Widok
łyżeczkowanie - gdzie w Gdańsku?
dziewczyny, proszę Was o pomoc - dostałam skierowanie na łyżeczkowanie, podpowiedzcie mi do któego szpitala najlepiej pojechać? chce sobie oszczędzić kolejnych zmartwień, proszę o konkretne informacje - wiem, ze wiele z Was to przechodziło... Proszę też nie pocieszajcie, potrzebuję tylko odpowiedzi..Dajcie znać, czy jechałyście wcześniej się spytać o termin, czy od razu? To dla mnie ważne bo pracuję i muszę jakoś to wszystko poukłądać..
Zabieg miałam wykonywany na Zaspie. Musisz stawić się najpóźniej o 8.15 na IP i nie jeść ani nie pić od rana. lekarz na IP bardzo miły. Na ginekologi juz raczej zlewka.
Zabieg wykonano ok. 11.30. Nikt do mnie nawet nie przeszedł, żeby zobaczyć czy w ogóle wybudziłam się z narkozy. Ubrałąm się po 14 bo czułam się już na siłach. Musiałam dostać imunoglobulinę anty rh, gdyż mamy z mężem konfikt serologiczny. Czekałam na zastrzyk do godz. 17.00 na korytarzu (nikt mnie nie wyrzucał z sali ale po co miałam leżeć w piżamie na łożku szpitalnym). Jeżeli również masz czynnik rh(-) a mąż (+) radzę wszystkim napotkanym lekarzą to powtarzać po 5 razy bo tego nie pilnują. o 17.30 wyszłąm ze szpitala
Ogólnie Zaspa mnie b. rozczarowała, jeżeli chodzi o tego typu zabiegi i podejście do pacjenta
Zabieg wykonano ok. 11.30. Nikt do mnie nawet nie przeszedł, żeby zobaczyć czy w ogóle wybudziłam się z narkozy. Ubrałąm się po 14 bo czułam się już na siłach. Musiałam dostać imunoglobulinę anty rh, gdyż mamy z mężem konfikt serologiczny. Czekałam na zastrzyk do godz. 17.00 na korytarzu (nikt mnie nie wyrzucał z sali ale po co miałam leżeć w piżamie na łożku szpitalnym). Jeżeli również masz czynnik rh(-) a mąż (+) radzę wszystkim napotkanym lekarzą to powtarzać po 5 razy bo tego nie pilnują. o 17.30 wyszłąm ze szpitala
Ogólnie Zaspa mnie b. rozczarowała, jeżeli chodzi o tego typu zabiegi i podejście do pacjenta
Nie-w takim przypadku nie będziesz musiała dostać immunoglobuliny.
Nie wiem jak to jest stosowane w naszych 3miejskich szpitalach ale jeżeli jeszcze nie rodziłaś to możesz dostać tabletki poronne i gdy wszytko się "zacznie" dopiero wtedy będzie przeprowadzony zabieg. Chyba w takich przypadkach trzeba zostać na noc. ALe nie chce się wypowiadać bo nie wiem tego na 100%. Niech wypowiedzą się koleżanki, które wiedzą jak to jest.
Ja już rodziłam dlatego od razu był przeprowadzony zabieg.
Nie wiem jak to jest stosowane w naszych 3miejskich szpitalach ale jeżeli jeszcze nie rodziłaś to możesz dostać tabletki poronne i gdy wszytko się "zacznie" dopiero wtedy będzie przeprowadzony zabieg. Chyba w takich przypadkach trzeba zostać na noc. ALe nie chce się wypowiadać bo nie wiem tego na 100%. Niech wypowiedzą się koleżanki, które wiedzą jak to jest.
Ja już rodziłam dlatego od razu był przeprowadzony zabieg.
Ja miałam zabieg łyżeczkowania w Gdańsku - w szpitalu wojewódzkim. Na IP musialam zjawić się o 8.00 rano. Najpierw badania, później ok godzinki leżałam na sali na patologii - w tym czasie był jeszcze raz lekarz i wyjaśniał wszystko. Po zabiegu wybudziła mnie siostra- pytała o samopoczucie, znowu wizyta lekarza. Dodatkowo ponieważ mam grupę Arh- to dostaje się zastzryk z przeciwciałami (nik nie pyta jaką grupę na mąż). Ok 14-15 mogłam już wyjść do domu.
Nie polecam wojewódzkiego. Miałam zabieg pod narkozą, ale podczas łyżeczkowania przebili mi macicę i musieli przewieźć na salę operacyjną, ponieważ krwawiłam do brzucha. Później dowiedziałam, że taka sytuacja zdarza się rzadko i że to wina mojej macicy, ponieważ była zbyt miękka.
W szpitalu miałam być kilka godzin, a spędziłam 4 dni. :(
W szpitalu miałam być kilka godzin, a spędziłam 4 dni. :(
1 łyżeczkowanie miałam w wojewódzkim, jak tylko sie okazało, że dzidzia sie nie rozwija, moja gin skierowala mnie na zabieg, pojechalismy do Wojewodzkiego, kazali przyjechac jutro rano i byc na czczo, bylam o 7.30, najpierw papierkowe sprawy, duzo pytan, napenwo musisz miec ksiązeczke rumowska ze skierowaniem, jakies dokumenty tozsamosci, potwierdzenie, ze jestes ubespieczona, jesli masz-ksiazeczke ciazy, o 9 przyjeli mnie na oddzial, zwazyli, pobrali krew, kolo 11.00 mialam zabieg, z tego co wiem w tej chwili zawsze jest pod narkoza, nie wiem, kto ci powiedzial, ze bez, zabieg trwa okolo 15-20 minut, obudzilam sie juz na sali, czulam sie zle, ledwo stalam na nogach, a juz o 13.30 mnie wypisali, jak by maz nie przyjechal autem, to nie mialabym szans sama dojechac; 2 raz bylam na Klinicznej, zglosilam sie okolo 12, poniewaz tez musialam wszystko zalatwic w pracy, znowu dokumenty i inne papierki, kazali zostac na noc, co mi sie nie za bardzo podobalo, ale zdrowie jest najwaniejsze, kazali czekac, niby nie bylo anestezjologa, o 21.00 dali tabletke (nie pamietam dokladnie-chyba na rozpulchnienie macicy), najpierw niby nic-zadnych boli, ale pozniej zaczelo bolec jak cholera, o 23.00 akurat zjawil sie na oddziale anestezjolog i zrobili abieg, po nim dostalam jeszcze mocne przeciwbolowe w kroplowce, tak ze jak sie obudzilam rano, to jz sie czulam dobrze. Tak ze ogolnie to chyba lepiej bylo na Klinicznej, ale sama zdecydujesz.
Zycze sily i pamietaj, ze bedzie dobrze, co nas nie zabije-tylko nas wzmocni!.
Pozdrawia mama rocznego Michasia
Zycze sily i pamietaj, ze bedzie dobrze, co nas nie zabije-tylko nas wzmocni!.
Pozdrawia mama rocznego Michasia
Dziewczyny, ja mam podobny kłopot jak autorka tego wątku. 1 ciąża, dzidzia się przestała rozwijać :( Mam skierowanie do szpitala. Lekarka powiedziała, ze dadzą mi leki, zacznę krwawić i będzie ok. Ale jak czytam to widzę, ze raczej wszystkich łyżeczkują.
Chcę przez to przejść jak najmniej boleśnie fizycznie i jak najkrócej.
Czy któraś z was była może ostatnio na takim zabiegu i może coś doradzić.
No i czy mogę sie zgłaszać do szpitala w sobotę, moja lekarz z Klinicznej, mówi ze tak, ale czy wtedy ktoś się mną zajmie?
Chcę przez to przejść jak najmniej boleśnie fizycznie i jak najkrócej.
Czy któraś z was była może ostatnio na takim zabiegu i może coś doradzić.
No i czy mogę sie zgłaszać do szpitala w sobotę, moja lekarz z Klinicznej, mówi ze tak, ale czy wtedy ktoś się mną zajmie?
Zosia, najlepiej spytaj w konkretnym szpitalu czy możesz przyjsc w sobote. np wwojewodzkim w czwartki nie przyjmują... tak bynajmniej mi powiedzieli. Koniec koncow byłam w wojewodzkim, zostawili mnie na jedną noc. ja poszłam w czwartek do szpitala, zbadał mnie lekarz i kazal przyjsc w piatek rano na czczo.
Trzymaj sie.
widzisz, we wrzesniu przez to musiałam przejsc, teraz jestem w 10 tyg ciazy i jest wszystko dobrze.
Trzymaj sie.
widzisz, we wrzesniu przez to musiałam przejsc, teraz jestem w 10 tyg ciazy i jest wszystko dobrze.
Mi lekarz powiedział ,ze tylko Wejherowo i byliśmy bardzo zadowoleni. Teraz moja przyjaciółka też miała w Wejherowie bo tam ją wysłał jej lekarz. W tamtym szpitalu jest super podejście do kobiet po poronieniu i dodatkowo dostajesz lek na rozwarcie szyjki macicy co zmniejsza ryzyko niewydolności w kolejnej ciąży.
Ja napisze o swoim doświadczeniu, sama szukałam informacji jak to wygląda w szpitalu wojewódzkim...
Łyżeczkowanie miałam wczoraj w szpitalu wojewódzkim. 11 tydzień ciąży, dzidzia przestała się rozwijać w 6 tygodniu.
Wyglądało to tak, dostałam skierowanie na 6 rano do szpitala ponieważ sama nie chciałam czekać na samoistne poronienie a już troszkę nosiłam martwy płód więc musiałam iść na zabieg...
- 6 rano szpital z kompletem dokumentów, czyli skierowanie od gina, usg, dokumentacja od Pani doktor, dowód osobisty, potwierdzenie ubezpieczenia. Podpisujemy dokumenty. Wszystko w okienku na ginekologii.
- po załatwieniu papierkowych spraw Pani pielęgniarka wysłała mnie do pokoju przyjęć gdzie musiałam się przebrać i wyjść na korytarz
- badanie jeszcze raz na usg czy na pewno płód jest obumarły
- ważenie, mierzenie temperatury
- potem pielęgniarka zabiera na odział patologii ciąży i znowu lądujemy za biureczkiem i podpisujemy kolejne papierki... WAŻNE !!! TRZEBA MIEĆ PRZY SOBIE GRUPĘ KRWI OCZYWIŚCIE NA PAPIERZE Z LABORATORIUM
- położna mierzy ciśnienie, wenflon, pobiera krew
- w końcu położenie na sali
- przychodzi lekarz i zaprasza na rozmowę, wyjaśnia wszystko dokładnie, odpowiada na pytania i podsuwa kolejne papierki do podpisania ;/
- potem badanie ginekologiczne, czy szyjka macicy jest rozszerzona (u mnie nie była więc dostałam tabletkę dopochwową -> poronną)
- po 9 leżałam i czekałam na zabieg
- 13:30 zabieg, a wyglądało to tak że przyszła Pani położna zaprosiła na zabieg. Na sali jest 3 albo 4 lekarzy plus dwie położne. Siada się na fotelu ginekologicznym, w koszulce którą ma się na sobie,dezynfekują nam to co trzeba, podają dożylnie tak zwanego głupiego jasia i po zabiegu
- obudziłam się po godzinie w łóżeczko przykryta kołderka i kocykiem z wkładką wiecie gdzie, pamiętam tylko że słyszałam jak położna pytała się czy przykryć mnie kocem i że mam odpoczywać i nie wstawać do 16
- 17 przyszedł lekarz zapytał czy jest ok ( wcześniej chodził ordynator jeszcze przed zabiegiem i pytał czy podać mi jakieś leki przeciwbólowe i jak się czuje psychicznie i fizycznie)
- 17:05 wyjście ze szpitala
Ogólnie bałam się że będą czekać aż sama poronie a oni mi tylko wyczyszczą to co zostanie a okazało się że wystarczą 3h po tabletce żeby macica się przygotowała na zabieg. Jeśli chodzi o ból fizyczny przed i po zabiegu to jest ok, ból serca większy. A tak czułam się jak jak przy okresie. Sam zabieg trwa góra 10-15 minut.
Da się to przeżyć. Nie ma co się załamywać tylko odczekać trzy miesiące i do roboty :)
Jeszcze jedno ważne to to że macie prawo pochować swoją fasolkę, ja się na to nie zdecydowałam...
Pozdrawiam i życzę powodzenia.
Łyżeczkowanie miałam wczoraj w szpitalu wojewódzkim. 11 tydzień ciąży, dzidzia przestała się rozwijać w 6 tygodniu.
Wyglądało to tak, dostałam skierowanie na 6 rano do szpitala ponieważ sama nie chciałam czekać na samoistne poronienie a już troszkę nosiłam martwy płód więc musiałam iść na zabieg...
- 6 rano szpital z kompletem dokumentów, czyli skierowanie od gina, usg, dokumentacja od Pani doktor, dowód osobisty, potwierdzenie ubezpieczenia. Podpisujemy dokumenty. Wszystko w okienku na ginekologii.
- po załatwieniu papierkowych spraw Pani pielęgniarka wysłała mnie do pokoju przyjęć gdzie musiałam się przebrać i wyjść na korytarz
- badanie jeszcze raz na usg czy na pewno płód jest obumarły
- ważenie, mierzenie temperatury
- potem pielęgniarka zabiera na odział patologii ciąży i znowu lądujemy za biureczkiem i podpisujemy kolejne papierki... WAŻNE !!! TRZEBA MIEĆ PRZY SOBIE GRUPĘ KRWI OCZYWIŚCIE NA PAPIERZE Z LABORATORIUM
- położna mierzy ciśnienie, wenflon, pobiera krew
- w końcu położenie na sali
- przychodzi lekarz i zaprasza na rozmowę, wyjaśnia wszystko dokładnie, odpowiada na pytania i podsuwa kolejne papierki do podpisania ;/
- potem badanie ginekologiczne, czy szyjka macicy jest rozszerzona (u mnie nie była więc dostałam tabletkę dopochwową -> poronną)
- po 9 leżałam i czekałam na zabieg
- 13:30 zabieg, a wyglądało to tak że przyszła Pani położna zaprosiła na zabieg. Na sali jest 3 albo 4 lekarzy plus dwie położne. Siada się na fotelu ginekologicznym, w koszulce którą ma się na sobie,dezynfekują nam to co trzeba, podają dożylnie tak zwanego głupiego jasia i po zabiegu
- obudziłam się po godzinie w łóżeczko przykryta kołderka i kocykiem z wkładką wiecie gdzie, pamiętam tylko że słyszałam jak położna pytała się czy przykryć mnie kocem i że mam odpoczywać i nie wstawać do 16
- 17 przyszedł lekarz zapytał czy jest ok ( wcześniej chodził ordynator jeszcze przed zabiegiem i pytał czy podać mi jakieś leki przeciwbólowe i jak się czuje psychicznie i fizycznie)
- 17:05 wyjście ze szpitala
Ogólnie bałam się że będą czekać aż sama poronie a oni mi tylko wyczyszczą to co zostanie a okazało się że wystarczą 3h po tabletce żeby macica się przygotowała na zabieg. Jeśli chodzi o ból fizyczny przed i po zabiegu to jest ok, ból serca większy. A tak czułam się jak jak przy okresie. Sam zabieg trwa góra 10-15 minut.
Da się to przeżyć. Nie ma co się załamywać tylko odczekać trzy miesiące i do roboty :)
Jeszcze jedno ważne to to że macie prawo pochować swoją fasolkę, ja się na to nie zdecydowałam...
Pozdrawiam i życzę powodzenia.
Jak czytam to jestem trochę w szoku..., że leki na rozwarcie szyjki macicy nie są w standardzie. Ja miałam wykonywany zabieg zagranicą i nie dostałam żadnych leków poronnych na rozpoczęcie. Te na rozszerzenie jak najbardziej i to w dwóch dawkach co dwie godziny. Po zabiegu otrzymałam kroplówkę z antybiotykiem a także na wyjście antybiotyk na 7 dni- profilaktycznie. Ból fizyczny po zabiegu-zero, choć nastawiałam się na niego bardzo. Proponuję uważać z jedzeniem po narkozie, bo żołądek lubi płatać figle.
Widzę, że sporo się zmieniło z podejściem przez 2 lata w Wojewódzkim, bo ja nie wspominam mile ani rozmów z lekarzami ani z położnymi. Nikt nie informował o przebiegu całego zabiegu i o wszystko musiałam pytać, otrzymując jedynie zdawkowe odpowiedzi. Nikt też nie pytał jak się czuję po zabiegu i w moim przypadku musieli podać 2 tabletki, noc spędziłam w szpitalu i ból był straszny - oczywiście mowa o bólu fizycznym, bo psychiczny jeszcze większy pojawił się ze zdwojoną siłą po wybudzeniu z narkozy.
a z tym czekaniem 3 miesiące to jakieś "stare wytyczne", jeśli po kontroli wszystko ładnie się goi i jesteście gotowe psychicznie to nie ma co zwlekać. Najważniejsze i najtrudniejsze jest przeżycie żałoby.
a z tym czekaniem 3 miesiące to jakieś "stare wytyczne", jeśli po kontroli wszystko ładnie się goi i jesteście gotowe psychicznie to nie ma co zwlekać. Najważniejsze i najtrudniejsze jest przeżycie żałoby.
"JA" dzieci nie są wyrzucane do kosza tylko jest pochówek na cmentarzu.Ja też poroniłam dwa lata temu ale w 8 tygodniu i też zabieg miałam robiony w szpitalu wojewódzkim. Ze mną lekarze rozmawiali tłumaczyli jak zabieg bedzie wyglądał.Ja dostałam o 7 rano po przebyciu juz na patologię tabletkę na wywołanie poronienia a druga o 19 wieczorem i tez nie kazano wstawać noc była bez żadnych bóli i rano następnego dnia o 8 poszłam na zabieg.I o 16 puścili do domu.Zabieg miałam robiony w kwietniu dodam w moje urodziny:( a w pazdzierniku zaszłam w drugą ciążę i teraz mam córeczkę:)ciążę przechodziłam książkowo.
pojechalam ze skierowaniem do wojewodzkiego a tam Pani doktor po zbadaniu stwierdzila ze to okres!!!! i po poronirniu juz nie ma sladu bo sie oczyscilam cale szczescie tego samego wieczoru mama zawiozla mnie do swojego ginekologa ktory natychmiast wypisal mi skierowanie na kliniczna i nastepnego dnia (sobota) o 8.00 rano zjawilam sie na IP, wykonali mi badania i o 13.00 mialam zabieg o 18.00 wyszlam, bardzo dobra opieka, fantastyczny lekarz i naprawde odczulam wielka fizyczna ulge po calym zabiegu gdyz okolo 2 tygodni"wydalalam' z siebie pozostalosci po dzidzi, tak mnie zalatwli lekarze za granica a pani doktor z wojewodzkiego dolozyla swoje 5 groszy, dodam ze na kliniczna pojechalam juz z goraczka i zaawansowana anemia po calej przygodzie z nieudacznikami komplikacji ciag dalszy do dzisiaj
Z tego co czytam, to u Was dziewczyny bardzo szybko to wszystko poszło. Ja byłam w szpitalu 4 dni. Do szpitala jechałam z powodu krwawienia. Na drugi dzień rano już właściwie było po wszystkim, bo wiedziałam kiedy moje maleństwo ze mnie wyleciało. Mimo bardzo silnego krwawienia nie miałam zabiegu w ten dzień tylko dopiero następnego dnia zrobiono mi rano usg i popołudniu zabieg. Po usg jak siedziałam i ryczałam przyszła do mnie pani doktor i powiedziała, że nie mam się martwić, bo na następny raz pójdzie lepiej i że teraz to mam z mężem kochać się z gumką, żeby za szybko nie wpaść tylko odczekać 2 cykle. Myślałam, że ją wtedy za to uduszę...ja zaryczana a ta mi tu o bzykaniu opowiada.....koszmar. W czasie zabiegu narkoza, więc nic nie czułam ale po zabiegu bolało strasznie. Dostałam jakąś kroplówkę i kazano mi zejść z łóżka mimo tego, że nie byłam jeszcze zupełnie wybudzona i nie miałam siły ręką ruszyć. Pielęgniarka nawet mojemu mężowi nie pomogła jak mnie ściągał z tego wyra, żebym się położyła u siebie. Wyszłam do domu na następny dzień rano a po 4 dniach trafiłam do lekarza z silnym zapaleniem macicy i podejrzeniem przerwania macicy. Przerwania nie było ale zapalenie tak, więc full antybiotyków i potworny ból.
Dodam jeszcze, że jak po usg poszłam do pielęgniarek wypisac zgodę na wyłyżeczkowanie to super rozbawione oglądały zdjęcia jakiegoś noworodka na kompie......
Opieka i rozmowa beznadziejna.......może dlatego, że byłam w szpitalu całe Boże Narodzenie.
Do kolejnej ciąży musiałam odczekać pół roku ze względu na brutalnie przeprowadzony zabieg. Teraz jestem już w połowie kolejnej ciąży i mam nadzieję, że będzie wszystko dobrze ale cały czas pamiętam to jak wtedy się czułam. Ten ból w środku pewnie pozostanie na zawsze.
Dodam jeszcze, że jak po usg poszłam do pielęgniarek wypisac zgodę na wyłyżeczkowanie to super rozbawione oglądały zdjęcia jakiegoś noworodka na kompie......
Opieka i rozmowa beznadziejna.......może dlatego, że byłam w szpitalu całe Boże Narodzenie.
Do kolejnej ciąży musiałam odczekać pół roku ze względu na brutalnie przeprowadzony zabieg. Teraz jestem już w połowie kolejnej ciąży i mam nadzieję, że będzie wszystko dobrze ale cały czas pamiętam to jak wtedy się czułam. Ten ból w środku pewnie pozostanie na zawsze.
Ja miałam łyżeczkowanie w Wojewódzkim i możecie mówić co chcecie,ale w moim przepadku nie mam żadnych zastrzeżeń.Szybko,sprawnie-po 3 miechach następna ciąża-skutek-obecnie 9-mies córcia :).Maleństwa nie pochowałam,gdyż poronienie zaczęło się w domu .Poza tym nie miałabym siły zmagać się jeszcze z tym,mając 3 starszych dzieci, w tym najmłodszego autystyka.Wiadomo cały czas pamiętam.Świecimy świeczki dla naszego nieurodzonego maleństwa,ale życie toczy się dalej(owszem jest ciężko),ale trzeba żyć dalej.Pozdrawiam Was serdecznie.Asia.
Wszystkim, którzy jednak zamierzają pochować mogę powiedzieć, że wcale nie jest z tak dużo zachodu, że nie da rady sobie poradzić. Kwestia woli.
Po kolei trzeba odwiedzić te instytucje:
Szpital
Urząd Miejski
Zakład pogrzebowy
Wszystko zrobiłam w 1 dzień + 1 dzień na pogrzeb, który przysługuje także mężowi.
Potem z rachunkiem z ZP jedzie sie do ZUS-u.
Po kolei trzeba odwiedzić te instytucje:
Szpital
Urząd Miejski
Zakład pogrzebowy
Wszystko zrobiłam w 1 dzień + 1 dzień na pogrzeb, który przysługuje także mężowi.
Potem z rachunkiem z ZP jedzie sie do ZUS-u.
Na Klinicznej (polecam bardzo jeśli można w tej sytuacji... jestem po łyżeczkowaniu tam) musiałam przyjść rano na izbę przyjęć, nie pamiętam godzin ale chyba koło 8-9? spisali moje dane, potem lekarz nazwijmy to przeprowadził wywiad i powiedział mi kiedy mam przyjść - tzn kiedy zwolni się miejsce. Wyznaczył konkretny dzień miałam zadzwonić i jechać jeśli miejsce będzie.
Byłam w czwartek na zabiegu łyżeczkowania w szpitalu wojewódzkim w Gdańsku. Trafiłam na cudownych lekarzy i pielęgniarki... byłam przerażona ale tak się mną super zajęli w tych ciężkich dla mnie chwilach.. jeżeli chodzi o przebieg to wygląda to tak, że lekarz najpierw przed przyjęciem na oddział ginekologiczny potwierdza diagnozę lekarza, robi usg, podaje dopochwowo tabletki poronne które rozszerzają szyjkę macicy i przygotowują do zabiegu, później po przyjęciu na oddział czeka się ok 2/3 godziny na zabieg oraz aby tabletki zadzialaly, a co do zabiegu to kladziesz sie na fotel ginekologiczny, anestezjolog daje maske z tlenem oraz narkozę i za 15min obudziłam się już na sali po wszystkim.. nic nie bolało. Potem troche krwawilam, i po 3/4 godzinach wyszlam do domu. Na prawde personel jest przekochany i bardzo empatyczny...





