Widok
zazdrość ? o własne dziecko
praktycznie od urodzenia mojego syna 7 tygodni temu prawie mnie nie odpuszcza rodzaj dziwnego uczucia...zazdrości...??? Piszę ze znakami zapytania, bo nie umiem inaczej tego nazwać, a już ktoś z rodziny mi tak powiedział. Siedzę sama z nim sporą część dnia, mąż pomaga mi jak wraca z pracy i w weekendy i względem niego nie odczuwam swego rodzaju zdenerwowania jak bierze małego na ręce, albo jak płacze. Wkurza mnie natomiast bardzo jak "napadają" go inni członkowie mojej rodziny, zwłaszcza moja teściowa i mama. Moja teściowa była na początku pierwsze tygodnie i bardzo mi pomogła, ale już wtedy by tylko małego nosiła, śpiewała mu. Teraz ostatnio nas odwiedziła i miałam wrażenie że chciałaby przy nim siedzieć 24 na dobę, siedziała nawet kilka razy przy mnie podczas karmienia i go po nosie gładziła-ja czułam się z tym niekomfortowo - bo to blisko mojej piersi, więc później przesiadłam się na pufę. Gdy widzę ją w "akcji" zbiera we mnie złość. Sama chciałabym decydować z mężem kto go może nosić na rękach, poza tym on się szybko niecierpliwi i nie jest tak spokojny jak wtedy gdy siedzimy bez takich gości w domu. To samo prawie moja mama, która koniecznie chce brać na ręce przy każdej wizycie, a Mały nie zawsze ma humor. Już nie wiem, czy rzeczywiście coś jest ze mną nie tak? Ale słyszałam gdzieś że dziecko to nie puchar przechodni i nie należy go tak eksploatować przy gościach. Inne osoby, szwagier, mój tata, siostra nie mają takich zachowań-nie rzucają mi się na dziecko i przy dobrej okazji trzymają małego, ale kiedy ja widzę że on jest na to gotowy. Zbliżają się chrzciny, a więc więcej ludzi, być może w domu będzie wcześniej część rodziny, jak sobie z tym poradzić?? Ktoś może miał taki problem?? A może powinnam wyluzować??
To się nazywa miłość babcina - jak wygłodniały wilk rzucający się na ofiarę, babcia rwie się do wnuka... Myślę, że Twoje odczucia są naturalne, ale babciny pęd też - One czują zew natury ale ich organizmy już nie pozwalają na własne potomstwo. Za kilkadziesiąt lat będziesz może zachowywać się jak Twoja teściowa teraz...?
Ty, jako mama teraz chcesz zapewnić dziecku spokój. I ja Ciebie w pełni rozumiem i popieram, też nie lubię kiedy ktoś traktuje moje dziecko jak szmacianą lalkę...
Ty, jako mama teraz chcesz zapewnić dziecku spokój. I ja Ciebie w pełni rozumiem i popieram, też nie lubię kiedy ktoś traktuje moje dziecko jak szmacianą lalkę...
ja jeszcze nie urodziłam ale juz zaczynam czuc to samo.szczegolnie jak ktos probuje za mnie cos planowac.moze to zle,moze staje sie hetera ale juz mam w planach przez pierwsze tygodnie opiekowac sie dzidzia sama(mąz oczywiscie tez)...nie chce zeby mi ktos tu przyjezdzał i rządził,czy tez tulił małą,chce po swojemu wszystko robic,uczyc sie na błedach.najchetniej wogole nikogo bym nie wpusciła,bo ona jest tylko nasza......! o !
Wiesz, ja na twoim miejscu bym troszkę odpuciła jeśli chodzi o mamę. Dobrze jest mieć kogoś kto pomoże, ponosi, bo nie zawsze będziesz w pełni sił żeby zając sie dzieckiem, a dziecko nie będzie cały czas grzeczne ;) Przyjdą momenty że będziesz miała dość ;) Nawet dobrze że mały jest przy babci, niech sie przezwyczai, przynajmniej będziesz miała kogoś kto w razie twojego wyjścia lub nie daj boże wypadku się malym zajmie.
A jeśli nie chcesz by mama Ci go nosiła, powiedz jej żeby nie przezwyczajała dziecka do noszenia, bo Ona pójdzie a Ty będziesz miała kłopot.
Przy gościach, możesz zwracać uwagę w podobny sposób tylko z uśmiechem na twarzy ;) Wtedy każdy to pozytywnie odbierze i nikt sie nie obrazi ;)
A jeśli nie chcesz by mama Ci go nosiła, powiedz jej żeby nie przezwyczajała dziecka do noszenia, bo Ona pójdzie a Ty będziesz miała kłopot.
Przy gościach, możesz zwracać uwagę w podobny sposób tylko z uśmiechem na twarzy ;) Wtedy każdy to pozytywnie odbierze i nikt sie nie obrazi ;)
Ponieważ odbiór świata i malucha mam identyczny ograniczyłam do minimum możliwość rzucania się na dziecko przez babcie. W sumie to nie trudne, jak się mieszka w bezpiecznej odległosci 500 km. Ale jak moja mama przyjechała to wszystko mnie wkurzało, bo ona tylko by małego nosiła, śpiewała i dawała cenne rady o które nikt nie prosił. A ja potrzebowałam spokoju po porodzie, a synek doskonale wyczuwał moje nastroje.
Ja mam tak samo,myślę,że to naturalne.Nie lubię gdy ktoś bierze moje dziecko na ręce bez pytania i postępuje z nim wg swoich przekonań a nie moich.Zwłaszcza babcie zwracające uwagi typu: weź ją przewiń,złap ją tak itp.Zajmuję się dzieckiem od urodzenia sama i llepiej wiem jak to robić niż babcia,która wpada raz na jakiś czas na kilka godzin.
my od poczatku powiedzielismy ze goscie owszem ale po jakichs 2-3 tygodniach (moja wersja na roczek ;)hahaha ) oczywiscie rodzice i rodzenstwo to ok ale chodzilo mi o reszte "towarystwa", ale po tygodniu trafilismy do szpitala a potem sami jakos chyba wiedzieli ze chcemy odpoczac..
mnie natomiazt draznia dzieci ktore chca "poglaskac dzidzie" i rodzice "zobacz jaka mala dzidzia" i laduja dziecko prawie do wozka grrr..
mnie natomiazt draznia dzieci ktore chca "poglaskac dzidzie" i rodzice "zobacz jaka mala dzidzia" i laduja dziecko prawie do wozka grrr..
Ja mam tak samo. Denerwuje mnie jak ktos bez pytania bierze mojącoreczkę na ręce. A w szczególności moja teściowa. Moja mama wie ze mnie to złości i tak nie robi. Nawet jak byłą u nas na kilka dni to jak kąpaliśmy mała to nie wchodziłą i nie zaglądała, bo powiedziała ze sami lepiej wiemy jak to zrobić i nie chciała nas stresować. Za to jak pojechaliśmy do mojej teściowej i musieliśmy tam nocować (szliśmy na wesele) to jak małą kąpaliśmy to ona pierwsza przy wanieence to ja z ledwością mogłam podać ręcznik, bo w łazięce mało miejsca. Zawsze ona lepiej wie co i jak, lepiej wie jak trzymać. Ostatnio jak wpadliśmy w niedzielę to zakomunikowała że jak będą wakacje to bierze mała na wakacje do siebie (marzenie). Już widzę jak karmi mała jakść czekolada, bo przecirz ona jest duża.
a ja Was trochę nie rozumiem, przecież mowa o najbliższej rodzinie :)
obce osoby to rozumiem, ale własna mama ???
nie wiem może moja nie przekracza pewnych granic, ale jak u mnie jest to ja się nawet cieszę, że mam chwilę dla siebie no i uważam, że potem możesz tego żałować, bo w końcu zechcesz gdzieś wyjść i wtedy tragedia dla Ciebie i dla dziecka,
ja dla dobra synka, nie chciałabym doprowadzić do sytuacji kiedy dziecko chce siedzieć wyłącznie na rękach u mamy, na dłuższą metę to nic dobrego
aha no tylko muszę zaznaczyć, że moja mama NIGDY mnie nie poucza i nie daje dobrych rad, to bardziej kumpela niż troskliwa mama ;)
obce osoby to rozumiem, ale własna mama ???
nie wiem może moja nie przekracza pewnych granic, ale jak u mnie jest to ja się nawet cieszę, że mam chwilę dla siebie no i uważam, że potem możesz tego żałować, bo w końcu zechcesz gdzieś wyjść i wtedy tragedia dla Ciebie i dla dziecka,
ja dla dobra synka, nie chciałabym doprowadzić do sytuacji kiedy dziecko chce siedzieć wyłącznie na rękach u mamy, na dłuższą metę to nic dobrego
aha no tylko muszę zaznaczyć, że moja mama NIGDY mnie nie poucza i nie daje dobrych rad, to bardziej kumpela niż troskliwa mama ;)
Marta, rozumiem Ciebie doskonale. 4 lata temu to przeżywałam i za miesiąc też będę przeżywać. Twoje zachowanie jest zupełnie normalne. Ja jestem osobą nerwową i stanowczą :-) Mojej mamie od razu powiedziałam, że bez potrzeby nie ma noszenia małego na rękach, jednak bez jej pomocy nie dałabym rady. Mąż wychodził do pracy o 7 rano a wracał o 20 więc jakby nie patrzeć potrzebowałam pomocy mojej mamy. Podczas karmienia czy przewijania małego wychodziłam do innego pokoju i nie pozwalałam nikomu wchodzić...to jest czas dla mamy i dziecka. Babcia z tym głaskaniem po nosku to trochę przesadza więc na Twoim miejcsu powiedziałabym jej wprost, że się Tobie to nie podoba a wręcz sobie tego nie życzysz. To jest Twoje prawo!!!!
Kasi, to, że babcie mają instynkt wilczycy to ok ale bez przesady. Jest takie powiedzenie : "Nadgorliwość gorsza od Faszyzmu".
Kasi, to, że babcie mają instynkt wilczycy to ok ale bez przesady. Jest takie powiedzenie : "Nadgorliwość gorsza od Faszyzmu".
Marcelinka 28.11.2009, Dominik 20.11.2005
Moje dzieci są dla mnie sensem życia, są całym światem :)
Moje dzieci są dla mnie sensem życia, są całym światem :)
dzieki za odpowiedzi:) co do wizyty tesciowej po porodzie na te kilka tygodni to sami ja prosilismy, bo moja mama mimo ze blizej mieszka jest schorowana. Zwykle odwiedziny mojej mamy sa na około godzinę, wiec to nie jest tak ze ona chce/moze mi pomoc przy dziecku, bo wizyty sa w tak zwanych "gosciach". Poza tym moja tesciowa lubi sie unosić/obrazac, wiec chciałabym spieciowych sytuacji ze zwracaniem uwagi uniknać. Całe szczescie ze nie tylko mnie takie wczesniej mi nie znane uczucia nawiedzaja. Boli mnie jeszcze jak tesciowa zwraca uwage mojemu mezowi, ze coś ma zrobic inaczej przy dziecku-po jej mysli, nawet ja staram sie tego unikac, bo kazdy z nas najlepiej zdobywa doswiadczenie obcujac z tym małym człowiekiem.
HA HA teraz to mi się dostanie, będąc w ciąży byłam przekonana, że będę też taką zwariowaną mamusią na punkcie swojego dziecka, nie dotykać, nie chuchać, najlepiej w ogóle nie patrzeć ;)
a teraz widzę, że jednak udało mi się tego uniknąć bo aż się za głowę łapie czytając Wasze wypowiedzi !
dziewczyny wychowujecie dzieci dla świata a nie dla siebie, po co ta cała izolacja ? dla tych babć wnuk/wnuczka to wielka radość i bardzo je kochają ! a wy mówicie o nich jak o wygłodniałych sępach :( bardzo to przykre...
dodam, że tak jak moja mama nie udziela rad to moja teściowa jest do tego pierwsza ! i ja zawsze zbywam ją jakimiś dowcipem, albo najzwyczajniej w świecie słucham a robię i tak po swojemu ! nie rozumiem w czym problem ???
a teraz widzę, że jednak udało mi się tego uniknąć bo aż się za głowę łapie czytając Wasze wypowiedzi !
dziewczyny wychowujecie dzieci dla świata a nie dla siebie, po co ta cała izolacja ? dla tych babć wnuk/wnuczka to wielka radość i bardzo je kochają ! a wy mówicie o nich jak o wygłodniałych sępach :( bardzo to przykre...
dodam, że tak jak moja mama nie udziela rad to moja teściowa jest do tego pierwsza ! i ja zawsze zbywam ją jakimiś dowcipem, albo najzwyczajniej w świecie słucham a robię i tak po swojemu ! nie rozumiem w czym problem ???
problem polega na tym, że moje dziecko nie zawsze lubi być noszone i na rękach babci zaczyna płakać, nakręca się, a babcia luli luli- jest przekonana ze jest w stanie go utulić, nic z tego, czasem mam problem, zeby odebrac jej z rak małego, bo ona w koncu jest babcią, a jak mówie, mamo on jest głodny, daj mi go na rece, to robi to mega nechetnie-mimo ze on nadal płacze, wyczuwam ta niechec i napiecie w jej oczach i sylwetce. Gdyby mały siedział u moich mam chetnie bez ryku, to moga go nosić, ale w tej chwili mały ma etap wiszenia na piersi i jak go zabieram własnie do niej, to natychmiast sie uspakaja. rozumiem wkurza mnie schemat babcia-płacz-moze da sie utulić-nie-prosze podaj mi go-napiecie-najlepiej bym go jednak utuliła(babcia)
marta jeżeli babcia przegina to naprawdę nie pozostaje nic innego jak jej to jakoś uświadomić, ja wiem, że to trudne, ale inaczej każda jej wizyta będzie dla Ciebie męczarnią i po co ? moja teściowa tez parę razy przegięła i zdarzyło mi się powiedzieć, jej " mama wychowała już troje swoich dzieci więc i ja SAMA dam sobie radę " albo " mamo tak jest dobrze, ja wiem, że on tak woli " itd. jeżeli twoja teściowa na podobne wypowiedzi zareaguje fochem to będzie przykro ale trudno, jak nie zrozumie to znaczy, że trzeba prosto z mostu ( najgorsza opcja ;)
a ja Ci życzę żeby się zorientowała, że ci przeszkadza i dała spokój :):)
a ja Ci życzę żeby się zorientowała, że ci przeszkadza i dała spokój :):)
A ja powiem tak: To nie jest normalne zachowanie. Rozmawiałam kiedyś psycholożką-matką. Ona opowiedziała mi jak to było gdy urodziła się jej pierwsza córka. Ten tan psychiczny jak ona to nazwała" zostawcie MOJE dziecko" też u niej wystąpił i mimo iż zdawała sobie sprawę że jej zachowanie jest nie do końca odpowiednie to nie miała na nie rady. Musi minąć. Sama podsumowała to tak że potem marzy się o tym żeby mama czy teściowa zajęły się małą by ona mogła zrobić czasem coś dla siebie... Pamiętajcie dziewczyny że może hormony, nowy stan psychiczny może mieć wpływ na wasze zachowanie. Żebyście później nie narzekały że teściowa nie interesuje się dzieckiem. Relacje "babcia" też trzeba sobie wyrobić bo to zupełnie nowa sytuacja. Ale nie można być zgryźliwym i nadąsanym że ktoś pokochał wasze dziecko. A złote rady... Puszczajcie mimo uszu i gdy już będziecie babciami same się do nich stosujcie.
Moze to kwestia wyczucia osób, które "dobieraja się" do WAszych dzieci... :)
Moja mama przez 2 pierwsze tyg po porodzie była bardzo pomocna, pozwałalam Jej Małą dotykać, trzymac na rękach... to w końcu babcia i Jej pierwsza, ukochana wnuczka... Ja cieszyłam sie patrząc jak moja mama zakochuje się w Młodej, co nie oznacza, że sama Jej co chwile nie sciskałam :)
Teściowa akurat wręcz bała się wziąć Młodej na ręce :)
Dobrych rad typu przykryj, daj herbatke i kabanosa na dziąsła nie było :D
Dlatego może tez czytam ze zdziwieniem o babciach sępach i matkach, które najchętniej zamknęłyby się z dzieckiem w 4 scianach...
Babcia ma przyjsc tylko wtedy kiedy Wy macie ochote i potrzebe... Gorzej jak Jej ochota odejdzie.... Wtedy do fryzjera trzeba będzi isc z maluchem pod pachą :) :)
Moja mama przez 2 pierwsze tyg po porodzie była bardzo pomocna, pozwałalam Jej Małą dotykać, trzymac na rękach... to w końcu babcia i Jej pierwsza, ukochana wnuczka... Ja cieszyłam sie patrząc jak moja mama zakochuje się w Młodej, co nie oznacza, że sama Jej co chwile nie sciskałam :)
Teściowa akurat wręcz bała się wziąć Młodej na ręce :)
Dobrych rad typu przykryj, daj herbatke i kabanosa na dziąsła nie było :D
Dlatego może tez czytam ze zdziwieniem o babciach sępach i matkach, które najchętniej zamknęłyby się z dzieckiem w 4 scianach...
Babcia ma przyjsc tylko wtedy kiedy Wy macie ochote i potrzebe... Gorzej jak Jej ochota odejdzie.... Wtedy do fryzjera trzeba będzi isc z maluchem pod pachą :) :)
Ja również nie mam nic przeciwko temu, gdy ktoś inny (ale z rodziny, bądż przyjaciół, a nie obcy w sklepie) bierze małą na ręce. Jeśli ona nie płacze, to znaczy ze jej to odpowiada, a gdy płacze, to raczej każdy ją wtedy oddaje mamie - to dość naturalna reakcja. Jak była całkiem malutka, to wręcz cieszyłam się, gdy ktoś choć przez chwilę ją potrzymał, a ja mogłam odpocząć. Denerwowaly mnie jedynie takie sytuacje, gdy ludzie, nawet bliscy, wykazywali się brakiem wyczucia i np odwiedzali nas będąc przeziebionym, lub brali małą nie myjąc wcześniej rąk a ona często brała obce paluchy do buźki.
Ale ogólnie od urodzenia miała bardzo częsty kontakt z naszymi znajomymi, rodzinami itp i teraz (8 mies) jest bardzo pogodnym i niebojącym się brzdącem.
Ale ogólnie od urodzenia miała bardzo częsty kontakt z naszymi znajomymi, rodzinami itp i teraz (8 mies) jest bardzo pogodnym i niebojącym się brzdącem.
Dodam tylko, że najbardziej to mnie wkurzała i wkurza do dziś nadmierna troskliwość babci - podkładnanie wszędzie poduszek, żeby mała się nie uderzyła, zakładanie czapki podczas przejścia przez korytarz w domu, odsuwanie od niej np książeczek - bo mają twarde krawędzie i może sobie włożyć w oczko - itp itd. Ale wiem że to z troski i mówię wtedy - mamuś nie przesadzaj, bo wyrośnie z niej potem taka mimoza.
No właśnie, mnie doprowadza do szewskiej pasji gdy ktoś, nawet z najbliższej rodziny, wpycha swojego palucha w łapkę dziecka a nie mył rąk. Ile razy można delikatnie prosić, żeby myli te ręce? Czy to tak trudno zapamiętać...? Przecież te nasze łapska dotykają pieniędzy, klamek, poręczy... a później bach! dziecko ma te wszystkie zarazy w buzi!
Wiecie co wam powiem? Ze ja to mam szczęście ;) Wogóle niemam takich problemów ;)
moja mama widziała wnuka 2 razy, raz na weselu, i raz jak przyjechała do mnie (mieszka600 km). Jako że sama wychowała 6 dzieci, ja sama ją proszę o rady, dzwonię i pytam czy tak ma być, jak malucha ubrać w taką pogodę, co zrobić z ciemieniuchą ;) Owszem zawsze moge zapytac tutaj, ale uwierzcie mi moja mama jest na tyle rewelacyjna ze ma na wszystko najlepszy sposób ;) Oczywiście jak była to obchodziła się jak z jajkiem, i pytała czy mu troszkę nie za zimno itp, troszke zapomniała jak to jest miec takiego malca. Moj brat najmlodszy ma 7 lat. A jesli chodzi o teściową, to miala dziecko 30 lat temu, jedynaka w dodatku, więc Ona sie mnie zawsze pyta, czy tak moze byc, czy moze go wziasc na rece, czy moze go przebrac ;) Takze wogole nie mam zadnych problemow ;)
A jeśli chodzi o innych to bez problemu daje na ręce,ale tylko wtedy gdy mały zaczyna marudzic, wtedy noszeniem zawsze go ktos uspokoi a nie przezwyczai do noszenia ;) (o ile gosc nie jest chory)
moja mama widziała wnuka 2 razy, raz na weselu, i raz jak przyjechała do mnie (mieszka600 km). Jako że sama wychowała 6 dzieci, ja sama ją proszę o rady, dzwonię i pytam czy tak ma być, jak malucha ubrać w taką pogodę, co zrobić z ciemieniuchą ;) Owszem zawsze moge zapytac tutaj, ale uwierzcie mi moja mama jest na tyle rewelacyjna ze ma na wszystko najlepszy sposób ;) Oczywiście jak była to obchodziła się jak z jajkiem, i pytała czy mu troszkę nie za zimno itp, troszke zapomniała jak to jest miec takiego malca. Moj brat najmlodszy ma 7 lat. A jesli chodzi o teściową, to miala dziecko 30 lat temu, jedynaka w dodatku, więc Ona sie mnie zawsze pyta, czy tak moze byc, czy moze go wziasc na rece, czy moze go przebrac ;) Takze wogole nie mam zadnych problemow ;)
A jeśli chodzi o innych to bez problemu daje na ręce,ale tylko wtedy gdy mały zaczyna marudzic, wtedy noszeniem zawsze go ktos uspokoi a nie przezwyczai do noszenia ;) (o ile gosc nie jest chory)
podpinam się pod wątek. U mnie dodatkowo dochodzi fakt że jak odwiedzamy teściową to ja nawet małej nie mogę spokojnie wyciągnąć z fotelika bo ona już nad nami starczy i wyciąga ręce po małą. Rozebrać jej nie mogę bo ona już nad nią wisi i robi to za mnie. Nasza córcia jest jeszcze malutka i je co 3h więc często musze ją karmić u teściowej w trakcie odwiedzin i co- ona oczywiśćie chce to zrobić za mnie (jest karmiona butlą niestety), teściu też nie odbiega od tego schematu słyszy że chce karmić małą to się rozsiądzie z nią na fotelu, nie da mi jej tylko prosi o podanie butli- no szlak mnie dziewczyny trafia. Mała zakwili już do niej lecą, jeśli już mi się uda ją nakarmić to teściowa jak mała jeszcze nie skończyła to już nad nami sterczą z przygotowaną pieluchą na ramieniu aby ją odbić. Gfdy wychodzimy od niech z domu to ja nie zdąże dojść aby małą ubrać a ona już się na nią rzuca żeby ją ubrać. Poprostu wyć mi się chce, bo czuje się tam jak surogatka która urodziła i nie ma prawa do własnego dziecka. Jak piąte koło u wozu, bo teściowa wszytsko chce robić za mnie. Jak karmiłam małą piersią to usłyszałam tekst niby "żarcik" że mogę odrąbać sobie pierś i sobie już iść. Ja dziewczyny naprawdę rozumiem babciną miłość ale są granice!!! Jeśli teściowa chce cię wyręczać we wszytskim i nie dopuszcza cię do dziecka to uważam że to nie jest wporządku. Ja się w tym układzie męcze. Do teściowej jak mam jechać to mam kłótnie z mężem bo nie umiem z nią pogadać, nie umiem jej zwrucić uwagę gdyż jestem szarą myszką i wiszę nad uchem i truje mojemu mężowi. On ma już dość tej sytuacji, po niekąd uważa że przesadzam ale mi jest przykro. Bo po macierzyńskim wracam do pracy, chce się nią nacieszyć i mieć trochę spokoju. Mój mąż do tego wsyztskiego najchętniej codziennie przesiadywałby u swojej mamy- więc mniej więcej co 2- 3 dni muszę przeżywać ten stres:(więc tym bardziej nie kumam teściowej- bo widzi ją często! Mąż porafi mi powiedzieć że nie rozumie mojego podejścia przecież mogłabym dać nakarmić małą mojej mamie to nic wielkiego- może nie dla niego, ale ja przegrałam walkę o karmienie piersią mojej małej po niekąd bo urodziła się mała i za szybko i nie miała na to siły, po drugie przez stres miałam problem z laktacją bo trafiłam z nia po tyg. do szpitala i teściowa po porodzie nie mogła dać mi odpocząc tylko co chwilę musiałam jeździć i dziecko jej pokazywać, to on się dziwi czemu mam z tym problem. Chciałam ją strasznie karmić nie wyszło dlatego teraz mnie boli to jak inni chcą karmić moje dziecko a ja tego nie mogę zrobić, jak inni chcą zastępować jej matkę. Czy to tak trudno zrozumieć że skoro nie karmie jej piersią to to nie daje prawa mojej teściowej aby karmiła ją z amnie. Ale ta kobieta jest jak natretna mucha, nie potrafi zrozumieć. Nie wiem jak wybrnąć z tej sytuacji ale jeszcze chwila i wybuchne. Do tego o parodio małą jak wruce po macierzynskim do pracy ma się w guanej mierze zajać właśnie teściowa. Nie chce tego bardzo, już widzę jak wszystko będzie robiła za mnie. Boje się że mała zamiast pierwszego słowa mama, powie babcia- chyba się wtedy załamie. Dlaczego ona nie może zrozumieć że potrzebna jest mi jej pomoc, abym mogła wrucić do pracy ale nie zastępowanie dziecku matki!!! Ona już swoją szanse miała i to podwójną! Mnie na kolejne dziecko nie będzie juz porostu stać więc mam tylko ten raz w życiu swoje 5 minut- więc czemu traktuje mnie jak szczeniarę a nie jak matkę jej wnuczki!!!
Oj mamusie nam ciężko dogodzić :)
Ja mam sytuację odwrotną, moi teściowie mają swoich wnuków głęboko w d... niestety to prawda. Biorą wnuków na ręce tylko do zdjęcia. Ja jak jadę do teściów to jestem tak umęczona, bo wiadomo w nowy miejscu maluszek jest niespokojny, więc cały czas na rękach muszę go nosić na zmianę z mężem. Jemy np. obiad też na zmianę. Zdażyło się, że ja trzymam małego mąż je pierwszy. Teściowa wcześniej zjadła i na logikę powinna wziąć wnuka żebym ja mogła zjeść. A gdzie tam, rozsiadła się w fotelu. Na szczęście nie odwiedzam ich często, a i oni nie mają potrzeby oglądania wnuków. Nie widzą ich miesiącami. Mieszkamy w tym samym mieście.
Ja mam sytuację odwrotną, moi teściowie mają swoich wnuków głęboko w d... niestety to prawda. Biorą wnuków na ręce tylko do zdjęcia. Ja jak jadę do teściów to jestem tak umęczona, bo wiadomo w nowy miejscu maluszek jest niespokojny, więc cały czas na rękach muszę go nosić na zmianę z mężem. Jemy np. obiad też na zmianę. Zdażyło się, że ja trzymam małego mąż je pierwszy. Teściowa wcześniej zjadła i na logikę powinna wziąć wnuka żebym ja mogła zjeść. A gdzie tam, rozsiadła się w fotelu. Na szczęście nie odwiedzam ich często, a i oni nie mają potrzeby oglądania wnuków. Nie widzą ich miesiącami. Mieszkamy w tym samym mieście.
Dziewczyny w tym wszystkim pocieszające jest to, że jak sie okazuje nie jestesmy w tej sytuacji odosobnione :) ale tak na powaznie tego typu sytuacje sa mega frustrujące. Ja nie bede opisywac swoich akcji ale na sama mysl mna trzesie :) Olka uwazam ze w sytuacji kiedy dzoiadkowie chca karmic twoja corcie powinnas im powiedziec, ze poniewaz nie karmisz piersia musisz ta butla Ty nakarmic bo to jest najwazniejszy moment bliskosci dla dziecka i matki i przepraszasz ale karmisz ty! po karmieniu niech sobie ja biora :) ja ostatnio ucze sie asertywnosci i staram sie mowic co mysle i mam dobry tekst że "chyba mozna to zrozumiec?", ze np dziecko jest jeszcze malutkie i czegos nie moze albo cos musi albo potrzebuje mamusi ;)
Olka - wczoraj próbowałam odpisać Ci z telefonu ;) ale jak mi wcięło całego posta to już drugi raz nie próbowałam ;)
a nie przesadzasz czasem??? może to jest właśnie tak, że Teściowie chcą Cię odciążyć chociaż w tych chwilach, gdy jesteście u nich? Bo pewnie w domu wszystko masz na swojej głowie i zero czasu na odpoczynek? Więc może to jest właśnie na zasadzie - to Ty sobie usiądź i odpocznij, my się dzieckiem zajmiemy :]
może nie wpadli na to, że możesz to odbierać jako atak na swoje macierzyństwo?
co to Męża - który nie ma przeciętej pępowiny - to ja to znam ;) ze 2 czy 3 razy zrobiłam o to awanturę(że teraz ja i Młody jesteśmy Jego najbliższą rodziną i czas dorosnąć i odciąć pępowinkę i nie ma już, że mamusia gwizdnie i będzie leciał) :] i teraz Mąż ogranicza się do dzwonienia do Rodziców ;) a odwiedza max 1 raz w tygodniu, sporadycznie 2 :] czasem zabiera Młodego, czasem zagląda przed/po pracy :] ja tam jeżdżę raz na kilka m-cy ;)
moja teściowa pierwszy raz wzięła Młodego na ręce chyba coś po roku? przez 3 lata odwiedzili nas w domu z 5 razy :] kilka razy na działce :] a mieszkają 2 osiedla dalej ;)
osobiście nie zgadzam się z twierdzeniem, że czas karmienia to czas największej bliskości. też nie mogłam karmić piersią, Młody był karmiony butelką przez całą naszą trójkę (ja, Mąż, moja Mama) - i nijak to nie wpłynęło na brak bliskiej więzi między nami.
zresztą to samo powiedział nam doradca laktacyjny :] że nad bliską więzią z dzieckiem pracuje się cały czas, a nie tylko przy karmieniu(czy to piersią czy butelką)
więc głowa do góry :] albo spróbuj spojrzeć z innej perspektywy ;) albo mów o tym co Ci nie odpowiada :] ( nie duś w sobie)
a nie przesadzasz czasem??? może to jest właśnie tak, że Teściowie chcą Cię odciążyć chociaż w tych chwilach, gdy jesteście u nich? Bo pewnie w domu wszystko masz na swojej głowie i zero czasu na odpoczynek? Więc może to jest właśnie na zasadzie - to Ty sobie usiądź i odpocznij, my się dzieckiem zajmiemy :]
może nie wpadli na to, że możesz to odbierać jako atak na swoje macierzyństwo?
co to Męża - który nie ma przeciętej pępowiny - to ja to znam ;) ze 2 czy 3 razy zrobiłam o to awanturę(że teraz ja i Młody jesteśmy Jego najbliższą rodziną i czas dorosnąć i odciąć pępowinkę i nie ma już, że mamusia gwizdnie i będzie leciał) :] i teraz Mąż ogranicza się do dzwonienia do Rodziców ;) a odwiedza max 1 raz w tygodniu, sporadycznie 2 :] czasem zabiera Młodego, czasem zagląda przed/po pracy :] ja tam jeżdżę raz na kilka m-cy ;)
moja teściowa pierwszy raz wzięła Młodego na ręce chyba coś po roku? przez 3 lata odwiedzili nas w domu z 5 razy :] kilka razy na działce :] a mieszkają 2 osiedla dalej ;)
osobiście nie zgadzam się z twierdzeniem, że czas karmienia to czas największej bliskości. też nie mogłam karmić piersią, Młody był karmiony butelką przez całą naszą trójkę (ja, Mąż, moja Mama) - i nijak to nie wpłynęło na brak bliskiej więzi między nami.
zresztą to samo powiedział nam doradca laktacyjny :] że nad bliską więzią z dzieckiem pracuje się cały czas, a nie tylko przy karmieniu(czy to piersią czy butelką)
więc głowa do góry :] albo spróbuj spojrzeć z innej perspektywy ;) albo mów o tym co Ci nie odpowiada :] ( nie duś w sobie)
dokładnie jak Agusia chyba troche przesadzasz ja bym się cieszyła jakby tak podchodzili do mojego młodego i trochę mnie odciążyli na pewno bym nie narzekała na to wcale. a jak Tobie nie pasuje to albo im powiedz co leży Ci na sercu albo tam niie chodz co 2-3dni tylko raz w tygodniu albo raz na dwa i po problemie. ja tak zrobilam i jestem spokojniejsza.
Jasne, że nie sposob karmienia decyduje o wiezi z dzieckiem ;) ale mozna uzyc takiego argumentu jezeli dziadkowie tak nachalnie sie wcinają we wszystko, mnie tez osobiscie denerwuje wyreczanie mnie tsam gdxzie tego nie potrzebuje lub nie chce, moje dziecko jest przeze mnie dlugo wyczekiwane i teraz kazda chwila z nim jest dla mnie bezcenna i uwielbiam sie nim zajmowac a drazni mnie i stresuje niepotrzebnie takie "wyrywanie" dziecka i nadgorliwosc i roznego rodzaju zachowania o jakich tu dziewczyny piszecie. Ja nie ograniczam mojemu dziecku kontaktow z innymi ludxmi , wiadomo, ale uwazam ze sa sytuacje, gdzie wypadaloby mame zapytac o zgode, bo pomagajac na sile to jak to sie mowi, mozna i kota zaglaskac na smierc. Trzeba sie nauczyc, co nie jest latwe i tez sie tego staram uczyc zeby otwarcie mowic ze sie czegos nie chce i odwrotnie ze sie potrzebuje pomocy wtedy gdy faktycznie tak jest.