Widok
zonki marynazy i nie tylko
wlasnie zostaje zupelnie sama... w trakcie budowy domu i w trakcie organizacji slubno -weselnej .... jak przetrwac tą rozlake?mam nadzieje ze nawal zajec sprawi ze... ale dla mnie tydzien to juz dlugo.. a tu sie zapowiada kilka dlugich miesiecy.. napewno zonki marynazy wiedzą jak to jest.. mimo ze moj ukochany nie wyplywa ... ale dla mnie to to samo...
podziwiam wszystkie zony marynarzy. ja jestem sama juz tydzien-dzis mija 7 dni:( gdyby nie znajomi,rodzina to niewiem co by bylo.jezdze co tydzien w odwiedziny,ale to przecierz nie to samo.jeszcze 9 miesiecy ,to jest dla mnie niewyobrazalnie dlugo.
tydzien ciagnie sie jak miesiac.szok.
tydzien ciagnie sie jak miesiac.szok.
Nie przeprasam za bledy
moj jeszcze nie maz.. jedzie do pracy... to dla niego szansa ogromna.. ale po prostu wiem jak jest strasznie jak nie ma go tydzien.. a co dopiero 4 miesiace.. pozatym fajnie jest razem organizowac weselne rzeczy... a tak to mi zadnej przyjemnosci to nie przynosi.. nie mowiac juz o tysiacu decyzji jakie trzeba samemu podjac... nie chce... ale co zrobic... wciaz powtarzam sobie ze to kilka miesiecy... ale pozniej moze byc tak ze wogole jego praca bedzie taka ze w tygodniu bedzie 2 dni w domu a reszte gdzies... daleko....
kochane podziwniam wszystkie marynażowe bo ja powiedziałam nigdy
a dlaczego bo mój wójek jest
moja ciotka do tego przywykła i mówi że każda kobita po czasie przywyka i to prawda ale ja nie chciałam bo ja nie chce przez życie sama iść i dźwigać problemy za dwójke i chce się cieszyć razem:)
ale kochane dacie rade:)
a dlaczego bo mój wójek jest
moja ciotka do tego przywykła i mówi że każda kobita po czasie przywyka i to prawda ale ja nie chciałam bo ja nie chce przez życie sama iść i dźwigać problemy za dwójke i chce się cieszyć razem:)
ale kochane dacie rade:)
haj ja jestem żoną marynarza. Wiadomo cięzko jest się rozstawać ale teraz są to kontrakty 8 tyg na 8 tyg. wiec nie jest źle. Poza tym mam córeczkę która zapełnia mi czas:) Ja nie narzekam bo gdy maż wraca spędzamy 2 miesiące razem całe dnie bo nie musze pracować na razie więc możemy się sobą nacieszyć. A jak go nie ma to mam sporo przyjaciół w tej samej sytuacji więc się nawzajem wspieramy.
Dołącza kolejna marynarzowa...
Ach taki nasz los. Nie rozumiem tych, które piszą-nigdy marynarza! Jeżeli się kogoś bardzo pokocha to nieważne jaki zawód wykonuje...
Na codzień mam zajęcie, bo pracuję. W czerwcu ruszamy z budową naszego domu, więc tymbardziej jestem zajęta. Jak wraca z kontraktu to zawsze ruszamy na podbój świata i przebywamy tylko ze sobą i cieszymy się każdą chwilą-dosłownie jak dzieci!
MIŁOŚĆ jest najważniejsza!
Ach taki nasz los. Nie rozumiem tych, które piszą-nigdy marynarza! Jeżeli się kogoś bardzo pokocha to nieważne jaki zawód wykonuje...
Na codzień mam zajęcie, bo pracuję. W czerwcu ruszamy z budową naszego domu, więc tymbardziej jestem zajęta. Jak wraca z kontraktu to zawsze ruszamy na podbój świata i przebywamy tylko ze sobą i cieszymy się każdą chwilą-dosłownie jak dzieci!
MIŁOŚĆ jest najważniejsza!
U mnie jutro minie 3 tydzien, miałam nadzieje ze maz bedzie mial na statku internet bo wkoncu statek ma dopiero 2 latka a tu niestety nic tylko dostep ma kapitan. Jak na razie dostalam 2 maile:( O telefonach mowy nie ma bo to afryka i strach wychodzic na lad. Ale coz trzeba wytrzymac jeszcze tylko 5 tyg. i bedzie w domku:)))
Wiem tylko, że niestety Afryka Afryce nie równa moj jest teraz w Nigerii i ponoć katastrofa, wiadomo można zejsc ale dla jednego telefonu lepiej nie ryzykowac wole nie uslyszec go przez nastepne 5 tyg. niz nigdy wiecej. Wlasnie najgorsze w zawodzie marynarza i w byciu zona marynarza nie jest to ze on wyplywa tylko (nie wiem jak to jest z wami) ale czasem nachodza mnie jakies glupie mysli ze może cos sie tam stac. Najgorsze jak sa jakies wiadomosci o katastrofach statkow w rejonie gdzie on jest.
Pozdrawiam Was babki! Grunt to mieć zajęcie i prawdziwych przyjaciół. Ja swoją przyjaciółkę od serca poznałam właśnie przez "pływanie" męża ponieważ na statku "skumplował" się z innym marynarzem. Potem jak obaj wrócili z rejsu odwiedziliśmy ich, no i tak się zaczęło. Wszyscy mamy podobne zainteresowania i znakomicie się rozumiemy. W czerwcu ruszamy razem na podbój Egiptu. No a najważniejsze - dzisiaj będę widziała się z moim ukochanym, bo statek dobija do Gdyni. Hurrrrrrraaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!
Dzięki sloneczko. Wiesz M. zawsze pływał gdzieś dalej ale odkąd wzięliśmy ślub (ach... to niedługo 2 latka...) pływa w okolicach Europy, a to Portugalia, a to Anglia, Irlandia, Francja, Holandia, Szewcja, Gdańsk, Gdynia... W Gdańsku jest gorzej z wejściem na statek, a w Gdyni ludzie z bramek są super. Mimo iż zawsze jadę po przepustkę to wpuszczają bez problemu, nie patrząc czy ma się kwitek czy nie.
Swoją drogą -jeżeli nie jest to tabu-napiszcie na jakich statkach obecnie pływają Wasi mężczyźni. Mój na tankowcu...
Swoją drogą -jeżeli nie jest to tabu-napiszcie na jakich statkach obecnie pływają Wasi mężczyźni. Mój na tankowcu...
Hej Fajnie ze choc przez jakis czas sie z nim widzialas. Do mnie za to mąż zadzwonil wiec moglam sobie troszke poplotkowac:))))Jak mi opowiedzial co się w tej Nigerii dzieje to az ciarki przechodza. Na statku maja dwoch zolniezy uzbrojonych, caly czas porwania, niedawno porwali tam ponoc kumpla naszego kolegi. Jeszcze tylko 5 tyg. oby nic sie nie stalo.
sylvia napisał(a):
> nie chcialybsyscie zony marynarzy zeby wasz maz zmienil prace?
> i byl w domku
>
Ciezko powiedziec ja w sumie jestem przyzwyczajona do tego ze plywa. Latwo mowic ze milosc jest najwazniejsza, ale jak nie ma pieniedzy to sa klopoty, a nie da sie ukryc ze na ladzie tyle nie zarobi. Poza tym jakby podliczyc ile godzin przecietny czlowiek ze soba spedza pracujac 8 godzin dziennie to tez nie wychodzi za duzo. A ja nie pracuje wiec po jego przyjezdzie widzimy sie calymi dniami. 8 tyg na 8 tyg. to dobry system. Na razie nie jest nam zle.
> nie chcialybsyscie zony marynarzy zeby wasz maz zmienil prace?
> i byl w domku
>
Ciezko powiedziec ja w sumie jestem przyzwyczajona do tego ze plywa. Latwo mowic ze milosc jest najwazniejsza, ale jak nie ma pieniedzy to sa klopoty, a nie da sie ukryc ze na ladzie tyle nie zarobi. Poza tym jakby podliczyc ile godzin przecietny czlowiek ze soba spedza pracujac 8 godzin dziennie to tez nie wychodzi za duzo. A ja nie pracuje wiec po jego przyjezdzie widzimy sie calymi dniami. 8 tyg na 8 tyg. to dobry system. Na razie nie jest nam zle.
Sylvia wiesz co masz racje. Też tak zawsze myślałam. Ale poznałam mojego męża jak już pływał więc musiałam się z tym pogodzić lub nie być z nim. Nigdy nie myślałam że zakocham się w marynarzu, no ale tak wyszło. Oni zawsze mowią że gdyby na lądzie były takie pieniądze to by nie pływali. Tęsknią ogromnie i jak są z dala od rodziny to obiecują że będą szukać , więcej nie wypłyną i takie tam. Ale pieniądze pieniędzmi. Nie oszukujmy się , oni to kochają. Mój mąż nie widzi się w innym zawodzie. On się tam sprawdza, czuje się tam potrzebny, doceniany i choć się nie przyznaje ale chyba stworzony do takiej pracy ;-). Daje mu ogromną satysfakcje i spełnienie zawodowe. A ja go kocham nie potrafie mu tego zabrać i zabronić pływać. Tego zawodu nie da się wykonywać nie kochając tej pracy. Wiedzą Ci którzy nie pływają bo takie podjeli decyzje. Może moj mąż też kiedyś przestanie pływać ale myśle że każda praca którą będzie wykonywał będzie związana z morzem, czy za takie pieniądze czy inne. I mam nadzieje że kiedyś znajdzie taką prace na lądzie , stacjonarną a do tego taką która będzie związana z jego pasją i miłościa jaką jest morze. Więc we wszystkim trzeba szukać pozytywów i powiem tak są i plusy tego zawodu. Ale wiem że innym trudno jest to zrozumieć. Pozdrawiam ;-)
Moj mezus tez kocha ta prace. Zawsze sie smieje jak przyplywa i spotykamy sie nasza paczka i dziweczyny gadaja o pierdach a chlopaka wlaczaja sie morskie opowiesci, bo tam jakis silnik taki, tloki takie. I tak caly wieczor moga pozniej spotyka sie z innym i znow to samo sie zaczyna. Swoja droga moj maz chwali sobie tez to ze przynajmniej 2 miesiace moze sobie od tego odpoczac i nie myslec o zadnej pracy ma czas dla siebie, w jakim innym zawodzie by tak mial.
ja tez podziwiam WAs dziewczyny, ale miloosc pokona kzda odleglosc;)
ja bym tak nie potrafila, porzebuje mezusia. Kiedys pracowal jakos kierowca i tylko w weekendy sie widzielismy i dla nas to byl dramat,ale zmienil prace nadal jest kierowca tylo jest codziennie w domu,a kasa taka sama jak nie lepsza;)
narazie nie mieszkamy razem tylko czasami w weekendy wpadnie na nocke, a dla mne samotne wieczory sa straszne a jak Wy to znosiscie?
ja bym tak nie potrafila, porzebuje mezusia. Kiedys pracowal jakos kierowca i tylko w weekendy sie widzielismy i dla nas to byl dramat,ale zmienil prace nadal jest kierowca tylo jest codziennie w domu,a kasa taka sama jak nie lepsza;)
narazie nie mieszkamy razem tylko czasami w weekendy wpadnie na nocke, a dla mne samotne wieczory sa straszne a jak Wy to znosiscie?
A tu wiosna na horyzoncie... i dnie coraz dłuższe... i aż chce się żyć...
Ostatnio mam coraz większe wyrzuty do siebie, że nie chudne (tak jak to sobie założyłam), zreszto jak mogę mieć wyrzuty skoro nic w tym kierunku nie robię. Teraz przy tej wiosennej pogodzie będzie inaczej. Pobiegam z pieskami, pojeżdżę na rowerku i mam nadzieję, że do powrotu męża będzie w biodrach kilka cm mniej...
Ostatnio mam coraz większe wyrzuty do siebie, że nie chudne (tak jak to sobie założyłam), zreszto jak mogę mieć wyrzuty skoro nic w tym kierunku nie robię. Teraz przy tej wiosennej pogodzie będzie inaczej. Pobiegam z pieskami, pojeżdżę na rowerku i mam nadzieję, że do powrotu męża będzie w biodrach kilka cm mniej...
Ja myślę że to kwestia przezwyczajenia, kiedyś nie wyobrażałabym sobie takiego życia, zawsze uparcie twierdziłam, że nigdy się nie zgodzę na to aby mój partner życiowy pracował zagranicą. Ale życie to zmieniło. Za pierwszym razem wyjechał na pół roku przed ślubem, wszystkie ostatnie przygotowania były na mojej głowie, sesja, praca itp. Przyjechał po 2 miesiącach na urlop, akurat wtedy miałam operację więc był przy mnie, potem zaraz wyjechał i wrócił po kolejnych dwóch i potem miałam go w domku prawie 5 miesięcy! Teraz nie będzie go trzy, budowa domu na mojej głowie a tęsknota coraz większa. To jest coś za coś. Ale piszemy smsy, dzwoni, zimą było łatwiej ale teraz gdy ciepło i jasno dłużej to trudniej. Ale genralnie można się przezwyczaić tylko powyżej 2 miesięcy rozłąki to ja już zaczynam wraiować choć się niby przezwyczaiłam. Czasem tak mnie to wkurza bo nie wszystkie problemy da się wyjaśnić przez telefon.
hej dziewczyny,ja tez od 2 tygodni ponad jestem sama...narzeczony wyjechal za granice...wiadomo,przed slubem i po przydadza sie pieniazki,a my meilismy ostatnio wielkie problemy finansowe... tesknie za nim bardzo,a on niestety nie dostanie teraz urlopu,ja pojade do niego na 2m-ce,wroce w sierpniu i potem zobacze go dopiero na swieta w grudniu...wy jestescie moze juz bardziej zahartowane,powiedzcie mi jak znosic tesknote.. :(
Jestem Mamą Aniołka [*] + 24.05.2011 (9tc) - Oleńka...
Jestem Mamą Aniołka [*] + 24.05.2011 (9tc) - Oleńka...
Hej zastanawiam się co byście zrobiły na moim miejscu?? Troszke sie rozchorowalam i mam temp. 39,2, zaraz jade do lekarza. Ale zastanawialam sie czy byscie zadzwonily na moim miejscu do agencji czy mogliby wczesniej zwolnic meza?? Mieszkam w Gdyni sama, nie mam tu zadnej rodziny i prawie 3 letnia corke. Aha mąż planowo ma wrócić 3 kwietnia wiec byloby to niedlugie skrocenie rejsu. Co byście zrobily?? Poza tym ja nigdy nie choruje jejku dlaczego:((((((!!!!!!!!!
Już jest spoko, antybiotyk daje efekty i juz nawet moge wstac z lozka. Głównie chodziło mi o córczkę, że gdyby to się dlużej ciągnelo to nie mialabym sie jak nia zajać i wtedy chyba nie mialabym wyjscia, bo nawet ciezko byloby mi jej kanapke na sniadanie zrobic, przez 2 dni bylam praktycznie nieprzytomna.