Widok
randkowy problem
Czytałam jakiś artykuł w internecie o randkach i tak mnie naszło na założenie wątku (nie wiem czy taki już był, ja z mojej strony mogę zapewnić, że takiego nie widziałam :) )
Jaki problem chciałabym poruszyć? Dość krępujący i kontrowersyjny bowiem zawsze jak pojawia się konflikt to zwykle chodzi o kasę :)
I właśnie....jakie macie podejście do płacenia na randkach? Wolicie aby to osoba, która was zaprosiła zapłaciła, rozdzielacie rachunek na pół czy bierzecie sprawy w swoje ręce i płacicie całość? A jak to wygląda na kolejnych spotkaniach?
Jestem ciekawa Waszych opinii :) zapraszam do dyskusji :)
Jaki problem chciałabym poruszyć? Dość krępujący i kontrowersyjny bowiem zawsze jak pojawia się konflikt to zwykle chodzi o kasę :)
I właśnie....jakie macie podejście do płacenia na randkach? Wolicie aby to osoba, która was zaprosiła zapłaciła, rozdzielacie rachunek na pół czy bierzecie sprawy w swoje ręce i płacicie całość? A jak to wygląda na kolejnych spotkaniach?
Jestem ciekawa Waszych opinii :) zapraszam do dyskusji :)
temat był ostatnio poruszany w wątku "friendzone", ale tylko kilka wypowiedzi.
Ja bym powiedziała, ze to zależy. czy jest to randka, czy tylko takie spotkanie towarzyskie. Ale też chyba najbardziej zależy od osoby z jaką się spotykamy. Ja często obstaję przy tym, aby płacić za siebie. Ale czasem facet nalega, tym bardziej, że to on zaprosił. Wtedy się zgadzam, pod warunkiem, że chciałabym się jeszcze z nim spotkać. Jest szansa, że w jakiś sposób będę mogła się zrewanżować. Jeżeli nie bardzo mam ochotę na kolejne spotkanie, absolutnie płacę za siebie.
Potem, jak już jest związek, to wiadomo, że różnie bywa, raz ja, raz on, czasem każdy za siebie.
Podsumowując, na początku zdecydowanie wolę płacić za siebie :-)
Ja bym powiedziała, ze to zależy. czy jest to randka, czy tylko takie spotkanie towarzyskie. Ale też chyba najbardziej zależy od osoby z jaką się spotykamy. Ja często obstaję przy tym, aby płacić za siebie. Ale czasem facet nalega, tym bardziej, że to on zaprosił. Wtedy się zgadzam, pod warunkiem, że chciałabym się jeszcze z nim spotkać. Jest szansa, że w jakiś sposób będę mogła się zrewanżować. Jeżeli nie bardzo mam ochotę na kolejne spotkanie, absolutnie płacę za siebie.
Potem, jak już jest związek, to wiadomo, że różnie bywa, raz ja, raz on, czasem każdy za siebie.
Podsumowując, na początku zdecydowanie wolę płacić za siebie :-)
Kiedyś traktowałam ludzi dobrze, teraz z wzajemnością....
Majka, jak zwykle, mądrze prawi ;)
Generalnie jest tak, że osoba zapraszająca, powinna być przygotowana na pokrycie całości rachunku. Wówczas osoba zaproszona może powiedzieć, że nie stać jej na lokal (co nie musi być prawdą). Zapraszający wówczas się jasno deklaruje: "ja zapraszam, ja płacę" lub z tego lokalu rezygnuje. Osoba zaproszona może również zadeklarować "ok - ale ja płacę za siebie". Zapraszający może to zaakceptować lub nie. Ale sprawa przynajmniej jest czysta.
Generalnie jest tak, że osoba zapraszająca, powinna być przygotowana na pokrycie całości rachunku. Wówczas osoba zaproszona może powiedzieć, że nie stać jej na lokal (co nie musi być prawdą). Zapraszający wówczas się jasno deklaruje: "ja zapraszam, ja płacę" lub z tego lokalu rezygnuje. Osoba zaproszona może również zadeklarować "ok - ale ja płacę za siebie". Zapraszający może to zaakceptować lub nie. Ale sprawa przynajmniej jest czysta.
Płacenie za siebie na pierwszych spotkaniach jest bardzo wygodne. Nie zobowiązuje do niczego a i pozwala szybciutko się wycofać w razie tzw wątpliwości
z czasem, zakładając że coś by zaiskrzyło, zapewne wyrównałabym rachunek bo dlaczego nie
jednak zawału bym dostała gdybym to ja musiała zapłacić za osobę, która mnie zaprosiła i to na pierwsze spotkanie
chyba zostawiłabym go na pastwę właściciela lokalu, tak dla hecy ;)
z czasem, zakładając że coś by zaiskrzyło, zapewne wyrównałabym rachunek bo dlaczego nie
jednak zawału bym dostała gdybym to ja musiała zapłacić za osobę, która mnie zaprosiła i to na pierwsze spotkanie
chyba zostawiłabym go na pastwę właściciela lokalu, tak dla hecy ;)
ja wychodzę z założenia, że facet powinien zapłacić na pierwszej randce. wydaje mi się to jakieś takie...eleganckie i kulturalne :) na kolejnym spotkaniu można już zadać pytanie "jak płacimy?" i tu nie wykłócać się ;) jeżeli obydwie strony zgadzają się na podzielenie rachunku to nie ma problemu. jeżeli natomiast mężczyzna nalega żeby zapłacić (i mówiąc to mam na myśli, że chce to zrobić a nie jąka się i krępuje bo nie chce żeby wyszło głupio) to według mnie należy mu na to pozwolić. natomiast w związku jestem zwolenniczką płacenia na pół większych rachunków a za rzeczy takie jak piwko pozwalam płacić facetowi. oczywiście odwdzięczając się za jakiś czas ;)
Zasady savoir-vivre dość jasno określają kto, za kogo i w jakich okolicznościach płaci.
Mężczyzna płaci za kobietę w przypadku, gdy spotkanie na charakter randki i gdy to on ją zainicjował. Jeśli spotkanie wyraźnie się przeciąga, trudno się rozstać i oboje decydują się na dodatkowe atrakcje, nie przewidziane wcześniej, w dobrym tonie jest wyjście przez stronę zaproszoną z propozycją zapłaty za to, co jest ponad plan.
Jeśli mężczyzna wysłał jasny sygnał, że on zaprasza i on płaci, a kobieta upiera się, że ureguluje swoją część rachunku może to być potraktowane jako brak chęci do kontunuowania znajomości.
Oczywiście jeśli do spotkań dochodzi często wówczas warto dokonać jakichś ustaleń, co do rachunków. Niekulturalnie jest oczekiwać, że w takiej sytuacji zawsze mężczyzna będzie płacił.
Każdy płaci za siebie kiedy spotykamy się w sytuacjach sensu stricte zawodowych, jako kumple lub w większej grupie znajomych.
Zawsze warto mieć przy sobie w niepraktycznej mikrotorebce telefon, gotówkę lub kartę. W przypadku, kiedy rozmowa się "nie klei" łatwo można uciąć wszelkie spekulacje czy kolejne spotkanie randkowe będzie miało miejsce ;)
Wypowiadam się jedynie odnośnie randek, bo status związku może być różny, podobnie jak kwestie finansowe w nim.
P.S. Ciacho... :D
Mężczyzna płaci za kobietę w przypadku, gdy spotkanie na charakter randki i gdy to on ją zainicjował. Jeśli spotkanie wyraźnie się przeciąga, trudno się rozstać i oboje decydują się na dodatkowe atrakcje, nie przewidziane wcześniej, w dobrym tonie jest wyjście przez stronę zaproszoną z propozycją zapłaty za to, co jest ponad plan.
Jeśli mężczyzna wysłał jasny sygnał, że on zaprasza i on płaci, a kobieta upiera się, że ureguluje swoją część rachunku może to być potraktowane jako brak chęci do kontunuowania znajomości.
Oczywiście jeśli do spotkań dochodzi często wówczas warto dokonać jakichś ustaleń, co do rachunków. Niekulturalnie jest oczekiwać, że w takiej sytuacji zawsze mężczyzna będzie płacił.
Każdy płaci za siebie kiedy spotykamy się w sytuacjach sensu stricte zawodowych, jako kumple lub w większej grupie znajomych.
Zawsze warto mieć przy sobie w niepraktycznej mikrotorebce telefon, gotówkę lub kartę. W przypadku, kiedy rozmowa się "nie klei" łatwo można uciąć wszelkie spekulacje czy kolejne spotkanie randkowe będzie miało miejsce ;)
Wypowiadam się jedynie odnośnie randek, bo status związku może być różny, podobnie jak kwestie finansowe w nim.
P.S. Ciacho... :D
Ja tam mam takie samo zdanie jak @Majka.
Na zwykłym spotkaniu zapoznawczym płacę za siebie. Uważam, że jeśli facet jest kumaty to zrozumie i nie naciska. Na kolejnych, o ile takowe będą, bywa różnie. Ale na pewno nigdy nie pozostawiam za każdym razem obowiązku płatności mężczyźnie.
Kiedyś poszłam na zwykłe spotkanie i pod naciskiem faceta dałam za siebie zapłacić za kawę. Po jakimś czasie usłyszałam, że skoro dałam za siebie zapłacić to on mniema, że będziemy parą...
Zdarzało mi się, że szłam na kawę, na której płaciliśmy każdy na siebie a po kawie podczas spaceru on zapraszał mnie na lody i wtedy już płacił całość.
Na zwykłym spotkaniu zapoznawczym płacę za siebie. Uważam, że jeśli facet jest kumaty to zrozumie i nie naciska. Na kolejnych, o ile takowe będą, bywa różnie. Ale na pewno nigdy nie pozostawiam za każdym razem obowiązku płatności mężczyźnie.
Kiedyś poszłam na zwykłe spotkanie i pod naciskiem faceta dałam za siebie zapłacić za kawę. Po jakimś czasie usłyszałam, że skoro dałam za siebie zapłacić to on mniema, że będziemy parą...
Zdarzało mi się, że szłam na kawę, na której płaciliśmy każdy na siebie a po kawie podczas spaceru on zapraszał mnie na lody i wtedy już płacił całość.
Jeśli to ja zapraszam i ja wybieram lokal to ja pokrywam koszty i nie ważne czy jest to randka czy kawa z koleżanką.
Jeśli to facet zaprasza babkę i wybiera lokal po czym oczekuje zapłaty połowy rachunku to oznacza że nie chce mieć więcej z tą osobą do czynienia. Jeśli na randce babka nalega na zapłacenie swojej części rachunku to oznacza że następnego spotkania już nie będzie.
Gdy idziemy w kilka osób to każdy płaci za siebie bezwzględnie.
Natomiast gdy ktoś zaprasza, wybiera lokal i oczekuje od zaproszonego pokrycia całości kosztów to jest zwykłym oszustem.
Jeśli to facet zaprasza babkę i wybiera lokal po czym oczekuje zapłaty połowy rachunku to oznacza że nie chce mieć więcej z tą osobą do czynienia. Jeśli na randce babka nalega na zapłacenie swojej części rachunku to oznacza że następnego spotkania już nie będzie.
Gdy idziemy w kilka osób to każdy płaci za siebie bezwzględnie.
Natomiast gdy ktoś zaprasza, wybiera lokal i oczekuje od zaproszonego pokrycia całości kosztów to jest zwykłym oszustem.
może właśnie wynika to z obawy? płacenie za kobietę niby nie jest jakieś mega zobowiązujące ale jednak daje sygnał, że traktuje cię inaczej niż nie wiem...swoją koleżankę czy obojętną mu kobietę. natomiast z kolegami już wiesz na co możecie sobie pozwolić a na co nie, sytuacja jest jasna i klarowna i nie ma takiego poczucia lekkiego zobowiązania... mam ja rację czy całkowicie nie?:D