Widok
Kto odpowiada za zrzucony towar w sklepie?
Prosze o info moze ktos wie. Kto odpowiada za zrzucony przez przypadek towar.. Maz byl w osiedlowym sklepie, przy kasach tuz przy tasmie stal na podlodze drogi alkohol- maz tracil koszykiem ..butelka pekla..Podchodzi ochrona i kaze placic wartosc butelki jakies 80 zl. Maz mowi ze nie zaplaci bo jest ubezpieczony i mowi ze alkohol nie powinien stac na podlodze a na polkach. Nastepnie przy klientach ochrona rzuca sie na meza ze ma placic w efekcie maz ma zniszczona kurtke, zniszczone okulary.... wszystko na oczach klientow sklepu. Jak to jest w innych sklepach... przeciez w realu czy innym sklepie nikt nie kaze placic za towar ktory rozlal sie, rozsypalrzez przypadek a tu takie cos...
http://supermarket.blox.pl/2009/10/Kto-placi-za-stluczony-dzem-w-sklepie.html
to wyszukałam...
zgłosiłabym naruszenie nietykalności cielesnej czyli wezwałabym policję nie mieli prawa go dotknąć, a co dopiero uszkodzić ubranie i okulary.
to wyszukałam...
zgłosiłabym naruszenie nietykalności cielesnej czyli wezwałabym policję nie mieli prawa go dotknąć, a co dopiero uszkodzić ubranie i okulary.
Nie ma takiego przepisu, który nakazuje zapłacić za zniszczony w ten sposób towar. Nie musisz płacić i nikt z pracowników, bez względu na to czy to jest kierownik czy ochrona nie może Cię do tego zmusić. To jest tylko i wyłącznie Twoja dobra wola, bo zdarza się, że klient coś potrąci i stłucze i chce zapłacić, ale zdarza się, że nie i nie ma obowiązku.
Pracowałam w handlu, wiem to z doświadczenia, wszystko idzie w straty danego sklepu. A to co się stało to już inna bajka, nie powinno mieć miejsca, ochrona nie ma prawa Cię dotknąć, absolutnie, nawet nie może Cię przeszukać (np. w przypadku podejrzenia o kradzież), może poprosić o pokazanie rzeczy osobistych, kieszeni, torby, itd, ale broń Boże dotknąć, wzywa się w takich sytuacjach policję. Tak btw :)
Pracowałam w handlu, wiem to z doświadczenia, wszystko idzie w straty danego sklepu. A to co się stało to już inna bajka, nie powinno mieć miejsca, ochrona nie ma prawa Cię dotknąć, absolutnie, nawet nie może Cię przeszukać (np. w przypadku podejrzenia o kradzież), może poprosić o pokazanie rzeczy osobistych, kieszeni, torby, itd, ale broń Boże dotknąć, wzywa się w takich sytuacjach policję. Tak btw :)
Za zniszczony towar odpowiada ten, kto ponosi winę za jego zniszczenie. Potrącenie towaru niechcący oznacza winę nieumyślną (ale to też jest wina), czyli daje podstawę do dochodzenia przez właściciela sklepu odszkodowania (zapłaty równowartości towaru). Właściciel sklepu może jednak zwolnić sprawcę od odpowiedzialności w całości lub w części (np. godząc się na przyjęcie mniejszej kwoty).
A co do szarpaniny: nikt nie ma prawa naruszać cudzych dóbr osobistych, zwłaszcza nietykalności. Dotyczy to o b u stron uczestniczących w przepychankach. Zdarza się, że reakcja ochroniarza polegająca na zablokowaniu klientowi ucieczki powoduje, ze klient się "rzuca" na ochroniarza, żeby wyjść ze sklepu. Ochroniarz wtedy kontratakuje i jeśli w takiej sytuacji zdarzy się jakaś szkoda po stronie klienta, to ochroniarz może się tłumaczyć, że dokonywał właśnie ujęcia sprawcy działając w obronie mienia sklepu i jednocześnie działał też w obronie własnej. Dlatego dosyć istotne jest, kto pierwszy się "rzucił" naruszając nietykalność drugiej strony.
A co do szarpaniny: nikt nie ma prawa naruszać cudzych dóbr osobistych, zwłaszcza nietykalności. Dotyczy to o b u stron uczestniczących w przepychankach. Zdarza się, że reakcja ochroniarza polegająca na zablokowaniu klientowi ucieczki powoduje, ze klient się "rzuca" na ochroniarza, żeby wyjść ze sklepu. Ochroniarz wtedy kontratakuje i jeśli w takiej sytuacji zdarzy się jakaś szkoda po stronie klienta, to ochroniarz może się tłumaczyć, że dokonywał właśnie ujęcia sprawcy działając w obronie mienia sklepu i jednocześnie działał też w obronie własnej. Dlatego dosyć istotne jest, kto pierwszy się "rzucił" naruszając nietykalność drugiej strony.
Ja jestem po szkoleniu na kierownika zmiany (ogólnopolska sieć), nie raz pełniłam dyżur zastępując jednocześnie dyrektorkę salonu i byłam uczona, że nie mam prawa żądać, aby klient zapłacił za stłuczony kubek, figurkę, szklankę czy cokolwiek co się zniszczy. Więc na pewno ta odpowiedzialność za winę nie dotyczy wielkich marketów, hipermarketów czy ogólnopolskich sieci (ja akurat nie pracowałam w spożywce, ale to nie ma znaczenia). Chyba, że mamy do czynienia z właścicielem małego spożywczaka, ale to też jest wbrew prawu.
A ja słyszałam, że w zdecydowanej większości przypadków winę ponosi sklep, ponieważ odpowiada za złe rozmieszczenie towaru. Prawda jest taka, że gdy wspomnianą tutaj "piramidę dżemów" uszkodzi dorosły, to sklep próbuje wymóc zapłatę. Ale gdyby taką "piramidę dżemów" uszkodziło dziecko (oczywiście nieumyślnie), a rodzic rzucił by hasło "policja" i "narażanie życia dziecka", to większość sklepów zes*rałaby się ze strachu i skończyłoby się na przeprosinach i gratisach. Przynajmniej tak słyszałam od pewnego kierownika marketu. Sklep ma tak wystawiać towar, żeby zapobiegać nieumyślnym uszkodzeniom przez klientów.
nie do konca sie zgodze czy najwazniejsze jest kto pierwszy się "rzucił" , osoba osaczona moze sie spodziewac ze za chwile nastapi atak wiec polskie prawo przyznaje w takiej sytuacji instytucje obrony koniecznej, tak czy inaczej "ochrona" (celowo w cudzyslowie ale to temat rzeka) nie ma prawa ograniczenia swobody poruszania
prymitywny, chory ... i nie napiszę więcej JAKI "kraj"
wku...wia mnie to dno
W kazdym markecie ochrona dyszy mi nad uchem a dziumdzie "na kasie" tresuja moje Dzieci ... jakbym przychodzila naszabrowac tych szmatek "made in china" i innego "luksusu"...
w Stanach ... i nigdzie indziej na Swiecie nie spotkałam sie z czyms takim.
Nawet na St.Thomas czy Jamajce nie spotkalam sie z takim mentalnym pitolnikiem jak tutaj...
Zdarzyło mi się przynieść do kasy, strącony przez Dziecko drobiazg i płacic 6-7 pln. Mamy ubezpieczenie gdyby zdarzyło się coś "ciekawszego" rozmiarem.
ps
ukłony dla Auchan i szacun za sprawnie działający monitoring ;)
wku...wia mnie to dno
W kazdym markecie ochrona dyszy mi nad uchem a dziumdzie "na kasie" tresuja moje Dzieci ... jakbym przychodzila naszabrowac tych szmatek "made in china" i innego "luksusu"...
w Stanach ... i nigdzie indziej na Swiecie nie spotkałam sie z czyms takim.
Nawet na St.Thomas czy Jamajce nie spotkalam sie z takim mentalnym pitolnikiem jak tutaj...
Zdarzyło mi się przynieść do kasy, strącony przez Dziecko drobiazg i płacic 6-7 pln. Mamy ubezpieczenie gdyby zdarzyło się coś "ciekawszego" rozmiarem.
ps
ukłony dla Auchan i szacun za sprawnie działający monitoring ;)
A nie macie wrażenia że teraz w tych sklepach (i nie ważne czy sieciówkach czy lokalnych sklepikach) tak wykładają towar, że normalnie sam się pcha do tego żeby coś spadło?? Szczególnie Biedronka - nabierają coraz więcej marek a lokal nie jest z gumy. Na zakrętach (gdzie ledwo dwójka ludzi się może wyminąć) stoją butelki z piwem, pomiędzy regałami też dodatkowo paleta z majonezem itp. I właśnie wszystko takie, co może się zbić jak spadnie. Jak potrącę coś takiego - nie płacę. Co innego gdyby dziecko specjalnie wzięło z półki i zrzuciło.
Jeśli ktoś jest pierdołą to niech siedzi na d*pie a nie po alejkach sklepowych sie poniewiera. Najgorsze są jednak te biegajace po sklepie dzieci które chyba uciekły z jakiegoś buszu bo takiego wrzasku i krzyku ciezko gdzie indziej spotkać. Jeśli ktoś zniszczy towar to powinien za niego zapłacic bo vo by hylo gdyby sprzedawczyni podeszła i zniszczyla komuś telefon trzymany w rece? Też by sie nikt o zadość uczynienie nie upomniał?
pracowałam w sklepie, nie ma obowiązku zapłaty, jeśli coś się stłucze nie z Twojej winy-nie zrobisz tego celowo, sklep to sklep i musi się liczyć ze stratami, oczywiście sklepom się to nie opłaca, bo wychodzi to np.podczas inwentaryzacji i często podchodzi ochrona bądź obsługa sklepu z info,aby zapłacić za przedmiot-poproście to na piśmie-nie ma takiego obowiązku.
a tak w ogóle kiedyś byłam w pubie (nim miałam jeszcze doświadczenia w tej kwestii ze sklepem) i byłam naprawdę trzeźwa, ale torebką zbiłam jakąś figurkę,) to oczywiście kazali mi dać swój nr tel,więc dałam( byłam młoda, głupia);póżniej sępliwy właściciel do mnie zadzwonił, że muszę zwrócić kasę, ponieważ jako uczennica byłam biedna;) poszłam na policję, by zasięgnąć info,czy ten właściciel ma prawo odemnie żądać pieniędzy, kazali mi go olać i przekazać co powiedzieli-----już się nie odezwał
a tak w ogóle kiedyś byłam w pubie (nim miałam jeszcze doświadczenia w tej kwestii ze sklepem) i byłam naprawdę trzeźwa, ale torebką zbiłam jakąś figurkę,) to oczywiście kazali mi dać swój nr tel,więc dałam( byłam młoda, głupia);póżniej sępliwy właściciel do mnie zadzwonił, że muszę zwrócić kasę, ponieważ jako uczennica byłam biedna;) poszłam na policję, by zasięgnąć info,czy ten właściciel ma prawo odemnie żądać pieniędzy, kazali mi go olać i przekazać co powiedzieli-----już się nie odezwał
Będąc w home&you przechodzac alejka gdzie powystawiane byly figurki z tylu swetra zachaczylo sie brokatowe jajko i sie stuklo pani zmierzyla mnie wzrokiem jakbym zamordowala czlowieka oswiadczyla zanosze do kasy wzbudzila we mnie poczucie winy i zaplacilam wydaje mi sie ze trafiam na nie odpowiednia osobe
Miałam dzisiaj podobna sytuacje w home&you, torebką potrąciłam figurę i mimo że jeszcze próbowałam je łapać jedna się stłukła. Sprzedawczyni poinformowała że mogę zapłacić 30% wartości (139zł) lub wybrać za równowartość innego towaru. W związku z tym, że towar jest tam tak nabity, że trudno przejść i w dodatku rzeczy łatwo tłukące się nie poczuwałem się do winy. Poszłam do kierowniczki zapytać na jakiej podstawie prawnej żądają ode mnie zwrotu, na co usłyszałam że mają taki wewnętrzny regulamin. Powiedziałam ze mnie ich regulamin nie obowiązuje i proszę powołać sie na przepisy prawa. Gdzieś dzwoniła i koniec końców powiedziała, że oni przecież tylko protokół wypadku chcą spisać, żeby nie obarczono personelu kosztami.
Dodam że w tak zwanym międzyczasie inna osoba też zbiła jakiś przedmiot.
Dodam że w tak zwanym międzyczasie inna osoba też zbiła jakiś przedmiot.
Mi się zdarzyło w home&you, że kiedyś przechodziłam i spadł jakiś wiszący zegar czy coś na stolik, gdzie stłukło się tyle rzyczy, że masakra. Ja prawie zawał serca miałam taki to był huk. Nie płaciłam za nic, nawet nic nie dotknęłam, zwykły nieszczśliwy zbieg okoliczności. Nie płaciłam nic, pani przy kasie widziała co się stało. Niestety personel w jakiś sposób odpowiada za to, ale prawda jest taka, że tego typu firmy mają to wliczone w straty i tyle. Home&you niestety to jest jakiś dramat, jeżeli chodzi o rozmieszczenie towaru. Za dużo wszystkiego i za mało miejsca!
Moje dziecko sięgało po butelkę z wodą w plastiku ale przed stały butelki szklane . Niestety jedna straciło. Zapłaciłam za towar bez żalu. Ale obsługa widziała zdarzenie i nie pomogła mi w sprzątaniu. Latałam do WC po papier aby wszystko zebrać i wytrzeć kilkanaście razy. Nawet mopa nie zaproponowali.