Widok
to jest jakaś masakra. ja zadzwoniłam do swojego ginekologa jak się zorientowałam, że jestem w ciąży, zrobiłam test i badanie krwi. byłam w jakimś 4-tym tygodniu i była to połowa stycznia. usłyszałam, że najbliższy termin jest w kwietniu... dodam, że pierwsze badanie usg trzeba wykonać do 10-tego tygodnia... w dodatku lekarka wcześniej ostrzegała mnie, że przy moim stanie medycznym prawdopodobnie na początku ciąży będę musiała przyjmować leki na podtrzymanie (które są na receptę). także polska służba zdrowia z naprawdę dużym plusem.............
Ina faktycznie cię olali w przychodni. U mnie jest tak, że na nfz czeka się do mojej lekarki ok. 8 tygodni. Ale położna zapisując pyta o cel wizyty (kontrolna, ciąża, jakieś poważne niepokojące objawy). Jak pada odpowiedź, że właśnie test wyszedł pozytywny to jakoś zawsze miejsca się znajdą. Pilne przypadki też jakoś wcisną (ostatnio przede mną była pani, która weszła "z marszu" poza kolejką). Mi też się kiedyś zdarzyło, że zadzwonili do mnie, że w związku z wynikami cytologii mam od razu tego dnia przyjść do ginekologa bez zapisywania się w kolejkę. Szkoda, że nie potraktowali cie odpowiednio, może to dobry czas na zmianę przychodni. Przy pierwszej ciąży jak poszłam do najbliższej przychodni też mnie olali, ponoć najbliższy termin był w styczniu, a zaszłam w ciążę na początku września. Zmieniłam przychodnię i tyle.