Widok
JAK SIE DZIELICIE KOSZTAMI ZYCIA Z MĘZEM /PARTNEREM
Mam pytanie jak to u was wygląda ,chodzi mi o wydatki na życie rachunki jedzenie,kredyt??
Czy każdy płaci za co innego czy macie wspołne konto na kotre składacie kase na wydatki???
Dodam ze my nie jesteśmy po ślubie razem mieszkamy nie mamy kredytu na mieszkanie.. do tej pory było tak ze ja płaciłam za jedzenie on za rachunki ale nie wiem czy to jest do monca udany plan wspolnego działania....
Czy każdy płaci za co innego czy macie wspołne konto na kotre składacie kase na wydatki???
Dodam ze my nie jesteśmy po ślubie razem mieszkamy nie mamy kredytu na mieszkanie.. do tej pory było tak ze ja płaciłam za jedzenie on za rachunki ale nie wiem czy to jest do monca udany plan wspolnego działania....
u nas również nie ma czegoś takiego jak "ty płacisz za to, ja za co innego" - przychodzi wypłata - jest coś do zapłacenia to sie płaci, nieważne z czyjej wypłaty, tak samo jedzenie - kto akurat jest w sklepie i ma pieniądze ten coś kupuje - było tak zarówno przed ślubem jak i po ślubie. moim zdaniem jak się meiszka razem to wszystko staje się wspólne i nie ważne czy jest się małżeństwem czy nie
mamy kilka kont, nie wszystkie wspolne
ja place rachunki tylko dlatego ze o tym pamietam, maz by nigdy nie zaplacil na czas, nawet o jego abonamencie musze mu przypominać :)
w sklepach płacimy na zasadzie przypadku
zdarza się jednak ze pod koniec miesiaca jestem gola badx maż wiec przelewamy kase miedzy soba
ja place rachunki tylko dlatego ze o tym pamietam, maz by nigdy nie zaplacil na czas, nawet o jego abonamencie musze mu przypominać :)
w sklepach płacimy na zasadzie przypadku
zdarza się jednak ze pod koniec miesiaca jestem gola badx maż wiec przelewamy kase miedzy soba
Agusia ja tez jak pracowalam zawsze byla wspolna:))teraz sie smieje ze tylko ja wydaje ale nie wyobrazam sobie dzielic sie rachunkami czy jedzeniem itp. wspolne zycie wspolna kasa proste juz moj maz a wczesniej chlopak wiedzial co go czeka biorac ze mna slub hehe nigdy nie ukrywalam tego ze nie widze absolutnie w ogole oddzielnych kont w banku.razem oszczedzamy razem wydajemy itp.
a juz nie wyobrazam sobie jak moze maz z zona miec odzielne polki w lodowce i wszystko oddzielne po co im to wspolne zycie i slub ehh no ale rozni sa ludzie i rozne maja dziwactwa...
a juz nie wyobrazam sobie jak moze maz z zona miec odzielne polki w lodowce i wszystko oddzielne po co im to wspolne zycie i slub ehh no ale rozni sa ludzie i rozne maja dziwactwa...
U mnie nie ma Twoje - Moje.. Zarabiamy oboje, nawet jak ja nie pracowałam do obecny mąż wtedy partner nie robił mi wyrzutów i nie rozliczał z wydawanej kasy ( miałam dostęp do jego konta ). Razem płacimy rachunki, jeździmy na zakupy itp.
Ale znam też wiele par jak i małżeństw z najbliższego otoczenia, które nawet po ślubie dzielą się obowiązkami związanymi z kasą. Moja siostra np. dba o wyżywienie.. a jej mąż o płacenie rachunków, kuzynka np. ma osobne półki w lodówce z mężem, gdyż on je co innego i sam się żywi i płaci część rachunków, a ona płaci drugą połowę i wydaje kasę tylko na swoje jedzenie.
Ale znam też wiele par jak i małżeństw z najbliższego otoczenia, które nawet po ślubie dzielą się obowiązkami związanymi z kasą. Moja siostra np. dba o wyżywienie.. a jej mąż o płacenie rachunków, kuzynka np. ma osobne półki w lodówce z mężem, gdyż on je co innego i sam się żywi i płaci część rachunków, a ona płaci drugą połowę i wydaje kasę tylko na swoje jedzenie.
Oczywiscie wszystko wspólne ale konta mamy oddzielne bo nam tak wygodniej - ustalilismy ze mąż płaci kredyt, rachunki itp. a ja załatwiam zakupy i bierzące wydatki (wynika to glownie z tego ze ja dostaje o wiele pozniej wyplate niz maz). Kazde z nas ma tez pozakladane imienne lokaty i odklada jakis % ze swojej wpłaty. Jakos wogole mi to nie przeszkadza, a wrecz odwrotnie - zwlaszcza ze z mezem mamy zupelnie inne podejscie do oszczedzania i wydawania :)
cała kasa, ale to ja opłacam rachunki itp. itd., mój mąż nie ma nawet karty do bankomatu ani dostępu do konta -twierdzi, że mu to niepotrzebne :) jeśli dorobi sobie dodatkowo to tylko jego kasa, ale w sumie tylko w teorii bo i tak kupuje zawsze coś do naszego wspólnego domu za to :) oczywiście jak chce iść na jakiś koncert czy wydać na jakąś przyjemność z tych wspólnych to ja mu nie robię "problemów"
http://www.slubnemarzenie.com.pl
Kartki i zaproszenia okolicznościowe dla dzieci i dorosłych
min. na Chrzest, I Komunię, urodziny, rocznice.
Zaproszenia, zawiadomienia, zawieszki, winietki itd. na ślub
Ślubne dekoracje kościołów i sal weselnych
Kartki i zaproszenia okolicznościowe dla dzieci i dorosłych
min. na Chrzest, I Komunię, urodziny, rocznice.
Zaproszenia, zawiadomienia, zawieszki, winietki itd. na ślub
Ślubne dekoracje kościołów i sal weselnych
miało być cała kasa wspólna :) tak jest od początku naszego bycia razem tj. jeszcze przed ślubem
http://www.slubnemarzenie.com.pl
Kartki i zaproszenia okolicznościowe dla dzieci i dorosłych
min. na Chrzest, I Komunię, urodziny, rocznice.
Zaproszenia, zawiadomienia, zawieszki, winietki itd. na ślub
Ślubne dekoracje kościołów i sal weselnych
Kartki i zaproszenia okolicznościowe dla dzieci i dorosłych
min. na Chrzest, I Komunię, urodziny, rocznice.
Zaproszenia, zawiadomienia, zawieszki, winietki itd. na ślub
Ślubne dekoracje kościołów i sal weselnych
my mamy odzielne konta. W teorii ja dbam o lodówkę i ogólne zakupy, mąż o szeroko pojęte rachunki. Nigdy nie kłócilismy się o to, kto za co zapłaci, bo chociaz niby zasada jest, to i tak wszystko jest płynne i płaci ten kto ma bliżej portfel. I tak to wszystko idzie przeciez do jednego wora.
Nie wyobrazam sobie łaskawie wydzielać męzowi kieszonkowego, zwłaszcza gdybym nie zarabiała. A faceci , ktorzy oddają swoją wypłatę żonie to jakieś pipki:) Chociaż wiem,że sporo kobiet( zwłaszcza tych niepracujących) szczyci się zarzadzaniem męzowskim kontem.
Uwielbiam mieć swoje pieniadze, bo nie lubie na sobie oszczedzać. A kupować prezenty dla męza z jego kasy to lekki obciach:)
nawet w malzenstwie dobrze jest mieć trochę niezależności-przynajmniej moim zdaniem
Nie wyobrazam sobie łaskawie wydzielać męzowi kieszonkowego, zwłaszcza gdybym nie zarabiała. A faceci , ktorzy oddają swoją wypłatę żonie to jakieś pipki:) Chociaż wiem,że sporo kobiet( zwłaszcza tych niepracujących) szczyci się zarzadzaniem męzowskim kontem.
Uwielbiam mieć swoje pieniadze, bo nie lubie na sobie oszczedzać. A kupować prezenty dla męza z jego kasy to lekki obciach:)
nawet w malzenstwie dobrze jest mieć trochę niezależności-przynajmniej moim zdaniem
U nas rowniez, jak tylko powstala perspektywa wspolnego zycia (a bylo to jeszcze przed slubem) nie bylo mowy o dzieleniu na "moje" i "twoje". Teraz jestesmy 5 lat malzenstwem i rowniez niczego nie dzielimy. Osobiscie znam jedna pare, ktora mimo ze jest po slubie dzieli sie kasa. Ona placi za cos , on za cos i sie rozliczaja. Dla mnie to totalny dramat. nie wyobrazam sobie zycia w ten sposob.
Wypłata męża idzie na budowę domu, moja na życie. Tak mniej więcej, z wahaniami w jedną lub drugą stronę w miarę potrzeb. Mamy oddzielne konta, ale każde z nas ma dostęp do konta tej drugiej osoby. Znamy swoje hasła i jak chcemy to możemy używać lub sprawdzać nawzajem swoje konta. Jednak nie ma takiej potrzeby.
U nas są wspólne pieniądze, jest jedno konto(moje) na które wpływają obie wypłaty, ale partner zawsze ma dostęp kiedy chce do konta:) tak wyszło, że w mojej rodzinie kobiety rządzą finansami;) chociaż często się zastanawiałam nad tym, czy nie lepiej rozdzielić, lepiej bym na tym wyszła, bo suma sumarum wiecej zarabiam, ale z drugiej strony jesteśmy przecież parą i nie chce rozdzielać na moje, Twoje....
Chyba mylisz nieco pojecie wspolnego konta, masz jakies dziwne stereotypy. Myslisz, ze kazde z nas codziennie siedzi na wszystkich kontach (sa jeszcze firmowe i lokaty, wszystko wspolne), ze spowiadamy sie sobie z kazdego wydatku, sprawdzamy przelewy? Mi to np. calkowicie obojetne, nigdy przelewow nie sprawdzam, ani wyplat bankomatowych. Czuje sie komfortowo wiedzac, ze moge wydac na co chce i kiedy chce, maz tak samo. Ale ja np. tak mam ze informuje meza zawsze jak cos wiekszego kupie, czy jak ide do kosmetyczki itp. Nie pytam, wiem ze wystarczy jak poinformuje. Mi to pasuje. Bo jesli maz ma np. w danym momencie jakis duzy, firmowy wydatek, to moge sobie jakis wydatek odlozyc na pozniej, za tydzien, czy dwa. U nas kasa na konta wplywa przez caly miesiac, wiec nie patrzymy na 1, 10, czy 15, a na to co w danym momencie jest wazniejsze.
Czulabym sie okropnie, gdyby maz mial swoje konto i gdybysmy dzieli miedzy siebie wydatki.
Czulabym sie okropnie, gdyby maz mial swoje konto i gdybysmy dzieli miedzy siebie wydatki.
No dla mnie to dziwny stereotyp że jak bierzemy ślub to ma być wspólne konto od razu. Ja np. sprawdzam swoje konto i patrze na co sama wydaję - staram się być oszczędna, choć nie jestem :) Nie muszę pytać męża czy moge iść do kosmetyczki i wziąć kasę wspólną.
W każdym razie róbmy tak aby żyło nam się najlepiej, każdy według swoich potrzeb.
W każdym razie róbmy tak aby żyło nam się najlepiej, każdy według swoich potrzeb.
mnie tylko ciekawi, co w sytuacji kiedy jedno z rodzicow decyduje sie zostac w domu i wychowywac dziecko, a drugie pracuje na utrzymanie? czy w tej sytuacji nie nalezy mi sie fryzjer, nowe ubranie, czy jakis d*perel typu gazetka czy kawa na miescie? nie zarabiam tzn, ze mi sie nie nalezy tak? a wychowanie dziecka to nie praca? - szkoda tylko, ze nie platna!
od kiedy sie poznalismy- 10 lat temu, mamy wspolne finanse, nie wyobrazam sobie jakby moglo byc inaczej.
od kiedy sie poznalismy- 10 lat temu, mamy wspolne finanse, nie wyobrazam sobie jakby moglo byc inaczej.
My tez mamy wspolne finanse od kilkunastu lat, rocznice slubu dopiero 9 ;).
Ja nie musze sie pytac, ale chce to pytam, jak jade do Klifu na zakupy to informuje co za ile kupilam, a nie pytam najpierw czy moge. Nie jestem rozrzutna, maz tez nie, nie mamy z tym zadnych problemow. Nie wiem jakby bylo, gdybym ja wydawala wszystko na pitoly i potem brakowaloby na rachunki, albo to samo ze strony meza. Nie ma i nie bylo podobnych problemow nigdy, i jak mielismy malo i jak duzo kasy. Wydajemy tyle ile powinnismy. My sobie o wszystkim mowimy, nawet pitoly typu: kto mnie ostatnio do znajomych na FB zaprosil, to mamy nie mowic o jakims wiekszym wydatku na ciuchy, czy kosmetyczke? Dlaczego?
Ja nie musze sie pytac, ale chce to pytam, jak jade do Klifu na zakupy to informuje co za ile kupilam, a nie pytam najpierw czy moge. Nie jestem rozrzutna, maz tez nie, nie mamy z tym zadnych problemow. Nie wiem jakby bylo, gdybym ja wydawala wszystko na pitoly i potem brakowaloby na rachunki, albo to samo ze strony meza. Nie ma i nie bylo podobnych problemow nigdy, i jak mielismy malo i jak duzo kasy. Wydajemy tyle ile powinnismy. My sobie o wszystkim mowimy, nawet pitoly typu: kto mnie ostatnio do znajomych na FB zaprosil, to mamy nie mowic o jakims wiekszym wydatku na ciuchy, czy kosmetyczke? Dlaczego?
my od zawsze mamy osobne konto, nawet jak zmienialismy bank w tym samym czasie to zalozylismy doddzielne i wlasciwie nigdy nie było kłotni o kase...
Maz z racji tego, ze zarabia wiecej placi wszystkie rachunki, a reszta kasy na biezące zakupy wydawana jest na zasadzie kto je robi ten placi :) Jak jezdzimy razem to raz place ja raz maż, nie ma na to jakiejs umowy :)
W knajpach czy kinie tak samo.
Z osobnymi kontami jest nam wygodniej bo na kazdym mamy jeszcze jakies oszczedności (premie i takie tam) i tą kase wydajemy na wspolne wyjazdy, albo jakies wieksze zakupy do domu.
Maz z racji tego, ze zarabia wiecej placi wszystkie rachunki, a reszta kasy na biezące zakupy wydawana jest na zasadzie kto je robi ten placi :) Jak jezdzimy razem to raz place ja raz maż, nie ma na to jakiejs umowy :)
W knajpach czy kinie tak samo.
Z osobnymi kontami jest nam wygodniej bo na kazdym mamy jeszcze jakies oszczedności (premie i takie tam) i tą kase wydajemy na wspolne wyjazdy, albo jakies wieksze zakupy do domu.
"Nie muszę pytać męża czy moge iść do kosmetyczki i wziąć kasę wspólną. " Jak kasa wspólna to nie znaczy, że trzeba pytać czy można iśc do kosm,etyczki :)))))
Nie wyobrażam sobie nie mieć wglądu w "całość"
Kasa wspólna, nieważne kto zarabia w danym okresie. Konta różne, RORy osobne, ale ze względu na wygodę, na to, że są sprzed ślubu, a nie ze względu na podział kasy.
Jeżeli kasa jest osobna i jedno straci pracę (dziecko, bezrobocie, choroba, cokolwiek...) to co? wtedy ma wydzielaną kasę???
Nie wyobrażam sobie nie mieć wglądu w "całość"
Kasa wspólna, nieważne kto zarabia w danym okresie. Konta różne, RORy osobne, ale ze względu na wygodę, na to, że są sprzed ślubu, a nie ze względu na podział kasy.
Jeżeli kasa jest osobna i jedno straci pracę (dziecko, bezrobocie, choroba, cokolwiek...) to co? wtedy ma wydzielaną kasę???
Nie wem niech kazdy robi jak mu dobrze, ale ja sobie zwyczajnie w swiecie nie potrafie wyobrazic jak to mozna sobie tak rozliczac z mezem..wspolnie to wspolnie my nawet wspolnie prezenty sobie kupujemy a typowych na swita czy ur nie robimy poprostu kazde mowi co chce i juz czasem jakies niespodzianki ale bez przesady.zazwyczaj mamy jakies swoje wspolne zachcianki.
a juz na pewno nie wyobrazam sobie ze teraz na wychowawczym wylicza mi jakas kase na ubranie czy na zakupy spozywcze itp sorry ale tego nei widze zwyczajnie w swiecie. moi Tescie kazdy ma swoje ale to jest okropne bo tesciowa juz nie raz plakala ze na cos tam jej nie chcial dac do domu czy na zycie. ogolnie sie dogaduja ale nie zawsze. facet z wiekiem wieksza sknera sie staje wiec uwazaj zeby Ci kiedys bokiem to nie wyszlo.
a juz na pewno nie wyobrazam sobie ze teraz na wychowawczym wylicza mi jakas kase na ubranie czy na zakupy spozywcze itp sorry ale tego nei widze zwyczajnie w swiecie. moi Tescie kazdy ma swoje ale to jest okropne bo tesciowa juz nie raz plakala ze na cos tam jej nie chcial dac do domu czy na zycie. ogolnie sie dogaduja ale nie zawsze. facet z wiekiem wieksza sknera sie staje wiec uwazaj zeby Ci kiedys bokiem to nie wyszlo.
kasa zawsze była wspólna i zawsze to ja rozporządzałam całością bo mąż nie ma głowy do rachunków
dosyć długo mieliśmy osobne konta, teraz mamy wspólne ale i tak zawsze to ja miałam do nich dostęp, mąż jakoś nie był specjalnie zainteresowany swoimi hasłami dostępu, wie że nie jestem rozrzutna więc wystarcza mu że może sobie kase wypłacić z bankomatu, nie kontroluje konta chociaż to on zarabia w chwili obecnej 20xwięcej ode mnie (ja pracuję na pół etatu)
dosyć długo mieliśmy osobne konta, teraz mamy wspólne ale i tak zawsze to ja miałam do nich dostęp, mąż jakoś nie był specjalnie zainteresowany swoimi hasłami dostępu, wie że nie jestem rozrzutna więc wystarcza mu że może sobie kase wypłacić z bankomatu, nie kontroluje konta chociaż to on zarabia w chwili obecnej 20xwięcej ode mnie (ja pracuję na pół etatu)
a w sumie to wychodzi na to że to ja daję mężowi "kieszonkowe" bo całą kasę trzymamy na koncie oszczędnościowym i lokatach 1-dniowych żeby się nie marnowała, więc jak nie rozbiję lokaty to mąż z racji tego że żadnych swoich haseł nie pamięta nie może nawet nic wypłacić z bankomatu :P ale jemu to nie przeszkadza
U nas tez jest kasa wspolna, jak zreszta praktycznie u wszystkich z Was;) Wyplata meza idzie na mieszkanie, druga na zycie a moja na druga polowe zycia heh:)Jak mamy jakies swoje wydatki typu ciuch, swoje przyjemnosci itp to czasem z naszych a czasem ze swoich zaskorniakow, ale ogolnie ja trzymam kase i robie zakupy, rachunki. Z zaskorniakow tez czasem robimy sobie nawzajem drobniutkie gifty:)
ja znalam kilka par ktore mialy oddzielne konta, np on jechal na zakupy (byla jego kolej zaplacenia) to zabierał ją żeby wybrala produkty. dla mnie bez sensu. jakby nawet nie mogl jej dac pieniedzy zeby mogla wrocic z rachunkiem i mu pokazac. nie rozumiem tego :)
ale kazdy zyje jak mu sie podoba, a u nas jak w wiekszosci pieniadze sa wspolne. wlasciwie od kiedy zamieszkalismy ze soba- pare lat przed slubem :) i nie wyobrażamy sobie inaczej
ale kazdy zyje jak mu sie podoba, a u nas jak w wiekszosci pieniadze sa wspolne. wlasciwie od kiedy zamieszkalismy ze soba- pare lat przed slubem :) i nie wyobrażamy sobie inaczej
my mamy wszystko wspólne, wspólne konto, wspólne wydatki, wspólne rachunki, każdy ma tam jakieś zaskórniaki, wiadomo
ale moi rodzice mają podział, ojciec opłaca rachunki, mama robi zakupy, u nich się to sprawdza, wcześniejszy system "wszystko wspólne" u nich rezultatu nie zdawał, bo mama zawsze była "stratna", hehe
ale moi rodzice mają podział, ojciec opłaca rachunki, mama robi zakupy, u nich się to sprawdza, wcześniejszy system "wszystko wspólne" u nich rezultatu nie zdawał, bo mama zawsze była "stratna", hehe
ale dlaczego jak sa dwa osobne konta to kasa nie moze byc wspolna?
my tak jak pisalam mamy dwa osobne od zawsze, maz placi WSZYSTKIE rachunki, ktore przeciez dotycza tez mnie... Placi za przedszkole dziecka, a wczesniej za nianie. Tankuje tez nasze dwa samochody.
To co zostaje mu z pensji plus moja pensja wydawane jest na bieżące na zakupy, ktore wspolnie jemy i zużywamy...
Oszczędnosci z pensji raczej nie mamy, a te które mamy oboje spoza pensji to wydajemy wspolnie na wakacje albo kupujemy cos wiekszego.
Jak kupowalismu auto to ja wyplacilam swpje oszczednosci, maz swoje (nie wazne kto mial wiecej) i zaplacilismy za samochod....
Ja mam dostep do konta męża, a on do mojego ale wlasciwie prawie nigdy z tego nie korzystam... bo wiem ile mąz zarabia, wiem jakie ma przelewy na konto a on rowniez wie o wszystkich moich....
Mi jest tak wygodniej ogarnąc się z finansami i tyle, mam wtedy wiekszą orientację :)
Kłocimy sie o rozne rzeczy, ale kase nigdy :)
my tak jak pisalam mamy dwa osobne od zawsze, maz placi WSZYSTKIE rachunki, ktore przeciez dotycza tez mnie... Placi za przedszkole dziecka, a wczesniej za nianie. Tankuje tez nasze dwa samochody.
To co zostaje mu z pensji plus moja pensja wydawane jest na bieżące na zakupy, ktore wspolnie jemy i zużywamy...
Oszczędnosci z pensji raczej nie mamy, a te które mamy oboje spoza pensji to wydajemy wspolnie na wakacje albo kupujemy cos wiekszego.
Jak kupowalismu auto to ja wyplacilam swpje oszczednosci, maz swoje (nie wazne kto mial wiecej) i zaplacilismy za samochod....
Ja mam dostep do konta męża, a on do mojego ale wlasciwie prawie nigdy z tego nie korzystam... bo wiem ile mąz zarabia, wiem jakie ma przelewy na konto a on rowniez wie o wszystkich moich....
Mi jest tak wygodniej ogarnąc się z finansami i tyle, mam wtedy wiekszą orientację :)
Kłocimy sie o rozne rzeczy, ale kase nigdy :)
U nas też wszystko wspólne, nie wyobrażam sobie inaczej.
No tak, wszystko wspólne w większości przypadków, ale też we wszystkich przypadkach sytuacja jest taka że to albo mąż zarabia, albo oboje.
A wyobraźcie sobie sytuację, że tylko Wy zarabiacie. A mąż żyje przy Waszym boku i się nie dokłada? Wtedy punkt widzenia się zmienia. Założę się że po jakmś czasie zabrałybyście dostęp do konta i zaczęłybyście wydzielać mężowi kase na piwko i inne przyjemności, skoro nawet do podstawowych wydatków nie przykłada ręki.
A wyobraźcie sobie sytuację, że tylko Wy zarabiacie. A mąż żyje przy Waszym boku i się nie dokłada? Wtedy punkt widzenia się zmienia. Założę się że po jakmś czasie zabrałybyście dostęp do konta i zaczęłybyście wydzielać mężowi kase na piwko i inne przyjemności, skoro nawet do podstawowych wydatków nie przykłada ręki.
Ja tak mialam pol roku, odeszlismy z jedej pracy razem, ja od razu znalałam, mąż pół roku ,ale zrobił sobie wakacje przez dwa misiące, bo czemu nie? fakt, duzo pracowała, ale teraz po dwoch latach, maz zarabia dwa razy tyle co ja, więc jak widac "oplacalo" (złe slowo ogolnie) się zeby sobie odpoczął, i na nowo znaleźć prace.
My ogołnie nie rozdzielamy, ale kazdy ma inne potzeby i mąż je 3 razy tyle co ja, kupouje drogie gry itp, ale ja nie jestem lepsza w kosmetykach fryzjrach ciuchach itp. więc nie dzielimy.
Ale na początku kilka lat mieslimy osobno, i tez nie byl to wielki problem zeby podzielic. Kazdy z nas wyjmowal pewna sumę tygodniowo i to było na jedzenie a rachunki na pol. i tyle
My ogołnie nie rozdzielamy, ale kazdy ma inne potzeby i mąż je 3 razy tyle co ja, kupouje drogie gry itp, ale ja nie jestem lepsza w kosmetykach fryzjrach ciuchach itp. więc nie dzielimy.
Ale na początku kilka lat mieslimy osobno, i tez nie byl to wielki problem zeby podzielic. Kazdy z nas wyjmowal pewna sumę tygodniowo i to było na jedzenie a rachunki na pol. i tyle
u nas tak się ułożyło że od 3 miesięcy tylko ja pracuję, męża zwolnili i teraz intensywnie szuka roboty ale póki co nic nie ma i pomimo tego nie wyobrażam sobie żeby wydzielać mu na piwo jeśli ma na nie ochotę,
w życiu bywa różnie, czasy są jakie są, jesteśmy ze sobą na dobre i na złe i bez względu na to kto pracuje i ile zarabia kasa zawsze wspólna
w życiu bywa różnie, czasy są jakie są, jesteśmy ze sobą na dobre i na złe i bez względu na to kto pracuje i ile zarabia kasa zawsze wspólna
U nas kasa od zawsze wspólna:) Mamy jedno konto, ja trzymam kartę.
Nam z tym jest porostu dobrze, żadne z nas nie prowadzi kalkulacji. Wszystkie decyzje podejmujemy razem . W moim otoczeniu też są przypadki gdzie facet wylicza na zakupy albo jeździ z nią.
Co do prezentów to każdy u nas wie co za ile dostał, nic nam to nie przeszkadza- to jakiś sekret:) Nie podchodzimy do tego aż tak "Ą Ę". Np. prezent na święta pojechaliśmy do galerii każdy miał jakaś kwotę do wydania na ubrania (oczywiście pojechaliśmy po świętach poszperać na wyprzedażach). Na urodziny każdy wie co chce - tak nam się żyje już 8lat:)
Nam z tym jest porostu dobrze, żadne z nas nie prowadzi kalkulacji. Wszystkie decyzje podejmujemy razem . W moim otoczeniu też są przypadki gdzie facet wylicza na zakupy albo jeździ z nią.
Co do prezentów to każdy u nas wie co za ile dostał, nic nam to nie przeszkadza- to jakiś sekret:) Nie podchodzimy do tego aż tak "Ą Ę". Np. prezent na święta pojechaliśmy do galerii każdy miał jakaś kwotę do wydania na ubrania (oczywiście pojechaliśmy po świętach poszperać na wyprzedażach). Na urodziny każdy wie co chce - tak nam się żyje już 8lat:)
mim dla mnie jest niewyobrażalne to o czym piszesz - wydzielanie kasy na piwo czy zabranie dostępu do konta. Jeśli jedna strona zarabia tyle, że wystarczy na wszystko, na kredyty/życie/przyjemności/rachunki, to obojętnie czy to facet, czy kobieta zarabia. Ważne, żeby można było spokojnie żyć. I Nigdy bym nie żałowała mojemu mężowi kasy na nic w takiej sytuacji. A jeśli z tej jednej wypłaty brakuje na coś to logiczne dla mnie jest, że się z czegoś rezygnuje - i na pierwszym miejscu byłoby to przysłowiowe piwko (chociaż mój mąż jest zadeklarowanym abstynentem;). Ale ja też nie biegałabym do kosmetyczki/fryzjera/na wyprzedaże co 2 dni kosztem mojego męża.
To trzeba jakoś wyważyć.
I piszę z doświadczenia - bo przez długi czas to ja zarabiałam dużo więcej niż mój mąż, jego wypłata była dosłownie "na waciki". I nigdy mi przez głowę nie przeszło żeby mu "ukrócic" wydatki;)
I teraz kiedy ja jestem tą kaczką domową, i zarabiam tyle co nic, on nie ma nic przeciwko moim wydatkom, czy na piwko (żurawinowego reddsa:) czy na nowy płaszcz...
To trzeba jakoś wyważyć.
I piszę z doświadczenia - bo przez długi czas to ja zarabiałam dużo więcej niż mój mąż, jego wypłata była dosłownie "na waciki". I nigdy mi przez głowę nie przeszło żeby mu "ukrócic" wydatki;)
I teraz kiedy ja jestem tą kaczką domową, i zarabiam tyle co nic, on nie ma nic przeciwko moim wydatkom, czy na piwko (żurawinowego reddsa:) czy na nowy płaszcz...
Nie rozumiem kobiet które mimo że mają swoją wypłatę, walczą o to by mieć wspólne konto z facetem. Po co? Mam wrażenie że jest to takie kontrolowanie męża, żeby przypadkiem nie wydał na coś... Żeby nie miał szans na "rozrywkę" poza domem. Poprawcie mnie jeśli się mylę, bo po prostu nie kumam takiego podejścia.
a potem się dziwić,ze faceci mają kobiety za sprzedajne materialistki...jak tu prawie wszystkie az się pienią do męzowskiej kasy..."a jak to bedzie jak ja strace prace przez dziecko, mąz mi bedzie wydzielał"-typowe- chyba co innego jak opiekujesz sie dzieckiem 2, 3 lata, a co innego jak kobieta siedzi na d*pie od zawsze, wgapia sie caly dzien w tv i tylko podbiera z konta. Dziwnym trafem intelektualistek na tym forum ze świecą szukać, ale plotkar i serialowych maniaczek na pęczki.
Smierdzace lenie po prostu. I do tego kompletnie nieużyteczne, bo nawet do łozka się z taką nie pojdzie, bo libido tez zerowe.
Smierdzace lenie po prostu. I do tego kompletnie nieużyteczne, bo nawet do łozka się z taką nie pojdzie, bo libido tez zerowe.
może i nie które walczą... ja nie musiałam bo z kim? mój M i ja sami tak zdecydowaliśmy kasa jest nasza nie ważne czy zarabiamy tyle samo czy ja lub on więcej. Zresztą po ślubie jesteśmy jednością i to w wszystkim.
Każdy ma inne poglądy na związek, życie aby był 100% szczęśliwy i spełniony, aby wiedział że ma przy sobie osobę na dobre i złe, która będzie jego podporą.
Każdy ma inne poglądy na związek, życie aby był 100% szczęśliwy i spełniony, aby wiedział że ma przy sobie osobę na dobre i złe, która będzie jego podporą.
dokładnie - może niektóre walcza, ja pamietam dokładnie moment od którego mamy wspólne konto, robilismy zakupy w PL na wyjazd, i ja brałam rachunek, by dorzucic do rachunków za wyjazd i pozniej podzieclic na pół, a moj mąz, wtedy narzeczony, powiedział ze dawno chciał to zaproponować, ale może bym chciaął żebyśmy mieli wspólne pieniądze żeby tak tych rachunków nie zbierac caly czas...
Ale znam pary, mamy takich znajomych 12 lat razem i mają osobne pieniądze, od zawsze i to się raczej nie zmieni, bo koleżanka ma to z domu wyniesione gdzie rodzice tez mieli osobne. Mają swoje sposoby swoje systemy i tyle. Ja tego nie potepiam, bo wazne żeby obie osoby czuły się komfortowo
Ale znam pary, mamy takich znajomych 12 lat razem i mają osobne pieniądze, od zawsze i to się raczej nie zmieni, bo koleżanka ma to z domu wyniesione gdzie rodzice tez mieli osobne. Mają swoje sposoby swoje systemy i tyle. Ja tego nie potepiam, bo wazne żeby obie osoby czuły się komfortowo
hehehe, ja bym miała w nosie to konto i tą kasę gdyby mąż potrafił popłacić wszystkie rachunki i zrobić zakupy, a że niestety on tego nie robi, nie ogarnia i w ogóle nie chce tego robić to ten nieprzyjemny obowiązek spoczywa na mnie. Naprawdę nie jara mnie opłacanie rachunków ;) A na samą siebie wydaję naprawdę niewiele, a czasami nawet nie kupię sobie w miesiacu nic.
To ja trochę z innej beczki :)
Nie chcę zakładać specjalnie innego wątku.
Robicie tzw. bilans wydatków ?
Ja robię - mam gruby brulion - i zapisuję - przychód - ile zł - i każdy najdrobniejszy nawet wydatek też zapisuję.
Póżniej mam obraz ile wydaję i na co najwięcej idzie - piszę tak od kilku lat - już kilka zeszytów zapisanych.
Nie chcę zakładać specjalnie innego wątku.
Robicie tzw. bilans wydatków ?
Ja robię - mam gruby brulion - i zapisuję - przychód - ile zł - i każdy najdrobniejszy nawet wydatek też zapisuję.
Póżniej mam obraz ile wydaję i na co najwięcej idzie - piszę tak od kilku lat - już kilka zeszytów zapisanych.
Joaska, ja mam podobnie, ale wszystko sprawdzam na koncie, bo płacę tylko karta, nei używam gotówki wogóle, więc jak mowisz, cały miesiąc podumowuje, wiem ile na zakupy poszło,ile na fastfoody ile na kawki i wypady wieczorne. Co prawda nie wyciągam wniosków, ale mniej wiecej wiem ile zycie kosztuje ;)
Madness is the gift, that has been given to me!!
Ja zaczęłam robić ale cienko mi idzie. Bo czasem zapominam zapisać - szczególnie jak idę w sobotę na rynek. Tu marchewka, tam ziemniaki... Paragonów czasem zapomnę a potem zapominam zapisać. Do tego mój mąż jakoś nie kwapi się do zapisywania. Powiedział że takich drobnostek jak sobie coś na śniadanie kupi (jest kierowcą - jedzie całą noc a potem w Krakowie coś musi sobie kupić na śniadanie) nie będzie zapisywał. No z jednej strony mu się nie dziwię. Ale na razie chcę wytrwać jeden miesiąc żeby przeliczyć mniej więcej. Ogólnie i tak nie starcza i pod koniec trzeba kombinować... A kiedyś było tak pięknie ;)
[/url]
[/url]
[/url]
My robimy inaczej-
ustalam sobie jaka kwotę przeznaczam na zakupy/jedzenie na tydzień taką samą i staram się tak to planować żeby jej nie przekroczyć. Mój M do pracy na jakieś jedzonko bierze też na tydzień określoną sumę która mu styka:)
Staramy się tak zrobić żeby jeszcze coś zostało ( jakieś oszczędności w razie W)
W tym mcu niestety się nie udało bo są WYPRZEDAŻE i się w 3-kę okupiliśmy w ciuchy- uwielbiamy z M shhoping;p
ustalam sobie jaka kwotę przeznaczam na zakupy/jedzenie na tydzień taką samą i staram się tak to planować żeby jej nie przekroczyć. Mój M do pracy na jakieś jedzonko bierze też na tydzień określoną sumę która mu styka:)
Staramy się tak zrobić żeby jeszcze coś zostało ( jakieś oszczędności w razie W)
W tym mcu niestety się nie udało bo są WYPRZEDAŻE i się w 3-kę okupiliśmy w ciuchy- uwielbiamy z M shhoping;p
wiesz, jakby wziął mój zeszyt i przysiadł albo jakby robił to od poczatku to by ogarnął, z resztą jak jest kasa na koncie i płaci się wszystko co leci to nie ma problemu, ale jak trzeba kombinować czego można nie zapłacić żeby wyszło jak najlepiej to już jest trudniejsza sprawa, bo trzeba wiedzieć ile można sobie pozwlekać i z czym, co trzeba zapłacić w pierwszej kolejności, co może poczekać, itp.