Widok
Gdy nerwy ponoszą a potem wyrzuty sumienia.
Mam dwoje dzieci synek 9 lat i córcia 5 lat. Obecnie jestem w PLANOWANEJ ciazy z trzecim dzieciaczkiem. Staram sie byc dla naszych pociech jak najlepszą mamą , rozmawiam z dziecmi, gramy w gry, wspólnie ogladamy filmy, czytamy, z córką rysujemy z synem mąż lego się bawi lub "wariuje" z nimi po całym domu. Sytuacje materialną mamy w miare stabilną - dzieci mają wszystko co im potrzeba . Synek jest a prawde dzieckiem o dobrym serduszku, ale potrafi mnie zdenerwowac jak nikt....ja do niego po dobroci a on od razu płacze, nie dopyta się i od razu płacze bo go np wołam na doł bo znalazłam dla niego spodnie a on płacze u góry " NIE MAM SPODNI" , czekam pod szkołą w aucie m=na niego a on przychodzi "opłakany" bo auta np znalesc nie może, robi lekcje to płacze ze szkoła głupia , że Pani głupia - wiele razy z nim rozmawiałam ze płaczem z nerwów nic nie załatwi bo zadna krzywda mu sie nie dzieje to jest płacz wymuszony spowodowany przez to ze cos mu sie nie podoba.
Jednak czasami ( zdarza sie to sporadycznie) tak mnie wkurzy i podniesie cisnienie ze zdarza mi sie podniesc na niego rękę- ze np dwa razy laczką w tyłek oberwie. Bo po prostu inaczej w tym momencie juz nie jestem w stanie postąpic. Potem oczywiscie pojawiają sie wyrzuty sumienia ze dałam się sprowokowac przez młodego............płacze z nerwów ( tak zeby dzieciaki nie widziały)i czuje ze w gruncie rzeczy poniosłam klęskę..sama mialam trudne dziecinstwo dlatego dla moich dzieci staram się o jak najlepsze, ale tez bez wchodzenia na głowę przeciez muszą sie uczyć , muszą trzymać się jakiś zasad aby w życiu sobie dać radę. Jak zapanowac nad emocjami w sytuacjach mega ekstremalnych gdzie po prostu klaps wydaje się jedynym i sensownym rozwiazaniem?
Jednak czasami ( zdarza sie to sporadycznie) tak mnie wkurzy i podniesie cisnienie ze zdarza mi sie podniesc na niego rękę- ze np dwa razy laczką w tyłek oberwie. Bo po prostu inaczej w tym momencie juz nie jestem w stanie postąpic. Potem oczywiscie pojawiają sie wyrzuty sumienia ze dałam się sprowokowac przez młodego............płacze z nerwów ( tak zeby dzieciaki nie widziały)i czuje ze w gruncie rzeczy poniosłam klęskę..sama mialam trudne dziecinstwo dlatego dla moich dzieci staram się o jak najlepsze, ale tez bez wchodzenia na głowę przeciez muszą sie uczyć , muszą trzymać się jakiś zasad aby w życiu sobie dać radę. Jak zapanowac nad emocjami w sytuacjach mega ekstremalnych gdzie po prostu klaps wydaje się jedynym i sensownym rozwiazaniem?
Żadna mama nie jest idealna też mam 3 dzieci i czasem nasze skarby potrawią wejść na głowę,czasem jest ciężko i nie zawsze człowiek wytrzyma nigdy nie byłam za starymi metodami dać lanie.Uważam ze klaps raz na jakiś czas nie zaszkodzi i nie powinnaś mieć wyrzutów sumienia pewne będą mamy co mi zaraz dadzą piękną opinie jaką to jestem mamą ale bezstresowe wychowanie nie jest do końca dobre dzieci potem robią co chcą i wchodzą na głowę rodzicom.Zależy w jakim wieku masz dzieci bo wiadomo trzeba być konsekwentnym ,moje dzieci nawet najmłodszy 2 latek dostaje kare np siedzenie na kanapie bez zabawek w ciszy bez tv przyjemności potem się przeproszą i ładnie bawią.Najpierw lekcje potem przyjemność zamykam drzwi do pokoju gdzie się uczy czy odrabia lekcje a reszcie daje np bajki lub pograć na kopmuterze zabiorę ulubioną rzecz i jest zachęta na wszystko jest sposób spokój i konsekwencja i będzie dobrze .Jeden klaps nie robi wielkiej krzywdy psychicznej dziecku oczywiście nie zachęcam Cię do bicia ale jeśli nie jest to stosowane notorycznie za każde drobne przewinienie to nie powinnaś płakać czasem wystarczy rozmowa ,kara choć jest to najlepsze rozwiazanie ale czasem jest sytuacja że po 100 prośbach i kilku karach dziecko sobie nic z tego nie robi to trzeba zabrać lub zabronić czegoś co najbardziej lubi i nie znajdzie zamiennika i powinny być pozytywne efekty ale wtedy trzeba być konsekwentnym i nie odpuścić mimo iż jest się kochającą mamą.
po pierwsze musisz zdać sobię sprawę, że dziecko to nie zwierzątko, tylko 'mały człowiek'
do dziecka, nawet takiego małego nie mówi się "a puci puci puuuu", tak to możesz robić do kota....
tylko normalnie, jak do małego człowieka...
to oczywiście tylko przykład...
dzieci uczą się bardzo szybko, i rozumieją więcej niż Ci się wydaje... im szybciej zaczniesz traktować dziecko poważnie, odpowiadać na pytanie poważnie tym bardziej rozgarnięte będzie dorastając...
i nie, nie chodzi o "brak dzieciństwa" który ktoś zaraz tutaj wytknie ;)
jak jest czas na zabawę, to trzeba się bawić...
ale...
jak dziecko mówi na tramwaj 'bimbaj' - to nie można po nim powtarzać 'bimbaj' tylko trzeba normalnie, poważnie: tramwaj - o to mi m.in. chodzi
jak dziecko coś przeskrobie, powinno dostać w d*pę... i powinno następnym razem bać się dostać w d*pę...
kara ma odstraszać, a nie faktycznie karać... na tej samej zasadzie gdyby mandaty za brak biletu byly po 1000zł a nie 100 - nikt by nie ryzykował, i nie zapominał :)
niczym to nie zaszkodzi dziecku, jeśli będzie się bało np. kraść, albo kłamać...
zwolenników wychowania bezstresowego odsyłam na youtube, nie bede z Wami rozmawiała :)
w Twoim natomiast przypadku: jak dziecko płacze bo chce coś dostać - ignoruj
jak płacze bo się uderzyło - reaguj
proste
do dziecka, nawet takiego małego nie mówi się "a puci puci puuuu", tak to możesz robić do kota....
tylko normalnie, jak do małego człowieka...
to oczywiście tylko przykład...
dzieci uczą się bardzo szybko, i rozumieją więcej niż Ci się wydaje... im szybciej zaczniesz traktować dziecko poważnie, odpowiadać na pytanie poważnie tym bardziej rozgarnięte będzie dorastając...
i nie, nie chodzi o "brak dzieciństwa" który ktoś zaraz tutaj wytknie ;)
jak jest czas na zabawę, to trzeba się bawić...
ale...
jak dziecko mówi na tramwaj 'bimbaj' - to nie można po nim powtarzać 'bimbaj' tylko trzeba normalnie, poważnie: tramwaj - o to mi m.in. chodzi
jak dziecko coś przeskrobie, powinno dostać w d*pę... i powinno następnym razem bać się dostać w d*pę...
kara ma odstraszać, a nie faktycznie karać... na tej samej zasadzie gdyby mandaty za brak biletu byly po 1000zł a nie 100 - nikt by nie ryzykował, i nie zapominał :)
niczym to nie zaszkodzi dziecku, jeśli będzie się bało np. kraść, albo kłamać...
zwolenników wychowania bezstresowego odsyłam na youtube, nie bede z Wami rozmawiała :)
w Twoim natomiast przypadku: jak dziecko płacze bo chce coś dostać - ignoruj
jak płacze bo się uderzyło - reaguj
proste
Zgadzam się po części z przedmówczynią.
Z jednym zastrzeżeniem co do traktowania dziecka poważnie i dojrzale.
My tak traktowaliśmy córkę od zawsze i teraz trochę się sami zapędziliśmy w kozi róg, bo : córka ma 6 lat i teksty wali jak dorosły - bo tak jakoś się z nią obchodziliśmy.
A po 2. jak tak traktujesz dziecko powaznie i dojrzale to oczekujesz od niego takiej postawy zawsze i wszędzie tzn. że zrozumie, przewidzi co nie uniknione itp itd. Zapominasz, że to jednak nadal tylko dziecko i ma prawo do głupich zachowań, niezrozumienia tematu i jeszcze bardziej Cię to wkurza.
Z jednym zastrzeżeniem co do traktowania dziecka poważnie i dojrzale.
My tak traktowaliśmy córkę od zawsze i teraz trochę się sami zapędziliśmy w kozi róg, bo : córka ma 6 lat i teksty wali jak dorosły - bo tak jakoś się z nią obchodziliśmy.
A po 2. jak tak traktujesz dziecko powaznie i dojrzale to oczekujesz od niego takiej postawy zawsze i wszędzie tzn. że zrozumie, przewidzi co nie uniknione itp itd. Zapominasz, że to jednak nadal tylko dziecko i ma prawo do głupich zachowań, niezrozumienia tematu i jeszcze bardziej Cię to wkurza.
Dla mnie to co piszecie jest straszne. Tyle kampanii społecznych, tyle się mówi i nic. Nigdy nie masz prawa dziecka uderzyć. Bicie to porażka rodzicielska.Wychowuje się rozmową i konsekwencją a nie biciem/strachem. Brak bicia nie równa się wychowanie bezstresowe. Mam 30 lat - rodzice nigdy mnie nie uderzyli tylko konsekwentnie wychowywali a wyrosłam na mądrą, kochającą i współczującą osobę - i tak wychowuje swoje dzieci. Z miłością i konsekwencją. Jak podwładny w pracy nie wykona polecenia to go bijesz/szarpiesz/ciągniesz z ucho? czy tłumaczysz /wskazujesz konsekwencje?
Bicie dzieci - jakiekolwiek - w tym kraju jest karalne.
Bicie dzieci - jakiekolwiek - w tym kraju jest karalne.
Czytanie ze zrozumieniem -wychowanie bez bicia nie równa się wychowywanie bezstresowe. Wychowanie z biciem to pójście na łatwiznę, daje ulgę rodzicowi i poczucie władzy. Wychowanie bez niego to tłumaczenie i konsekwencje - wymagające więcej czasu i uwagi od rodzica. Moje dzieci są dobrze wychowane, pomagają innym ludziom, dbają o siebie nawzajem, potrafią rozwiazywć konflikty bez użycia siły - jak każdy mają czasem, zły dzień, marudzą ale wszystko potrafimy rozwiązać bez uzycia przemocy,
Czasy się zmieniły ale na takie gdzie głośno można powiedzieć że klaps/szarpanie/policzkowanie/bicie pasem i wszystkie tego typu czyny są złe, powodują niską samoocenę dziecka i dużo gorszych konsekwencji.
Brak wiedzy o świecie istniejącym na około jest dla mnie przerażający.
I tak, jest karalne - odsyłam do ustawy z dnia 29 lipca 2005 roku o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie.
Czasy się zmieniły ale na takie gdzie głośno można powiedzieć że klaps/szarpanie/policzkowanie/bicie pasem i wszystkie tego typu czyny są złe, powodują niską samoocenę dziecka i dużo gorszych konsekwencji.
Brak wiedzy o świecie istniejącym na około jest dla mnie przerażający.
I tak, jest karalne - odsyłam do ustawy z dnia 29 lipca 2005 roku o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie.
Dorzucam jeszcze artykułu do poczytania http://www.infor.pl/prawo/dziecko-i-prawo/przemoc-i-molestowanie/303196,Czy-klaps-jest-przemoca.html
Nie rozumiem czemu dzieci są "" ;).
Wyrosną - mam nadzieję - mądrzy ludzie, którzy będą wiedzieli (ba już wiedzą) że konflikty/sytuacje stresowe nie mogą być rozwiązywane siłowo/za pomocą przemocy, a ludzie którzy ich kochają nie ranią ich fizycznie i psychicznie. I mam nadzieje dzięki temu nigdy nie uderzą/nie poniżą własnych dzieci.
Niestety wiem, że do ludzi którzy tak głęboko wierzą w swoją rację jak Ty cokolwiek nie napisze, cokolwiek nie powiedzą psycholodzy czy ludzie znający się na rzeczy niestety to nie trafi. Przykre to.
Wyrosną - mam nadzieję - mądrzy ludzie, którzy będą wiedzieli (ba już wiedzą) że konflikty/sytuacje stresowe nie mogą być rozwiązywane siłowo/za pomocą przemocy, a ludzie którzy ich kochają nie ranią ich fizycznie i psychicznie. I mam nadzieje dzięki temu nigdy nie uderzą/nie poniżą własnych dzieci.
Niestety wiem, że do ludzi którzy tak głęboko wierzą w swoją rację jak Ty cokolwiek nie napisze, cokolwiek nie powiedzą psycholodzy czy ludzie znający się na rzeczy niestety to nie trafi. Przykre to.
Mama 3 dzieci widzę ze masz podobna różnicę wieku czyli 2 latka i szkoła nie wiem która klasa ale napisz proszę jak dzieciaki się dogaduje czy razem umieją się bawić bo u mnie porażka na całego starszy ma 6 lat i chodzi do szkoły a mały 2 ale żaden nie bawi się nie zajmie niczym tylko się kłócą biją albo jeden drugiemu na złość robi zaczepia ha już nie mam siły a jeszcze mam maleństwo w domu i tez często krzyczę klaps się zdarzy ale to niczego nie załatwia skutek raczej odwrotny wiec chodzą na kary ale starszy nic sobie z tego nie robi a mały jeszcze nie bardzo rozumie.Często brak mi sił i pomysłów jak ich dobrze wychowywać.
Na zakończenie polecam bloga ojciec - bardzo mądry ojciec trójki dzieci - teksty zarówno o biciu /niebiciu jak i o rodzeństwie :)
http://www.blogojciec.pl/dzieci/juz-nie-bije-dzieci/
http://www.blogojciec.pl/dzieci/juz-nie-bije-dzieci/
nie mieszajcie bicia...które dziecko boli i pozostawia np. czerwony placek ...ze zwykłykm klapsem w pampersa czy w tyłek.....ja próbowałąm różnych metod usypiania 2,5 letniej córki...straszyłąm , ze będziemy obcinać paznokcie albo włoski....czego sie boi i wiem że przez to jeszcze pogłębiam jej strach ale w końcu dorośnie ....i chyba jej przejdzie ten lęk przed nożyczkami..potem straszyłam ją , że lampa przyjdzie...bo trochę bała się lamp a zwłaszcza latarni ulicznych...potem jak już pojawiły się pierwsze empatyczne uczucia to mówię ..że mamusia będzie płakać jak nie zamkiesz oczek ....i zawsze jakoś tam działa....nie biję dzieci ale niesety często krzyczę po czym się uspokajam i tłumaczę spokojnie...następnym razem pytam..czy chcecie żeby mama krzyczała ..a one na to nie....i dalej robią swoje...
Również uważam, że dziecko można wychować bez kar i specjalnych nagród (nigdy tego tak nie nazywaliśmy i nie obiecywaliśmy bo coś tam), nie jest to bezstresowe wychowanie, bo wymagam od dziecka, czasem podniosę głos, ale nigdy nie przylałam klapa... Moim zdaniem warto zastanowić się właśnie jak reagujemy, czasem trzeba przymknąć oko na wycie, zażartować, czasem się pochylić i pomóc nawet 9 latkowi, bo może mieć gorszy dzień, czasem trzeba zmienić nawyki na tydzień, aby wzmocnić dziecko, zaproponować coś do wyboru dziecka, wtedy ono czuje że ma wpływ na swoje życie i uczy się samodzielności. Dzięki temu syn obecnie ponad 6 letni ma wzorowe zachowanie w szkole, w domu szaleje, ale w granicach rozsądku. Dawanie w d*pę prowadzi często do używania przemocy w domu i w szkole powodowanej przez dziecko, bo rodzic ma być przykładem. I jeszcze jedna rzecz warto umieć też dziecko przepraszać, jeśli czujesz wyrzuty sumienia po takiej akcji, to urośniesz w oczach dziecka gdy je przeprosisz, a ono czegoś dobrego się nauczy.
A ja nie wierzę, że są rodzice, którzy nigdy nie krzyknęli na dziecko, dziecko ich nie wkurzyło i nie mieli go dość.
Jeśli tacy są to albo mają kompletnie na dziecko wylane i zostawiają je samemu sobie albo są robotami bez emocji i uczuć.
Każdy normalny człowiek ma jakieś granice wytrzymałości i w pewnym momencie po prostu musi ta para ujść.
A dziecko potrafi wyprowadzić z równowagi.
Jeśli tacy są to albo mają kompletnie na dziecko wylane i zostawiają je samemu sobie albo są robotami bez emocji i uczuć.
Każdy normalny człowiek ma jakieś granice wytrzymałości i w pewnym momencie po prostu musi ta para ujść.
A dziecko potrafi wyprowadzić z równowagi.
Masz rację że dziecko potrafi wyprowadzić z równowagi - poza tym rodzice też mają prawo mieć zły dzień. Ale ja w takie sytuacji zamiast dać dziecku klapsa biorę oddech/opuszczam na chwilę pokój żeby ochłonąć/licze do 10 w myślach a potem reaguje tak jak powinnam. Jesli widzę że moja cierpliwość jest "nad szarpnięta"/zaczynam wiecej liczyć;p to zostawiam męża z dziećmi i ide pobiegać czy z koleżanką na kawę i nabieram dystansu :)
Uwielbiam takie odpowiedzi. .. szczególnie wtedy, kiedy jesteś sama, sąsiadka tez jest zajęta i nie zajmie Twoim dzieckiem tylko po to, żebyś co chwilę poszła sobie na spacer i wzięła 50 oddechów. .. tak, daje klapsa, kiedy totalnie staje mu na głowie. ..tak, nie radzę sobie czasami z jego gniewem i reszta obowiązków. ..jestem tylko matką, która kocha swoje dziecko. ...
Myślę, że czym innym jest co jakiś czas krzyknąć na dziecko a czym innym je sklapsować. I krzyknąć to znaczy w krótkich żołnierskich słowach powiedzieć co nam się nie podoba i czego sobie nie życzymy, czasem wystarczy jedno zdanie powiedziane głośniej. Nie mówię tu o prowadzeniu tyrad słownych przez 15 minut nad głową dziecka w stylu: ile ja się dla ciebie poświęcam, a ty masz to "d#ie", jesteś taka a owaka,Ty zawsze, Ty nigdy... - tak najczęściej wygląda OPR od rodzica do dziecka. Moim zdaniem można być stanowczym i czasem podnieść głos, ale nie pastwić się nas swoim dzieckiem i pokazywać mu ciągle miejsce w szeregu na styl: co wolno wojewodzie, to nie tobie... .
Da się... polecam książki Agnieszki Stein. I nie chodzi o to aby traktować je dosłownie, ale przecisnąć przez sitko własnych doświadczeń, oczekiwań, potrzeb, ale również możliwości emocjonalnych dziecka.
Da się... polecam książki Agnieszki Stein. I nie chodzi o to aby traktować je dosłownie, ale przecisnąć przez sitko własnych doświadczeń, oczekiwań, potrzeb, ale również możliwości emocjonalnych dziecka.
Mam kilka pytań do Was bo mnie codziennie emocje ponoszą ale nie bije tylko moja bezradność to krzyk i nie potrafię na nim zapanować właśnie dlatego ze nie chce bić bo wiem ze to niczego nie załatwia.
Jak Wasze dzieci spędzają czas w domu? Czy potrafią się same czymś zająć czy tylko wariują?Jakie są do młodszego rodzeństwa?Jakie stosujecie kary jeśli trzeba i czy to coś pomaga.Ja już chyba wszystko przerobiłam i sposobu,pomysłu brak.
Jak Wasze dzieci spędzają czas w domu? Czy potrafią się same czymś zająć czy tylko wariują?Jakie są do młodszego rodzeństwa?Jakie stosujecie kary jeśli trzeba i czy to coś pomaga.Ja już chyba wszystko przerobiłam i sposobu,pomysłu brak.
moje - jedno 5 lat i drugie 20 miesięcy - potrafią się sobą zająć same i potrafią się też bawić razem np. w chowanego, układanie klocków itp. ale to wynik mojej pracy, ja ich tego uczyłam i uczę cały czas - zachęcam, pokazuje, że może być fajnie i śmiesznie, tłumaczę że starsze dla młodszego to bohater i dlatego młodsze naśladuje starsze, że nawet jak młodsze dziecko zburzy starszemu wieżę z klocków to zamiast się denerwować można się z tego śmiać i szybko budować następną - jasne że czasami wyrywają sobie jakąś zabawkę, czy kłócą się o coś ale bez wielkiej agresji i to jest mój osobisty sukces bo widzę, że po prostu się lubią - trzeba być z nimi, dużo tłumaczyć, pokazywać, zachęcać, uczyć to tyle i aż tyle
Niestety wydaje mi się ze wszystko zależy od tego najstarszego dziecka a jak jest to trudny dzieciak to młodszy go naśladuje.No mój 6 - latek klockami ani zresztą niczym innym bawić się nie chce a ja z kolei nie mam czasu ich uczyć bo mam dom i jeszcze malutka na głowie.Przeraza mnie to że oni nie umieją ze sobą być niby się kochają ale z zabawą ciężko i często też się biją,kopią a mi już ręce opadają.
no widzisz u mnie np. nie ma czegoś takiego że się biją czy kopią bo u mnie by to nie przeszło nie pozwalam na takie zachowania - największą formą agresji jest wyrywanie sobie zabawki oraz zdarzy się że w złości starsze popchnie młodsze ale to jest maks bo w takiej sytuacji od razu stawiam starsze do pionu - jest ostra reakcja typu "tak nie wolno robić" i "może chcesz żeby ktoś popchnął ciebie" i to nie jest powiedziane miło spokojnie i łagodnie tylko natychmiastowy ostry szybki komunikat na razie to skutkuje - ważne by reagować za każdym razem a nie machnąć ręką i niech sobie robią co chcą - widzę że starsze w takich sytuacjach się zawstydza gdyby to nie działało byłaby kara i to konsekwentna i dotkliwa w sensie pozbawiam jakiejś przyjemności na której dziecku zależy i mówię dlaczego, żeby pamiętało następnym razem - u mnie to działa no ale ja mam tylko dwójkę dzieci którym poświęcam dużo czasu nie wiem czy dałabym radę z trójką
i jeszcze jedno - co to znaczy że starszy się nie bawi i niczym się nie zajmuje - to co on w domu robi? tv ? tablet? wyłącz mu to daj mu te klocki, kartki i kredki, zachęcaj, poproś by coś Ci namalował, zbudował w prezencie, chwal jak cokolwiek namaluje czy dla Ciebie zbuduje - mów mu jaki to jest mądry, zdolny i wspaniały - spróbuj co Ci szkodzi... dzieci lubią być chwalone, szukają akceptacji, próbują zwrócić na siebie uwagę może w ten sposób nauczysz go zajmować się sobą
Emocje to ponoszą również przy jednym dziecku: 6 latek, chodzi do I klasy, w domu: odrabia lekcje, czyta komiksy z biblioteki, ma ludziki transformers i prowadzi nimi bitwy, jest przy tym sporo hałasu, stuka nimi, ale nie używa słów uznawanych za obraźliwe, pozwalałam również oglądać TV: wybrane programy (głównie 18:00-20:00, choć uważam że to długo, nie ma jednak problemu jeśli jedziemy gdzieś, skądś wracamy i danego dnia nie obejrzy wcale. Ale już w budowaniu z klocków, układaniu torów, składaniu lego lubi jak ktoś z nim to robi i siadamy i robimy. Jeśli mam coś niecierpiącego zwłoki w kuchni, tłumaczę, a on w tym czasie zajmuje się czymś innym. Jeśli chcę pospać (u mnie końcówka 6 miesiąca ciąży) to mu o tym mówię, on wtedy czyta, czasem siada do komputera: używa tylko stron z rozkładami jazdy w stylu: jak dojadę... a ja mam godzinkę na sen. Nie jestem matką wariatką, która krąży nad dzieckiem zapewniając mu mnóstwo atrakcji, ja też muszę mieć czas dla siebie, ale bardzo dbam o relacje, umiem przepraszać i przepraszam dziecko (gdy wiem, że przesadziłam z reakcją).
Witam ,tu mama 3 dzieci .
Moje dzieci dogadują się czasem same ale trzeba chwilami im pomóc,najstarsza ma 9 lat czasem sama zachowuje się jak mama i poucza jak wie że czegoś nie wolno.Mam w domu dużo gier puzzli i ksiazek każde dziecko ma swoje zainteresowania uwielbiają zabawy z mamą czy np wspólne gotowanie ,pieczenie ciast .Buduja razem wieże z klocków gdzie mały ją potem burzy bo to najlepsza zabawa dla niego po skończonej zabawie wspólne sprzątanie,wspólne czytanie ksiazek bajki tv czy komputer owszem ale 30 min dziennie jeśli maja kare nie ma wcale chyba ze jest to potrzebne do nauki czy lekcji.
Odpisując na inne odpowiedzi tak bicie dzieci jest karane oczywiście i jestem za karaniem ludzi co biją notorycznie dzieci czy znęcają się psychicznie .
Weźmy przykład idzie ulicą mama dzieckiem w wieku 7 lat i kopie ją po nogach szarpie i pluje tylko dlatego ze mama nie pozwoliła na zakup zabawki czy zabawę na placu zabaw sama byłam świadkiem takiej sytuacji owszem dziecko nie zasłużyło na klapsa ale repremende ale jeśli takie zachowanie powtarza się za każdym razem i prośby tłumaczenia kary nie dają skutku minie kilka lat i czego możemy oczekiwać jeśli nie sprostujemy takiego zachowania co z tego dziecka wyrośnie .Dziecko to nie zwierzaczek czy rzecz to nasz skarb najważniejszy na świecie.
Moje dzieci dogadują się czasem same ale trzeba chwilami im pomóc,najstarsza ma 9 lat czasem sama zachowuje się jak mama i poucza jak wie że czegoś nie wolno.Mam w domu dużo gier puzzli i ksiazek każde dziecko ma swoje zainteresowania uwielbiają zabawy z mamą czy np wspólne gotowanie ,pieczenie ciast .Buduja razem wieże z klocków gdzie mały ją potem burzy bo to najlepsza zabawa dla niego po skończonej zabawie wspólne sprzątanie,wspólne czytanie ksiazek bajki tv czy komputer owszem ale 30 min dziennie jeśli maja kare nie ma wcale chyba ze jest to potrzebne do nauki czy lekcji.
Odpisując na inne odpowiedzi tak bicie dzieci jest karane oczywiście i jestem za karaniem ludzi co biją notorycznie dzieci czy znęcają się psychicznie .
Weźmy przykład idzie ulicą mama dzieckiem w wieku 7 lat i kopie ją po nogach szarpie i pluje tylko dlatego ze mama nie pozwoliła na zakup zabawki czy zabawę na placu zabaw sama byłam świadkiem takiej sytuacji owszem dziecko nie zasłużyło na klapsa ale repremende ale jeśli takie zachowanie powtarza się za każdym razem i prośby tłumaczenia kary nie dają skutku minie kilka lat i czego możemy oczekiwać jeśli nie sprostujemy takiego zachowania co z tego dziecka wyrośnie .Dziecko to nie zwierzaczek czy rzecz to nasz skarb najważniejszy na świecie.
Nie chce mi się czytać tych bzdetów.
We wszystkim potrzebny jest umiar.
Żyjemy w czasach braku autorytetów i zwichrowanej "tolerancji".
Nikt mi nie wciśnie gawnianej teori, że dziecko jest dla mnie partnerem i tak powinnam je traktować.
Kocham nad życie i daję z siebie wszystko ale i wymagam...
Człowiek bez dyscypliny i ograniczeń traci poczucie bezpieczeństwa.
Jakiś kręgosłup trzeba mieć by unieść na nim ciężary życia z uśmiechem na twarzy.
We wszystkim potrzebny jest umiar.
Żyjemy w czasach braku autorytetów i zwichrowanej "tolerancji".
Nikt mi nie wciśnie gawnianej teori, że dziecko jest dla mnie partnerem i tak powinnam je traktować.
Kocham nad życie i daję z siebie wszystko ale i wymagam...
Człowiek bez dyscypliny i ograniczeń traci poczucie bezpieczeństwa.
Jakiś kręgosłup trzeba mieć by unieść na nim ciężary życia z uśmiechem na twarzy.
Dołączam się do dyskusji, powiem jak jest u nas.
Dwóch chłopaków, różnica wieku 6 lat, kłótnie non-stop, skarżą sie jeden na drugiego, nieraz dochodzi do rękoczynow. czasem nerwy mnie ponosza, bo ile mozna tego słuchać? Daje klapsy z umiarem, tylko wtedy gdy inne srodki zawodzą.......Pewnie, że potem mam wyrzuty, ale potrafie przeprosić dzieci. Oni tez potrafia, bo wiedzą, że źle się zachowali. Na jakich ludzi wyrosną? Nie wiem, staramy sie z mężem wpajać im zdrowe zasady i stawiamy granice co wolno, czego nie. Oj nie jest to łatwe.........
Dwóch chłopaków, różnica wieku 6 lat, kłótnie non-stop, skarżą sie jeden na drugiego, nieraz dochodzi do rękoczynow. czasem nerwy mnie ponosza, bo ile mozna tego słuchać? Daje klapsy z umiarem, tylko wtedy gdy inne srodki zawodzą.......Pewnie, że potem mam wyrzuty, ale potrafie przeprosić dzieci. Oni tez potrafia, bo wiedzą, że źle się zachowali. Na jakich ludzi wyrosną? Nie wiem, staramy sie z mężem wpajać im zdrowe zasady i stawiamy granice co wolno, czego nie. Oj nie jest to łatwe.........
Jeśli między Twoimi dziećmi jest różnica wieku 6 lat, to w jakim wieku są dzieci? 10 lat i 4 lata? Któremu dajesz klapsy? 10 latkowi, czy obojgu? Gdzie jest ta granica dawania klapsów? 12 latkowi też będziesz dawać? A 14-latkowi? Ja tego nie rozumiem, co sprawia, że ta ręka wędruje w kierunku pupy. I zauważasz że te klapsy skutkują? Jeśli tak, to w jaki sposób? Jeśli nie, po co je stosujesz, bo jeśli dla ujścia własnych emocji... Są warsztaty dla rodziców pokazujących w jaki sposób reagować, aby nie klapać.
No przepraszam, są jeszcze weekendy, a jeśli ktoś pracuje w weekendy powinien mieć jakieś dni wolne w tygodniu, warto też obowiązki domowe rozdzielać na dwoje, a nie że kobieta robi wszystko w domu, jeśli mąż w pracy za granicą, to warto albo znaleźć pomoc w rodzinie, albo opiekunkę do dzieci na godziny. Trzeba szukać rozwiązań dobrych dla rodziny, a nie twierdzić, że nie ma kiedy taczki załadować.
A może kogoś nie stać na opiekunkę co to kogo obchodzi,nie wszyscy mają łatwo w życiu,nie wszyscy też mają rodziny na miejscu,jazdy teraz orze jak może i wychowuje jak chce,klaps to nie przemoc ani żadna patologia skoro coś dają to ok.Na moje dziecko nie pomagają,zresztą on ma już 6.5 roku zaciśnie d*pe i lej sobie matka a i tak sobie z tego nic nie zrobi a raczej skutek jest odwrotny,buntuje się jeszcze bardziej.Bardzo trudne mam dziecko,stosujemy z mężem system kar,motywacji ale nic nie skutkuje,nie ma poprawy,jest to proces ciągły czyli poczekajmy aż wyrośnie z niektórych rzeczy tylko oby gorsze nie doszły.
Do Kowalska: ciocia dobra rada sie znalazła, widać, że masz dużo czasu i patrzysz tylko ze swojego punktu widzenia. Uwierz mi, że w weekendy tez mam sporo zajęć (głównie nadrabiam zaległosci domowe z całego tygodnia), potem lekcje ze starszym, zabawy z młodszym i już mamy koniec niedzieli........Nie narzekam, zaciskam zęby i tak sobie układam życie, aby mnie i mojej rodzinie było dobrze. Nie rozumiem czemu proponujesz opiekunke do dzieci? Rozmowa rozbija się o wychowanie dzieci przez nas - rodziców.
Klapsy są zakazane w naszym kraju ustawą. Lejesz po tyłku wredną ekspedientkę, która robi Ci na złość i nie sprzedaje dobrego mięsa w sklepie, albo koleżankę w pracy, która powiedziała Ci coś w złości? Nie, a dziecko można? Jest takim samym człowiekiem jak ekspedientka czy koleżanka z pracy.
O opiekunce piszę na czas warsztatów dla rodziców, kiedy mąż jest w pracy za granicą, a matka zajmuje się na co dzień dziećmi i nie ma rodziny w okolicy. Skoro mąż za granicą, to pomoc powinna być, choćby płatna, bo tak się wykończyć można. To nie jest propozycja dla Ciebie, jak widzę, bo piszesz jakby Twój mąż miał pracę stacjonarną. Ja tylko proponuję w oparciu o swoje doświadczenia. Nie jestem bardzo majętną osobą, ale jest we mnie rodzaj zdrowego egoizmu, który spowodował, że znajduję czas w życiu na wiele, bo syn wieku 6 lat nie wymaga kar ani gonienia z powodu łobuzowania. Natomiast dużo czasu i energii poświęciłam na czytanie wartościowych książek (nie Tracy Hogg, która opisuje jak tresować niemowlęta) i wdrażanie pewnych rzeczy w nasze życie, a nie robienie jak mi się wydaje lub jak babcie i dziadki każą. Piękne powiedzenie jest z książki Agnieszki Stein: że aby napić się z filiżanki, trzeba ją najpierw napełnić. Gdybym miała jak piszesz o swoim dziecku: dziecko trudne, to na początek wykluczyłabym sprawy związane ze zdrowiem, a potem POSZUKIWAŁA mądrych porad, a nie wzdychała, że nic nie da się zrobić, a tylko przeczekać. Jak wolisz padać na twarz i nic nie zmieniać, mimo że widzisz że klapy nie działają, to Twoja sprawa.
O opiekunce piszę na czas warsztatów dla rodziców, kiedy mąż jest w pracy za granicą, a matka zajmuje się na co dzień dziećmi i nie ma rodziny w okolicy. Skoro mąż za granicą, to pomoc powinna być, choćby płatna, bo tak się wykończyć można. To nie jest propozycja dla Ciebie, jak widzę, bo piszesz jakby Twój mąż miał pracę stacjonarną. Ja tylko proponuję w oparciu o swoje doświadczenia. Nie jestem bardzo majętną osobą, ale jest we mnie rodzaj zdrowego egoizmu, który spowodował, że znajduję czas w życiu na wiele, bo syn wieku 6 lat nie wymaga kar ani gonienia z powodu łobuzowania. Natomiast dużo czasu i energii poświęciłam na czytanie wartościowych książek (nie Tracy Hogg, która opisuje jak tresować niemowlęta) i wdrażanie pewnych rzeczy w nasze życie, a nie robienie jak mi się wydaje lub jak babcie i dziadki każą. Piękne powiedzenie jest z książki Agnieszki Stein: że aby napić się z filiżanki, trzeba ją najpierw napełnić. Gdybym miała jak piszesz o swoim dziecku: dziecko trudne, to na początek wykluczyłabym sprawy związane ze zdrowiem, a potem POSZUKIWAŁA mądrych porad, a nie wzdychała, że nic nie da się zrobić, a tylko przeczekać. Jak wolisz padać na twarz i nic nie zmieniać, mimo że widzisz że klapy nie działają, to Twoja sprawa.
Ta moja odpowiedź była do mama 2. Dziecko jest człowiekiem tak jak ekspedientka w sklepie, z tym że jest nam bliższe, bo jest naszą rodziną, czyli powinno nam zależeć na tym, aby po pierwsze mieć z nim dobry kontakt i traktować je z szacunkiem. No cóż takie są dzieci, że płaczą i krzyczą, ale to my jesteśmy DOROSŁE, aby odpowiednio reagować, ono ma się tego wszystkiego dopiero nauczyć. DO ekspedientki możesz po prostu nigdy nie wrócić, do koleżanki z pracy jak Ci zrobi awanturę (wiesz taki odpowiednik krzyków i płaczów u dziecka, choć mało dojrzały), możesz się nawet nie odzywać, jak Ci nie zależy na dobrych stosunkach, a dziecko jest od Ciebie zależne, Ty masz być przykładem przez który ono się uczy. Zabraniam synowi tylko rzeczy, które są niebezpieczne lub powodują krzywdę jemu samemu lub innej osobie, reszta jest do obgadania, z jakiego powodu mi coś się nie podoba, ale nigdy nie zakazuję bo mi tak "czapka stoi", zawsze tłumaczę i o dziwo, syn nie płacze, nie krzyczy, nigdy nie zrobił awantury o coś w sklepie, może mam taki egzemplarz nie wiem... Ale on nie jest wyjątkowy... naprawdę i nie jesteśmy z kosmosu. Nie jestem idealna, popełniam błędy, jak pisałam wcześniej czasem krzyknę, gdy wygłupianie się sięga zenitu, ale nigdy nie widzę w dziecku wroga, czy kogoś kto robi na złość. Bo często dzieci zachowują się źle z jakiegoś powodu.
A oczekujesz pogłaskania po głowie? Chyba tak, liczysz na to że ktoś powie, też tak mam, też klapuję. Ale w dzisiejszym świecie jest sporo rodziców, którzy PRACUJĄ nad zmianą SIEBIE SAMEGO, bo od siebie trzeba zacząć, od sposobu myślenia o dziecku, nie jak o stworku robiącym na złość, które z tego wyrośnie. I nie jestem sama w swoich przemyśleniach - ZNACZNA część rodziców w klasie mego syna ma podobne poglądy do moich.
Bynajmniej, nie oczekuję pogłaskania po głowie. A co do poglądów - to,że inni rodzice jak Ty mówią tak samo, nie znaczy, że wprowadzają to w życie. Wielu rodziców bojąc się przyznać do winy, czy do porażek (np do dawania klapsów) opowiada śpiewki typu nie wolno, to jest zabronione, a ja to moje dziecko wychowuje dobrze, itd. Nie jesteś w stanie tego sprawdzić co się dzieje za drzwiami tychże rodziców.
Ale widać po dziecku, jak się zachowuje, jak odnosi do rodziców i kolegów, miałam w rodzinie sytuację, że bardzo zapracowany ojciec dziecka około 3,5 letniego, nagle zmienił miejsce pracy i zaczął częściej bywać w domu, jednocześnie biorąc sobie na warsztat (w końcu) wychowanie syna. Gdy pojawiały się płacze i bunty - to stosował metodę właśnie klapsa, bo d*pa nie szklanka, ale zaczęły się kłopoty w przedszkolu, bo dziecko zaczęło wymierzać razy kolegom i koleżankom. Pogorszyło się jego zachowanie i chęć do współpracy. Całe szczęście że matka dziecka przytomna i mąż dostał OPR z góry na dół, bo przynajmniej miał okazję do zastanowienia się nad swoim postępowaniem. Także to nie jest tak, że dziecko jest super na zewnątrz i nie sprawia kłopotów, przy jednoczesnym "specyficznym" podejściu rodziców w domu. Prędzej czy później pojawią się zachowania świadczące o tym, że w domu stosowano przemoc.
Uwierz że są tzw.dzieci trudne bo bardzo ciężko matce która ma jeszcze dwoje maluchów w domu okiełznać naładowanego buntownika.Ciesz się dziewczyno ze masz tzw.łatwy egzemplarz,nie musisz karać ani krzyczeć a już tym bardziej dać klapsa skoro powiesz raz i robi co do niego należy a wyobraź sobie ze niektórzy muszą się ostro nagimnastykować przy swoim dziecku szukając jak najlepszych rozwiązań tylko ze my też jesteśmy czasem ludźmi i mamy też jakaś granicę cierpliwości.Uwielbiam takie mamusie które to po swoich łatwych doświadczeniach udzielają rad tym co mają o wiele trudniej.
ohoho, to tak nie jest... to teraz mogę stwierdzić, że syn jest bezproblemowy, jako niemowlę był z typów high need baby, śpiący w ciągu dnia po 0,5 godziny 3 x, długo nie przesypiający nocy (do 2 urodzin), który na wiele rzeczy potrzebował czasu: naukę chodzenia, odpieluchowanie, umiejętność samodzielnej zabawy. Nie wiem jak jest z większą ilością dzieci, to dopiero przede mną. Ale podany przykład w rodzinie dotyczy jedynaka, więc i tam zabrakło (mimo jednego dziecka do ogarnięcia) odejścia od schematu często stosowanego również przez naszych rodziców: nieposłuszne trzeba ukarać. Ja nigdzie nie napisałam że mówię raz do dziecka i skutkuje... gdy nie słucha (no nie chodzi jak robot) to drążę temat od zupełnie innej strony. I to jest tak, że np. jest czas wyjścia do szkoły, on ma mnóstwo pomysłów i nie ubiera się w tempie, wtedy mówię głośniej o konsekwencjach, spóźni się do szkoły, pytam czy lubi się spóźniać, mówię, że ja nie lubię, on też stwierdza że nie lubi, a gdyby mi odpowiedział, że lubi, to jeden czy drugi raz dałabym mu się spóźnić, może nawet dostać uwagę w dzienniczku, to jest okazja do przemyśleń, do porozmawiania, ale nie ciosania kołków na głowie w stylu: Ty ciągle, Ty zawsze.... Rozmowa, przemyślenia nie tylko moje, dziecka również, pytanie co ono o tym sądzi...dialog. To trzeba wypracować... Ja też się gimnastykuję ale głównie myślowo, jak ubrać w słowa to co ważne dla mnie, jak to przekazać żeby trafiło: polecam gorąco: Jak mówić żeby dzieci nas słuchały, jak słuchać żeby dzieci do nas mówiły
Adele Faber, Elaine Mazlish - na początku język osobisty wydaje się być trudny i sztuczny, z czasem wchodzi w krew i przydaje się również w kontaktach z dorosłymi i pracy.
Adele Faber, Elaine Mazlish - na początku język osobisty wydaje się być trudny i sztuczny, z czasem wchodzi w krew i przydaje się również w kontaktach z dorosłymi i pracy.
Po raz kolejny podpisuje się pod słowami Kowalska.
Rodzicom "klapsowym" wydaje się, że są w większości a rodzice próbujący wychować dzieci bez bicia to odmieńcy skazani na dzieci wychowane bez zasad.
Otóż dzieci łatwe się nie rodzą- takie trzeba sobie wychować. Czy jest łatwo - zdecydowanie nie. Pojawiają się problemy, złość, zmęczenie a dziecko płaczem/krzykiem je pokazuje - ale nazywanie emocji, rozmowa kształtuje nam mądrego człowieka w przyszłości. Skoro piszecie o problemach, że klapsy nic nie dają- to po co są one stosowane?
ps.Książkę "jak mówić żeby dzieci nas słuchały.." poolecam :)
Rodzicom "klapsowym" wydaje się, że są w większości a rodzice próbujący wychować dzieci bez bicia to odmieńcy skazani na dzieci wychowane bez zasad.
Otóż dzieci łatwe się nie rodzą- takie trzeba sobie wychować. Czy jest łatwo - zdecydowanie nie. Pojawiają się problemy, złość, zmęczenie a dziecko płaczem/krzykiem je pokazuje - ale nazywanie emocji, rozmowa kształtuje nam mądrego człowieka w przyszłości. Skoro piszecie o problemach, że klapsy nic nie dają- to po co są one stosowane?
ps.Książkę "jak mówić żeby dzieci nas słuchały.." poolecam :)
"klaps to nie przemoc ani żadna patologia skoro coś dają to ok.Na moje dziecko nie pomagają,zresztą on ma już 6.5 roku zaciśnie d*pe i lej sobie matka a i tak sobie z tego nic nie zrobi a raczej skutek jest odwrotny,buntuje się jeszcze bardziej." - to Twoje słowa?
Z Twojej wypowiedzi nie wynika jednoznacznie że nie dajesz, może teraz nie...ale ja zrozumiałam że dawałaś, a to też w jakiś sposób ukształtowało dziecko, bardzo trudno jest wtedy odzyskać zaufanie dziecka i przejść do sposobów, w których potrzebna jest jego współpraca. Ono już nie czuje się bezpiecznie, a bezpieczeństwo i jest kluczowe w budowaniu relacji. Kary... są rodzice, którzy dają kary zupełnie nieadekwatne do przewinienia... Nie bardzo można wywnioskować z takich wypowiedzi, co to jest w dzisiejszych czasach kara... Odebranie przywilejów? Czy może nazywasz karą - naturalną konsekwencję, np. zepsułeś zabawkę, nie kupię nowej, zostaniesz z zepsutą (choć czasem dziecko używa czegoś co jest po prostu ze słabego plastiku i wtedy można zaproponować pomoc w naprawieniu). Masz bałagan w pokoju, nie znajdziesz tego na czym Ci zależy - odstępstwem od tego jest moja dbałość o umiejscowienie książek i zeszytów, nie zabawek. Jednocześnie widząc że dziecku zależy na porządku, ale prosi o pomoc - pomagam w sprzątaniu. Trudno wywnioskować co masz na myśli, pisząc trudne dziecko, co on takiego robi, że uważasz je za trudne?
Z Twojej wypowiedzi nie wynika jednoznacznie że nie dajesz, może teraz nie...ale ja zrozumiałam że dawałaś, a to też w jakiś sposób ukształtowało dziecko, bardzo trudno jest wtedy odzyskać zaufanie dziecka i przejść do sposobów, w których potrzebna jest jego współpraca. Ono już nie czuje się bezpiecznie, a bezpieczeństwo i jest kluczowe w budowaniu relacji. Kary... są rodzice, którzy dają kary zupełnie nieadekwatne do przewinienia... Nie bardzo można wywnioskować z takich wypowiedzi, co to jest w dzisiejszych czasach kara... Odebranie przywilejów? Czy może nazywasz karą - naturalną konsekwencję, np. zepsułeś zabawkę, nie kupię nowej, zostaniesz z zepsutą (choć czasem dziecko używa czegoś co jest po prostu ze słabego plastiku i wtedy można zaproponować pomoc w naprawieniu). Masz bałagan w pokoju, nie znajdziesz tego na czym Ci zależy - odstępstwem od tego jest moja dbałość o umiejscowienie książek i zeszytów, nie zabawek. Jednocześnie widząc że dziecku zależy na porządku, ale prosi o pomoc - pomagam w sprzątaniu. Trudno wywnioskować co masz na myśli, pisząc trudne dziecko, co on takiego robi, że uważasz je za trudne?
A nawet samo to ze jest np.nadpobudliwe i na tyłku nawet przez moment nie usiedzi z czego wynika sporo problemów wychowawczych jest złośliwy do mnie,do brata często nie grzecznie się odzywa ale tu ma duże znaczenie wpływ środowiska w jakim się kształtuje,w ogóle nie słucha,nie zawsze wykonuje polecenia albo z wielkim trudem i jak powtarzam ze 100 razy i przy tym bardzo buntowniczy i wciąż marudzaco-stekajacy ciągle coś nie pasuje ale co Ty możesz wiedzieć,z Twoich wypowiedzi wynika ze masz chyba dziecko anioła a tu się tak wymądrzasz i pouczasz inne matki.
Kara to np.nie umiesz bawić się z bratem w sensie dokuczasz mu albo go uderzasz czy zabierasz zabawki idziesz do swojego pokoju lub na krzesełko uspokoić się i pomyśleć do przedpokoju odsunięcie od ludzi jak nie potrafi z nimi przebywać tak samo robią w przedszkolach albo jak źle się do mnie odzywa.A co byś zrobiła jakby Twoje dziecko przez cały czas jak jest w domu wariowało z bratem zamiast się bawić a mi tylko serce pod gardło podchodzi żeby mały nie spadł nie uderzył się bo starszy nie chce go niczym zająć a określenie trudne dziecko to tez takie bez żadnej motywacji np.odrób lekcje pójdziesz na dwór albo jak będziesz grzeczny to dostaniesz prezent,nie wiem już jak do niego trafiać nie mam pomysłów i nic dziwnego że czasem cierpliwości brak tym bardziej ze nie jest jedynakiem i pozostałymi dziećmi również trzeba się zająć .
Kluczowy jest sposób odnoszenia się do dziecka od początku, nie znam Cię i nie wiem jak kształtowały się Wasze relacje z dzieckiem, czy od samego początku był złośliwy, nie... bo niemowlęta nie robią na złość, może miał większe potrzeby niż rodzice oczekiwania, że dziecko powinno mieć... uważam, że nadal możesz poprawić swoje życie, szukając sposobów na ułożenie takich relacji z dzieckiem aby nie musieć powtarzać 100x, o ile dziecko ma ZDIAGNOZOWANE problemy związane z nadpobudliwością, to są terapeuci, którzy pomagają rodzicom funkcjonować z takim dzieckiem. Jeśli marudzi i stęka, może jest to jedyny sposób na zwrócenie uwagi na siebie. Ja tylko wskazuję kierunek, to nie jest tak, że mój syn jest jedynym dzieckiem z którym mam kontakt, jestem edukatorem, mam wykształcenie pedagogiczne, czasem prowadzę zajęcia również dla dzieci z domu dziecka, świetlic socjoterapeutycznych i wiem jak różne potrafią być dzieci... moim zdaniem jeśli rodzic jest NIEZADOWOLONY z tego jak wygląda jego życia jako matki czy ojca, warto aby poszukał pomocy zewnętrznej...
Mam inne podejście niż Ty, ja nie twierdzę, że Twoje jest zupełnie złe, wiele rzeczy robię jednak inaczej. Wychodzę z założenia, że zasady szkolne czy przedszkolne nie powinny być przenoszone do domu. Dom - gniazdo rodzinne ma być twierdzą, gdzie dziecko odnajduje spokój. Odseparowanie dziecka na tzw. karnym krzesełku nie wyjaśnia przyczyn zachowania, a może warto nazwać uczucia dziecka: widzę że jesteś zdenerwowany, dlatego trzasnąłeś brata, to mi się nie podoba (warto dużo mówić o tym, co Ty byś chciała, co dla Ciebie nie jest dobre, a nie JAKIE jest/być powinno dziecko). Czy idziesz z nim porozmawiać? Jeśli nie, dlaczego? Nazywanie uczuć dziecka sprawia że ono zaczyna wierzyć że je rozumiesz. Nie akceptujesz takiego zachowania, ale rozumiesz. Nadal 6 latkowi - jeśli jesteś blisko - warto zatrzymać rękę i powiedzieć groźnie: nie zgadzam się abyś bił brata, a nawet ją przytrzymać. Rozumiem że brat jest młodszy? Może nadal powinnaś organizować im zabawę, gry. Wariactwo zaczyna się gdy dziecko jest znudzone, gdy dorośli zajmują się swoimi sprawami. Nie możesz też oczekiwać że starsze dziecko będzie zorganizowanie umiało zajmować się młodszym bratem. Przy lekcjach trzeba nadal 6 latkowi pomagać, zajmując młodszego jakimiś zajęciami plastycznymi, jeśli masz jeszcze niemowlę ono niejako uczestniczy biernie w tym co się dzieje, warto zainwestować w chustę, nosidło ergonomiczne - nie do końca wynika z Twych postów w jakim dokładnie wieku masz dzieci. Kolejna sprawa: "jak będziesz grzeczny, to dostaniesz prezent" - co dla 6 latka oznacza będziesz grzeczny? Dlatego nie stosuję nagród (kar również), ponieważ "dobre zachowanie" ma wynikać z MOTYWACJI WEWNĘTRZNEJ dziecka, bo wtedy jest fajnie, miło, ale nie ZEWNĘTRZNEJ (prezent), bo to nie uczy dziecka samokontroli.
Z Twoich wypowiedzi wynika, że masz jedno dziecko i masz czas dla niego. Przy dwójce, czy trójce dzieci na pewno nie wystarczyłoby Ci cierpliwości dla wszystkich i nie miałabyś czasu na uskutecznianie swoich mądrości. Popraw mnie jesli sie mylę.
Do jednego dziecka trafia od razu o co sie prosi, a do drugiego nie. Wygląda na to, że masz "łatwy" egzemplarz, dlatego łatwo Ci udzielac porad. Uwierz, że to o czym piszesz nie skutkuje przy krnąbrnych dzieciach.
Do jednego dziecka trafia od razu o co sie prosi, a do drugiego nie. Wygląda na to, że masz "łatwy" egzemplarz, dlatego łatwo Ci udzielac porad. Uwierz, że to o czym piszesz nie skutkuje przy krnąbrnych dzieciach.
mam w tej chwili bezproblemowy egzemplarz, ponieważ włożyłam wcześniej mnóstwo pracy w to, aby go sensownie wychować. Do pracy wróciłam gdy syn miał 1,5 roku, pracowałam na cały etat do września 2015 (czyli 4,5 roku dzieliłam czas pomiędzy wychowywanie go i pracę zawodową), teraz jestem na zwolnieniu lekarskim, niedługo rodzę, będę więc miała doskonałą okazję poznać te smaki, o których mi piszecie że ZAWSZE są udziałem matek mających więcej niż jedno dziecko, ale już w tej chwili przygotowuję się do ogarnięcia sprawy od strony psychologicznej... . Już teraz myślę, o tym z jakimi problemami przyjdzie mi się zmierzyć i jak wesprzeć mego starszego syna w tak wielkiej zmianie. Do pracy zamierzam znów wrócić jak kolejny syn będzie miał 1,5 roku, ponieważ dla nas jako rodziny był to najbardziej optymalny czas.
Wbrew pozorom te moje mądrości (właściwie nie są moje, ale o tym już pisałam) pozwalają mi uporządkować życie, sprawiają że widzę że panuję nad tym co się dzieje w domu. To że dziecko jest ocenianie przez rodzica jako krnąbrne jest sygnałem, że już wcześniej zadziało się w rodzinie coś, co doprowadziło do takiego zachowania. Dzieci rodzą się dobre, to my rodzice je kształtujemy i w pełni odpowiadamy za to jakie są w przyszłości. Natomiast jeśli widzimy, że nasze dziecko zachowuje się źle, są informacje ze szkoły o problemach, to wysiłkiem i pracą można to osiągnąć, nawet u nastolatka. O tym też mówi książka Farber, którą tu z Iwoną polecałyśmy, tylko to trzeba wziąć i przeczytać.
Ilość dzieci z moich obserwacji ma tylko częściowe znaczenie, bo znam co najmniej kilka rodzin gdzie są kłopoty wychowawcze, a dziecko jest tylko jedno. Więc nie generalizowałabym.
Ilość dzieci z moich obserwacji ma tylko częściowe znaczenie, bo znam co najmniej kilka rodzin gdzie są kłopoty wychowawcze, a dziecko jest tylko jedno. Więc nie generalizowałabym.