Widok
Szczegóły dwa
-1-
Miło, że zgadzasz się ze mną akurat w tym szczególe.
Chesz soczku na zgodę - ... może Kubusia?
-2-
do Verb
Przejęzyczenie? -> Irackie rakiety leciały do Kuwejtu, a nie do Izraela.
W Emiratach to chyba znakomita większość nadużywa tamtejszego odpowiednika naszego słowa "przyjaciel". Zakłamany muzealny świat.
Miło, że zgadzasz się ze mną akurat w tym szczególe.
Chesz soczku na zgodę - ... może Kubusia?
-2-
do Verb
Przejęzyczenie? -> Irackie rakiety leciały do Kuwejtu, a nie do Izraela.
W Emiratach to chyba znakomita większość nadużywa tamtejszego odpowiednika naszego słowa "przyjaciel". Zakłamany muzealny świat.
Martuniu...skieruj swoja prosbe,a raczej zyczenie-w kierunku Stworka,to Ona zaczela te dyskusje...Wojna jest straszna...wiec
pogodzie hihihi hehehe
Albo o biednych robaczkach wbitych na haczyki wedkarskich wedek :)
Ucalowania dla Ciebie i FATE :*)))
Ps. A teraz sie rozpakuje po wachcie i pojde sobie do wanienki sie pomoczyc...
Albo o biednych robaczkach wbitych na haczyki wedkarskich wedek :)
Ucalowania dla Ciebie i FATE :*)))
Ps. A teraz sie rozpakuje po wachcie i pojde sobie do wanienki sie pomoczyc...
Dyktor Coś Tam
Owszem, owszem. Do Izraela. Saddam liczył na pomoc krajów arabskich w swej wojnie z USA, ale się przeliczył. Wpadł więc na pomysł, by wysłać rakiety do Izraela - "wspólnego wroga wszystkich arabów". Chciał wciągnąć Izrael do wojny. Myślal, ż w ten sposób uda mu się jednak znaleźć sojuszników. Ale przeliczył się po raz drugi.
...
(Kap! Kap! Kap! Kap!)
(Kap! Kap! Kap! Kap!)
Proszę nie kap...
Trwoga i zwątpienie
(Kap, kap, kap...)
Ból i zdziecinnienie
(Kap! Kap! Kap!)
Łza płynie po szybie (Kap)
Zamykam drzwi. (Kap)
Włączam wycieraczki (Tak łatwo się nas nie pozbędziesz, kap, kap, kap!!!...)
Uruchamiam nawiew (kap, kap, kap, kap...)
Ludzie i tak codziennie giną!!!!
(Kap, kap, kap, kap, kap)
Pierdol się z tym swoim z****nym KAP, KAP!!!!!
(..., ...)
Przepraszam...
(Kap?)
Tak... Kap...
(Kap...)
(Kap! Kap! Kap! Kap!)
Proszę nie kap...
Trwoga i zwątpienie
(Kap, kap, kap...)
Ból i zdziecinnienie
(Kap! Kap! Kap!)
Łza płynie po szybie (Kap)
Zamykam drzwi. (Kap)
Włączam wycieraczki (Tak łatwo się nas nie pozbędziesz, kap, kap, kap!!!...)
Uruchamiam nawiew (kap, kap, kap, kap...)
Ludzie i tak codziennie giną!!!!
(Kap, kap, kap, kap, kap)
Pierdol się z tym swoim z****nym KAP, KAP!!!!!
(..., ...)
Przepraszam...
(Kap?)
Tak... Kap...
(Kap...)
...
Biegnie...
Jej włosy falują czyniąc ze mnie najszczęśliwszego obserwatora pod
Słońcem
Wiatr przeplata się z jej oddechem
Ociera zuchwale o jej ciało
Dotyka piersi, brzucha
Wieje z północy
A więc z naszej krainy. Wiatr jest przecież naszym starym
Przyjacielem
Pamiętam, jak się poznaliśmy...
A teraz on wlatuje w jej usta
Drażni oczy
Bagatelizuje mnie
Moje prawa
Zdrajca
Zazdrosny? Ja?
A on?
s*******!!
Jej włosy falują czyniąc ze mnie najszczęśliwszego obserwatora pod
Słońcem
Wiatr przeplata się z jej oddechem
Ociera zuchwale o jej ciało
Dotyka piersi, brzucha
Wieje z północy
A więc z naszej krainy. Wiatr jest przecież naszym starym
Przyjacielem
Pamiętam, jak się poznaliśmy...
A teraz on wlatuje w jej usta
Drażni oczy
Bagatelizuje mnie
Moje prawa
Zdrajca
Zazdrosny? Ja?
A on?
s*******!!
...
I dokąd zmierzasz
Odkąd uciekłaś spod opieki absurdalnej
Nicości?
Żyjesz inną stroną świadomości
I co?
Świat to broszka
Przyczepiłem to do klapy
Ale mi nie pasuje...
Zbyt pretensjonalne...
Za moimi drzwiami nie spotkasz proroka
Nie wskażę ci drogi
Nie pocieszę słowem
Nie okryję kocem
Żyję inną stroną świadomości
A twój absurd umiera...
Wraz ze mną...
Odkąd uciekłaś spod opieki absurdalnej
Nicości?
Żyjesz inną stroną świadomości
I co?
Świat to broszka
Przyczepiłem to do klapy
Ale mi nie pasuje...
Zbyt pretensjonalne...
Za moimi drzwiami nie spotkasz proroka
Nie wskażę ci drogi
Nie pocieszę słowem
Nie okryję kocem
Żyję inną stroną świadomości
A twój absurd umiera...
Wraz ze mną...
...
Na trwogę biją dzwony
Ulice pełne zgiełku
I codziennego chaosu
Nikną wśród napastliwej kolonii
Kropli deszczu
Ja wiem
Mea Culpa...
Oddałem życie w opiekę czasu
Ciężkie zegary jak kat
I nauczyciel zarazem
Każą surowo
Za mój prywatny smutek
Ja wiem
Mea Culpa...
Wśród brudu ulic
Wśród czerni uczuć
Ukrywamy się dziś przed deszczem oczyszczenia
Pod dziurawymi parasolami
Ja wiem
Mea Culpa...
Ulice pełne zgiełku
I codziennego chaosu
Nikną wśród napastliwej kolonii
Kropli deszczu
Ja wiem
Mea Culpa...
Oddałem życie w opiekę czasu
Ciężkie zegary jak kat
I nauczyciel zarazem
Każą surowo
Za mój prywatny smutek
Ja wiem
Mea Culpa...
Wśród brudu ulic
Wśród czerni uczuć
Ukrywamy się dziś przed deszczem oczyszczenia
Pod dziurawymi parasolami
Ja wiem
Mea Culpa...
...
Nocne bytowanie
Wbija osinowy kołek
W ludzką rozwagę
Wiem
Jestem wampirem dnia
Słońce można przekupić
Jak każdego...
Jestem obłąkany krwią
Tańczę w poświacie śmierci
I wciąż nie mogę przestać
Wieczne potępienie
Wieczny głód
Wieczna pokuta
Ale przecież i tak bywa...
Zagraj mi jeszcze raz
Tą smutną melodię
Na stuletnim fortepianie
Spod którego płynie krew pokoleń
Powalonych potęgą
Czarnych barw
Melancholii...
Wbija osinowy kołek
W ludzką rozwagę
Wiem
Jestem wampirem dnia
Słońce można przekupić
Jak każdego...
Jestem obłąkany krwią
Tańczę w poświacie śmierci
I wciąż nie mogę przestać
Wieczne potępienie
Wieczny głód
Wieczna pokuta
Ale przecież i tak bywa...
Zagraj mi jeszcze raz
Tą smutną melodię
Na stuletnim fortepianie
Spod którego płynie krew pokoleń
Powalonych potęgą
Czarnych barw
Melancholii...
...
Kim jesteś, Ty, która bawisz się Zmysłami?
Z premedytacją...
Zamykasz żaluzje, zasłony
Pogrążamy się w ciemności
Nadzy, gorący
Odchodzisz...
Muskasz włosami moją twarz
Wiesz, że odpływam w nicość
Lubisz to
Ale nie dotrzymasz mi towarzystwa...
Może kiedy indziej...
Kiedy dotykam Twych ust
Potoki rozkoszy przerywają tamę rozsądku
I nie słucham Mądrego Starca
Który cichutko płacze nad mymi grzechami...
Przerywasz nić błogiej nieświadomości
Pod kocem pragnienia
Czuję się obecnie zupełnie nagi
Gdy twój gniew sięgnie zenitu
Stracę nawet ten koc...
A potem, nim minie jedna dekada
Znów mnie zaprosisz do siebie
Dasz przyjemność rozpustnego obcowania
I będę Cię kochał
I będę Cię nienawidził...
Z premedytacją...
Zamykasz żaluzje, zasłony
Pogrążamy się w ciemności
Nadzy, gorący
Odchodzisz...
Muskasz włosami moją twarz
Wiesz, że odpływam w nicość
Lubisz to
Ale nie dotrzymasz mi towarzystwa...
Może kiedy indziej...
Kiedy dotykam Twych ust
Potoki rozkoszy przerywają tamę rozsądku
I nie słucham Mądrego Starca
Który cichutko płacze nad mymi grzechami...
Przerywasz nić błogiej nieświadomości
Pod kocem pragnienia
Czuję się obecnie zupełnie nagi
Gdy twój gniew sięgnie zenitu
Stracę nawet ten koc...
A potem, nim minie jedna dekada
Znów mnie zaprosisz do siebie
Dasz przyjemność rozpustnego obcowania
I będę Cię kochał
I będę Cię nienawidził...
...
Wciąż
Na nowo odkrywam
Geometrie Twego ciała
Wśród szeptów
Gniewnych
Zazdrosnych spojrzeń
Słońce nad stepem
Topi resztki pożądania
Za
Widnokręgiem czeka nas
Oczyszczenie
Wśród drzew
Niezmierzonej Tajgi
Szukam Ciebie
Nim mróz skuje serca
Przybędę
Na dachu świata
Kochamy się co dnia
W sąsiedztwie
Morderców
Co serca ich kamienne
Wypełnia pasywna nienawiść
A gdy opadnie
Deszczowa zasłona
Osnuje nas mgłą zwątpienia
Pochłonie nas morze bezsensu
Zgubimy się
Na kolejny milion lat...
Na nowo odkrywam
Geometrie Twego ciała
Wśród szeptów
Gniewnych
Zazdrosnych spojrzeń
Słońce nad stepem
Topi resztki pożądania
Za
Widnokręgiem czeka nas
Oczyszczenie
Wśród drzew
Niezmierzonej Tajgi
Szukam Ciebie
Nim mróz skuje serca
Przybędę
Na dachu świata
Kochamy się co dnia
W sąsiedztwie
Morderców
Co serca ich kamienne
Wypełnia pasywna nienawiść
A gdy opadnie
Deszczowa zasłona
Osnuje nas mgłą zwątpienia
Pochłonie nas morze bezsensu
Zgubimy się
Na kolejny milion lat...
...
Wśród błękitnych jak Twoje oczy
Fal Bałtyku
Zostawiłem gdzieś życie przypadkiem
Jak ja nieszczęsny mam
Je teraz odnaleźć?
Mobilizacja
Ustrój ponagla systemy nerwowe
A jakże
Nie obejdzie się przecież
Bez przyspieszonego kursu umierania…
Wszystkie komórki podniecone
Żadna wszak nie chce dać plamy
W tak uroczystym dniu
Naczelnik Mózg wygłosił krótką przemowę
Jeszcze raz pożegnał się z wszystkimi
Uścisnął rękę generałowi Serce
I zarządził umieranie…
Wyłączono oddychanie
Wyłączono krwioobieg
Nareszcie emerytura…
Śmierć przyszła w chwilę potem…
Fal Bałtyku
Zostawiłem gdzieś życie przypadkiem
Jak ja nieszczęsny mam
Je teraz odnaleźć?
Mobilizacja
Ustrój ponagla systemy nerwowe
A jakże
Nie obejdzie się przecież
Bez przyspieszonego kursu umierania…
Wszystkie komórki podniecone
Żadna wszak nie chce dać plamy
W tak uroczystym dniu
Naczelnik Mózg wygłosił krótką przemowę
Jeszcze raz pożegnał się z wszystkimi
Uścisnął rękę generałowi Serce
I zarządził umieranie…
Wyłączono oddychanie
Wyłączono krwioobieg
Nareszcie emerytura…
Śmierć przyszła w chwilę potem…
...
Gdy skakałem po dachach
I gubiłem swe ciało wśród zimnych rynien
Ty spałaś w cieple pościeli
Otulona miłością bliźniego
Gdy wpełzłem przez okna
Sufitem wędrowałem ku Tobie
Delikatny jedwab okrywał
Twe piersi
Twe biodra
Twe pośladki
Sięgnąwszy firan zakrzyknąłem triumfalnie
Spłodziłem popłoch i krzyki
Hektolitry wody zalały mnie ze wszech stron
A Ty płakałaś
Płakałeś ze strachu przede mną
Choć ja zawsze kochać Cię będę
Wdarły się łzy, rozpacz
A każdy co wśród gapiów
Rozwagą teraz eksplodował
W nienawiści do mnie
Gryzł paznokcie
A ja Cię przecież tylko kocham
I co poradzić mogę
Na niedoskonałość
Własnej aparycji
To wbrew naturze
Wiem
I gubiłem swe ciało wśród zimnych rynien
Ty spałaś w cieple pościeli
Otulona miłością bliźniego
Gdy wpełzłem przez okna
Sufitem wędrowałem ku Tobie
Delikatny jedwab okrywał
Twe piersi
Twe biodra
Twe pośladki
Sięgnąwszy firan zakrzyknąłem triumfalnie
Spłodziłem popłoch i krzyki
Hektolitry wody zalały mnie ze wszech stron
A Ty płakałaś
Płakałeś ze strachu przede mną
Choć ja zawsze kochać Cię będę
Wdarły się łzy, rozpacz
A każdy co wśród gapiów
Rozwagą teraz eksplodował
W nienawiści do mnie
Gryzł paznokcie
A ja Cię przecież tylko kocham
I co poradzić mogę
Na niedoskonałość
Własnej aparycji
To wbrew naturze
Wiem
...
Za ogniem przyszedł płacz
Chodnik był słony od łez
Hydranty ciskały nadzieję
Lecz krótko…
Za płaczem nie przyszło już nic
Jedynie koroner podjechał swym
Zielonym oplem
Utopił śmierć w formularzach
I nadał jej status prawny
A z boku wśród wężów i pomp
Stał strażak bez wykształcenia
Po zawodówce był
Za płaczem nie przyszło już nic
Lecz strażak tulił do piersi
Zwęgloną temperaturą
Co niejednemu piekłu obca nie jest
Lalkę
I ani myślał przestawać płakać…
Chodnik był słony od łez
Hydranty ciskały nadzieję
Lecz krótko…
Za płaczem nie przyszło już nic
Jedynie koroner podjechał swym
Zielonym oplem
Utopił śmierć w formularzach
I nadał jej status prawny
A z boku wśród wężów i pomp
Stał strażak bez wykształcenia
Po zawodówce był
Za płaczem nie przyszło już nic
Lecz strażak tulił do piersi
Zwęgloną temperaturą
Co niejednemu piekłu obca nie jest
Lalkę
I ani myślał przestawać płakać…
...
Z siedmiu
Ja sam
Ty wiesz
Ty też
Ale ja sam...
Nie zapomnę uderzenia w twarz, gdy deszcz zacierał ślady
Nie zapomnę splunięcia, gdy brałeś ode mnie zaufanie
Gdy postawiłem votum, gdy chciałeś walczyć
Nie zapomnę twej skurwysyńskiej twarzy, która zawsze kojarzyć
Się będzie z krzykami siedmiu niewinnych
Nie potrzebuję
Wiesz czego mi trzeba
Twojej śmierci
Na zawsze
Wszędzie
By nigdzie już cię nie zostało
Pamiętam tamte lata, śnieg z deszczem, marne kalosze za siedem złotych
Zaufanie, o nieposzlakowanej opinii
Do czasu
Aż sprzedałeś mnie, a ja nie mogłem cię nienawidzić
Ja nie mogłem cię nienawidzić
A teraz cię nienawidzę...
Dziś wznoszę twarz ku niebu
Wybaczam
Błagam Boga
Niech zlituje się nad tobą
Niech przebaczy ci winy
Niech przyjmie do siebie
Ja cię tam wyślę
Zdychaj
Ja sam
Ty wiesz
Ty też
Ale ja sam...
Nie zapomnę uderzenia w twarz, gdy deszcz zacierał ślady
Nie zapomnę splunięcia, gdy brałeś ode mnie zaufanie
Gdy postawiłem votum, gdy chciałeś walczyć
Nie zapomnę twej skurwysyńskiej twarzy, która zawsze kojarzyć
Się będzie z krzykami siedmiu niewinnych
Nie potrzebuję
Wiesz czego mi trzeba
Twojej śmierci
Na zawsze
Wszędzie
By nigdzie już cię nie zostało
Pamiętam tamte lata, śnieg z deszczem, marne kalosze za siedem złotych
Zaufanie, o nieposzlakowanej opinii
Do czasu
Aż sprzedałeś mnie, a ja nie mogłem cię nienawidzić
Ja nie mogłem cię nienawidzić
A teraz cię nienawidzę...
Dziś wznoszę twarz ku niebu
Wybaczam
Błagam Boga
Niech zlituje się nad tobą
Niech przebaczy ci winy
Niech przyjmie do siebie
Ja cię tam wyślę
Zdychaj
...
Prowadzisz mnie
Wśród meandrów
Swych pocałunków
Zaskakujących dotyków
A ja brnę w zdradzie
W zimnej zielonej poświacie
Gdy żarówki pękają
Pękają
Wznoszę twarz ku niebu
Smutek płynie przez
Moje oczy
Ale świat tak chce
Że kieruje nami siła
Zesłana przez boskiego adwersarza
By zabić w nas sumienie
Że żarówki mogą znów pękać
Po kryjomu
W tajemnicy
Przed tymi
I tamtym
A kiedy łzy wyschną
Grzech powróci
Zniszczy nas
I zbuduje nam dom
Otuli ciepłą pościelą
Wyśle telegram do samego diabła
A ten zjawi się o czasie
I bezwstydnie patrzyć będzie
Na nasze zbrukane grzechem
Gorące ciała
Jednoczące się po nocach
Umierające w cierpieniu
Gdy nadejdzie
Dzień sądu...
Wśród meandrów
Swych pocałunków
Zaskakujących dotyków
A ja brnę w zdradzie
W zimnej zielonej poświacie
Gdy żarówki pękają
Pękają
Wznoszę twarz ku niebu
Smutek płynie przez
Moje oczy
Ale świat tak chce
Że kieruje nami siła
Zesłana przez boskiego adwersarza
By zabić w nas sumienie
Że żarówki mogą znów pękać
Po kryjomu
W tajemnicy
Przed tymi
I tamtym
A kiedy łzy wyschną
Grzech powróci
Zniszczy nas
I zbuduje nam dom
Otuli ciepłą pościelą
Wyśle telegram do samego diabła
A ten zjawi się o czasie
I bezwstydnie patrzyć będzie
Na nasze zbrukane grzechem
Gorące ciała
Jednoczące się po nocach
Umierające w cierpieniu
Gdy nadejdzie
Dzień sądu...
...
Po nocy dzień, a po dniu nie jedna noc jeszcze
Nim spłyną po nas zarzewia pokory
Nim gniewny starzec odrzuci za siebie
Drewnianą gorycz haniebnej zawiści
Po kropli deszczu ku Twemu obliczu
Odbędę podróż - wyruszę dziś jeszcze
Bo wśród meandrów, wśród aksamitu
Wiary, jawisz mi się jako akuratne czary
Nim deszczu struga co gniewne uderza pokłony
Z rozgrzanej tafli martwego asfaltu
Wyparować zdoła - za Twymi plecami
Zaczaję się ze sztyletem, ostrym jak pożądanie
Lśniącym jak jedwab ud, jak dostrzegalny ledwo
Błysk materii wcierającej się w Twe ciało
Ja - syn pierestrojki, stworzony przez system
Uciekam przeto, przed ojcem i matką
Nim minie dekada dopędzą mnie wściekle
Ma dusza już jednak będzie odkupiona
Poszukam gwiazdy, a za nią ku Tobie
Popłynę falą niezmierzonej trwogi
Nim matka krzyknie, nim zaklnie ojciec
Zdobędę piekieł nieosiągalne progi
Zaprawdę wejdę do ciemnej komnaty
Gdzie grzech jedynie snuje się wśród belek sufitu
Zawezmę całun okrywający Twe ciało
A wśród jego przezroczy zapanuje era pożądania
Nim dobry Bóg otworzy zaspane oczy
Napsuję świat tak, aby go przez tysiąclecia
Naprawiać musiał rękoma własnymi
Styranymi znojem ciężkiej pracy fizycznej
I będzie nowy Adam, będzie nowa Ewa
Za rękę związani balansować będziemy
Po targanej wiatrem dzwonnicy
Której strop i wręgi drewniane
Lizane wściekłymi płomieniami
Jak herbatniki kruszyć się będą
I zechcą zapewne ku ziemi nas strącić
A nawet głębiej
Bóg jedyny również musi walczyć
By nadal pozostać jedynym
I nam tylko ujrzeć dane będzie
Turkusowe fale mknące przez oceany zawiści
Gdy winę naszą skruszony świat obaczy
Nie stanie pomnik ni kamienna tablica
Niosąca na sobie jarzmo Twego piękna
A łzy nie będą już płynąć po niezmierzonej
Polanie policzków, bo wyklętych dzieci
Nikt żałować nie będzie, nie będzie czekać nikt
Ich zmartwychwstania, kamieniami mogiły obrzucą
Bo Ty, jedyna kieszeń mej głębi
Przez nich znienawidzona, przeze mnie ukochana
Na zawsze wśród niebiańskich aniołów
I wszelakich piekieł demonów
Jeden wspólny po wsze czasy obejmiesz tron
Za halabardą ukryty zawezmę zamiary
Dożywotniego u stóp Twych pełnienia służby
By nocą wśród kolumn królewskiej sali
Być skrytym gościem wśród Twojej pościeli
By wciąż na nowo karać zapomnianych
Przez ludzkie żądze poborców cnoty
I zdechłe szczury im w każdym posiłku
Namiętnie chować co by gniew natury
Ułagodzić cichym pomrukiem rozkoszy
Łagodną nutą delikatnej poezji
Przebijającej twe ciało ku losu kolejom
Które wciąż, jak wąż co swój ogon pożera
Nie mogą się wyrwać z nieskończonej matni
Doprawdy w gwiazdach mędrcy pisali
Ostatnie strofy wielkiego dzieła dezaktywacji
Ostatecznego katharsis płynącego przez nieboskłony
Przez boskie busole wytyczonym kursem
Nim szczur ostatni z pokładu ucieknie
Wypijmy z bosmanem ostatnią
Szklaneczkę rumu, by godnie
Otrzeć się o ostateczne zwątpienie
Jakże długo jeszcze trwać będzie nasza podróż?
Oh Ulissesie teraz jedynie mogę zrozumieć
Głębokie cienie twej wiecznej męki
Na lewo za najbliższą gwiazdą a potem prosto
Ku przeznaczeniu bo tak już musi być
Nie ma zbrodni bez kary nie ma mnie bez
Ciebie
Ty jesteś mą zbrodnią a ja Twoją karą
Nim świtania zwiastun
Spod baldachimów nas zerwie na nogi
Nim straże co im się krew w żyłach gotuje
Przekroczą próg komnaty rozpusty
I nim w środku zimy
Na pożarcie głodnym wilkom północy
Mnie rzucą ku wiecznej przestrodze
Oddaj mi raz jeszcze swe ciało
Chcę wciąż pamiętać
Że warto uciekać z nieba
By dotknąć anioła bez skrzydeł
Popłyńmy razem przez zielone fale Bałtyku
Przez pokoje sypialne galaktyk
A wokół nas kwitną rododendrony
Okala nas bluszcz trujący jak brudna rzeka
Nie ku zgubie stworzony
Lecz ku uciesze dla jak postronki napiętych nerwów
Na których zawieszamy swe ciała
Jak na kołkach wszechświata
A ileż jeszcze nam minut zostało
Nim sfora czarnych zastępów
Dzierżących nieprzyjazne chorągwie nienawiści
Przybije do pala pokorną asertywność
Nim dwie srebrne strzały znów nas rozdzielą
Ile?
Trochę jeszcze...
Gdzieżby jakaś świętość zatrzymać mnie mogła
Skryję się pod sutanną, habitem, pod krynoliną nawet
Moja Kirke, moja Femme Fatale
Wrócę po tysiąckroć silniejszy
Po raz wtóry wskrzeszony
By znowu się wedrzeć między Twoje zasłony
A teraz, choć deszcz Twą suknię w ciało przemienia
Choć dzwony raz po raz na trwogę biją
Widzę w Twych oczach szybę bezkresną
Jak tafla lodu mokrą
I widzę jak w myślach karmisz gołębie
Jak klezmer patrzy spode łba w Twe nuty
Tak widać już być musi
Że dolomity wiary pod obcą ręką się łamią
Przesypują się klepsydry rozkoszy
I nim ostatnie ziarnko upadnie na stos pokuty
Odwrócę...
Mój postillion d'amour nie jednego konia
Podkuwać będzie, w niejednej karczmie
Pościeli zazna, lecz dotrze
Nim wiatr zadmie w drugą stroną
Nim Cyryl - szarlatan najpierwszą
Zniszczy swą dumą głagolicę
Doczekasz się tedy Godota
I ruszę z mymi kalibany na podbój świata
A oni, ci którzy w nas nigdy nie wierzyli
O własne rodziny drżeć teraz będą
Kłamcy bez sumienia
Lecz wariografy wiary
Kłuć ich będą igłami sumienia
A nasz tryumf widoczny będzie
Jak góra Synaj!
I u kresu życia odwiedzę mą Mekkę
I otrę się o prześwięty al-hadżar al aswad
By już na zawsze zbawionym się poczuć
Gorący alembik wychylę
Na Twym ciele inkluzji dokonam
A Ty tak piękna
Tak wciąż śmiercionośna
Jak skąpana w lodowatym słońcu Czogori
Uśmiechniesz się ku memu zdrowiu
A już jutro
Znów odwiedzę Twą duszę...
Nim spłyną po nas zarzewia pokory
Nim gniewny starzec odrzuci za siebie
Drewnianą gorycz haniebnej zawiści
Po kropli deszczu ku Twemu obliczu
Odbędę podróż - wyruszę dziś jeszcze
Bo wśród meandrów, wśród aksamitu
Wiary, jawisz mi się jako akuratne czary
Nim deszczu struga co gniewne uderza pokłony
Z rozgrzanej tafli martwego asfaltu
Wyparować zdoła - za Twymi plecami
Zaczaję się ze sztyletem, ostrym jak pożądanie
Lśniącym jak jedwab ud, jak dostrzegalny ledwo
Błysk materii wcierającej się w Twe ciało
Ja - syn pierestrojki, stworzony przez system
Uciekam przeto, przed ojcem i matką
Nim minie dekada dopędzą mnie wściekle
Ma dusza już jednak będzie odkupiona
Poszukam gwiazdy, a za nią ku Tobie
Popłynę falą niezmierzonej trwogi
Nim matka krzyknie, nim zaklnie ojciec
Zdobędę piekieł nieosiągalne progi
Zaprawdę wejdę do ciemnej komnaty
Gdzie grzech jedynie snuje się wśród belek sufitu
Zawezmę całun okrywający Twe ciało
A wśród jego przezroczy zapanuje era pożądania
Nim dobry Bóg otworzy zaspane oczy
Napsuję świat tak, aby go przez tysiąclecia
Naprawiać musiał rękoma własnymi
Styranymi znojem ciężkiej pracy fizycznej
I będzie nowy Adam, będzie nowa Ewa
Za rękę związani balansować będziemy
Po targanej wiatrem dzwonnicy
Której strop i wręgi drewniane
Lizane wściekłymi płomieniami
Jak herbatniki kruszyć się będą
I zechcą zapewne ku ziemi nas strącić
A nawet głębiej
Bóg jedyny również musi walczyć
By nadal pozostać jedynym
I nam tylko ujrzeć dane będzie
Turkusowe fale mknące przez oceany zawiści
Gdy winę naszą skruszony świat obaczy
Nie stanie pomnik ni kamienna tablica
Niosąca na sobie jarzmo Twego piękna
A łzy nie będą już płynąć po niezmierzonej
Polanie policzków, bo wyklętych dzieci
Nikt żałować nie będzie, nie będzie czekać nikt
Ich zmartwychwstania, kamieniami mogiły obrzucą
Bo Ty, jedyna kieszeń mej głębi
Przez nich znienawidzona, przeze mnie ukochana
Na zawsze wśród niebiańskich aniołów
I wszelakich piekieł demonów
Jeden wspólny po wsze czasy obejmiesz tron
Za halabardą ukryty zawezmę zamiary
Dożywotniego u stóp Twych pełnienia służby
By nocą wśród kolumn królewskiej sali
Być skrytym gościem wśród Twojej pościeli
By wciąż na nowo karać zapomnianych
Przez ludzkie żądze poborców cnoty
I zdechłe szczury im w każdym posiłku
Namiętnie chować co by gniew natury
Ułagodzić cichym pomrukiem rozkoszy
Łagodną nutą delikatnej poezji
Przebijającej twe ciało ku losu kolejom
Które wciąż, jak wąż co swój ogon pożera
Nie mogą się wyrwać z nieskończonej matni
Doprawdy w gwiazdach mędrcy pisali
Ostatnie strofy wielkiego dzieła dezaktywacji
Ostatecznego katharsis płynącego przez nieboskłony
Przez boskie busole wytyczonym kursem
Nim szczur ostatni z pokładu ucieknie
Wypijmy z bosmanem ostatnią
Szklaneczkę rumu, by godnie
Otrzeć się o ostateczne zwątpienie
Jakże długo jeszcze trwać będzie nasza podróż?
Oh Ulissesie teraz jedynie mogę zrozumieć
Głębokie cienie twej wiecznej męki
Na lewo za najbliższą gwiazdą a potem prosto
Ku przeznaczeniu bo tak już musi być
Nie ma zbrodni bez kary nie ma mnie bez
Ciebie
Ty jesteś mą zbrodnią a ja Twoją karą
Nim świtania zwiastun
Spod baldachimów nas zerwie na nogi
Nim straże co im się krew w żyłach gotuje
Przekroczą próg komnaty rozpusty
I nim w środku zimy
Na pożarcie głodnym wilkom północy
Mnie rzucą ku wiecznej przestrodze
Oddaj mi raz jeszcze swe ciało
Chcę wciąż pamiętać
Że warto uciekać z nieba
By dotknąć anioła bez skrzydeł
Popłyńmy razem przez zielone fale Bałtyku
Przez pokoje sypialne galaktyk
A wokół nas kwitną rododendrony
Okala nas bluszcz trujący jak brudna rzeka
Nie ku zgubie stworzony
Lecz ku uciesze dla jak postronki napiętych nerwów
Na których zawieszamy swe ciała
Jak na kołkach wszechświata
A ileż jeszcze nam minut zostało
Nim sfora czarnych zastępów
Dzierżących nieprzyjazne chorągwie nienawiści
Przybije do pala pokorną asertywność
Nim dwie srebrne strzały znów nas rozdzielą
Ile?
Trochę jeszcze...
Gdzieżby jakaś świętość zatrzymać mnie mogła
Skryję się pod sutanną, habitem, pod krynoliną nawet
Moja Kirke, moja Femme Fatale
Wrócę po tysiąckroć silniejszy
Po raz wtóry wskrzeszony
By znowu się wedrzeć między Twoje zasłony
A teraz, choć deszcz Twą suknię w ciało przemienia
Choć dzwony raz po raz na trwogę biją
Widzę w Twych oczach szybę bezkresną
Jak tafla lodu mokrą
I widzę jak w myślach karmisz gołębie
Jak klezmer patrzy spode łba w Twe nuty
Tak widać już być musi
Że dolomity wiary pod obcą ręką się łamią
Przesypują się klepsydry rozkoszy
I nim ostatnie ziarnko upadnie na stos pokuty
Odwrócę...
Mój postillion d'amour nie jednego konia
Podkuwać będzie, w niejednej karczmie
Pościeli zazna, lecz dotrze
Nim wiatr zadmie w drugą stroną
Nim Cyryl - szarlatan najpierwszą
Zniszczy swą dumą głagolicę
Doczekasz się tedy Godota
I ruszę z mymi kalibany na podbój świata
A oni, ci którzy w nas nigdy nie wierzyli
O własne rodziny drżeć teraz będą
Kłamcy bez sumienia
Lecz wariografy wiary
Kłuć ich będą igłami sumienia
A nasz tryumf widoczny będzie
Jak góra Synaj!
I u kresu życia odwiedzę mą Mekkę
I otrę się o prześwięty al-hadżar al aswad
By już na zawsze zbawionym się poczuć
Gorący alembik wychylę
Na Twym ciele inkluzji dokonam
A Ty tak piękna
Tak wciąż śmiercionośna
Jak skąpana w lodowatym słońcu Czogori
Uśmiechniesz się ku memu zdrowiu
A już jutro
Znów odwiedzę Twą duszę...
...
Jestem kartką papieru
A Ty
Nie chowaj mnie pogniecionego do kieszeni…
Ja zawsze na blance stać będę
Z halabardą
Jestem Twoim strażnikiem
Deszczu Złoty
Burzo Wściekła
Ogniu Roztropny
Gdy zechcesz w końcu
Powiedzieć światu game over
Zastaniesz mnie siedzącego wśród lęków ludzkości
Zmierz się tedy ze mną na rękę
Jak wygrasz odejdę
Jak przegrasz odejdę…
A Ty
Nie chowaj mnie pogniecionego do kieszeni…
Ja zawsze na blance stać będę
Z halabardą
Jestem Twoim strażnikiem
Deszczu Złoty
Burzo Wściekła
Ogniu Roztropny
Gdy zechcesz w końcu
Powiedzieć światu game over
Zastaniesz mnie siedzącego wśród lęków ludzkości
Zmierz się tedy ze mną na rękę
Jak wygrasz odejdę
Jak przegrasz odejdę…
He HE HE.... ^_^
to znowu ja !!!!!! MARTUŚ , miałam Ci wyslać smsa, że bede dziś na HP, ale nie wyszło i znowu muszę pisać sama do siebie... ale nie ukrywajmy - ja to uwielbiam !!!!!!
przyjeżdzaj wreszcie, bo zima się zrobi a my tego prezentu jej nie damy :) Dostałam 2 z niemca z "wypowiedzi ustnej " o wsi ... buuuuuu.... jak ja nie cierpię tego języka.... wogóle to dół ! wszyscy gadają takie supermądre rzeczy o wojnie itp. itd. a ja się obrażam razem z Tobą na ten głupi świat !
przyjeżdzaj wreszcie, bo zima się zrobi a my tego prezentu jej nie damy :) Dostałam 2 z niemca z "wypowiedzi ustnej " o wsi ... buuuuuu.... jak ja nie cierpię tego języka.... wogóle to dół ! wszyscy gadają takie supermądre rzeczy o wojnie itp. itd. a ja się obrażam razem z Tobą na ten głupi świat !
jeszcze cóś...
... do Marty... tylko sie nie daj ^_^
aaaaaaaaaaaaaaaa!!! ogłądałaś MŚ w łyżwiarstwie /!!? suuuuper był plushenko , CO ? taki typowy Rosjanin...moze faktycznie pójdę na fil, rosyjską :) To dziwne , że kocham piłkę nożną i jazdę figurową na lodzie ? Karolina zapytana co łączy te sporty stwierdziła, ze...... spoceni faceci !!! moja młodsza siostra ( czy to rodzinne ?!?/ )
aaaaaaaaaaaaaaaa!!! ogłądałaś MŚ w łyżwiarstwie /!!? suuuuper był plushenko , CO ? taki typowy Rosjanin...moze faktycznie pójdę na fil, rosyjską :) To dziwne , że kocham piłkę nożną i jazdę figurową na lodzie ? Karolina zapytana co łączy te sporty stwierdziła, ze...... spoceni faceci !!! moja młodsza siostra ( czy to rodzinne ?!?/ )
FATE
(ostatni będą pierwszymi;))
Ostatnio częściej jestem w szpitalu niż w domu, mam nadzieję, że już niedługo.Ale następnym razem KONIECZNIE mnie uprzedź to zrobimy sobie czata...tu albo u Vergili;)
Zima już się zrobiła-ups, to chyba zaczekamy na wiosnę?Zresztą nie ma w hurtowni przewodnika!
Z tą wsią to wstyd!Mało Ci o sobie mówiłam??;P
Wiesz supermądrych rzeczy to my nie tylko na temat wpjny nie mówimy, ale tak generalnie...:D zresztą bez sensu dyskutować o czymś na co nie mamy wpływu.Jestem obrażona na politykę-już nie zostanę prezydentką(feminizm to podstwa!):)
Koszulę to ja chętnie(a znasz z dupy klasy kaczora?^_^ to dopiero zabrzmiało!)A życzeń Ci nikt więcej właśnie przez Seth nie złożył bo zostałam przytłoczona poezją:/Ale łaskawie wybaczam...
Plushenko jest super ZAWSZE, kiedyś Cię zapoznam;)Ale jaka Rosja?Norwegia!!
Karolina jest jeszcze młoda i głupia-daruj jej;)
Ostatnio wysłałam Ci list-nie otwieraj, spal, tylko odpisz-byłam chora(ale wtedy naprawdę nie tylko psychicznie!)
Ostatnio częściej jestem w szpitalu niż w domu, mam nadzieję, że już niedługo.Ale następnym razem KONIECZNIE mnie uprzedź to zrobimy sobie czata...tu albo u Vergili;)
Zima już się zrobiła-ups, to chyba zaczekamy na wiosnę?Zresztą nie ma w hurtowni przewodnika!
Z tą wsią to wstyd!Mało Ci o sobie mówiłam??;P
Wiesz supermądrych rzeczy to my nie tylko na temat wpjny nie mówimy, ale tak generalnie...:D zresztą bez sensu dyskutować o czymś na co nie mamy wpływu.Jestem obrażona na politykę-już nie zostanę prezydentką(feminizm to podstwa!):)
Koszulę to ja chętnie(a znasz z dupy klasy kaczora?^_^ to dopiero zabrzmiało!)A życzeń Ci nikt więcej właśnie przez Seth nie złożył bo zostałam przytłoczona poezją:/Ale łaskawie wybaczam...
Plushenko jest super ZAWSZE, kiedyś Cię zapoznam;)Ale jaka Rosja?Norwegia!!
Karolina jest jeszcze młoda i głupia-daruj jej;)
Ostatnio wysłałam Ci list-nie otwieraj, spal, tylko odpisz-byłam chora(ale wtedy naprawdę nie tylko psychicznie!)
...
Popękane asfalty
Porażające zimną bielą
To jedyne
Co widać dziś z mojego okna
Jesień przeszła bez echa
A ja czekałem cały rok...
Wybebeszone uczucia
Dokonują żywota
Wśród połamanych krawężników
Zdeptane
Smutne
Niechciane
Czy będziemy w stanie kiedyś
Ślizgać się po tym z uśmiechem?
Czy iskra boża
Przepali piękne wspomnienia
I skuje asfalty lodem?...
Porażające zimną bielą
To jedyne
Co widać dziś z mojego okna
Jesień przeszła bez echa
A ja czekałem cały rok...
Wybebeszone uczucia
Dokonują żywota
Wśród połamanych krawężników
Zdeptane
Smutne
Niechciane
Czy będziemy w stanie kiedyś
Ślizgać się po tym z uśmiechem?
Czy iskra boża
Przepali piękne wspomnienia
I skuje asfalty lodem?...
...
Zgubiłem wśród lodowych płaszczyzn
Głębie Twych cudnych oczu
Gorąco Twych słodkich
Jak maraska warg…
Zamarzła namiętność
Kreślona czerwonymi
I niebieskimi liniami
Choć przecież świat nie zmienił się
Nawet o jotę…
Spoglądam przez pryzmat kilometrów
I widzę Ciebie w promieniach słońca
Głaszczesz księżyc po pękatej buzi
A łzy Twoje płyną jak rzeka
Ale od morza do gór…
Głębie Twych cudnych oczu
Gorąco Twych słodkich
Jak maraska warg…
Zamarzła namiętność
Kreślona czerwonymi
I niebieskimi liniami
Choć przecież świat nie zmienił się
Nawet o jotę…
Spoglądam przez pryzmat kilometrów
I widzę Ciebie w promieniach słońca
Głaszczesz księżyc po pękatej buzi
A łzy Twoje płyną jak rzeka
Ale od morza do gór…
...
Zgubiłem wśród lodowych płaszczyzn
Głębie Twych cudnych oczu
Gorąco Twych słodkich
Jak maraska warg…
Zamarzła namiętność
Kreślona czerwonymi
I niebieskimi liniami
Choć przecież świat nie zmienił się
Nawet o jotę…
Spoglądam przez pryzmat kilometrów
I widzę Ciebie w promieniach słońca
Głaszczesz księżyc po pękatej buzi
A łzy Twoje płyną jak rzeka
Ale od morza do gór…
Głębie Twych cudnych oczu
Gorąco Twych słodkich
Jak maraska warg…
Zamarzła namiętność
Kreślona czerwonymi
I niebieskimi liniami
Choć przecież świat nie zmienił się
Nawet o jotę…
Spoglądam przez pryzmat kilometrów
I widzę Ciebie w promieniach słońca
Głaszczesz księżyc po pękatej buzi
A łzy Twoje płyną jak rzeka
Ale od morza do gór…
Show must go on...
Niesprzedane bilety - na cóż nam żyć?
Opuszczone miejsca - zakończenie dawno przesądzone
Wciąż to samo, powiedz, czego jeszcze tu szukamy?
Kolejny bohater, kolejny umysłowy zbrodniarz
W otwartej kurtynie, nędzną pantomimą
Ratuje resztki sztuki, któż to może jeszcze zdzierżyć?
Przedstawienie musi jednak trwać!
Przedstawienie musi trwać
Choć moje serce gnije
Choć mój makijaż łuszczy się
Ja nie przestaję się uśmiechać.
Cokolwiek się wydarzy, zostawię wszystko przypadkowi
Kolejne złamane serce, kolejny nieudany romans
Wciąż i wciąż, któż powie mi na cóż nam żyć?
Chłonę naukę, teraz muszę być kimś
Już wkrótce, zniknę za rogiem,
Świt dla mnie jest morderczy
Lecz wśród ciemności, cierpię, by stać się wolnym.
Przedstawienie musi jednak trwać!
Przedstawienie musi trwać
Choć moje serce gnije
Choć mój makijaż łuszczy się
Ja nie przestaję się uśmiechać.
Moja dusza jest barwna, jak skrzydła motyla
Baśnie dnia wczorajszego będą się starzeć, lecz nigdy nie umrą.
Moi przyjaciele... Ja mogę latać!!
Przedstawienie musi trwać!
Przedstawienie musi trwać.
Stanę ku temu z uśmiechem
I nigdy się nie poddam
To część przedstawienia
Zapłacę rachunek, sporo nadpłacę
Muszę tylko znaleźć silną wolę, by to kontynuować
To część przedstawienia
To część przedstawienia
A ono musi trwać...
F. Mercury
Opuszczone miejsca - zakończenie dawno przesądzone
Wciąż to samo, powiedz, czego jeszcze tu szukamy?
Kolejny bohater, kolejny umysłowy zbrodniarz
W otwartej kurtynie, nędzną pantomimą
Ratuje resztki sztuki, któż to może jeszcze zdzierżyć?
Przedstawienie musi jednak trwać!
Przedstawienie musi trwać
Choć moje serce gnije
Choć mój makijaż łuszczy się
Ja nie przestaję się uśmiechać.
Cokolwiek się wydarzy, zostawię wszystko przypadkowi
Kolejne złamane serce, kolejny nieudany romans
Wciąż i wciąż, któż powie mi na cóż nam żyć?
Chłonę naukę, teraz muszę być kimś
Już wkrótce, zniknę za rogiem,
Świt dla mnie jest morderczy
Lecz wśród ciemności, cierpię, by stać się wolnym.
Przedstawienie musi jednak trwać!
Przedstawienie musi trwać
Choć moje serce gnije
Choć mój makijaż łuszczy się
Ja nie przestaję się uśmiechać.
Moja dusza jest barwna, jak skrzydła motyla
Baśnie dnia wczorajszego będą się starzeć, lecz nigdy nie umrą.
Moi przyjaciele... Ja mogę latać!!
Przedstawienie musi trwać!
Przedstawienie musi trwać.
Stanę ku temu z uśmiechem
I nigdy się nie poddam
To część przedstawienia
Zapłacę rachunek, sporo nadpłacę
Muszę tylko znaleźć silną wolę, by to kontynuować
To część przedstawienia
To część przedstawienia
A ono musi trwać...
F. Mercury
...
Za dwie dwunasta
Nim słońce osiągnie spełnienie
Za płatkiem śniegu
Za zapachem Twego ciała
Wśród obrazów ospałości
Chodnikami
Asfaltami
Jutro i dzisiaj
Dzisiaj i wczoraj
Nie inaczej
Tylko tak powoli
Stoisz w bezruchu
Widzisz
Ja też widzę
Zbliżam się
Nie mijam
Nie
Pozostaję
Jak mnie zaprogramowano
By kochać
Kochać Ciebie
Już od dawna
Od zawsze być może
A może nie
Wśród szumu fal
Wśród szumu deszczu
W oparach dymu
Wśród zimnych powiewów
W ciepłych objęciach
Czarnych ścian
Nie wiesz
A ja wiem
Ja wiem
Nim słońce osiągnie spełnienie
Za płatkiem śniegu
Za zapachem Twego ciała
Wśród obrazów ospałości
Chodnikami
Asfaltami
Jutro i dzisiaj
Dzisiaj i wczoraj
Nie inaczej
Tylko tak powoli
Stoisz w bezruchu
Widzisz
Ja też widzę
Zbliżam się
Nie mijam
Nie
Pozostaję
Jak mnie zaprogramowano
By kochać
Kochać Ciebie
Już od dawna
Od zawsze być może
A może nie
Wśród szumu fal
Wśród szumu deszczu
W oparach dymu
Wśród zimnych powiewów
W ciepłych objęciach
Czarnych ścian
Nie wiesz
A ja wiem
Ja wiem
Dla Verba
Argumenty, dla których wojna z Irakiem nie jest słuszna o nie powinna mieć miejsca:
-Jest to ingerowanie w sprawy wewnętrzne suwerennego państwa. Taki gwałt. Delikatnie mówiąc. Niezmiernie delikatnie mówiąc.
-Przyjmyjąc, że isnieje realny powód na ingerowanie w sprawy wewnętrzne suwerennego państwa, ingerowanie to jest przeprowadzane bez przyzwolenia wspólnoty międzynarodowej, samowładnie przez (praktycznie) jedno państwo. Rezolucja ONZ, którą tłumaczą sie atakujący Amerykanie, grozi Irakowi "poważnymi konsekwencjami" w wypadku posiadania przez Irak broni masowego rażenia. "Poważne konsekwencje" nie miały jednak oznaczać napaści zbrojnej na Irak. Delegaci do rady Bezpieczeństwa ONZ którzy uchwalili tęże rezolucję mówili później, że nie zgodziliby się by ją uchwalić gdzyby wiedzieli że USA tak to zinterpretuje i że stanie się ona pretekstem do wojny.
-Nie znaleziono w Iraku broni masowego rażenia, co uzasadniałoby zastosowanie "poważnych konsekwencji" w postaci zbrojnej napaści na Irak. Czy gdyby Irak posiadał broń masowego rażenia która rzeczywiście jest zagrożeniem dla światowego bezpieczeństwa, nie użyłby jej w tej wojnie? A czy słyszymy o jakiejkolwiek poważnej broni? Gdzie więc podział się pretekst do ataku? Zagrożenie ze strony Iraku?
-Powiązania między Ibn Ladenem a Saddamem? Jakie?
Rządzi silniejszy i tyle.
-Jest to ingerowanie w sprawy wewnętrzne suwerennego państwa. Taki gwałt. Delikatnie mówiąc. Niezmiernie delikatnie mówiąc.
-Przyjmyjąc, że isnieje realny powód na ingerowanie w sprawy wewnętrzne suwerennego państwa, ingerowanie to jest przeprowadzane bez przyzwolenia wspólnoty międzynarodowej, samowładnie przez (praktycznie) jedno państwo. Rezolucja ONZ, którą tłumaczą sie atakujący Amerykanie, grozi Irakowi "poważnymi konsekwencjami" w wypadku posiadania przez Irak broni masowego rażenia. "Poważne konsekwencje" nie miały jednak oznaczać napaści zbrojnej na Irak. Delegaci do rady Bezpieczeństwa ONZ którzy uchwalili tęże rezolucję mówili później, że nie zgodziliby się by ją uchwalić gdzyby wiedzieli że USA tak to zinterpretuje i że stanie się ona pretekstem do wojny.
-Nie znaleziono w Iraku broni masowego rażenia, co uzasadniałoby zastosowanie "poważnych konsekwencji" w postaci zbrojnej napaści na Irak. Czy gdyby Irak posiadał broń masowego rażenia która rzeczywiście jest zagrożeniem dla światowego bezpieczeństwa, nie użyłby jej w tej wojnie? A czy słyszymy o jakiejkolwiek poważnej broni? Gdzie więc podział się pretekst do ataku? Zagrożenie ze strony Iraku?
-Powiązania między Ibn Ladenem a Saddamem? Jakie?
Rządzi silniejszy i tyle.
I jeszcze
Religia zawsze jest potencjalnym narzędziem do wykorzystania dla ludzi O-Wielkich-Celach-I-Umiejętnościach. Czytałeś "Diunę", Verb? Wiesz co to Missionaria Protectiva? Nic nowego. Islam jest religią, którą charakteryzuje większe hm...jak to dobrze nazwać... no, powiedzmy większe oddanie dla sprawy. Wyznawca Islamu jest skłonny poświęcić dla wiary więcej niż przeciętny chrześcijanin. Fanatyzm, poświęcenie życia przeraża nas, wychowanych w duchu "humanizmu", który ogarnął Europę i zachodnią Amerykę po wojnach światowych...
Verb, przyrzekam Ci, że skrupulatnie sprawdzę tę "metaforyczność" dżihad. Tak sobie jednak myślę że metaforyczność ta jeśli rzeczywiście istnieje, narodziła się powoli z czasem. I że na początku mało w tym było metafory. Słyszałam jednak, że wojny religijne Islamu różniły się od np. wypraw krzyżowych tym, że zanoszono podbitym krajom możliwość przejścia na Islam, lecz nie przymus. Verb, ujednolić więc proszę , skoro wiesz o tym więcej ode mnie, swe stanowisko w kwestii jakie nastawienie mają do "nas" islamisci. Czy jesteśmy tam "nikim, czyli niewiernymi", czy "trochę innymi zwykłymi ludźmi". A może to po prostu zależy (z grubsza tak jak wszędzie) od tego w czyich oczach?
I powiedz szczerze: czy przez tę cechę, to oddanie wyznawców Islamu religii tak łatwo czyniącym z jego wyznawców narzędzia w rękach przywódców, czy przez tę cechę większość wyznawców Islamu nie ma do nas stosunku ogólnie mówiąć "gorszego" niż np. my do nich? I czy pogląd, ze Allach przypomina chrześcijańskiego Boga jest u nich tak samo powszechny i akceptowany jak tu?
Verb, przyrzekam Ci, że skrupulatnie sprawdzę tę "metaforyczność" dżihad. Tak sobie jednak myślę że metaforyczność ta jeśli rzeczywiście istnieje, narodziła się powoli z czasem. I że na początku mało w tym było metafory. Słyszałam jednak, że wojny religijne Islamu różniły się od np. wypraw krzyżowych tym, że zanoszono podbitym krajom możliwość przejścia na Islam, lecz nie przymus. Verb, ujednolić więc proszę , skoro wiesz o tym więcej ode mnie, swe stanowisko w kwestii jakie nastawienie mają do "nas" islamisci. Czy jesteśmy tam "nikim, czyli niewiernymi", czy "trochę innymi zwykłymi ludźmi". A może to po prostu zależy (z grubsza tak jak wszędzie) od tego w czyich oczach?
I powiedz szczerze: czy przez tę cechę, to oddanie wyznawców Islamu religii tak łatwo czyniącym z jego wyznawców narzędzia w rękach przywódców, czy przez tę cechę większość wyznawców Islamu nie ma do nas stosunku ogólnie mówiąć "gorszego" niż np. my do nich? I czy pogląd, ze Allach przypomina chrześcijańskiego Boga jest u nich tak samo powszechny i akceptowany jak tu?
Dla zysku
"Dla zysku, wszystko dla zysku
Ludzie giną i toczą się wojny
Dla zysku, wszystko dla zysku
Politycy rządzą i armie się zbroją
A ty jesteś potrzebny
Tylko do pracy
Aby im pomagać
Utrzymać się przy władzy
Cały ten porządek
Do tego się sprowadza
Że władza daje kasę
A kasa to władza
Wszystko dla zysku, dla zysku
Uśmiechy i obietnice władców
Wszystko dla zysku, dla zysku
Cały ten porządek jest dla zysku"
Ludzie giną i toczą się wojny
Dla zysku, wszystko dla zysku
Politycy rządzą i armie się zbroją
A ty jesteś potrzebny
Tylko do pracy
Aby im pomagać
Utrzymać się przy władzy
Cały ten porządek
Do tego się sprowadza
Że władza daje kasę
A kasa to władza
Wszystko dla zysku, dla zysku
Uśmiechy i obietnice władców
Wszystko dla zysku, dla zysku
Cały ten porządek jest dla zysku"
TaK TaK To JeSt To!!!
HYDE PARK ponad wszystko
tam jest poprostu znakomicie co prawda sadze ich ...oplaca sie bardziej wykupic se bilecik na kilka godzin i poplumkac do znudzenia, extra zabawa tylko szkoda ze rwaca rzeka jest dosc czesto zamykana!!!Przyjemna atmosfera....nigdzie wiecej w Polce tak nie jest no i mruuuum [; ladni ratownicy!!! hehe jest symaptyczny-bomastycznie!!!!dla dzieci mlodziezy doroslych jak i ludzi starszych [; jesli ktos ma kompleksy to tam sie na to nie patrzy!! poprostu swietnie sie bawi!!! pozdrawiam wszystkich zapalonych plumkowiczocw
.:MaLa ChODz WiElKa
oTwArTA cHoDz tAjEmNicZa
pRzEkLiNaNa pRzEz CZaS
ZaPoMniAnA Na wIeKi
PoPrOsTu pincia o DuZyM roZuMku:.
wylegiwaczy [; tez pozdrawiam hehe ale sport to zdrowie i Hyde Patrku to takze przyjemnosc
tam jest poprostu znakomicie co prawda sadze ich ...oplaca sie bardziej wykupic se bilecik na kilka godzin i poplumkac do znudzenia, extra zabawa tylko szkoda ze rwaca rzeka jest dosc czesto zamykana!!!Przyjemna atmosfera....nigdzie wiecej w Polce tak nie jest no i mruuuum [; ladni ratownicy!!! hehe jest symaptyczny-bomastycznie!!!!dla dzieci mlodziezy doroslych jak i ludzi starszych [; jesli ktos ma kompleksy to tam sie na to nie patrzy!! poprostu swietnie sie bawi!!! pozdrawiam wszystkich zapalonych plumkowiczocw
.:MaLa ChODz WiElKa
oTwArTA cHoDz tAjEmNicZa
pRzEkLiNaNa pRzEz CZaS
ZaPoMniAnA Na wIeKi
PoPrOsTu pincia o DuZyM roZuMku:.
wylegiwaczy [; tez pozdrawiam hehe ale sport to zdrowie i Hyde Patrku to takze przyjemnosc
Stworku,napisz jeszcze jakis wierszyk klecik,bo komus tu sie chce skonac...moze i Ty w tym tej osobie pomozesz?...ja z
mam takie pseudo sadystyczne sklonnosci..ale w stosunku do specyficznej grupy ludzi...Pisze caly czas o tym, ktory(lub ktora) nie zdolala sie w swoim pospiechu podpisac...A moze to tylko taki MALY TCHOZLIWY robaczek, co zyc chce..a boi sie o tym krzyknac w jakis zrozumialy sposob? Nie wiem tego..ale skonac jej-jemu pomoge...
...
* * *
Był sobie człowiek – nawet młody.
Nie chodził własnymi drogami.
Słuchał się starszych od siebie.
(...)
Wpadł kiedyś w poważne tarapaty
(nie wiem , być może bardzo poważne)
„Nie bacz chłopcze my Ci pomożemy” –
- Usłyszał od swoich przewodników
No i tym razem mu pomogli : skończył życie.
(...)
Dlaczego to napisałem? O jakiś morał mi chodzi?
Nie. Po prostu zdążył jeszcze mi to wycharczeć...
85.09.27 (wachta)
Ludwik Benn
Był sobie człowiek – nawet młody.
Nie chodził własnymi drogami.
Słuchał się starszych od siebie.
(...)
Wpadł kiedyś w poważne tarapaty
(nie wiem , być może bardzo poważne)
„Nie bacz chłopcze my Ci pomożemy” –
- Usłyszał od swoich przewodników
No i tym razem mu pomogli : skończył życie.
(...)
Dlaczego to napisałem? O jakiś morał mi chodzi?
Nie. Po prostu zdążył jeszcze mi to wycharczeć...
85.09.27 (wachta)
Ludwik Benn
zaslyszane w necie....
PRZYJACIEL
Pospolity przyjaciel nigdy nie widział Twojego płaczu.
Prawdziwy Przyjaciel ma ramiona przemokłe Twoimi łzami.
Pospolity przyjaciel nie zna imion Twoich Rodziców.
Prawdziwy Przyjaciel ma ich numery telefonów w notesie.
Pospolity przyjaciel przynosi butelkę wina na prywatkę.
Prawdziwy Przyjaciel przychodzi wcześniej i pomaga gotować i zostaje dłużej, aby sprzątać.
Pospolity przyjaciel będzie zły, jak go obudzisz Twoim telefonem.
Prawdziwy Przyjaciel zapyta dlaczego to zajęło Ci tak długo.
Pospolity przyjaciel próbuje rozmawiać z Tobą o Twoich problemach.
Prawdziwy Przyjaciel pomaga Ci je rozwiązać.
Pospolity przyjaciel rozmyśla o Twojej romantycznej historii.
Prawdziwy Przyjaciel może Cię nie szantażować.
Pospolity przyjaciel, gdy Cię odwiedza, zachowuje się jak Gość.
Prawdziwy Przyjaciel otwiera sam lodówkę i czuje się jak u siebie w domu.
Pospolity przyjaciel myśli, ze przyjaźń skończona, jak jest jakiś problem.
Prawdziwy Przyjaciel wie, ze "prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie".
Pospolity przyjaciel oczekuje, że zawsze będziesz przy nim, jak ma kłopoty.
Prawdziwy Przyjaciel stara się zawsze być przy innej osobie, która ma kłopoty.
Pospolity przyjaciel nigdy nie widział Twojego płaczu.
Prawdziwy Przyjaciel ma ramiona przemokłe Twoimi łzami.
Pospolity przyjaciel nie zna imion Twoich Rodziców.
Prawdziwy Przyjaciel ma ich numery telefonów w notesie.
Pospolity przyjaciel przynosi butelkę wina na prywatkę.
Prawdziwy Przyjaciel przychodzi wcześniej i pomaga gotować i zostaje dłużej, aby sprzątać.
Pospolity przyjaciel będzie zły, jak go obudzisz Twoim telefonem.
Prawdziwy Przyjaciel zapyta dlaczego to zajęło Ci tak długo.
Pospolity przyjaciel próbuje rozmawiać z Tobą o Twoich problemach.
Prawdziwy Przyjaciel pomaga Ci je rozwiązać.
Pospolity przyjaciel rozmyśla o Twojej romantycznej historii.
Prawdziwy Przyjaciel może Cię nie szantażować.
Pospolity przyjaciel, gdy Cię odwiedza, zachowuje się jak Gość.
Prawdziwy Przyjaciel otwiera sam lodówkę i czuje się jak u siebie w domu.
Pospolity przyjaciel myśli, ze przyjaźń skończona, jak jest jakiś problem.
Prawdziwy Przyjaciel wie, ze "prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie".
Pospolity przyjaciel oczekuje, że zawsze będziesz przy nim, jak ma kłopoty.
Prawdziwy Przyjaciel stara się zawsze być przy innej osobie, która ma kłopoty.
Stworku
Ach, ach, ach. Jakież to - z ideologicznego punktu widzenia - piękne, to co piszesz o suwerenności, amerykańskim bezprawiu i tak dalej. Niestety, świadczy tylko o tym, że jesteś człowiekiem, który całe życie spędza pomiędzy szkołą/pracą, a domem, oglądając coraz to kolejne serwisy informacyjne. Powiedz, dlaczego masz takie, a nie inne zdanie? Przemyślałaś je? Powtarzasz bezmyślnie zasłyszane slogany i hasła. Tak naprawdę najtragiczniejszym oblczem KAŻDEJ wojny jest kierujące nią bezprawie. Po jaką cholkerę pisałem Ci o wydarzeniach sprzed 12 lat, skoro Ty nawet na to nie zwróciłaś uwagi? Kuwejt też był suwerennym krajem. I co mu z tego przyszło? Gówno. Ot co. Jasne, nie mam prawa się wtrącać. Oni mają swoje prawa i nicnam do tego... To jest zupełna bezmyślność ibrak rozwagi i wyobraźni. Co Ci przyjdzie z twojego pacyfizmu, jeżeli jednak Irak gdzieś uderzy? a jest to możliwe. O co chodzi. O dumę narodową? Dlaczego bawił się w kotka i myszkę z inspektorami rozbrojeniowymi? Mógł po prostu ich wpuścić ipoddać się kontroli, jak każdy cywilizowany kraj. Zresztą, Stworku drogi, skoro kochasz pokój i brzydzisz się pzemocą, to powiedz, jak możesz spokojnie patrzeć, jak jeden facet gnębi i morduje obywateli swojego własnego kraju? I to co gorsza zgodnie z literą ichnego prawa? To przestępca, tyle że świetnie zorganizowany. Jeżeli ktoś mu nie pasuje, ginie. Irakijczycy mówią teraz, że nie mają już własnego państwa, bo Saddam im je ukradł. A ci, którzy za Saddama walczą, robią to dlatego, bo mają już w głowach samą wodę, starannie i od dawna pompowaną tam przez reżim. Ot co. trzeba go obalić dla dobra jego narodu. I nie ma co się zasłaniać prawami i paragrafami. A związek pomiędzy bin Ladenem a Saddamem jest bardzo konkretny. I jeden i drugi wykładają miliony na zbrojenie Al- Kaeidy i brygad męczenników Al Achsey. (Nie wiem czy to tak się pisze- nieważne) Obaj opowiadają się za wyzwoleniem Palestyny i utworzenie jej państwa, kosztem "brudnego" Izraela. I obaj są terrorystami. Obaj nie mają skrupułów. Jeszcze więcej?
Stworku
I druga sprawa.
Sprawdź, choć nie wiem, czy Ci się uda, bo Koranu się nie tłumaczy. Oczywiście kiedyś było zupełnie inaczej, niemniej jednak ten, jak to określiłem, metaforyczny wymiar, tyczył się wojny nie tyle zbrojnej, co poglądowej. Dżihad, święta wojna z niewiernymi, miała na celu nawracanie. Oczywiście zdażały się i wojny zbrojne, ale było to właśnie coś zupełnie innego niż wojny krzyżowe. Bardziej chodziło o to, że świat islamski jest podzielony. Wiadomo, Sunnici, Szyici i wiele jeszcze innych odłamów, z ktyórych każdy interpretuje Koran inaczeji i każdy nienawidzi tego drugiego. Stąd brały się konflikty, które z czasem nazywane były wojnami religijnymi. Prawda jednak jest taka, że była to tylko zasłona.
Przeciętny Muzułmanin jest pobożnym człowiekiem, który przestrzega swoich pięciu świętych obowiązków, a resztę ma w dupie. Wierzy i kocha Allaha, ale potrafi go naiwnie oszukać. Jest raczej ciemny. Bardzo często jest analfabetą, zwłaszcza jeżeli jest Kobietą. Podczas mojego pobytu w ZEA poznałem jedną dziewczynę Sharbat. Przez całe trzy tygodnie nigdy nie zobaczyłem jej twarzy. To jest właśnie nadinterpretacja, ale to wynika z dziwnego systemu religijnego. Gdyby u nas również władali przedstawiciele kościoła, byłoby jeszcze gorzej. Seks byłby zupełnie zabroniony, chyba że w celu prokreacji, raz na trzy lata i pod nadzorem technicznym księdza proboszcza. Modlitwa trzy razy dziennie. Zakaz masturbacji (choć księża go nie przestrzegają!!), pornografii, wszelkich rozkoszy (nie tylko cielesnych) itp. Plus ogromne datki na kościół... to znaczy na wiarę...
Drażnie mnie trochę Twoje podejście typu: A skąd wiesz i dlaczego ja nie wiem... Wiem, bo byłem. Nikt mi tego nie odbierze. Nie możesz podważyć moich doznań, przeżyć i i specyfiki odbioru ich kultury. Właściwie nikt nie traktował mnie jak psa. Trzymali się trochę na dystans, ale tylko niektórzy. Oczywiście na ulicy zdażało mi się w ostatniej chwili uciec z przyjścia, kiedy nie zwracający na mnie uwagi kierowca wjechał na pasy (przy moim zielonym świetle), ale to jest akurat u nich normalne. Muzułmanie to w gruncie rzeczy tacy sami luzie jak my. Tylko że nieszczęśliwi, bo bardzo oszukiwani.
Sprawdź, choć nie wiem, czy Ci się uda, bo Koranu się nie tłumaczy. Oczywiście kiedyś było zupełnie inaczej, niemniej jednak ten, jak to określiłem, metaforyczny wymiar, tyczył się wojny nie tyle zbrojnej, co poglądowej. Dżihad, święta wojna z niewiernymi, miała na celu nawracanie. Oczywiście zdażały się i wojny zbrojne, ale było to właśnie coś zupełnie innego niż wojny krzyżowe. Bardziej chodziło o to, że świat islamski jest podzielony. Wiadomo, Sunnici, Szyici i wiele jeszcze innych odłamów, z ktyórych każdy interpretuje Koran inaczeji i każdy nienawidzi tego drugiego. Stąd brały się konflikty, które z czasem nazywane były wojnami religijnymi. Prawda jednak jest taka, że była to tylko zasłona.
Przeciętny Muzułmanin jest pobożnym człowiekiem, który przestrzega swoich pięciu świętych obowiązków, a resztę ma w dupie. Wierzy i kocha Allaha, ale potrafi go naiwnie oszukać. Jest raczej ciemny. Bardzo często jest analfabetą, zwłaszcza jeżeli jest Kobietą. Podczas mojego pobytu w ZEA poznałem jedną dziewczynę Sharbat. Przez całe trzy tygodnie nigdy nie zobaczyłem jej twarzy. To jest właśnie nadinterpretacja, ale to wynika z dziwnego systemu religijnego. Gdyby u nas również władali przedstawiciele kościoła, byłoby jeszcze gorzej. Seks byłby zupełnie zabroniony, chyba że w celu prokreacji, raz na trzy lata i pod nadzorem technicznym księdza proboszcza. Modlitwa trzy razy dziennie. Zakaz masturbacji (choć księża go nie przestrzegają!!), pornografii, wszelkich rozkoszy (nie tylko cielesnych) itp. Plus ogromne datki na kościół... to znaczy na wiarę...
Drażnie mnie trochę Twoje podejście typu: A skąd wiesz i dlaczego ja nie wiem... Wiem, bo byłem. Nikt mi tego nie odbierze. Nie możesz podważyć moich doznań, przeżyć i i specyfiki odbioru ich kultury. Właściwie nikt nie traktował mnie jak psa. Trzymali się trochę na dystans, ale tylko niektórzy. Oczywiście na ulicy zdażało mi się w ostatniej chwili uciec z przyjścia, kiedy nie zwracający na mnie uwagi kierowca wjechał na pasy (przy moim zielonym świetle), ale to jest akurat u nich normalne. Muzułmanie to w gruncie rzeczy tacy sami luzie jak my. Tylko że nieszczęśliwi, bo bardzo oszukiwani.