Widok

Czy to już ten czas by się zacząć martwić?

Jutro mam 27 urodziny i w związku z tym naszła mnie dzisiaj pewna refleksja.. Otóż, jutro wejdzie mi na kark dwudzieste siódme lato, a mimo to nie mogę pochwalić się ŻADNYM dotychczasowym związkiem z facetem. I nie chodzi tu o to, że żaden nie był godny "pochwalenia się", ale chodzi o to, że ŻADNEGO do tej pory nie udało mi się z nikim stworzyć. Zaraz pewnie ktoś napisze, że wciąż jestem młoda i całe życie przede mną- ok, racja, ale... ale to lekko dołujące/frustrujące, że wciąż jestem sama. Rzekłabym nawet, że zaczyna być już to nawet trochę niepokojące.. Jestem osobą dość towarzyską- spotykam mase ludzi zarówno w pracy, jak i na różnych zajęciach tańca, a nawet obozach tanecznych w całej Polsce i MIMO "nie ukrywania się" w domu to wciąż jestem sama. Czy Wy również odnosicie wrażenie, że kobiety, które w wieku 27 lat nie nawiązały żadnych bliższych relacji z żadnym facetem są jakieś... dziwne? Tylko szczerze, bo to anonimowe forum, więc bajek pisać nie musimy :)

Dodam jeszcze pewne fakty, które pewnie prędzej czy później ktoś by poruszył..
- nie jestem żadną zaniedbaną i brzydką kobietą- wizualnie nie odbiegam od kobiet mijanych na ulicy :)
- radzę sobie w życiu, więc to też nie jest tak, że mój sposób bycia może zniechęcać mężczyzn- skończyłam studia, znam języki obce, pracuję w dobrej firmie i poświęcam trochę czasu tańcowi.
- nie mam też jakichś bajkowych wymagań wobec mężczyzn.. Zauważyłam jednak, że oni lubią przebywać w moim towarzystwie, aczkolwiek nigdy "nie proponują" nic więcej..

Czy znacie w swoim środowisku dziewczyny o podobnym "dorobku" prywatnym jak ja? Czy może jestem jakimś ewenementem, z którym jest coś nie tak? :)
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
Wiesz co powiem Ci szczerze że mam kilka przyjaciółek troszkę po 30stce z takim samym "problemem" co ty. Z moich obserwacji wynika, że faceci albo nie chcą wiązać się na dłużej, albo szukają laski tylko tylko na jedną noc. Niestety coraz ciężej o normalnego faceta.
Pozdrawiam i życzę szczęścia.
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 1
Do kasia:

Nie ma się czym martwić.

Do Mała:

Gdzie Ty prowadzisz te obserwacje? ~:)
To kobiety wznoszą facetów na wyżyny albo strącają w przepaść.
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 0
A czy kobiety normalne się jeszcze zdarzają? Mam wrażenie, że tak. A czy naprawdę tak trudno o 'normalnego faceta'? To taki ostatnio nadużywany komunał wg mnie.
Raczej trudno w szumie i pędzie - 'do pracy! na jogę! na jogging! do przyjaciółki/przyjaciela!/po nowe meble!/i znów do pracy!', trudno w tym szumie się po prostu poznać. Bo ludzi fajnych (normalnych, gotowych na uczucie, wartościowych), mam wrażenie jest dużo. Mnie się zdaje, że problemem jest właśnie jakoś tak, przypadkiem, się poznać.
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 0
A poza tym, piszę od rzeczy z nudów już, idę na jogging ;-)

P.S. Kasiu-Autorko-Wątku -> Spóźnione życzenia urodzinowe :-)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Dzięki, zarówno za zabranie głosu w temacie jak i życzenia :)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Mężczyźni uważają, że są samowystarczalni a miłość tylko dla nielicznych ma znaczenie i wartość...
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 1
moj tata kiedys mi powiedział, jak rozmawialam z nim o mojej kolezance, młoda, bardzo ladna, bardzo przedsiębiorcza, inteligentna, matura meidzy narodowa, dwa kierunki studów kilka jezyków biegle a do tego towarzyska, ma mnóstwo znajomych i jest w twoim wieku - tez jej sie nei udało, a moj tata to skwitował -" mężczyźni nei lubią kobiet mądrzejszych od nich."

Najpierw go wysmialam, spytalam czy mam byc głupkiem by z kims byc i dlaczego niby ona ma udawac głupszą niz jest dlatego tylko zeby z kims byc??

ale po dluzszym namysle uwazam ze ma racje - jak się kogos poznaje nie odkrywa sie całego siebie - tzreba sie zainteresowac drugą osoba(facetem) pokazac mu jaki jest potzrebny i meski itp. to ze pozniej pozna kobiete, i z czasem zauwazy tez jej potencjał to co innego - mysle ze takie kobiety mogą mezczyzn przytłaczac na początk u i to moze ich przerazac i dlatego rezygnują
Madness is the gift, that has been given to me!!
popieram tę opinię 7 nie zgadzam się z tą opinią 1
To samo pomyślałam co napisała Emenems.
Też myślę, że faceci często boją się takich kobiet, może obawiają się, że nie sprostają takiej dziewczynie, nie dorównają intelektem.
I może to jest jakiś pomysł, żeby dawać się poznać jako miła, ciepła i przyjacielska dziewczyna, a później przy dłuższym poznaniu się zacząć odkrywać ale raczej ze skromnością. Są tacy, którzy czują się słabo przy tych bardziej wykształconych, wygadanych...
Ale z pewnością wychodzić z domu, spotykać się z ludźmi i w końcu znajdzie się ten jedyny :)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Mnie wyglądasz na zupełnie normalną młodą dziewczynę... tak, tak,... miałem nie pisać żadnych banałów, bo jesteśmy anonimowi. Ale powiem Ci, że jak czytam jak piszesz, to ...... może nie spotkałaś jeszcze tego jedynego :-) Z drugiej strony, aż ciekawy jestem Ciebie po takiej reklamie. 'Mężczyźni lubią ze mną przebywać, ale nic więcej'. Intrygującr. A diagnozy żadnej stawiać nie będę... bo to tylko internet. I nie mam ochoty. Pozdrowienia i chyba na drodze jesteś w porządku na moje.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
zgadzam sie -mezczyzni nie lubią kobiet zbyt dobrze sobie radzących, mądrzejszych od nich i lepiej wykształconych
ja sama poznałam mojego meza dopiero w wieku 26 lat i to wtedy, kiedy już zupełnie odpusciłam sobie kwestie facetów
moge Ci dac taką radę że czasem potrzeba delikatnej inicjatywy kobiety np. jakiś drobniutki flircik
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
@kasia - a ja uważam, że powinnaś się zacząć martwić. Siostra mojej żony ma lat 30 i również nie potrafi nawiązać dłuższych relacji, choć z opisem sytuacji kropka w kropkę przypominasz właśnie jej siostrę.

Ostatnio zauważyliśmy, że zaczęła już dziwaczeć, ma staropanieńskiej fochy i jest nie do zniesienia. A że lat przybywa, a nie ubywa, to i cała jest w pretensjach, że już 30-latkowie się nią nie interesują, tylko "jakieś dziady po 40-tce" (sic!).
Próbowaliśmy jej pomóc, zachęcaliśmy do spróbowania chociażby portali dla osób samotnych - nic z tego...muchy w nosie i pełna deprecha.
W mojej ocenie, wyimaginowała sobie księcia na białym koniu...a jego ani widu ani słychu. I tak zapewne w swym oczekiwaniu na księcia z bajki dotrwa do zasłużonej emerytury, dziwaczejąc co raz bardziej.
Czego akurat Tobie absolutnie nie życzę!!! :)
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 1
a ja mam wiele koleżanek które sa same w wieku 30 lat i wcale nie są tym faktem zdołowane i nie mają nawyków starej panny, są radosne, dużo podróżują, realizują się w pracy, mają wielu znajomych
nie ma sensu za wszelką cenę szukać tej drugiej połówki i brać "cokolwiek się napatoczy" żeby tylko nie być samemu-bo potem jest wiecej frustracji i problemów niż jak się jest samemu
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 3
W szczególności są radosne, gdy przychodzi samotny wieczór i zostaje się sam na sam z telewizorem i odgrzewanymi w mikrofali pierogami^^

To, o czym piszesz, to w mojej ocenie pozory. W rzeczywistości te dziewczyny są strasznie samotne i nieszczęśliwe. Posiadanie znajomych, to nie to samo, co posiadanie kogoś, do kogo można się przytulić i zawierzyć swoje życie.
popieram tę opinię 7 nie zgadzam się z tą opinią 0
no może i są nieszczęśliwe ale zamiast popadać w depresje i rozpaczać starają się cieszyć życiem takim jakie mają
pewnie że wolałyby poznać tą drugą połówkę ale nie zawsze to jest takie proste, szczególnie w wieku 30 lat kiedy większość ludzi jest już "sparowana"
a takie szukanie na siłe czasem ma odwrotne rezultaty bo prowadzi tylko do frustracji że jest się beznadziejnym i że nikt mnie nie chce
a co do portali randkowych to pewnie i warto się w to pobawić i spróbowac ale trzeba ostrożnie podchodzić do ludzi tam poznanych
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
baz, Halewicz ma trochę racji w tym co pisze.. Też jestem na pozór szczęśliwa, zaradna, czerpiąca z życia co się da, ale to tylko niestety pozory.. Oczywiście, sprawia mi radość to co w życiu robię, ale szczerze powiedziawszy w pewnym momencie życia człowiek stwierdza, że czegoś mu po prostu tak najzwyczajniej w świecie brakuje. Mam fajną pracę, dzięki której mogę również co miesiąc, dwa podróżować w interesach firmy, a przy okazji zwiedzać, świat, a żeby tego było mało - dobrze jeszcze płacą :) Zatem zawodowo jak najbardziej spełniam swoje marzenia, ale prywatnie kuleję na maxa. I może to trochę trywialnie zabrzmi, ale chciałabym wreszcie przestać żyć tylko dla siebie i zacząć żyć dla kogoś/ z kimś..
I najzwyczajniej w świecie zazdroszczę tym, którzy się szczęśliwie zakochali i tworzą udane związki :)
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 0
kasiu
w takich sprawach to chyba najlepiej z jakas psiapsiułką pogadać, która Cie dobrze zna
na forum żadnej recepty nie znajdziesz
próbowałaś umawiać się np. poprzez serwisy randkowe?
moja młodsza siostra tez ma taki problem ale wg mnie to mimo że sobie super radzi zawodowo-bo tez ma bardzo dobra pracę, która wymaga np. negocjacji, umiejętności prowadzenia rozmów z klientami, to w takich prywatnych relacjach z facetami jest straszliwie nieśmiała, ona tez ma 27 lat
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
ja bym się martwił, bo coś z tobą nie tak
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 2
Kasieńko :) Nic nie jest z Tobą 'nie tak". Na to nie ma złotej recepty...
Może za bardzo chcesz....? A to się czuje... A może jeszcze nie trafiłaś na tego swojego? :) To prawda, że z wiekiem.. ech cóż Ty masz za wiek? :)...jest coraz trudniej.. Pytanie czy po prostu nie chcesz być sama? Wówczas dopasujesz się do miłego faceta.. ;)i może będzie dobrze.. Czy też szukasz kogoś podobnego sobie? Rozumiesz..? podobieństwo dusz.. :) A z tym może być ciężko..i faktycznie możesz zostać sama.. Twój wybór. Twoje życie. I nikt za Ciebie go nie przeżyje..
Serdecznie pozdrawiam :)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Dzięki wszystkim za te pozytywne, jak i te mniej pozytywne słowa :) Z jednej strony wychodzi na to, że nie jestem sama w takiej sytuacji, ale z drugiej strony czy to faktycznie coś zmienia? Chyba nic. Po prostu widzę teraz, że więcej jest takich "mniej szczęśliwych" kobiet jak ja, ale to chyba nie jest jakiś powód do przysłowiowej radości.. Choć ponoć w grupie raźniej ;)

Mogę dodać jeszcze, że podczas ostatnich refleksji udało mi się dojść do pewnego "ciekawego" wniosku. Otóż, jakieś 4 lata temu pierwszy raz w życiu(!) zapowiadało się pomiędzy mną, a kolegą "coś więcej". Teraz z perspektywy czasu widzę jasno, że chyba to zepsułam na własne życzenie. Akurat, gdy nasza znajomość nabierała tempa, ja wyjechałam na roczną wymianę studencką. Kontakt utrzymywaliśmy za pomocą internetu. Natomiast jak przylatywałam do Polski to zawsze spotykaliśmy się- choćby na jakiś krótki spacer. Podczas którejś z internetowych rozmów On zapytał delikatnie czy ma na mnie czekać.. Że wystarczy jakikolwiek mój znak i On zaczeka.. Ja niestety nie określiłam się w tej materii. Po prostu przemilczałam wątek i dalej kontynuowałam znajomość nie wracając do tego tematu (jakie to licho mną pokierowało!). On zatem uznał (i wcale mu się nie dziwię), że skoro nie wykazuję inicjatywy to chyba nic z tego jednak nie wyjdzie, a zatem dalej utrzymywał ze mną kontakt, ale nigdy do tematu już nie powrócił.. . Szczerze powiedziawszy to byłam wciąż przekonana, że pomimo braku mojej jakiejkolwiek wprost deklaracji On i tak zaczeka.. Cóż jednak za moje zdziwienie było, gdy po powrocie do Polski już na stałe okazało się, że On zakochał się w innej dziewczynie.... I w momencie, gdy się o tym dowiedziałam, był z nią od 2 m-cy "oficjalnie razem". Gdy się spotkaliśmy oczywiście opowiedział mi o niej coś niecoś- pamiętam jak dziś, jak mocno mnie w żołądku ściskało, gdy tego słuchałam. I oczywiście wtedy zadziałała reguła "zakazany owoc smakuje najlepiej" (teraz dopiero to widzę i rozumiem). Wtedy przestał być w moich oczach już tym dobrze ułożonym, wiernie czekającym, tylko okazał się tym niedostępnym, tym którego ktoś mi "sprzątnął sprzed nosa".. I do dziś nie wiem czy zaczęłam o Niego walczyć, bo mi na Nim zależało, czy tylko dlatego, że odezwało się moje egoistyczne ego. Na "moją korzyść" działało to, że Jego dziewczyna mieszkała 400km dalej, zatem spotykali się na początku tylko weekendami, a w inne dni mogłam po koleżeńsku spotykać się z Nim ja.. Szczerze powiedziawszy to byłam obok Niego blisko, bo łudziłam się, że ich związek na odległość najzwyczajniej w świecie nie przetrwa.. Że może nadejdzie jakiś kryzys, podczas którego On stwierdzi, że przecież tu na miejscu ma mnie- mieszkam bliżej, podobałam mu się przecież, no i może jakiś sentyment by odżył. Niestety. Wybrał ją i pozostał wierny temu wyborowi do końca. Efekt tego jest taki, że dziś są już zaręczeni, a w przyszłym roku wezmą ślub.
Wiecie jakie mam wnioski z tej historii całej? Otóż, przyznaję 100% rację słowom "docenisz, jak stracisz". Nie wiem czy nawet, gdyby ona się nie pojawiła to czy w ogóle byśmy byli razem. A nawet gdybyśmy byli to czy by to przetrwało.. Tego nie wiem, ale wiem, że mogę sobie pluć w brodę, bo to na prawdę fantastyczny facet jest, a ja nawet nie spróbowałam stworzyć z Nim czegokolwiek, kiedy był "mój czas".. Aż mi nawet głupio teraz przyznawać się, że po cichu łudziłam się, że ich związek się rozpadnie- naprawdę to są myśli poniżej jakiegokolwiek poziomu, ale nie wiem co mną wtedy kierowało. Młoda byłam i głupia. Co jeszcze ciekawe to to, że ten rozdział już udało mi się zamknąć- tak mi się bynajmniej wydawało. Przez pierwszy rok Jego związku kontakt jeszcze mieliśmy, choć stopniowo On go ograniczał, a w efekcie urwał się całkowicie. Po 2 latach "nie widzenia" spotkaliśmy się na weselu wspólnej znajomej. To chyba była jedna z gorszych moich zabaw tego rodzaju.. Pierwszy raz zobaczyłam na żywą ją.. A dokładniej ich razem. Wesołych, uśmiechniętych, wpatrzonych w siebie jak w obrazek. Na prawdę- to uczucie było widać i mówię to z ręką na sercu. I wiem, że wstyd to pisać, ale tej nocy nie marzyłam o niczym innym jak tylko o tym, aby być na jej miejscu.. Myślałam, że może poprosi mnie do tańca, albo że jak mnie zobaczy to coś Go "ruszy". Ale nic z tych rzeczy. Całą noc przetańczył z uśmiechem na twarzy mając w ramionach ją... W takiej sytuacji starałam się "jakoś pocieszyć" szukając ku swej uciesze wad w Jego dziewczynie (to taki babski tok myślenia pod wpływem weselnego trunku). Niestety, ona jest ładną dziewczyną (długowłosa blondyna, świetny uśmiech, świetna figura), a do tego również dobrze wykształcona ("pani prawnik") i żeby tego było mało to jeszcze królowa parkietu (tancerka). W takiej chwili wcale Mu się nie dziwię, że wybrał ją, a nie mnie- choć niby nic mi nie brakuje.. I tak ostatnio doszłam do wniosku, że ta cała historyjka chyba gdzieś tam we mnie jeszcze nie do końca się zagoiła. Teraz jestem "mądra po szkodzie", zatem nie pozostaje mi nic innego, jak tylko czekać aż znowu los da mi szansę i ktoś znowu zainteresuje się mną w taki sposób.. Tym razem postaram się tego już nie zepsuć.

Wyszło długo, wybaczcie. Może takie "wylanie tego co w środku siedzi" jakoś zadziała na mnie oczyszczająco :)
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 0
kasiu
niepotrzebnie to rozpamiętujesz-widać nie było miedzy wami tego czegoś i dlatego nic nie wyszło
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
poza tym wydaje mi się że to ty powinnaś się starać kogoś zainteresować a nie czekac aż może ktoś ciebie dostrzeże
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 0
baz, tak jak pisałam w pierwszych postach- nie "zamykam się" w domu, jestem towarzyska, mam wręcz oczy szeroko otwarte ;) Jest w okół mnie sporo wolnych mężczyzn, ale mimo iż lubią przebywać w moim towarzystwie (wspólne, grupowe wyjścia) to jednak żaden z nich nie "proponuje" niczego więcej. Wiem, że świat obecnie jest mocno wyzwolony, ale uważam, że pewne kwestie powinny zostać w gestii mężczyzn, np. "zrobienie pierwszego kroku" w stosunku do kobiety, która się podoba. Jakoś wychodzenie pierwszej z inicjatywą wobec mężczyzny jest wbrew mnie samej- to takie nie kobiece ;) Powiedz "a", ja dopowiem "b" i w ten sposób dopiero będziemy mogli utworzyć cały alfabet wspólnego życia :))
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
Jeśli natomiast chodzi o rozpamiętywanie to jest to raczej efekt jedynie moich ostatnich refleksji, nic więcej. Po prostu doszłam do wniosku, że miałam naprawdę okazję spróbować ułożyć sobie życie przy wartościowym(!) mężczyźnie, a po prostu "dałam ciała na całej linii". Teraz już nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, bo pomiędzy mną, a Nim już definitywnie nic nie będzie (poza znajomością) i trzeba jedynie z tej "lekcji życia" wyciągnąć odpowiednie wnioski, aby ewentualnie nie popełnić już takiego samego błędu w przyszłości. Jak widać trzeba doceniać wszystko i wszystkich póki są w zasięgu naszej ręki, a nie potem płakać, że nam ich zabrano sprzed nosa ;) I chyba nie można być do końca zbyt pewnym siebie, bo zawsze może pojawić się "ta lepsza", która nam plany pokrzyżuje ;)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Przyjemnie się Ciebie czyta :-)
Ja mam podobny problem, możemy kiedyś razem skoczyć na miasto i może rozmawiając o tym przy kawie dojrzymy kogoś ciekawego :-)
Też mam sporo znajomych i wcale nie skromne życie towarzyskie, ale są to osoby w związkach, więc inaczej spędzają czas i przez to być może mam mniej okazji by poznać kogoś wartościowego.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Kasia, nie 3maj się zbyt mocno zasady 'pierwszy krok mężczyzny', bo możesz przegapić coś fajnego. Łam zasady, wychodź poza siebie, powiedz komuś kiedyś ' cześć :-) ' - jeśli Ci się spodoba jakiś facet. To tylko jedno słowo i uśmiech. Czy to naprawdę godzi w kobiecość kobiety? A warto czasem :-) Wiem, bo mój przyjaciel, teraz już żonaty, poznał swą żonę w pubie. Ona podeszła do niego i zagadała. Po latach kilku widzę, że są zgrani i nadają na jednych falach. Czyli da się :-)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
sdera, kurczę dałeś mi "namacalny" przykład, że wyjście z inicjatywą może doprowadzić do czegoś dobrego (czyt. małżeństwa). Dałeś mi do myślenia.. Dzięki :)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
sdera, dałeś tudzież dałaś ;) Wybacz, jeśli "płeć Ci zmieniłam" ;)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Dałem, dałem :-) Płeć jest ok :-)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Kasiu, autorko, daj znać na 'priva'.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Wybaczcie, może mam trochę przestarzałe poglądy, ale nie uważam aby wychodzenie z inicjatywą przez dziewczynę było dobrym pomysłem. Nie chodzi mi o to, że "nie wypada", tylko to w jaki sposób może to zostać odebrane przez drugą stronę. Nie oszukujmy się-przeciętny facet zagadnięty w ten sposób przez kobietę odbierze to raczej w sposób jednoznaczny...A Kasi życzę powodzenia, jestem w praktycznie bardzo podobnej sytuacji. Dobrze wiedzieć, że nie jest się jedynym w tym zwariowanym świecie. Mam nadzieję, że w swoim czasie spotkamy tych odpowiednich mężczyzn. :)
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 0
Ja jestem z niewiele większym "dorobkiem" niż Ty, a jestem starsza o dwa lata. Nie ukrywam, że zależy mi na wartościowym facecie, a nie na osobie, z którą mogłabym wpakować się w jakiś związek, a później zastanawiałabym się jak się z tego wyplątać. Wymagania zatem wysokie i może dlatego nie mogę się pochwalić znacznym "dorobkiem". Oprócz tego też jestem osobą aktywną, lubię sport, dobre towarzystwo, koncerty, ale moja aktywność jakoś nie przekłada się na liczbę "obiecujących" znajomości. Nie uważam tego za żadną tragedię ani powód do zmartwień-uważam, że wolny czas można również fajnie spędzać będąc singlem, jest tyle interesujących rzeczy na świecie :) Sytuacja jest trochę trudniejsza kiedy wszyscy znajomi są już sparowani i spędzają czas we własnym towarzystwie, ale i to nie musi stanowić jakiegoś problemu. :)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Tak sobie z ciekawości czytam, te różne przypadki, i widzę poniekąd tutaj jedną ciekawą prawidłowość, a mianowicie powstawanie obłędu, zbaczanie z odpowiednich wartości.

Szukanie czegoś na siłę desperacko zmienia to co finalnie oczekujemy.

Mały przykład z życia.
Pewna para starała się o dziecko. Jednakże po jakimś czasie, mniej więcej roku, dalej partnerka nie mogła zajść w ciążę, a bardzo pragnęła tego dziecka, gdyż uważała, że miała wszystko. Zaczęło się od drobnych gestów, intymności na czas, specjalnych kalendarzyków, cudownych diet, i innych różnych cud, czego partner nie mógł w końcu zmieść, jako, że miał trudną pracę, zamiast spokoju w swoim domu znajdował jedynie konkretne problemy. Związek taki oczywiście finalnie rozpadł się, ze względu na to, iż partner nie mógł już wytrzymać emocjonalnie.

W "Waszym" przypadku, za bardzo chcecie kogoś poznać kto by się "wam" spodobał. Wpadacie na imprezę, i już przeszukujecie cały klub w poszukiwaniu możliwych partnerów, okazuje się, że jest ich dwóch lub trzech, jednak, żaden nie wykazuje żadnych zainteresowań co do Was. Udaje się Wam poznać jakiegoś miłego pana, jednak nie spełnia On wszelkich Waszych oczekiwań i pomimo tego, że kiedyś uznałybyście go za ciekawą osobę, i może przyszłego partnera, desperacja klinuje pewne psychiczne podstawowe relacje i uczucia.

To jest jak chodzenie do sklepu spożywczego na głodniaka :)
Chce się wszystko i nic.

Nie było moim zamiarem kogoś obrazić, jednak, niektóre rzeczy są warte przemyślenia.

Jednakże jedno co każdy facet potrafi poczuć u kobiety to desperacja. I faktycznie, dla faceta desperatka to kandydatka jedynie do łóżka.
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 0
Chyba nie dałbyś rady nikogo obrazić...Nie wiem skąd wzięło Ci się przeświadczenie, że którakolwiek z powyższych dziewczyn jest desperatką. Na jakiej podstawie tak stwierdzasz?

"Powstawanie obłędu, zbaczanie z odpowiednich wartości"-jakiego obłędu? Jakie wartości według Ciebie naruszam szukając inteligentnego, wartościowego faceta, a nie wiążąc się z pierwszym lepszym w nadziei, że jakoś to będzie?

PS: Nie przyszłoby mi do głowy szukać potencjalnych partnerów w klubach :DDD
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Nie naruszasz żadnych.

Ok, może słowo desperacja, to dla Ciebie zbyt groźne pojęcie.

Może poczucie uciekającego czasu jest lepsze?

Właśnie dobre pytanie, czy aby to długie szukanie partnera nie zawęziło Ci dokładnie wizji tego jaki on ma być?
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Sądzę, że z wyborem faceta jest jak z kupnem butów albo będą od razu wygodne albo rozejdą się razem ze stopą deformując ją. Nie po to się kształciłaś, żeby teraz udawać idiotkę przed facetem!
Jeśli będziesz się przymilać i głupkowato śmiać żeby tylko on czuł się pewniej to co to będzie za partner na resztę życia? On będzie zachwycony i pełen nadziei że się już nie zmienisz a ty pokażesz w końcu prawdziwą twarz i będziesz próbowała jego zmienić, poprawić, dokształcić. Znajdź kogoś równego sobie lub nawet bystrzejszego żeby czerpać z tego związku satysfakcję a nie zażenowanie. Szkoda czasu na typa który się boi i nie potrafi zawalczyć o ciebie. Spotykam wiele dojrzałych kobiet na codzień w pracy i najwyżej 10% jest zadowolonych ze swoich związków bo w większości liczyły że ich mężowie się zmienią z czasem na lepsze a nic z tego nie wyszło i tak się męczą nawzajem ze względu na dzieci lub finanse.
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 0
No tak, tylko pytanie czy jesteś na tyle inteligentna, że potrafisz ustąpić.

Jeśli to wygląda jak tresowanie słonia, w którym tylko tresujący czuje się dobrze, to świeć panie nad tymi męskimi duszami.

Tak czy siak, w końcu każdy pokazuję prawdziwą twarz :)

Btw Dużo szczęścia z okazji urodzin pani autor :)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Pani autorka dziękuje :)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Jestem szczęśliwą mężatką a na brak zainteresowania męskiego specjalnie nie narzekałam i jedno mogę stwierdzić: na początku znajomości nie ma nic złego w elikatnym oszukiwaniu czy ukrywaniu tego, owego. Ktoś tu napisał, że nie po to babka się kształciła, by teraz zgrywać głupszą... Pewnie że nie ale na samym początku, kiedy spotyka się dwoje obcych sobie ludzi, każdy z nich chce się pokazać z jak najlepszej strony - czyli takiej, która lepiej widziana jest w oczach tego drugiego. I tak, mozna troszeczkę poukrywać swoją zaradnośc, skończonych pięc fakultetów. Jeżeli dwoje ludzi się polubi na początku, to te rzeczy wyjdą z czasem i nie będą przeszkadzały. I nie trzeba czekać na to rok czy dwa. O tym, że babka skończyla pięc fakultetów i zna trzy języki może powiedzieć na trzeciej, piątej randce. Bo jak do tej piątej dojdzie to znaczy, że ci dwoje już się trochę lubią i te fakultety już nie stanowią dla faceta takiego zagrożenia (w myśl zasady, że boi się mądrzejszej kobiety od siebie). A na początku jesteśmy dla drugiego człowieka wielką niewiadomą i nie trzeba odkrywać wszystkiego od razu. Wg mnie nie ma nic złego, by przy pierwszym kontakcie próbować nie robić niczego, co mogłoby spłoszyć faceta. Dajmy sobie czas na poznawanie. dajmy sobie czas na zainteresowanie sobą. I to nie jest jakieś perfidne kłamstwo czy oszustwo, wielu z nas (jeśli nie każdy) przy pierwszym kontakcie chce dobrze wypaść. Jeśli taka znajomość miałaby się rozwinac w poważny związek, to takie małe "kokietowanie" na początku nie będzie miało żadnego znaczenia, ba nawet facet byłby szczęśliwy, że ma mądrą partnerką. Ale to wszystko z czasem, bo do poważnego związku dochodzi się nie w miesiąc czy dwa ale znacznie dłużej, kiedy już o sobie sporo wiemy. A jakby z takiej znajomości związku nie miało byc... Cóż, to ani 100% szczerość na początku ani jakieś ukrywanie własnego ja nic nie pomoże.
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 0
8 m-cy minęło od założenia tego wątku, a u mnie nic się nie zmieniło. Jakieś dalsze pomysły, rady, wskazówki, refleksje? Będę wdzięczna.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Odpuść sobie, a wtedy samo przyjdzie:)

Gorzej wygląda sytuacja, jeśli obracasz się w środowisku par. Znajdz kumpele do wypadów na podryw. Po prostu.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Kasiu chyba nie ma reguły na bycie samotnym. W gronie swoich znajomych mam koleżanki- mądre, wykształcone, potrafiające sobie radzić w życiu, z poczuciem humoru - a mimo wszystko tak jak Ty nadal samotne. Myślę, że tyle ile samotnych babek tylu samotnych facetów, tylko nie mogą na siebie "trafić".
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Hej, tylko nie odbieraj tego negatywnie co teraz napisze:) Przejrzałam tak pobieżnie początek i odebrałam to trochę tak: jestem ładna, wykształcona, znam pięć języków, mam super znajomych i wszystko dookoła mnie jest super, tylko dlaczego jestem wciąż sama?

Może coś w Twoim zachowaniu jest, że faceci zatrzymują się na etapie koleżeństwa?

Jestem w Twoim wieku, mam koleżanki, które również są singielkami. Niestety w większości wynika to z tego, że albo chcą za bardzo (i widzą w każdym napotkanym facecie materiał na męża, niekoniecznie ze wzajemnością), albo są to karierowiczki, naburmuszone, oczekujące księcia na białym koniu, bo im się to przecież należy:)

Ok, rozumiem - z jednej strony presja otoczenia (to Ty nikogo nie masz jeszcze?), z drugiej strony wraz z wiekiem rosną wymagania i jest trudniej kogoś znaleźć.

Jestem od niedawna sama, ale to, że mam 27 nie jest żadnym wyznacznikiem, że muszę mieć już za rok, bo już czas i pora.

Dodam, że na miłość nie ma recepty, bo nie ma leków na niedoskonałości drugiej osoby:)))

P.S. Pomyśl o zmianie towarzystwa, taką odskocznie, pięć samotnych kobiet = większa konkurencja :)

Pozdrawiam
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Karina przyznam Ci rację w tym, że z wiekiem rosną oczekiwania od drugiej osoby. Wśród moich koleżanek - nie u wszystkich, które są samotne czasem wyczuwam takie "staropanieńskie naleciałości" (np w sposobie wypowiedzi, albo zachowanie w pewnych sytuacjach), ale czy to ma wpływ na bycie samotnym? Nie wiem.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 1
Myśle, że ma znaczenie:) Człowiek bez ludzi dziczeje:)) A kobieta bez faceta tym bardziej:))
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 1
Widze ze rozni nasw w tym klopocie jaki masz tyko płeć. Jestem facetem i za nic nie moge stworzyc zwiazku powaznego bo ciagle poznane dziewczyny nei sa gotowe na nic powaznego/ moze poadgamy ze soba? jakeis spostrzezenia wymienimy co nam pomoze w przyszlosci. Mam 26 alt ta w ogole i identycnzy klopot jak ty
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Widocznie wiesz czego chcesz i tego szukasz nie bierzesz byle czego byle być z kimś. To nie jest przykre to się nawet ceni.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Jak to się mówi: kolejny rok mija, a ja wciąż niczyja... Naprawdę nie znacie żadnej cudotwórczej rady? :)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Czy nie jest trochę tak, że z racji wieku (młodego, ale mam wrażenie, że wydaje Ci się, że to już bardzo dużo i jesteś "stara") albo presji jesteś trochę zdesperowana? Takie mam odczucia po przeczytaniu wątku, dlatego że szukasz tu rad, wskazówek i recept na znalezienie faceta, byle jakiego, ale żeby był. A przecież nie o to chodzi. Generalnie teraz to bardzo trudno znaleźć kogoś wartościowego. Połowa to geje, połowa połowy to maminsynki i kluchy, część zajęta a ci wolni, którzy zostają albo nie nadają się do związku albo nie chcą się wiązać. Zacznij żyć dla siebie, a nie z myślą, że skoro masz 27 lat to musisz od raz szukać męża i mieć dzieci. Wyluzuj trochę, a miłość sama Cię znajdzie : )
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Sęk w tym, że żyję własnym życiem- praca, podróże, hobby, ale mimo to istnieje we mnie potrzeba dzielenia się tym życiem z inną osobą.
Chciałabym wyjeżdżać na urlop z mężczyzną obok, a nie z koleżanką czy też siostrą, pomimo tego, że takie wyjazdy też mają swój urok. Nie czuję się w żadnym wypadku stara, tylko bardziej martwi mnie ten brak jakichkolwiek relacji z mężczyznami w moim życiu.
Chciałabym też kiedyś założyć rodzinę, urodzić dziecko :) A tutaj 28 rok wskoczył na kark i w tej jednej jedynej płaszczyźnie mojego życia nie zmieniło się kompletnie NIC. Trochę to mnie martwi, ot co.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
hej Kasiu. u mnie było podobnie. Z tym, że swoją miłość znalazłam w wieku 25 lat. ale też nie byłam w żadnym konkretnym związku na dłużej. spotykałam się z dwoma facetami. w jednym byłam szaleńczo zakochana, ale on się tylko mną bawił. z drugim było podobnie, z tym, że to nie była żadna miłość. Nigdy nie załamywałam się z tego powodu, że jestem sama.
Byłam rozrywkową osobą, miałam dużą grupę znajomych (i single i pary), często gdzieś z nimi wyjeżdżałam, pracowałam w dużej formie wśród wielu młodych osób, działałam w pozarządowej organizacji z wieloma ludźmi. i nic. zdarzyło się, że miałam adoratorów, nie wielu, ale byli. ale nie byłam nimi zainteresowana, bo pierwsi lepsi. chciałam poczuć "to coś", że to jest właśnie ten jedyny. A chciałam już kogoś mieć, żeby się sobą dzielić, ot tak:)
Faceci dziwili się, że taka fajna babka ze mnie i jestem sama. Koleżanka kiedyś mi powiedziała (o dziwo, samotna 35-latka) "zobaczysz, miłość sama przyjdzie. nawet się nie zorientujesz. na zakupach ci facet jabłko podniesie i to będzie ten". i dosłownie 2-3 miesiące później, na babskim spotkaniu (m.in. z tą właśnie 35-latką) spotkałam mojego ukochanego:) było trochę alkoholu, więc byłam odważniejsza niż zwykle. dużo rozmawialiśmy, wzięłam jego numer, swojego mu nie dałam. po dwóch dniach napisałam. jedno spotkanie, drugie...:) jesteśmy już prawie 3 lata, za rok planujemy ślub.
Kasiu, Tobie też ktoś kiedyś jabłka podniesie w spożywczaku jak ci z koszyka wypadną;) jak jesteś fajna babka, to na pewno. wiem, że smutno czasem tak patrzeć jak koleżanki są w szczęśliwych związkach. ja mam przyjaciółkę co od 16 roku życia nigdy nie była sama, a poważnych związków w sumie 5. z jednego związku w drugi. farciara;) ale jak już kogoś znajdziesz, to chyba się bardziej docenia to uczucie i to, co ci się przytrafiło. doceniasz i dbasz o to.
życzę powodzenia:)
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 0

wydaje mi sie że przyczyna twoich niepowodzeń z mężczyznami jest brak lub słabe wydzielanie kobiecych feromonów. Czasami tak jest że nawet niezbyt atrakcyjna kobieta ma w sobie to coś co przyciąga facetów jak muchy. Mało tego nawet samotne matki itp... Po prostu jest potrzebna tak zwana kobieca energia. Ja miałam podobnie jak Ty i długo się zastanawiałam nad przyczynami tego stanu rzeczy. Moja trenerka Fitnessu poleciła mi takie tabletki pobrać o nazwie Feminam Libido. To jest zestaw ziół wpływających na libido, kobiecość i hormony wraz ze zwiększonym wydzielaniem feromonów. Po około 2 tygodniach stosowania zauważyłam większe zainteresowanie ze strony mężczyzn ale i zmiany w swoim zachowaniu jak i stylu ubierania si. Zamiast luźnych spodni zaczęłam nosić obcisłe, sukienki krótkie oraz buty na wysokim . Polecam wszystkim szarym myszkom kuracje tymi tabletkami.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Inne tematy z forum Kobieta

problem z dzieckiem sąsiadów (463 odpowiedzi)

Witam,2,5 letnie dziecko sąsiadów bardzo często biega po mieszkaniu krzyczy w późnych godzinach...

Czy lubicie się malować i dlaczego? (43 odpowiedzi)

Zastanawia mnie to ponieważ jestem mężczyzną i nie lubię wymalowanych kobiet. Uważam, że takie...

Hiszpańska mucha (18 odpowiedzi)

Hej dziewczyny. Czy któraś z Was próbowała możę hiszpańskiej muchy? Mianowicie zastanawiam sie...

do góry