Widok
Wielki Lip
WIELKI LIP
Można zdobyć dużo,
lecz tylko po łepkach,
wszelkie dobra kuszą,
i na nie tylko zerkasz.
A tak mało trzeba
by dotykać absurdu
i już sięgasz do nieba
gdy piszesz dla ludu.
Taka kaczka wszędzie dotrze,
bo pływa lata biega,
lecz nic nie robi dobrze
- bo wcale tego nie potrzeba.
Grzegorz Rymopis
Można zdobyć dużo,
lecz tylko po łepkach,
wszelkie dobra kuszą,
i na nie tylko zerkasz.
A tak mało trzeba
by dotykać absurdu
i już sięgasz do nieba
gdy piszesz dla ludu.
Taka kaczka wszędzie dotrze,
bo pływa lata biega,
lecz nic nie robi dobrze
- bo wcale tego nie potrzeba.
Grzegorz Rymopis
O powstawaniu świętości ;)
"Był sobie dawno temu pewien klasztor, gdzie kapłani mieszkali samotnie z dala od świata, by zażywać spokoju i kontemplować Księgę. Całe dnie spędzali na rozmowach z Bogiem. Pewnego wieczoru młody Duzzah odczuł nowe wrażenia podczas głębokiej modlitwy. Było to coś ciepłego i... futrzanego. Spojrzał w dół i zobaczył kota, który leżał na jego skrzyżowanych nogach. Kot przekręcił się i potarł głową o kolano Duzzaha głośno mrucząc. Kapłan delikatnie odsunął zwierzę i powrócił do modlitwy. Niezrażony kot podszedł wtedy do następnego modlącego się.
Bez względu na to, jak wiele drzwi i okien zamknęli kapłani, kot zawsze znalazł sposób, aby wejść do sali modlitewnej. Po miesiącu tych zuchwałości Duzzahowie mieli już dość. Chcieli pozbyć się zwierzęcia, lecz głęboka wiara zabraniała im krzywdzić je w jakikolwiek sposób lub wyganiać z klasztoru na dzikie pustkowie. Nałożyli więc kotu pięknie haftowaną obrożę i przywiązali go długą smyczą do kolumny w świątyni. Dali mu jedwabną poduszkę i każdego dnia karmili go, głaskali i bawili się z nim. Kot był bardzo zadowolony z nowego układu.
Kilka lat później stary mistrz świątyni zmarł. Na jego miejsce został mianowany Duzzah z innego klasztoru i życie dalej toczyło się spokojnym rytmem. Nowy mistrz zauważył, że czarny kot był zawsze przywiązany do północnej kolumny świątyni, otoczony wybornymi ofiarami i siedział na ozdobnie haftowanej poduszce. Nie chcąc wyglądać na ignoranta, nie pytał o powód jego obecności, przypuszczając, że jest to tradycja klasztoru.
Kiedy kot umarł, Duzzah nakazał więc znaleźć na jego miejsce innego czarnego kota i umieścić go z pełnymi honorami na miejscu poprzednika. Po pewnym czasie wymarli kapłani, którzy wiedzieli, dlaczego pierwszy kot był przywiązany do kolumny. Następne pokolenie mnichów nie znało przyczyny tego szczególnego traktowania. Jednak tradycja wiązania kota żyła nadal i za każdym razem, gdy poprzednie zwierzę zdychało, kupowano nowe.
Po stu latach pierwszą obrożę zaczęto czcić jako relikt. Po dwustu latach mędrcy napisali wiele książek z komentarzami na temat duchowego znaczenia wiązania czarnego kota do północnej kolumny. Po trzystu latach powstały legendy o cudownych uzdrowieniach za sprawą świętego kota. Do klasztoru przybywali pielgrzymi, by kupować ozdoby z wizerunkiem zwierzęcia. Gdy po czterystu latach ktoś napisał, że zwierzę wcale nie jest święte, a źródło całej tradycji mogło być prozaiczne, wyklęto go i pobito, a cały nakład bluźnierczej księgi spalono".
Krzysztof Piskorski
Wygnaniec
Bez względu na to, jak wiele drzwi i okien zamknęli kapłani, kot zawsze znalazł sposób, aby wejść do sali modlitewnej. Po miesiącu tych zuchwałości Duzzahowie mieli już dość. Chcieli pozbyć się zwierzęcia, lecz głęboka wiara zabraniała im krzywdzić je w jakikolwiek sposób lub wyganiać z klasztoru na dzikie pustkowie. Nałożyli więc kotu pięknie haftowaną obrożę i przywiązali go długą smyczą do kolumny w świątyni. Dali mu jedwabną poduszkę i każdego dnia karmili go, głaskali i bawili się z nim. Kot był bardzo zadowolony z nowego układu.
Kilka lat później stary mistrz świątyni zmarł. Na jego miejsce został mianowany Duzzah z innego klasztoru i życie dalej toczyło się spokojnym rytmem. Nowy mistrz zauważył, że czarny kot był zawsze przywiązany do północnej kolumny świątyni, otoczony wybornymi ofiarami i siedział na ozdobnie haftowanej poduszce. Nie chcąc wyglądać na ignoranta, nie pytał o powód jego obecności, przypuszczając, że jest to tradycja klasztoru.
Kiedy kot umarł, Duzzah nakazał więc znaleźć na jego miejsce innego czarnego kota i umieścić go z pełnymi honorami na miejscu poprzednika. Po pewnym czasie wymarli kapłani, którzy wiedzieli, dlaczego pierwszy kot był przywiązany do kolumny. Następne pokolenie mnichów nie znało przyczyny tego szczególnego traktowania. Jednak tradycja wiązania kota żyła nadal i za każdym razem, gdy poprzednie zwierzę zdychało, kupowano nowe.
Po stu latach pierwszą obrożę zaczęto czcić jako relikt. Po dwustu latach mędrcy napisali wiele książek z komentarzami na temat duchowego znaczenia wiązania czarnego kota do północnej kolumny. Po trzystu latach powstały legendy o cudownych uzdrowieniach za sprawą świętego kota. Do klasztoru przybywali pielgrzymi, by kupować ozdoby z wizerunkiem zwierzęcia. Gdy po czterystu latach ktoś napisał, że zwierzę wcale nie jest święte, a źródło całej tradycji mogło być prozaiczne, wyklęto go i pobito, a cały nakład bluźnierczej księgi spalono".
Krzysztof Piskorski
Wygnaniec
O powstawaniu przykazań
nie tak dobre, ale nieźle się wpasowuje:
Brat Andrzej, który całe swoje dorosłe życie spędził w habicie, był odpowiedzialny za szkolenie nowych skrybów w
trudnej sztuce ręcznego kopiowania, słowo po słowie Pisma Świętego. Któregoś dnia nowy, gorliwy skryba, brat Jonathan,
zapytał czy komuś zdarzyło się kiedykolwiek zrobić błąd.
-Ależ nie - odpowiedział brat Andrzej. Od pokoleń wszystko było przepisywane bez najmniejszej pomyłki.
Najwyraźniej brat Jonathan wciąż nie był do końca przekonany. Zapytał bata Andrzeja, skąd to wie.
-Mój synu - odrzekł starszy mnich, kierując się w stronę biblioteki zakonu
- Pozwól, że pokażę ci pierwszy zapisany kiedykolwiek tom, byś sam się mógł przekonać, że jest identyczny ze wszystkimi
późniejszymi.
Po kilku godzinach oczekiwania brat Jonathan postanowił sprawdzić, co się dzieje ze starszym zakonnikiem.
Poszedł więc do biblioteki, gdzie zastał brata Andrzeja siedzącego samotnie w rogu sali. Płomień świeczki oświetlał jego
pomarszczone policzki, po których spływały łzy.
-Co się stało? - zapytał brat Jonathan
-Nie mogę w to uwierzyć. - odparł brat Andrzej drżącym z emocji głosem
- W oryginale jest napisane: "Żyj w celi bracie", a nie..........
Brat Andrzej, który całe swoje dorosłe życie spędził w habicie, był odpowiedzialny za szkolenie nowych skrybów w
trudnej sztuce ręcznego kopiowania, słowo po słowie Pisma Świętego. Któregoś dnia nowy, gorliwy skryba, brat Jonathan,
zapytał czy komuś zdarzyło się kiedykolwiek zrobić błąd.
-Ależ nie - odpowiedział brat Andrzej. Od pokoleń wszystko było przepisywane bez najmniejszej pomyłki.
Najwyraźniej brat Jonathan wciąż nie był do końca przekonany. Zapytał bata Andrzeja, skąd to wie.
-Mój synu - odrzekł starszy mnich, kierując się w stronę biblioteki zakonu
- Pozwól, że pokażę ci pierwszy zapisany kiedykolwiek tom, byś sam się mógł przekonać, że jest identyczny ze wszystkimi
późniejszymi.
Po kilku godzinach oczekiwania brat Jonathan postanowił sprawdzić, co się dzieje ze starszym zakonnikiem.
Poszedł więc do biblioteki, gdzie zastał brata Andrzeja siedzącego samotnie w rogu sali. Płomień świeczki oświetlał jego
pomarszczone policzki, po których spływały łzy.
-Co się stało? - zapytał brat Jonathan
-Nie mogę w to uwierzyć. - odparł brat Andrzej drżącym z emocji głosem
- W oryginale jest napisane: "Żyj w celi bracie", a nie..........
[*]
Ja nie wiem nic
O co wam wszystkim chodzi
Ja nie wiem nic
Powiedzcie mi, wytłumaczcie mi
Jak żyć, jaki mam w końcu być
Czy w ogóle opłaca się, opłaca się
Ja nie znam ceny
Może ktoś ją zna
Tę wartość, i pożyczy mi
Niedużo - ciut, ciut
Ciut, ciut, ooo... je...
A jak się uda
To oddam, zresztą nie...
Nie lubię uzależniać się
Dlaczego chowacie pod klosz
Wartości, wartości tego świata
Może kiedyś znajdę i rozbiję
Wtedy rozdam wszystko tym
Co nie wiedzą jak żyć
Nie wiedzą nic
Nie wiedzą nic, nic, nie wiedzą
A ja nie wiem nic, ja nie wiem.......
dzem
O co wam wszystkim chodzi
Ja nie wiem nic
Powiedzcie mi, wytłumaczcie mi
Jak żyć, jaki mam w końcu być
Czy w ogóle opłaca się, opłaca się
Ja nie znam ceny
Może ktoś ją zna
Tę wartość, i pożyczy mi
Niedużo - ciut, ciut
Ciut, ciut, ooo... je...
A jak się uda
To oddam, zresztą nie...
Nie lubię uzależniać się
Dlaczego chowacie pod klosz
Wartości, wartości tego świata
Może kiedyś znajdę i rozbiję
Wtedy rozdam wszystko tym
Co nie wiedzą jak żyć
Nie wiedzą nic
Nie wiedzą nic, nic, nie wiedzą
A ja nie wiem nic, ja nie wiem.......
dzem
inxs
Yes it's me
I am the one
To make you see
Where we belong
I was shaking
Like a leaf
All wrapped up
In my dirty sheets
If I agree to what comes next
I would be faking
With the best of them
It seems a crime
I would commit
Without the difference
Of all the world's gifts
Sweet sweet sweet
Could you taste it
Never never never
Never never never (taste it)
To dream
All the time
Without a scream
In the dead of night
All those faces
Come back to me
I'll be begging
To swim that sea
Yea I made
A picture story
Make you cry
In all your glory
A need to quench
The thirst of many
To justify
And make ready
Sweet sweet sweet
Could you taste it
Never never never (taste it)
Never never never (taste it)
Never never never (taste it)
Never never never (taste it)
This realization
Owes us strength to show
If you're uncertain
You're invited to believe
These are the words I speak
These are the words I speak
A dislocation
From where we once came from
Give sons and daughters
Because we want to go on
These are the words she speaks
These are the words she speaks
Sweet sweet sweet
Could you taste it
Never never never (taste it)
Never never never (taste it)
Never never never (taste it)
Never never never (taste it)
Never never never
Never never never
I am the one
To make you see
Where we belong
I was shaking
Like a leaf
All wrapped up
In my dirty sheets
If I agree to what comes next
I would be faking
With the best of them
It seems a crime
I would commit
Without the difference
Of all the world's gifts
Sweet sweet sweet
Could you taste it
Never never never
Never never never (taste it)
To dream
All the time
Without a scream
In the dead of night
All those faces
Come back to me
I'll be begging
To swim that sea
Yea I made
A picture story
Make you cry
In all your glory
A need to quench
The thirst of many
To justify
And make ready
Sweet sweet sweet
Could you taste it
Never never never (taste it)
Never never never (taste it)
Never never never (taste it)
Never never never (taste it)
This realization
Owes us strength to show
If you're uncertain
You're invited to believe
These are the words I speak
These are the words I speak
A dislocation
From where we once came from
Give sons and daughters
Because we want to go on
These are the words she speaks
These are the words she speaks
Sweet sweet sweet
Could you taste it
Never never never (taste it)
Never never never (taste it)
Never never never (taste it)
Never never never (taste it)
Never never never
Never never never
swiatowy jezyk - muzyka
I stood upon the balcony with my brand new bride
The clink of bells came drifting down the mountainside
When in our sight something moved
- lightning eyed and cloven hooved -
The great God pan is alive!
He moves amid the modern world in disguise
Its possible to look into his immortal eyes
Hes like a man youd meet anyplace
Until you recognise that ancient face
The great God pan is alive!
At sea on a ship in a thunder storm
On the very night that christ was born
A sailor heard from overhead
A mighty voice cry pan is dead!
So follow christ as best you can
Pan is dead! long live pan!
From the olden days and up through all the years
From arcadia to the stone fields of inisheer
Some say the gods are just a myth
But guess who Ive been dancing with
The great God pan is alive!
The clink of bells came drifting down the mountainside
When in our sight something moved
- lightning eyed and cloven hooved -
The great God pan is alive!
He moves amid the modern world in disguise
Its possible to look into his immortal eyes
Hes like a man youd meet anyplace
Until you recognise that ancient face
The great God pan is alive!
At sea on a ship in a thunder storm
On the very night that christ was born
A sailor heard from overhead
A mighty voice cry pan is dead!
So follow christ as best you can
Pan is dead! long live pan!
From the olden days and up through all the years
From arcadia to the stone fields of inisheer
Some say the gods are just a myth
But guess who Ive been dancing with
The great God pan is alive!
...
najdziwniejsze są te sny
w które zapadam popołudniami
deszczowymi i sennymi
jak dzisiaj
napadają mnie podczas czytania ksiązek
wgryzają się w jawę
porywając jej fragmenty
zacierając rzeczywistość
śniłeś mi się
byłeś szczęśliwy
może trochę euforycznie
ale byłeś
wiem, że tak nie jest
i w najbliższym czasie nie będzie
i nie będę szukać słów pocieszenia
bo ich waga jest znacznie mniejsza niż obecne cierpienie
nie mają też znaczenia
mądre wnioski
które płyną z doświadczenia
że wszystko kiedyś wróci do normy
każdy z nas musi sam
wykarczować tę drogę
w które zapadam popołudniami
deszczowymi i sennymi
jak dzisiaj
napadają mnie podczas czytania ksiązek
wgryzają się w jawę
porywając jej fragmenty
zacierając rzeczywistość
śniłeś mi się
byłeś szczęśliwy
może trochę euforycznie
ale byłeś
wiem, że tak nie jest
i w najbliższym czasie nie będzie
i nie będę szukać słów pocieszenia
bo ich waga jest znacznie mniejsza niż obecne cierpienie
nie mają też znaczenia
mądre wnioski
które płyną z doświadczenia
że wszystko kiedyś wróci do normy
każdy z nas musi sam
wykarczować tę drogę
Jak Długo jeszcze
Trzeba mieć dobre zdrowie żeby pracować do 60 lat , jeszcze lepsze żeby dopracować do 68 lat .Co można powiedziec o pracowniku ZUS w Gdańsku który dostaje rente(kiedyś członek komisji)ma 68 lat , pracuje na całym etacie .Pani Ela nie jest żadną specjalistką ma tylko średnie wykształcenie. Wybitnym zasłużonym pracownikom sugeruje sie odejście na emeryturę po osiągnięciu wieku emerytalnego. Dlaczego trzyma sie w pracy osoby które osiągnęły już dawno wiek emerytalny; do pracy przychodzą poplotkować ;wychodzą kiedy chcą i kręcą intrygi? Co im można zrobić; zawsze mogą odejść na zasłużoną emeryturę.
...
tak zwyczajnie płynę przez noc
zbierając w iluzoryczną sieć
dotknięcia ostatnich dni
pamiętam lekkość
która niosła mnie niedawno
pogodnymi popołudniami
ulicami starego wrzeszcza
z rękami wbitymi w kieszenie
i nisko błądzącym wzrokiem
tak intensywnie przeżywam sny
tak mocno wracają wspomnienia
beztroskich knajpianych chwil
uwolniona
tylko dla siebie odkrywam
na nowo stare miejsca
dryfując przez jaśkówkę
czekam
aż kasztanowce białe
rozwiną nade mną
swoje liściaste parasole
pilnuję się
bo nie wiem
jak wysoko mogę odlecieć
zbierając w iluzoryczną sieć
dotknięcia ostatnich dni
pamiętam lekkość
która niosła mnie niedawno
pogodnymi popołudniami
ulicami starego wrzeszcza
z rękami wbitymi w kieszenie
i nisko błądzącym wzrokiem
tak intensywnie przeżywam sny
tak mocno wracają wspomnienia
beztroskich knajpianych chwil
uwolniona
tylko dla siebie odkrywam
na nowo stare miejsca
dryfując przez jaśkówkę
czekam
aż kasztanowce białe
rozwiną nade mną
swoje liściaste parasole
pilnuję się
bo nie wiem
jak wysoko mogę odlecieć
Crack Hitler
Naprawdę jesteś fanem faceta, który przez DWA SEZONY ucieka z więzienia i jeszcze nie uciekł? Chłopie, Drużyna A robiła to kilka razy w jednym odcinku. W końcu "najważniejsze, to mieć dobry plan".
:D
Bardziej serio - widziałam tylko pilot, ale przy "Dexterze" którego zaczynałam w tym samym czasie, wypadł dość słabo. Być może później jest lepiej. Co Twoim zdaniem jest najmocniejszą stroną tego filmu?
:D
Bardziej serio - widziałam tylko pilot, ale przy "Dexterze" którego zaczynałam w tym samym czasie, wypadł dość słabo. Być może później jest lepiej. Co Twoim zdaniem jest najmocniejszą stroną tego filmu?
Widok
Z manetki wykręciłem jedynkę i trzy zera
W jeden dzień, piękny przelot nad miastem
Nie jednym, droga jednak była dobra szybka.
Trochę się napociłem, kilkakrotnie miałem dość
Kierowców, czterech, bo ich czarne owce
Po prostu rozum gdzieś, pozostawiają na wierzbie
Najbardziej lubię widoki zamków, warowni, czy
Ciekawych architektonicznie miejsc. Niestety
Śpieszno mi było i skonsumować musiałem
Widoki jak szybką kanapkę z sieci restauracji
Trochę, podpatrzyłem, lecz głód miejsc wciąż
Pozostał, narkotyk dla oka te artefakty
Lecz jeszcze tam wrócę, właściwie będę
Bo dziś przestrzeń niczym, nie istnieje
Lecz dalej mi do Ciebie niż do siebie
Tyle wiem na pewno, bo jeźdźców
Mijałem wielu, lecz znikam jak w drodze
Gdzieś jestem, ale też już mnie nie ma
W jeden dzień, piękny przelot nad miastem
Nie jednym, droga jednak była dobra szybka.
Trochę się napociłem, kilkakrotnie miałem dość
Kierowców, czterech, bo ich czarne owce
Po prostu rozum gdzieś, pozostawiają na wierzbie
Najbardziej lubię widoki zamków, warowni, czy
Ciekawych architektonicznie miejsc. Niestety
Śpieszno mi było i skonsumować musiałem
Widoki jak szybką kanapkę z sieci restauracji
Trochę, podpatrzyłem, lecz głód miejsc wciąż
Pozostał, narkotyk dla oka te artefakty
Lecz jeszcze tam wrócę, właściwie będę
Bo dziś przestrzeń niczym, nie istnieje
Lecz dalej mi do Ciebie niż do siebie
Tyle wiem na pewno, bo jeźdźców
Mijałem wielu, lecz znikam jak w drodze
Gdzieś jestem, ale też już mnie nie ma
za wielką wodą
mają jednak cholerny problem z rozładowywaniem emocji negatywnych. samych najgorszych rzeczy można, jak się okazuje, oczekiwać od gości, co to na pytanie "co słychać?" niezmiennie odpowiadają "w porządku". nieważne, że taki ma raka, że żona się puściła, że kot obsikał wszystkie ubrania. no przecież trzeba mówić, że wszystko w porządku i szczerzyć jankeskie białe zęby. chyba czas docenić polskie narzekanie
The serial killer's bunny slippers
by Stworek
On tonight's A-Team, Murdock has an old friend who's a serial killer. But his friend has a big problem. A rival serial killer is trying to drive the friend out of business. The rival has already raped his friend's step - mother, and tried to steal a bunny slippers.
The rest of the team arrives to help. Hannibal, is tremendously attracted to the pretty girl who works with the serial killer, but she prefers B.A.. To further complicate matters the team is being chased by a Big Black Homosexual Cop .
The A-Team has a fight with the men of the rival serial killer. B.A. says, ''Jedna babcia drugiej babci napluła do kapci''. Murdock throws two guys through a window. Hannibal gets a black eye and B.A. doesn't even break a sweat.
But the A-Team is captured when the rival's boss, Burcyk, shows up with twelve guys carrying uzis. The A-Team is locked in a White House. Hannibal says, ''Szfak''. Hannibal comes up with a plan. They build an armored ornitopter out of sprockets and odds 'n ends.
The A-Team escapes and goes into Burcyk's territory, guns a-blazing. ''All I wanted was meet Alice, and that bunny slippers was the key.'' complains Burcyk, as the A-Team leaves him tied up for a Big Black Homosexual Cop .
''Bakemono...'' says Murdock.
Fini
(chcecie sami spróbować? link na dole :D)
On tonight's A-Team, Murdock has an old friend who's a serial killer. But his friend has a big problem. A rival serial killer is trying to drive the friend out of business. The rival has already raped his friend's step - mother, and tried to steal a bunny slippers.
The rest of the team arrives to help. Hannibal, is tremendously attracted to the pretty girl who works with the serial killer, but she prefers B.A.. To further complicate matters the team is being chased by a Big Black Homosexual Cop .
The A-Team has a fight with the men of the rival serial killer. B.A. says, ''Jedna babcia drugiej babci napluła do kapci''. Murdock throws two guys through a window. Hannibal gets a black eye and B.A. doesn't even break a sweat.
But the A-Team is captured when the rival's boss, Burcyk, shows up with twelve guys carrying uzis. The A-Team is locked in a White House. Hannibal says, ''Szfak''. Hannibal comes up with a plan. They build an armored ornitopter out of sprockets and odds 'n ends.
The A-Team escapes and goes into Burcyk's territory, guns a-blazing. ''All I wanted was meet Alice, and that bunny slippers was the key.'' complains Burcyk, as the A-Team leaves him tied up for a Big Black Homosexual Cop .
''Bakemono...'' says Murdock.
Fini
(chcecie sami spróbować? link na dole :D)
Stworek
Widzisz, nie ogldałeś(aś)(ło), a wypowiadsz się negatywnie ukazując swą ignorncję (skąd dziecino tyle negatywnych uczuć, czyżby brak seksu? :D Bardziej serio - Scofield ucieka z więzienia nie DWA SEZONY tylko JEDEN, także radzę zacząć oglądać i nie w telewizji tylko w oryginalnej wersji z napisami najlepiej 3 odcinki dziennie. Najmocniejsza strona serialu? Brak banału, świetna gra aktorska, rewelacyjny montaż (dobrzy fachowcy), muzyka, scenariusz (genialne postacie) itd.
Crack Hitler
Och, masz rację, wybacz mi moją ignorancję i negatywne uczucia spowodowane brakiem seksu, powiadasz zatem że główny bohater ucieka tylko przez PIERWSZY SEZON?!! Uf! Czyli... (sprawdzę w Wikipedii, zeby się znów nie popisac ignorancją) acha: nie 44 a 22 odcinki. No proszę. Jaka różnica. A potem...?
Właśnie, odnośnie drugiego sezonu, chyba jednak się skuszę, zeby przekonac sie czy rzeczywiście jest dobry, czy jak to ktoś napisał:
"Jaka mizeria. To już nie jest Prison Break, ale Ścigany. Fabuła rwie się jak przetarte prześcieradło w akademiku, główny mózg, Scofield, posiadacz wytuatuowanego ciałka i zestawu dwóch min (zdziwiony/szczęśliwy), w zasadzie przestał mieć PLAN, tylko sobie skacze z jednego końca Stanów na drugi. Prawie że robiliśmy zakłady, dokąd powędruje teraz. Był przy granicy z Meksykiem? Dobra, to teraz niech jedzie pod granicę kanadyjską. Nie udało się? Mina zdziwiona i nowy plan."
Właśnie, odnośnie drugiego sezonu, chyba jednak się skuszę, zeby przekonac sie czy rzeczywiście jest dobry, czy jak to ktoś napisał:
"Jaka mizeria. To już nie jest Prison Break, ale Ścigany. Fabuła rwie się jak przetarte prześcieradło w akademiku, główny mózg, Scofield, posiadacz wytuatuowanego ciałka i zestawu dwóch min (zdziwiony/szczęśliwy), w zasadzie przestał mieć PLAN, tylko sobie skacze z jednego końca Stanów na drugi. Prawie że robiliśmy zakłady, dokąd powędruje teraz. Był przy granicy z Meksykiem? Dobra, to teraz niech jedzie pod granicę kanadyjską. Nie udało się? Mina zdziwiona i nowy plan."