Widok
coraz więcej samotnych ale jak tu się dziwić?
coraz więcej ludzi w wieky ok 30 jest samotnych, mają problem ze znalezieniem partnera ale obserwuje sobie tak ostatnio moje kolezanki-jak tu facet ma sie na dluzej taka zainteresowac, skoro: gotowac nie potrafi, najlepiej to tylko za nia placic, herbaty mezczyznie nie zrobi bo przeciez nie bedzie jego sluzaca i to on powinien za nia biegac, nie potrafi nic sama zaplanowac, na imprezie nie potrafi sie powstrzymac przed znacznym upiciem sie powodujac obnazenie swej natury z tej zlej strony,.Dziewczyny!!faceci w tym wieku szukaja kobiety, ktora nadawalaby sie do zalozenia wspolnej rodziny, gospodarstwa domowego a nie wyzwolonej imprezowiczki ksiezniczki!!
Emilia, zgadzam się... Ja przyglądam się swoim koleżankom w wieku zbliżonym do 30tki i mam podobne wrażenia. Dodam jeszcze, że bardzo powszechna jest postawa - uważanie się za feministkę, uważanie, że faceci to świnie ale oczekiwanie żeby facet za wszystko płacił, i wołanie go na pomoc gdy nie chce się zrobić najmniejszego drobiazgu w mieszkaniu... Dodatkowo wybrzydzanie - tensię nie podoba, ten też... I jednocześnie taka kobietka rozpacza, że jest sama.
chyba mamy te same koleżanki:-)Ok, ja też jestem wyzwolona, samodzielna i ide z duchem czasu ale potrafie tez ugotowac golonke mojemu mezowi czy od czasu do czasu dac mu spokojnie obejrzec mecz z kumplami. Nowo pokoleniowe nawyki typu mam byc dla ciebie jak ksiezniczka ale nie wiem jak sie robi pomidorowa powoduja wzrost singli. A im dluzej bab/chlop sam tym bardziej dziwaczeje i przyzwyczaja sie do zycia samemu lub co gorsza z mamusia.
Oj tak, można się tego wypierać, ale faceci doceniają kobiece zdolności w kuchni:P Nie zawsze w kuchni mi wszystko wychodzi, ale lubię gotować i z własnej woli wzięłam to w domu na swoje barki. Samotnych księżniczek jest wokół nas coraz więcej, zawsze chętnych, żeby wieszać psy na facetach i płakać nad własną samotnością. Zastanawiam się skąd to się bierze - kiedy tego typu singielka szuka faceta zawsze myśli o tym co chce dostać, a nie to co dać...
moze to prtzez to,ze patrza na swoje matki, ktore cale zycie uslugiwaly calej rodzinie, z nadwaga i zaniedbanymi wlosami smazyly kotlety i tak cale zycie. a sama jestem tego przykladem, ze mozna pogodzic jedno z drugim, na dodatek sama widze po moim zwiazku,ze jak sie o faceta zadba to i wszystko inne sie uklada bo i on sie wtedy stara i jest milo i kazdy zadowolony:-)
Fenomen kobiety.
To tylko kobiety potrafiące gotować i zarazem ładnie wyglądać mają prawo do szczęścia u boku ukochanego mężczyzny?
Ja potrafię i chce mi się sprzątać, prać, robić zakupy, prasować i od czasu do czasu gotować (zdecydowanie wolę piec).
Nie jestem wybitnie uzdolniona w kuchni (jeśli mowa tu o gotowaniu). Być może dlatego, iż kobiety w mojej rodzinie miały to szczęście, że na swojej drodze spotykały świetnych mężczyzn kucharzy :)
I to Oni zamykali się w czterech ścianach z oknem (kuchnia) i kombinowali i rozpieszczali nas na miliony rożnych sposobów.
Odrobinę zawiści w Was widzę.
"Księżniczek" nie bronię.
To tylko kobiety potrafiące gotować i zarazem ładnie wyglądać mają prawo do szczęścia u boku ukochanego mężczyzny?
Ja potrafię i chce mi się sprzątać, prać, robić zakupy, prasować i od czasu do czasu gotować (zdecydowanie wolę piec).
Nie jestem wybitnie uzdolniona w kuchni (jeśli mowa tu o gotowaniu). Być może dlatego, iż kobiety w mojej rodzinie miały to szczęście, że na swojej drodze spotykały świetnych mężczyzn kucharzy :)
I to Oni zamykali się w czterech ścianach z oknem (kuchnia) i kombinowali i rozpieszczali nas na miliony rożnych sposobów.
Odrobinę zawiści w Was widzę.
"Księżniczek" nie bronię.
Nie znam tej grupy kobiet, którą tu do pionu przywołujecie.
Wśród swoich znajomych także nie mam takich osób.
Aczkolwiek naskakujecie na nie, że się bawią i korzystają z życia. Być może jeszcze nie dojrzały do roli kobiety, żony, kochanki, gospodyni etc.?
Być może za pewien czas miłość je odnajdzie i ich życie jak i one samą zmienią się o 180stopni?
Wśród swoich znajomych także nie mam takich osób.
Aczkolwiek naskakujecie na nie, że się bawią i korzystają z życia. Być może jeszcze nie dojrzały do roli kobiety, żony, kochanki, gospodyni etc.?
Być może za pewien czas miłość je odnajdzie i ich życie jak i one samą zmienią się o 180stopni?
Czy zawiści... We mnie na pewno możesz odczytać antypatię dla księżniczek i feministek-hipokrytek. Raz, że nie podoba mi się roszczeniowa postawa takich kobiet, dwa, że trafiło na moment, że mam po dziurki nosa marudzenia takiej właśnie singielki. Nie widzę nic, czego mogłabym tym księżniczkom zazdrościć. Mam silne poczucie, że robię co chcę i że to ja wybrałam rolę jaką gram w życiu... Więc zawiść to chyba abstrakcja.
To straszne!!! Jak mogła??? I golonki pewnie mężowi nie zrobiła...
Skąd wy jesteście? Z księżyca? Myślicie że każda kobieta chce mieć stałego faceta? Po co, żeby mu golonkę gotowała? Kobiety które chcą mieć rodzinę lubuja się w dogadzaniu mężczyznom. Kobiety, które się bawią i szaleja najwyraźniej tego nie chcą. Tak cięzko to zrozumieć? Trochę tolerancji i wyrozumiałości dla ludzi lubiących życ po swojemu a nie po waszemu!
Skąd wy jesteście? Z księżyca? Myślicie że każda kobieta chce mieć stałego faceta? Po co, żeby mu golonkę gotowała? Kobiety które chcą mieć rodzinę lubuja się w dogadzaniu mężczyznom. Kobiety, które się bawią i szaleja najwyraźniej tego nie chcą. Tak cięzko to zrozumieć? Trochę tolerancji i wyrozumiałości dla ludzi lubiących życ po swojemu a nie po waszemu!
Cóż, znam pewną pannę (tak, pannę) lat 40, która zawsze się wysoko nosiła, czekała na księcia z bajki, któremu nie będzie musiała prać przysłowiowych skarpetek. A że urodą grzeszyła, to i nos zadzierała...póki przyszedł czas, że uroda zaczęła przemijać, pierwsze zmarszczki przyszły, a z nimi depresja z powodu samotności.
Dalej jest sama i choć desperacko próbuje robić dobrą minę do trudnej sytuacji, to nie potrafi poradzić sobie z samotnością - nawet już adoratorów nie ma, bo ci którzy jeszcze kiedyś interesowali się nią, teraz już mają własne rodziny.
Konkluzja? Została sama, jak palec i jaka sama stwierdziła, ani puder ani róż nie pomogą, gdy ....... stara już. Amen.
Dalej jest sama i choć desperacko próbuje robić dobrą minę do trudnej sytuacji, to nie potrafi poradzić sobie z samotnością - nawet już adoratorów nie ma, bo ci którzy jeszcze kiedyś interesowali się nią, teraz już mają własne rodziny.
Konkluzja? Została sama, jak palec i jaka sama stwierdziła, ani puder ani róż nie pomogą, gdy ....... stara już. Amen.
Straszne jest czytanie bez zrozumienia, buninko. Super, gdy kobieta dobrze czuje się z tym co robi, super gdy dobrze jej z tym, że jest singlem. Gorzej, gdy sama wybiera styl życia singielki ale potem płacze jak jej źle i jaka jest samotna. Marudzi, jojczy, obwinia facetów... To jest w tym wszystkim żałosne.
jeszcze do buninki. Pytasz, czy myślę, że każda kobieta chce mieć stałego faceta... Myślę, że nie, ale te co nie chcą, nie płaczą, że go nie mają. Problem zaczyna się gdy płaczą, chcą, a zachowują się jak księżniczki i czekają aż facet będzie je na rękach nosił. I właśnie o TAKICH pannach jest ten wątek.
Ze zdumieniem przyglądam się tej dyskusji i wreszcie czuję, że muszę się wtrącić :)
Narzekanie jest naszą cechą narodową, więc:
1. Tzw. stare panny narzekają że są samotne, nie robiąc nic żeby to zmienić.
2. Mężatki narzekają na swoich facetów, rozpieszczając ich mają im za złe że nic nie robią.
Każdy ma takie życie jakie sobie wybrał. A jak wam się nie chce słuchać narzekania marudnych koleżanek, to z nimi nie gadajcie. Po co się stresować. To proste. Na ogół ludzie łączą się w grupy wg. pewnych podobieństw. Skoro te różnice są dla was zbyt skrajne żeby je zaakceptować to przecież nie musicie się męczyć.
A skoro wasze znajome nie chcą się zmieniać, to najwidoczniej jednak takie życie im odpowiada.
Narzekanie jest naszą cechą narodową, więc:
1. Tzw. stare panny narzekają że są samotne, nie robiąc nic żeby to zmienić.
2. Mężatki narzekają na swoich facetów, rozpieszczając ich mają im za złe że nic nie robią.
Każdy ma takie życie jakie sobie wybrał. A jak wam się nie chce słuchać narzekania marudnych koleżanek, to z nimi nie gadajcie. Po co się stresować. To proste. Na ogół ludzie łączą się w grupy wg. pewnych podobieństw. Skoro te różnice są dla was zbyt skrajne żeby je zaakceptować to przecież nie musicie się męczyć.
A skoro wasze znajome nie chcą się zmieniać, to najwidoczniej jednak takie życie im odpowiada.
Halewicz - mam drugiego męża bo właśnie jestem wymagająca! Z tamtym się rozeszłam, bo życzył sobie żebym była taką "prawdziwą" (w jego mniemaniu) żoną, czyli typową "przynieś, podaj, pozamiataj". Gdybym nie poznała tego mężczyzny, który obecnie jest moim mężem, to prawdopodobnie byłabym stanu wolnego, bo mam duże poczucie własnej wartości, a tzw. "typowi mężczyźni" nie lubią takich kobiet.
ciekawy temat przegapiłam :) późno trochę ale też chcę dorzucić swoje 3 grosze (więcej chwilowo nie mam)
mam chyba zupełnie inne znajome, te co gotować nie lubią/nie potrafią i nie chcą - są szczęśliwymi mężatkami,
wiele z tych co gotować lubią i potrafią, a przy tym zorganizować czas wolny typu weekend czy wakacje, zadbać o dom, pracując itp - są same, (w tym ja).
Dzisiaj chyba jednak panowie szukając kobiet nie kierują się tym co kobieta potrafi zrobić w domu czy kuchni, bardziej liczy się ładna buzia, czy mi się to podoba czy nie.
I trudno się dziwić, gdybym była facetem, też bym chciała mieć ładną żonę.
mam chyba zupełnie inne znajome, te co gotować nie lubią/nie potrafią i nie chcą - są szczęśliwymi mężatkami,
wiele z tych co gotować lubią i potrafią, a przy tym zorganizować czas wolny typu weekend czy wakacje, zadbać o dom, pracując itp - są same, (w tym ja).
Dzisiaj chyba jednak panowie szukając kobiet nie kierują się tym co kobieta potrafi zrobić w domu czy kuchni, bardziej liczy się ładna buzia, czy mi się to podoba czy nie.
I trudno się dziwić, gdybym była facetem, też bym chciała mieć ładną żonę.
a ja się nie zgodze. Zacznę od tego ze bardzo róznię się w poglądach od moich rodzicow, to jednak zostałam wychowana tradycyjnie i od tego nie uciekne. Gotuje, sprzeątam, czekam na meza z obiadem i to lubie, co nie oznacza ze nie imprezuje z kolezankami, nie upijam sie winem z okazji bez okazji na no make up party na działce. Jedno nie wyklucza drugiego.
Wczoraj zrobiłam mojemu facetowi śniadanie, obiad i kolację i jakoś nie czuję, żeby godziło to w moje poczucie własnej wartości ani żeby mnie traktował jak "przynieś, wynieś, pozamiataj". Zdaję sobie sprawę, że mój facet dba o mnie, nigdy mnie nie zawiódł. Doceniam to, że lubi sprawiać mi przyjemności, doceniam to, że gdy potrzebuję zawiezie mnie gdzie chcę (ja nie mam jeszcze prawka), doceniam, że ma większy wkład niż ja w domowy budżet.
A co do ładnej buzi - prawda, emenems. Nie ma w tym nic dziwnego.
A co do ładnej buzi - prawda, emenems. Nie ma w tym nic dziwnego.
Szczerze to ja sama bym „wypchnęła” takiego „pantoflarza” z domu ;)
Ja wszystko rozumiem. To tzw. handel wymienny. Aczkolwiek człowiek bez pasji, zainteresowań, znajomych czy też choćby bez chwili samotności jest niespełniony. A do pełni szczęścia tak nie wiele brakuje.
Pantoflarz to nie materiał na męża.
Ja wszystko rozumiem. To tzw. handel wymienny. Aczkolwiek człowiek bez pasji, zainteresowań, znajomych czy też choćby bez chwili samotności jest niespełniony. A do pełni szczęścia tak nie wiele brakuje.
Pantoflarz to nie materiał na męża.
Kasieńko - zacytuję twoje słowa "straszne jest czytanie bez zrozumienia" tylko że teraz tyczy się to ciebie. To że robi się śniadanie czy obiad to nie godzi w wartość człowieka. Jak zwykle przekręcasz moje wypowiedzi. Ja też przyżądzam w domu posiłki, sprzątam i robie wszystko to co musi być zrobione w domu... ale ja w nim sama nie mieszkam, mieszkam z mężem, więc do niego też nalezy dbanie o dom - przyżądzanie posiłków, sprzątanie i inne. Nie jestem ani jego matka ani gosposią abym robiła wszystko za nas dwoje. Zasuwanie za całą rodzinkę, podczas gdy ona leży na kanapie do góry brzuchem to jest głupota i to godzi w wartość człowieka chyba że według niego nie. Szkoda tylko że potem 90% takich szczęśliwych żoneczek wypisuje na forum jakiego to maja doła bo mąż w niczym im nie pomaga. Mój były mąż życzył sobie abym przyjechała do jego mieszkania (przez jakiś czas mieszkaliśmy osobno w innych miastach) i umyła mu okna bo on sobie remont zrobił i okna ma brudne. Kiedy zaskoczona spytałam, dlaczego sam nie umyje, powiedział że to jest babskie zajęcie.
Buninko, celowo napisałam tak jak napisałam, stanowczo nie był to przypadek:) Wcześniej skomentowałaś wypowiedzi założycielki wątku i także moje czytając bez zrozumienia i na dodatek w tak agresywny sposób, że z pełną świadomością tego co robię zrobiłam prawie to samo - tyle, że znacznie subtelniej. Moja droga, jeśli sama bawisz się w takie prowadzenie dyskusji, przy czym po zwróceniu uwagi przemilczasz to, licz się z tym, że ktoś zachowa się w stosunku do Ciebie tak samo.
Oczywiście że przemilczam, bo nie było tam nic co miałabym komentować. Ty też przemilczałaś to co napisałam powyżej i nie skomentowałaś. Twoja sprawa. Nie zarzucaj mi tylko że jestem agresywna - jestem stanowcza na wszelką nietolerancję. A to czy ty jesteś subtelna w swoich wypowiedziach, to ty tak uważasz.
Buninko, nie przemilczałam żadnej Twojej wypowiedzi skierowanej bezpośrednio do mnie. Ustosunkowałam się do tego co napisałaś o czytaniu bez zrozumienia, natomiast nie widzę powodu bym miała komentować to, że rozpisujesz się o swojej sytuacji związkowej.
Twoją wypowiedź odebrałam jako agresywną i napastliwą i mam prawo do własnej oceny Twojej wypowiedzi. I tak, to ja tak uważam, gdybyś miała ochotę po raz kolejny przypomnieć mi, że pisząc wyrażam własne zdanie:)
Twoją wypowiedź odebrałam jako agresywną i napastliwą i mam prawo do własnej oceny Twojej wypowiedzi. I tak, to ja tak uważam, gdybyś miała ochotę po raz kolejny przypomnieć mi, że pisząc wyrażam własne zdanie:)
Tak, wiem, że są księżniczki, które wymagania mają ogromne. Są też takie, które ugotują, upieką, wypiorą itd., żeby zadbać o męża, jak tu któraś z was napisała: czymś zatrzymać go przy sobie (dziwne, że trzeba zatrzymać, chyba powinien chcieć sam zostać).
Ale wracając do tych księżniczek. Wybrzydzają, szukają księcia z bajki a potem płaczą ze są same. A może po prostu zabrakło miłości? Może wcale jedna czy druga nie była taka wybredna, tylko zwyczajnie nie zakochała się? Przyszło wam to do głowy?
Ja wiem, że romantyczna miłość kiedyś się ulatnia, że potem to pojawiają się inne wartości ale wg mnie, żeby związek miał szanse na trwanie i dotrwanie do tych innych wartości, musi się zacząć czymś fajnym i zakochanie się, a nawet idąc dalej - miłość jest tu jak najbardziej na miejscu.
Nie każda umie, ja na pewno nie, skalkulować sobie: "o fajny facet, z nim będzie mi w życiu dobrze a miłość może przyjdzie z czasem" i trwać w takim związku. Nie wyobrażam sobie, bym w moim mężu się najpierw nie zakochała, potem pokochała, by móc żyć razem przez tyle lat. No i musiałam czuć się kochana. A taka byłam na 200%. Skąd ta pewność. Ano stąd, że były między nami burze, rozstania ale w końcu postanowiliśmy się pobrać. Mąż zaakceptował moje wady, ja jego albo po prostu nauczyliśmy się z nimi żyć bo się kochamy. I mam już jakiś staż małżeński, dzieci odchowane więc piszę to z doświadczenia. A spotykałam się z innymi facetami i to z takimi, którzy na rękach nosili ale oprócz sympatii z mojej strony nie było głębszego uczucia więc takie związki nie miały szansy przetrwać.
Dlatego też nie myślcie zawsze źle o takich "księżniczkach". Może one po prostu nie miały szczęścia pokochać z wzajemnością.
Ale wracając do tych księżniczek. Wybrzydzają, szukają księcia z bajki a potem płaczą ze są same. A może po prostu zabrakło miłości? Może wcale jedna czy druga nie była taka wybredna, tylko zwyczajnie nie zakochała się? Przyszło wam to do głowy?
Ja wiem, że romantyczna miłość kiedyś się ulatnia, że potem to pojawiają się inne wartości ale wg mnie, żeby związek miał szanse na trwanie i dotrwanie do tych innych wartości, musi się zacząć czymś fajnym i zakochanie się, a nawet idąc dalej - miłość jest tu jak najbardziej na miejscu.
Nie każda umie, ja na pewno nie, skalkulować sobie: "o fajny facet, z nim będzie mi w życiu dobrze a miłość może przyjdzie z czasem" i trwać w takim związku. Nie wyobrażam sobie, bym w moim mężu się najpierw nie zakochała, potem pokochała, by móc żyć razem przez tyle lat. No i musiałam czuć się kochana. A taka byłam na 200%. Skąd ta pewność. Ano stąd, że były między nami burze, rozstania ale w końcu postanowiliśmy się pobrać. Mąż zaakceptował moje wady, ja jego albo po prostu nauczyliśmy się z nimi żyć bo się kochamy. I mam już jakiś staż małżeński, dzieci odchowane więc piszę to z doświadczenia. A spotykałam się z innymi facetami i to z takimi, którzy na rękach nosili ale oprócz sympatii z mojej strony nie było głębszego uczucia więc takie związki nie miały szansy przetrwać.
Dlatego też nie myślcie zawsze źle o takich "księżniczkach". Może one po prostu nie miały szczęścia pokochać z wzajemnością.
chyba ktoś tu idzie ze skrajności w skrajność i przeinacza moje wypowiedzi. Po pierwsze nie napisałam, że "muszę czymś zatrzymać męża w domu" i dlatego mu gotuję. Co za bzdura. Chodzi o to, że jesteśmy ze sobą bardzo szczęśliwi i jestem dumna z tego, iż potrafię stworzyć taki dom, w którym się chętnie przebywa i nie ucieka z niego na przysłowiowe piwo. Po drugie mój mąż nie jest żadnych pantoflarzem. mamy swoje wspólne zainteresowania i razem je spełniamy, jesteśmy razem 6 lat i jeszcze nigdy w naszym związku nie było rutyny czy znudzenia. świetnie czujemy się w swoim towarzystwie. Chyba po prostu nigdy tego nie zaznałyście, skoro nie potraficie zrozumieć, że takie związki istnieją.
Nikt w skrajność nie popada. Ja tylko chciałam zaznaczyć, że oprócz takich "księżniczek" (nie neguję ich istnienia) jest sporo takich, o których niektórzy z zewnątrz myślą jak o takiej księżniczce, która tylko wybrzydza a im się zwyczajnie w życiu nie poszczęściło w miłości. Tak po prostu. A osoba na zewnątrz widzi, że ktoś na randki chodzi, partnerów zmienia i jest sam. I bardzo prostu wyciągnąć wniosek: szuka księcia z bajki, wybrzydza. Przecież taka kobieta nie musi na prawo i lewo opowiadać, że zakochała się bez wzajemności albo nie umiała odwzajemnić uczucia. To jej życie ale osobom postronnym łatwo szybko ocenić, zwłaszcza takim w szczęśliwych związkach.
A poza tym, jeśli z założenia szuka się partnera na całe życie (bo są też inne opcje), to tak, ma być to książe z bajki. Dla mnie. Partner na życie ma być kimś wyjątkowym, kochanym i kochającym jednocześnie. Mąż jest dla mnie takim księciem z bajki, ze wszystkimi wadami. Z kimś innym nie umiałabym planować całego życia. Tu nie ma miejsca na kompromisy :jakoś to będzie, w końcu miłość nie jest najważniejsza, to taki dobry człowiek. W g mnie tak się nie da. Oprócz szacunku, zainteresowań wspólnych lub akceptacji tych indywidualnych, przyjaźni, podziwu dla drugiej strony (i mnóstwo innych fajnych rzeczy) musi być jeszcze to coś, ten ognik, którego nie każdy ma szczęście znaleźć. Chodziłam na randki i wszystko było, wszystko oprócz miłości; byłam traktowana jak księżniczka i ... to nie miało sensu, nie umiałabym tak na dłużej. Gdybym nie spotkała mojego męża i nie pokochałabym z wzajemnością kogoś innego, byłabym sama. A jesteśmy już tyle lat szczęśliwym związkiem, mimo że mieliśmy zupełnie inne oczekiwania, wyobrażenia odnośnie partnera na życie. Może dlatego trochę trwało, zanim zdecydowaliśmy się na ślub :)
Acha, nie wiem kto dokładnie, bo nie będę czytać wszystkich watków po raz drugi, ale ktoś napisał, że trzeba coś zacząć robić, by czymś faceta przy sobie zatrzymać. Coś w tym stylu było napisane. To nie jest fajne. Jak się dwoje ludzi kocha tak naprawdę (nie mówię tu o zakochaniu), to z jednej strony nikt nie będzie wymagał od drugiego robienia czegoś żeby mu było dobrze, z drugiej zaś nikt nie będzie się zmuszał do robienia czegoś ale będzie CHCIAŁ mnósto rzeczy zrobić, by obojgu było dobrze.
Posunę się nawet dalej. Część takich "księżniczek" (takich naprawdę marudzących i wybrednych) jest w stanie dobrowolnie zmienić swoje postępowanie, dać dużo z siebie (z samej chęci a nie bo trzeba) jak się naprawdę zakocha z wzajemnością.
Tylko żeby każda z nas miała tyle szczęścia.
A poza tym, jeśli z założenia szuka się partnera na całe życie (bo są też inne opcje), to tak, ma być to książe z bajki. Dla mnie. Partner na życie ma być kimś wyjątkowym, kochanym i kochającym jednocześnie. Mąż jest dla mnie takim księciem z bajki, ze wszystkimi wadami. Z kimś innym nie umiałabym planować całego życia. Tu nie ma miejsca na kompromisy :jakoś to będzie, w końcu miłość nie jest najważniejsza, to taki dobry człowiek. W g mnie tak się nie da. Oprócz szacunku, zainteresowań wspólnych lub akceptacji tych indywidualnych, przyjaźni, podziwu dla drugiej strony (i mnóstwo innych fajnych rzeczy) musi być jeszcze to coś, ten ognik, którego nie każdy ma szczęście znaleźć. Chodziłam na randki i wszystko było, wszystko oprócz miłości; byłam traktowana jak księżniczka i ... to nie miało sensu, nie umiałabym tak na dłużej. Gdybym nie spotkała mojego męża i nie pokochałabym z wzajemnością kogoś innego, byłabym sama. A jesteśmy już tyle lat szczęśliwym związkiem, mimo że mieliśmy zupełnie inne oczekiwania, wyobrażenia odnośnie partnera na życie. Może dlatego trochę trwało, zanim zdecydowaliśmy się na ślub :)
Acha, nie wiem kto dokładnie, bo nie będę czytać wszystkich watków po raz drugi, ale ktoś napisał, że trzeba coś zacząć robić, by czymś faceta przy sobie zatrzymać. Coś w tym stylu było napisane. To nie jest fajne. Jak się dwoje ludzi kocha tak naprawdę (nie mówię tu o zakochaniu), to z jednej strony nikt nie będzie wymagał od drugiego robienia czegoś żeby mu było dobrze, z drugiej zaś nikt nie będzie się zmuszał do robienia czegoś ale będzie CHCIAŁ mnósto rzeczy zrobić, by obojgu było dobrze.
Posunę się nawet dalej. Część takich "księżniczek" (takich naprawdę marudzących i wybrednych) jest w stanie dobrowolnie zmienić swoje postępowanie, dać dużo z siebie (z samej chęci a nie bo trzeba) jak się naprawdę zakocha z wzajemnością.
Tylko żeby każda z nas miała tyle szczęścia.
Buninka
Związek to dotarcie się i porozumienie dwóch ciał.
Nie określiłabym mężczyzny, który kocha ze wzajemnością i pomaga kobiecie prowadzić ognisko domowe jako pantoflarza.
Ale dobrze jest czasem wyjść gdzieś samemu. Może to być chociażby drugi pokój + książka i kubek kakao.
Warto zachować część siebie i realizować się wewnętrznie.
Dlaczego my kobiety zastanawiamy się jak zatrzymać mężczyznę przy sobie?
Czy On sam z siebie nie powinien chcieć wracać do domu? Do żony? Do dzieci?
Czy nie miło jest gdy po spotkaniu ze znajomymi czy też zmęczony po pracy z uśmiechem otwiera drzwi Waszego domu?
Śniadanie, obiad, kolacja to pikuś przy wsparciu, przyjaźni, zrozumieniu, rozmowie, miłości...
Związek to dotarcie się i porozumienie dwóch ciał.
Nie określiłabym mężczyzny, który kocha ze wzajemnością i pomaga kobiecie prowadzić ognisko domowe jako pantoflarza.
Ale dobrze jest czasem wyjść gdzieś samemu. Może to być chociażby drugi pokój + książka i kubek kakao.
Warto zachować część siebie i realizować się wewnętrznie.
Dlaczego my kobiety zastanawiamy się jak zatrzymać mężczyznę przy sobie?
Czy On sam z siebie nie powinien chcieć wracać do domu? Do żony? Do dzieci?
Czy nie miło jest gdy po spotkaniu ze znajomymi czy też zmęczony po pracy z uśmiechem otwiera drzwi Waszego domu?
Śniadanie, obiad, kolacja to pikuś przy wsparciu, przyjaźni, zrozumieniu, rozmowie, miłości...
nie wiem czy piszesz odp. na mój wpis (bo trochę nawiązujesz do tego co powidziałam) czy na jakiś wyżej,
chciałam napisać, że problemem koleżanki autorki wątku, tej samotnej, nie jest to, że nie umie gotować czy zorganizować czegoś... bo to nie ma znaczenia. A że Wy umiecie gotować - to super.
chciałam dobrze a wyszło jak zawsze :/
chciałam napisać, że problemem koleżanki autorki wątku, tej samotnej, nie jest to, że nie umie gotować czy zorganizować czegoś... bo to nie ma znaczenia. A że Wy umiecie gotować - to super.
chciałam dobrze a wyszło jak zawsze :/
z mojego wątku zrobiła się wojna o to, kto umie gotować a kto nie:-) Chodziło mi o to, że te moje koleżanki (samotne, wyczekujące mężczyzny i porzucane) są po prostu nie ogarnięte życiowo, chodzi tu o wszystkie aspekty typu załatwienie czegoś, zorganizowanie, zadbanie o związek, faceta. I wynika to z tego, że są zbyt dumne i leniwe, żeby coś w tym kierunku zrobić.