Widok
Kultura i wymiana myśli to miejsce ma, ale w Kopenhadze.
Albo w Antwerpii.
Albo w Edynburgu.
Nie wspominając o kulturalnych Skandynawach.
Bo co mamy w Gdańsku oprócz piguły historii w postaci Starego Miasta, Twierdzy Wisłoujście i Westerplatte.
No jest jeszcze ewentualnie oliwska katedra, opera bałtycka i zoo.
I finito la bonita.
A gdzie są poważne, cykliczne festiwale, koncerty, wystawy, jakiś spontan, żywiołowość, twórczość uliczna, teatry świecą pustkami, a w kinach wygłodzona młodzież wchłania kilogramy popcornu i chipsów. Jak wchodzę na salę kinową to już mnie mdli od zapachu tych specjałów.
Jarmark dominikański dogorywa, forma zżarła treść niczym turyści szaszłyki z musztardą. Możliwości Motławy są praktycznie nie wykorzystane wcale.
Kultura to najlepiej rozwija się przy winie na międzynarodowym polu, a pokaż mi miejsce gdzie w tygodniu o 3 w nocy napiję się wina, pomijając burdele.
Kultura stoczniowa też się kończy. Gdańska stocznia przędzie resztką sił, dźwigi rdzewieją, chwasty pokrywają bruk i chodniki, a zaprawę między cegłami w dawnym budynku Bhp rozwiewa wiatr.
Nawet porządnych stoczniowych pijalni piwa już nie ma.
Właściwie jeszcze są ale chyba tylko dwie.
Nawet obiad u Kubickiego już mi nie smakuje.
Pozostają bary mleczne.
Albo w Antwerpii.
Albo w Edynburgu.
Nie wspominając o kulturalnych Skandynawach.
Bo co mamy w Gdańsku oprócz piguły historii w postaci Starego Miasta, Twierdzy Wisłoujście i Westerplatte.
No jest jeszcze ewentualnie oliwska katedra, opera bałtycka i zoo.
I finito la bonita.
A gdzie są poważne, cykliczne festiwale, koncerty, wystawy, jakiś spontan, żywiołowość, twórczość uliczna, teatry świecą pustkami, a w kinach wygłodzona młodzież wchłania kilogramy popcornu i chipsów. Jak wchodzę na salę kinową to już mnie mdli od zapachu tych specjałów.
Jarmark dominikański dogorywa, forma zżarła treść niczym turyści szaszłyki z musztardą. Możliwości Motławy są praktycznie nie wykorzystane wcale.
Kultura to najlepiej rozwija się przy winie na międzynarodowym polu, a pokaż mi miejsce gdzie w tygodniu o 3 w nocy napiję się wina, pomijając burdele.
Kultura stoczniowa też się kończy. Gdańska stocznia przędzie resztką sił, dźwigi rdzewieją, chwasty pokrywają bruk i chodniki, a zaprawę między cegłami w dawnym budynku Bhp rozwiewa wiatr.
Nawet porządnych stoczniowych pijalni piwa już nie ma.
Właściwie jeszcze są ale chyba tylko dwie.
Nawet obiad u Kubickiego już mi nie smakuje.
Pozostają bary mleczne.
"Niektóre rzeczy są dokładnie tym, czym są, i niczym innym."
Charles Bukowski.
Charles Bukowski.
Kurczę wychodzi mi, że najkulturalniej to jest w burdelach.
No bo tak, kulturalnie to tam jest, są kobiety, bez kobiet nie można mówić o kulturze. Dodatkowo wino mają i można się napatoczyć na murzyna lub araba i swe horyzonty poszerzyć mile konwersując o świecie. :]
No bo tak, kulturalnie to tam jest, są kobiety, bez kobiet nie można mówić o kulturze. Dodatkowo wino mają i można się napatoczyć na murzyna lub araba i swe horyzonty poszerzyć mile konwersując o świecie. :]
"Niektóre rzeczy są dokładnie tym, czym są, i niczym innym."
Charles Bukowski.
Charles Bukowski.