Jestem za pracą cześciowo w domu. Nie potępiam kobiet, które siedzą w domku, ważne żeby się jakoś realizować i rozwijać siebie.
Jeżeli ma się to szczęście,że facet zarabia bardzo dużo i jest w stanie zapewnić żonie jakieś zabezpieczenia jakby coś to jest idealnie. W niemczech ponoć jest zawód gospodyni domowa czy jakoś tak dla kobiet, które są w domu i zajmują się dziećmy (jakby nie było to też praca a nie leżenie do góry brzuchem) i taka kobietka potem ma emeryturę i świadczenia.
Z tym zostawaniem w domu to pewnie też duże znaczenie ma czy ktoś lubi swoją pracę. Niestety czasem jest swego rodzaju ucieczka w macieżyństwo jeżeli ktoś nie bardzo może znaleźć sobie miejsce na rynku pracy no i obecne realia...
mieć wtedy odpowiednią pracę, a nie taką gdzie do nocy jej nie będzie. Jestem za pracą cześciowo w domu. Nie potępiam kobiet, które siedzą w domku, ważne żeby się jakoś realizować i rozwijać siebie.
Jeżeli ma się to szczęście,że facet zarabia bardzo dużo i jest w stanie zapewnić żonie jakieś zabezpieczenia jakby coś to jest idealnie. W niemczech ponoć jest zawód gospodyni domowa czy jakoś tak dla kobiet, które są w domu i zajmują się dziećmy (jakby nie było to też praca a nie leżenie do góry brzuchem) i taka kobietka potem ma emeryturę i świadczenia.
Z tym zostawaniem w domu to pewnie też duże znaczenie ma czy ktoś lubi swoją pracę. Niestety czasem jest swego rodzaju ucieczka w macieżyństwo jeżeli ktoś nie bardzo może znaleźć sobie miejsce na rynku pracy no i obecne realia...
urodziłam gdy miałam 26 lat, w pażdzierniku córka skończy 6 lat, czyli pewne doświadczenie w byciu mamą mam :-) i powiem tak:
SZCZĘŚLIWA MAMA= SZCZĘŚLIWE DZIECKO. a każda z nas do szczęścia potrzebuje czegoś innego. i szanuję bardzo te kobiety-mamy, które siedzą w domu, jak te które wracają do pracy szybko..
SZCZĘŚLIWA MAMA= SZCZĘŚLIWE DZIECKO. a każda z nas do szczęścia potrzebuje czegoś innego. i szanuję bardzo te kobiety-mamy, które siedzą w domu, jak te które wracają do pracy szybko..
gwiazdeczkoaniu nie wiem dlaczego az tak bardzo cie urazilo co tu napisaly bezdzietne. nitk tu nie potepia kobiet ktore wybieraja bycie z dzieckiem - tak jak napisalam chwala im za to bo to bardzo odpowiedzialne i wymagajace. mi sie tylko nie podoba narzucanie tego schematu wszystkim matkom bo nie wszystkim to odpowiada na dluzsza mete, tak jak ktos napisal szczesliwa matka- szczesliwe dziecko. a wogle to wiekszosc matek tu ma bardzo zdrowe podejscie do macierzynstwa i gratulacje. mam nadzieje ja tez bede miala podobne.
a mi się właśnie wydaje,że wręcz przeciwnie- jest napiętnowanie tych, którzy zostają z dzieckiem w domu:) trzeba być zaradną super mamą od wszystkiego, tylko,że tak naprawdę jak ktoś tu napisał każdy potrzebuje do szczęścia czegoś innego i innym nic nie powinno być do tego ale tak niestety nie jest. Zawsze się znajdą osoby do krytykowania, często w rodzinie. Zostajesz w domu źle idziesz do pracy też niedobrze....:) Może to domena polaków tu się ciągle kogoś poucza i krytykuje.
wracając do tematu, zmieniłam się bardzo:
po pierwsze: biust, uwielbiałam chodzić bez stanika, a teraz to już nie bardzo
po drugie: skóra na brzuchu, raczej nie powinnam pokazaywać pępka, ale bardziej szkoda mi piersi (nie ma dziwne skoro tyje się prawie 30kg)
po trzecie: głowa!! zhardziałam- nikt w kaszę nie będzie mi dmuchał. mam o kogo walczyć. wręcz kłótliwa się zrobiłam- tak ostatnio usłyszam. a jastawiam na swoim.
oczywiście pierwsze i drugie "z przymróżeniem oka"
szczęścliwa mama szczęśliwej córki
po pierwsze: biust, uwielbiałam chodzić bez stanika, a teraz to już nie bardzo
po drugie: skóra na brzuchu, raczej nie powinnam pokazaywać pępka, ale bardziej szkoda mi piersi (nie ma dziwne skoro tyje się prawie 30kg)
po trzecie: głowa!! zhardziałam- nikt w kaszę nie będzie mi dmuchał. mam o kogo walczyć. wręcz kłótliwa się zrobiłam- tak ostatnio usłyszam. a jastawiam na swoim.
oczywiście pierwsze i drugie "z przymróżeniem oka"
szczęścliwa mama szczęśliwej córki
A co mają powiedzieć kobiety które bardzo by chciały pracować,ale za pensję 1200 nie stać ich na opiekunkę,mają jakieś tam wykształcenie,ba nawet zawód ale szczęścia brak do dobrej pracy za godne pieniądze.Może tak odrazu nie negujcie tych kobiet co muszą wręcz siedzieć z dzieckiem aż do przedszkola.
heh a ja wam powiem z drugiej strony. Ja wrociłam do pracy odrazu po macierzyńskim poniewaz zmusiła mnie sytuacja finansowa. Mały skonczył dokladnie 5 miesiecy. Pracuje juz 7 miesiecy i wciaz marze o powrocie do domu, gdyby nie kwesria kasy juz dawno rzuciłabym wszystki i poszła na wychowawczy. jak was czytam to mam wrazenie ze po prostu ja nie zdązyłam sie nacieszyc małym, Wiekszosc z Was wrociła do pracy ok 10 miesiaca dziecka i pewnie gdybym ja tez posiedziała jeszcze te drugie 5 miesiecy to bym zamarzyła za pojdziec do pracy ale niestety teraz marze o powrocie do domu. Umyka mi wszystko pierwsze słowa, gesty, itp Ja mam własnie w pracy wrazenie ze dzien jest nudny i monotonny bo w prayc jest zawsze to samo a w domu jest synek pełen niespodzianek i nowości. Hm jak widac to czy ktos powinien siedziec w domu czy isc do pracy to zalezy od jego charakteru ale i tez momentu w zyciu. Uwierzcie mi nigdy bym siebie nie posądziła o chec bycia Kura domową cała ciaze planowalam wrocic do pracy odrazu po macierzynskim i w ciazy broniłam sie nogami i rekami zeby nie isc na zwolnienie. Ale jak sie synek urodził to kazdy dzien budzilw we mnie coraz wiekszy lek ze niedługo bedzie trzeba wrocic do pracy no i pierwszy miesiac w pracy to nieustanny ryk. Tak wiec kazdy jest inny i jedyne co mozemy sobie zyczyc to to aby kaZda mogła wybrac to co jej najbardziej pasuje ale niestety czesto jest przeciwnie i zycia nas przymusza do innych wyborów.
saraneta, wiem o czym piszesz. u mnie było dokładnie to samo. niecałe 5 miesięcy o powrót do pracy.na szczęscie pracowalam tylko dwa miesiące i znów jestem z małym. teraz ma on rok i dwa miesiące i pomału dojrzewam do myśli, aby wrócić do pracy. a to ze siedzę z małym w domu wcale nie uwazam, jak ktoś wyżej napisał ze jestem zwykłym leniem!!!!
wykorzystałam 4 miesiace macierzynskiego i miesiac zaległego urlopu wiecej sie juz nie dało;/:( Dominika zazdroszcze ze mogłas wrocic po 2 miesiacach. A jesli mozna wiedziec to co to spowodowało, to była Twoja decyzja czy tak wyszło. jestem pewna ze gdybym mogła posiedziec jeszcze troche dłuzej to po roku juz bym marzyła o powrocie do pracy, teraz juz wiem ze przy ewentualnym drugim dziecku na pewno nie wroce do pracy tak szybko. chocbym miała głodem przymierac nie wróce:) bede odkladac kase zebym mogła siedziec w domu chociaz do roku dziecka.
a ja z przerażeniem myślę o 24 sierpnia - kiedy pierwszy dzień będę w pracy po macieżyńskim i niewykorzystanych urlopach z 2008 i 2009. Mój Maluszek będzie miał skończone 6 miesięcy. Boję się głównie z dwóch powodów:
1. nie wiem jak dam sobie radę bez Małej, jej uśmiechów, gaworzenie, marudzenia... no wszystkiego i tu zgadzam się z sarnetą, że ominą mnie Jej "pierwsze" różne rzeczy - jak słowo, siadanie, raczkowanie itd. Wiem, że moi Rodzice będą wspaniałymi opiekunami, ale... ja to ja:) I niestety ze względy na kredyt do pracy muszę wrócić, fajnie by było zostać z Małą chociaż do roczku....
2. nie wracam na to samo stanowisko tylko na całkiem nowe, które wogóle mi nie pasuje, staram nie nastawiać się negatywnie, spróbować muszę.
A czy się zmieniłam - chyba jestem bardziej cieprliwa, wyrozumiała, napewno zmieniły się wartości i to co jest ważne, jednak jak rodzi się dziecko świat się zmienia i kręci wokół malucha. To potrzeby dzieci (i psychiczne i materiałowe) są ważniejsze niż nasze. Tak samo często spotykamy się ze znajomymi - zmieniło się tylko miejsce spotkań - częściej jest u nas i nie rozmawiamy tylko o dzieciach. A moje ciało mam +5kg z którymi nie czuje się zbyt dobrze - ale pracuje nad nimi, skóra na brzuszku - ok, piersi też ok chociaż zmieniły kształt:)
Co się jeszcze zmieniło - to to, że poznałam nowe uczucie - miłość do dziecka - jest niesamowita, bezkrytyczna, wszechogarniająca.
1. nie wiem jak dam sobie radę bez Małej, jej uśmiechów, gaworzenie, marudzenia... no wszystkiego i tu zgadzam się z sarnetą, że ominą mnie Jej "pierwsze" różne rzeczy - jak słowo, siadanie, raczkowanie itd. Wiem, że moi Rodzice będą wspaniałymi opiekunami, ale... ja to ja:) I niestety ze względy na kredyt do pracy muszę wrócić, fajnie by było zostać z Małą chociaż do roczku....
2. nie wracam na to samo stanowisko tylko na całkiem nowe, które wogóle mi nie pasuje, staram nie nastawiać się negatywnie, spróbować muszę.
A czy się zmieniłam - chyba jestem bardziej cieprliwa, wyrozumiała, napewno zmieniły się wartości i to co jest ważne, jednak jak rodzi się dziecko świat się zmienia i kręci wokół malucha. To potrzeby dzieci (i psychiczne i materiałowe) są ważniejsze niż nasze. Tak samo często spotykamy się ze znajomymi - zmieniło się tylko miejsce spotkań - częściej jest u nas i nie rozmawiamy tylko o dzieciach. A moje ciało mam +5kg z którymi nie czuje się zbyt dobrze - ale pracuje nad nimi, skóra na brzuszku - ok, piersi też ok chociaż zmieniły kształt:)
Co się jeszcze zmieniło - to to, że poznałam nowe uczucie - miłość do dziecka - jest niesamowita, bezkrytyczna, wszechogarniająca.
saraneta, nie przedłużono mi umowy. W pierwszym momencie był to szok i wydawało sie, że tragedia, bo u nas również jest kredyt mieszkaniowy. Wracałam do pracy właśnie dlatego, że byliśmy przekonani, że nie ma innej możliwości, że nie damy rady itd. Okazuje się jednak, że z jednej pensji tez da się żyć. Jak się miało 5 tyś to się wydało i czasem było mało, a jak się ma 2 to okazuje się, że też można dać radę. Kiedyś koleżanka zapytała mnie czy powiedziałabym "dzień dobry" mojemu byłemu przełożonemu po tej całej niemiłej sytuacji. Dziś śmiało mogę powiedzieć, że powiedziałabym "dzień dobry i dziękuję" :))) bo w zasadzie dzięki niemu jestem teraz z małym i wiem, że nie miałabym tego co mam teraz gdybym była w pracy. Oczywiście przez ten czas co pracowałam, też otwarcie mówiłam, że nie ilość czasu spędzonego z dzieckiem, a jakość jest ważna, że nic nie tracę itd. Natomiast dziś wiem, że sama sobie przede wszystkim próbowałam to wmówić. Bo mam to porównanie.
Pewnie,że się da z mniejszymi pieniążkami.
Z pieniążkami to jest tak,że jak ma się ich więcej też można narzekać, bo sie więcej wydaje. Ja podziwiam moją mamę, jak była w stanie dać sobie radę z finansami z pensją nauczycielską i tatą na rencie.Ale się da, tylko trzeba być zorganizowanym. Ja niestety nie bardzo umiem tak dysponować kasą, obcążeni kredytami jesteśmy na maxa,a moja mama nigdy nie narzekała i była w stanie zapewnić mi i mojej siostrze wszystko czego potrzebowałyśmy. Jednynie jak na to patrzę teraz to myślę,że zapomniała przy tym o sobie. Ale teraz mimo,że na emeryturze nie za wysokiej zaczęli z tatą trochę zwiedzać z czego bardzo się cieszę. Próbowaliśmy jakieś systemy stosować, dzielić ila na tydzień i wszystko notować ale brak nam systematyczności w tym wszystkim. No i więcej wydajemy niż nas stać niestety.
Z pieniążkami to jest tak,że jak ma się ich więcej też można narzekać, bo sie więcej wydaje. Ja podziwiam moją mamę, jak była w stanie dać sobie radę z finansami z pensją nauczycielską i tatą na rencie.Ale się da, tylko trzeba być zorganizowanym. Ja niestety nie bardzo umiem tak dysponować kasą, obcążeni kredytami jesteśmy na maxa,a moja mama nigdy nie narzekała i była w stanie zapewnić mi i mojej siostrze wszystko czego potrzebowałyśmy. Jednynie jak na to patrzę teraz to myślę,że zapomniała przy tym o sobie. Ale teraz mimo,że na emeryturze nie za wysokiej zaczęli z tatą trochę zwiedzać z czego bardzo się cieszę. Próbowaliśmy jakieś systemy stosować, dzielić ila na tydzień i wszystko notować ale brak nam systematyczności w tym wszystkim. No i więcej wydajemy niż nas stać niestety.
U mnie zmienił się sposób myślenia o sobie - całkowicie siebie zaakceptowałam:) przed ciążą ciągle myślałam o tym, że warto by było zrzucić 3 kg, że powinnam poćwiczyć, że mam (prawie niewidoczne) rozstępy na tyłku, czyli masakra itd itd. Gryzły mnie takie rzeczy. Teraz prawie wszystko mi się w sobie podoba:) nawet rozstępy mnie rozczulają bo to po moim synku:)
jakaś taka pogodzona ze sobą się zrobiłam i bardzo dobrze mi z tym:)
jakaś taka pogodzona ze sobą się zrobiłam i bardzo dobrze mi z tym:)
Ja się zmieniłam bardzo, myślę, że to przez to, że jestem młodą mamą (mam 19 lat). Stwierdziłam, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Dzięki temu wszystkiemu bardzo dużo zrozumiałam, jestem bardziej odpowiedzialna i teraz wiem co jest w życiu najważniejsze. Byłam z moim teraz obecnym mężem ponad 4 lata jak para. Rozstaliśmy się, a później dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Los chciał żebyśmy byli razem, a nasz kochany synek jeszcze bardziej umacnia nas w naszej miłości :) Co do znajomych, to niestety mało się spotykam ze znajomymi, wiadomo, trzeba być przy Malutkim. Ale jest mi dobrze jak jest :) I tak od września idę do szkoły, w tym roku matura, ostatnia klasa technikum.
Lady_Jane,ja bylam tylko rok od Ciebie starsza kiedy zostalam mama,wszystko sie zmienilo,macierzynstwo to wyzwanie,ale daje pelno sczescia.Trzymam za Ciebie kciuki,zeby udalo Ci sie pogodzic nauke i wychowanie Skarba.Mnie niestety to sie nie udalo:(
Rok temu znowu zostalam mama i znowu wiele sie zmienilo,ale tym razem zmienily sie inne rzeczy,przede wszystkim wyglad,niestety moje cialo bardzo zle znioslo ciaze,wiec nie wygladam jak wczesniej i wiem ze juz wygladac nie bede.Ale warto bylo,sczescia moj Maluch daje mi tyle ze ten wyglad nie ma znaczenia.
Ogolnie mysle ze macierzynstwo spowodowalo,ze przewartosciowalam swoj swiat,zmienilam priorytety i stalam sie szczesliwsza.:)))
Rok temu znowu zostalam mama i znowu wiele sie zmienilo,ale tym razem zmienily sie inne rzeczy,przede wszystkim wyglad,niestety moje cialo bardzo zle znioslo ciaze,wiec nie wygladam jak wczesniej i wiem ze juz wygladac nie bede.Ale warto bylo,sczescia moj Maluch daje mi tyle ze ten wyglad nie ma znaczenia.
Ogolnie mysle ze macierzynstwo spowodowalo,ze przewartosciowalam swoj swiat,zmienilam priorytety i stalam sie szczesliwsza.:)))


no cóż, moje ciało też nie wygląda za dobrze... Mam dużo rozstępów i kształy już nie są takie jak były... Ale masz rację, nasze Maluchy są największym szczęściem i wygląd nie ma tutaj znaczenia :) Ja chciałam rzucić szkołę, myślałam, że nie dam rady. Na początku ciąży byłam załamana, bo nie wiedziałam jak to powiedzieć rodzicom. Strasznie opuściłam się w nauce... ;/ Groziły mi jedynki na pierwsze półrocze, jednak nauczyciele dali mi szanse. A w drugim półroczu wzięłam się za siebie, rodzice mi pomagają we wszystkim. Myślę, że w czwartej klasie dam sobie radę :)
Pozdrawiam.
Pozdrawiam.










