Widok
ja caly czas mysle ze im sie uda ale puki co powstaje coraz wiecej instytucji ktore pomagaja w dofinansowaniu in vitro byl o tym program jakis czas temu na tvn
lenka - gwoli jasności - invitro nie LECZY
po invitro para nie odzyskuje płodności, jeśli wcześniej jej nie miała
nadal jest "chora" (choć dla mnie niepłodność, to nie choroba, to stan organizmu)
przykro mi, ale sie zgodzę z opinią, że invitro to "leczenie" egoizmu
są inne metody doczekania się dziecka niż "gmeranie" w naturze (zakładam, że invitro traktujemy jako ostateczność, próbując wcześniej naprotechnologii)
tylko... nie będzie to dziecko z waszych komórek - przez to gorsze?
po invitro para nie odzyskuje płodności, jeśli wcześniej jej nie miała
nadal jest "chora" (choć dla mnie niepłodność, to nie choroba, to stan organizmu)
przykro mi, ale sie zgodzę z opinią, że invitro to "leczenie" egoizmu
są inne metody doczekania się dziecka niż "gmeranie" w naturze (zakładam, że invitro traktujemy jako ostateczność, próbując wcześniej naprotechnologii)
tylko... nie będzie to dziecko z waszych komórek - przez to gorsze?
ok, wobec tego ja inaczej rozumiem pojęcie "leczenia" "wyleczenia"
bo dla mnie wyleczenie oznacza pozbycie się choroby lub wyraźną poprawę zdrowia
invitro, o ile mi wiadomo, nic w kwestii płodności nie zmienia - nadal para pozostaje niepłodna
zgodziłabym się, jakby końcówka była taka "leczenie objawów niepłodności" (zakładając, że objawem niepłodności jest brak dziecka, to invitro "leczy" brak tego objawu)
ale chyba niepotrzebnie się rozdrabniamy
kazdy chciałby, zeby to jego (lub jego rodziny) przypadłość, choroba, niepełnosprawność etc była refundowana
i zawsze znajdzie się ktoś, czyja kuracja będzie obrzydliwie droga i tej refundacji nie dostanie
bo dla mnie wyleczenie oznacza pozbycie się choroby lub wyraźną poprawę zdrowia
invitro, o ile mi wiadomo, nic w kwestii płodności nie zmienia - nadal para pozostaje niepłodna
zgodziłabym się, jakby końcówka była taka "leczenie objawów niepłodności" (zakładając, że objawem niepłodności jest brak dziecka, to invitro "leczy" brak tego objawu)
ale chyba niepotrzebnie się rozdrabniamy
kazdy chciałby, zeby to jego (lub jego rodziny) przypadłość, choroba, niepełnosprawność etc była refundowana
i zawsze znajdzie się ktoś, czyja kuracja będzie obrzydliwie droga i tej refundacji nie dostanie
ale Wy jesteście uszczypliwe, ja np Lenke rozumiemiem bo sama mimo mlodego wieku długo starałam sie o dziecko, i życze wszystkim parą które tego potrzebuja zeby invitro było refundowane, a co do reszty, fakt zawsze znajdzie sie ktos pokrzywdzony, ktoś kogo terapia nie została zrefundowana niestety takie życie
jestem jak najbardziej za (pomimo iż nie mam, na razie, problemów) - niestety w tym chorym kraju decyzje co ma być refundowane a co nie są podejmowane bez planu ... słyszałyście że dalej wycofują refundację leków oraz część zabiegów jakie obecnie są "opłacane" przez nfz (na które i tak czeka się do usranej śmierci i jak jest się chorym to trezba iść prywatnie) ... ale za to liczba urzędasów rośnie i kasa na ich premie jest!!
Akurat mam koleżankę która teoretycznie nie mogła mieć dzieci. Lekarze powiedzieli, że nie ma szans. Mieli 6 zabiegów in vitro koszt zakupu 2 samochodów luksusowych. W końcu się udało. Zaraz jak urodziła dziecko z in vitro i przestała karmić piersią zaszła w ciąże naturalnie. Załamała się bo chciała jedno dziecko taki kaprys, a lekarz powiedziała do niej cuda się zdarzają.... Nie wiem jak zachowałabym się w takiej sytuacji, myślę że adoptowałabym dziecko, nie wiem.
Ja tez mam kolezanke ktora po kilku latach staran zdecydowala sie na in vitro i urodzila synka, a nastepnie po poltora roku zaszla naturalnie w ciaze, ku jej wielkiej radosci. Wiec w jej przypadku akurat to bylo leczenie. Najbardziej mnie wkurza jak o takich rzeczach wypowiadaja sie matki z regoly paru dzieci ktore nie mialy takiego problemu ale uwazaja ze maja prawo mowic innym jak maja zyc.
Program jest, ale pytanie czy się załapiecie. Moim zdaniem bez szans. Przynajmniej nam się nie udało, więc musieliśmy wszystkie koszty pokrywać i tak samodzielnie więc zdecydowaliśmy się na leczenie za granicą, koszty takie same ( może nawet troche niższe) ale skuteczność wyższa, metody nowsze, podejście do pacienta o wiele lepsze...
My leczyliśmy się w Polsce w kilku, ale niestety bez sukcesów, nie będę tu się skarżyć, bo nie wiem czy to wina lekarzy, czy po prostu nie mieliśmy szczęścia, ale z całego serdca mogę polecić europeivf w czeskiej Pradze https://europeivf.com/en/- udało nam się po drugim transferze, ale w ramach jednego cyklu :)
W Polsce na ten moment można dostać dofinansowania do in vitro, o całkowitej refundacji na ten moment nic mi nie wiadomo. Ja dostałałam kilka tysięcy dofinansowania w ramach programu invicta. Tydzień temu dostałam informację, że odpowiedź na moje zgłoszenie jest pozytywna. Czekam teraz na termin in vitro