Widok
Żona unika seksu... (nie mamy dzieci)
Jesteśmy 3 lata po ślubie... Uprawiamy seks może 2 razy w miesiącu (przy dobrych wiatrach). Przed ślubem częstotliwość zbliżeń była ok. CODZIENNIE... a po ślubie muszę się prosić o trochę słodyczy... Niby jest okej jak dam znać, że mam potrzebę, lub sam zapoczątkuję sytuację ( pieszczoty petting itd itp.), ale żona sama z siebie stwarza wrażenie, że już jej nie pociągam... Kupowałem jej bieliznę, dbałem i dbam o to, by czuła się kochana... ale to ja czuje się odrzucony...
Nie myślę o zdradzie ani o rozwodzie, ale nie wiem już jak mogę zmienić sytuację...i jak sobie z tym radzić??
Nie myślę o zdradzie ani o rozwodzie, ale nie wiem już jak mogę zmienić sytuację...i jak sobie z tym radzić??
Ja bym to załatwił tak: w kazdy piątek i sobotę udawął się samotnie na imprezy. Wracał bardzo późno z nich a przed powrotem delikatnie prysnął ubranie jakimś perfumem dla kobiet.
Z drugiej strony, do tanga trzeba dwojga, chętnych serc, itd. I nie wiem, czy ma jakikolwiek sens gdy jednej stronie sie nie chce. Być może twoja kobita jest osobą aseksualną, one nie czerpia satysfakcji z seksu. Lepiej wtedy związać się z osobą która posiada temperament a tą porzucić, gdyż niestety, nie nadaje się do związku.
Z drugiej strony, do tanga trzeba dwojga, chętnych serc, itd. I nie wiem, czy ma jakikolwiek sens gdy jednej stronie sie nie chce. Być może twoja kobita jest osobą aseksualną, one nie czerpia satysfakcji z seksu. Lepiej wtedy związać się z osobą która posiada temperament a tą porzucić, gdyż niestety, nie nadaje się do związku.
"z jednym małym wyjątkiem ale co tam, ujdzie w tłoku ;)"
Skoro Twoim zdaniem faceta łatwo zastąpić między innymi wibrującą zabawką na baterie to nieśmiało zapytam co stanowi wyjątek z którym sobie nie radzicie?
Skoro Twoim zdaniem faceta łatwo zastąpić między innymi wibrującą zabawką na baterie to nieśmiało zapytam co stanowi wyjątek z którym sobie nie radzicie?
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
Sorki z tą higieną ale serio, zauważyłam że moi koledzy z pracy tak właśnie się zmieniają. Na początku fajny opalony wysportowany chłopak a jak żona i dzieci się pojawiają to zaczyna być taki nijaki, nieogolony, brzuszek rośnie itp.
To tak jak by kobiecie nie chciało się nóg golić albo do fryzjera iść...
Ostatnio zrobiło się ciepło i faceci w sandałach chdzą. W markecie stoję sobie w kasie, patrzę fajny facet, patrzę na nogi a tam bród za paznokciami, blee :P
Faceci strasznie się potrafią zaniedbać i zdziwieni że nikt się nie skusi.
Od siebie dodam jeszcze że również sprawdzają się drobne prezenty takie jak kwiaty, kolczyki, majteczki, perfumy(bezpieczniej znać te ulubione) zaproszenie do restauracji ( nie mylić z McDonaldem) i takie tam oczywiste oczywistości.....
Prysznic, fryzjer, pazurki, jak trzeba to nawet solarium, później proszę Pana udać się do sklepu po fajną bieliznę dla siebie, może jakieś seksi stringi bo teraz ciepło jest....a nie tylko leżeć i czekać na trzęsienie ziemi ;)
To tak jak by kobiecie nie chciało się nóg golić albo do fryzjera iść...
Ostatnio zrobiło się ciepło i faceci w sandałach chdzą. W markecie stoję sobie w kasie, patrzę fajny facet, patrzę na nogi a tam bród za paznokciami, blee :P
Faceci strasznie się potrafią zaniedbać i zdziwieni że nikt się nie skusi.
Od siebie dodam jeszcze że również sprawdzają się drobne prezenty takie jak kwiaty, kolczyki, majteczki, perfumy(bezpieczniej znać te ulubione) zaproszenie do restauracji ( nie mylić z McDonaldem) i takie tam oczywiste oczywistości.....
Prysznic, fryzjer, pazurki, jak trzeba to nawet solarium, później proszę Pana udać się do sklepu po fajną bieliznę dla siebie, może jakieś seksi stringi bo teraz ciepło jest....a nie tylko leżeć i czekać na trzęsienie ziemi ;)
@Kocio - słusznie prawisz ale to zaniedbanie "pomałżeńskie" nie dotyczy tylko mężczyzn, dotyczy również kobiet, przede wszystkim tych, które zostały mamami.
Abstrahując już od moich osobistych doświadczeń, to z obserwacji znanych mi osób/znajomych, panie które kiedyś były absolutnymi pięknościami, dbającymi o każdy detal i skupionymi na eksponowaniu swojej kobiecości, po urodzeniu dzieci stały się przysłowiowymi "babolami" z przetłuszczonymi włosami, nieogolonymi nogami (wiem, wiem, co kto lubi^^) tudzież innymi partiami ciała, które z reguły podlegają depilacji, otyłością tłumaczoną "bo urodziłam dziecko", etc., etc..
Także masz rację, że przychodzi moment, w którym niektórzy przestają o siebie dbać, bo już nie trzeba, bo po co, bo się nie chce...
Mam 44 lata i po stwierdzeniu u siebie symptomów przedniej opony i innych objawów wieku średniego, postanowiłem wbrew męskiemu lenistwu wziąć się za siebie i od przeszło roku uczęszczam na siłownię 4-5 razy w tygodniu, aby, tu serwowanie frazesów o lepszym samopoczuciu nie ma sensu, zwyczajnie lepiej i atrakcyjniej wyglądać. Bezsprzecznie lepiej czuję się fizycznie i psychicznie, gdy "zjechałem" od dwa rozmiary w spodniach, a "rybki" na koszuli robią mi się nie na brzuchu, jak drzewiej bywało, a na klacie :P
I co? I jestem zadowolony, tak zwyczajnie, trącąc trochę próżnością, bo nie znam faceta, którego męskie ego nie zostałoby mile połechtane, kiedy przysłowiowe dwudziestki się za nim oglądają :)
Z natury rzeczy samce nie są gatunkiem monogamicznym i jedynie świadomość, wolna wola i uczucia wyższe powodują, że zachowujemy lojalność fizyczną i uczuciową wobec partnerek/żon, choć...zawsze się obejrzymy za ładną dziewczyną - jak to ktoś kiedyś porównał, przeglądanie menu nie oznacza, że zaraz coś zamówimy ^_^
Panie, spełnione w macierzyństwie, posiadające już na własność swojego samca na podorędziu, tracą swoją kokieteryjność i nawet nie odczuwają potrzeby się podobać samcowi, ale jednocześnie cały czas pozostają kobietami i w przebłyskach swojej kobiecości oczekują adorowania (tu Kocio piszesz o drobnych prezentach) ale trudno adorować "babola", gdy po świecie tyle ślicznych dziewcząt chodzi...no i zaczyna się tzw. "kryzys małżeński".
Jakiś czas temu namówiłem mojego przyjaciela, na którego również przyszedł czas zapinania spodni albo nad brzuchem albo pod brzuchem, abym potowarzyszył mi na siłowni. Po pierwszych treningach wpadł w jeszcze większą depresję, gdy zobaczył jak wyglądają inni mężczyźni, którzy przychodzą trenować. Ok, w zestawieniu z nimi wyglądał dość podle i faktycznie można wpaść w totalny dół psychiczny:) Niemniej jednak szybko się otrząsnął i ostro trenuje, widać już efekty i pozbył się frustracji.
Także warto o siebie dbać, nie tylko pod kątem higienicznym ale również zadbać o ciało. Ale ostrzegam, otyłość brzuszna "schodzi" na samym końcu:)
p.s. większość wypowiedzi wyśmiewająca osoby noszące obcisłe jeansy typu skinny/slim-fit, chyba pochodzi o osób, które zwyczajnie zazdroszczą innym takiej figury, w której w takich spodniach dobrze się wygląda ^^
@ania-ela - masz słuszność, to wielce prawdopodobne, że może mieć kochanka, a kobieta jednak jest z natury rzeczy monogamiczna i do seksu potrzebuje realnego uczucia, na zimno nie potrafi
Abstrahując już od moich osobistych doświadczeń, to z obserwacji znanych mi osób/znajomych, panie które kiedyś były absolutnymi pięknościami, dbającymi o każdy detal i skupionymi na eksponowaniu swojej kobiecości, po urodzeniu dzieci stały się przysłowiowymi "babolami" z przetłuszczonymi włosami, nieogolonymi nogami (wiem, wiem, co kto lubi^^) tudzież innymi partiami ciała, które z reguły podlegają depilacji, otyłością tłumaczoną "bo urodziłam dziecko", etc., etc..
Także masz rację, że przychodzi moment, w którym niektórzy przestają o siebie dbać, bo już nie trzeba, bo po co, bo się nie chce...
Mam 44 lata i po stwierdzeniu u siebie symptomów przedniej opony i innych objawów wieku średniego, postanowiłem wbrew męskiemu lenistwu wziąć się za siebie i od przeszło roku uczęszczam na siłownię 4-5 razy w tygodniu, aby, tu serwowanie frazesów o lepszym samopoczuciu nie ma sensu, zwyczajnie lepiej i atrakcyjniej wyglądać. Bezsprzecznie lepiej czuję się fizycznie i psychicznie, gdy "zjechałem" od dwa rozmiary w spodniach, a "rybki" na koszuli robią mi się nie na brzuchu, jak drzewiej bywało, a na klacie :P
I co? I jestem zadowolony, tak zwyczajnie, trącąc trochę próżnością, bo nie znam faceta, którego męskie ego nie zostałoby mile połechtane, kiedy przysłowiowe dwudziestki się za nim oglądają :)
Z natury rzeczy samce nie są gatunkiem monogamicznym i jedynie świadomość, wolna wola i uczucia wyższe powodują, że zachowujemy lojalność fizyczną i uczuciową wobec partnerek/żon, choć...zawsze się obejrzymy za ładną dziewczyną - jak to ktoś kiedyś porównał, przeglądanie menu nie oznacza, że zaraz coś zamówimy ^_^
Panie, spełnione w macierzyństwie, posiadające już na własność swojego samca na podorędziu, tracą swoją kokieteryjność i nawet nie odczuwają potrzeby się podobać samcowi, ale jednocześnie cały czas pozostają kobietami i w przebłyskach swojej kobiecości oczekują adorowania (tu Kocio piszesz o drobnych prezentach) ale trudno adorować "babola", gdy po świecie tyle ślicznych dziewcząt chodzi...no i zaczyna się tzw. "kryzys małżeński".
Jakiś czas temu namówiłem mojego przyjaciela, na którego również przyszedł czas zapinania spodni albo nad brzuchem albo pod brzuchem, abym potowarzyszył mi na siłowni. Po pierwszych treningach wpadł w jeszcze większą depresję, gdy zobaczył jak wyglądają inni mężczyźni, którzy przychodzą trenować. Ok, w zestawieniu z nimi wyglądał dość podle i faktycznie można wpaść w totalny dół psychiczny:) Niemniej jednak szybko się otrząsnął i ostro trenuje, widać już efekty i pozbył się frustracji.
Także warto o siebie dbać, nie tylko pod kątem higienicznym ale również zadbać o ciało. Ale ostrzegam, otyłość brzuszna "schodzi" na samym końcu:)
p.s. większość wypowiedzi wyśmiewająca osoby noszące obcisłe jeansy typu skinny/slim-fit, chyba pochodzi o osób, które zwyczajnie zazdroszczą innym takiej figury, w której w takich spodniach dobrze się wygląda ^^
@ania-ela - masz słuszność, to wielce prawdopodobne, że może mieć kochanka, a kobieta jednak jest z natury rzeczy monogamiczna i do seksu potrzebuje realnego uczucia, na zimno nie potrafi
Cross, nie bądź homofobiczny^^
Nie chodzi o to jak wygląda, a o kwestię zobrazowania tzw. "rybek" na koszuli. Może niefortunnie zamieściłem akurat takie zdjęcie, które niezbyt prawidłowo zobrazowało to, co miałem na myśli.
Natomiast to, że ktoś dba o sylwetkę i opona nie wylewa mu się zza paska nie oznacza od razu że jest gejem.
I.e. ten pan jest zdeklarowanym gejem, a na regularnego geja, wedle Twojego rozumowania, nie wygląda. Nieprawdaż?
Nie chodzi o to jak wygląda, a o kwestię zobrazowania tzw. "rybek" na koszuli. Może niefortunnie zamieściłem akurat takie zdjęcie, które niezbyt prawidłowo zobrazowało to, co miałem na myśli.
Natomiast to, że ktoś dba o sylwetkę i opona nie wylewa mu się zza paska nie oznacza od razu że jest gejem.

I.e. ten pan jest zdeklarowanym gejem, a na regularnego geja, wedle Twojego rozumowania, nie wygląda. Nieprawdaż?
@ Zame
Wg mnie nie dowiesz się przyczyny a trzy lata to nic, więc nie męcz się.. Zapytaj żony ile dla niej znaczy seks w Waszym małżeństwie. Może Ci odpowie, że jedynie 10 %. Wtedy możesz zaryzykować i umówić się z przyjaciółką żony i zdradzić ją jedynie w 10% nadal kochając za całokształt w 90%.
Wg mnie nie dowiesz się przyczyny a trzy lata to nic, więc nie męcz się.. Zapytaj żony ile dla niej znaczy seks w Waszym małżeństwie. Może Ci odpowie, że jedynie 10 %. Wtedy możesz zaryzykować i umówić się z przyjaciółką żony i zdradzić ją jedynie w 10% nadal kochając za całokształt w 90%.
Nie jestem całkowicie bezużyteczny.. Mogę zostać użyty jako zły przykład.
"Albo marna prowokacja, albo baba nie facet... "
Najprawdopodobniej jedno i drugie, bo wydaje mi się, że autorką wątku jest nie kto inny niż Anna o Stu Twarzach ;)
Abstarahując jednakże od prawdziwości przedstwionego problemu bliższa jest mi teoria, ponieważ kobietą jestem, której podstawą jest szczera rozmowa odnośnie kłopotów, niż ta "za kudły i do alkowy". Można zastanowić się, z jakiego powodu niektóre kobiety tak cenią sobie krótko ścięte włosy ;)
Spotkałam się także kiedyś z twierdzeniem, że w związku nie ma gwałtów, a jedynie prawnie usankcjonowane wymuszenie. Wydaje mi się czasem, że w naszym społeczeństwie wciąż popularne jest mniemanie, że kobieta w związku właśnie jest własnością mężczyzny ...
Wracając do tematu- problemy nie rozwiązują się same. Najlepszym sposobem jest dialog, wyłożenie na stół kart obu stron. Może wiązać się to z tym, że padną nieprzyjemne słowa, bolesne... lepsza jednak taka prawda, niż życie w ułudzie, może nawet kłamstwie. Niezależnie od genezy problemów w takim przypadku można stawić im czoło. Spróbować znaleźć rozwiązanie satysfakcjonujące obie strony, jeśli to tylko możliwe.
Problemy były, są i zawsze będą w każdej sferze życia osobistego, rodzinnego, zawodowego- sztuką jest radzić sobie z nimi tak, aby sobie i innym nie wyrządzać większej krzywdy niż to konieczne. Ponadto oczekiwanie na ich samoistne rozwiązanie, bo może coś się wydarzy lub coś się wyjaśni, najczęściej powoduje, że jedynie urastają one do większych rozmiarów, a nasza fantazja lub nawet obsesja jedynie dodaje im skrzydeł.
Co do rozterek zaś autora/ki wątku- zbyt mało zostało przedstwionych faktów, aby wysuwać jakieś prawdopodobne hipotezy. Naturalnie gdybać można, ale pewność leży w innej galaktyce :)
Najprawdopodobniej jedno i drugie, bo wydaje mi się, że autorką wątku jest nie kto inny niż Anna o Stu Twarzach ;)
Abstarahując jednakże od prawdziwości przedstwionego problemu bliższa jest mi teoria, ponieważ kobietą jestem, której podstawą jest szczera rozmowa odnośnie kłopotów, niż ta "za kudły i do alkowy". Można zastanowić się, z jakiego powodu niektóre kobiety tak cenią sobie krótko ścięte włosy ;)
Spotkałam się także kiedyś z twierdzeniem, że w związku nie ma gwałtów, a jedynie prawnie usankcjonowane wymuszenie. Wydaje mi się czasem, że w naszym społeczeństwie wciąż popularne jest mniemanie, że kobieta w związku właśnie jest własnością mężczyzny ...
Wracając do tematu- problemy nie rozwiązują się same. Najlepszym sposobem jest dialog, wyłożenie na stół kart obu stron. Może wiązać się to z tym, że padną nieprzyjemne słowa, bolesne... lepsza jednak taka prawda, niż życie w ułudzie, może nawet kłamstwie. Niezależnie od genezy problemów w takim przypadku można stawić im czoło. Spróbować znaleźć rozwiązanie satysfakcjonujące obie strony, jeśli to tylko możliwe.
Problemy były, są i zawsze będą w każdej sferze życia osobistego, rodzinnego, zawodowego- sztuką jest radzić sobie z nimi tak, aby sobie i innym nie wyrządzać większej krzywdy niż to konieczne. Ponadto oczekiwanie na ich samoistne rozwiązanie, bo może coś się wydarzy lub coś się wyjaśni, najczęściej powoduje, że jedynie urastają one do większych rozmiarów, a nasza fantazja lub nawet obsesja jedynie dodaje im skrzydeł.
Co do rozterek zaś autora/ki wątku- zbyt mało zostało przedstwionych faktów, aby wysuwać jakieś prawdopodobne hipotezy. Naturalnie gdybać można, ale pewność leży w innej galaktyce :)
@sadyl jak zawsze dosadnie
@sissel jak zawsze trafnie
a dzięki Halowi wiem co oznaczają "rybki na koszuli" :D
Babkom rybki zawsze robią się u góry koszuli tak więc bym się w życiu nie domyśliła że mogą być jakieś inne.
A z takich ludowych powiedzonek to kołata mi się takie jedno:
Facet bez brzucha słabo się .....:)
@sissel jak zawsze trafnie
a dzięki Halowi wiem co oznaczają "rybki na koszuli" :D
Babkom rybki zawsze robią się u góry koszuli tak więc bym się w życiu nie domyśliła że mogą być jakieś inne.
A z takich ludowych powiedzonek to kołata mi się takie jedno:
Facet bez brzucha słabo się .....:)
Załóż sprawę z powództwa cywilnego o ograniczenie dostępu do uciech cielesnych i tyle. W końcu to Twoja żona więc ma ci dawać. A nie ślub se wzięła a teraz ma wyje...ne. Zdradzić jej nie możesz bo religia ci nie pozwala więc sprawa do wygrania w 100%. A jak nie chcesz się ciągać po sądach to pociągnij z bani z kolana i tyle. U osób z forum zyskasz miano macza a i żona prędko zmieni zdanie.
Szczerze? Już zaczynam wątpić w ludzi.
Gdyby faktycznie miałby z tym kłopot to by się zaangażował w rozwiązanie problemu. A zażenowanie - naprawdę nie ma powodu by się takim czuć. Wiele par ma podobny problem a Internet właśnie daje namiastkę prywatności.
Komentarze? Trzeba odróżniać (chociaż starać się) komentarze od trolli a tych co poważniej podchodzą do tematu.
Tutaj jednak ktoś sypnął tematem na forum, po czym zwiał... Albo faktycznie ktoś zbiera tematy dla TVN albo to zwykła "pi*da".
Gdyby faktycznie miałby z tym kłopot to by się zaangażował w rozwiązanie problemu. A zażenowanie - naprawdę nie ma powodu by się takim czuć. Wiele par ma podobny problem a Internet właśnie daje namiastkę prywatności.
Komentarze? Trzeba odróżniać (chociaż starać się) komentarze od trolli a tych co poważniej podchodzą do tematu.
Tutaj jednak ktoś sypnął tematem na forum, po czym zwiał... Albo faktycznie ktoś zbiera tematy dla TVN albo to zwykła "pi*da".
Oooo Ponury tutaj;)
Jakby mnie facet za kudły i do alkowy, to już by mnie więcej nie zobaczył. Zgadzam się z Sissel. Dla mnie podstawą jest rozmowa. Nie wierzę, że po 3 latach związku bez dzieci wieje nudą. Gdzieś jest przyczyna.
Jakby mnie facet za kudły i do alkowy, to już by mnie więcej nie zobaczył. Zgadzam się z Sissel. Dla mnie podstawą jest rozmowa. Nie wierzę, że po 3 latach związku bez dzieci wieje nudą. Gdzieś jest przyczyna.
Your online absence has me worried you might have actually gotten a life;)