Widok
Poronienie
Witam Was po raz kolejny. Tym razem w innym wątku. Niektóre z Was pamiętają, że chwaliłam się niedawno ciążą. Niestety zarodek obumarł(na wczesnym etapie więc nawet się nie pokazał). Piszę bo mam przed sobą widmo pobytu w szpitalu. Mam się zgłosić w tym tygodniu o ile nie wystąpi poronienie samoistne. Za wszelką cenę chciałabym uniknąć tego zabiegu. I tu moje pytanie. Na pewno niejedna z Was ma za sobą taką przykrą historię. Kiedy nastąpiło u Was poronienie? Czy wcześniej odczułyście, że coś się dzieje? Nie wiem co mam robić. Nie chcę iść do szpitala. Pomóżcie!
PS. Wiem już od dwóch tygodni o tym, ale jakoś nie miałam siły o tym pisać. Przede mną jeszcze 24 lipiec, mój termin :-( Pozdrawiam.
PS. Wiem już od dwóch tygodni o tym, ale jakoś nie miałam siły o tym pisać. Przede mną jeszcze 24 lipiec, mój termin :-( Pozdrawiam.
Joanno, bardzo mi przykro z powodu tego, co Cię spotkało. Ja przezyłam to samo, dziś mija cztery tygodnie od poronienia. Ja też bardzo chciałam uniknąć zabiegu, jednak to się nie udało, poroniłam w domu, a następnego dnia pojechałam do szpitala i okazało się na usg, że jeszcze duzo zostało i trzeba zrobic zabieg. Jednak ja byłam wtedy w 11 tyg ciąży, a u Ciebie jest to duzo wcześniej, więc bardzo możliwe, że nie potrzebny bedzie zabieg. U mnie to trochę trwało. Kiedy zaczęłam plamic, pojechałam do szpitala i okazało się, że moje dziecko od około 2 tygodni nie żyję, przestało się rozwijac w 7 tyg, serduszko nie biło. Za trzy dni miałam miec zabieg, ale mój lekarz poradził mi, żebym zaczekała, az sama poronię. Czekałam jeszcze dwa tygodnie, więc w sumie miesiąc od śmierci dziecka. trochę to trwało, ale byłam w stałym kontakcie z moim lekarzem. Jeśli chodzi o objawy, to co jakis czas miałam przedtem niewielkie plamienia, które ustepowały, a potem znowu się pojawiały, do tego bolał mnie brzuch, jak przy @, ale nie ciagle, no i czasami krzyż, czasami czułam tak jakby burczenie w dole brzucha. A w dzien poronienia od rana miałam troche silniejsze bóle brzucha, a wieczoram juz silne, czułam to tak, jak skurcze porodowe, no i poroniłam. A dlaczego chcesz uniknąc szpitala? Obawiasz sie zabiegu? Bo ja się obawiałam własnie zabiegu, zwłaszcza narkozy.
ja pierwsza ciaze poronilam w 7tyg i tez zalezalo mi na tym, zeby uniknac zabiegu. poronilam w domu, samoistnie, odstawilam wszystkie leki podstrzymujace (duphaston i nospe) gdzy wiedzialam, ze beta spada a na usg nie ma juz pulsujacego serduszka. pilam sporo redbulla. z objawow to silny bol brzucha jak na @, mega krwawienie ale macica oczyscila sie sama. przykro mi, ze musisz przez to przechodzic. z czekaniem wcale nie ejst tak dobrze, bo moze sie rozinac zasniad groniasty, wiec monitoruj swoja temperature.
Bardzo mocno wspólczuje my też straciliśmy dzidziusia w 5 tyg samoistnie ogromny ból brzucha temperatura i bardzo silne krwawienie obyło się bez szpitala ale chyba za szybko zaszłam w ciąże z Polą i to była konsekwecja jej wcześniactwa ....
Obserwuj swoje ciało temperature woń itp i gdy jednak nie zaczniesz się oczyszczać udaj się do szpitala ważniejsze jest zdrowie i perspektywa na kolejna szanse
mocno sciskam
Obserwuj swoje ciało temperature woń itp i gdy jednak nie zaczniesz się oczyszczać udaj się do szpitala ważniejsze jest zdrowie i perspektywa na kolejna szanse
mocno sciskam
Dalio08, ja po prostu uważam ten zabieg za upokarzający, przynajmniej tak to odbieram. To już jest 9-ty tydzień, więc nie tak wcześnie. Co tu dużo mówić, jestem uczulona na szpital mimo, że tam pracuje. Mogę uspokajać moich pacjentów, ale sama nie wyobrażam sobie tam leżeć. Stąd moje podejście. A najgorsze jest to, że wszystkich tam znam. Nie chcę, żeby mnie widzieli przy takim zabiegu. wiem, że piszę trochę chaotycznie, ale mam nadzieję że da się to zrozumieć.
Ja pierwsza ciążę tez poronilam, serduszko przestało bić w 8 tygodniu. Nie czekalam na poronienie, natepnego dnia już byłam w szpitalu, chciałam mieć to jak najszybciej za sobą. Dostałam tabletki na poronienie, ale nie zadzialaly wiec musiałam dostać raz jeszcze. Wtedy poronilam - silny ból brzcha i.......no :-( potem miałam lyzeczkowanie, tez sie bałam narkozy, ale to trwało 15 minut. Po 4 godzinachniecwypusalu. Wiem ze teraz myślisz zevswiat ci się zawalił, od mojego poronienia minął rok we wrześniu, a teraz? Teraz leżeć w łóżku i nasluchuje jak moje 3 miesieczne blizniaki sia ;-) wiec głowa do góry, daj sobie czasu i zabieraj sie z mężem do roboty. Pamietaj ze dużo kobiet oerwsza ciaze roni. Powodzenia, będzie dobrze zobaczyszczeczacron będziesz już na święta ze swoja dzidzia.
Joanno, w takim przypadku rozumiem. Faktycznie, ja tez nie chcialabym, zeby ktos znajomy ogladał mnie w takiej sytuacji. A moze faktycznie udaj się do innego szpitala, jesli to będzie konieczne? Ja po zabiegu wyszłam po niecałych czterech godzinach, zabieg zniosłam dobrze i teraz sobie myślę, że nie było powodu tego tak się obawiać.
Widzisz Oli, z tym innym szpitalem to jest też głupia sprawa. Na pewno, głupio to zabrzmi, że nie chcę do innego szpitala ani do swojego. do mojego nie chcę bo wszystkich znam, ale jest jeszcze kwestia zaufania. Mam zaufanie do swoich. Wiem, że są dobrzy w tym co robią. I tak to wygląda, nie chcę do swojego szpitala bo wszyscy mnie znają a nie chcę do innego bo ufam moim ludziom, ze tak powiem. Ja po prostu wogóle nie chcę tego zabiegu, pobytu w szpitalu itd. Mogą mnie nazwać panikarą, ale to jest silniejsze ode mnie.
ja poroniłam niedawno, było to 6tc od ostatniej miesiączki...objawy - zaczęło się małe plamienie - dostałam duphaston na podtrzymanie większą dawkę, następnie całkowicie ustąpił ból piersi, kolejny test ciążowy wyszedł już negatywnie - odstawiłam tabletki na podtrzymanie + nospe - na następny dzień zaczęła się normalna @, jak zaczynało boleć mocniej to brałam tabletki przeciwbólowe, po 6 dniach było już po, USG nic złego nie wykazało, też bałam się panicznie szpitala...od kolejnego cyklu możemy się znów starać więc jakieś 10 dni jeszcze
serdecznie Ciebie pozdrawiam
serdecznie Ciebie pozdrawiam
Współczuję. Poronienie to bardzo przykra i smutna sprawa, zwłaszcza gdy czeka się z utęsknieniem na tą dzidzię. Mnie to też spotkało, ale w 14 tygodniu ciąży. Nie miałam żadnych objawów, ani bólu ani plamienia, dosłownie nic. Na jednym usg słyszałam bicie serduszka mojego maleństwa, a na kolejnym już nic, a między usg minął niecały miesiąc. Ja nie miałam wyjścia, w 14 tc nie ma co liczyć na poronienie samoistne. Musiał być zabieg. I choć to była mało komfortowa sytuacja, to stwierdzam, że nie był on taki straszny. Wszystko potoczyło się ok i teraz mam zdrowego synka.
Asiu, musisz niestety podjąć decyzję, który szpital w razie konieczności wybrać. Pamiętaj, że w każdym szpitalu są specjaliści, nie można z góry zakładać, że coś potoczy się nie tak. Powodzenia i głowa do góry.
Asiu, musisz niestety podjąć decyzję, który szpital w razie konieczności wybrać. Pamiętaj, że w każdym szpitalu są specjaliści, nie można z góry zakładać, że coś potoczy się nie tak. Powodzenia i głowa do góry.
u mnie ciaza obumarla w 6 tyg, w 8 mialam zabieg, chcialam wywolac tabletkami ale meczylam sie cala noc i nic nie zadzialalo, wiec skonczylo sie na lyzeczkowaniu, nie takie straszne, bardzo szybko sie wychodzi ze szpitala, balam sie czy bede w stanie utrzymac nastepna ciaze, ze wzgledu na szyjke, jak na razie jestem w 28 tyg i wsio ok. moze sprobuj wywolac tabletkami, mnie przerazalo czekanie na poronienie i tak jak ktos napisal chcialam to miec jak najszybciej za soba. zrob tak zebys to ty czula sie jak najbardziej komfortowo. trzymaj sie
Powiem Ci tak: ja poroniłam w 12 tygodniu. Ponieważ to moja pierwsza ciąża lekarz kazał poczekać na samoistne poronienie i też tak uczyniłam. Właściwie od tego jak lekarz powiedział, że nic nie będzie to czekałam 1,5 tygodnia. Na początku krwawiłam lekko, prawie nic. Kiedy zaczęłam myć okna jedząc śliwki i pojąc cole myślałam, że dostałam silnych wzdęć. Po 24 h okazało się, że to nie wzdęcia a skurcze porodowe, które trwały 2 dni. Generalnie u mnie wydalanie nastąpiło w dwie noce. Przeżyłam 3 dni takiego bólu, że ciężko opisać. Kiedy zakrwawiłam wszystkie pościele i materac poszłam do lekarz, który stwierdził, że trzeba oczyścić macicę i udałam się na zabieg, który był dla mnie zabawieniem. Kiedy wychodziłam ze szpitala tego samego dnia nie czułam bólu żadnego ani fizycznego ani psychicznego. Wstyd się przyznać ale czułam się jak by mi odjęli 5 lat. Ból psychiczny przyszedł za jakiś czas.
Jedno jest pewne i to Ci radzę jak będzie bardzo boleć nie czekaj idź do szpitala. Ja przeszłam to bardzo boleśnie i żałuje, że tak długo czekałam na pomoc fachowców.
Powodzenia.
Jedno jest pewne i to Ci radzę jak będzie bardzo boleć nie czekaj idź do szpitala. Ja przeszłam to bardzo boleśnie i żałuje, że tak długo czekałam na pomoc fachowców.
Powodzenia.
Zdaję sobie sprawę z tego, że będzie bolało, ale łudzę się, że nie będzie tak strasznie. Póki co zastanawiam się jak to przyśpieszyć, ale kąpiele w gorącej wodzie nie pomagają. Dzisiaj lekko boli mnie brzuch, ale to nie jest żaden ból więc wątpię, żeby tak się to zaczynało. No nic, poczekam do świąt,a potem się skontaktuję z lekarzem. dzięki za wszystkie posty. Może jeszcze ktoś podzieli się swoim doświadczeniem?
ja poroniłam w 11 tyg, 2 dni przed poronieniem to był piątek byłam na usg bo miałam termin. Lekarz stwierdził puste jajo płodowe. W niedzielę popołudniu w domu zaczęłam plamić, myślałam że przejdzie. Wieczorem mega silny skurcz już leciało ze mnie i cały zarodek spłynął. Nie czekając na nic zebrałam się i do szpitala ok 23. ok 1 w nocy byłam już po zabiegu. W poniedziałek popołudniu byłam już w domu.
Okazało się że jajo płodowe nie było puste, w moim przypadku macica rozrosła się do 12 tyg a zarodek był wielkości 1 cm.
Okazało się że jajo płodowe nie było puste, w moim przypadku macica rozrosła się do 12 tyg a zarodek był wielkości 1 cm.
No i nie udało się. W Sylwestra zaczęło się poronienie samoistne, ale się zatrzymało. Jutro mam zabieg. Grałam na zwłokę ile się da jeśli chodzi o ten zabieg, ale nic z tego. Nie wiem czy coś innego w życiu tak mnie będzie przerażało. Chyba tylko utrata kogoś bliskiego.
Jolkagda, piszesz, że usg wykazało puste jajo a jednak był zarodek? U mnie to samo, ale nie wiem jak to będzie gdy dowiem się, że jednak był malutki dzidziuś. Nie dopuszczam do siebie takiej myśli narazie. Pozdrawiam i trzymajcie za mnie jutro kciuki, żebym jakoś przeżyła ten zabieg.
Jolkagda, piszesz, że usg wykazało puste jajo a jednak był zarodek? U mnie to samo, ale nie wiem jak to będzie gdy dowiem się, że jednak był malutki dzidziuś. Nie dopuszczam do siebie takiej myśli narazie. Pozdrawiam i trzymajcie za mnie jutro kciuki, żebym jakoś przeżyła ten zabieg.
Joanna, ja tez pracuje w szpitalu, ale na taki zabieg poszlam do innego, i to takiego, gdzie uwazalam, ze jest najmniejsze ryzyko spotkac kogos znajomego. ( tydz to juz pozno jak na samoistne poronienie bez ryzyka, ze cos tam zostanie i bedzie sie "babrac". Ja mialam w 11 tyg i radzili mo, zeby sie l;epiej szybciej poddac zabiegowi, bo juz ciaza dosc duza. No i ma sie od razu z glowy.
I dla mnie tez bylo dziwnie byc w szpitalu tym razem w roli pacjenta, ale takie zycie, czasem trzeba :/
I dla mnie tez bylo dziwnie byc w szpitalu tym razem w roli pacjenta, ale takie zycie, czasem trzeba :/
Dzięki za słowa otuchy. Staram się oswoić z tą myślą, tylko czemu chce mi się płakać jak mam spakować rzeczy :-( Wiem, że wiele z Was myśli, że jestem histeryczką, ale tak to już chyba jest, sama uspokajam pacjentów przed zabiegiem a z sobą nie umiem sobie dać rady. Ciężka sprawa. Aby do jutra popołudniu. Odezwę się jak już będzie po wszystkim.
Ja poroniłam w 7tyg. i pomimo samoistego poronienia miałam dodatkowo zabieg oczyszczający. Ten stres i pogrążenie w smutku... nawet nie myślałam o bólu... :-(((
Ze współżyciem kazali nam czekać miesiąc, a staraniem o kolejnego dzieciaczka 3 miesiące, a ja.... poroniłam 20 listopada zeszłego roku, a niespełna 2 miesiące po tym zdarzeniu (po nowym roku) dowiedziałam się, że jestem znów w ciąży. Na początku przerażenie, ciąża na podtrzymaniu, a teraz... mój malutki Bogusz słodziutko śpi w łóżeczku. Po prostu CUD!!! Tobie, życzę, abyś się szybko otrząsnęła z tego nieszczęścia i oby kolejna próba zakończyła się sukcesem.
Ze współżyciem kazali nam czekać miesiąc, a staraniem o kolejnego dzieciaczka 3 miesiące, a ja.... poroniłam 20 listopada zeszłego roku, a niespełna 2 miesiące po tym zdarzeniu (po nowym roku) dowiedziałam się, że jestem znów w ciąży. Na początku przerażenie, ciąża na podtrzymaniu, a teraz... mój malutki Bogusz słodziutko śpi w łóżeczku. Po prostu CUD!!! Tobie, życzę, abyś się szybko otrząsnęła z tego nieszczęścia i oby kolejna próba zakończyła się sukcesem.
Joanno przykro mi, że tyle wycierpiałaś :( Teraz możesz już się nie bać. Przynajmniej tyle. Zal i smutek kiedyś miną i wyjdzie słońce, a może i nie jedno :))))
No to jeszcze napiszę po długim czasie. Na początek dziękuję za wszystkie posty. Zabieg miałam 7 stycznia( nie wiem czy pisałam) i niestety przez ponad dwa tygodnie krwawienie i ból brzucha. teraz w poniedziałek byłam na kontroli i niestety prosto na oddział. Tak więc miałam dwa zabiegi. rzekomo była cała macica w skrzepach i trzeba było to usunąć. Chyba nie muszę opisywać jak się czułam. Tak panicznie bałam się tego pierwszego zabiegu, a w najczarniejszych snach nie przewidziałam, że przejdę to drugi raz. W dodatku musiałam zostać przez trzy dni w szpitalu. Niby już po wszystkim, ale jakoś nie mogę się pozbierać. Myślałam, że jakoś przeżyję pierwszy zabieg i będzie ok a tu nie dość, że w ciągu niecałych trzech tygodni był drugi to chyba dopiero do mnie dociera co się stało. Wszędzie widzę szczęśliwe mamy z wózkami. Tym z Was, które są w temacie i pamiętają mój strach przed zabiegiem powiem tyle, że nie wiem jak to przeżyłam podwójnie. Nie ma już sił i nachodzą mnie myśli o rezygnacji z macierzyństwa. Kiedy to się skończy, wszystko idzie mi jak po grudzie.
Nie poddawaj się! To, że teraz jest do dupy (wiem, doskonale Cię rozumiem, i te wkurzające matki z dziećmi i reklamy w tv, i progamy o dzieciach i do cholery nawet jak już nie ma dzieci, to się jakaś cieżarna przypałęta) nie znaczy, że będzie tak zawsze. Jak już do Ciebie dotrze, to będzie czarna dziura, ale potem - potem z każdym dniem będzie coraz lepiej. A w końcu uwierzysz, że to co się stało, nie jest końcem świata i czas zawalczyć o nowe :) I ja mówię Ci tu i teraz, że ci się uda. Bo chcieć to móc. Ściskam Cię mocno, głowa do góry !!!
Ja tez miałam zabieg w szpitalu w Wejherowie, nie wspominam go dobrze, ale pewnie dlatego ze byłam tam sama i strasznie sie bałam. Zabieg miałam pod koniec pażdziernika, w 10 tygodniu ciąży. Najgorsze jest to, ze pamiętam date, kiedy miałabym urodzic( 22 maj) i boje sie tego dnia, gdyz czas tak szybko leci i nie wiem jak sobie z tym poradze.
Głowa do góry !!! Straciłam swoje maleństwo w 2009 roku...tez miałam łyżeczkowanie...i też wiem jak boli widok matek z wózkami....ale spójrz na mój suwaczek...dziś jestem najszczęśliwszą mamą na świecie...ten ból i fizyczny i psychiczny minie na prawde...choć pewnie trudno Ci dzisiaj w to uwierzyć....swoja drogą pracę lekarzy pozostawiam bez komentarza...ciekawe czy chociaż ktoś Cię przeprosił za spiepsz** pierwszy zabieg....Pozdrawiam!!!!




witaj ja tez jestem po 2 poronieniach i strasznie się boje kolejnej ciąży - strach by jej nie stracić :( proszę powiedz mi jaki lekarz prowadził Twoją ciąże ? może i mi pomoże. chcemy z mezem sie starac o dzidzi, badania wszelkie porobiłam i jest wszystko oki teraz szukam dobrego ginekologa.
prosze o odpowiedź.
prosze o odpowiedź.