Widok
podwójna miłość?
Czy można kochać dwóch mężczyzn/ dwie kobiety równocześnie? To znaczy kocha się żonę ale też kocha się kochankę... I nie chodzi mi o emocje tylko i wyłącznie erotyczne... Żyjesz z jedną i spotykasz się z drugą, i zdajesz sobie sprawę, że bez żadnej nie potrafilbyś się obejść, nie potrafiłbyś żadnej porzucić. Bo obie kochasz równie mocno....:-))
Czy coś takiego jest możliwe? Jak myślicie? A może przeżyliście podobną sytuację?
Czy coś takiego jest możliwe? Jak myślicie? A może przeżyliście podobną sytuację?
nie wiem, nie miałam nigdy ani żony ani kochanki:P
a tak poważnie to nigdy nie znalazłam się w podobnej sytuacji...nie kochałam dwóch mężczyzn w tym samym czasie...w ogóle chyba nie kochałam aż dwóch panów...
...mogę jednak zrozumieć, że zdarzają się takie sytuacje w życiu, kiedy człowiek kocha dwie osoby (żonę i kochankę) i bez żadnej z nich nie wyobraża sobie życia...obie są mu bliskie i nie tylko emocjonalnie, ale też fizycznie (bo wraz z miłością - przywiązaniem uczuciowym obecne jest również porządanie, chęć bliskości.......myślę, że jest to możliwe, i choć mam mało lat to nauczyłam się już, że nie wszystko jest takie jak nam się wydaje i że na świecie dzieją się rzeczy i rodzą się uczucia, ktorych czasem nie dane jest nam pojąć.......
standardowo jednak zwykle jak się pojawia kochanka (oprócz żony) to znaczy, że komuś czegoś zabrakło (czuje się niekochany), albo jest zwykłą głupią padliną......
bez urazy, ale jestem jeszcze młoda:P
a tak poważnie to nigdy nie znalazłam się w podobnej sytuacji...nie kochałam dwóch mężczyzn w tym samym czasie...w ogóle chyba nie kochałam aż dwóch panów...
...mogę jednak zrozumieć, że zdarzają się takie sytuacje w życiu, kiedy człowiek kocha dwie osoby (żonę i kochankę) i bez żadnej z nich nie wyobraża sobie życia...obie są mu bliskie i nie tylko emocjonalnie, ale też fizycznie (bo wraz z miłością - przywiązaniem uczuciowym obecne jest również porządanie, chęć bliskości.......myślę, że jest to możliwe, i choć mam mało lat to nauczyłam się już, że nie wszystko jest takie jak nam się wydaje i że na świecie dzieją się rzeczy i rodzą się uczucia, ktorych czasem nie dane jest nam pojąć.......
standardowo jednak zwykle jak się pojawia kochanka (oprócz żony) to znaczy, że komuś czegoś zabrakło (czuje się niekochany), albo jest zwykłą głupią padliną......
bez urazy, ale jestem jeszcze młoda:P
pomimo mlodego wieku widze, ze bardzo dojrzale myslisz:) to tyczy sie przede wszystkim zdania:
standardowo jednak zwykle jak się pojawia kochanka (oprócz
> żony) to znaczy, że komuś czegoś zabrakło (czuje się
> niekochany)
jest to najprawdziwsz prawda. tak sie zazwyczaj zaczyna fascynacja druga osoba. i mozna kochac obie. bo zwykle wzajemnie sie uzupelniaja. tego czego nie ma maz, ma kochanek i odwrotnie. pytanie czy kocha sie za cos, czy po prostu? no i czy ta milosc do kochanka jest na zawsze czy przemija wraz z nasyceniem sie nim?
standardowo jednak zwykle jak się pojawia kochanka (oprócz
> żony) to znaczy, że komuś czegoś zabrakło (czuje się
> niekochany)
jest to najprawdziwsz prawda. tak sie zazwyczaj zaczyna fascynacja druga osoba. i mozna kochac obie. bo zwykle wzajemnie sie uzupelniaja. tego czego nie ma maz, ma kochanek i odwrotnie. pytanie czy kocha sie za cos, czy po prostu? no i czy ta milosc do kochanka jest na zawsze czy przemija wraz z nasyceniem sie nim?
kup sobie anioła :-) napisał(a):
> Czy można kochać dwóch mężczyzn/ dwie kobiety równocześnie? To
> znaczy kocha się żonę ale też kocha się kochankę... I nie
> chodzi mi o emocje tylko i wyłącznie erotyczne... Żyjesz z
> jedną i spotykasz się z drugą, i zdajesz sobie sprawę, że bez
> żadnej nie potrafilbyś się obejść, nie potrafiłbyś żadnej
> porzucić. Bo obie kochasz równie mocno....:-))
> Czy coś takiego jest możliwe? Jak myślicie? A może przeżyliście
> podobną sytuację?
czy mozna w ten sposöb wogöle kochac? nie wiem, nie mialem nigdy kochanki i trudno mi o tym pisac, ale wiem ze ktos by tu byl cholernie oszukany i napewno zawiedziony ze musi sie na taki uklad sam zgadzac.....to raczej faceci wybieraja takie uklady i co z tego? nic..........
nie mögl bym tak....to jest wredne oszustwo i sam to przezylem ze strony mojej bylej ex........to jest wredne ale napewno gdzies jest tu jakas wina i cos nie bylo tak jak nalezy........szkoda tylko ze ludzie musza sie tak oszukiwac.....
i czy mozna tak kochac? moze...........ale trzeba byc zupelnie zimnym w sobie.......
speedy
> Czy można kochać dwóch mężczyzn/ dwie kobiety równocześnie? To
> znaczy kocha się żonę ale też kocha się kochankę... I nie
> chodzi mi o emocje tylko i wyłącznie erotyczne... Żyjesz z
> jedną i spotykasz się z drugą, i zdajesz sobie sprawę, że bez
> żadnej nie potrafilbyś się obejść, nie potrafiłbyś żadnej
> porzucić. Bo obie kochasz równie mocno....:-))
> Czy coś takiego jest możliwe? Jak myślicie? A może przeżyliście
> podobną sytuację?
czy mozna w ten sposöb wogöle kochac? nie wiem, nie mialem nigdy kochanki i trudno mi o tym pisac, ale wiem ze ktos by tu byl cholernie oszukany i napewno zawiedziony ze musi sie na taki uklad sam zgadzac.....to raczej faceci wybieraja takie uklady i co z tego? nic..........
nie mögl bym tak....to jest wredne oszustwo i sam to przezylem ze strony mojej bylej ex........to jest wredne ale napewno gdzies jest tu jakas wina i cos nie bylo tak jak nalezy........szkoda tylko ze ludzie musza sie tak oszukiwac.....
i czy mozna tak kochac? moze...........ale trzeba byc zupelnie zimnym w sobie.......
speedy
"kochać to nie znaczy patrzeć na siebie nawzajem, ale patrzeć razem w tym samym kierunku" (de Saint-Exupéry)
Ani specjalnie nie odkrywcze, nawet już oklepane, a i tak się z tym zgadzam.
Widocznie nie wszyscy tak sądzą, bo nie da się tego połączyć angażując się z 2 parner(k)ami w jednym czasie. No chyba, że wszystkim to odpowiada Jak będę znał np. jakiś mormonów, to zapytam, jak to się sprawdza ;-)
Chyba że tak naprawdę nie kochają nikogo poza sobą samym, a do swoich "sympatii" czują tylko ...sympatię, fascynację, pociąg, itd. I realizują się, skupiając się na tym (światomie, lub nie) żeby tylko jak najwięcej skorzystać z życia; w dyskusjach (nie myślę o forum) dowodzą że tacy jak ja nic o życiu nie wiedzą, że to życie jest tak skomplikowane. Przy okazji czują się bardziej atrakcyjni (kompleksy?), ale i narażają się na nieprawdopodobne katusze dylematów.
I to ich wybór, i ich sprawa. I niech sobie nazywają to jak tylko chcą, poza jednym wyjątkiem: jak "podwójna" to już nie "miłość".
Ani specjalnie nie odkrywcze, nawet już oklepane, a i tak się z tym zgadzam.
Widocznie nie wszyscy tak sądzą, bo nie da się tego połączyć angażując się z 2 parner(k)ami w jednym czasie. No chyba, że wszystkim to odpowiada Jak będę znał np. jakiś mormonów, to zapytam, jak to się sprawdza ;-)
Chyba że tak naprawdę nie kochają nikogo poza sobą samym, a do swoich "sympatii" czują tylko ...sympatię, fascynację, pociąg, itd. I realizują się, skupiając się na tym (światomie, lub nie) żeby tylko jak najwięcej skorzystać z życia; w dyskusjach (nie myślę o forum) dowodzą że tacy jak ja nic o życiu nie wiedzą, że to życie jest tak skomplikowane. Przy okazji czują się bardziej atrakcyjni (kompleksy?), ale i narażają się na nieprawdopodobne katusze dylematów.
I to ich wybór, i ich sprawa. I niech sobie nazywają to jak tylko chcą, poza jednym wyjątkiem: jak "podwójna" to już nie "miłość".
shirkus napisał(a):
> 'kto kocha wiecej niz jedna kobiete, nie kocha zadnej'
> nie pamietam, kto to powiedzial, ale jakis antyczny filozof.
> i ja sie z tym zgadzam.
To tak dla rozładowania powagi,
rozumiem że wg Ciebie że tylko faceci powinni być monogamiczni ? Bardzo praktyczne podejście :-)) Poza tym, to wbrew prawom natury :-))))
> 'kto kocha wiecej niz jedna kobiete, nie kocha zadnej'
> nie pamietam, kto to powiedzial, ale jakis antyczny filozof.
> i ja sie z tym zgadzam.
To tak dla rozładowania powagi,
rozumiem że wg Ciebie że tylko faceci powinni być monogamiczni ? Bardzo praktyczne podejście :-)) Poza tym, to wbrew prawom natury :-))))
nie, poprostu napisalam autentyczny cytat. to samo tyczy sie kobiet. jak wolisz 'ktora wiecej niz jednego, ta nie kocha zadnego' ;)
milosc dzieli sie na kilka gatunkow - rodzicow do dzieci, dzieci do rodzicow, rodzenstwa do rodzenstwa, kobiety do mezczyzny i mezczyzny do kobiety. i kazda ta milosc ma swoja specyfike. ma milisc medzy kobieta a mezczyzna jest bardzo specyficzna i wydaje mi sie, ze nie mozna kochac dwoch mezczyzn czy dwoch kobiet jednoczesnie. przynajmniej ja bym nie mogla, jesli kocham kogos, ale w tym czasie zinteresowalam sie jeszcze kims, to znaczy, ze w tym momencie nie kocham tego pierwszego.
Archie napisał(a):
>> To tak dla rozładowania powagi,
> rozumiem że wg Ciebie że tylko faceci powinni być monogamiczni
> ? Bardzo praktyczne podejście :-)) Poza tym, to wbrew prawom
> natury :-))))
milosc dzieli sie na kilka gatunkow - rodzicow do dzieci, dzieci do rodzicow, rodzenstwa do rodzenstwa, kobiety do mezczyzny i mezczyzny do kobiety. i kazda ta milosc ma swoja specyfike. ma milisc medzy kobieta a mezczyzna jest bardzo specyficzna i wydaje mi sie, ze nie mozna kochac dwoch mezczyzn czy dwoch kobiet jednoczesnie. przynajmniej ja bym nie mogla, jesli kocham kogos, ale w tym czasie zinteresowalam sie jeszcze kims, to znaczy, ze w tym momencie nie kocham tego pierwszego.
Archie napisał(a):
>> To tak dla rozładowania powagi,
> rozumiem że wg Ciebie że tylko faceci powinni być monogamiczni
> ? Bardzo praktyczne podejście :-)) Poza tym, to wbrew prawom
> natury :-))))
no, ale chodzi mi o to, ze kazda milosc ma swoja specyfike - masz jedno dziecko to kochasz tylko jedno, masz 10 to kochasz te 10 na swoj wlasny sposob, bo nikogo nie kocha sie tak samo i za to samo, ale kobiete czy mezczyzne tylko w jednym egzeplarzu w tym samym czasie. przynajmniej ja nie umiem inaczej. i nie umialabym dzielic sie swoim mezczyzna z inna kobieta.
shirkus napisał(a):
> ale chodzi mi o to, ze kazda milosc ma swoja specyfike -
> masz jedno dziecko to kochasz tylko jedno, masz 10 to kochasz
> te 10 na swoj wlasny sposob
CIACH
> ale kobiete czy mezczyzne tylko w jednym egzeplarzu w tym samym czasie.
Rozumiem ! :-)
> bo nikogo nie kocha sie tak samo i za to samo
To bardzo dobrze jeśli jest ZA CO kogoś kochać (za lojalność, opiekuńczość, zrozumienie itd.) bo lepiej żyje się z taką osobą.
Ale wolałbym żeby to nie było powodem, tylko, hmmm... naturalną konsekwencją ?
> ale chodzi mi o to, ze kazda milosc ma swoja specyfike -
> masz jedno dziecko to kochasz tylko jedno, masz 10 to kochasz
> te 10 na swoj wlasny sposob
CIACH
> ale kobiete czy mezczyzne tylko w jednym egzeplarzu w tym samym czasie.
Rozumiem ! :-)
> bo nikogo nie kocha sie tak samo i za to samo
To bardzo dobrze jeśli jest ZA CO kogoś kochać (za lojalność, opiekuńczość, zrozumienie itd.) bo lepiej żyje się z taką osobą.
Ale wolałbym żeby to nie było powodem, tylko, hmmm... naturalną konsekwencją ?
poznajesz kogos, zakochujesz, potem kochasz. a dlaczego? bo ta druga osoba ma tyle wpanialych cech. ma tez swoje wady, ale kochasz, wiec akceptujesz i uczysz sie zyc z wadami dugiej osoby. bo kochasz......
Archie napisał(a):
> To bardzo dobrze jeśli jest ZA CO kogoś kochać (za lojalność,
> opiekuńczość, zrozumienie itd.) bo lepiej żyje się z taką
> osobą.
> Ale wolałbym żeby to nie było powodem, tylko, hmmm... naturalną
> konsekwencją ?
Archie napisał(a):
> To bardzo dobrze jeśli jest ZA CO kogoś kochać (za lojalność,
> opiekuńczość, zrozumienie itd.) bo lepiej żyje się z taką
> osobą.
> Ale wolałbym żeby to nie było powodem, tylko, hmmm... naturalną
> konsekwencją ?
shirkus napisał(a):
> 'kto kocha wiecej niz jedna kobiete, nie kocha zadnej'
Dokladnie, mozna by to tylko polaczyc z tym co napisala Judyta, ze jezeli ktos ma zone i kochanke, to znaczy ze kochanka pojaiwla sie bo czegos mu brakowalo w swoim malzenskim zwiazku....
Mozna kochac dwie kobiety, no ale wtedy to chyba nie jest to, bo jezeli to bylo by to "COŚ" to by nie potrzebna byla druga kobieta, jezeli jest druga to znaczy ze tej pierwszej brakowalo cech tej drugiej...no ale jezeli sie wciaz kocha ta pierwsza, to znaczy ze ta druga tez nie ma w sobie tego "coś", wiec najlepiej jest scalic te dwie kobiety w jedna, a skoro nie ma takiej techniki, to moze trzeba poszukac jakiejs trzeciej, takiej ktora zostala tak "scalona" przez boga;)
Wazna sprawa jest to, ze jezeli sie kocha dwie kobiety, to nie daje sie siebie zadnej z nich,rani sie je obydwie, bo zapewne one o sobie nie wiedzia, i wtedy cos z ta miloscia nie jest tak, bo chyba milosc nie polega na krzywdzieniu osoby ktora sie kocha?...w ten sposob, za pomoca logicznego myslenia mozna dosc do wniosku ze tak naprawde sie ich nie kocha, to tylko obluda, potrzeba bycia z obydwoma to po prostu chec zaspokojenia wlasnych pragnien.....zreszta tak czy inaczej, takie zycie do niczego dobrego nie prowadzi, i albo to zniszczy nasza psychike - oszukiwanie, siebie, i kobiet - konflikt wewnetrzny, albo doprowadzi do tego ze nasze "ukochane" sie dowiedzia, co spowoduje ze obydwie nas opuszcza. Obydwa wyjscie moga doporowadzic nas do szalenstwa.....i tak dochodizmy do setna sprawy, nie da sie kochac 2 kobiet
> 'kto kocha wiecej niz jedna kobiete, nie kocha zadnej'
Dokladnie, mozna by to tylko polaczyc z tym co napisala Judyta, ze jezeli ktos ma zone i kochanke, to znaczy ze kochanka pojaiwla sie bo czegos mu brakowalo w swoim malzenskim zwiazku....
Mozna kochac dwie kobiety, no ale wtedy to chyba nie jest to, bo jezeli to bylo by to "COŚ" to by nie potrzebna byla druga kobieta, jezeli jest druga to znaczy ze tej pierwszej brakowalo cech tej drugiej...no ale jezeli sie wciaz kocha ta pierwsza, to znaczy ze ta druga tez nie ma w sobie tego "coś", wiec najlepiej jest scalic te dwie kobiety w jedna, a skoro nie ma takiej techniki, to moze trzeba poszukac jakiejs trzeciej, takiej ktora zostala tak "scalona" przez boga;)
Wazna sprawa jest to, ze jezeli sie kocha dwie kobiety, to nie daje sie siebie zadnej z nich,rani sie je obydwie, bo zapewne one o sobie nie wiedzia, i wtedy cos z ta miloscia nie jest tak, bo chyba milosc nie polega na krzywdzieniu osoby ktora sie kocha?...w ten sposob, za pomoca logicznego myslenia mozna dosc do wniosku ze tak naprawde sie ich nie kocha, to tylko obluda, potrzeba bycia z obydwoma to po prostu chec zaspokojenia wlasnych pragnien.....zreszta tak czy inaczej, takie zycie do niczego dobrego nie prowadzi, i albo to zniszczy nasza psychike - oszukiwanie, siebie, i kobiet - konflikt wewnetrzny, albo doprowadzi do tego ze nasze "ukochane" sie dowiedzia, co spowoduje ze obydwie nas opuszcza. Obydwa wyjscie moga doporowadzic nas do szalenstwa.....i tak dochodizmy do setna sprawy, nie da sie kochac 2 kobiet
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
Dwoch mezczyzn tez nie. Jesli na poczatku czujemy cos szczegolnego do obydwoch, to znaczy, ze dobrze nie znamy zadnego. Decyzja przychodzi sama, bo jedna z osob zaczyna sie wybijac ponad druga, zaczynamy rozumiec, ze to wlasnie ona skupia na sobie wszystkie nasze mysli. Nalezy jednak bardzo szybko zorientowac sie w tej sprawie, by nie ranic siebie, a przede wszystkim obywdu osob, ktore byc moze (obie) kochaja nas...
-respect-
-respect-
TROCHE INNE SPOJZENIE
> Allach pozwala miec 356 zon , by choc raz w roku z jedna .............. spedzic noc , wspolczesni muzulmanie ograniczaja sie do 4 .Wynika to z przyczyn ekonomicznych , wszyskie sa rowne jednak wsrod rownych pierwsza zajmuje szczegolne miejsce . Jakby nie patrzec koran wprowadza obowiazek jednakowego dbania o wszyskie 4 i takiego samego ich traktowania , z rozmow z wyznawcami islamu wynika ze kochaja tak samo wszyskie 4 (pomijam patologie ) dlaczego wiec sadzicie ze nie mozna kochac 2 kobiet naraz , przeciez moga sie doskonale uzupelniac charakterologicznie .
> Allach pozwala miec 356 zon , by choc raz w roku z jedna .............. spedzic noc , wspolczesni muzulmanie ograniczaja sie do 4 .Wynika to z przyczyn ekonomicznych , wszyskie sa rowne jednak wsrod rownych pierwsza zajmuje szczegolne miejsce . Jakby nie patrzec koran wprowadza obowiazek jednakowego dbania o wszyskie 4 i takiego samego ich traktowania , z rozmow z wyznawcami islamu wynika ze kochaja tak samo wszyskie 4 (pomijam patologie ) dlaczego wiec sadzicie ze nie mozna kochac 2 kobiet naraz , przeciez moga sie doskonale uzupelniac charakterologicznie .
*** nieczynne *****
Elbereth napisał(a):
> No oki...a dlaczego kobieta na calym swiecie, nie moze miec 356
> na kazda noc po jednym...? Albo chociaz 4? Wy mozecie kochac
> kilka a my nie..
NIE na calym ............... jest takie miejsce ( zdaje sie) w Polinezji lub w Malezji ze to babki maja pokilu facetow i to funkcjonuje !!!!!!!!!!
W naszym spoleczenstwie funcjonuje oficjalnie model 1:1 a poza nim bywa roznie (czasem w prasie typu FAKTY pokazuja sie wywiady z takimi ludzmi ). I nie mowie o zachciankach sexualnych bo te sa tak rozne jak rozny jest swiat .
> No oki...a dlaczego kobieta na calym swiecie, nie moze miec 356
> na kazda noc po jednym...? Albo chociaz 4? Wy mozecie kochac
> kilka a my nie..
NIE na calym ............... jest takie miejsce ( zdaje sie) w Polinezji lub w Malezji ze to babki maja pokilu facetow i to funkcjonuje !!!!!!!!!!
W naszym spoleczenstwie funcjonuje oficjalnie model 1:1 a poza nim bywa roznie (czasem w prasie typu FAKTY pokazuja sie wywiady z takimi ludzmi ). I nie mowie o zachciankach sexualnych bo te sa tak rozne jak rozny jest swiat .
*** nieczynne *****
Tak jak napisałem, musiałbym pogadać z mormonami, albo muzułamanami - albo raczej z ich żonami.
Ale przy moim podejściu, wynikającym z wychowania, genów, przekonań, albo przede wszystkim ze mnie, takiego jaki jestem, to coś takiego do mnie nie trafia.
I jeśli mówimy o przykładowym Kowalskim, który ma żonę i kochankę, to raczej nie podchodzi pod stosowanie się do zasad Koranu...
Ale przy moim podejściu, wynikającym z wychowania, genów, przekonań, albo przede wszystkim ze mnie, takiego jaki jestem, to coś takiego do mnie nie trafia.
I jeśli mówimy o przykładowym Kowalskim, który ma żonę i kochankę, to raczej nie podchodzi pod stosowanie się do zasad Koranu...
Archie napisał(a):
> Ale przy moim podejściu, wynikającym z wychowania, genów,
> przekonań, albo przede wszystkim ze mnie, takiego jaki jestem,
> to coś takiego do mnie nie trafia.
> I jeśli mówimy o przykładowym Kowalskim, który ma żonę i
> kochankę
Dobra niech to bedzie Kowalski , tak naprawde nie ma zony bo jest z dwoma kobietami i niechce zadnej wyrozniac .On chce z nimi zyc , a one z nim . Jak to teraz widzisz kiedy zniknely pewne slowa i zniknely podznaczenia zona - dobrze,opoka ,przystan /// kochanka - zle , zdrada ,niewiernosc
Czy nie stajesz czasem wobec dylematu "slabosci"sentymentu dla sympati z ktora juz nie jestes ?Czy nie widzisz ze jest ona przez ciebie w uprzywilejowanej pozycji wzgledem innych babek pomimo lub wlasnie dlatego ze jestes z inna ?
> Ale przy moim podejściu, wynikającym z wychowania, genów,
> przekonań, albo przede wszystkim ze mnie, takiego jaki jestem,
> to coś takiego do mnie nie trafia.
> I jeśli mówimy o przykładowym Kowalskim, który ma żonę i
> kochankę
Dobra niech to bedzie Kowalski , tak naprawde nie ma zony bo jest z dwoma kobietami i niechce zadnej wyrozniac .On chce z nimi zyc , a one z nim . Jak to teraz widzisz kiedy zniknely pewne slowa i zniknely podznaczenia zona - dobrze,opoka ,przystan /// kochanka - zle , zdrada ,niewiernosc
Czy nie stajesz czasem wobec dylematu "slabosci"sentymentu dla sympati z ktora juz nie jestes ?Czy nie widzisz ze jest ona przez ciebie w uprzywilejowanej pozycji wzgledem innych babek pomimo lub wlasnie dlatego ze jestes z inna ?
*** nieczynne *****
USER12345 napisał(a):
> tak naprawde nie ma zony bo
> jest z dwoma kobietami i niechce zadnej wyrozniac .On chce z
> nimi zyc , a one z nim . Jak to teraz widzisz kiedy zniknely
> pewne slowa i zniknely podznaczenia
Razem z nimi zniknęły też założenia, na których opierało się pierwsza, postawiona w wątku kwestia. Ale muszę przyznać, że to o co dalej pytasz, wcale nie jest teoretyczną sytuacją, więc powyższej uwagi nie potraktuj czasem jako zaproszenia do pyskówki :-)
A jeśli piszesz o przypadku życia z dwiema lub więcej kobietami, które się nawzajem akceptują , to nic Ci nie odpowiem, po prostu nie mam zadania, nie wiem. Nawet po obejrzeniu "Och, Karol" ;-)
> Czy nie stajesz czasem wobec dylematu "slabosci"sentymentu
> dla sympati z ktora juz nie jestes ?Czy nie widzisz ze jest
> ona przez ciebie w uprzywilejowanej pozycji wzgledem innych
> babek pomimo lub wlasnie dlatego ze jestes z inna ?
Tak. Pukusa, czasem zostawienia sobie furtki na przyszłość, jest mi to znane. Ale naprawdę kochając kogoś, chciałem, starałem się i konsekwentnie radziłem sobie w odróżnianiu chwilowych impulsów i sentymentalnych wspomnień od tego, czego naprawdę w życiu chcę. I nie zamierzam tego zmieniać, chociaż kiedy coś się kończyło, cholernie ciężko było mi się pozbierać.
To o czym piszesz to normalne ludzkie odruchy, ale m.in. po tym jak na nie reagowałem, wiedziałem czy jestem z osobą którą rzeczywiście kocham, czy tylko egzystuję w chwilowo wygodnej fikcji własnego autorstwa, i potrafię tylko iść po najmniejszej linii oporu, czy potrafię kierować swoim życiem ?
Ilu ludzi paprze sobie i innym życie, bo nie wiedzą czego chcą ? Ci z nich, których znam, chyba nawet nie chcieli tego wiedzieć, byle coś się działo. Najłatwiej stwierdzić że się nie wie, nie potrafi, nie umie zrezygnować, bo to są uczucia, serce nie sługa, siedzieć na d. i czekać co z tego wyjdzie, a nuż się ułoży...
> tak naprawde nie ma zony bo
> jest z dwoma kobietami i niechce zadnej wyrozniac .On chce z
> nimi zyc , a one z nim . Jak to teraz widzisz kiedy zniknely
> pewne slowa i zniknely podznaczenia
Razem z nimi zniknęły też założenia, na których opierało się pierwsza, postawiona w wątku kwestia. Ale muszę przyznać, że to o co dalej pytasz, wcale nie jest teoretyczną sytuacją, więc powyższej uwagi nie potraktuj czasem jako zaproszenia do pyskówki :-)
A jeśli piszesz o przypadku życia z dwiema lub więcej kobietami, które się nawzajem akceptują , to nic Ci nie odpowiem, po prostu nie mam zadania, nie wiem. Nawet po obejrzeniu "Och, Karol" ;-)
> Czy nie stajesz czasem wobec dylematu "slabosci"sentymentu
> dla sympati z ktora juz nie jestes ?Czy nie widzisz ze jest
> ona przez ciebie w uprzywilejowanej pozycji wzgledem innych
> babek pomimo lub wlasnie dlatego ze jestes z inna ?
Tak. Pukusa, czasem zostawienia sobie furtki na przyszłość, jest mi to znane. Ale naprawdę kochając kogoś, chciałem, starałem się i konsekwentnie radziłem sobie w odróżnianiu chwilowych impulsów i sentymentalnych wspomnień od tego, czego naprawdę w życiu chcę. I nie zamierzam tego zmieniać, chociaż kiedy coś się kończyło, cholernie ciężko było mi się pozbierać.
To o czym piszesz to normalne ludzkie odruchy, ale m.in. po tym jak na nie reagowałem, wiedziałem czy jestem z osobą którą rzeczywiście kocham, czy tylko egzystuję w chwilowo wygodnej fikcji własnego autorstwa, i potrafię tylko iść po najmniejszej linii oporu, czy potrafię kierować swoim życiem ?
Ilu ludzi paprze sobie i innym życie, bo nie wiedzą czego chcą ? Ci z nich, których znam, chyba nawet nie chcieli tego wiedzieć, byle coś się działo. Najłatwiej stwierdzić że się nie wie, nie potrafi, nie umie zrezygnować, bo to są uczucia, serce nie sługa, siedzieć na d. i czekać co z tego wyjdzie, a nuż się ułoży...
Antyspołeczny napisał(a):
> shirkus napisał(a):
>
> > 'kto kocha wiecej niz jedna kobiete, nie kocha zadnej'
>
> Mozna kochac dwie kobiety, no ale wtedy to chyba nie jest to,
> bo jezeli to bylo by to "COŚ" to by nie potrzebna byla druga
> kobieta, jezeli jest druga to znaczy ze tej pierwszej brakowalo
> cech tej drugiej...no ale jezeli sie wciaz kocha ta pierwsza,
> to znaczy ze ta druga tez nie ma w sobie tego "coś", wiec
> najlepiej jest scalic te dwie kobiety w jedna, a skoro nie ma
> takiej techniki, to moze trzeba poszukac jakiejs trzeciej,
> takiej ktora zostala tak "scalona" przez boga;)
>
> Wazna sprawa jest to, ze jezeli sie kocha dwie kobiety, to nie
> daje sie siebie zadnej z nich,rani sie je obydwie, bo zapewne
> one o sobie nie wiedzia, i wtedy
> cos z ta miloscia nie jest tak, bo chyba milosc nie polega na
> krzywdzieniu osoby ktora sie kocha?...w ten sposob, za pomoca
> logicznego myslenia mozna dosc do wniosku ze tak naprawde sie
> ich nie kocha, to tylko obluda, potrzeba bycia z obydwoma to po
> prostu chec zaspokojenia wlasnych pragnien.....zreszta tak czy
> inaczej, takie zycie do niczego dobrego nie
> prowadzi, i albo to zniszczy nasza psychike - oszukiwanie,
> siebie, i kobiet - konflikt wewnetrzny, albo doprowadzi do tego
> ze nasze "ukochane" sie dowiedzia, co spowoduje ze obydwie nas
> opuszcza. Obydwa wyjscie moga doporowadzic nas do
> szalenstwa.....i tak dochodizmy do setna sprawy, nie da sie
> kochac 2 kobiet
No właśne święta racja zgadzam się z tobą i podpisuję sie obiema rękami pod Twoją wypowiedzią . Niestety życie jest okrutne i ja włąśnie znalazłam się w takiej groteskowej sytuacji, (nie to nie ja kocham 2 facetów!) to ja jestem tą jedną z dwóch, i co? wiem o tej drugiej ciężko mi ale jestem w lepszej sytuacji bo ja wiem i jestem krok do przodu hi hi.. a on ją bardziej oszukuje niż mnie myślę że ten związek nie przetrwa(ich oczywiście) a ja się wyleczę zupełnie z tej miłości i nie pozwolę mu wrócić! ....
> shirkus napisał(a):
>
> > 'kto kocha wiecej niz jedna kobiete, nie kocha zadnej'
>
> Mozna kochac dwie kobiety, no ale wtedy to chyba nie jest to,
> bo jezeli to bylo by to "COŚ" to by nie potrzebna byla druga
> kobieta, jezeli jest druga to znaczy ze tej pierwszej brakowalo
> cech tej drugiej...no ale jezeli sie wciaz kocha ta pierwsza,
> to znaczy ze ta druga tez nie ma w sobie tego "coś", wiec
> najlepiej jest scalic te dwie kobiety w jedna, a skoro nie ma
> takiej techniki, to moze trzeba poszukac jakiejs trzeciej,
> takiej ktora zostala tak "scalona" przez boga;)
>
> Wazna sprawa jest to, ze jezeli sie kocha dwie kobiety, to nie
> daje sie siebie zadnej z nich,rani sie je obydwie, bo zapewne
> one o sobie nie wiedzia, i wtedy
> cos z ta miloscia nie jest tak, bo chyba milosc nie polega na
> krzywdzieniu osoby ktora sie kocha?...w ten sposob, za pomoca
> logicznego myslenia mozna dosc do wniosku ze tak naprawde sie
> ich nie kocha, to tylko obluda, potrzeba bycia z obydwoma to po
> prostu chec zaspokojenia wlasnych pragnien.....zreszta tak czy
> inaczej, takie zycie do niczego dobrego nie
> prowadzi, i albo to zniszczy nasza psychike - oszukiwanie,
> siebie, i kobiet - konflikt wewnetrzny, albo doprowadzi do tego
> ze nasze "ukochane" sie dowiedzia, co spowoduje ze obydwie nas
> opuszcza. Obydwa wyjscie moga doporowadzic nas do
> szalenstwa.....i tak dochodizmy do setna sprawy, nie da sie
> kochac 2 kobiet
No właśne święta racja zgadzam się z tobą i podpisuję sie obiema rękami pod Twoją wypowiedzią . Niestety życie jest okrutne i ja włąśnie znalazłam się w takiej groteskowej sytuacji, (nie to nie ja kocham 2 facetów!) to ja jestem tą jedną z dwóch, i co? wiem o tej drugiej ciężko mi ale jestem w lepszej sytuacji bo ja wiem i jestem krok do przodu hi hi.. a on ją bardziej oszukuje niż mnie myślę że ten związek nie przetrwa(ich oczywiście) a ja się wyleczę zupełnie z tej miłości i nie pozwolę mu wrócić! ....
Wydaje mi się, że można kochać "podwójnie". Nie jest to z pewnością najlepsze wyjście, ale "serce nie sługa". Znałam taką osobę, która miała chłopaka i zakochała się w jego znajomym. Mogła zostawić przecież owego mężczyznę na rzecz " nowej " miłości. Nie zrobiła tego...nie mogła żyć ani bez jednego, ani bez drugiego. Z tego co wiem...oboje dawali jej to co najważniejsze. Wiem również, że obu kochała inna miłością. Z tym partnerem "długoletnim" chciała mieć dzieci, chciała być jego żoną...natomiast ten drugi dawał jej coś innego..nie jestem w stanie powiedzieć co..nie był to tylko seks.
Po jakimś czasie przyznała się do podwójnego życia...chyba straciła wszystko...
Po jakimś czasie przyznała się do podwójnego życia...chyba straciła wszystko...