Widok
poznalismy sie w pracy. Na studiach dorabialo sie to tu to tam i przed swietami Bozego Narodzenia na 2tyg. wyladowalam w auchanie na dziale sery hehe. Spotkalam tam mego Roberta i tak zostalo! ukladalismy razem maslo, jak sobie to wspominam strasznie smiac mi sie chce bo to wszystko takie komiczne bylo, te ukradkowe spojrzenia pomiedzy lodowkami z nabialem hehe. Tak wiec milosc mozna spotkac doslownie wszedzie:))))) jestesmy juz razem ponad 4lata i slub w przyszlym roku:) pozdrawiam!!!
a my na weselu naszego wspólnego kolegi dokładnie 11 czerwca zeszłego roku; najśmiejniejsze jest to, że w zasadzie parę razy tylko zatańczyliśmy a później dostałam jednego smsa, drugiego !nawet nie wiem skąd miał mój numer telefonu...) a potem przyjechał do mnie z drugiegiego końca Polski raz, drugi... i tak już prawie rok...
a ja jestem leniuch i przekopiowałam swoją opowieść z wątku o tym samym tytule, ale sprzed kilku miesiecy:
----------------------------------------------------------------------------------------
uwolniłam sie z 4,5 letniego, toksycznego związku
koleżanka zabrała mnie na dyskotekę
tam poznała mnie ze swoim kolegą
nie za ciekawy mi sie wydał, zgrywał sie,
chciał zrobić wrażenie na małolacie (he he, on miał wtedy 28, ja 20)
zaprosił mnie na swoje imieniny, które mial za tydzień,
mielismy z ogromną liczbą jego znajomych płynąć promem do Baltiska
(sory za pisownie, ale nie wiem jak to sie pisze)
tam zrobic impreze, zakupy w bezcłowym
i wrócić do Pruszcza i tam dokończyć impreze
w ciągu tego tygodnia nagle wszyscy znajomi zaczeli sie wykruszać,
a to nie ma z kim zostawić dziecka, a to ma dyżur w pracy,
i Paweł zadzwonił w czwartek i zapytał czy płyniemy sami!!!!
Czyli ja i obcy, starszy ode mnie facet!!!
o czym ja bede z nim gadać?
czy mi nic nie zrobi?
nie wywiezie gdzieś?
mówie wam, setki myśli, i czarnych scenariuszy!!!
ale popłynęliśmy :]
nasza randka zaczęła się o 6:30 rano
i była doskonała
nie mogliśmy sie nagadać
otworzyłam się przed nim bardzo
on mi opowiedział o swoim życiu.
Okazał sie dojrzałym, zabawnym, cudownym facetem,
po zejściu na ląd, poszliśmy na objad, potem potańczyć.
Nasza randka skończyła się po 24 godzinach
odporowadził mnie pod sam dom
a gdy rano do mojego pokoju weszła moja mama by mnie obudzić, powiedziała, że spałam z uśmiechem na ustach
a ja juz byłam zakochana, i jestem do tej pory :))
----------------------------------------------------------------------------------------
uwolniłam sie z 4,5 letniego, toksycznego związku
koleżanka zabrała mnie na dyskotekę
tam poznała mnie ze swoim kolegą
nie za ciekawy mi sie wydał, zgrywał sie,
chciał zrobić wrażenie na małolacie (he he, on miał wtedy 28, ja 20)
zaprosił mnie na swoje imieniny, które mial za tydzień,
mielismy z ogromną liczbą jego znajomych płynąć promem do Baltiska
(sory za pisownie, ale nie wiem jak to sie pisze)
tam zrobic impreze, zakupy w bezcłowym
i wrócić do Pruszcza i tam dokończyć impreze
w ciągu tego tygodnia nagle wszyscy znajomi zaczeli sie wykruszać,
a to nie ma z kim zostawić dziecka, a to ma dyżur w pracy,
i Paweł zadzwonił w czwartek i zapytał czy płyniemy sami!!!!
Czyli ja i obcy, starszy ode mnie facet!!!
o czym ja bede z nim gadać?
czy mi nic nie zrobi?
nie wywiezie gdzieś?
mówie wam, setki myśli, i czarnych scenariuszy!!!
ale popłynęliśmy :]
nasza randka zaczęła się o 6:30 rano
i była doskonała
nie mogliśmy sie nagadać
otworzyłam się przed nim bardzo
on mi opowiedział o swoim życiu.
Okazał sie dojrzałym, zabawnym, cudownym facetem,
po zejściu na ląd, poszliśmy na objad, potem potańczyć.
Nasza randka skończyła się po 24 godzinach
odporowadził mnie pod sam dom
a gdy rano do mojego pokoju weszła moja mama by mnie obudzić, powiedziała, że spałam z uśmiechem na ustach
a ja juz byłam zakochana, i jestem do tej pory :))
.
G.byl kolega chlopaka mojej kolezanki i pewnego sobotniego wieczoru poszlismy z nimi na imprezke.....w tedy zobaczylam go poraz pierwszy:)
Nie wiem czemu ale wpadlo mi w oko ze ma rekawiczki ( niby nic dziwnego bo to zima byla )Od tamtej pory myslalam o nim:)
BYly dyskoteki , tance bez przerwy po 2 godz ale nic wielkiego oprocz zwyklego tanca :))) Ja mialam chlopaka od 1,5 roku.
Pozniej byla imprezka u kolezanki a tam od slowa do slowa okazalo sie ze mamy duzo wspolnego , on byl z inna ja z innym......
Pozniej GG , i jego urodziny na ktore mnie zaprosil..... na drogi dzien spodkanieee nie brakowalo tematow bo 5 godz minelo jak 30 min...
Nastepne spodkanie a po 2 tyg wyjazd na majowke......w pazdzierniku mi sie oswiadczyl :) tak minal rok w kwietniu tego roku a we wrzesniu bierzemy slub :)
Zawsze mowilam ze slub wezme jak skoncze szkole...... pierw musze mieszkac z moim chlopakiem by go pozanac..... a teraz wiem ze jak sie kogos kochaaa i mocno pokocha to wszystkie plany ida na bok a liczy sie tylko serduszko tak wiecccc bedziemy razem 1,5 roku i bedziemy po slubie:) A moje zasady odeszly razem z poznaniem G.
Nie wiem czemu ale wpadlo mi w oko ze ma rekawiczki ( niby nic dziwnego bo to zima byla )Od tamtej pory myslalam o nim:)
BYly dyskoteki , tance bez przerwy po 2 godz ale nic wielkiego oprocz zwyklego tanca :))) Ja mialam chlopaka od 1,5 roku.
Pozniej byla imprezka u kolezanki a tam od slowa do slowa okazalo sie ze mamy duzo wspolnego , on byl z inna ja z innym......
Pozniej GG , i jego urodziny na ktore mnie zaprosil..... na drogi dzien spodkanieee nie brakowalo tematow bo 5 godz minelo jak 30 min...
Nastepne spodkanie a po 2 tyg wyjazd na majowke......w pazdzierniku mi sie oswiadczyl :) tak minal rok w kwietniu tego roku a we wrzesniu bierzemy slub :)
Zawsze mowilam ze slub wezme jak skoncze szkole...... pierw musze mieszkac z moim chlopakiem by go pozanac..... a teraz wiem ze jak sie kogos kochaaa i mocno pokocha to wszystkie plany ida na bok a liczy sie tylko serduszko tak wiecccc bedziemy razem 1,5 roku i bedziemy po slubie:) A moje zasady odeszly razem z poznaniem G.
Dobry temacik wspomnienia wracaja. 5 lat temu bylam z kolezankami (czterema)w domku jedej z nich ..surowy stan spanie na podllodze jeden sasiad bez swiatla,zadupie-rewa...ktorejs nocy dobijali sie do nas jacys chlopacy ze policja otwerac walili -bylysmy p******e...naszczescie nic sie nie stalo.nastepnego dnia zaprosilismy na noc kolege z klasy bo sie balysmy...on ze spoko wezmie kolege wszystko bedzie ok...no i wzial kolegow trzema samochodami przyjechali -pelno jakis kolesi..niewiedomo z kad niektorzy morda jak kryminal-ale luz jednym z nich byl moj G.heheh Przyjechali na schronic.napewno nie byla to milosc od pierwszego wejzenia...ale nikogo nie kocham jak Jego
Pierwsze pytanie jest zawsze takie : Jestes w ciazy???:)) kiedy odpowiadam ze nie to pytaja czy jestes pewna??? tak krodko sie znacie.... a potem czy to napewno ten...???
Wogole kazdy kto mnie zna byl w szoku ... ale ogolnie sie ciesza :)
Rodzice bardzo sie ciesza, ludzie ktorzy jeszcze go nie znali a widzieli tylko nasze zdjecie to mowia ze pasujemy do siebie z wygladu a G. wyglada na bardzo fajnego :)
Wogole kazdy kto mnie zna byl w szoku ... ale ogolnie sie ciesza :)
Rodzice bardzo sie ciesza, ludzie ktorzy jeszcze go nie znali a widzieli tylko nasze zdjecie to mowia ze pasujemy do siebie z wygladu a G. wyglada na bardzo fajnego :)
no właśnie o to chodzi
:)
paweł mój niby juz taki poważny, dojrzały facet,
jak go poznałam i powiedziałam mamie ile ma lat,
to od razu była reakcja,
że "za stary, że pewnie ma żone dzieci i mnie tylko do łóżka chce zaciągnąć",
a jak powiedziałam, że nie ma żony i dzieci, to było
"to coś z nim nie tak, jak jeszcze w tym wieku żony nie ma"
a teraz mi Paweł mówi, że się cieszy,
że nie chajtnął się z pierwszą lepszą "poważniejszą" dziewczyną
że warto było na mnie czekać
kocham go za to :)
wiec wiadomo, że nie ma reguły :)
jak sie kocha to wiadomo, ż eto jest to :)
Paweł czekał na mnie
a jakbyśmy sie poznali ileś lat temu,
to już pewnie dawno byśmy byli małżeństwem :)
:)
paweł mój niby juz taki poważny, dojrzały facet,
jak go poznałam i powiedziałam mamie ile ma lat,
to od razu była reakcja,
że "za stary, że pewnie ma żone dzieci i mnie tylko do łóżka chce zaciągnąć",
a jak powiedziałam, że nie ma żony i dzieci, to było
"to coś z nim nie tak, jak jeszcze w tym wieku żony nie ma"
a teraz mi Paweł mówi, że się cieszy,
że nie chajtnął się z pierwszą lepszą "poważniejszą" dziewczyną
że warto było na mnie czekać
kocham go za to :)
wiec wiadomo, że nie ma reguły :)
jak sie kocha to wiadomo, ż eto jest to :)
Paweł czekał na mnie
a jakbyśmy sie poznali ileś lat temu,
to już pewnie dawno byśmy byli małżeństwem :)
.
:-) u mnie rodzinka stwierdzila ze fajowo bo w koncu sie pobawia na weselichu tylko mowili ze dlugo musza czekac hehehe A rodzice bardzo lubia mojego T i sie ciesza i nie mowili ze za mloda czy za szybko
a co do pytan z cyklu " co was opetało" to malo ich bylo raczej znajomi stwierdzali fakt ze od poczatku wiedzieli ze predzej czy pozniej
a co do pytan z cyklu " co was opetało" to malo ich bylo raczej znajomi stwierdzali fakt ze od poczatku wiedzieli ze predzej czy pozniej
Ja z poprzednim byłam 5,5 roku, a był moim rówiesnikiem i całe szczęście, że sie rozstalismy, teraz ja mam 29 lat i niedługo slub (teraz czuje ten klimat i chce zostac zoną), a mój Z. ma lat 35 i to jest bardzo odpowiedni wiek. Dojrzały facet jest jak dojrzałe wino. Aczkolwiek znam starszych od niego, którzy tzrymaja sie takich głupot, że az przykro.
Ja tam się wogóle nie przejmuje mam 25 lat moj J 31 i wcale nie jest za stary. Ostatnio tak rozmawislismy i mi powiedzial ze jeszcze ze 3 lata temu nie czul sie gotowy na slub, musial mnie spotkac. Co do długości znajomosci to tez sie nie przejmuje tym co mowia inni. Moj J oswiadczyl mi sie po 2,5 miesiacu znajomosci wiec tez sie niektorzy przestraszyli. Ale ja bylam pewna jak nigdy swojej decyzji :)))
Aniela !
Pewnie, że jeszcze spotkasz TEGO WŁAŚCIWEGO! Głowa do góry!
Mnie już rodzina zaczęła powoli uważać za stara pannę, a ja byłam przekonana, że nie ma co panikować i - nie daj Boże - "rzucać" sie w jakieś związki bez przekonania!
No i proszę! Mając 33 latka poznałam mojego ukochanego. To było niecałe 2 lata temu, a w sierpniu bierzemy ślub!
I czuję się jak szczęśliwa panna młoda (35-cioletnia:-)))
Wybawiłam się, wyimprezowałam i teraz z radością się "ustatkuję";-)
A gdzie sie poznaliśmy...? W necie! :-))) Trzeba czasem trochę pomagać szczęśliwemu losowi...;-)))
Pewnie, że jeszcze spotkasz TEGO WŁAŚCIWEGO! Głowa do góry!
Mnie już rodzina zaczęła powoli uważać za stara pannę, a ja byłam przekonana, że nie ma co panikować i - nie daj Boże - "rzucać" sie w jakieś związki bez przekonania!
No i proszę! Mając 33 latka poznałam mojego ukochanego. To było niecałe 2 lata temu, a w sierpniu bierzemy ślub!
I czuję się jak szczęśliwa panna młoda (35-cioletnia:-)))
Wybawiłam się, wyimprezowałam i teraz z radością się "ustatkuję";-)
A gdzie sie poznaliśmy...? W necie! :-))) Trzeba czasem trochę pomagać szczęśliwemu losowi...;-)))
powiem wam dziewuszki,że wiek nie ma znaczenia. Jeden jest stary i głupi a inny odwrotnie
Ja byłam 3 lata w związku z facetem o 14 lat sterszym i świata poza nim nie widziałam, ale on nie był gotowy na ślub, bo już po rozwodzie mu sie nie chciało ,a ja głupia czekałam na nie wiem co.
Potem spotkałam mojego Parqsa i zobaczyłam jak fajnie jest z rówieśnikiem, zarwałam z tamtym, po pół roku zaręczyliśmy się z Partqsem i ślub w sierpniu. już nie mogę sie doczekać i wiem ,że to dobry wybór pomimo ,że jesteśmy ze sobą tak niedługo(1,5 roku)
A wracając do tematu wątku to poznaliśmy się na nartach jak byłam na wczasach odchudzających:))
Ja byłam 3 lata w związku z facetem o 14 lat sterszym i świata poza nim nie widziałam, ale on nie był gotowy na ślub, bo już po rozwodzie mu sie nie chciało ,a ja głupia czekałam na nie wiem co.
Potem spotkałam mojego Parqsa i zobaczyłam jak fajnie jest z rówieśnikiem, zarwałam z tamtym, po pół roku zaręczyliśmy się z Partqsem i ślub w sierpniu. już nie mogę sie doczekać i wiem ,że to dobry wybór pomimo ,że jesteśmy ze sobą tak niedługo(1,5 roku)
A wracając do tematu wątku to poznaliśmy się na nartach jak byłam na wczasach odchudzających:))
A w ogóle - najważniejsze to nie wplątać się w jakieś - za przeproszeniem - gówniane "toksyczne związki"!!!
Ile to sie takich przykładów widzi dookoła - oboje cierpią i myślą, że "tak ma być!" "na tym polega prawdziwe życie" "milość to ból" i tym podobne bzdury!
W dodatku kobiety są bardziej skłonne do takiej "martyrologii"...
Hasło na dziś "toksycznym związkom - NIE! Miłość to ma byc radość, a nie ból!" :-)
Ile to sie takich przykładów widzi dookoła - oboje cierpią i myślą, że "tak ma być!" "na tym polega prawdziwe życie" "milość to ból" i tym podobne bzdury!
W dodatku kobiety są bardziej skłonne do takiej "martyrologii"...
Hasło na dziś "toksycznym związkom - NIE! Miłość to ma byc radość, a nie ból!" :-)
Ja poznałam sie z moim ukochanym przez kolezanke ktorej strasznie sie podobal P. i chciala zebym podeszla zagadala go i poznala bo ona sie wstydzila. Pokazala mi go i wtedy wymieklam...:) i nie chcialam podchodzicbo sama mialam pietra ale podeszlam i tak jestesmy razem. Koleznaka nienawidzi mnie ale zawsze fałszywa w stosunku do mnie nie dlatego nie zaluje jej przyjazni ale dzieki temu poznalam mezczyzne mojego zycia a i okazlalo sie ze ja mu od dawna sie bardzo podobałam:)
A my .... poznalismy sie w autobusie :) poznała nas jeszcze w liceum kolezakoa ktora pozniej była dziewczyna mojego Krystiana jakieś 2 czy 3 imprezy fajna zabawa tance itd ... cos nas do siebie ciagnelo ... ale on byl w zwiazku a ja nie chcialam tego psuc ... potem koniec liceum... studia kontakt znikł on wyjechal do warszawy w miedzyczasie ... potem dzwonił ja miałam kogos...a potem krotki sms po 3 latach. Krystian wrocił na magisterke na Pg ja byłam na ostaniim roku studiów i tak to sie zaczeło..... prawie 3 lata temu :) w nocy Sylwester- Nowy rok dostałam pierscionek... była rakieta taka czerwona w niebo i wogole full romantic tym bardziej ze zaskoczenie :) jest cudownie,,,,,
U nas też się zaczęło w autobusie;-) Wcześniej znaliśmy sie w liceum. Wzdychalam do Niego na szkolnym holu. Powiedziałam przyjaciółce o obiekcie moich westchnień...no i sama zaczęła z Nim "kręcić". Spotykali się 2 miesiące, po czym rozstali się z wielkim hukiem. Ja nie miałam już przyjaciółki i nie chciałam już Go bliżej poznawać... Los chciał że Jego rodzice przeprowadzili się na wieś i spotkaliśmy się po 3 latach w PKSie. Fajnie nam się rozmawiało... Poszliśmy na imprezę. Moje uczucie odżyło,a w Nim się obudziło. Jesteśmy razem ponad 2 lata. W przyszłym roku się pobieramy... Niczego nie żałuję...no może tylko tego że nie potrafię do siebie przekonać przyszłej teściowej...
http://daisyPath.com/days/070804/0/1/+10/1
http://daisyPath.com/days/070804/0/1/+10/1
a my się poznalismy przez przypadek?a może to przeznaczenie było?? pewnego dnia poznałam na czacie chłopaka z trojmiasta (wtedy mieszkałam w warszawie) i klikalismy codziennie przez chyba 4 miesiace i w koncu sie poznalismy, przyjechal do mnie...w sumie nie bylo tak, ze my coś może kiedys-czyste kumpelskie rozmowy... wiadomo, ze nie zaiskrzylo, wrocill do domu, ale kontakt pozostal... poznal dziewczyne z moich stron a ona kiedys do mnie zaklikała na gg... rozmawialysmy dosyc czesto, spotkalysmy sie na ploteczki (smialam sie, ze nigdy bym nie powiedziala, ze bede miala "randke" z dziewczyna z netu ;-) ) pewnego dnia klikała na gg ze mną a jej chłopaka (tego ktorego ja wczesniej poznałam) kolega (czyli mój M.) zapytal coś o opis i co robi... napisała, że klika ze mna... zapytał o moje imię... a że nie jest zbyt oklepane wzbudziło jego zainteresowanie moja osobą... od słowa do słowa i dała mój numer gg (poprzedzony wymianą fotek)... 12 dni klikania i już był u mnie... 3 dni znajomości w realu-już rozmowy o ślubie, po pół roku-zaręczyny, w lipcu-ślub, czyli po 15 miesiącach od pierwszego klikniecia :-)
i tak sobie mysle, ze gdybym 4 lata temu nie poznała pewnego chłopaka na czacie to dzisiaj na pewno bym nie znala M.
i tak sobie mysle, ze gdybym 4 lata temu nie poznała pewnego chłopaka na czacie to dzisiaj na pewno bym nie znala M.
A moja historia jest w poprzednim wątku o tym samym tytule i jak macie ochotę to tam poczytajcie. Napiszę w skrócie: ogłosiłam w necie casting na partnera dla mnie na wesele mojej siostry, M. odpisał, po miesiącu się oświadczył, w dniu ślubu będziemy znać się 11 miesięcy. Ja mam 29 on 40. Obydwoje jesteśmy już gotowi, wyszaleliśmy się w przeszłości i dopiero teraz spotkaliśmy właściwe osoby. Nie obrażając nikogo ale biorąc ślub w wieku (obecnie) 20-21 a zwłaszcza dla faceta, to za wcześnie moim zdaniem, w taki sensie że większość ludzi nie jest na to jeszcze gotowa ani psychicznie ani fizycznie na założenie rodziny. Potem tylko są rozwody, np. ma się 29 lat dwoje dzieci i się ucieka od tego.
A ja sie nie zgadzam ;), mam 20 lat z moim facetem jestem od 5 (sic!) i jestesmy szczesliwi no i nie wyobrazam sobie zeby mi sie mialo cokolwiek odmiennic, a jezeli chodzi o wyszalenie/wyszumienie sie to szalejemy sobie razem i jest nam z tym dobrze! A nawiazujac do tytulu -- poznalismy sie na sylwestra, on jest przyjacielem mojego kuzyna, a ze mieszkalismy wtedy w roznych miastach to pisalismy maile, a teraz juz nic pisac nie musimy :), telefonowac na szczescie tez nie, bo mieszkamy razem :).
na nic nie ma reguły zarowno w kwestii wieku czy stazu związku przed ślubem, ale z obserwacji wiem, ze wlasnie te zwiazki z mlodosci nie wytrzymuja, bo skoro bierze sie slub z pierwszym chlopakiem (a on z pierwszą dziewczyną) to z czasem może wyjść chęć poznania jak kto jest z innym partnerem i zaczynają sie zdrady...
hehehe a ja sie nie zgadzam mozna w wieku 22 byc bardziej dojrzalym facetem niz w wieku np 30 znam osoby po 30stce ktore zachowuja sie gorzej niz dzieci w gimnazjum a szczegolnie faceci ktorym w glowie np tylko imprezy i co impreze inna panienka - czy to jest dojrzale NIE!!!!!!!!!! chociaz maja wiecej niz 22 lata
jezeli sie kogos kocha i sie czuje ze to ten jedyny lub ta jedyna na co czekac ??? bo co bo niewypada w tak mlodym wieku??? wszytko wypada jezeli ktos decyduje sie na slub to jest to na tyle powazna decyzja ze ludzie nie "dojrzali " nie moga sie dycydowac a pozatym łatwiej isc przez zycie razem i budowac razem przyszlosc
jezeli sie kogos kocha i sie czuje ze to ten jedyny lub ta jedyna na co czekac ??? bo co bo niewypada w tak mlodym wieku??? wszytko wypada jezeli ktos decyduje sie na slub to jest to na tyle powazna decyzja ze ludzie nie "dojrzali " nie moga sie dycydowac a pozatym łatwiej isc przez zycie razem i budowac razem przyszlosc
brawo - bronmy swojej mlodosci hihihi :-)
moim zdaniem lepiej wziac slub w mlodszym wieku ale np po kilku latach stazu a nie np po 5 miesiacach znajomosci w obojetnie jakim wieku bo wtedy ludzie wogole sie nie znaja , swoich zachowan tego czy mozna na sobie polegac w kazdej sytuacji
choziaz na miłość nie ma reguły .................. i tego sie trzymajmy !!!!!!
pozdrowionka
moim zdaniem lepiej wziac slub w mlodszym wieku ale np po kilku latach stazu a nie np po 5 miesiacach znajomosci w obojetnie jakim wieku bo wtedy ludzie wogole sie nie znaja , swoich zachowan tego czy mozna na sobie polegac w kazdej sytuacji
choziaz na miłość nie ma reguły .................. i tego sie trzymajmy !!!!!!
pozdrowionka
i jak poszłam na łatwiznę i wklejam ponownie swoja wypowiedz:))
My poznaliśmy sie 10 maja 2002 roku w dzień mojej matury z matematyki a dokładnie juz po na imprezie. Moja koleżanka z którą znałam sie już 4 lata chciała mnie wyciągnąć na impreze do Gdańska z jej byłą klasą z liceum ale ja zabardzo nie chciałam. Powiedziałam że pojadę ale jeśli zgodzi sie jeszcze jedna nasza wspólna koleżanka, no i zgodziła sie. Umówiła Nas ze swoim kolega który miał po Nas przyjechac samochodem i mieliśmy wtedy jechac na imprezę. Przyjechał właśnie mój R. w samochodzie zaczęlismy rozmawiac i było naprawdę miło. Ja jednak byłam w związku drugi raz z tym samym chłopakiem więc wcale nie myslałam że bedzie coś miedzy nami. Po imprezie odwiózł mnie do domku i na tym sie skończyło. Mineły 3 tygodnie 30 maja ja juz kończyłam swój związek i moja koleżanka zaproponowała ze zadzwoni do swojego kolegi żeby przyjechała do Nas na imprezę i przyjechała razem z R. Ja miałam wtedy zły humor wogle mi sie nic nie chciało ale jak go tylko zobaczyłam to uśmiech pojawił mi sie na twarzy i całą noc bawilismy sie razem. Był tak nieśmiały ze nie potrafił zapytać sie mnie o mój nr telefonu i poporsił o niego moja koleżankę i tak zaczęły sie Nasze sms-y. Mój poprzedni związek zaraz po tym sie skończył. R. proponował mi wyjścia do kina, nad jezioro ale ja mu zawsze odmawiałam bo nie chciałam znów wiązać sie z kimś. Spotykalismy się jedynie gdzies na imprezie ze znajomymi ale przez przypadek bo mieszkamy w tym samym mieście. W sierpniu było wesele jego siostry i zaprosił mnie na nie ale ja mu odmówiłam bo jechałam do Krakowa na spotkanie z Ojcem Świętym. Przez cały czas sms-y i kiedy wracałam spowrotem przyjechał po mnie do Gdyni był 19 sierpień. Wieczorek umówiliśmy sie na kawkę i od tego dnia jesteśmy już razem. Dwa lata po tym wyjechalismy sobie we wrześniu na weekend w Bory Tucholskie i tam nad brzegiem jeziora oświadczył mi się. Ucieszyłam sie jak dziecko. Oficjalne zaręczyny mieliśmy 5 listopada 2004. A ślub 19 sierpnia 2006 i juz nie mogę sie doczekac. Po pół roku naszej znajomości wiedzielismy już ze chcemy być razem.
My poznaliśmy sie 10 maja 2002 roku w dzień mojej matury z matematyki a dokładnie juz po na imprezie. Moja koleżanka z którą znałam sie już 4 lata chciała mnie wyciągnąć na impreze do Gdańska z jej byłą klasą z liceum ale ja zabardzo nie chciałam. Powiedziałam że pojadę ale jeśli zgodzi sie jeszcze jedna nasza wspólna koleżanka, no i zgodziła sie. Umówiła Nas ze swoim kolega który miał po Nas przyjechac samochodem i mieliśmy wtedy jechac na imprezę. Przyjechał właśnie mój R. w samochodzie zaczęlismy rozmawiac i było naprawdę miło. Ja jednak byłam w związku drugi raz z tym samym chłopakiem więc wcale nie myslałam że bedzie coś miedzy nami. Po imprezie odwiózł mnie do domku i na tym sie skończyło. Mineły 3 tygodnie 30 maja ja juz kończyłam swój związek i moja koleżanka zaproponowała ze zadzwoni do swojego kolegi żeby przyjechała do Nas na imprezę i przyjechała razem z R. Ja miałam wtedy zły humor wogle mi sie nic nie chciało ale jak go tylko zobaczyłam to uśmiech pojawił mi sie na twarzy i całą noc bawilismy sie razem. Był tak nieśmiały ze nie potrafił zapytać sie mnie o mój nr telefonu i poporsił o niego moja koleżankę i tak zaczęły sie Nasze sms-y. Mój poprzedni związek zaraz po tym sie skończył. R. proponował mi wyjścia do kina, nad jezioro ale ja mu zawsze odmawiałam bo nie chciałam znów wiązać sie z kimś. Spotykalismy się jedynie gdzies na imprezie ze znajomymi ale przez przypadek bo mieszkamy w tym samym mieście. W sierpniu było wesele jego siostry i zaprosił mnie na nie ale ja mu odmówiłam bo jechałam do Krakowa na spotkanie z Ojcem Świętym. Przez cały czas sms-y i kiedy wracałam spowrotem przyjechał po mnie do Gdyni był 19 sierpień. Wieczorek umówiliśmy sie na kawkę i od tego dnia jesteśmy już razem. Dwa lata po tym wyjechalismy sobie we wrześniu na weekend w Bory Tucholskie i tam nad brzegiem jeziora oświadczył mi się. Ucieszyłam sie jak dziecko. Oficjalne zaręczyny mieliśmy 5 listopada 2004. A ślub 19 sierpnia 2006 i juz nie mogę sie doczekac. Po pół roku naszej znajomości wiedzielismy już ze chcemy być razem.
Karolinka 29 napisał(a):
> A moja historia jest w poprzednim wątku o tym samym tytule i
> jak macie ochotę to tam poczytajcie. Napiszę w skrócie:
> ogłosiłam w necie casting na partnera dla mnie na wesele mojej
> siostry, M. odpisał, po miesiącu się oświadczył, w dniu ślubu
> będziemy znać się 11 miesięcy. Ja mam 29 on 40. Obydwoje
> jesteśmy już gotowi, wyszaleliśmy się w przeszłości i dopiero
> teraz spotkaliśmy właściwe osoby. Nie obrażając nikogo ale
> biorąc ślub w wieku (obecnie) 20-21 a zwłaszcza dla faceta, to
> za wcześnie moim zdaniem, w taki sensie że większość ludzi nie
> jest na to jeszcze gotowa ani psychicznie ani fizycznie na
> założenie rodziny. Potem tylko są rozwody, np. ma się 29 lat
> dwoje dzieci i się ucieka od tego.
>
>
Ja nie zgodze sie z toba Karolino. Jezeli twierdzisz ze ludzie młodym wieku sa najprawdopodobiej zkazani na nieudane małżeństwo bo są niedojrzali psychicznie to powiedz skąd wiesz ze ty na przykład jestes dojrzala pod kazdym względem ze swoim parnerem i wy...(wypluwam) nie weźmiecie kiedys rozwodu. Nie masz zadnej pewności ze kiedys to sie nie stanie. Nikt nie wie co kiedys sie stanie. Nie chcialam ciebie tutaj urazic bron boze. Ale uwazam ze wiek tu nie ra roli tylko miłość dwojga ludzi. Jak sie kochaja to niech biora slub a nie czekac iles tam lat az bedzie sie starszym. Zaloze sie ze gdybys spotkala swojego lubego duzo duzo wczesniej napewno bys wtedy juz wzieła z nim slub.
> A moja historia jest w poprzednim wątku o tym samym tytule i
> jak macie ochotę to tam poczytajcie. Napiszę w skrócie:
> ogłosiłam w necie casting na partnera dla mnie na wesele mojej
> siostry, M. odpisał, po miesiącu się oświadczył, w dniu ślubu
> będziemy znać się 11 miesięcy. Ja mam 29 on 40. Obydwoje
> jesteśmy już gotowi, wyszaleliśmy się w przeszłości i dopiero
> teraz spotkaliśmy właściwe osoby. Nie obrażając nikogo ale
> biorąc ślub w wieku (obecnie) 20-21 a zwłaszcza dla faceta, to
> za wcześnie moim zdaniem, w taki sensie że większość ludzi nie
> jest na to jeszcze gotowa ani psychicznie ani fizycznie na
> założenie rodziny. Potem tylko są rozwody, np. ma się 29 lat
> dwoje dzieci i się ucieka od tego.
>
>
Ja nie zgodze sie z toba Karolino. Jezeli twierdzisz ze ludzie młodym wieku sa najprawdopodobiej zkazani na nieudane małżeństwo bo są niedojrzali psychicznie to powiedz skąd wiesz ze ty na przykład jestes dojrzala pod kazdym względem ze swoim parnerem i wy...(wypluwam) nie weźmiecie kiedys rozwodu. Nie masz zadnej pewności ze kiedys to sie nie stanie. Nikt nie wie co kiedys sie stanie. Nie chcialam ciebie tutaj urazic bron boze. Ale uwazam ze wiek tu nie ra roli tylko miłość dwojga ludzi. Jak sie kochaja to niech biora slub a nie czekac iles tam lat az bedzie sie starszym. Zaloze sie ze gdybys spotkala swojego lubego duzo duzo wczesniej napewno bys wtedy juz wzieła z nim slub.
ancia napisał(a):
> a jednak sama milosc, nawet najwieksza nie wystarczy, bo tylko
> dojrzaly emocjonalnie czlowiek potrafi ja przeniesc przez
> zycie, gdy minie juz to pierwsze zauroczenie...
> Kochane, pamietajcie: SLUB BIERZE SIE RAZ, A MAŁŻEŃSTWO BUDUJE
> SIĘ CAŁE ŻYCIE!!!!!!
Anciu ja uwazam ze tylko prawdziwa milosc przetrwa cąłe zycie. Jesli kogos sie kocha prawdziwie to przez to traktuje sie tą osobę z wielkim szacunkiem i wytrwają w tej milosci cale zycie. Jesli sie rozejda to znaczy ze nie byla to milosc tylko im sie to tak wydawalo. Jesli ludzie sie naprawde kochaja to nie wytrzymaja bez siebie zyc osobno. A co do slubu to ze względu na milosc i slub małżenstwo powinno sie budowac. Slub to nie jest zadna impreza 1dniowa tylko przysiega przed Bogiem i sobie nawzjaem. To sakrament który juz cie obowiązuje do konca zycia.
> a jednak sama milosc, nawet najwieksza nie wystarczy, bo tylko
> dojrzaly emocjonalnie czlowiek potrafi ja przeniesc przez
> zycie, gdy minie juz to pierwsze zauroczenie...
> Kochane, pamietajcie: SLUB BIERZE SIE RAZ, A MAŁŻEŃSTWO BUDUJE
> SIĘ CAŁE ŻYCIE!!!!!!
Anciu ja uwazam ze tylko prawdziwa milosc przetrwa cąłe zycie. Jesli kogos sie kocha prawdziwie to przez to traktuje sie tą osobę z wielkim szacunkiem i wytrwają w tej milosci cale zycie. Jesli sie rozejda to znaczy ze nie byla to milosc tylko im sie to tak wydawalo. Jesli ludzie sie naprawde kochaja to nie wytrzymaja bez siebie zyc osobno. A co do slubu to ze względu na milosc i slub małżenstwo powinno sie budowac. Slub to nie jest zadna impreza 1dniowa tylko przysiega przed Bogiem i sobie nawzjaem. To sakrament który juz cie obowiązuje do konca zycia.
miłość musi być, oczywiście, ale dojrzałość do założenia rodziny to jest bardzo istotne, też trzeba trzeźwo patrzeć na druga osobę, nie można miec klapek na oczach bo wtedy nie pozna się tej osoby tak naprawdę... chyba najgorsze jest zaślepienie...czasami mam wrażenie, że młodym dziewczynom spieszy się do ołtarza bo to fajnie, biała suknia, ta cała pompa weselna... ale tego jest jeden dzień. mysla, że życie będzię usłane różam a potem rozczarowanie... pierwsze niepowodzenia, kłótnie, sprzeczki (wiadomo, małżeństwo musi się "dotrzeć") i już myśli że to pomyłka, że to jednak nie była miłość...
ale niestety co może wiedzieć 20-letnia dziewczyna o zyciu? nic. zrobiła maturę, nie wyszła jeszcze spod garnuszka mamusi(pomijam wykolejenców ktory maja po 30lat i móżdzek 10-latka :-) )nie chce nikogo urazić, nic z tych rzeczy, ale mysle, że ze ślubem nie ma co się spieszyć, po co sie w mlodym wieku pakowac w pranie skarpetek mężusiowi? ;-)
ancia napisał(a):
> komentując wypowiedz Jen, rozumiem, ze dawniej miłość sie
> czesciej przydarzala niz dzis, skoro bylo o polowe niej
> rozwodów?
>
> i jesli myslisz, ze za 10 lat bedziesz czula do swego meza to
> samo co dzis, to naprawde nie zycze Ci zle, ale jestes w duzym
> błędzie.
Anciu jezeli masz zamiar wziąśc ślub i sadzisz ze wasze uczucia sie zmienia za 10 lat albo mi...to przepraszam ale nie wiem po co beirzesz ten slub. NIe wiem dlaczego mialabym nie kochac mojego lubego za 10lat po malzenstwie. Dla mnie prawdziwa milosc istnieje przez cale zycie widze to na przyklad po moich rodzicach a sa juz po slubie grubo 25lat i u nich nic sie nie zmienilo. Jak ty z takim podejsicem podchodzisz do slubu to nie obrazajac Ciebie oczywiscie zycze powodzenia.
> komentując wypowiedz Jen, rozumiem, ze dawniej miłość sie
> czesciej przydarzala niz dzis, skoro bylo o polowe niej
> rozwodów?
>
> i jesli myslisz, ze za 10 lat bedziesz czula do swego meza to
> samo co dzis, to naprawde nie zycze Ci zle, ale jestes w duzym
> błędzie.
Anciu jezeli masz zamiar wziąśc ślub i sadzisz ze wasze uczucia sie zmienia za 10 lat albo mi...to przepraszam ale nie wiem po co beirzesz ten slub. NIe wiem dlaczego mialabym nie kochac mojego lubego za 10lat po malzenstwie. Dla mnie prawdziwa milosc istnieje przez cale zycie widze to na przyklad po moich rodzicach a sa juz po slubie grubo 25lat i u nich nic sie nie zmienilo. Jak ty z takim podejsicem podchodzisz do slubu to nie obrazajac Ciebie oczywiscie zycze powodzenia.
dokładnie przykład mojego T - pracuje odkladamy jak mozemy na slub ( nawet teraz jeszcze jest w pracy - nadgodziny ) uczy sie przesadnie nie imprezuje- prawie wogole bo juz mu sie nie chce byly juz sie wyszalal jedynym jego nalogiem jak twierdzi jestem ja:-)) no i fajki ale z tym walczy no i najwazniejsze pomaga rodzince bo jak twierdzi jak ma to pomoze bo chociaz tak moze im sie odwdzieczyc i teraz najlepsze ma 22 lata
Jen napisala
Anciu jezeli masz zamiar wziąśc ślub i sadzisz ze wasze uczucia sie zmienia za 10 lat albo mi...to przepraszam ale nie wiem po co beirzesz ten slub. NIe wiem dlaczego mialabym nie kochac mojego lubego za 10lat po malzenstwie. Dla mnie prawdziwa milosc istnieje przez cale zycie widze to na przyklad po moich rodzicach a sa juz po slubie grubo 25lat i u nich nic sie nie zmienilo. Jak ty z takim podejsicem podchodzisz do slubu to nie obrazajac Ciebie oczywiscie zycze powodzenia
A wiec sie nie zrozumialysmy....
Bo ja nie zamierzam sie rozstac z moim mezem nigdy, nigdy...I nie uzalezniam tego od milosci w Twoim (chyba ) rozumieniu, czyli patrzenia sobie w oczy i czułych slówek. Mozesz mnie dzis zbluzgac, ze cos Ci takiego powiedzialam, ale spotkajmy sie za te 10 lat i powiesz mi czy nic sie nie zmienilo. Pewnie, ze to bedzie tez milosc, ale nie ta, ktora czujesz dzis...I mozesz myslec co chcesz, a ja wiem swoje
A co do mojego podejscia do slubu, to jednak obrazasz mnie. Zycze Ci, zebys miala tyle wytrwalosci w zwiazku co ja...dodam tylko ze musze przejsc niejedno, bo moj narzeczony jest marynarzem. A jadnak juz 10 lat z soba jestesmy. I dzis juz nie jest to to samo uczucie, co kiedys...ale co ja Ci tam bede tlumaczyc, zycie Ci wszystko wytlumaczy...Zycze wszystkiego najlepszego
Anciu jezeli masz zamiar wziąśc ślub i sadzisz ze wasze uczucia sie zmienia za 10 lat albo mi...to przepraszam ale nie wiem po co beirzesz ten slub. NIe wiem dlaczego mialabym nie kochac mojego lubego za 10lat po malzenstwie. Dla mnie prawdziwa milosc istnieje przez cale zycie widze to na przyklad po moich rodzicach a sa juz po slubie grubo 25lat i u nich nic sie nie zmienilo. Jak ty z takim podejsicem podchodzisz do slubu to nie obrazajac Ciebie oczywiscie zycze powodzenia
A wiec sie nie zrozumialysmy....
Bo ja nie zamierzam sie rozstac z moim mezem nigdy, nigdy...I nie uzalezniam tego od milosci w Twoim (chyba ) rozumieniu, czyli patrzenia sobie w oczy i czułych slówek. Mozesz mnie dzis zbluzgac, ze cos Ci takiego powiedzialam, ale spotkajmy sie za te 10 lat i powiesz mi czy nic sie nie zmienilo. Pewnie, ze to bedzie tez milosc, ale nie ta, ktora czujesz dzis...I mozesz myslec co chcesz, a ja wiem swoje
A co do mojego podejscia do slubu, to jednak obrazasz mnie. Zycze Ci, zebys miala tyle wytrwalosci w zwiazku co ja...dodam tylko ze musze przejsc niejedno, bo moj narzeczony jest marynarzem. A jadnak juz 10 lat z soba jestesmy. I dzis juz nie jest to to samo uczucie, co kiedys...ale co ja Ci tam bede tlumaczyc, zycie Ci wszystko wytlumaczy...Zycze wszystkiego najlepszego
pisząc o 20-latce miałam na myśli przeciętną dziewczynę jakich jest wielu... kogo życie doświadczyło to już inna bajka... nie twierdze tez, że nie ma dojrzalych 20-letnich chłopaków, ale swoje wypowiedzi opieram na swoich obserwacjach i z przykrością muszę stwierdzić że takich wyjątków jest jak na lekarstwo... ale... kazdego fceta mozna sobie "wytresowac", wystarczy odpowiednie podejście :-) no i jeszcze jedno... nie ważne w jakim wieku jest facet trzeba brać na niego poprawkę... każdy to na swój sposób duże dziecko :)
Anciu nie miałam zamiaru ciebie obrazac ale nie rozumiem jak mozna kochac inaczej za 10lat? Chodzi o przyzwyczajenie czy co? Moim zdaniem jak sie kogos kocha to kocha i to przez całe zycie. Ja zauważyłam np ze im dłuzej jestesmy razem tym bardziej go kocham...Ja tak mam i nie wiem czy chodzilo Tobie o to na przykałd moze masz podobnie
Jen napisał(a):
> Anciu nie miałam zamiaru ciebie obrazac ale nie rozumiem jak
> mozna kochac inaczej za 10lat? Chodzi o przyzwyczajenie czy co?
> Moim zdaniem jak sie kogos kocha to kocha i to przez całe
> zycie. Ja zauważyłam np ze im dłuzej jestesmy razem tym
> bardziej go kocham...Ja tak mam i nie wiem czy chodzilo Tobie o
> to na przykałd moze masz podobnie
chodzilo mi o to, ze milosc dojrzewa razem z nami i najpierw jest to zauroczenie, tzw zakochanie, a milosc przychodzi z czasem i jesli sie to uczucie umie pielegnowac to mozna stworzyc wspanialy zwiazek. Ale jesi ktos oczekuje, ze przez cale zycie bedzie slodko i radosnie, czule słówka i bicie serca to moze sie szybko rozczarowac. Niedojrzaly emocjonalnie czlowiek stwierdzi, ze TO JEDNAK NIE TO i szuka dalej, a tu nie o to chodzi. Trzeba razem rowiazywac problemy,szanowac sie i po prostu tworzyc małżenstwo
> Anciu nie miałam zamiaru ciebie obrazac ale nie rozumiem jak
> mozna kochac inaczej za 10lat? Chodzi o przyzwyczajenie czy co?
> Moim zdaniem jak sie kogos kocha to kocha i to przez całe
> zycie. Ja zauważyłam np ze im dłuzej jestesmy razem tym
> bardziej go kocham...Ja tak mam i nie wiem czy chodzilo Tobie o
> to na przykałd moze masz podobnie
chodzilo mi o to, ze milosc dojrzewa razem z nami i najpierw jest to zauroczenie, tzw zakochanie, a milosc przychodzi z czasem i jesli sie to uczucie umie pielegnowac to mozna stworzyc wspanialy zwiazek. Ale jesi ktos oczekuje, ze przez cale zycie bedzie slodko i radosnie, czule słówka i bicie serca to moze sie szybko rozczarowac. Niedojrzaly emocjonalnie czlowiek stwierdzi, ze TO JEDNAK NIE TO i szuka dalej, a tu nie o to chodzi. Trzeba razem rowiazywac problemy,szanowac sie i po prostu tworzyc małżenstwo
Jen napisał(a):
> Zyczysz mi tyle wytrwalosci w zwiazku ile ty masz a skąd wiesz
> ile ja mam wytrwalosci? Zycie mi pokaze? Uwazasz siebie na taka
> doswiadoczona bo jestes juz 10lat z chlopakiem. Przykro mi ze
> tak mowisz bo mnie nie znasz
nie wiem ile masz wytrwalosci, ale skoro ocenilas w taki spsob moje podejscie do slubu, i to tak bez ceregieli, to wypraszam sobie.
I tym (nie)milym akcentem zycze Ci dobranoc i wszystkiego dobrego :)))))
> Zyczysz mi tyle wytrwalosci w zwiazku ile ty masz a skąd wiesz
> ile ja mam wytrwalosci? Zycie mi pokaze? Uwazasz siebie na taka
> doswiadoczona bo jestes juz 10lat z chlopakiem. Przykro mi ze
> tak mowisz bo mnie nie znasz
nie wiem ile masz wytrwalosci, ale skoro ocenilas w taki spsob moje podejscie do slubu, i to tak bez ceregieli, to wypraszam sobie.
I tym (nie)milym akcentem zycze Ci dobranoc i wszystkiego dobrego :)))))
"tworzyc małzeństwo" oschle to zabrzmialo
a codziennie widze pare staruszkow ktorzy trzymaja sie za rece i nadal patrza na siebie takim wzrokiem ze az milo sie wszystkim dookola robi i niech mi ktos powie ze to nie jest prawdziwa milosc
a ze po 10 latach nie bedzie bicia serca i przyslowiowych motylkow w brzuchu - to po co te wszystkie sluby i zwiazki skoro takie podejscie
a codziennie widze pare staruszkow ktorzy trzymaja sie za rece i nadal patrza na siebie takim wzrokiem ze az milo sie wszystkim dookola robi i niech mi ktos powie ze to nie jest prawdziwa milosc
a ze po 10 latach nie bedzie bicia serca i przyslowiowych motylkow w brzuchu - to po co te wszystkie sluby i zwiazki skoro takie podejscie
agatonia napisał(a):
> "tworzyc małzeństwo" oschle to zabrzmialo
> a codziennie widze pare staruszkow ktorzy trzymaja sie za rece
> i nadal patrza na siebie takim wzrokiem ze az milo sie
> wszystkim dookola robi i niech mi ktos powie ze to nie jest
> prawdziwa milosc
> a ze po 10 latach nie bedzie bicia serca i przyslowiowych
> motylkow w brzuchu - to po co te wszystkie sluby i zwiazki
> skoro takie podejscie
>
>
hmm, moze wlasnie dlatego, zeby te motylki byly mimo tego, ze facet nie spuszcza klapy na sedesie?
bo byly juz na tym forum wypowiedzi w stylu, ze jesli nie spuszcza, to po co sie meczyc? bez kitu, naprawde byly...
> "tworzyc małzeństwo" oschle to zabrzmialo
> a codziennie widze pare staruszkow ktorzy trzymaja sie za rece
> i nadal patrza na siebie takim wzrokiem ze az milo sie
> wszystkim dookola robi i niech mi ktos powie ze to nie jest
> prawdziwa milosc
> a ze po 10 latach nie bedzie bicia serca i przyslowiowych
> motylkow w brzuchu - to po co te wszystkie sluby i zwiazki
> skoro takie podejscie
>
>
hmm, moze wlasnie dlatego, zeby te motylki byly mimo tego, ze facet nie spuszcza klapy na sedesie?
bo byly juz na tym forum wypowiedzi w stylu, ze jesli nie spuszcza, to po co sie meczyc? bez kitu, naprawde byly...
o zgrozo naprawde takie komentarze byly :-( smutne
przeciez ludzie skladaja przysiege i chca byc ze soba bez wzgledu na wszystko ze cokolwiek by sie dzialo choroba bieda to na zawsze razem i nawet ta klapa od sedesu czy brudne skarpetki czy ( tak zeby kazda sie usmiechnela ) czy nawet bąki pod kołdra to trzeba kochac ;-)
przeciez ludzie skladaja przysiege i chca byc ze soba bez wzgledu na wszystko ze cokolwiek by sie dzialo choroba bieda to na zawsze razem i nawet ta klapa od sedesu czy brudne skarpetki czy ( tak zeby kazda sie usmiechnela ) czy nawet bąki pod kołdra to trzeba kochac ;-)
Jak widać każdy z nas ma inne zdanie na ten temat, a ja i tak swojego nie zmienię. Nie jestem przeciwko tym młodym osobom które biorą ślub, i naprawdę życzę Wam żeby było zawsze tak, jak tutaj się deklarujecie. To była moja opinia poparta tym co widzę, co się dzieje wokół a niestety to są fakty. Oczywiście nie ma na to reguły, każdy z nas czegoś w życiu doświadczył, czy ma 20 czy 30 lat, nie raz dostało się w d.... od życia. Ale zgadzam się z czyjąś wypowiedzią wcześniejszą, miłość to nie wszystko niestety i w większości przypadków z czasem się ona zmienia, dojrzewa albo i też nie. Każda młoda osoba będzie się tutaj broniła, broniła swojej miłości i pewności, nie oczekuję że ktokolwiek z młodych się ze mną zgodzi. Ja też miałam 21 lat i wiem jak to jest, jednak z perespektywy czasu fakty są niezaprzeczalne.
oczywiscie,mnie tez nie byloby stac na tyle gdyby nie nasi rodzice.wiec tylko sie cieszyc i im dziekowac.a jak ktos wyda 50 tys to co?bedzie potepiany i wytykany ze sie madrzy?byl watek ile ktora wydaje i jakos nie pamietam zebym tylko ja tam sie wpisywala lub miala wesele za najwieksza kase!to jest chore!
:))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))
prawda w oczy kole, a winni sie tłumaczą :))))))))
myslisz ze tylko ty masz patent na opieprzanie, bo ci sie nie podoba to, o czym dyskutujemy?
to nie twoj watek, wiec jak autorka bedzie chciala cos zmienic, to sie wypowie, a ty madralo wyluzuj lepiej.
prawda w oczy kole, a winni sie tłumaczą :))))))))
myslisz ze tylko ty masz patent na opieprzanie, bo ci sie nie podoba to, o czym dyskutujemy?
to nie twoj watek, wiec jak autorka bedzie chciala cos zmienic, to sie wypowie, a ty madralo wyluzuj lepiej.
i do tego prostaczka:)nie raz tlumaczenia sie przydaja,szczegolnie dla takich ogranicznikow jak ty.porostu chce zebys zrozumiala,dlatego staram sie ci tak jasno naswietlic sytuacje.:)i nadal nie masz argumentow,tylko atak...tylko wspolczuc.
i wlasnie co masz do sprzataczek????a ty co,ksiezniczka na ziarnku?:)
madruj dalej i pozdrawiam cie serdecznie:)
i wlasnie co masz do sprzataczek????a ty co,ksiezniczka na ziarnku?:)
madruj dalej i pozdrawiam cie serdecznie:)