Widok
pierwsza miłość żoną / mężem
Usłyszałem kiedyś opinię, że nie jest dobrze jeśli pierwsza miłość zostanie żoną / mężem. Że pierwsza miłość jest raczej po to by sobie "sparwdzić", "nauczyć się bycia razem", "zobaczyć czego się chce" itp. itd. I jak już się ma trochę doświadczenia to dopiero wtedy szukać żony / męża...
Co o tym myślicie? Mi jakoś ta koncepcja nie odpowiada... może i jakaś tam racja w tym jest, ale cyniczne traktowanie miłości jako poligonu mi jakoś nie pasuje.
Co o tym myślicie? Mi jakoś ta koncepcja nie odpowiada... może i jakaś tam racja w tym jest, ale cyniczne traktowanie miłości jako poligonu mi jakoś nie pasuje.
znam to z doświadzcenia i rzeczywiście nie polecam nikomu .... poznając pierwszego mężczyznę nie ma się żadnych porównań i on jest idealny , a życie koryguje nasze wyobrażenie o nim i przed oczami staje rzeczywistość w postaci niestety ale człowieka ułomnego i to bardzo ... ale wtedy juz za póżno , bo jest mężem .... pozostaje trwać i próbować zmieniać ,walczyć a póżniej tylko przetrwać-nic miłego !! lepiej szukać doświadzceń i myśleć co nam odpowiada, nie co odpowiada naszemu partnerowi... myślmy o sobie a wtedy i drugiej stronie będzie z nami dobrze...to tak jakoś jest że latwiej dać szczęście kiedy jest się samemu szczęśliwym...
Chyba najlepiej by było, gdyby pierwsz miłość okazała sie tą jedyną, na całe życie, na dobre i na złe - to by było takie czyste, wzniosłe. I na pewno szczęściarzom tak się przytrafia. Ale często jest to miłość - przynajmniej na początku - trochę naiwna, trochę wyidealizowana, nie potrafiąca iść na kompromisy. I jeżeli para naprawdę się kocha, chce być razem, myślę, że z czasem ta miłość dojrzeje, okrzepnie - i chyba nic piękniejszego nie może się w życiu przytrafić. Ale gorzej, jeśli jedno w międzyczasie "przerośnie" drugiego, uzna, że zasługuje na kogoś lepszego, a ta druga strona nie umie się bronić (dokładnie tak jak napisałam - bronić się przed kimś z kim się związało kiedyś z miłości!!!) - robi się piekiełko. I tak się niestety w życiu trafia... Pozdrawiam! :)))
no sorry , ale ględzisz straszliwie jak stara zgorzkniała za przeproszeniem... baba.... że Tobie się nie udało to już tworzymy regułę i wszystkich trach!!! jedną miarką :P
Małżenstwo to generalnie loteria i nie zmieni tego ani papier ani złote mysli, zasady , przestrogi itd...bo recepty na życie nie ma. Zmienia się świat i zmieniają się ludzie, zarówno fizjologicznie jak i psychicznie. Co dziś jest dobre i wystarczające niekoniecznie jutro takie będzie...
Teoria o ktróej pisze Gamrep jest zimna i cyniczna, ale niestety się często sprawdza. Problem jednak w tym że sami nie wiemy od końca czego chcemy, a jak ktoś kiedyś napisał najbardziej pragniemy być tam , gdzie nas właśnie teraz nie ma...
Wszelkie próby ujmowania życia uczuciowego w jakieś "regulaminy" są dla mnie wielką pomyłką, bo nigdy nie wiemy czy właśnie nie tworzymy jakiegoś cudownego wyjątku i tylko od naszej skłonności do ryzyka i intuicji zależy czy nie przegapimy czegoś pięknego i baaaardzo wyjątkowego....
Heh, tak dla pełniejszegogo obrazu dodam że jestem po rozwodzie, :P
Pozdrawiam wszystkich, a szczególnie Alexię :))))
Małżenstwo to generalnie loteria i nie zmieni tego ani papier ani złote mysli, zasady , przestrogi itd...bo recepty na życie nie ma. Zmienia się świat i zmieniają się ludzie, zarówno fizjologicznie jak i psychicznie. Co dziś jest dobre i wystarczające niekoniecznie jutro takie będzie...
Teoria o ktróej pisze Gamrep jest zimna i cyniczna, ale niestety się często sprawdza. Problem jednak w tym że sami nie wiemy od końca czego chcemy, a jak ktoś kiedyś napisał najbardziej pragniemy być tam , gdzie nas właśnie teraz nie ma...
Wszelkie próby ujmowania życia uczuciowego w jakieś "regulaminy" są dla mnie wielką pomyłką, bo nigdy nie wiemy czy właśnie nie tworzymy jakiegoś cudownego wyjątku i tylko od naszej skłonności do ryzyka i intuicji zależy czy nie przegapimy czegoś pięknego i baaaardzo wyjątkowego....
Heh, tak dla pełniejszegogo obrazu dodam że jestem po rozwodzie, :P
Pozdrawiam wszystkich, a szczególnie Alexię :))))
Dobrze napisałeś, Xavier. Tak z reguły wygląda życie. Tylko wiesz, niektórzy szukają czegoś pięknego, stałego i dojrzałego. Dojrzałość polega między innymi na tym, że już się wie, czego się chce. Kobiety często to sobie cenią, bo daje im to poczucie bezpieczeństwa - takie już jesteśmy :). Pozdrawiam!
No cóż ... niektorzy więc pewnie nigdy nie dojrzeją...:))))
Ale... że kobieta czuje się w związku bezpiecznie, stabilnie itd. czasem wcale jej nie przeszkadza w zdradzaniu męża z kimś niestabilnym, niepewnym. Urok zła???? :PPP
A tak ciut poważniej wiem o tym doskonale, co napisałaś :)
Pozdrowionka :)
Ale... że kobieta czuje się w związku bezpiecznie, stabilnie itd. czasem wcale jej nie przeszkadza w zdradzaniu męża z kimś niestabilnym, niepewnym. Urok zła???? :PPP
A tak ciut poważniej wiem o tym doskonale, co napisałaś :)
Pozdrowionka :)
Opinia, którą usłyszałeś jest bezsensowna. Racja, strasznie to cyniczne. Miłości nie można traktować przedmiotowo, nie można zakładać że ten pierwszy (albo ta pierwsza) to na straty.
A takie "doświadczenie" czasem przeszkadza, poznaje się kolejne osoby i patrzy: to nie ten/ta. To powinno być inaczej... Bo każda miłość jest inna (albo: może być inna, raczej trudno w takich sprawach generalizować).
Czasem jest tak, że facet jest z jedną babką dłuuuuuuugi czas, ale spotyka kupli od kufelka. Ci pokazują mu, że można inaczej, że po co być z jedną babką. Kiedy tyle innych fajnych babek dookoła. Facet zaczyna w to wierzyć, jego babka urażona odchodzi, bo skoro nie jest dla niego jedyna to po co to ciągnąć... Facet cieszy się "wolnością" aż zauważa, że ta pierwsza to jednak była wyjątkowa, mimo że nieco niesubordynowana, kłóciła się, ale można było z nią dojść do porozumienia itd... (albo tylko idealizuje przeszłość, tak też może być). Ale generalnie z tymi innymi fajnymi babkami szczęśliwy nie jest. Chciałby wrócić, a tu jego dawna babeczka o nim zapomniała... i mamy więcej nieszczęśliwych ludzi...
To tak ku przestrodze... :)
A takie "doświadczenie" czasem przeszkadza, poznaje się kolejne osoby i patrzy: to nie ten/ta. To powinno być inaczej... Bo każda miłość jest inna (albo: może być inna, raczej trudno w takich sprawach generalizować).
Czasem jest tak, że facet jest z jedną babką dłuuuuuuugi czas, ale spotyka kupli od kufelka. Ci pokazują mu, że można inaczej, że po co być z jedną babką. Kiedy tyle innych fajnych babek dookoła. Facet zaczyna w to wierzyć, jego babka urażona odchodzi, bo skoro nie jest dla niego jedyna to po co to ciągnąć... Facet cieszy się "wolnością" aż zauważa, że ta pierwsza to jednak była wyjątkowa, mimo że nieco niesubordynowana, kłóciła się, ale można było z nią dojść do porozumienia itd... (albo tylko idealizuje przeszłość, tak też może być). Ale generalnie z tymi innymi fajnymi babkami szczęśliwy nie jest. Chciałby wrócić, a tu jego dawna babeczka o nim zapomniała... i mamy więcej nieszczęśliwych ludzi...
To tak ku przestrodze... :)
jesli ktos jest naprawde pewny to nie potrzebuje ani papierka ani swiadkow!!!! i sorry ale jakim cudem papierek ma nam uratowac zycie? chyba ze skonczy nam sie papier toaletowy to moze.. ze niby jak ma nas uratowac? ze przejmiemy po wspolmalzonku spadek? to po to chcesz sie pobrac??? toz to glupota z twojej strony..
... Nie krytykuje instytucji małżestwa i chciałabym kiedyś stanąć na ślubnym kjobiercu, ale przyznaję racje tym wszystkim, którxzy mówią, że jest on nam do szczęścia nie potrzebny. Bo niby co nam daje? Przecież to nie dowód zakupu drugiej osoby na właśnośc, na wyłączne używanie. Bez papierka po prostu łatwiej się spakować i trzasnąć drzwiami, może tego własnie się boimy, że pewnego dnia ktoś nimi trzaśnie i nie wóci i nie będzie się miało szansy ratowania zxwiązku albo chociaż spotkania, zobavczenia mimo wszytsko kochanej osoby. Swioją drogą co myślicie o wspólnym, mieszkaniu przed ślubem? Moim zdaniem to dobry" sprawdzian"- to chyba nie najlepsze słow, ale nasze społeczeństwo powinno być bardziej to0lerancyjne pod tym względem
pozdrawiam
pozdrawiam
Wydaje mi sie, ze instytucja malzenstwa jest jednak bardzo potrzebna... rozwalil mi sie zwiazek, jak juz doszlo do rozmowy o slubie, facet mnie nie chcial, a tak nigdy by sie nie przyznal, ze traktuje to wszystko jak splunac. To i lepiej, ze sie wie... dzieki "papierkowi" wiem, kto mnie chce, a dla kogo jestem milym spedzeniem czasu. pozdrawiam wszystkich niezdecydowanych;)))
Pierwsza miłość żoną, mężem?
jak najbardziej tak jeśli to odpowiednia osoba i małżeństwo nie jest decyzją chwili.
A dla tych którym życie daje w związkach kość i dla ich partnerów polecam książeczki Jacka Pulikowskiego: "Ewa czuje inaczej" i "Krokodyl dla ukochanej"(chyba napisal cos jeszcze). To jest jakiegoś katolickiego wydawnictwa ale nie tylko dla katolikow chociaz niby przede wszystkim. Warto przeczytac.
Ja czytalam, pare rzeczy wzięłam sobie do serca i...
dawno tak często nie słyszłam od Mojego Chlopaka, że mnie kocha. Znów widze w nim i sama czuję ten zapal by góry przenosic. Poza tym daje troche do myslenia nie tylko nad zwiazkiem ale i nad samym sobą. Moje "anty-kościelne" koleżanki też czytały i skoro ne mówią, że wart to juz cos!
jak najbardziej tak jeśli to odpowiednia osoba i małżeństwo nie jest decyzją chwili.
A dla tych którym życie daje w związkach kość i dla ich partnerów polecam książeczki Jacka Pulikowskiego: "Ewa czuje inaczej" i "Krokodyl dla ukochanej"(chyba napisal cos jeszcze). To jest jakiegoś katolickiego wydawnictwa ale nie tylko dla katolikow chociaz niby przede wszystkim. Warto przeczytac.
Ja czytalam, pare rzeczy wzięłam sobie do serca i...
dawno tak często nie słyszłam od Mojego Chlopaka, że mnie kocha. Znów widze w nim i sama czuję ten zapal by góry przenosic. Poza tym daje troche do myslenia nie tylko nad zwiazkiem ale i nad samym sobą. Moje "anty-kościelne" koleżanki też czytały i skoro ne mówią, że wart to juz cos!