Widok

Od 1go do 1go... czy Wam udaje się cokolwiek oszczedzić?

Rodzina i dziecko bez ogłoszeń Temat dostępny też na forum:
Cześć,
mam takie nocne przemyślenia na temat szeroko rozumianych finansów domowych...
Oboje mamy dobre, wyższe wykształcenie, pracujemy w 2 dużych firmach, na odpowiedzialnych stanowiskach, za teoretycznie dobre pieniądze.
Z drugiej strony mamy kredyt, prawie trzyletnie dziecko, które chodzi do przedszkola, w pracy obowiązuje dress-code i... na koncie przed 1 zawsze pustki.

Zastanawiam się, co robimy nie tak, dlaczego nie możemy odłożyć na wakacje, na nowy sprzęt, na fajne ciuchy.

Obiady jemy w domu, zakupy robimy w marketach, żadnych wymyślnych rzeczy nie kupujemy, chemia lidlowa, ciuchy najczęściej kupuję w tesco albo sieciówkach. Buty tanie, kosmetyków nie używam. Poza kredytem opłacamy nasze polisy, czynsz, przedszkole (prywatne, o państwowe będziemy się starać wiosną). Do tego dochodzą koszty dojazdu do pracy (jedno z nas jeździ samochodem-paliwo, drugie ma miesięczny).

I to wszystko, po knajpach nie łazimy, kino raz na kwartał, imprez wcale.

Zastanawiam się co zrobić żeby odłożyć, żebyśmy mogli raz na jakiś czas gdzieś wyjechać, nie chodzi mi o 2 tygodniowe wakacje pod palmą, ale o weekend w miłym hotelu.

Poza tym, jeśli oboje pracujemy, pracę przynosimy do domu i czasem do 1-2 w nocy jak dziecko zaśnie siedzimy każde przed swoim komputerem, to ile jeszcze więcej można? Co trzeba zrobić, żeby zarobić tyle żeby poczuć te pieniądze? Nie tyle, żeby wystarczyło na rachunki, ale żeby zacząć korzystać z życia?

A może jest jakiś magiczny sposób na oszczędzanie? Są przecież rodziny, które utrzymują się za znacznie mniej niż my, tylko nie mam pojęcia jak oni to robią. Nie wiem gdzie i na czym moglibyśmy oszczędzić, nawet probowałam szyć sobie ciuchy, ale wczale nie wychodzi to taniej, a poświęcony czas jest odwrotnie proporcjonalny do efektu:(

Macie jakieś sposoby, żeby tego 31go nie było na koncie pusto?
popieram tę opinię 9 nie zgadzam się z tą opinią 4
Tak naprawdę kwestia oszczędzania dotyczy wszystkich. Nie ważne, czy mieszka się w niemczech, norwegii, uk czy w polsce.

To czy jeden chce tablet a inny wycieczkę to jest tak bardzo kwestia indywidualna, że raczej nie ma potrzeby w prześciganiu się kto ma gorzej/lepiej. Czy lepiej w PL czy gdzieś indziej.

Najważniejsze jest by czuć się dobrze tam gdzie się jest.
Każdy zasługuje na godne życie, nawet osoba bez wykształcenia.

Oszczędzanie tak naprawdę sprowadza się do matematyki i ciągłego przeliczania. Co i na co jest wydawane. Z oszczędzaniem jest jak z dietą czy rzucaniem palenia. Potrzeba dużo silnej woli oraz konieczne jest wykonanie rachunku sumienia.

Ja zawsze robię listę zakupów, gdy wybieramy się do marketu. Jeszcze nigdy nie udało mi się zrobić zakupów tylko tych z listy;) Wbrew pozorom mniej wydajemy kiedy codziennie zaopatruję lodówkę w to potrzebne na obiad niż zakupy raz w tygodniu.

Poza tym mój partner nie potrafi oszczędzać. Gdy wychodzi do sklepu zawsze naznosi coś co jest niepotrzebne. Typu zdrapki za 15 funtów, totolotek za 20.

Zakupy wpisywane do exela fajny pomysł. Ale o ile ja będę zbierać paragony skrupulatnie, to chuop już nie.

Staramy się nie jeść na mieście, chyba, że jakaś dalsza wycieczka.

Staram się kupować zawsze większe opakowania:kawy, herbaty, makaronu, proszku do prania, płynu do naczyń.
Zawsze bardziej opłacalne niż dwa małe.
Your online absence has me worried you might have actually gotten a life;)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Akacja, tylko kiedy się pracuje i mieszka za granicą, to nie przelicza się tego na złotówki. Bo utrzymujesz się za obecną walutę i za obecne ceny. Można co najwyżej mówić o sile nabywczej pieniądza. Która niestety w PL jest na żenująco niskim poziomie.
Your online absence has me worried you might have actually gotten a life;)
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 0
Basiula, dzięki za zrozumienie:)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Pewnie tak Tinker Bell. No ale przyjemnie jest sobie poczytać, że gdzieś jest jednak łatwiej :-) Co nie znaczy, że chciałbym wyjechać. A pamiętacie jeszcze taki stary dowcip? ;-)

Wyszły dwa owsiki z d**y, ojciec i syn. Idą, idą, w końcu syn pyta:
- Tato, a co to jest to zielone po czym idziemy?
- Trawa, synu.
- Aha, a to mokre tam dalej?
- Rzeka, synu.
- Aha, a to żółte co tak świeci?
- Słońce, synu.
- Aha. Tato, ładnie tutaj, dlaczego my musimy w tej d*pie mieszkać?
- Bo to jest, synu, nasza Ojczyzna.
popieram tę opinię 10 nie zgadzam się z tą opinią 0
I na koniec tej dyskusji człowiek się musi uśmiechnąć :)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
A jakie to plusy ujemne??
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
W którymś z ostatnich Twoich stylów było o oszczędzaniu. I oprócz rady oczywistej - zapisywanie wszystkich wydatków - była też fajna rada - jeść obiady o rodziców:))) to tak a propo trzymania się maminej spódnicy.

I na pocieszenie laski - apetyt rośnie w miarę jedzenia więc czy będziemy zarabiać 5tysi, 10 czy 50 zawsze będzie nam za mało, albo na coś będzie brakowało...więc trzeba się cieszyć tym co się ma.
imageimage
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 2
Ostatnio na tvn (albo tvn style) leci nowy program - Pogromcy długów.
Każdy z nas ma inną sytuację i w zależności od niej może oszczędzać. W tym programie pokazywane są różne rodziny, ich wydatki i sposoby na zaoszczędzenie - więc może korzystając z takich rad można coś znaleźć dla siebie.

Mi się wydaje że bez zrobienia dokładnego bilansu - wyliczenia co do złotówki, na co jaka kasa idzie, nie można na serio oszczędzać.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
oczywiscie ze tak, jak ktos nie ma czasu na pisanie na bieżąco to jak mowie, brac absolutnie kazdy rachunek, do wroka i raz w miesiącu podzielic i przeliczyc i analizowac ;)
Madness is the gift, that has been given to me!!
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 2
pewnie, że mając do dyspozycji 3 tysiące co miesiąc mamy inne wydatki i potrzeby, a mając 15 tysięcy też inne - ale nie ma się co oszukiwać, że jak Agusia napisała - rezygnacja z jogurtów, żeby dla dziecka wystarczyło - nie jest sytuacją fajną ani komfortową i pozostaje się tu tylko cieszyć, że mąż ma pracę w ogóle (przepraszam Aga, że się tego uczepiłam, ale to bardzo dobry przykład jest...)
I wiadomo, że oszczędzać można i w Polsce i w Uk i w Norwegii, ale nie musi ono wyglądać właśnie tak, że 3 dni przed wypłatą na koncie jest 0, a my w tym miesiącu nie kupiliśmy nawet butów zimowych bo nie wystarczyło. Tutaj (w Norwegii) ludzie kupują wszystko co jest w promocji, jak się stoi w kolejce do kasy to 90% ludzi ma w koszykach to samo - czyli to co jest w gazetce:)(Tak wiem, wieśniara jestem i sprawdzam co kupują ludzie, ale akurat dzisiaj był papier toaletowy w wielkich paczkach i to było zwyczajnie śmieszne, jak każdy go brał:) Ale nie przeszkadza to z drugiej strony mieć na sobie kurtkę za 3000, buty za 1000 i portfel za 1000. I to jest właśnie inne oszczędzanie, niż to w Polsce.

A z plusów ujemnych;) - nie lubię tutejszego chleba, obojętnie czy kosztuje 8 koron czy 35 to jest niedobry:/ Oczywiście rodzina jest daleko, oczywiście można liczyć tylko na siebie, ale to wszystko jest za COŚ innego...
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 0
przeczytałam caly wątek i moze takze wyraze swoją opinię...

Po pierwsze, odnosnie emigracji...wszytsko zalezy, dlaczego czlowiek emigruje i jaki czlowiek emigruje, za moich czasow jak szlam na studia wielu znajomych emigrowalo, bo zwyczajnie chcieli tu i teraz zarabiac nie wiadomo ile (zamiast sie np uczyc)..ja wolalam skonczyc studia i malymi krokami dorabiac sie tutaj, zreszta tak jak i moj maz...i szczerze, po powiedzmy 10 latach jak spotkam sie z kims na ulicy kto przypadkiem zawita do Pl, to nie zazdroszcze, a oni nam i owszem. oni zatrzymali sie na etapie zapieprzania (a to jak wiadomo wkoncu sie przejada, nie wazne czy w UK czy w PL) my mimo wszystko inwestowalismy najpierw w swoJ rozwoJ, potem w zarabianie pieniedzy (choc generalnie nadal sie uczymy, bo lubimy), i wydaje mi sie ze reprezentujemy soba troche wiecej i mamy wieksze pole do popisu, nawet zyjac w PL, a pzrynajmniej mamy stal prace, stabilizacje....nie sztuka zarabiac tu i teraz po 30 tys na stacji benzynowej...moze kategoriami mam tu i teraz i jest gicior, ale co bedzie kiedys?przeciez nie wiadomo czy za 20 lat w norwegii bedzie praca, czy socjal bedzie jaki jest i czy zyc sie bedzie tam rozowo? oczywiscie wiem, ze nie kazdy ma mozliwosc rozwoju, ale jak pisal ktos wyzej zrezygnowal z pracy na uczelni zeby pracowac a stacji benzynowej w Norwegii bo tam zarabia pieniedze, to mimo wsyztsko wydaje mi sie ze to kiepska inwestycja w aspekcie przyszlosciowym...jesli ktos nie ma wyksztalcenia i nie zamierza go miec, to oczywiscie korzystniej jest pracowac za granica, bo tam latwiej sie dorobic, ale dla ludzi ktorzy maja wyksztalcenie to juz wcale nie musi byc takie oczywiste... tym bardziej, ze nie oszukujmy sie, wiekszosc i tak powraca, przychodzi kryzys raz wczesniej raz pozniej, sa kedyty, rozne sytuacje zyciowe..i taki clzowiek potam wraca do Pl i ma pretensje, ze jak on tu ma zyc, no skoro przez 10 lat zatrzymal sie na etapie matury, czy magistra, i jedyne doswiadzcenie jaike ma to wbijanie na kase produktow, to tak jakby mial magistra i pracowal w biedronce przez 10 lat a potem oczekiwal godnych zarobkow w biurze...ja tez nie zarabiam kokosow, ale wiem, ze ide droga awansu, malymi krokami ale konsekwentnie i ze da mi to spokojna starosc... i nie wierze, by ktos kto naprawde cos soba reprezentuje musial wyjezdzac by godnie zyc, lub by nie mial szans na take zycie po kilku latach "przemeczenia sie i uczciwej pracy"...inaczej jest jesli ktos wyjezdza, bo zwyzcajnie jest na tyle dobry ze zagraniczne fiirrmy oferuja mu mozliwosc rozwoju i awansu...i tak, my tez rozwazamy taka opcje, bo akurat oboje mamy mozliwosc wyjechc takze do norwegii, ale nie za chlebem, tylko po to by jeszcze bardziej podniesc swoje kwalifikacje i przy okazji zarobic oczywiscie wiecej. ale my mamy tutaj wlasne m (bez kredytu), i troche zaplecza fiinansowego i nawet gdy wybedziemy to po to zeby wrocic. i tak mieszkanie dostalismy od moich rodzicow i wiecie, oni nie maja studiow tylko zwykly dyplom technika i mature, uczciwie pracowali cale swoje zycie i stac ich bylo na to by nam to mieszkanie kupic, malo tego mama jest od kilku lat sama, bo tata zmarl na nowotwor i takze bedzie w stanie bez kredytow kupic mieszkanai mojemu rodzenstwu. i jak slysze to co ktos pisze ze po 40 latach pracy rodzice jedza tynk ze scian, to mi sie noz w kieszeni otwiera. bo nie wierze, ze na minimalnym poziomie nie sa w stanie zapewnic sobie zycia, jesli uczciwie pracowali cale zycie. no chyba ze ktos robil na czarno, po to by miec wiecej na reke. i to jets wlasnie przyklad potwierdzajacy moje slowa powyzej. nie sztuka jest miec tu i teraz. sztuka jest zyc tak i takich wyborow dokonywac by za 40 lat dzieci nie musialy cie sponsorowac i by wtedy zyc godnie. i ja dzis, pomimo, ze nie mamy jescze dzieci, wiem, ze naszym celem jest zycie nie dla tableta tu i teraz, tylko zycie po to by naszym dzieciom moc zapewnic pzrede wsyztskim wyksztalcenie i jakkolwiek im pomoc na starcie, tak jak nam pomogli moi rodzice. druga sprawa ktora zostala poruszona sa wiezi rodzinne. jak kogos nie dotknela choroba w najblizszej rodzinie, to nie ma pojecia o czym pisze i najlepiej niech sie nie wypowiada. i tak jak my z mezem zyjemy 500km od domow rozinnych, tak jak zachorowal moj ojciec, tak pierwszy raz poczulam ucisk wewnatrz, ze jestem daleko..ale dokonalam wyborow, zatrzymalam sie w karierze i jednak bylam przy mamie i tacie przez caly czas choroby...tylko, ze ja wiedzalam, ze mam dokad wracac, ze reprezentuej soba tyle, ze nikt mnie z pracy nie wyrzuci. i fajnie jest siedziec za granica i twierdzic, to mnie nie dotyczy, bo moim rodzicom brakuje tylko pieniedzy. ale wkoncu przyjdzie czas, ze starosc dokuczy i trzeba bedzie sie takze nimi opiekowac. i naprawde nie rozumiem jak taki prosty podstawowy odruch czlowieczenstwa, dziecka wobec matki i ojca mozna nazwyac "buhaha trzymania sie sukienki"? poza tym, ciekawe czy zrajcowani emigranci mysla czasem o swojej starosci... w zyciu roznie bywa, moja mama w wieku 50 lat zostala sama, tzn nie doczekala tej pieknej starosci u boku taty...dzieci wybywaja w swiat, zakladam ze dzieci emenems takze ogranicza sie do wysylania kasy jej po 60tce (bo taki wzorzec beda obserwowac), no ale wkoncu w norwegii sa takie fajne domy spokojnej starosci, nie ma jak zostac samemu na starosc w obcym kraju, bo cale zycie myslalo sie o sobie i swoich tabletach. naprawde wspolczuje...
popieram tę opinię 7 nie zgadzam się z tą opinią 13
aha, jesli zaraz zacznie sie burza mozgow, ze my sie nie dorobilismy mieszkania tylko je dostalismy, to dodam, ze dorobilismy sie innej nieruchomosci, swoimi rekoma, tak wiec, to, ze mieszkamy w mieszkaniu od rodzicow to tylko nasz wybor. gdybysmy go nie mieli, takze mieszkalisbysmy w swoim m bez kredytow.
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 9
Droga ja. Czasami za inicjatywą wyjazdu nie decyduje brak wykształcenia a konkretny fach który jest po porostu gorzej opłacany w PL.

Ja na temat trzymania się sukienki mammy nie wypowiem, ponieważ bardzo jestem z moją zżyta i gdybym miała określić nasze relacje to mogłabym tak powiedzieć. Że trzymam się jej sukienki. Codziennie ze sobą rozmawiamy. A jak mam problem to kieruję go najpierw do niej.

Z racji tego, że my z partnerem raczej nie zamierzamy wrócić. Jego zawód tutaj jest bardziej opłacalny niż w PL, to chcemy rodziców sprowadzić tutaj.

To jak się losy ludziom potoczyły często zależy od tego, jak poprowadzili nas rodzice, jak potoczyły się nasze losy w przeszłości.

Nie można dyskryminować nikogo, tylko dlatego, że powinęła się mu noga, lub podjął taką a nie inną decyzję. To że Emenems zrezygnowała z posady na uczelni na tą którą ma, z pewnością była jej własną przemyślaną decyzją. I niech dalej to zostanie jej sprawą, bo żadna z nas nie pomoże ani jej czy jej rodzicom.

W PL jest problem taki, że nie każde stanowisko gwarantuje godne życie. A przecież nie ważne, że sprzątaczka jest niewykształcona. Nie widzę powodu by miała jeść chleb z dżemem, lub dżem z chlebem.

Jeszcze tylko chciałam dodać, że nie wiem ile z osób które prychają na emigrantów zdaje sobie sprawę, że po części kryzys aż tak bardzo nie dotknął PL ponieważ wielkie sumy pieniędzy są wpompowywane przez tysiące emigrantów do PL. Dzięki nam, zmniejsza się bezrobocie, a zwiększa dobrobyt;)

Podsumowując, im więcej my będziemy zasilać Polską gospodarkę tym mniej oszczędności będą musieli poczynić rodacy;)

A tak poważnie, to nic nigdy nie jest albo czarne albo białe.
Your online absence has me worried you might have actually gotten a life;)
popieram tę opinię 5 nie zgadzam się z tą opinią 0
ja - moj maz pracowal w szkole 10 lat, więc swiadomie zrezygnowal z tego co miał w Polsce - ja też, i z czystym sumieniem pracuje na stacji benzynowej i wlasnie ludzie tacy jak ty, co uwazają ze tylko studia czynią czlowieka wartościowym nigdy tego nei zrozumieją - szacunek do pracownika, godziwe wynagroszenie i uczcuiwa praca - to nie sa wygórowane wymagania, ja takie mam tu warunki zapewnione - w Norwegii jest inaczjej lekarz to zwód i pielęgniarka to zwód i wcale od siebie duzo mniej nie zarabiają, bo każda praca jest tutaj sznowana, nie ma pracoweników gorszych bez studiów, i lepszych - po studiach.

Co do moich rodziców...wysuwasz oskarzenia ze moi rodzice szybko nachapali sie na czarno....nie, moi rodzice zostali oszukani, emerytura nalezy sie tylko mamie i to i tak 3cyfry, tata dopiero za kilka lat, mieli wlasną dzialanosc, wiec merytury mają zenująco niskie. stracili wszystko, nie wiecie jak to jest, dorobic się przez 40 kilku rzeczy i wszystko oddac "pod młotek" i zostawic jeszcze "prezenty" do spłacenia. Akurat moi rodzice należą do tych ucziciwych do porzygania i to mam im za zle, bo kazdy w ich zyciu to wykorzystal.

A co do emigraji jeszcze - na prawde, niech nikt kto na niej nei był kilka lat niech się nie wypowiada.
Madness is the gift, that has been given to me!!
popieram tę opinię 6 nie zgadzam się z tą opinią 1
dlatego gratuluję tym którzy mają własne mieszkania( przeważnie dostali je po kimś) i nie mają nad głową wizji mega kredytu lub wynajmowania.
Druga sprawa jest taka, że żeby ten kredyt na mieszkanie dostać to też nie taka prosta sprawa, bo banki mają swoje wymogi. I słusznie.
Tylko niestety nasze umowy nie zawsze są takie jakie być powinny. Większość ma co innego na papierku a inaczej zarabia. Każdy chciałby mieć super umowę, ale pracować trzeba i często nie jest to nasz wybór tylko musimy się na to godzić.
Też bym wolała mieszkać w Polsce, być u siebie. Ale w naszym przypadku jest to niemożliwe.
image
image
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 0
Nie no dlaczego mają się nie wypowiadać. Każdy ma prawo mieć swoje opinie na dany temat. Czasami lepiej po prostu powstrzymać się od osądzania. Nie jesteśmy w czyichś butach, by wiedzieć co daną osobą kieruje.

Tak mi się przypomniało. Jak składałam pozew o alimenty, to musiałam dołączyć podsumowanie wydatków na dziecko. Po zrobieniu takiego na młodą zrobiłam taki na siebie;/ Czasami niezłe kwiatki wyszły. Może wziąć pod lupę rzeczy które nie są pierwszej potrzeby?
Your online absence has me worried you might have actually gotten a life;)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Tinker Bell - chodzi mi o to, że najczęsciej jak się zyje w innym kraju wiedzą osoby które byly 3 razy na tydzien w Turcji na wakacjach albo na nartach w Austrii - o zyciu w innym miejcu mają słabe pojęcie
Madness is the gift, that has been given to me!!
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 0
wydaje mi sie ze problemem w PL jest nadprodukcja magistrow . studiuje sie dla papiera, nie dla wlasnych ambicji, potrzeby zdobywania wiedzy itp. potem taka pani magister nie bedzie sprzatac czy pracowac na kasie. zaczynaja sie narzekania i roszczenia, mam studia wiec mam zarabiac. tylko ze (obstawiam jakies 70%) magistrow nie powinno w ogole nigdy studiowac, wtedy wielu by nie narzekalo i nie wysnuwalo roszczen. mysle ze np zaklady fryzjerskie w PL nie narzekaja. u mnie na osiedlu naprawde proste babeczki zyja na poziomie ze strzyzeia wlosow, glownie pan emertyek, nie musza emigrowacz zeby sie dorobic. moj znajomy zyje z robienia remontow i naprawde niezle sie ustawil, pomimo niepracujacej zony z dzieckiem. i moge podac wiele przykladow ludzi, ktorzy zyja w PL i nie narzekaja, odkladaja i jezdza na wakacje i nie do egiptu. ale mentalnosc Polakow jest jaka jest. najlepiej byloby nie robic i plywac w dolarach. zreszta przykladem sa matki polki, ktoree wyjezdzaja do norwegii czy UK po to zeby zyc z socjala. mi osobiscie czaem jest wstyd za swoich rodakow.
jeszcze zastanawia mnie, co to za luksus zyc w norwegii za nawet 40tys miesiecznie , na wynajmowanym, skoro zycie tam srednio jest 10x drozsze niz u nas? bylam 2 tyg. w kilku miejscach w 2010, przykladowo za bagietke placilam ok 10zl... nie wspominajac ze podatki pozeraja wieksza czesc pensji, wiec nie widze naprawde roznicyw pracy w PL za 4 tys a w norwegii za 40tys? ( a skoro emenems sama zarabiala w PL ok 3000 na reke, no to we dwoje na pewno w PL wyciagali powiedzmy 6000? ) zreszta to nie moja sprawa. po prostu zazwyczaj kazdy emigrant mowi ochy i achy. a prawda zazwyczaj wcale taka rozowa nie jest. ale kazdy ma wolny wybor. ja uwazam, ze jesli ktos cos soba reprezentuje, to moze w PL godnie zyc. i tyle.
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 5
" aha, jesli zaraz zacznie sie burza mozgow, ze my sie nie dorobilismy mieszkania tylko je dostalismy, to dodam, ze dorobilismy sie innej nieruchomosci, swoimi rekoma, tak wiec, to, ze mieszkamy w mieszkaniu od rodzicow to tylko nasz wybor. gdybysmy go nie mieli, takze mieszkalisbysmy w swoim m bez kredytow."

polecę ever greenem-babcia gdyby miała wąsy to byłaby dziadkiem...gdybac sobie mozna i zakladac co by bylo -fakty sa takie ze dostałaś chate od rodziców ,to ZAWSZE ułatwia start, takie osoby nie rozumieja, ze zwyczajnie nie maja prawa się wymądrzać i porownywac do tych, ktorzy musieli liczyc na siebie i na wszystko, a szczególnie na wlasny kat sami zarobic
popieram tę opinię 9 nie zgadzam się z tą opinią 0
to wg Ciebie nic nie reprezentuje soba...no coz.

zycie tam srednio jest 10x drozsze niz u nas? bylam 2 tyg. w kilku miejscach w 2010, przykladowo za bagietke placilam ok 10zl... nie wspominajac ze podatki pozeraja wieksza czesc pensji, wiec nie widze naprawde roznicyw pracy w PL za 4 tys a w norwegii za 40tys? ( a skoro emenems sama zarabiala w PL ok 3000 na reke, no to we dwoje na pewno w PL wyciagali powiedzmy 6000? )

Ahahahahahahahahahahahaha - coz za wyliczenia :D buahahha widac ze pojęcia o Norwegii nie masz, a skoro jesteś taka wyksztłacona, to nie rozumiesz ze ceny sie porównuje do zarobków w danym kraju a nie do Polski i się nie przelicza..i bagietka kosztuje kolo 3 zł, wiem, bo po pierwsze tu mieszam, secudno - maz pracuje w piekarni....zycie jest nieporównywalnie tańsze niz w PL !! absurdy gadasz - ja robię zakupy dwa razy w tygodniu po okolo 400koron - spożywka, czyli okolo 3000 miesięcznie na jedzenie wydaje - co stanowi 12% moich zarobków...a 6% moich i męża, wiec słabe jest porównanie do zycia w PL za 2000 zł ,wątpię by ktoś tak mało w stosunku do zarobków wydawał na spozywkę.
Madness is the gift, that has been given to me!!
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 1

Inne tematy z forum Rodzina i dziecko

Imię dla chłopca: Borys, Igor, Bruno, Miłosz? (34 odpowiedzi)

Wiem że wybór imienia to kwestia gustu i zadanie dla rodziców, ale może wyrazicie swoje zdanie?...

Niania- jaki macie zakres obowiązków? (55 odpowiedzi)

Chodzi mi o czas, w którym np dziecko śpi- powiedzmy 2-3h w ciągu dnia. Czy niania gotuje obiad,...

Drewniany plac zabaw dla dzieci? (45 odpowiedzi)

Dziewczyny chciałabym zrobić Nikosiowi plac zabaw w ogrodzie.Drewniany,wiadomo jakis domek ze...

do góry