Widok
Ja miałam 3 lata temu w Miejskim. Poszłam tam, bo po prostu bliżej było a ja nie miałam głowy, żeby się nad tym za bardzo zastanawiać. Nie miałam żadnych złych doświadczeń, tylko musiałam zostać do następnego dnia, bo miałam spore krwawienie i bali się mnie wypuszczać za szybko. W Redłowie jest ten minus, że leży się chyba na patologii ciąży z babkami, które są w ciąży i to niektórych może dołować, skoro się samemu już w ciąży nie jest.
To jest prosty zabieg i w zasadzie wszędzie powinno być mniej więcej tak samo. Ważne, żeby odpowiednio farmakologicznie przygotować szyjkę, jeśli sama nie jest rozwarta i jest to pierwsza ciąża.
To jest prosty zabieg i w zasadzie wszędzie powinno być mniej więcej tak samo. Ważne, żeby odpowiednio farmakologicznie przygotować szyjkę, jeśli sama nie jest rozwarta i jest to pierwsza ciąża.
Ja miałam w Redłowie i nie leży się na patologii tylko na zwykłym ginekologicznym, ja poza izbą przyjęć żadnej ciężarówki nie spotkałam. Tylko minus taki, że szyjki w ogóle nie przygotowują, od razu jest zabieg, a to ponoć nie najlepsze podejście... I robili też spore problemy przy rejestracji dziecka - mi się niestety nie udało z nimi wygrać i żałuję do tej pory :(
Za to moja koleżanka przechodziła to samo w Wejherowie i tam przygotowywali ją cały dzień, żeby szyjka się dobrze rozwarła (trochę to boli co prawda, ale mniej inwazyjne jest), a potem sami nawet zapytali czy chce zarejestrować dziecko i nie robili żadnych problemów.
Za to moja koleżanka przechodziła to samo w Wejherowie i tam przygotowywali ją cały dzień, żeby szyjka się dobrze rozwarła (trochę to boli co prawda, ale mniej inwazyjne jest), a potem sami nawet zapytali czy chce zarejestrować dziecko i nie robili żadnych problemów.
Przedostatni post jest mój-sprzed 2 lat.
Niestety po czasie okazało się, że to o czym pisała koleżanka wyżej-czyli nie przygotowywaniu szyjki do łyżeczkowania -to prawda i może mieć duże znaczenie przy kolejnej ciąży.
Po tym poronieniu zaszłam ponownie w ciążę-rok później.
Okazało się, że mam niewydolność szyjki-prawdopodobnie właśnie od łyżeczkowania, bez przygotowywania szyjki.
Przez to musiałam mieć założony szew okrężny i leżałam całą ciążę.
Miałam 2 x łyżeczkowanie, bo nie do końca mnie wyczyścili więc podwójna ingerencja.
Dziś pojechałabym do Wejherowa...
Niestety po czasie okazało się, że to o czym pisała koleżanka wyżej-czyli nie przygotowywaniu szyjki do łyżeczkowania -to prawda i może mieć duże znaczenie przy kolejnej ciąży.
Po tym poronieniu zaszłam ponownie w ciążę-rok później.
Okazało się, że mam niewydolność szyjki-prawdopodobnie właśnie od łyżeczkowania, bez przygotowywania szyjki.
Przez to musiałam mieć założony szew okrężny i leżałam całą ciążę.
Miałam 2 x łyżeczkowanie, bo nie do końca mnie wyczyścili więc podwójna ingerencja.
Dziś pojechałabym do Wejherowa...
Ja miałam łyżeczkowania dwa razy. Za pierwszym razem przygotowali mnie, dostałam tabletkę poronną, miałam rozwarcie i wtedy zaczęli. Po zabiegu zero bólu, nawet ibupromu nie musiałam brać. Za drugim razem bez tabletki, bez rozwarcia od razu na stół, przez dwa tygodnie po zabiegu skręcało mnie z bólu, nawet się wysiusiać nie mogłam. Bardzo długo dochodziłam do siebie. Przez dwa lata nie mogłam zajść w ciążę. Okazało się, że mam zrosty po łyżeczkowaniu. Po laparoskopii zaszłam w ciążę.
Jak trafisz w dobre ręce to nie ma się czego bać. Ja za drugim razem trafiłam na wredną babę w Wojewódzkim. Już na izbie przyjęć badając mnie szarpała więc wyobrażam sobie jak to łyżeczkowanie wyglądało (też ona mi je robiła). Za pierwszym razem nic nie czułam. Pamiętaj żeby podpaski wziąć bo w szpitalu dostaniesz tylko wkłady. Powodzenia. Trzymam kciuki