Widok
Wyprowadzka do innego miasta-za i przeciw
Ja tak może troszkę nie na temat...
Tu-mamy wszystko: super mieszkanie (nie nasze ale nie musimy płacić za wynajem), rodzinę (w tym 3 babcie które w razie czego mogą się zająć Michałem), znajomych, znam miasto, znam okolicę, wiem czego mogę się spodziewać.
Tam-praca marzeń męża, znacznie wyższe zarobki, a poza tym... nic.
Ani mieszkania, ani rodziny ani znajomych ani bulwaru na spacer, no po prostu nic.
Zdecydować się i pojechać? Prawdopodobnie jak pojedziemy to już nigdy nie wrócimy, nie chcę wszsytkiego zostawiać, tu nawet wiem gdzie syn pójdzie do podstawówki. Z drugiej strony wiem że mąż będzie naciskał i naciskał i naciskał, jedyną w miarę sensowną opcją jest mój jak najszybszy powrót do pracy, ale to pewnie rozwiązanie na kilka miesięcy...
Co byście zrobiły?
Tu-mamy wszystko: super mieszkanie (nie nasze ale nie musimy płacić za wynajem), rodzinę (w tym 3 babcie które w razie czego mogą się zająć Michałem), znajomych, znam miasto, znam okolicę, wiem czego mogę się spodziewać.
Tam-praca marzeń męża, znacznie wyższe zarobki, a poza tym... nic.
Ani mieszkania, ani rodziny ani znajomych ani bulwaru na spacer, no po prostu nic.
Zdecydować się i pojechać? Prawdopodobnie jak pojedziemy to już nigdy nie wrócimy, nie chcę wszsytkiego zostawiać, tu nawet wiem gdzie syn pójdzie do podstawówki. Z drugiej strony wiem że mąż będzie naciskał i naciskał i naciskał, jedyną w miarę sensowną opcją jest mój jak najszybszy powrót do pracy, ale to pewnie rozwiązanie na kilka miesięcy...
Co byście zrobiły?
Ja nie wiem co bym zrobiła.
Ale mam koleżankę, która przeprowadziła się do Gdyni z Koszalina, mąż też nie jest stąd. Nie mają tu nikogo i jest im bardzo bardzo ciężko. Nowych przyjaciół zdobyli w pracy, ale bez rodziny nie jest łatwo. Np. nie chodzą nigdzie, bo nigdy nie ma z kim zostawić dziecka. Z resztą nawet wizyta u babci, gdzie ktoś inny przez chwilę zajmie sie dzieckiem jest bardzo potrzebna (przynajmniej mi), a tam nie bedziesz miała takiej możliwości.
Może mąż bedzie miał pracę marzeń, ale co z tego skoro z pracy bedzie wracał do nieszczęśliwej żony.... :(
Ale mam koleżankę, która przeprowadziła się do Gdyni z Koszalina, mąż też nie jest stąd. Nie mają tu nikogo i jest im bardzo bardzo ciężko. Nowych przyjaciół zdobyli w pracy, ale bez rodziny nie jest łatwo. Np. nie chodzą nigdzie, bo nigdy nie ma z kim zostawić dziecka. Z resztą nawet wizyta u babci, gdzie ktoś inny przez chwilę zajmie sie dzieckiem jest bardzo potrzebna (przynajmniej mi), a tam nie bedziesz miała takiej możliwości.
Może mąż bedzie miał pracę marzeń, ale co z tego skoro z pracy bedzie wracał do nieszczęśliwej żony.... :(
eee wawa nie jest az tak daleko. po remoncie torow w 3,5godz dojedziesz do gdanska.
ludzie do uk wyjezdzaja na stale.
ja bym wyjechala. w warszawie tez jest fajnie. moze nie ma morza ale stare miasto jest piekne. duzo sklepow, restauracji itd.
ja bym wyjechala bo lubie wyzwania. poza tym fajnie rozpoczac cos nowego.
ludzie do uk wyjezdzaja na stale.
ja bym wyjechala. w warszawie tez jest fajnie. moze nie ma morza ale stare miasto jest piekne. duzo sklepow, restauracji itd.
ja bym wyjechala bo lubie wyzwania. poza tym fajnie rozpoczac cos nowego.
ja się wyprowadziłam...do Gliwic czyli dalej niż Wawa a i tak co najmniej 3 razy w roku wpadam do Gdyniolandu...
w Gdyni dom 200 metrów, rodzina, znajomi
w Gliwicach super praca moja i Małża, jego rodzina i jego znajomi, mieszkanie 65 metrów
no cóż...nie jest źle...mnie boli tylko ten dom...bo przynajmniej dzieciaki by sie bawiły w ogródku a tak to pozostają tylko place zabaw blokowe
w Gdyni dom 200 metrów, rodzina, znajomi
w Gliwicach super praca moja i Małża, jego rodzina i jego znajomi, mieszkanie 65 metrów
no cóż...nie jest źle...mnie boli tylko ten dom...bo przynajmniej dzieciaki by sie bawiły w ogródku a tak to pozostają tylko place zabaw blokowe
to zalezy od osoby ja bym sie spakowala i jechala zreszta chcialabym tak zrobic i sie nad tym z mezem zastanawiamy jedyne co tu mamy prace i budowe w trakcie prace nie satysfakcjonujace i nie przynoszace duzych pieniedzy wiec nie trzymaja nas
No my wlasnie cos takiego teraz przerabiamy :/ Robimy to tylko dlatego, ze naprawde baaardzo nam sie to oplaca. Ale juz troche maz zarobil i juz rozwazamy, kiedy powrot :)
Dla mnie to straszna lipa, bo siedze z dzieckiem w domu i naprawde czuje sioe odcieta od swiata, chociaz mieszkamy w fajnym miejscu, wygodnie i jest gdzie spacerowac z wozkiem (nie to, co w zapchanym blokami Gdansku poludiowym).
Najgorsze jest to, ze mi juz sie skonczyl macierzynski i juz bym chetnie do pracy, miedzy ludzi wrocila, ale ustalilismy, ze jeszcze pare miesiecy tu posiedzimy.
No i staramy sie jezdzic do 3miasta co jakis czas, ale kilkugodzinna jazda samochodem z niemowlakiem to naprawde masakra, wiec robimy to rzadziej niz bysmy chcieli :(
Generalnie ja nie polecam.
Dla mnie to straszna lipa, bo siedze z dzieckiem w domu i naprawde czuje sioe odcieta od swiata, chociaz mieszkamy w fajnym miejscu, wygodnie i jest gdzie spacerowac z wozkiem (nie to, co w zapchanym blokami Gdansku poludiowym).
Najgorsze jest to, ze mi juz sie skonczyl macierzynski i juz bym chetnie do pracy, miedzy ludzi wrocila, ale ustalilismy, ze jeszcze pare miesiecy tu posiedzimy.
No i staramy sie jezdzic do 3miasta co jakis czas, ale kilkugodzinna jazda samochodem z niemowlakiem to naprawde masakra, wiec robimy to rzadziej niz bysmy chcieli :(
Generalnie ja nie polecam.
ja wyprowadzilabym sie, sama stalam przed kilku laty wyborem czy przenosic sie do Uk, do narzeczonego czy byc w PL i namowic go na powrot...wiedzialam ze mi sie to nie uda i ja pojechalam jak tylko skonczylam studia...
nie zaluje, ale jest ciezko, choc przez to moje dziecko jest dostosowane do tego, ze jedziemy wszedzie razem itp...aha moi znajomi to glownie z pracy wlasnie niestety, albo po meza stronie, choc kilka forumek tutaj poznalam osobiscie...
teraz myslymi o przeprowadzce dalej, ja chce Australie, maz Kanada badz Dubaj...
nie zaluje, ale jest ciezko, choc przez to moje dziecko jest dostosowane do tego, ze jedziemy wszedzie razem itp...aha moi znajomi to glownie z pracy wlasnie niestety, albo po meza stronie, choc kilka forumek tutaj poznalam osobiscie...
teraz myslymi o przeprowadzce dalej, ja chce Australie, maz Kanada badz Dubaj...
Ja sie wyprowadzilam do mojego meza do Berlina i gdybym tylko miala mozliwosc wrocilabym do Gdanska. Tutaj mamy prawie 600 km do rodzicow w Gdansku i 500 km do drugich rodzicow na polnocy niemiec. Nie mamy znajomych i ciezko jest ciagle byc samemu. Kazdy wyjazd do Gdanska to wielka wyprawa, bo moj synek nie cierpi auta. Mnie tylko trzyma mysl, ze za kilka lat wrocimy do Polski a przedewszystkim do rodziny. Jezeli jestes bardzo zzyta z rodzina to bedzie Ci ciezko. Ja mieszkam tu juz 2 lata i myslami ciagle jestem w Gdansku. Ale z drugiej strony juz wkrotce miedzy Gdanskiem a Warszawa bedzie nowe torowisko dzieki ktoremu mialabys 2,5 godz do rodzinki.Ciezka decyzja, ktora musicie z mezem dobrze przemyslec i przedyskutowac. Powodzenia;)
Pojechałabym.
1. Warszawa jest super. To znaczy, Trójmiasto też, ale uwielbiam kilka polskich miast - Warszawę, Wrocław, Kraków, Poznań, przeprowadziłabym się do nich równie chętnie.
2. Szybko znajdziecie znajomych, bo pełno tam ludzi w podobnej sytuacji i "szukają się".
3. Fajnie czasem kompletnie wszystko zmienić, to może być najlepsze co zrobicie w życiu.
4. I najważniejsze - większość "ojców rodziny" może ciężko znieść utratę takiej szansy na wysokie zarobki. Uszczęśliwisz chłopa jak się zgodzisz.
1. Warszawa jest super. To znaczy, Trójmiasto też, ale uwielbiam kilka polskich miast - Warszawę, Wrocław, Kraków, Poznań, przeprowadziłabym się do nich równie chętnie.
2. Szybko znajdziecie znajomych, bo pełno tam ludzi w podobnej sytuacji i "szukają się".
3. Fajnie czasem kompletnie wszystko zmienić, to może być najlepsze co zrobicie w życiu.
4. I najważniejsze - większość "ojców rodziny" może ciężko znieść utratę takiej szansy na wysokie zarobki. Uszczęśliwisz chłopa jak się zgodzisz.
Pisze ze innych miast niz Panie mieszkaja i poiwem tak jelsi daloby sie odwrociic czas to nie wyprowadzilabym sie bo:
1.mąż nie byl tego wart
2.mialam stałą prace
3.i tazk rozstalibysmy sie
4.byl i jest egoistyczny bo myslal o sobie nie o moich potrzebach
5.sam bez nikogo bliskiego : mowa tu o rodzicach, znajomych
6.on u siebie to pan : wszytscy byl za nim
duzo pisac ale bezsensu jak dla mnie jelsi ktos chce wyjasnien to prosze o odp z adresem na maila to odpisze:)
1.mąż nie byl tego wart
2.mialam stałą prace
3.i tazk rozstalibysmy sie
4.byl i jest egoistyczny bo myslal o sobie nie o moich potrzebach
5.sam bez nikogo bliskiego : mowa tu o rodzicach, znajomych
6.on u siebie to pan : wszytscy byl za nim
duzo pisac ale bezsensu jak dla mnie jelsi ktos chce wyjasnien to prosze o odp z adresem na maila to odpisze:)
ja się przeprowadziłam, pod Warszawę i ..... żałuję
liczę dni kiedy spłacimy wszystkie zobowiązania finansowe i będę mogła wrócić do domu, mąż widząc jak bardzo tęsknię za rodziną, przyjaciółmi i samym miastem, zgadza się nawet pracować za mniejsze wynagrodzenie (nie zarobi tyle co w wawie)
ja tu usycham, tęsknię, prawie nie żyję
nienawidzę Warszawy, nie mam kiedy i za co prowadzić kulturalnego życia
gdybym wiedziała ile ta przeprowadzka mnie kosztowała, nigdy bym nie podjęła takiej decyzji, nigdy
liczę dni kiedy spłacimy wszystkie zobowiązania finansowe i będę mogła wrócić do domu, mąż widząc jak bardzo tęsknię za rodziną, przyjaciółmi i samym miastem, zgadza się nawet pracować za mniejsze wynagrodzenie (nie zarobi tyle co w wawie)
ja tu usycham, tęsknię, prawie nie żyję
nienawidzę Warszawy, nie mam kiedy i za co prowadzić kulturalnego życia
gdybym wiedziała ile ta przeprowadzka mnie kosztowała, nigdy bym nie podjęła takiej decyzji, nigdy
Emilia 14.11.2009
Szymon 05.01.2011
DZIĘKI SZATAŃSKIEJ PYSZE JEDNYCH NIE SŁUCHAM, DRUGICH NIE SŁYSZĘ
Szymon 05.01.2011
DZIĘKI SZATAŃSKIEJ PYSZE JEDNYCH NIE SŁUCHAM, DRUGICH NIE SŁYSZĘ
Bardzo trudny orzech do zgryzienia...
Praca marzeń męża więc z jednej strony chciałoby się umożliwic bliskiej osobie spełnienie marzeń zwłaszcza,że jak piszesz za większe pieniążki a przecież ich nigdy za wiele.
Z drugiej strony ciężko jest w pewnym wieku zaczynac od nowa... i ciężko się żyje bez rodziny/rodziców chociaż i to pewnie kwestia stosunków i relacji panujacych w rodzinie.
Ja 14 lat temu przyjechałam tu do pracy,nigdy nie chciałam wracac w rodzinne strony,tu mam pracę,przyjaciół,znajomych no i męża:) tu urodziło się nam dziecko... właśnie i od tego momentu brakuje mi rodziców i teściów...
Nie wychodzę z mężem na "randki",do kina bo nie mam z kim zostawic dziecka.
Nie mogę zaprosic rodziców na niedzielny obiad,kawkę,urodziny imieniny czy iśc spontanicznie do nich bo np. mama ma imieniny albo jest dzień babci.
Staramy się często ich odwiedzac,z reguły bywaliśmy średnio raz w miesiącu u jednych raz u drugich ale teraz ostatnio niestety rzadziej.
I co mnie teraz boli... święta BN rodzice spędzają sami,teściowie sami i my sami bo mąż pracuje bo dzieli nas odległośc... niby nie aż tak wielka bo 200 km ale jednak.
Praca marzeń męża więc z jednej strony chciałoby się umożliwic bliskiej osobie spełnienie marzeń zwłaszcza,że jak piszesz za większe pieniążki a przecież ich nigdy za wiele.
Z drugiej strony ciężko jest w pewnym wieku zaczynac od nowa... i ciężko się żyje bez rodziny/rodziców chociaż i to pewnie kwestia stosunków i relacji panujacych w rodzinie.
Ja 14 lat temu przyjechałam tu do pracy,nigdy nie chciałam wracac w rodzinne strony,tu mam pracę,przyjaciół,znajomych no i męża:) tu urodziło się nam dziecko... właśnie i od tego momentu brakuje mi rodziców i teściów...
Nie wychodzę z mężem na "randki",do kina bo nie mam z kim zostawic dziecka.
Nie mogę zaprosic rodziców na niedzielny obiad,kawkę,urodziny imieniny czy iśc spontanicznie do nich bo np. mama ma imieniny albo jest dzień babci.
Staramy się często ich odwiedzac,z reguły bywaliśmy średnio raz w miesiącu u jednych raz u drugich ale teraz ostatnio niestety rzadziej.
I co mnie teraz boli... święta BN rodzice spędzają sami,teściowie sami i my sami bo mąż pracuje bo dzieli nas odległośc... niby nie aż tak wielka bo 200 km ale jednak.
U nas jest tak, że mąż pracuje w delegacji i wraca na weekendy do domu. nie jest to idealne rozwiazania, ale mąz robi to co lubi najbardziej i taki jest charakter jego pracy, ze co kilka miesiecy sie przenosi. nie dałabym rady przenosić się z nim co kilka miesięcy w inne miejsce, poza tym tu mam wszystko, on też więc u jest nasz dom i tak pozostanie, no chyba, że miałby na dłuższy czas wyjechac z kraju.
ale rozwiązanie że on będzie mieszkał tam a ja tu jest bez sensu-chociażby ze względów finansowych(tu płacimy tylko opłatu, bez kosztów wynajmu) a tam by były opłaty+wynajem
poza tym co, miałby na weekendy przyjeżdżać? może i by się tak dało ale jakoś nie wyobrażam sobie bycia 5 dni w tygodniu samotną matką, szczególnie ze za kilka miesięcy planowałam powrót do pracy
a co do relacji z rodziną-ja mam świetne! ito na prawdę swietne, z mamą mogę gadać godzinami i o wszystkim, mam tu 2 kochane babcie, kochanych dziadków, mimo tych dobrych relacji na szczęście nie ma konfliktu mąż-moi rodzice (no może nie jest idealnie, raz na jakiś czas są rzeczy które się jednej lub drugiej stronie nie podobają ale generlanie jest ok)
poza tym co, miałby na weekendy przyjeżdżać? może i by się tak dało ale jakoś nie wyobrażam sobie bycia 5 dni w tygodniu samotną matką, szczególnie ze za kilka miesięcy planowałam powrót do pracy
a co do relacji z rodziną-ja mam świetne! ito na prawdę swietne, z mamą mogę gadać godzinami i o wszystkim, mam tu 2 kochane babcie, kochanych dziadków, mimo tych dobrych relacji na szczęście nie ma konfliktu mąż-moi rodzice (no może nie jest idealnie, raz na jakiś czas są rzeczy które się jednej lub drugiej stronie nie podobają ale generlanie jest ok)
Rudziaczek.
doskonale rozumiem Ciebie i Twoje obawy. My zanim pojawił się Kubuś mieliśmy dokładnie odwrotną sytuację - czyli to ja dostałam pracę marzeń właśnie w Warszawie. Mąż ma wszystko tu na miejscu - rodzinę, pracę, przyjaciół... Stwierdził że nie będzie blokował mojej szansy i spróbowaliśmy żyć na dwa domy - w piątek wieczorem witaliśmy się na dworcu, w poniedziałki nad ranem żegnaliśmy... A tam praca w korporacji od rana do późnej nocy, bardziej opłacało mi się mieszkać w hotelu (taki długoterminowy pobyt - można negocjować stawkę) niż szukać mieszkania. Praktycznie gdybyśmy byli razem mijalibyśmy się. A tak przetrwaliśmy, spróbowaliśmy a ponieważ nie czułam że tam jest moje miejcie - zaraz po powrocie zdecydowaliśmy się na Kubusia :)
Wiem że jest to bardzo trudne ale może jeśli wierzysz w męża i w Wasze małżeństwo (ta wiara jest podstawą aby wytrwać!) to może właśnie nasza metoda okazałaby się dla Was dobra? Nie trzeba spędzać tych 7 czy 8 h w pociągu - jeśli odpowiednio wcześniej zarezerwuje się bilety lotnicze są porównywalne cenowo z IC. Mąż spróbuje swojej szansy, Ty z pomocą rodziny, przyjaciół jakoś przetrwasz te dni samotności. Nikt nie mówi że będzie łatwo ale chyba tak lepiej niż rzucać wszystko i lecieć jak ćmy do światła ... którym można się poparzyć ;)
doskonale rozumiem Ciebie i Twoje obawy. My zanim pojawił się Kubuś mieliśmy dokładnie odwrotną sytuację - czyli to ja dostałam pracę marzeń właśnie w Warszawie. Mąż ma wszystko tu na miejscu - rodzinę, pracę, przyjaciół... Stwierdził że nie będzie blokował mojej szansy i spróbowaliśmy żyć na dwa domy - w piątek wieczorem witaliśmy się na dworcu, w poniedziałki nad ranem żegnaliśmy... A tam praca w korporacji od rana do późnej nocy, bardziej opłacało mi się mieszkać w hotelu (taki długoterminowy pobyt - można negocjować stawkę) niż szukać mieszkania. Praktycznie gdybyśmy byli razem mijalibyśmy się. A tak przetrwaliśmy, spróbowaliśmy a ponieważ nie czułam że tam jest moje miejcie - zaraz po powrocie zdecydowaliśmy się na Kubusia :)
Wiem że jest to bardzo trudne ale może jeśli wierzysz w męża i w Wasze małżeństwo (ta wiara jest podstawą aby wytrwać!) to może właśnie nasza metoda okazałaby się dla Was dobra? Nie trzeba spędzać tych 7 czy 8 h w pociągu - jeśli odpowiednio wcześniej zarezerwuje się bilety lotnicze są porównywalne cenowo z IC. Mąż spróbuje swojej szansy, Ty z pomocą rodziny, przyjaciół jakoś przetrwasz te dni samotności. Nikt nie mówi że będzie łatwo ale chyba tak lepiej niż rzucać wszystko i lecieć jak ćmy do światła ... którym można się poparzyć ;)
jesli to naprawde praca marzen męża i jesli jego pensja zrównoważy koniecznosc wynajecia mieszkania z ktore teraz nie płacicie a potem wynajecia opiekunki to ja bym spróbowała
pisze o tych 2 kwestiach bo uważam ze to sa koszty ukryte całej zamiany
sa jeszcze kwestie moralne - tu morze a tam rozwoj itd..
ale tak możnaby długo - dopóki sie nie zna alternatywy nie wie sie co sie traci lub zyskuje..
i nie wracałabym na razie z wychowawczego aby w razie czego było gdzie wracac do pracy jeskli jednak nie zagrzejecie miejsca w tej Wa-wie..
pisze o tych 2 kwestiach bo uważam ze to sa koszty ukryte całej zamiany
sa jeszcze kwestie moralne - tu morze a tam rozwoj itd..
ale tak możnaby długo - dopóki sie nie zna alternatywy nie wie sie co sie traci lub zyskuje..
i nie wracałabym na razie z wychowawczego aby w razie czego było gdzie wracac do pracy jeskli jednak nie zagrzejecie miejsca w tej Wa-wie..
tworzenie i projektowanie stron internetowych - http://www.ascomi.pl
z moją pracą to jest tak, ze na razie wychowawczy z póżniej muszę coś znaleźć-do tej pracy i na to stanowisko wrócić nie chcę i nie mogę
i niestety, ja ze względu na wykształcenie-takie samo jak męża, też mam większe szanse znaleźć coś co by mnie interesowało w wawie-tu są raptem 4 firmy które zajmują się tym czym bym chciała (a mąż już w 2 z nich pracował...)
więc tu on ma asa w rękawie:(
i niestety, ja ze względu na wykształcenie-takie samo jak męża, też mam większe szanse znaleźć coś co by mnie interesowało w wawie-tu są raptem 4 firmy które zajmują się tym czym bym chciała (a mąż już w 2 z nich pracował...)
więc tu on ma asa w rękawie:(
Hmmm czy to ze względu na ograniczoną możliwość wyboru firm zakładacie że już nie wrócicie??
Nam się z mężem marzy wyjazd na trochę...np. na kilka lat. Czy to do innego miasta w Polsce czy za granicę. Pojechać, dobrze zarobić, zdobyć doświadczenie, zobaczyć jak to jest a nuż widelec nam się spodoba. a jak nie to wrócić do 3miasta. Ale wyjazd tylko pod warunkiem że mąż (ja na razie "siedzę w domu" z młodą a mąż jest specjalistą w dość wąskiej dziedzinie) dostanie super ofertę.
Nie chce zakładać że nie wrócimy...nie przeprowadziłabym się bez możliwości powrotu.
Nam się z mężem marzy wyjazd na trochę...np. na kilka lat. Czy to do innego miasta w Polsce czy za granicę. Pojechać, dobrze zarobić, zdobyć doświadczenie, zobaczyć jak to jest a nuż widelec nam się spodoba. a jak nie to wrócić do 3miasta. Ale wyjazd tylko pod warunkiem że mąż (ja na razie "siedzę w domu" z młodą a mąż jest specjalistą w dość wąskiej dziedzinie) dostanie super ofertę.
Nie chce zakładać że nie wrócimy...nie przeprowadziłabym się bez możliwości powrotu.
ja też się przeprowadziłam za moim mężem:) też nie miałam tu przyjaciół, nie znałam miasta, ulic.....też zaczynałam wszystko od nowa..praca...znajomi...ale jest fajnie:) gdyby mąż miał się przeprowadzić do mnie to by tego nie przeżył.. w mojej mieścinie nie było żadnych perspektyw..... a ty nie wyprowadzasz się na wieś zabitą dechami tylko do dużego miasta:) dacie sobie radę, byle razem:)!
Hmm,
jasne, ze z jednej strony macie tu rodzine (rodzicow, babcie) mieszkanie ale jednak teraz Twoja rodzina jest maż i syn, a nie babcia i mama :) Pewnie, ze bliskie relacje sa wazne, ale Warszawa to nie koniec swiata
Jesli jest to szansa dla meza to jest to tez szansa dla calej Waszej rodziny
Pszesz, ze tutaj mieszkanie nie jest wasze (nie znam sytuacji) ale skoro nie jest wasze to moze ktos za jakis czas bedzie chcial je odzyskac, albo bedzie chcial zebyscie placili jednak za wynajem... Wiec tez pozostaniecie bez lokum
Czasami moze warto zaryzykowac :) przeciez nie spalicie za soba mostow, jezeli bedzie bardzo ciezko zawsze mozna wrocic
jasne, ze z jednej strony macie tu rodzine (rodzicow, babcie) mieszkanie ale jednak teraz Twoja rodzina jest maż i syn, a nie babcia i mama :) Pewnie, ze bliskie relacje sa wazne, ale Warszawa to nie koniec swiata
Jesli jest to szansa dla meza to jest to tez szansa dla calej Waszej rodziny
Pszesz, ze tutaj mieszkanie nie jest wasze (nie znam sytuacji) ale skoro nie jest wasze to moze ktos za jakis czas bedzie chcial je odzyskac, albo bedzie chcial zebyscie placili jednak za wynajem... Wiec tez pozostaniecie bez lokum
Czasami moze warto zaryzykowac :) przeciez nie spalicie za soba mostow, jezeli bedzie bardzo ciezko zawsze mozna wrocic
Madziara84 moja urodziła się o 19.45 w Gdyni. W wątku lipcowo-sierponiowo-wrześniowym jest jeszcze 3 dzieci z tego samego dnia.
Zapraszam do naszego wątku:)
http://forum.trojmiasto.pl/MAMUSIE-I-DZIECIACZKI-LIPCOWO-SIERPNIOWO-WRZESNIOWE-2010-CZ-9-48-t199941,1,130.html
Sorry za zaśmiecanie tego wątku:)
Zapraszam do naszego wątku:)
http://forum.trojmiasto.pl/MAMUSIE-I-DZIECIACZKI-LIPCOWO-SIERPNIOWO-WRZESNIOWE-2010-CZ-9-48-t199941,1,130.html
Sorry za zaśmiecanie tego wątku:)
Ja bym się nie wahała i przeprowadziła. To nie koniec świata! Myślę, że dobrze rozważyć, czy gdyby to Ciebie dotyczyła taka oferta - atrakcyjniejszej i lepiej płatnej pracy - to czy byś od razu odrzuciła czy jednak chciała spróbować.
Patrząc po sobie - zostawiłam Poznań, rodzinę, przyjaciółki, itd. a wylądowałam aktualnie w Tczewie, bo tutaj mój mąż - wówczas jeszcze tylko chłopak - pracował. I nie żałuję, dzisiaj jesteśmy małżeństwem i jestem szczęśliwa. :)
Powodzenia w podejmowaniu decyzji!
Patrząc po sobie - zostawiłam Poznań, rodzinę, przyjaciółki, itd. a wylądowałam aktualnie w Tczewie, bo tutaj mój mąż - wówczas jeszcze tylko chłopak - pracował. I nie żałuję, dzisiaj jesteśmy małżeństwem i jestem szczęśliwa. :)
Powodzenia w podejmowaniu decyzji!
My też sie niedługo przeprowadzamy :) U nas troszke inna sytuacja. Mąż sie najpierw przeprowadził do mnie z Łodzi. Tu jest cała moja rodzina. I wszystko było fajnie do urodzenia małaego, kiedy sie okazało, że mając babcię 5km stąd, i tak jesteśmy skazani na siebie. Ciężko było, na szczęście znajomi nam pomagają.
W pewnym momencie trzeba było podjąć decyzję o kupnie większego mieszkania. Niestety, Gdańsk za drogi dla nas i zdecydowalismy się na Łódź. Tam kupiliśmy mieszkanie, mamy babcie która uwielbia naszego synka i jest mu bardzo oddana. Znajomi - cóż, każdy ma swoje życie i będzie mi ich brakowało, ale najważniejsza jest nasza mała rodznka. Rodzina-też pewnie będę tęsknić, ale teraz i tak ciągle krążyliśmy Łódź - Gdańsk, więc tylko zmieni się kierunek.
Powiem tak, strasznie się bałąm tej decyzji, długo zwlekałam, ale teraz coraz bardziej sie cieszę. Wszystko powoli sie układa. Mieszkanko będzie fajne, mały dostał sie do państwowego żłobka po miesiacu oczekiwania (tu chodzi do prywatnego), pracę mamy taką, ze jedzie z nami. Myślę, że będzie fajnie. Takie zmiany wnoszą świeży powiew, tworzt sie cos od nowa a to daje kopa.
Jeszcze kilka miesiecy temu bym powiedziałą - zostań w Gdańsku. Teraz mogę powiedzieć- idź za ciosem. Wszystko sie ułoży. Warszawa to nie koniec świata. My raz w miesiacu pokonujemy 350km w jedna stronę. Chociaż niewiele naszych znajomych stąd, i moja rodzina rozumie naszą decyzję. Ale teraz jesteśmy najważniejsi my i nasz synek. Damy mu nie tylko jego własny pokoij, ale też babcię, ktora zawsze popłakuje, jak od niej wyjeżdżamy.
W pewnym momencie trzeba było podjąć decyzję o kupnie większego mieszkania. Niestety, Gdańsk za drogi dla nas i zdecydowalismy się na Łódź. Tam kupiliśmy mieszkanie, mamy babcie która uwielbia naszego synka i jest mu bardzo oddana. Znajomi - cóż, każdy ma swoje życie i będzie mi ich brakowało, ale najważniejsza jest nasza mała rodznka. Rodzina-też pewnie będę tęsknić, ale teraz i tak ciągle krążyliśmy Łódź - Gdańsk, więc tylko zmieni się kierunek.
Powiem tak, strasznie się bałąm tej decyzji, długo zwlekałam, ale teraz coraz bardziej sie cieszę. Wszystko powoli sie układa. Mieszkanko będzie fajne, mały dostał sie do państwowego żłobka po miesiacu oczekiwania (tu chodzi do prywatnego), pracę mamy taką, ze jedzie z nami. Myślę, że będzie fajnie. Takie zmiany wnoszą świeży powiew, tworzt sie cos od nowa a to daje kopa.
Jeszcze kilka miesiecy temu bym powiedziałą - zostań w Gdańsku. Teraz mogę powiedzieć- idź za ciosem. Wszystko sie ułoży. Warszawa to nie koniec świata. My raz w miesiacu pokonujemy 350km w jedna stronę. Chociaż niewiele naszych znajomych stąd, i moja rodzina rozumie naszą decyzję. Ale teraz jesteśmy najważniejsi my i nasz synek. Damy mu nie tylko jego własny pokoij, ale też babcię, ktora zawsze popłakuje, jak od niej wyjeżdżamy.
Hmmm, to bardzo indywidualna sprawa.
My wlasnie podjelismy decyzje o przeprowadzce (i to dalej niz do Wawy), z tym ze ja jestem raczej mobilna osoba, otwarta na nowe. Zawsze uwazalam, ze jesli gdzies sa mozliwoscie, a tu ich nie ma, to sie przeprowadzimy.
Z pewnoscia nie bedzie lekko, bez rodziny, zadnych znajomych, a przynajmniej na poczatku, zreszta z wiekiem trudniej nawiazuje sie nowe przyjaznie.
No i poczucie bycia nie u siebie, takiego troche wyobcowania. No i dlatego zamierzamy po kilku latach wracac, do tego co zostawilismy.
Takie jest zycie, wymaga od nas czasami podejmowania trudnych decyzji.
My wlasnie podjelismy decyzje o przeprowadzce (i to dalej niz do Wawy), z tym ze ja jestem raczej mobilna osoba, otwarta na nowe. Zawsze uwazalam, ze jesli gdzies sa mozliwoscie, a tu ich nie ma, to sie przeprowadzimy.
Z pewnoscia nie bedzie lekko, bez rodziny, zadnych znajomych, a przynajmniej na poczatku, zreszta z wiekiem trudniej nawiazuje sie nowe przyjaznie.
No i poczucie bycia nie u siebie, takiego troche wyobcowania. No i dlatego zamierzamy po kilku latach wracac, do tego co zostawilismy.
Takie jest zycie, wymaga od nas czasami podejmowania trudnych decyzji.
Do pytań wcześniej-jak już wyjedziemy to pewnie nie wrócimy, ze względu na pracę, jadenk Warszawa to Warszawa i miejsc pracy więcej. Wątpię żebyśmy mieli wrócić jak tam choć troche ułożymy sobie życie.
Co do mieszkania w którym mieszkamy-układ jest dość skomplikowany ale ryzyko że będziemy musieli tu cokolwiek płacić jest tak małe że prawie zerowe.
Najgorsze jest to, że tam NIC nie mam, nic nie znam, nie mam ulubionej kawiarni, "mojej" kosmetyczki, ulubionego stoiska na hali no po prostu nic. Nie wiem gdzie cokolwiek załatwić, nie wiem jak gdziekolwiek dojechać.... jak sobie z tym poradziłyście? po jakim czasie w nowym miejscu człowiek wie gdzie zamówić ciasto a gdzie pojechać po świeżą rybę?
Co do mieszkania w którym mieszkamy-układ jest dość skomplikowany ale ryzyko że będziemy musieli tu cokolwiek płacić jest tak małe że prawie zerowe.
Najgorsze jest to, że tam NIC nie mam, nic nie znam, nie mam ulubionej kawiarni, "mojej" kosmetyczki, ulubionego stoiska na hali no po prostu nic. Nie wiem gdzie cokolwiek załatwić, nie wiem jak gdziekolwiek dojechać.... jak sobie z tym poradziłyście? po jakim czasie w nowym miejscu człowiek wie gdzie zamówić ciasto a gdzie pojechać po świeżą rybę?
Rudziaczek, ja myślę, że to będzie zależało tylko od Ciebie! Jak zamkniesz się w domu "ze strachu przed nowym", to się nie oswoisz. A jak stwierdzisz, że trzeba się tego miasta nauczyć, to się nauczysz. Ja wielokrotnie w Gdańsku zajechałam tramwajem nie wiadomo gdzie, ale stwierdziłam: "Trudno!" i jechałam dalej - bo przynajmniej się mogłam dowiedzieć, gdzie ten tramwaj jedzie. ;) Wszystko zależy od Twojego nastawienia! Łatwiej, kiedy będzie ono pozytywne, wtedy da się ze wszystkim radę!
I z mojego punktu widzenia - komunikacja miejska w Warszawie jest całkiem niezła! Ja przynajmniej nigdy tam nie zabłądziłam - mapa pod pachą albo koniec języka za przewodnika i wszystko się da! :)
I z mojego punktu widzenia - komunikacja miejska w Warszawie jest całkiem niezła! Ja przynajmniej nigdy tam nie zabłądziłam - mapa pod pachą albo koniec języka za przewodnika i wszystko się da! :)
Wiesz rudziaczku, to na pewno nie jest łatwe. Ale zmiany nie są złe. Strach ma wielkie oczy. Mój maż też nie miał tu nikogo gdy się przeprowadził. Ale koledzy z pracy i studiów wszystko zmienili. Trzeba iść do przodu. Nie wiem ile masz lat, ale ludzie na świecie nawet w podeszłym wieku robią takie zmiany. To urozmaica życie. A poza tym to uczucie straconej szansy u twojego męża...Trudno nieść taki bagaż. postarajcie się razem przez to przejść. To tylko przeprowadzka, wciąż będziecie razem...
Ja prawie 7 lat temu tez się przeprowadziłam z mężem do Gdańska. Zaczynaliśmy wszystko od nowa, praca, studia on rozkręcał swoją firmę. Było ciężko ale dziś nie żałuję tej decyzji. Tu urodziła się nasza córeczka, mamy fajne grono znajomych (nie z pracy). Naprawdę udaje nam się też wyskoczyć na randkę. I chociaż bardzo kocham rodziców to cieszę się że odciełam tą przysłowiową pępowinę, bo tak bym zawsze patrzyła na nich a teraz mamy swoje życie, mój mąż córeczka i pies :-) to mój świat. A jak jest potrzeba to i dziadki dojadą zająć się wnuczką. Jak człowiek wychodzi z założenia że będzie siedział sam, że nie da rady to będzie cieżko i można się nawet rozchorować. Trzeba mieć przede wszystkim pozytywne nastawienie i myśleć o plusach. Ja bym pojechała :-) życzę powodzenia,
mieszkałam 3 lata w Warszawie i z perspektywy czasu muszę przyznać, że mieszało mi się tam wygodniej niż w Trójmieście. Miejsc do spacerów z dzieckiem jest mnóstwo - ogród saski, łazienki, dużo parków, itp. Sama piszesz, że ze swoim wykształceniem masz ograniczone możliwości rozwoju zawodowego w Trójmieście. Nie warto się bać. Uważam, że powinnaś spróbować. Jak będzie kiepsko, to przecież zawsze możecie wrócić.
rudziaczek
Tylko pamietaj, ze jesli zdecydujecie sie na ta przeprowadzke to wiele bedzie zalezalo od Twojego nastawienia. Staraj sie czerpac wtedy korzysci z tego, ze bedziesz akurat tam. Poznasz nowe miejsca, np takie, ktorych tylko odwiedzajac Wawe nigdy bys nie odwiedzila najprawdopodobniej.
Bo jesli wyjedziesz z nastawieniem, ze bedziesz tam nieszczesliwa to pewnie tak bedzie.
Tylko pamietaj, ze jesli zdecydujecie sie na ta przeprowadzke to wiele bedzie zalezalo od Twojego nastawienia. Staraj sie czerpac wtedy korzysci z tego, ze bedziesz akurat tam. Poznasz nowe miejsca, np takie, ktorych tylko odwiedzajac Wawe nigdy bys nie odwiedzila najprawdopodobniej.
Bo jesli wyjedziesz z nastawieniem, ze bedziesz tam nieszczesliwa to pewnie tak bedzie.
Ja przyjechałam tu z ówczesnym nażeczonym,dzisiaj już meżem,mieszkałam 200 km stąd,nie mamy tu nikogo,zero rodziny,z czasem pojawili się jacyś znajomi ale kontaktów częstych nie utrzymujemy,najważniejsze że mąż ma dobrą pracę,uważam że jak pojawia się okazja lepiej płatnej pracy,to dlaczego nie poprawić sobie bytu,a rodzina może odwiedzać czasem,my też się odwiedzamy,nikt mi tu nie pomaga i żyję,muszę sobie jakoś radzić,jest ciężko ale dzięki pracy mogliśmy kupić mieszkanie,choć ja nie pracuję.
Hm, zauwaz tylko, ze wiekszosc dziewczyn, ktore pisza, ze "znajda sie nowi znajomi" itp. nie ma malego dziecka i same gdzies pracuja (tak przynajmniej wynika z wypowiedzi).
Ja np przyjechalam z mezem do innego miasta z powodu jego pracy, a sama siedze w domu z dzieckiem. I to jest wg mnie straszny dol :( Znam tu co prawda dwie dziewczyny, ktore pare razy mnie odwioedzily na kawke i to jakos min pomaga, ale znalezc nowych znajomych to w sytuacji, gdy nie pracujesz ani nie studiujesz bardzo trudne.
No i dziecka nie ma z kim zostawic, zeby wyskoczyc do kina czy na lody (piwa na razie itak jeszcze nie moge), bo babcie daleko :(
Ja generalnie zawsze bylam entuzjastka roznych "przygod" i probowania nowosci, ale odkad mam dziecko, to wolalalbym troche spokoju i stabilizacji w zyciu.
Na szczescie juz ustalilismy, kiedy wracamy i to jakos trzyma mnie przy zyciu :)
Ja np przyjechalam z mezem do innego miasta z powodu jego pracy, a sama siedze w domu z dzieckiem. I to jest wg mnie straszny dol :( Znam tu co prawda dwie dziewczyny, ktore pare razy mnie odwioedzily na kawke i to jakos min pomaga, ale znalezc nowych znajomych to w sytuacji, gdy nie pracujesz ani nie studiujesz bardzo trudne.
No i dziecka nie ma z kim zostawic, zeby wyskoczyc do kina czy na lody (piwa na razie itak jeszcze nie moge), bo babcie daleko :(
Ja generalnie zawsze bylam entuzjastka roznych "przygod" i probowania nowosci, ale odkad mam dziecko, to wolalalbym troche spokoju i stabilizacji w zyciu.
Na szczescie juz ustalilismy, kiedy wracamy i to jakos trzyma mnie przy zyciu :)
dzisiaj na spotkaniu klubu mam rozmawiałam z kilkoma dziewczynami które się przeniosły i dały radę:) ale też sobie pomyślałam o tej przeprowadzce z maluchem i o zaczynaniu wszystkiego tam, przecież jak ja będę chodzić na rozmowy kwalifikacyjne to co? to maż ma urlop brać? no bez sensu, im dalej w las tym więcej drzew, im więcej o tym myślę tym więcej się pojawia takich właśnie malutkich problemików które tu, znając miasto, rozwiązuję bez problemu a tam?
myślę myślę myślę aż mi się włosy pokręciły od tego myślenia:)
myślę myślę myślę aż mi się włosy pokręciły od tego myślenia:)
ja chyba bym się nie przeprowadziła, już taka jestem, że bez rodziny blisko nie umiem żyć :) na pewno trudna decyzja przed tobą
http://www.slubnemarzenie.com.pl
Kartki i zaproszenia okolicznościowe dla dzieci i dorosłych
min. na Chrzest, I Komunię, urodziny, rocznice.
Zaproszenia, zawiadomienia, zawieszki, winietki itd. na ślub
Ślubne dekoracje kościołów i sal weselnych
Kartki i zaproszenia okolicznościowe dla dzieci i dorosłych
min. na Chrzest, I Komunię, urodziny, rocznice.
Zaproszenia, zawiadomienia, zawieszki, winietki itd. na ślub
Ślubne dekoracje kościołów i sal weselnych
rudziaczek moja siostra się przeprowadziła do warszawki( mają kilka mieszkań które wynajmują jakby co;))
własnie za pracą męza pojechali i czesto siostra mówi,ze jest ciezko ale nie wrócą bo finansowo są bardzo dobrze ustawieni. Siostra też znalazła dobrą pracę. Stać ich na zlobek i przedszkole.Obecnie spodziewaja się 3 dziecka i daja radę. Ma jakąs tam kolezanke, która poznala miedzy czasie. Mysle,że warto, da sie. Dzieci szybko rosną i nie będą potrzebowały juz takiej opieki. Czasem babcia moze w jakimś problematycznym okresie przyjechać na trochę, czasem dziecko na wakacje do trójmiasta można wysłać.
własnie za pracą męza pojechali i czesto siostra mówi,ze jest ciezko ale nie wrócą bo finansowo są bardzo dobrze ustawieni. Siostra też znalazła dobrą pracę. Stać ich na zlobek i przedszkole.Obecnie spodziewaja się 3 dziecka i daja radę. Ma jakąs tam kolezanke, która poznala miedzy czasie. Mysle,że warto, da sie. Dzieci szybko rosną i nie będą potrzebowały juz takiej opieki. Czasem babcia moze w jakimś problematycznym okresie przyjechać na trochę, czasem dziecko na wakacje do trójmiasta można wysłać.
A ja przyjechałam tu na studia i zostałam. Żałuję :(
Co prawda mamy mieszkanie, pracę (no ja teraz na wychowawczym), ale jak widzę co zabieram Zosi i dziadkom, ciociom to serce mi pęka.
Tu jesteśmy sami. Mamy przyjaciół, ale to nie to samo co rodzina. Zwłaszcza, że ja mam świetny kontakt z rodziną. A tak to ciągłe telefony.
Ja bym wróciła, ale tam nie dostaniemy takiej pracy... No i mąż mój nie chce wrócić, bo czułby się taki przegrany...
Co prawda mamy mieszkanie, pracę (no ja teraz na wychowawczym), ale jak widzę co zabieram Zosi i dziadkom, ciociom to serce mi pęka.
Tu jesteśmy sami. Mamy przyjaciół, ale to nie to samo co rodzina. Zwłaszcza, że ja mam świetny kontakt z rodziną. A tak to ciągłe telefony.
Ja bym wróciła, ale tam nie dostaniemy takiej pracy... No i mąż mój nie chce wrócić, bo czułby się taki przegrany...
Ania,
ja tak sobie myślę że przecież nic nie ryzykujecie :) Jesteście młodzi, macie perspektywy, nawet jak coś się nie uda to możecie wrócić, Warszawa jest w sumie blisko :)
Problem poważny, jest nad czym myśleć, ale chyba warto :)
Tak jak dziewczyny pisały... jest internet, fora, będziesz miała co robić w nowym miejscu, kontaktowa jesteś to ludzi poznasz bardzo szybko ;) Może porównanie trochę nie na miejscu, bo ja się wyprowadzałam tylko z Gdyni do Wejherowa, więc i odległość i gabaryty nie te :) ale też poznawałam wszystko od zera, i teraz po 3 latach ani mi się śni wracać do Trójmiasta. Mam, jak to mówisz, ulubiony sklep i fryzjera, pełno znajomych i swoje życie tutaj.
Na pewno Wam się ułoży, ale na początku nigdy nie jest łatwo.
A tak w ogóle, to musimy się spotkać jakoś, jeździsz samochodem? Bo ja u mamy rzadko bywam ostatnio i na krótko :/
ja tak sobie myślę że przecież nic nie ryzykujecie :) Jesteście młodzi, macie perspektywy, nawet jak coś się nie uda to możecie wrócić, Warszawa jest w sumie blisko :)
Problem poważny, jest nad czym myśleć, ale chyba warto :)
Tak jak dziewczyny pisały... jest internet, fora, będziesz miała co robić w nowym miejscu, kontaktowa jesteś to ludzi poznasz bardzo szybko ;) Może porównanie trochę nie na miejscu, bo ja się wyprowadzałam tylko z Gdyni do Wejherowa, więc i odległość i gabaryty nie te :) ale też poznawałam wszystko od zera, i teraz po 3 latach ani mi się śni wracać do Trójmiasta. Mam, jak to mówisz, ulubiony sklep i fryzjera, pełno znajomych i swoje życie tutaj.
Na pewno Wam się ułoży, ale na początku nigdy nie jest łatwo.
A tak w ogóle, to musimy się spotkać jakoś, jeździsz samochodem? Bo ja u mamy rzadko bywam ostatnio i na krótko :/
Ja też się wyprowadziłam, nie do innego miasta,a do innego kraju. Mąż dostał propozycję dobrej pracy i wyjechaliśmy. Ja nie znałam języka, nie miałam pracy, znajomych, rodziny....nic oprócz mężusia przy boku. Nie było lekko,ale początki są zawsze trudne. Teraz po kilku latach wiem,że była to bardzo dobra decyzja i nie żałujemy. Powoli się wszystko ułożyło. Mamy tu przyjacół na którch możemy zawsze liczyć...A kiedy urodził się nasz synek to wogule już mnie az tak do domu nie ciągnie,ale wiadomo tęsknić się zawsze będzie.
my z mezem wyprowadzilismy sie juz prawie 3 lata temu z trojmiasta do augustowa, malej miesciny w woj. podlaskim, znanym chyba tylko zapalonym milosnikom kajakarstwa i motorowek wodnych. oboje mielismy prace, ale tutaj moj maz dostal wielka szanse, pracy w miedzynarodowej korporacji, na wysokim stanowisku, z mozliwoscia rozwoju. podjelismy decyzje, ze stawiamy na jego rozwoj. wiedzialam, ze dla mnie nie bedzie w takiej pipidowce pracy, ale dzieki jego pracy, zarobkom, bedziemy w stanie szybko splacic kredyt i miec dziecko/dzieci, ktorym bede mogla sie w pelni poswiecic. z punktu widzenia organizacyjnego, nie jest to niemozliwe przedsiewziecie, szczegolnie ze zabralismy wszystkie meble z trojmiasta tutaj. bylo latwiej, bo malego nie bylo jeszcze na swiecie, wiec mieszkanie nie musialo miec pokoju dla dziecka.
wg mnie minusy sa takie:
- brak bezposredniego kontaktu z rodzina i przyjaciolmi
- znalezienie mieszkania o konkretnych parametrach (z pokojem dla dziecka)
- wielkie pakowanie i rozpakowywanie
plusy:
- praca, ktora zapewni wam spokojne zycie
- nie rozdzielenie rodziny
- fakt, ze jeszcze przez 2,5 roku spokojnie bedziesz mogla poswiecic sie wychowaniu/opiece nad Michałem
- warszawa to nie pipidowek (ja u mnie) wiec nie musisz rezygnowac z udogodnien cywilizacyjnych (bedziesz miec i duze sklepy, i galerie, kluby malucha do ktorych bedziesz mogla z malym chodzic, dostep do dobrej sluzby zdrowia - ja z tego musialam jednak zrezygnowac)
zanim jednak podejmiecie decyzje i dolaczysz do meza jest jedna wazna kwestia:
- twoj maz musi miec juz podpisana umowe na czas nieokreslony lub chociaz okreslony, musi nie byc juz na okresie probnym, bo wtedy nie ma gwarancji, ze tam zostaniecie. wiadomo, w dzisiejszych czasac duzo sie obiecuje, ale ja, jako zona prawnika wiem, ze najpierw gwarancje stalego zatrudnienia musisz miec na pismie :) jesli bedzie po okresie probnym, z umowa na czas ok. lub nieokreslony, wtedy spokojnie mozecie do niego dolaczyc-odpadnie wam ryzyko szybszego powrotu niz sie spodziewaliscie.
warszawa ma super polaczenia z trojmiastem, zarownom kolejowe, lotnicze, drogowe, raz w miesiacu z pewnoscia bedziecie mogli sie spotkac z rodzina i znajomymi. do nas nie ma zadnego bezposredniego polaczenia kolejowego! podroz samochodem to ok. 6-7godzin, a i tak moi rodzice odwiedzaja nas co drugi miesiac a i my u nich juz kilka razy bylismy z malym.
takze CHCIEC to MOC :)
wg mnie minusy sa takie:
- brak bezposredniego kontaktu z rodzina i przyjaciolmi
- znalezienie mieszkania o konkretnych parametrach (z pokojem dla dziecka)
- wielkie pakowanie i rozpakowywanie
plusy:
- praca, ktora zapewni wam spokojne zycie
- nie rozdzielenie rodziny
- fakt, ze jeszcze przez 2,5 roku spokojnie bedziesz mogla poswiecic sie wychowaniu/opiece nad Michałem
- warszawa to nie pipidowek (ja u mnie) wiec nie musisz rezygnowac z udogodnien cywilizacyjnych (bedziesz miec i duze sklepy, i galerie, kluby malucha do ktorych bedziesz mogla z malym chodzic, dostep do dobrej sluzby zdrowia - ja z tego musialam jednak zrezygnowac)
zanim jednak podejmiecie decyzje i dolaczysz do meza jest jedna wazna kwestia:
- twoj maz musi miec juz podpisana umowe na czas nieokreslony lub chociaz okreslony, musi nie byc juz na okresie probnym, bo wtedy nie ma gwarancji, ze tam zostaniecie. wiadomo, w dzisiejszych czasac duzo sie obiecuje, ale ja, jako zona prawnika wiem, ze najpierw gwarancje stalego zatrudnienia musisz miec na pismie :) jesli bedzie po okresie probnym, z umowa na czas ok. lub nieokreslony, wtedy spokojnie mozecie do niego dolaczyc-odpadnie wam ryzyko szybszego powrotu niz sie spodziewaliscie.
warszawa ma super polaczenia z trojmiastem, zarownom kolejowe, lotnicze, drogowe, raz w miesiacu z pewnoscia bedziecie mogli sie spotkac z rodzina i znajomymi. do nas nie ma zadnego bezposredniego polaczenia kolejowego! podroz samochodem to ok. 6-7godzin, a i tak moi rodzice odwiedzaja nas co drugi miesiac a i my u nich juz kilka razy bylismy z malym.
takze CHCIEC to MOC :)
Adexim nam organizował przeprowadzkę z Warszawy do Gdańska, a była to przeprowadzka biura kawał roboty do wykonania. Najważniejsze, że wszystko zostało załatwione jak należy. A robienie tego na własną rękę? Bardzo zły wybór, nie polecam, masa potencjalnych problemów i sprawa nie do ogarnięcia w takim czasie.