Widok
nie bądż załamana, intercyza, to nie koniec świata, ja tez sobie zazyczyłam przy kupnie mieszkania cos w stylu ntercyzy i mam, tu nie chodzi o brak zaufania tylko o przyszłośc i zabezpieczenie.
Intercyza to nic strasznego, porozmawiajcie na spokojnie dlaczego tego chce i jakie ma powody i wtedy bedziesz wiedziala, że to chodzi o wasze wspólne dobro.
powodzenia
Intercyza to nic strasznego, porozmawiajcie na spokojnie dlaczego tego chce i jakie ma powody i wtedy bedziesz wiedziala, że to chodzi o wasze wspólne dobro.
powodzenia
to zależy na kogo spoczywa wiekszosc majatkowa-czasami intercyza to dobra sprawa jezeli mąż prowadzi dziwne interesy a mieszkanie jest przepisane na Ciebie i np.meżowi sie noga powinie (nie życzę) i narobi długów to przynajmniej mieszkania Wam nie zabiora .Dałam tylko taki przykład -a powodów intercyzy może być wiele.
Eeech! Współczuję, bo dla mnie to również brak zaufania i otwieranie sobie furtki typu " a jak nam nie wyjdzie". My na szczęście zbyt dużo dóbr nie mieliśmy przed ślubem, tak więc intercyza nie miałaby sensu;P Ale gdyby mój ówczesny Narzeczony zaproponował coś takiego to z pewnością zastanowiłabym się czy ma do tego podstawy i porozmawiałabym z Nim i to szczerze, o tym co mnie boli... Powodzenia:)
Matyda, ur. 15.10.2008; 3430g, 54 cm
Niekoniecznie.
Jeśli jedno z małżonków prowadzi firmę, intercyza jest formą zabezpieczenia przed egzekucją długów - z majątku tego drugiego małżonka nie można wtedy dokonać egzekucji. W takim przypadku intercyza jest dowodem troski o dobro współmałżonka. Przydaje się także w przypadku, gdy jedno ze współmałżonków ma dziecko z poprzedniego związku albo jakieś długi.
Ale słyszałam też o przypadkach, w których pomysł intercyzy podsuwała teściowa, bo jej się synowa nie podobała i miała nadzieję, że małżeństwo za długo nie potrwa. Trzeba się po prostu dowiedzieć, dlaczego narzeczony chce podpisać intercyzę - potrzebna jest szczera rozmowa. Poza tym w intercyzie przydałoby się zastrzec różne sytuacje, na przykład taką, w której żona zajmuje się domem czy dzieckiem (np. urlop wychowawczy) a mąż zarabia, bo w tym przypadku żona też ma swój wkład pracy w rodzinę i należy jej się część pieniędzy przynoszonych przez męża.
A może chodzi o jakiś majątek, który narzeczony ma w tej chwili? Trzeba go wtedy uświadomić, że majątek posiadany przed ślubem nie wchodzi w skład majątku wspólnego.
Jeśli jedno z małżonków prowadzi firmę, intercyza jest formą zabezpieczenia przed egzekucją długów - z majątku tego drugiego małżonka nie można wtedy dokonać egzekucji. W takim przypadku intercyza jest dowodem troski o dobro współmałżonka. Przydaje się także w przypadku, gdy jedno ze współmałżonków ma dziecko z poprzedniego związku albo jakieś długi.
Ale słyszałam też o przypadkach, w których pomysł intercyzy podsuwała teściowa, bo jej się synowa nie podobała i miała nadzieję, że małżeństwo za długo nie potrwa. Trzeba się po prostu dowiedzieć, dlaczego narzeczony chce podpisać intercyzę - potrzebna jest szczera rozmowa. Poza tym w intercyzie przydałoby się zastrzec różne sytuacje, na przykład taką, w której żona zajmuje się domem czy dzieckiem (np. urlop wychowawczy) a mąż zarabia, bo w tym przypadku żona też ma swój wkład pracy w rodzinę i należy jej się część pieniędzy przynoszonych przez męża.
A może chodzi o jakiś majątek, który narzeczony ma w tej chwili? Trzeba go wtedy uświadomić, że majątek posiadany przed ślubem nie wchodzi w skład majątku wspólnego.
Chodzi o to, że wtedy sąd bierze tylko jego dochody przy ustalaniu alimentów, a więc w sytuacji gdy Ty zarabiasz więcej, jest to korzystne dla Ciebie i ew. Waszego wspólnego przyszłego dziecka, bo Ty nie podwyższasz swoimi zarobkami jego dochodów. Gdybyś Ty zarabiała więcej, to nie mając intercyzy de facto płaciłabyś część jego alimentów. Podobnie, jeśli on przestałby płacić alimenty z jakiegokolwiek powodu, a macie intercyzę, to komornik nie może ruszyć Twojego majątku żeby ściągnąć alimenty. Możecie też cały Wasz majątek zapisać na Ciebie i wtedy jego dziecko nie odziedziczy nic po nim, bo on nie będzie mieć majątku, a po Tobie dziedziczy tylko Twoje dziecko. . Jakoś korzystniej wychodzi też z dziedziczeniem w ogóle, chodzi o jakieś ułamki majątku, ale to już powinien Ci prawnik wyjaśnić, bo ja nie znam aż takich szczegółów. W każdym razie, jeśli Twój narzeczony ma dziecko, to intercyza może być dla Ciebie korzystna, bo zabezpiecza Ciebie i Twój majątek przed roszczeniami matki tamtego dziecka w przypadku, gdyby Twój małżonek np. stracił pracę. Najlepiej będzie, jak pójdziesz z tym do prawnika, wydasz może ze 100-200 zł, a uchroni Cię to przed konsekwencjami finansowymi na przyszłość.
Intercyzę stosują przyszli małżonkowie coraz częściej, o ile jest to konrakt tolerowany dla ludzi dojrzałych z pewnym dorobkiem życiowym i majątkowym, o tyle dla młodych małżeństw, jest czymś, w moim przekonaniu, przerażającym! Podważa wogóle, sens zawarcia małżeństwa, w tym konkretnym przypadku...
Truizmem jest, że małżeństwo jest tak silną wspólnotą dwojga ludzi, duchową, cielesną i majątkową, że wszelkie ograniczenia stawiają pod znakiem zapytania zawarcie go. To krok od małżeństw ...terminowych, może nawet małżeństw z wyłączeniem jednego cycka przyszłej żony z pieszczot, albo seksu tylko w pozycjach i technikach "kościołowych", tzn np bez seksu oralnego ;-).
Od strony technicznej "zjawisko" zwane intercyzą, może ci przybliżyć, jak się wydaje, tutejsze lodowe babsko, przypominające Helenę Wolińską-Brus...
PS No ...Fajga, na co czekasz? doradź coś dziewczynie!... :-)
Truizmem jest, że małżeństwo jest tak silną wspólnotą dwojga ludzi, duchową, cielesną i majątkową, że wszelkie ograniczenia stawiają pod znakiem zapytania zawarcie go. To krok od małżeństw ...terminowych, może nawet małżeństw z wyłączeniem jednego cycka przyszłej żony z pieszczot, albo seksu tylko w pozycjach i technikach "kościołowych", tzn np bez seksu oralnego ;-).
Od strony technicznej "zjawisko" zwane intercyzą, może ci przybliżyć, jak się wydaje, tutejsze lodowe babsko, przypominające Helenę Wolińską-Brus...
PS No ...Fajga, na co czekasz? doradź coś dziewczynie!... :-)
Czarna Żmija napisał(a):
> c****ię to ty masz w gaciach.
> Facet właśnie chce dziewczynę zabezpieczyć na złe chwile.
flagon: :-)))) śmiesznie byś wyglądała w moich gaciach na głowie, no i wtedy byłabyś rzeczywiście c**** w moich gaciach :-)))
A propos, znasz to? kobiecy narząd płciowy na "u"...
PS ...usta
> c****ię to ty masz w gaciach.
> Facet właśnie chce dziewczynę zabezpieczyć na złe chwile.
flagon: :-)))) śmiesznie byś wyglądała w moich gaciach na głowie, no i wtedy byłabyś rzeczywiście c**** w moich gaciach :-)))
A propos, znasz to? kobiecy narząd płciowy na "u"...
PS ...usta
wiesz my tez myslelismy o intercyzie,własnie z jednego konkretnego powodu.Moj przyszły maz ma firme ,wiec nie daj boze cos sie stanie wpadnie w długi itp to intercyza w tym wypadku jes t jedynym wyjsciem abyśmy nie stracili dorobku całego zycia oboje...gdyz jego długi można wtedy sciagnąc tylko z jego konta , z jego dorobku-ja pozostaje nieobarczona finansowo i mozemy dalej zyc spokojnie majac jakies pieniadze na start....to tak bardzo prosto wytłumaczone ..abys pojeła istate...jesli chodzi o bełkot dotyczacy terminowosci zwiazków to to absolutna bzdura-jesli ktos zakłada ze zwiazek nie przetrzyma to nie bierze slubu koscielnego...pogadaj ze swoim przyszłym najlepiej ..nie ma co sie martwic :):)
My mamy intercyzę. Obydwoje na brak pieniędzy nie narzekamy, prowadzimy swoje firmy i sama intercyza jest dla nas nawzjem, oprócz jej praktycznych zalet, potwierdzeniem, że to nie nasze pieniądze nas interesują. Praktyczne zalety sa takie, że jeżeli komuś się noga powinie, to pieniądze tej drugiej osoby będą zabezpieczone i wtedy to ona będzie utzrymywała dom. Widać więc wyraźnie, że intercyza jest wyrazem dużego zaufania, a nie jego braku.
PS. Flagon - rozczarowałeś mnie. Bardzo. Nie trudź się odpowiedzią.
PS. Flagon - rozczarowałeś mnie. Bardzo. Nie trudź się odpowiedzią.
A gdy jest vice versa, to korzystniej dla nowego związku jest nie zawierać rozdzielności majątkowej, bo niższy dochód żony zaniża dochody na osobę w rodzinie. Dlatego piszę, że nie należy od razu podchodzić negatywnie do rozdzielności, tylko udać się do prawnika po fachową poradę i wybrać najkorzystniejszą opcję.
Na forum takie rady są g.wno warte.
Na forum takie rady są g.wno warte.
Czarna Żmija napisał(a):
> A gdy jest vice versa, to korzystniej dla nowego związku jest
> nie zawierać rozdzielności majątkowej, bo niższy dochód żony
> zaniża dochody na osobę w rodzinie. Dlatego piszę, że nie
> należy od razu podchodzić negatywnie do rozdzielności, tylko
> udać się do prawnika po fachową poradę i wybrać
> najkorzystniejszą opcję.
> Na forum takie rady są g.wno warte.
flagon: jeśli w ostatnim zdaniu pisałaś o swoich radach, to tak, zgadzam się. :-)
> A gdy jest vice versa, to korzystniej dla nowego związku jest
> nie zawierać rozdzielności majątkowej, bo niższy dochód żony
> zaniża dochody na osobę w rodzinie. Dlatego piszę, że nie
> należy od razu podchodzić negatywnie do rozdzielności, tylko
> udać się do prawnika po fachową poradę i wybrać
> najkorzystniejszą opcję.
> Na forum takie rady są g.wno warte.
flagon: jeśli w ostatnim zdaniu pisałaś o swoich radach, to tak, zgadzam się. :-)
Lena, w intercyzie można zawrzeć różne zapisy. W powszechnej opinii samo słowo "intercyza" nabrało wydźwięku pejoratywnego, nie wiadomo dlaczego jest synonimem braku zaufania w małżeństwie. A to kompletna bzdura. Fakt, bardzo ważne dla Ciebie w tym momencie powinny być pobudki Twojego przyszłego męża do podpisania tej umowy... Ale każdy prawnik wyjaśni Ci wszystkie konsekwencje różnych zapisów w intercyzie. To absolutnie nie musi wyglądać tak jak we łzawych filmach "z życia wziętych" - ona z oddaniem wychowała czworo dzieci, on odszedł zabierając dom, firmę i pieniądze... Jestem wielką zwolenniczką intercyzy. I nie tylko biznesmeni powinni się zabezpieczać. Wiele przeciętnie zarabiających małżeństw np. bierze kredyty z którymi banki też potrafią zrobić niezłe cuda...
tulla napisał(a):
> My mamy intercyzę. Obydwoje na brak pieniędzy nie narzekamy,
> prowadzimy swoje firmy i sama intercyza jest dla nas nawzjem,
> oprócz jej praktycznych zalet, potwierdzeniem, że to nie nasze
> pieniądze nas interesują. Praktyczne zalety sa takie, że jeżeli
> komuś się noga powinie, to pieniądze tej drugiej osoby będą
> zabezpieczone i wtedy to ona będzie utzrymywała dom. Widać więc
> wyraźnie, że intercyza jest wyrazem dużego zaufania, a nie jego
> braku.
>
> PS. Flagon - rozczarowałeś mnie. Bardzo. Nie trudź się
> odpowiedzią.
flagon: skoro ty się tyle natrudziłaś, żeby w piękne kwiatki ubrać tzw nowoczesne, "zdroworozsądkowe" małżeństwo...
Opisałaś "orła", jest jeszcze "reszka" takiej monety. Zgoda, gdy dwoje geszewciarzy zawiera malzeński a raczej kontrakt..., muszą się jakoś zabezpieczyć na wypadek plajty ktoregoś z nich, jest to więc świetny pomysł jak wystrychnąć na dutka swoich wierzycieli i nie spłacić swoich wierzytelności w razie czego...
Ale gdy ona nie jest majętna, albo nie ma "łba" do interesu? pakuje się w widzimisię męża, biznesik męża nie musi upaść, jest duża szansa, że rozkwitnie, a gdy przyjdzie czas wymiany żony na nowszy model, sytuacja jest bardziej komfortowa dla zapobiegliwego małżonka, już tak bardzo nie będzie musiał się "działkować" SWOIM majątkiem przy rozwodzie. :-)
> My mamy intercyzę. Obydwoje na brak pieniędzy nie narzekamy,
> prowadzimy swoje firmy i sama intercyza jest dla nas nawzjem,
> oprócz jej praktycznych zalet, potwierdzeniem, że to nie nasze
> pieniądze nas interesują. Praktyczne zalety sa takie, że jeżeli
> komuś się noga powinie, to pieniądze tej drugiej osoby będą
> zabezpieczone i wtedy to ona będzie utzrymywała dom. Widać więc
> wyraźnie, że intercyza jest wyrazem dużego zaufania, a nie jego
> braku.
>
> PS. Flagon - rozczarowałeś mnie. Bardzo. Nie trudź się
> odpowiedzią.
flagon: skoro ty się tyle natrudziłaś, żeby w piękne kwiatki ubrać tzw nowoczesne, "zdroworozsądkowe" małżeństwo...
Opisałaś "orła", jest jeszcze "reszka" takiej monety. Zgoda, gdy dwoje geszewciarzy zawiera malzeński a raczej kontrakt..., muszą się jakoś zabezpieczyć na wypadek plajty ktoregoś z nich, jest to więc świetny pomysł jak wystrychnąć na dutka swoich wierzycieli i nie spłacić swoich wierzytelności w razie czego...
Ale gdy ona nie jest majętna, albo nie ma "łba" do interesu? pakuje się w widzimisię męża, biznesik męża nie musi upaść, jest duża szansa, że rozkwitnie, a gdy przyjdzie czas wymiany żony na nowszy model, sytuacja jest bardziej komfortowa dla zapobiegliwego małżonka, już tak bardzo nie będzie musiał się "działkować" SWOIM majątkiem przy rozwodzie. :-)
I tu się też mylisz. W intercyzie można zastrzec, w jaki sposób rozstrzygane są sprawy majątkowe przy ewentualnym rozwodzie. Można też zastrzec (z tym, że jest to bardziej praktykowane np. w USA, u nas chyba jeszcze nie), że w wypadku rozwodu z winy jednej ze stron, ta druga zgarnia całą kasiorę, a strona winna zostaje w gaciach i ze szczotką do zębów w łapie. Rozdzielność majątkowa to jedno, intercyza to drugie. Zresztą, nawet mając intercyzę, można niektóre rzeczy posiadać wspólnie - np. kupić dom czy samochód jako współwłasność.
> flagon: skoro ty się tyle natrudziłaś, żeby w piękne kwiatki
> ubrać tzw nowoczesne, "zdroworozsądkowe" małżeństwo...
> Opisałaś "orła", jest jeszcze "reszka" takiej monety. Zgoda,
> gdy dwoje geszewciarzy zawiera malzeński a raczej kontrakt...,
> muszą się jakoś zabezpieczyć na wypadek plajty ktoregoś z nich,
> jest to więc świetny pomysł jak wystrychnąć na dutka swoich
> wierzycieli i nie spłacić swoich wierzytelności w razie
> czego...
> Ale gdy ona nie jest majętna, albo nie ma "łba" do interesu?
> pakuje się w widzimisię męża, biznesik męża nie musi upaść,
> jest duża szansa, że rozkwitnie, a gdy przyjdzie czas wymiany
> żony na nowszy model, sytuacja jest bardziej komfortowa dla
> zapobiegliwego małżonka, już tak bardzo nie będzie musiał się
> "działkować" SWOIM majątkiem przy rozwodzie. :-)
No cóż znowu rozczarownie - brak logiki i wiedzy oraz błędna interpretacja. Do tego obleżywe sfomuowanie "geszefciarze". Rozumiem, że rozdrażnił Cię fakt, że nam sie powodzi. Jedyną radą dla Ciebie byłoby poświęcenie czasu marnowanego na forum, które Cię nie dotyczy na "geszefciarstwo" lub inna formę generowania przychodu.
Małżeństwo jest z miłości, natomiast pieniądze nie należą (przynajmniej u nas) do sfery uczuć, więc te sprawy regulujemy prawnie.
Tak na marginesie - już nie do Flagona : moi Rodzice są najszczęśliwszym małżeństwem jakie znam. Mają też intercyzę. Nikt z nich przez ponad 35 lat nie pomyślał o rozwodzie. Dla mnie intercyza była oczywista zanim jeszcze poznałam przyszłego Męża. On miał podobne poglądy. Moim skromnym zdaniem propozycja intercyzy nie jest tożsama z oskarżeniem o chęć wzbogacenia się małżeństwem. Ale faktem jest, że jak nam intuicja coś podpowiada, to może coś być na rzeczy. Musicie to rozważyć same, jakie są powody tej propozycji.
> ubrać tzw nowoczesne, "zdroworozsądkowe" małżeństwo...
> Opisałaś "orła", jest jeszcze "reszka" takiej monety. Zgoda,
> gdy dwoje geszewciarzy zawiera malzeński a raczej kontrakt...,
> muszą się jakoś zabezpieczyć na wypadek plajty ktoregoś z nich,
> jest to więc świetny pomysł jak wystrychnąć na dutka swoich
> wierzycieli i nie spłacić swoich wierzytelności w razie
> czego...
> Ale gdy ona nie jest majętna, albo nie ma "łba" do interesu?
> pakuje się w widzimisię męża, biznesik męża nie musi upaść,
> jest duża szansa, że rozkwitnie, a gdy przyjdzie czas wymiany
> żony na nowszy model, sytuacja jest bardziej komfortowa dla
> zapobiegliwego małżonka, już tak bardzo nie będzie musiał się
> "działkować" SWOIM majątkiem przy rozwodzie. :-)
No cóż znowu rozczarownie - brak logiki i wiedzy oraz błędna interpretacja. Do tego obleżywe sfomuowanie "geszefciarze". Rozumiem, że rozdrażnił Cię fakt, że nam sie powodzi. Jedyną radą dla Ciebie byłoby poświęcenie czasu marnowanego na forum, które Cię nie dotyczy na "geszefciarstwo" lub inna formę generowania przychodu.
Małżeństwo jest z miłości, natomiast pieniądze nie należą (przynajmniej u nas) do sfery uczuć, więc te sprawy regulujemy prawnie.
Tak na marginesie - już nie do Flagona : moi Rodzice są najszczęśliwszym małżeństwem jakie znam. Mają też intercyzę. Nikt z nich przez ponad 35 lat nie pomyślał o rozwodzie. Dla mnie intercyza była oczywista zanim jeszcze poznałam przyszłego Męża. On miał podobne poglądy. Moim skromnym zdaniem propozycja intercyzy nie jest tożsama z oskarżeniem o chęć wzbogacenia się małżeństwem. Ale faktem jest, że jak nam intuicja coś podpowiada, to może coś być na rzeczy. Musicie to rozważyć same, jakie są powody tej propozycji.
Moim zdaniem intercyza jest tu b. uczciwym rozwiązaniem. Sprawa niemieszania miłości i pieniędzy to jedno; inną kwestią jest to, że skoro każde z Was prowadzi własną firmę, to intercyza zabezpiecza Was przed skutkami decyzji, na które nie macie wpływu. Jeśli jedno z Was popełni jakiś błąd, podejmie złą decyzję i z tego powodu jego firma popadnie w tarapaty, to dlaczego to drugie z Was, które nie miało na tę decyzję wpływu, ma ponosić jej konsekwencje? No chyba, że firmę prowadzi się razem, razem nią zarządza i wtedy wspólnie ponosi się konsekwencje tego zarządzania. Ale jak rozumiem, w tym przypadku tak nie jest.
Czarna Żmija napisał(a):
> Sprawa niemieszania miłości i pieniędzy to jedno;
flagon: pyszna teza, gdy tak jeszcze do tego dodać: małżeństwo, seks, troskę o dom, dzieci, sprzątanie , gotowanie i całą resztę stanowiącą wspólne życie, to po cholerę to wszystko? agencja towarzyska, "swingersparty" ma być substytutem małżeństwa, rodziny?...
> Sprawa niemieszania miłości i pieniędzy to jedno;
flagon: pyszna teza, gdy tak jeszcze do tego dodać: małżeństwo, seks, troskę o dom, dzieci, sprzątanie , gotowanie i całą resztę stanowiącą wspólne życie, to po cholerę to wszystko? agencja towarzyska, "swingersparty" ma być substytutem małżeństwa, rodziny?...
Stary, nie dorabiaj filozofii tam gdzie jej nie ma. Ubrdałeś sobie coś we łbie i twardo się tego trzymasz, podczas gdy zupełnie nie o tym tu dyskutujemy. Pieprzysz od rzeczy i nie umiesz czytać ze zrozumieniem. Mój post W OGÓLE NIE DOTYCZYŁ kwestii miłości itp., bo to już każdy musi odnieść do swojego związku i sam zdecydować.
Czarna Żmija napisał(a):
> Stary, nie dorabiaj filozofii tam gdzie jej nie ma. Ubrdałeś
> sobie coś we łbie i twardo się tego trzymasz, podczas gdy
> zupełnie nie o tym tu dyskutujemy. Pieprzysz od rzeczy i nie
> umiesz czytać ze zrozumieniem. Mój post W OGÓLE NIE DOTYCZYŁ
> kwestii miłości itp., bo to już każdy musi odnieść do swojego
> związku i sam zdecydować.
flagon: Ejże stara, czytasz i nie bardzo kumasz co jest napisane, kartofle lepiej na obiad obierz, czy będzie chińska zupka, może?
> Stary, nie dorabiaj filozofii tam gdzie jej nie ma. Ubrdałeś
> sobie coś we łbie i twardo się tego trzymasz, podczas gdy
> zupełnie nie o tym tu dyskutujemy. Pieprzysz od rzeczy i nie
> umiesz czytać ze zrozumieniem. Mój post W OGÓLE NIE DOTYCZYŁ
> kwestii miłości itp., bo to już każdy musi odnieść do swojego
> związku i sam zdecydować.
flagon: Ejże stara, czytasz i nie bardzo kumasz co jest napisane, kartofle lepiej na obiad obierz, czy będzie chińska zupka, może?
Czarna Żmija napisał(a):
> Na szczęście każdy układa sobie życie tak jak mu się podoba, a
> nie tak jak jakiś tam pyrtek o nicku flagon każe.
flagon: każda usmarkana c****, nawet o nicku Czarna Żmija ma prawo żyć jak jej się podoba, może nawet dać każdemu z gości, dupy na własnym weselu, i nic flagonowi do tego. Tu się zgadzam z tobą... :-)
> Na szczęście każdy układa sobie życie tak jak mu się podoba, a
> nie tak jak jakiś tam pyrtek o nicku flagon każe.
flagon: każda usmarkana c****, nawet o nicku Czarna Żmija ma prawo żyć jak jej się podoba, może nawet dać każdemu z gości, dupy na własnym weselu, i nic flagonowi do tego. Tu się zgadzam z tobą... :-)
flagon napisał(a):
> Odpowiedź gładka, czuć od razu doświadczenie w biznesie, nie
> zmienia jednak i nie podważa sensu, mojego spojrzenia na
> sprawę, geszeft jest tylko geszeftem, ...nawet w małżeństwie.
> :-)
Tak geszeft jest tylko, jeszcze raz powtarzam tylko geszeftem. Małżeństwo to co innego - wspólnota we wszytkich innych sferach życia. Nie muszę żyć z pieniędzy mojego Męża, a on z moich.
> Odpowiedź gładka, czuć od razu doświadczenie w biznesie, nie
> zmienia jednak i nie podważa sensu, mojego spojrzenia na
> sprawę, geszeft jest tylko geszeftem, ...nawet w małżeństwie.
> :-)
Tak geszeft jest tylko, jeszcze raz powtarzam tylko geszeftem. Małżeństwo to co innego - wspólnota we wszytkich innych sferach życia. Nie muszę żyć z pieniędzy mojego Męża, a on z moich.
No przecież wyraźnie napisałem (uff, muszę chyba powtorzyć, bo nie zrozumiało...)
Cyt:
"No jasne! w nowoczesnym małżeństwie każdy powinien żyć za swoje, gdyby zabrakło można zawsze pożyczyć od współmałżonka, można nawet liczyć na niski procen, przecież to po ZNAJOMOŚCI, a to chyba do czegoś zobowiązuje, nieprawdaż? :-)))) "
Cyt:
"No jasne! w nowoczesnym małżeństwie każdy powinien żyć za swoje, gdyby zabrakło można zawsze pożyczyć od współmałżonka, można nawet liczyć na niski procen, przecież to po ZNAJOMOŚCI, a to chyba do czegoś zobowiązuje, nieprawdaż? :-)))) "
tulla napisał(a):
> W małżeństwach bez intercyzy można bezwstydnie żyć na koszt
> drugiego współmałżonka i nie oddawać pożyczonych pieniędzy,
> tak?
flagon:
A wiesz, że coś w tym jest, to znaczy w sensie tego co napisałaś, pozwól, że to rozwinę, bo temat wydaje się być ważki i zasługujący na większą uwagę.
Otóż, najlepszym przykładem wydaje się być ...niepracująca żona, urodzi taka dzieci, a potem tylko siedzi w domu na koszt męża, coś tam niby pierze, gotuje, sprząta, ale co się tłuk jeden przy tym nagada, nazrzędzi i wiecznie tych pieniędzy potrzebuje, żre je czy co? przecież to jest bezwstydne życie na koszt współmałżonka, człowieka zadbanego, bywającego w świecie, w towarzystwie z żoną trudno mu się pokazać, bo darmozjad woli pewnie w domu siedzieć, trzeba by to próchno wyremontować nieco, ubrać, dać na fryzjera, kupić kieckę, buty, i co?!!! wszystko znowu na koszt współmażonka?
Pożyczanie jej pieniędzy. Jakie pożyczanie? ten garkotłuk bezczelnie i bez umiaru upomina się o coraz więcej, mało i mało, nawet gdyby pożyczyła, to z czego odda? przecież siedzi w domu i bezstydnie żyje na koszt współmałżonka.
A gdy taki ciężko pracujący mąż, chce się pozbyć tego wstrętnego darmozjada, ileż to kłopotów go czeka i jakie koszty? będzie żądała i pewnikiem sąd jej przyzna, połowę majątku mężczyzny, na którego koszt żyła bezczelnie przez cały okres małżeństwa.
Masz rację, że jedynym wyjściem z takiej opresji jest intercyza, zapobiegliwy i przewidujący mąż powinien za wczasu pomyśleć o tym.
Gdy przyjdzie co do czego, to PASZŁA WON!!! i zupełnie niewielkim kosztem będzie mógł nieszczęśnik wymienić sobie babę na jakiś nowszy i atrakcyjniejszy model.
No, no, to trzeba przemyśleć!, ta intercyza wydaje się mieć, pewne i niezaprzeczalne zalety.
Dziękuję, że mi to uświadomiłaś, innym zwolenniczkom takiego kontraktu, również :-)
> W małżeństwach bez intercyzy można bezwstydnie żyć na koszt
> drugiego współmałżonka i nie oddawać pożyczonych pieniędzy,
> tak?
flagon:
A wiesz, że coś w tym jest, to znaczy w sensie tego co napisałaś, pozwól, że to rozwinę, bo temat wydaje się być ważki i zasługujący na większą uwagę.
Otóż, najlepszym przykładem wydaje się być ...niepracująca żona, urodzi taka dzieci, a potem tylko siedzi w domu na koszt męża, coś tam niby pierze, gotuje, sprząta, ale co się tłuk jeden przy tym nagada, nazrzędzi i wiecznie tych pieniędzy potrzebuje, żre je czy co? przecież to jest bezwstydne życie na koszt współmałżonka, człowieka zadbanego, bywającego w świecie, w towarzystwie z żoną trudno mu się pokazać, bo darmozjad woli pewnie w domu siedzieć, trzeba by to próchno wyremontować nieco, ubrać, dać na fryzjera, kupić kieckę, buty, i co?!!! wszystko znowu na koszt współmażonka?
Pożyczanie jej pieniędzy. Jakie pożyczanie? ten garkotłuk bezczelnie i bez umiaru upomina się o coraz więcej, mało i mało, nawet gdyby pożyczyła, to z czego odda? przecież siedzi w domu i bezstydnie żyje na koszt współmałżonka.
A gdy taki ciężko pracujący mąż, chce się pozbyć tego wstrętnego darmozjada, ileż to kłopotów go czeka i jakie koszty? będzie żądała i pewnikiem sąd jej przyzna, połowę majątku mężczyzny, na którego koszt żyła bezczelnie przez cały okres małżeństwa.
Masz rację, że jedynym wyjściem z takiej opresji jest intercyza, zapobiegliwy i przewidujący mąż powinien za wczasu pomyśleć o tym.
Gdy przyjdzie co do czego, to PASZŁA WON!!! i zupełnie niewielkim kosztem będzie mógł nieszczęśnik wymienić sobie babę na jakiś nowszy i atrakcyjniejszy model.
No, no, to trzeba przemyśleć!, ta intercyza wydaje się mieć, pewne i niezaprzeczalne zalety.
Dziękuję, że mi to uświadomiłaś, innym zwolenniczkom takiego kontraktu, również :-)
Agatha napisał(a):
> Jeżeli uważasz, że warte rozważania są sytuacje, gdy
> mąż-psychopata każe coś podpisać kompletnie zniewolonej,
> niepełnosprawnej umysłowo żonie, to ok., mogę nawet zużyć w
> toalecie i Twoje świadectwa z podstawówki.
flagon: to nie są rozważania o mężu psychopacie i zniewolonych niepełnosprawnych kobietach...
Dotyczyć mogą większości przyszłych tu mężatek...
Tak więc tę dupę, dyplomem paniusiu, dyplomem, będziesz miała z niego przynajmniej jakiś praktyczny pożytek. :-)
> Jeżeli uważasz, że warte rozważania są sytuacje, gdy
> mąż-psychopata każe coś podpisać kompletnie zniewolonej,
> niepełnosprawnej umysłowo żonie, to ok., mogę nawet zużyć w
> toalecie i Twoje świadectwa z podstawówki.
flagon: to nie są rozważania o mężu psychopacie i zniewolonych niepełnosprawnych kobietach...
Dotyczyć mogą większości przyszłych tu mężatek...
Tak więc tę dupę, dyplomem paniusiu, dyplomem, będziesz miała z niego przynajmniej jakiś praktyczny pożytek. :-)
flagon napisał(a):
> flagon: to nie są rozważania o mężu psychopacie i zniewolonych
> niepełnosprawnych kobietach...
> Dotyczyć mogą większości przyszłych tu mężatek...
> Tak więc tę dupę, dyplomem paniusiu, dyplomem, będziesz miała
> z niego przynajmniej jakiś praktyczny pożytek. :-)
Ale te rozważania są wiele warte i dotyczą sprawnych umysłowo tylko według Ciebie. "Większość przyszłych tu mężatek" wie, czego wymagać od swojego prawnika i nie da sobie wcisnąć umowy zabezpieczającej tylko jedną stronę. Oj, Flagonku, i o czym tu z Tobą rozmawiać- osobniku, który najwyraźniej nigdy w życiu nie widział intercyzy albo innej umowy o rozdzielności majątkowej.
No, ale posiedź jeszcze na różnych forach, może chociaż tam czegoś się dowiesz. Dzisiaj zauważyłam, że nauczyłeś się poprawnej pisowni słowa "geszefciarz". Świetnie, Flagonku.
> flagon: to nie są rozważania o mężu psychopacie i zniewolonych
> niepełnosprawnych kobietach...
> Dotyczyć mogą większości przyszłych tu mężatek...
> Tak więc tę dupę, dyplomem paniusiu, dyplomem, będziesz miała
> z niego przynajmniej jakiś praktyczny pożytek. :-)
Ale te rozważania są wiele warte i dotyczą sprawnych umysłowo tylko według Ciebie. "Większość przyszłych tu mężatek" wie, czego wymagać od swojego prawnika i nie da sobie wcisnąć umowy zabezpieczającej tylko jedną stronę. Oj, Flagonku, i o czym tu z Tobą rozmawiać- osobniku, który najwyraźniej nigdy w życiu nie widział intercyzy albo innej umowy o rozdzielności majątkowej.
No, ale posiedź jeszcze na różnych forach, może chociaż tam czegoś się dowiesz. Dzisiaj zauważyłam, że nauczyłeś się poprawnej pisowni słowa "geszefciarz". Świetnie, Flagonku.
O! doprawdy? czy to znaczy, że są też sprawne umysłowo, przyszłe mężatki (tu pisujące), według twoich norm, paniusiu? :-)
To jakiś osobny rodzaj sprawności umysłowej? :-)))
A większość naszych, przyszłych mężatek, sprawia wrażenie (oby tylko wrażenie) że nie będą tego wiedziały...
Oj, paniusiu, a o czym, z tobą, można rozmawiać? :-)
Jeśli inaczej zdarzyło mi się napisać słowo "geszefciarz", to tylko przez pomyłkę, klawiszówki, pośpiech są powodem wielu pomyłek, chociaż jak można jeszcze inaczej je napisać? nie ma zbyt wielu możliwości.
Ale wskazuje to na wielka uwagę, jaką mi poświęcasz, wybiórczą, chciałoby się rzec... :-)
To jakiś osobny rodzaj sprawności umysłowej? :-)))
A większość naszych, przyszłych mężatek, sprawia wrażenie (oby tylko wrażenie) że nie będą tego wiedziały...
Oj, paniusiu, a o czym, z tobą, można rozmawiać? :-)
Jeśli inaczej zdarzyło mi się napisać słowo "geszefciarz", to tylko przez pomyłkę, klawiszówki, pośpiech są powodem wielu pomyłek, chociaż jak można jeszcze inaczej je napisać? nie ma zbyt wielu możliwości.
Ale wskazuje to na wielka uwagę, jaką mi poświęcasz, wybiórczą, chciałoby się rzec... :-)
:) Sprawdziłam jeszcze raz. Dwa razy dzisiaj zrobiłeś tę samą "literówkę". Przestały Ci się plątać palce po klawiaturze dopiero wtedy, gdy Tulla napisała to słowo poprawnie. Takie "literówki" to bardzo ciekawa właściwość umysłu, zapewne właśnie sprawnego inaczej.
Nigdy nie zwracam uwagi na błędy ortograficzne forumowiczów, bo nie rażą mnie one u osób nie usiłujących na każdym kroku kogoś obrażać. A "geszewciarz" u Flagonka aż błyszczy...
Ale to dobrze, że się uczysz.
Nigdy nie zwracam uwagi na błędy ortograficzne forumowiczów, bo nie rażą mnie one u osób nie usiłujących na każdym kroku kogoś obrażać. A "geszewciarz" u Flagonka aż błyszczy...
Ale to dobrze, że się uczysz.
Agatha napisał(a):
> :) Sprawdziłam jeszcze raz. Dwa razy dzisiaj zrobiłeś tę samą
> "literówkę". Przestały Ci się plątać palce po klawiaturze
> dopiero wtedy, gdy Tulla napisała to słowo poprawnie. Takie
> "literówki" to bardzo ciekawa właściwość umysłu, zapewne
> właśnie sprawnego inaczej.
> Nigdy nie zwracam uwagi na błędy ortograficzne forumowiczów, bo
> nie rażą mnie one u osób nie usiłujących na każdym kroku kogoś
> obrażać. A "geszewciarz" u Flagonka aż błyszczy...
> Ale to dobrze, że się uczysz.
flagon: Coś podobnego paniusiu! tyle trudu sobie zadałaś? Nie dość, że zliczyłaś, to jeszcze czasy przeanalizowałaś stosownych wpisów, jestem pełen podziwu. Dziękuję, sam nie cierpię błędów u innych, a jeszcze bardziej, gdy sam je robię. Ale pewnie nie uszło twojej niezwykłej wrażliwości na błędy, że nigdy nie napisałem "geszewt", a używałem tego wyrazu wielokrotnie. Ale nie mogę mieć do ciebie o to żalu, przeżywane "duchowe orgazmy" doznawane po odkryciu każdego mojego błędu całkowicie cię usprawiedliwiają:-)
Zmartwię cię może, ale wytykanie mi błędów, jakie od czasu do czasu jednak popełniam, wcale mnie nie peszy, wprost przeciwnie, bardzo cieszy, pozwala bowiem unikać ich w przyszłości. Ale cieszę się, że sprawiają ci tyle satysfakcji, więc nie są takie nieużyteczne. :-)
Pilnie czytaj, to co napiszę i śmiało wytykaj mi błędy, zrobisz mi tym przysługę. :-)
> :) Sprawdziłam jeszcze raz. Dwa razy dzisiaj zrobiłeś tę samą
> "literówkę". Przestały Ci się plątać palce po klawiaturze
> dopiero wtedy, gdy Tulla napisała to słowo poprawnie. Takie
> "literówki" to bardzo ciekawa właściwość umysłu, zapewne
> właśnie sprawnego inaczej.
> Nigdy nie zwracam uwagi na błędy ortograficzne forumowiczów, bo
> nie rażą mnie one u osób nie usiłujących na każdym kroku kogoś
> obrażać. A "geszewciarz" u Flagonka aż błyszczy...
> Ale to dobrze, że się uczysz.
flagon: Coś podobnego paniusiu! tyle trudu sobie zadałaś? Nie dość, że zliczyłaś, to jeszcze czasy przeanalizowałaś stosownych wpisów, jestem pełen podziwu. Dziękuję, sam nie cierpię błędów u innych, a jeszcze bardziej, gdy sam je robię. Ale pewnie nie uszło twojej niezwykłej wrażliwości na błędy, że nigdy nie napisałem "geszewt", a używałem tego wyrazu wielokrotnie. Ale nie mogę mieć do ciebie o to żalu, przeżywane "duchowe orgazmy" doznawane po odkryciu każdego mojego błędu całkowicie cię usprawiedliwiają:-)
Zmartwię cię może, ale wytykanie mi błędów, jakie od czasu do czasu jednak popełniam, wcale mnie nie peszy, wprost przeciwnie, bardzo cieszy, pozwala bowiem unikać ich w przyszłości. Ale cieszę się, że sprawiają ci tyle satysfakcji, więc nie są takie nieużyteczne. :-)
Pilnie czytaj, to co napiszę i śmiało wytykaj mi błędy, zrobisz mi tym przysługę. :-)
Lena, teraz czytam cały ten wątek i myślę, że nawet gdy sprawa intercyzy zostanie załatwiona, to w Tobie i tak pozostaną pewne wątpliwości.
A Ty masz doskonałą możliwość niemal 100% stwierdzenia, czy twój narzeczony umie oddzielić uczucia od pieniędzy, oraz dowiedzenia się, czy z jego strony mogą Cię spotkać niemiłe niespodzianki, również finansowe.
Przeanalizuj jego opiekę nad dzieckiem (i nic do tego nie ma stosunek do matki dziecka). Jeżeli cokolwiek (nawet straszne działania rodziny dziecka) przeszkadza Twojemu narzeczonemu w spotkaniach z dzieckiem, jeżeli płaci na nie absolutnie minimalne kwoty (zwłaszcza, jeśli sam żyje na wyższym poziomie) to to jest powód do rozpaczy, a nie jego chęć do podpisania intercyzy.
A Ty masz doskonałą możliwość niemal 100% stwierdzenia, czy twój narzeczony umie oddzielić uczucia od pieniędzy, oraz dowiedzenia się, czy z jego strony mogą Cię spotkać niemiłe niespodzianki, również finansowe.
Przeanalizuj jego opiekę nad dzieckiem (i nic do tego nie ma stosunek do matki dziecka). Jeżeli cokolwiek (nawet straszne działania rodziny dziecka) przeszkadza Twojemu narzeczonemu w spotkaniach z dzieckiem, jeżeli płaci na nie absolutnie minimalne kwoty (zwłaszcza, jeśli sam żyje na wyższym poziomie) to to jest powód do rozpaczy, a nie jego chęć do podpisania intercyzy.
Ciesze sie ,ze wpadlam na ten watek - bo i mnie temat dotyczy ... tylko czy ja dobrze zrozumialam -sad ma prawo obliczac alimenty na dziecko z poprzedniego zwiazku biorac pod uwage moje i mojego meza dochody ? to jakis absurd ! przykladowo ja zarabiam 3500 tys moj 2500 to sad ma prawo podwyzszyc alimenty obliczajac wspolny nasz dochod ?
Tobie nie jest. Twojemu dziecku może kiedyś natomiast być potrzebna, żeby po Waszej śmierci nie ciągać się po sądach z przyrodnim rodzeństwem. Naprawdę, na forum nie da się o tym gadać, porozmawiaj z prawnikiem. Będzie to parę groszy dobrze wydane. Być może zdecydujesz się jednak jej nie podpisywać, jednak warto mieć opinię fachowca przy takiej decyzji.
Ideały ideałami, a życie życiem, zwłaszcza jeśli ma się sytuację rodzinną pokomplikowaną.
Ideały ideałami, a życie życiem, zwłaszcza jeśli ma się sytuację rodzinną pokomplikowaną.
Agatha napisał(a):
> Lena, teraz czytam cały ten wątek i myślę, że nawet gdy sprawa
> intercyzy zostanie załatwiona, to w Tobie i tak pozostaną pewne
> wątpliwości.
> A Ty masz doskonałą możliwość niemal 100% stwierdzenia, czy
> twój narzeczony umie oddzielić uczucia od pieniędzy, oraz
> dowiedzenia się, czy z jego strony mogą Cię spotkać niemiłe
> niespodzianki, również finansowe.
>
> Przeanalizuj jego opiekę nad dzieckiem (i nic do tego nie ma
> stosunek do matki dziecka). Jeżeli cokolwiek (nawet straszne
> działania rodziny dziecka) przeszkadza Twojemu narzeczonemu w
> spotkaniach z dzieckiem, jeżeli płaci na nie absolutnie
> minimalne kwoty (zwłaszcza, jeśli sam żyje na wyższym poziomie)
> to to jest powód do rozpaczy, a nie jego chęć do podpisania
> intercyzy.
flagon: no przecież, to jest zwykły bełkot...
> Lena, teraz czytam cały ten wątek i myślę, że nawet gdy sprawa
> intercyzy zostanie załatwiona, to w Tobie i tak pozostaną pewne
> wątpliwości.
> A Ty masz doskonałą możliwość niemal 100% stwierdzenia, czy
> twój narzeczony umie oddzielić uczucia od pieniędzy, oraz
> dowiedzenia się, czy z jego strony mogą Cię spotkać niemiłe
> niespodzianki, również finansowe.
>
> Przeanalizuj jego opiekę nad dzieckiem (i nic do tego nie ma
> stosunek do matki dziecka). Jeżeli cokolwiek (nawet straszne
> działania rodziny dziecka) przeszkadza Twojemu narzeczonemu w
> spotkaniach z dzieckiem, jeżeli płaci na nie absolutnie
> minimalne kwoty (zwłaszcza, jeśli sam żyje na wyższym poziomie)
> to to jest powód do rozpaczy, a nie jego chęć do podpisania
> intercyzy.
flagon: no przecież, to jest zwykły bełkot...
Akurat czytam cos z innej bajki: Ojciec chrzestny
A oto mój ulubiony cytat, według którego kieruję się w życiu: "Przyjaźń jest wszystkim. Przyjaźń to coś więcej niż talent. Więcej niż władza. Prawie się równa rodzinie." Pozdrawiam i gorąco polecam
a teraz drogi Flagonie - nie zasmiecajmy watku - stworz wlasny!!!!!!!!
A oto mój ulubiony cytat, według którego kieruję się w życiu: "Przyjaźń jest wszystkim. Przyjaźń to coś więcej niż talent. Więcej niż władza. Prawie się równa rodzinie." Pozdrawiam i gorąco polecam
a teraz drogi Flagonie - nie zasmiecajmy watku - stworz wlasny!!!!!!!!
"Siema" lodowa babo :-), skutecznie udaje mi się przyszłość przewidywać, wiesz? co prawda jeszcze nie tak bardzo aby przewidzieć numerki w lotto , przyznaję to ze smutkiem :-(
Ja wiem i czuje to, że się mną zajmujesz, tyś mi jak matka, prawie.
Proste zdania nie są jeszcze gwarancją tego, żeby coś z nich wynikało, chociaż starasz się pisać niezwykle kwieciście... ale to też nie daje gwarancji...
Zaśmiecać? jesteś niesprawiedliwa, zauważ jak rozrósł się wątek Kayli, musi być niezwykle zadowolona z tego faktu :-)
Ja wiem i czuje to, że się mną zajmujesz, tyś mi jak matka, prawie.
Proste zdania nie są jeszcze gwarancją tego, żeby coś z nich wynikało, chociaż starasz się pisać niezwykle kwieciście... ale to też nie daje gwarancji...
Zaśmiecać? jesteś niesprawiedliwa, zauważ jak rozrósł się wątek Kayli, musi być niezwykle zadowolona z tego faktu :-)