Widok
Gronkowiec złocisty w oczku
Dziewczyny, czy wasze dzieciaczki miało coś takiego.
Oczko ropieje i łzawi od urodzenia. Lekarz pobrał wymaz z oczka i okazało się że to Gronkowiec Złocisty. Okulista podejrzewa że to bakteria przyniesiona ze szpitala. Rodziłam w Pucku we wrześniu.
Czy to możliwe, że go przynieśliśmy ze szpitala, koleżanka co rodziła ze mną też ma taki problem?
Czy któraś z Was też ma kłopoty z oczkiem u dziecka?
Oczko ropieje i łzawi od urodzenia. Lekarz pobrał wymaz z oczka i okazało się że to Gronkowiec Złocisty. Okulista podejrzewa że to bakteria przyniesiona ze szpitala. Rodziłam w Pucku we wrześniu.
Czy to możliwe, że go przynieśliśmy ze szpitala, koleżanka co rodziła ze mną też ma taki problem?
Czy któraś z Was też ma kłopoty z oczkiem u dziecka?
nam ropieja oczka i łzawia ale pediatra kazała robic taki masaz -uciskanie kanalika mowiła ze 80% dzieciaczkow przechodzi do 6 miesiaca a jak nie to przebijanie kanalika,ale to bolesny zabieg ponoc...kurde gdzie wy ten wymaz robiłyscie?u okulisty?...czy sa na to jkies leki...mała miała krople przez 2 tygodnie od innej pediatry gentamycyne chyba ale nic nie dalo...
Strasznie się wiercił przy masażu. Jednak najbardziej się kłócił jak naciskaliśmy na tę górkę i wychodziła ropka. To nie jest przyjemne dla takiego szkrabka. Od znajomej okulistki dowiedziałam się, że im dziecko starsze, tym gorzej przebijać kanalik, gdyż wtedy jest to operacja ze znieczuleniem w szpitalu. Do 4 miesiąca jest to zwykły zabieg w gabinecie ze znieczuleniem miejscowym.
Fakt nie jest zbyt przyjemne to przebijanie ,ja myslalam ze mi serce peknie maly tak plakal ale to bylo u nas jedyne wyjscie i to naprawde dziala do teraz(ma juz 2latka)nie ma zadnych problemow z oczkami.Zycze ci powodzenia wiem jak to jest ale jezeli pediatra zdecyduje sie zebys poszla na ten'zabieg' to nie zwlekaj idz odrazu
Karolinka skończy za tydzień 6 miesięcy, urodziła się 1 października 2007. Z oczkiem mamy problemy praktycznie od porodu. I prawdopodobnie to właśnie ze szpitala w Pucku przynieśliśmy gronkowca złocistego w oczku, ale dowodów na to nie mam.
Ale zacznę od początku:
Oczywiście najpierw łezki od urodzenia, potem ropa od 2 miesiąca. Byliśmy u 3 okulistów.
Pierwsza p. okulistka (w Szpitalu Miejskim w Gdyni, do której dostaliśmy skierowanie od pediatry) zapytała o krople jakie zalecił pediatra (to był Tobrex) i kazała je stosować i masować oczko. Była za tym, aby najpierw spróbować nieinwazyjnej metody udrożnienia kanalika. Krople pomogły na ropkę, ale tylko na czas stosowania, potem znów był nawrót.
No to nie czekając na pogorszenie wybraliśmy się do kolejnego okulisty (p. Netter czy jakoś tak), na Armii Krajowej w Gdyni. Był styczeń i mieliśmy niesamowite szczęście, że prawie z dnia na dzień mieliśmy wyznaczony termin wizyty, bo teraz to się czeka ok. 2 miesiące. Pani okulistka patrzyła intensywnie w oczka małej i zadecydowała, że robienie posiewu niepotrzebnie może tylko nam utrudnić leczenie i że jest kosztowne (najwyraźniej dla NFZ, ale o tym wtedy nie wiedzieliśmy), więc zapisała Floxal w kroplach i Strazolin, no i oczywiście masowanie. Odradzała na razie robienie udrażniania, tłumacząc, że często maluchom oczko samo wraca do normy. No to zastosowaliśmy się do jej zaleceń. Po skończonej 2 tygodniowej kuracji, mniej więcej 2 tygodnie później, znów nawrót ropy. Doszliśmy do wniosku z mężem, że lekarze z NFZ raczej bez entuzjazmu podchodzą do sprawy oka małego dziecka i wybraliśmy się do okulisty prywatnie.
W Gdańsku w Medisonie przyjmuje prywatnie p. Gotalska. Wizyta 70zł + posiew 50 zł. Na wyniki musieliśmy czekać tydzień. Okazało się, że jest bakteria w oczku - gronkowiec złocisty. Kolejna wizyta u p. Gotalskiej
(bezpłatnie) - wystawienie recepty na Floxal w kropelkach i w maści. Lekarka tłumaczyła tak dużą ilość Floxalu (to antybiotyk) tym, że trzeba zastosować tzw. terapię uderzeniową. Zastosowaliśmy i pomogło. Minęły 3 tygodnie od skończonej kuracji i postanowiliśmy na własną rękę sprawdzić jak teraz wygląda sprawa w oku, czyli zrobić kolejny posiew. Tak dla spokoju ducha. Nie ukrywam, że w tym okresie zaniedbałam masowanie oczka, bo wyglądało tak zdrowo i łezka spływała bardzo żadko.
Wybraliśmy się do kolejnego okulisty, tym razem bliżej, bo do Clinica Medica na Grabówku, wizyta 70zł. Pani dr Nowakowska-Klimek (bardzo sympatyczna młoda kobieta) pobrała wymaz. Na wynik czeka się ok. tygodnia i kosztuje 50zł. Lekarka zaleciła masaż oczka (po którym znów mamy nawrót ropy) i zalecała zrobienie udrażniania. Podobno im dzieciątko starsze, tym trudniej przechodzi ten zabieg.
Dzisiaj jedziemy z dzieciaczkiem do Szpitala Miejskiego w Gdyni, żeby oko obejrzała okulistka i najprawdopodobniej zastosujemy udrażnianie kanalika. Boję się strasznie, bo nie ma nic gorszego niż patrzeć na cierpiące maleństwo.
Apropos udrażniania to czytałam, że nie jest to bolesny zabieg, ale bardzo nieprzyjemny dla maluszka, bo przeważnie jest on skrępowany i nie może się ruszać, a obcy ludzie grzebią mu przy oczkach. Jak to będzie wyglądało to zobaczymy. Na pewno wam to opiszę.
A co do decyzji: udrażniać czy nie udrażniać, to każdy z tych lekarzy, których odwiedziliśmy nie dał nam jasnej odpowiedzi. Nie powiedział konkretnie: "proszę państwa, musimy udrażniać". Mam wrażenie, że boją się podejmować tego typu decyzje wprost. Wolą żeby to rodzic odpowiadał za wszystko, co dotyczy jego dziecka. Po prostu masakra. Mam wrażenie, że brakuje nam lekarzy z prawdziwego zdarzenia. Jestem gotowa zapłacić za wizytę nawet 150 zł, byle lekarz okazał się dobrym lekarzem, a nie zwykłym wyrwigroszem.
Ale zacznę od początku:
Oczywiście najpierw łezki od urodzenia, potem ropa od 2 miesiąca. Byliśmy u 3 okulistów.
Pierwsza p. okulistka (w Szpitalu Miejskim w Gdyni, do której dostaliśmy skierowanie od pediatry) zapytała o krople jakie zalecił pediatra (to był Tobrex) i kazała je stosować i masować oczko. Była za tym, aby najpierw spróbować nieinwazyjnej metody udrożnienia kanalika. Krople pomogły na ropkę, ale tylko na czas stosowania, potem znów był nawrót.
No to nie czekając na pogorszenie wybraliśmy się do kolejnego okulisty (p. Netter czy jakoś tak), na Armii Krajowej w Gdyni. Był styczeń i mieliśmy niesamowite szczęście, że prawie z dnia na dzień mieliśmy wyznaczony termin wizyty, bo teraz to się czeka ok. 2 miesiące. Pani okulistka patrzyła intensywnie w oczka małej i zadecydowała, że robienie posiewu niepotrzebnie może tylko nam utrudnić leczenie i że jest kosztowne (najwyraźniej dla NFZ, ale o tym wtedy nie wiedzieliśmy), więc zapisała Floxal w kroplach i Strazolin, no i oczywiście masowanie. Odradzała na razie robienie udrażniania, tłumacząc, że często maluchom oczko samo wraca do normy. No to zastosowaliśmy się do jej zaleceń. Po skończonej 2 tygodniowej kuracji, mniej więcej 2 tygodnie później, znów nawrót ropy. Doszliśmy do wniosku z mężem, że lekarze z NFZ raczej bez entuzjazmu podchodzą do sprawy oka małego dziecka i wybraliśmy się do okulisty prywatnie.
W Gdańsku w Medisonie przyjmuje prywatnie p. Gotalska. Wizyta 70zł + posiew 50 zł. Na wyniki musieliśmy czekać tydzień. Okazało się, że jest bakteria w oczku - gronkowiec złocisty. Kolejna wizyta u p. Gotalskiej
(bezpłatnie) - wystawienie recepty na Floxal w kropelkach i w maści. Lekarka tłumaczyła tak dużą ilość Floxalu (to antybiotyk) tym, że trzeba zastosować tzw. terapię uderzeniową. Zastosowaliśmy i pomogło. Minęły 3 tygodnie od skończonej kuracji i postanowiliśmy na własną rękę sprawdzić jak teraz wygląda sprawa w oku, czyli zrobić kolejny posiew. Tak dla spokoju ducha. Nie ukrywam, że w tym okresie zaniedbałam masowanie oczka, bo wyglądało tak zdrowo i łezka spływała bardzo żadko.
Wybraliśmy się do kolejnego okulisty, tym razem bliżej, bo do Clinica Medica na Grabówku, wizyta 70zł. Pani dr Nowakowska-Klimek (bardzo sympatyczna młoda kobieta) pobrała wymaz. Na wynik czeka się ok. tygodnia i kosztuje 50zł. Lekarka zaleciła masaż oczka (po którym znów mamy nawrót ropy) i zalecała zrobienie udrażniania. Podobno im dzieciątko starsze, tym trudniej przechodzi ten zabieg.
Dzisiaj jedziemy z dzieciaczkiem do Szpitala Miejskiego w Gdyni, żeby oko obejrzała okulistka i najprawdopodobniej zastosujemy udrażnianie kanalika. Boję się strasznie, bo nie ma nic gorszego niż patrzeć na cierpiące maleństwo.
Apropos udrażniania to czytałam, że nie jest to bolesny zabieg, ale bardzo nieprzyjemny dla maluszka, bo przeważnie jest on skrępowany i nie może się ruszać, a obcy ludzie grzebią mu przy oczkach. Jak to będzie wyglądało to zobaczymy. Na pewno wam to opiszę.
A co do decyzji: udrażniać czy nie udrażniać, to każdy z tych lekarzy, których odwiedziliśmy nie dał nam jasnej odpowiedzi. Nie powiedział konkretnie: "proszę państwa, musimy udrażniać". Mam wrażenie, że boją się podejmować tego typu decyzje wprost. Wolą żeby to rodzic odpowiadał za wszystko, co dotyczy jego dziecka. Po prostu masakra. Mam wrażenie, że brakuje nam lekarzy z prawdziwego zdarzenia. Jestem gotowa zapłacić za wizytę nawet 150 zł, byle lekarz okazał się dobrym lekarzem, a nie zwykłym wyrwigroszem.
kurde....zgadzam sie z Toba w kwestii lekarzy,prosze napisz koniecznie jak poszło ....nam wciaz pediatrzy mowia ze do 6 miesiaca masowac i przemywac woda,sola fizjologiczna bo antybiotyki na zatkany kanalik nie pomoga....mała brała na poczatku 2 tygodnie gentamycyne ale rzeczywiscie ropka znikneła na tydzien potem powrot...mała ma 2 miesiace i zadenj poprawy dzis nie mogłam jej odkleic oczka z rana bo było zaklejone ropką....wiec dajz znac koniecznie jak ten zabieg wyszedł ,jak maluch to zniósł,gdzie robiłas czy polecasz i jaki koszt....z góry dziekuje
pozdrawiam i powodzenia!
pozdrawiam i powodzenia!
Skierowanie do Przyszpitalnej Poradni Okulistycznej przy Szpitalu Miejskim w Gdyni (tel. 58 666 55 92) dostałam od pediatry jeszcze w grudniu, kiedy stan oczka małej był niestabilny. Pojechaliśmy od razu, ale lekarka kazała masować i poczekać jeszcze trochę. W międzyczasie zaliczyliśmy jeszcze 3 lekarzy okulistów, żeby się upewnić czy to dobre wyjście. Opisałam całą "podróż" wyżej.
Dzisiaj byliśmy na udrażnianiu oczka.
Dziecko przed samym zabiegiem musi być naczczo przynajmniej 1 godzinę. W naszym wypadku wyszło prawie 3 godziny. Wszpitalu spędziłyśmy dokładnie 1,5 godz., w tym 2-3 minuty zabiegu.
Ale opisując od początku:
Najpierw czekałyśmy aż zostaniemy poproszone o wejście do gabinetu. Jak się okazało był jeszcze jeden mały pacjent - 4-miesięczny Czaruś.
Na początek podano małej krople do oka (po jednym na oko). Były to krople znieczulające. Małej źrenice zrobiły się duże jak spodki.
W czasie kiedy my czekałyśmy na zabieg, mój teść został poproszony o udanie się do rejestracji na parter szpitala i założenie karty przebiegu choroby. Kiedy wrócił z podwójną kartą A4 poszłyśmy do biura w którym pani wypytywała nas m.in. o stan zdrowia dziecka, przebytych zastrzykach (w tym szczepieniach) i oczywiście musiałam podpisać klauzulę, że wyrażam zgodę na zabieg. W sumie 3 podpisy. No i znów czekanie. Po około 45 min. od pierwszego zakrapiania oczek lekarka kazała podać maluchom jeszcze raz po kropelce do oka.
No i nastąpił długo oczekiwany moment rozstania z maleństwem i warowania pod drzwiami. Sam zabieg nie trwa długo, zaledwie 2-3 minuty przy jednym oczku. Nie wiem jak dokładnie wygląda taki zabieg, ponieważ zostałam poproszona o wyjście z gabinetu. Moim zdaniem to bardzo dobre wyjście w przypadku zestresowanej matki. Z tego co zauważyłam, to przy zabiegu w pomieszczeniu zostały 3 panie, w tym na pewno jedna lekarka (chyba dr Barbara Wiśniewska, taką mam pieczątkę w ks. RUM). Poprosiły o wniesienie mojego maleństwa i położenie jej na stole. Zanim wyszłam zobaczyłam jeszcze jak zaczynają owijać chustą dziecko w tzw. kokon. Prawdopodobnie po to, aby się maleńka nie ruszała. Z korytarza słyszałam płacz swojego dziecka. Nie jest to miłe przeżycie, ale nie upłynęło zbyt wiele czasu, a oddano mi maleństwo. Przytuliłam małą do siebie i po kilku minutach podczas których Karolinka się użalała, podałam mleczko, bo była strasznie głodna po całym tym wyczekiwaniu do zabiegu. Po wszystkim pani doktor (bardzo miła osoba) przepisała krople (nazwy teraz nie pamiętam, teść wziął receptę i ma mi zrealizowaną przynieść wieczorem), które mam stosować przez 2 tygodnie, 4 razy dziennie, po 1 kropli w każde oczko. Oczywiście nadal masować. W przeciągu kilku miesięcy stan oczka powinien się ustabilizować. W przeciwnym wypadku mamy się zgłosić do pediatry po kolejne skierowanie do szpitala w celu kolejnego udrażniania. Mam nadzieję, że po dzisiejszym udrażnianiu będzie już wszystko ok.
Dzisiaj byliśmy na udrażnianiu oczka.
Dziecko przed samym zabiegiem musi być naczczo przynajmniej 1 godzinę. W naszym wypadku wyszło prawie 3 godziny. Wszpitalu spędziłyśmy dokładnie 1,5 godz., w tym 2-3 minuty zabiegu.
Ale opisując od początku:
Najpierw czekałyśmy aż zostaniemy poproszone o wejście do gabinetu. Jak się okazało był jeszcze jeden mały pacjent - 4-miesięczny Czaruś.
Na początek podano małej krople do oka (po jednym na oko). Były to krople znieczulające. Małej źrenice zrobiły się duże jak spodki.
W czasie kiedy my czekałyśmy na zabieg, mój teść został poproszony o udanie się do rejestracji na parter szpitala i założenie karty przebiegu choroby. Kiedy wrócił z podwójną kartą A4 poszłyśmy do biura w którym pani wypytywała nas m.in. o stan zdrowia dziecka, przebytych zastrzykach (w tym szczepieniach) i oczywiście musiałam podpisać klauzulę, że wyrażam zgodę na zabieg. W sumie 3 podpisy. No i znów czekanie. Po około 45 min. od pierwszego zakrapiania oczek lekarka kazała podać maluchom jeszcze raz po kropelce do oka.
No i nastąpił długo oczekiwany moment rozstania z maleństwem i warowania pod drzwiami. Sam zabieg nie trwa długo, zaledwie 2-3 minuty przy jednym oczku. Nie wiem jak dokładnie wygląda taki zabieg, ponieważ zostałam poproszona o wyjście z gabinetu. Moim zdaniem to bardzo dobre wyjście w przypadku zestresowanej matki. Z tego co zauważyłam, to przy zabiegu w pomieszczeniu zostały 3 panie, w tym na pewno jedna lekarka (chyba dr Barbara Wiśniewska, taką mam pieczątkę w ks. RUM). Poprosiły o wniesienie mojego maleństwa i położenie jej na stole. Zanim wyszłam zobaczyłam jeszcze jak zaczynają owijać chustą dziecko w tzw. kokon. Prawdopodobnie po to, aby się maleńka nie ruszała. Z korytarza słyszałam płacz swojego dziecka. Nie jest to miłe przeżycie, ale nie upłynęło zbyt wiele czasu, a oddano mi maleństwo. Przytuliłam małą do siebie i po kilku minutach podczas których Karolinka się użalała, podałam mleczko, bo była strasznie głodna po całym tym wyczekiwaniu do zabiegu. Po wszystkim pani doktor (bardzo miła osoba) przepisała krople (nazwy teraz nie pamiętam, teść wziął receptę i ma mi zrealizowaną przynieść wieczorem), które mam stosować przez 2 tygodnie, 4 razy dziennie, po 1 kropli w każde oczko. Oczywiście nadal masować. W przeciągu kilku miesięcy stan oczka powinien się ustabilizować. W przeciwnym wypadku mamy się zgłosić do pediatry po kolejne skierowanie do szpitala w celu kolejnego udrażniania. Mam nadzieję, że po dzisiejszym udrażnianiu będzie już wszystko ok.
dziecko mojej kolezanki zostalo zarazone gronkowcem w gdansku w szpitalu,wymeczyli sie,zastanawiali sie nad tym zeby zalozyc sprawe ale nie bylo pieniedzy na to wiec skorzystali z uslug kancelarii gdanskiej ktora dochodzi takich odszkodowan i dopiero pozniej na koniec bierze prowizje,wszytsko dotychczas bezplatnie,i wygrali.ja tez bym takim nie popuscila,przychodzi czlowiek do szpitala liczy na to ze bedzie otoczony fachowa opieką,a wychodzi z chorym dzieckiem i ze zmartwieniem,bezsennymi nocami itd.
szpital ma obowiazek nie dopuscic do tego aby zarazic bakteria-jak to zrobi-ich sprawa.Racje ma poprzedniczka,ze z taka bakteria chodzi sie do konca zycia.pamietacie sprawe 23 latka ktory wygral chyba w opolu 400 tys i rente dozywotnio?dlaczego nie zalozycie spraw,przeciez dajac pelnomocnictwo kancelarii nawet nie trzeba sie na sprawe stawiac,a sprawa jest z gory wygrana.tu nawet nie chodzi o pieniadze bo tak jak mowilam moja kolezanka nie miala czasami na kaszki dla malucha a kancelaria za nia wywalczyla,wzieli od tego procent ale zawsze lepiej mnie jakies pieniadze niz zadnych wiec nie ponisola zadnych strat.tu chodzi o spore pieniadze.zawsze bede chwalic takie zalawteinie sprawy bo zaden szpital nie ma prawa narazac matek z dziecmi na uszczerbek na zdrowiu.moge sie dowiedziec o nazwe tego prawnika jesli chcecie.juz niedlugo w polsce bedzie tak jak w stanach ze ludzie beda sie sadzic i domagac swoich praw,a nie bac sie.ale mnie ponioslo:)))